Nakarm innych, a Bóg nakarmi Ciebie!

 Bardzo łatwo jest się zakręcić się w swojej biedzie. Bardzo łatwo ugrzęznąć w swoich niedostatkach, tym bardziej jeśli wciąż porównuję się do innych ludzi. Trzeba pamiętać, że porównując się do innych, zawsze znajdą się tacy, którzy mają więcej i robią więcej. Są ode mnie lepsi, ładniejsi, bardziej zaradni i szczęśliwsi ode mnie. A wtedy pozostaje pogrążyć się w rozpaczy i jak owa wdowa z Sarepty, składać broń. I zamiast szukać Boga mieć gotowy scenariusz: to już jest koniec, czas umierać.

Dziś jest słowo właśnie dla takich ludzi, którzy zamiast postawić w centrum Chrystusa, postawili tam swoje niedostatki. Wydaje się, że Pan Bóg chce dzisiaj mi powiedzieć: Wojtek, masz mało ale daj mi to! Nakarm innych a ja nakarmię Ciebie.

W takim duchu odczytuję dzisiejsze pierwsze czytanie (1krl 17,10-16). Jest to zaproszenie do tego, abym dostrzegał, że jednak coś tam mam i dzielił się tym z innymi. A co mam? Mam życie, doświadczenie paschy, mogę kochać i wiem, że Pan jest ze mną. To bardzo dużo, zwłaszcza jeśli rozejrzę się wokół, to zobaczę pełno ludzi poranionych, zagubionych i będącymi tak naprawdę zombie. Ludzi pogrążonych w beznadziei, frustracji i rozpaczy. A ja? A ja mimo mojej biedy wstaje rano, i wiem po co! Mam dach nad głową, przyjaciół i rodzinę. Odczytuję sens w każdej chwili mojego życia.Mam nadzieję, wiarę i miłość. Mam chleb, którym się karmię. A jeśli nie chleb, to przynajmniej produkty na chleb. I czemu by się tym nie podzielić? A do tego zaprasza mnie Bóg.

Wszystko ładnie, pięknie ale jak zobaczyć ten mój chleb albo te produkty? Często samemu ciężko mi dostrzec dobro, które jest we mnie. A tym bardziej nie wiem czym i jak mogę karmić innych? I tu Bóg każdego dnia posyła nam proroków, tak jak posłał Eliasza do wdowy. Tym prorokiem mogą być moi najbliżsi, którzy proszą mnie o pomoc przy domu. Może to żona, która zmęczona po pracy na podwójnym etacie(dom+praca) chce być choć raz mąż pozmywał po kolacji. Może to być ktoś, kto prosi nas o pomoc, poświęcenie mu odrobiny czasu. Może to ktoś, kto potrzebuje naszej uwagi i pocieszenia. I są to prośby kierowane do nas w momencie kiedy, ostatnią rzeczą o jakiej marzymy jest ich spełnianie. Dlatego, że jestem smutny, zmęczony, nie chcę mi się, sam mam doła i to ja potrzebuję pocieszenia, nadziei, zrozumienia, czasu. A Bóg mówi: dobrze, masz źle, jesteś głodny ale „nie bój się, idź zrobić jak rzekłeś, tylko najpierw zrób podpłomyk dla mnie i przynieś mi. A sobie zrobisz potem”. Nakarm innych, a Bóg nakarmi Ciebie. Bo zobaczysz, że w jakiś dziwny sposób to co masz, wydaje się teraz czymś całkiem sporym i co więcej, to się nie wyczerpuje!

 Ostatnie miesiące, tygodnie, dni to trudny dla mnie czas zmagań z życiem. Wydaje się, że mam mało. Wydaje się, że jest źle i nie pozostaje nic innego jak skapitulować. W piątek dzieliłem się historią mojego życia z pacjentami chorymi na PNO we Wrocławiu. Podróż do Wrocławia była trudna zwłaszcza, że miałem ciężką i bezsenną noc. Nie chciało mi się jechać ani tym bardziej gadać do ludzi. Naprawdę marzyłem o tym, żeby położyć się do wyra, zakryć kołdrą i zasnąć. Ale Pan wynagrodził mi trud i zaparcie się siebie, w jednym, niezwykle szczerym dziękuję, jednej z pań, chorej na PNO. Po całej sesji byłem niezwykle wyczerpany ale szczęśliwy! W pociągu, w drodze powrotnej dziękowałem Bogu, że choć moje życie wydaje się ciężkie, to mogę innym rozjaśniać ich mroki. I powiedzieć, że choroba to nie koniec, że da się z tym wieść dobre życie. Spotkałem proroka! Drugiego proroka spotkałem wczoraj. W rozmowie na którą nie miałem ochoty, usłyszałem, że przyniosłem tej osobie radość i uśmiech. Naprawdę dużo lepiej się zasypiało mając świadomość, że jesteś dla kogoś orędownikiem nadziei i radości.

I tak jest codziennie! Codziennie dostajemy takich proroków. Tylko, ze nie zawsze ich widzimy, albo nie chcemy widzieć. Wolimy się użalać nad sobą i czekać na „śmierć”. Wolimy widzieć czubek własnego nosa, niż bliźniego obok. Boimy się stracić to co mamy, nawet jeśli jest to tylko czas                               i odrobina wysiłku. W efekcie, nasze cierpienie staje się co raz bardziej bolesne, i nie do zniesienia. Wolimy widzieć własny głód i własne braki. Wolimy zrzucać odpowiedzialność na innych, bo tym jest zazdrość i porównywanie się do innych. Głód nie mija, wręcz przeciwnie robimy się co raz bardziej głodni. Nakarm innych, a Bóg nakarmi Ciebie!

Wdowa z Ewangelii(MK, 12, 38-44), tym spodobała się Jezusowi, że dała z wszystkiego co miała. A miała bardzo niewiele. To były śmieszne pieniądze. Jaki musiała odczuwać wstyd, kiedy stała przy skarbonie i kapłan mówił na głos wartość jej ofiary. Możemy sobie wyobrazić, co myślała kobieta, co sobie myślał kapłan i ludzie dookoła. Przecież widzieli i słyszeli ile wrzucali pozostali. A wrzucali wielkie kwoty, wdowa tylko dwa pieniążki. Jakże wielkie to musiało być dla niej upokorzenie. Mimo wszystko przełamała wszystkie obawy, i dała Bogu tyle ile miała. Dała wszystko!

I tego Bóg oczekuje od każdego z nas. Oddania Mu wszystkiego co posiadamy! Oczekuje tego, że zaprzemy się, przekroczymy siebie i weźmiemy własny krzyż. Jeśli tego nie będzie, na nic się zdadzą nasze modlitwy o zmianę, rekolekcje, udzielanie się. Zajmowanie stanowisk i zdobywanie zaszczytów. Jeśli nie przestaniemy używać Boga jako środka do celu, to będziemy obłudnikami. Jeśli nie oddamy Mu wszystkiego co posiadamy, to zawsze będziemy głodni. Jeśli przestaniemy tylko brać, ale zaczniemy także dawać, będziemy pełni!

Nakarm innych, z tego co masz, nawet jeśli to tylko dwa pieniążki, a inni mają więcej. Nie patrz na to co mają inni. Bo być może nie mają w swoim działaniu miłości i są obłudnikami, ale ty ją masz! Rozdaj ją, a Bóg nakarmi Ciebie! 

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Jaki pokarm?……

    Panie Wojtku – dziękuję przede wszystkim za kolejne osobiste świadectwo, oraz dobre chęci i rady. Jednak zagadnienie wydaje się bardziej złożone, bo chętnych i aspirujących, do roli i funkcji "karmiącego" innych nie brakuje, a nawet jest zbyt wielu, bo łatwo uzyskują znaczące wsparcie nie tylko finansowe, od rozmaitych osób, bądź środowisk.

    Natomiast wg. mnie jest w świecie totalnie zakłamanym coraz większy głód prawdy i deficyt tych osób, które oferują wyłącznie zdrowy pokarm ciału, a szczególnie ludzkiej  duszy.

    Proszę wybaczyć, że przy okazji odniosę się również, do fragmentu tekstu Pana Kazimierza, ponieważ dotyczy pokarmu, dla ludzkiej duszy.

    Opracowań, publikacji itp. jest nie tylko bardzo dużo, lecz bywają one bardzo różne w kwestiach ważnych, wręcz podstawowych, fundamentalnych i zasadniczych. A to dlatego, że ich twórcy, autorzy m.in. mają własne wyobrażenia, ambicje i aspiracje, oraz "misje" i nie chcą lub nie są zdolni z pokorą uznać faktu, że istnieje: "Jedyna Droga do Boga"

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code