Najwyższa kara

 Kilka dni temu media obiegła wiadomość o wyroku Trybunału pierwszej instancji przy Kongregacji Nauki Wiary. W 20.  Światowy Dzień Modlitw o Uświęcenie Kapłanów, a także w tydzień po odprawionej po raz pierwszy w Polsce liturgii pokutnej za grzechy pedofilii w Kościele –  do wiadomości publicznej została podana informacja o karnym wydaleniu ze stanu duchownego byłego nuncjusza na Dominikanie Józefa Wesołowskiego. 

 
Gdy pod koniec sierpnia ubiegłego roku papież odwołał ze stanowiska nuncjusza Józefa Wesołowskiego za podejrzenia związane z pedofilią, wiele osób stanęło w obronie  byłego biskupa, powołując się na rozwiniętą sieć kręgów mafijnych dążących do zaszkodzenia i skompromitowania tak zacnego kapłana. Dziś nie ma już wątliwości. Podejrzenia co do popełnionych przestępstw wobec nieletnich są uzasadnione. Orzeczenie watykańskiego Trybunału uznane jest za najwyższy kościelny wyrok zastosowany jako kara wobec najcięższych przestępstw. 
Niewątpliwie najbardziej odpowiednim komentarzem w tej sprawie mogą być słowa wypowiedziane w bazylice NSPJ w Krakowie przez bpa Piotra Liberę: „ Zawstydzeni i skruszeni prosimy o przebaczenie. Prosimy Boga i prosimy ludzi skrzywdzonych przez kapłanów”.
Dawni obrońcy Józefa Wesołowskiego nie zabierają już głosu (tak stanowczo) jak kilka miesięcy temu. Niegdyś o. T. Rydzyk zachwalając postawę byłego biskupa, wskazywał, iż stał się on obiektem zemsty środowisk przestępczych. Dziś na stronie internetowej Radia Maryja nie ma jakiejkolwiek wzmianki o orzeczeniu Trybunału. 
 
Nie chodzi tu o „pastwienie” się nad Wesołowskim (choć niewątpliwie posługiwanie się tym nazwiskiem w jego sytuacji może zakrawać na daleko idącą ironię). Trzeba tu jednak wskazać na konieczność poniesienia konsekwencji. Nic chcę również atakować mediów z Torunia, ale właściwie dlaczego ich dziennikarzom z taką łatwością przychodzi informowanie o błędach i aferach grup rządzących, podczas gdy pomija się informację, czy debaty dotyczące Kościoła? 
O tym fakcie przesądzają inne słowa z wypowiedzi bpa Libery: „My, biskupi, wyznajemy ponadto, że zbyt często zamiast postawić na pierwszym miejscu dobro dzieci, dawaliśmy się zwieść oszustwu, dwulicowości i mechanizmom negacji sprawców zbrodni pedofilii. Nazbyt często ulegaliśmy stosowanym przez nich mechanizmom obronnym, wmawianiu, że był to pojedynczy przypadek, że dziecko nachodziło sprawcę i usiłowało uwieść”. 
 
Nie ukrywam, że po zapoznaniu się z piątkową informacją moje myśli biegły ku położeniu J. Wesołowskiego. Próbując wczuć się w jego sytuację zastanawiałam się, jak to możliwe, że człowiek, który otrzymał tak wiele łask, którego Bóg wybrał na pasterza Swojego ludu i wreszcie który miał stawać w obronie maluczkich; mógł dopuścić się tak ogromnej krzywdy? Co kierowało tym człowiekiem, aby zadać ból tym, którzy dopiero co uczyli się nawiązywania relacji z Bogiem i zaufania do Stwórcy?!
 
Myślę, że poprzez ten przykład został ukazany fakt, iż Kościół nie ucieka od problemów, staje w obronie sprawiedliwości. 
Jest to także potwierdzenie, iż człowiek obdarowany przez Boga, może –  z własnej woli, wybierając zło – odrzucić Jego łaskę. 
 
 

Komentarz

  1. ostatni

    kara i nasza porażka

      

    Nie ukrywam, że po zapoznaniu się z piątkową informacją moje myśli biegły ku położeniu J. Wesołowskiego. Próbując wczuć się w jego sytuację zastanawiałam się, jak to możliwe, że człowiek, który otrzymał tak wiele łask, którego Bóg wybrał na pasterza Swojego ludu i wreszcie który miał stawać w obronie maluczkich; mógł dopuścić się tak ogromnej krzywdy? Co kierowało tym człowiekiem, aby zadać ból tym, którzy dopiero co uczyli się nawiązywania relacji z Bogiem i zaufania do Stwórcy?!

       Pani Aniu, powyżej skopiowałem pani tekst do, którego chciałbym się odnieść. Często zadawane pytanie przez ludzi jest właśnie takie: dlaczego kapłani dopuszczają się takich rzeczy? Też często zadawałem sobie to pytanie z pozycji świeckiego, ale gdy spojrzymy na krzyż to tam zaniesione zostały grzechy nas wszystkich nie tylko kapłanów. Nie chciałbym stać się obrońcą złego postępowania biskupów, ale szukając odpowiedzi na pytanie dlaczego biskupi dopuszczają się takich rzeczy warto zastanowić się nad tym: dlaczego?…- ja, my-… często krzywdzimy innych? Czy to że nie jesteśmy kapłanami daje nam prawo do wyrządzania krzywd bliźnim? Pewnego razu zrozumiałem że biskup, ksiądz to brat, kompan na polu walki, stoimy w jednym rzędzie przeciwko wrogowi, który chce nas zniszczyć za wszelką cenę i atakować będzie zawsze mocniej tych, którzy są na czele. – bo uderzony pasterz = rozproszona trzódka i co ważniejsze skłócona i podzielona trzódka jest łatwiejszym celem.      Rodzą się kolejne pytania: – ile czasu poświęcam w moim życiu na modlitwie za pasterzy kościoła? , co robię by w praktyczny sposób wspierać pasterzy? , jakie jest moje zaangażowanie praktyczne w budowaniu mojej wspólnoty, parafii? Do czego sprowadza się mój katolicyzm? , jaki jest odsetek wierzących niepraktykujących katolików? I tego typu pytania można by mnożyć, ale nie po to by usprawiedliwiać upadających, ale po to by sobie uświadomić – …ty, który stoisz bacz byś nie upadł… .

    Takie sytuacje nie powinny wzbudzać w nas oburzenia tak jak byśmy nie ponosili za nie żadnej odpowiedzialności, bo gdybyśmy bardziej interesowali się naszymi wspólnotami to mogło by nie dochodzić do takich sytuacji. Upadek każdego pasterza to też w pewnym sensie nasza porażka.

     

    Dziękuję za ten tekst, zadane przez panią pytanie odświeżyło mi pamięć o tym że jestem na froncie i że mam wpływ na wynik walki, muszę ją tylko podejmować każdego dnia.

    Pozdrawiam – Sebastian

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code