Nie wstydzę się Ewangelii

Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy. Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów. Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.
(Rz 1,16-25)

Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka.

Postępowanie według prawideł Ewangelii nie jest dziś popularne. I chyba nigdy, w żadnych czasach nie było. Już św. Paweł wołał: nie wstydzę się Ewangelii! To zdanie napisane dwa tysiące niemal lat temu  nadal jest aktualne. Nadal odwagi trzeba i silnej woli, by nie wstydzić się moralności chrześcijańskiej.
Dlaczego użył słowa „wstydzić się”? Wstydzić się to inaczej ‘odczuwać zawstydzenie’, ‘być speszonym’, ‘skrepowanym, onieśmielonym daną sytuacją’. Ale też odczuwa się wstyd, kiedy zrobi się coś niewłaściwego. Wstyd to reakcja następująca po dokonaniu czegoś żenującego, czegoś co chciałoby się ukryć, zatuszować.
Czego więc mamy się nie wstydzić, jako chrześcijanie postępujący według zasad Ewangelii?

W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Albowiem gniew Boży ujawnia się z nieba na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta. To bowiem, co o Bogu można poznać, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił.

Czy tego chcemy czy nie Nowy Testament zawiera mądrość, która do dziś peszy i żenuje, onieśmiela i  wywołuje poczucie wstydu. Ewangelia bije po oczach najprostszymi oczywistościami, które faktycznie mogą zastanawiać światłe i nowoczesne umysły ludzi XXI w. W Ewangelii objawia się sprawiedliwość, która prowadzi do wiary – proste, skuteczne antidotum, jak można tego nie widzieć? A może to właśnie problem? Bo uznając, że Bóg ma rację i jest sprawiedliwy, podporządkowujemy się zasadom Ewangelii i to nas prowadzi do wiary. Do wiary, z której wychodzi ŻYCIE. To z kolei ujawnia nie tylko to, że Bóg istnieje, ale też to, że to właśnie ON pokazuje czym jest prawda i to taka, która jest jedn, prosta, dlatego przez duże „P”. Logika niemal matematyczna:

Ewangelia + Sprawiedliwość = Wiara + Życie = PRAWDA.

Może to właśnie niepokoi i sprawia, że czasem ludzie się wstydzą Ewangelii. Mnie zastanawia fragment: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Bo ostatnio mam wrażenie, że to bardzo na czasie zdanie. Zwłaszcza dla mnie osobiście i wręcz fizycznie – ja żyję z wiary. Nie tylko w sensie duchowym, ale też w sensie zawodowym. Teolog (ograniczę się do Polski) pracujący w zawodzie zarabia na chleb właśnie dzięki temu, że są w tym kraju jeszcze ludzie wierzący i tacy, którzy dbają o to, by np. religia była w szkołach, by bez przeszkód działały uczelnie teologiczne, by pracując przy parafiach można było „dobić godzinowo do etatu”, aby katecheci mieli robotę, a wykładowcy teologii nie narzekali na brak godzin dydaktycznych (choć oczywiście nie jest to łatwe dla teologów świeckich, ale to szczegół i na marginesie moich rozważań).
 Szerzej na to patrząc, niż nauczanie religii katolickiej w szkołach – uczenie o Bogu i o prawdach przydatnych społecznie, zawartych w religijnych przesłaniach – nadal może dawać chleb, i to nie tylko teologom. Tylko jak długo jeszcze, skoro w naszym kraju tak łatwo o awantury na tle powszechnego dostępu do praktyk religijnych (nie tylko katolickich i chrześcijańskich), do prawdy o aborcji, in vitro, homo-trans(i Bóg wie co jeszcze)-homoseksualiźmie itp. itd.
Wybory 2011 chyba też mnie nieco w tej kwestii zdołowały. Ale nic to. Jest jeszcze gniew Boży, który ujawnia się na bezbożność i nieprawość ludzi nakładających prawdzie kaganiec. Skoro św. Paweł zapewnia, że tak jest, stres mi niepotrzebny. Skoro bezbożność dla niektórych jest w cenie, ich problem, rzec by się chciało. Jednak to chyba nie byłoby do końca po chrześcijańsku tak po prostu zamknąć się na fakty i zlekceważyć tych, których św. Paweł określa „którzy przez nieprawość nakładają prawdzie pęta”.

Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że nie mogą się wymówić od winy.

Niewidzialne przymioty Boga można poznać poprzez umysł. I nie pierwsza Ewangelia o tym mówi. Już starożytni filozofowie to przeczuwali, w końcu zażarcie używali rozumu. Taką mieli pracę.  A zatem jak do ciężkiej cholery człowiek dotarł poprzez umysł do ślepoty zwanej ateizmem?! Jestem zwolennikiem dość śmiałej może tezy, iż człowiek jako homo religiousus czasem doznaje swoistej niepełnosprawności duchowej zwanej kryzysem w kierunku ateizmu. To właśnie ma na myśli autor Listu do Rzymian, tak mi się zdaje, kiedy mówi, że ludzie nie mogą się wymówić od winy, iż nie poznali Boga. Wydaje mi się, że to zjawisko „niewiary” czy też zawiedzeniem wiarą spotęgowała nie tylko rozpacz i kiepskie stany ducha egzystencjalistów i ich praprzodków. Do tego przyczyniał się też (o przewrotności ewolucji racjonalizmu!) rozwój cywilizacji, i potem rozkwit nauk ścisłych, kryzys głębokiego humanizmu, po drodze wojny i historyczne zawieruchy nie nastrajające optymizmem. Tego i jeszcze innych rewolucji owoce (czyt. „nakładanie pęt prawdzie”) zbieramy po dziś dzień jako gatunek ludzki stworzony w Ogrodzie Eden na chwałę Boga.

Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce. Podając się za mądrych stali się głupimi. I zamienili chwałę niezniszczalnego Boga na podobizny i obrazy śmiertelnego człowieka, ptaków, czworonożnych zwierząt i płazów.

Choć Boga poznali… zastanawiam się, bo nie wszyscy Boga poznać mogą. Może mogą usłyszeć o Nim, ale poznać? Może tu chodzi o sumienie, o poznanie rozumowe jakie każdego z nas wyposażył Bóg w momencie powołania nas na świat? Może o tę intuicję charakteryzującą nasz ludzki gatunek, która zawsze nas kieruje ku pytaniom, od których zaczyna się każda filozofia: Jaki jest sens życia? Skąd jestem? Gdzie podążam?
Synonimy słowa ‘nikczemność’ to np. bezeceństwo, cios poniżej pasa, draństwo, podłość, łajdactwo, łotrostwo, niegodziwość, zberezeństwo, szubrawstwo, świństwo. Znikczemnieć oznacza po prostu stać się nieczystym, nieszczerym i mieć złe intencje. Człowiek nikczemny to człowiek zepsuty, zły. Zaćmienie serca bezrozumnego, o którym pisze św. Paweł oznacza stan niewidzenia Boga, stan totalnego stracenia z oczu prawdy o tym, gdzie dobro i zło. Ma tu wagę słowo rozumność, to jeden z darów Ducha Świętego – ROZUM. Czy serce ma jakieś powiązanie z rozumem? Widocznie ma. I to jak ma!

Dlatego wydał ich Bóg poprzez pożądania ich serc na łup nieczystości, tak iż dopuszczali się bezczeszczenia własnych ciał. Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen.

Brak rozumu wydaje człowieka na pastwę pożądania serca. To jest łup nieczystości, tak to opisuje autor Listu do Rzymian, jakby nieczystość była kimś (czymś?) polującym na nasze serce. Skutek – dopuszczanie się bezczeszczenia własnego ciała. Znów proste i logiczne konsekwencje, tym razem odejmowanie połączone z rachunkiem dodawania do siebie ludzkich nieprawości:

Rozum + Nieprawość = Serce – Rozum = Zaćmienie Serca
Bezrozumne Serce + Pożądanie = Nieczystość
Nieczystość + Pożądanie = Bezczeszczenie Swego Ciała

Podsumowanie czyli bilans powyższych rachunków: Prawda Boża jest kłamstwem, a skoro jest kłamstwem, nie opłaca się/nie trzeba/nie warto/nie można służyć Bogu, w związku z czym spokojnie i bez stresu można się zająć manipulowaniem stworzeniem.

Manipulowanie stworzeniem trwa odkąd człowiek dopuszcza się nieprawości i odkąd ćwiczy swe serce w pozbawianiu go związków z rozumem i czystością. Manipulacja ta doprowadziła do tego, że dziś już nie wiadomo, kto jest kobietą, kto mężczyzną, czy można ludzi powołać na świat drogami natury, czy może sobie ich samemu wyprodukować albo sklonować, jak kto woli. Manipulacje stworzeniem pozbawione światła Prawdy Bożej doprowadzają do zacierania granic między dobrem i złem, do odgradzania spraw ducha od spraw materii.

Św. Paweł na końcu napisał AMEN. Tak jakby kończył modlitwę, jakby zapieczętował pewien przekaz raz na zawsze. I zobaczmy. Minęło prawie dwa tysiące lat. Czy coś z tych słów stało się nieaktualne? Niedzisiejsze? Na pewno nadal są to słowa niepopularne i wzburzające nieczyste, ale jeszcze trochę "widome" sumienie. I bardzo dobrze.

A poniżej jeden z wielu przykładów tego, jak można manipulować Prawdą i nakładać jej pęta.

David Reimer

Nieoczekiwana zmiana płci

A jeśli ktoś sobie życzy więce takich manipulacji i jej efektów, proszę:

Transpresja

Jak świnie z rzeźni

I niestety, ale wielkie znaczenie ma to, na jakich stronach internetowych informuje się o tego typu "akcjach". Nie we wszystkich serwisach informacyjnych są takie artykuły.

Wnioski wysnujmy sami…

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code