Na początku

והארץ היתה תהו ובהו וחשך על פני תהום ורוח אלהים מרחפת על פני המים

ובהוּ תהוּ; tohû vābohû: spustoszenie i pustka, brak

תְּהוֹם; tehôm: pustka, brak kształtu, głębia, otchłań

רוּח; rûach; oddech, wiatr, duch

רחף; rāchaph: drżeć, drgać, unosić się, poruszać

I ciemność była nad powierzchnią otchłani/głębi a Duch Boży unosił się nad wodami

Zasada męska (?) i żeńska; głębia odzwierciedla nieposkromioną kobiecość zobrazowaną na bazie chaosu, rozszalałych wód, z unoszącym się duchem, będącym pierwszym poruszycielem wydobywającym porządek/płody z materii pierwszej, matki stworzenia. Ciemność nie jest tworem Boga, co sugeruje że stan podstawowy rządzi się własną, znajdującą się poza kontrolą, autonomią. Unoszący się nad pierwotnym bezładem Duch uspokaja rozgniewany ocean, roztacza opieką czule obejmując fale rozpostartymi skrzydłami, zapładnia wody tchnieniem życia sprawiając że chaotyczna otchłań stanie się nosicielką i zarodkiem istnienia. Analogicznie do paradygmatu gnostycznego, z tym że ta Głębia/Otchłań będzie równać się bytowi absolutnemu (Bythos), z którego emanują pierwsze pary eonów. Z czasem Otchłań zmieni się z pra-rodzicielki w symbol zagrożenia, gatunkowo przekształcony w kapryśne byty morskiej głębi, oceanicznych bestii wyrażających nieustanne niebezpieczeństwo ze strony przyrody. U ojców chrześcijańskiej gnozy nadal zachowany w rozumieniu pierwotnej idei Głębi, bez której byt nie ma swojej racji:

Powiedział: „Ojciec Mój, Który znajduje się w ukryciu”. Ponadto rzekł: „Wejdź do swojego pokoju, zamknij drzwi za sobą i módl się do swego Ojca, Który jest w ukryciu”. To znaczy do Tego, Który znajduje się w głębi pod wszystkim. Ten zaś, Kto znajduje się w głębi pod wszystkim, to Pierwotna Jaźń. Za Nią nie ma nikogo, kto byłby jeszcze głębiej."

Oddolna mechanika istnienia. Pierwotna Jaźń, boskość rezyduje w ukryciu; w jakimś stopniu jest odbiciem nieświadomości. Korzenie stworzenia mają źródło w rzeczywistości tehômicznej: waginalnej otchłani, z męskiego punktu widzenia budzącej grozy kreatywnej siły narodzin i przyciągania. Dlatego Tehôm znajduje się na samym dnie, skąd wyprzedza następujący później piramidalny schemat stworzenia, stopniowe nakładanie porządku na pierwotny bezład. Jednak relacja Boga do pierwiastka tehômicznego, stosunek boskości do otchłani, jest dialektyczna; bez tehômu nie można wszak mówić o stworzeniu, pogrążona w ciemności chaotyczna i niepoznania Głębia stanowi prawdziwą podstawę świata. Unoszenie się boskiego ducha nad otchłanią nie wyraża po prostu hierarchicznego stosunku; bóstwo jest jakby objęte namiętnym drżeniem gdy zostaje postawione przed pozbawioną jeszcze kształtu Głębią. To relacja wybitnie erotyczna: przekazanie kreatywnej energii (stosunek) do przyjmującego ją ciała w rytmicznej wibracji wznoszenia się zanim pojawia się słowo/logos i mowa. Dzieje się tak ponieważ stworzenie pozostanie zawsze w odniesieniu do ruchu, relacji wychodzącej poza zamknięcie jednostki. Radykalna opozycja stawania się w czasie a wiecznością musi ulec przemianie. Ponieważ Bóg w akcie kreacji odnosi się do siebie w formie mnogiej, należy przyjąć że każdy początek wydobywa się z interakcji przejścia niż jest efektem indywidualnej siły woli, czystego chcenia. Owe uczynimy człowieka (mężczyznę/kobietę) NAM podobnego wynika z androgynicznego algorytmu boskiej psychiki oscylującej pomiędzy kobiecym Ruach (r.ż – jego atrybutem jest łącznie, stąd związanie z kobiecością) a męskim Elohim. Fluktuacje multipersonalej wielości obnażają możliwość twórczego działania w pojedynkę; funkcjonowanie pozbawione kooperacji stacza się do mechanicznego wydawania rozkazów. W perspektywie tehômicznej, płodność/ruch upłynnia granice z autorytarnej pojedynczości, masturbującej się abstrakcji władającej materią, do nasączonej erotyzmem mnogości, przemieszczania się organicznych ciał co stanowi istotę życia. Nieruchomość, bez-ruch należy odnosić do stanu zamrożenia, braku postępu i zmiany, faktycznego rzucenia się w nicość bo tworzyć to znaczy istnieć, stawać (ruch), przekształcać w to co nowe.

Na płaszczyźnie typowo ludzkiej, egzystencjalna rzeczywistość definiuje się przez odniesienie do Pustki (kenoma), mimo wszystko nie mającej tylko cech zatracenia – pierwotnej głębi budzącej strach a więc siłą rzeczy zamazanego pierwiastka tehômu. Z Pustki wyrasta istnienie nawet jeśli są to jakości przeciwstawne. Dziura, brak, jest kategorią ontologicznie fundamentalną dla zrozumienia źródła zasilania stworzenia. Pierwotna szczelina, rozwarcie, wiąże się z zawsze z początkiem, dosłownie z otwarciem przez co nasuwają się związki oralnymi pieszczotami rozchylonych ust, z których wychodzi tchnienie biosu; mimo to szczelina jest zawsze brakiem, nie-istnieniem, to co rozszczepione musi ulec ponownemu scaleniu a więc zamknięciu żeby byt mógł uzyskać integralność, w przeciwnym wypadku rozpadłby się na części. Ponieważ chaos jest rozwarciem, rolą Boga będzie łączenie rozdartego wymiaru: relacja ta odzwierciedla stosunek pomiędzy popędem a jego niezaspokojeniem. Genesis zaczyna się nie tyle od stworzenia co przesunięcia z pierwotnego stanu wyniszczenia do edenicznej obfitości pleromy, re-organizacji. To ruch oddolny w znaczeniu napełniania pustego naczynia, wypełnienia fundamentalnego dla bytu stanu braku, niezaspokojenia. Porządek stworzenia to nie wyprowadzanie czegoś z niczego (ex nihilo) to zawsze porządek od-tworzenia – ponownego formowania chaotycznej masy – najpierw w stosunku do wyniszczonej ziemi, następnie w odniesieniu do po-potopego stanu (znowu przy "współpracy" Otchłani); wznoszenie struktur na upadłej i jałowej ziemi i ponownego jej zapełniania życiem w stosunku do braku i spustoszenia nie zaś do całkowitej nicości.

Cała dynamika stworzenia polega na braku, niepełności co jednak dynamizuje egzystencję do wyjścia poza siebie w poszukiwaniu środków do zespolenia brzegów wyrwy; jest przyczyną ruchu, napięcia o seksualnym podłożu co zostaje zobrazowane na przykładzie erotycznych, pierwotnych dla natury ludzkiej zachowań: waginalnej/analnej penetracji, oralnym stosunku lub jedzeniu, faktycznie zapełnianiu dziury co jest jedyną racją bycia. Zrozumiałe jest wyrzucenie człowieka poza nawias edenicznego porządku, zerwanie owocu z Drzewa życia wiązałoby się nieodwołalnie z sięgnięciem nie po życie wieczne, lecz po pleromiczny aspekt bytu, sięgnięcie po całość co jest sprzeczne z istotą człowieczeństwa (trwanie uległoby zawieszeniu). Po raz kolejny wygnanie nie musi wcale wiązać się z upadkiem.

Pojawienie się rajskiego Węża ma uwypuklić różnicę pomiędzy stworzeniem a Stwórcą; otwiera etap przejścia do bycia istnieniem autonomicznym i tożsamościowo odrębnym. Groźba jaką składa Bóg człowiekowi za zerwanie owocu z Drzewa poznania można również odczytać jako obietnicę – przejście do nicości, bo śmiertelność może jest tą jedną indywidualną własnością człowieka, która odróżnia go od istoty boskiej, chroni go przez rozpłynięciem w bez-różnicy z Bogiem.

Wąż jest szczególnym symbolem dostępu do nieświadomości, posiada wiedzę tajemną więc może zgodnie z swoją naturą wślizgnąć się w to co niedostępne, ukryte. W edenicznym porządku jest do pewnego stopnia szpiegiem, skoro jest też istotą przebiegłą. Wąż wstępuje do tego co zakazane czyli łamie tabu, zwłaszcza jeśli utożsamić go z męskim penisem, siłą płodności – uwiedzenie Ewy ma jednak swoje uzasadnienie. Jest może bardziej siłą lub popędem dążącym do zburzenia barier, istotą przemieszczającą się między światami choć nie należącą do żadnego z nich: energia transgresji, jeśli utożsamia się z chaosem to w sensie kreatywnego tworzenia, stąd nie respektuje żadnych nakazów. Zrównanie do chaosu ma głębsze znaczenie. Mimo wszystko Wąż nie wydaje się istotą boską, nawet jeśli pozornie dziedziczy (?) takie cechy. Raczej łączy się z światem, fizycznym wymiarem przez skojarzenie z jego materialnością, powiązaniu z przyrodą: bo wąż jest istotą należącą do porządku natury, ściślej, jej ucieleśnieniem. Przez stawanie się i zanik, wąż musi być postrzegany jako odbicie naturalnych cyklów przez jakie przechodzi przyroda. Wąż wyraża zanurzenie w świecie i jego przemiany. Na tym polu pierwiastek chaotyczny musi zostać uznany za jądro istnienia w ogóle. To jest jeśli zaakceptujemy iż procesy metamorfozy są dla istnienia pierwotne, stworzenie w swej istocie jest płynne. Wtedy chaos może być rozumiany nie jako mieszania elementów, poplątanie, bardziej natomiast jest matrycą prawdopodobieństw z której wyłania się świat = rzeczywistości tehômicznej, bo czyż Wąż nie jest emanacją pierwotnej energii chaosu? Paradoksalnie, człowieka do "upadku" popycha to co dla jego materialnego istnienia jest fundamentalne; to co tak na prawdę może zagrozić Bogu i wymyka się Jego panowaniu to radykalna wolność a także zanik, czyste nieistnienie a więc śmierć. Na tym polega unikalność istnienia człowieka. Z tym że zostaje ona odsłonięta dopiero po przybyciu Węża, istoty pozostającej poza jurysdykcją Boga: bez niego człowiek pozostaje w stanie zawieszenia, oddzielenia od samo-poznania gdyż brak mu ram, w których mógłby się określić. Oto człowiek stał się jak jeden z nas. Może nie tyle co "stał" lecz ujrzał, poznał, postawił w nieodpowiednim dla niego miejscu. Jeśli pochodzenie człowieka i jego przeznaczenie od początku mają być zupełnie inne (z prochu powstałeś), zerwanie owocu bardziej niż złamanie przepisu przypomina odcięcie pępowiny, życie na własny rachunek czyli zgodnie z własną definicją.

Od tego momentu zaczyna się rozwierać przepaść pomiędzy Bogiem a stworzeniem a w konsekwencji przesunięcie boskości ku abstrakcji, jeżeli wcześniej obecność Boga oznaczała przebywanie na płaszczyźnie fizycznej bliskości z człowiekiem. Poznanie Boga oznaczało namacalną relację nie ograniczoną ramami intelektualnych konstrukcji, w horyzoncie tchnienia, oddechu jako procesu fizjologicznego, poznanie Boga sprowadza się do perspektywy ciała, nie zaś bycia poza nim.

Wchodzenie, wychodzenie; rozwarcie i otwieranie: oddech od którego zależy biologiczny rytm życia. Usta są tu jakoś połączone z początkami istnienia, przez otwarte usta wychodzi Słowo, architektura stworzenia. Ruach jest zasadą animującą ciało, energią przez którą dokonuje się ruch, jest kreatywną aktywnością. Można powiedzieć że tchnienie jest dynamiką należąca do porządku płodności, rodzenia – zwłaszcza jeśli ruach jest rodzaju żeńskiego. Wtedy symbioza między ciałem a duszą odbywa się już w obszarze doświadczenia seksualnego, przerzucenie duszy poza ten wymiar to od-krwawienie ciała (krew jest tutaj identyfikowana z duszą), zanik życia w ogóle nie tylko migracja duszy. Porównanie początku z otwarciem ust: u gnostycznego Filipa będzie to poczęcie zachodzące przez usta de facto pocałunek, my całujemy się nawzajem ponieważ tak odbywa się rodzenie, tj. żywienie słowem Boga przechodzącym z ust do ust, poczęciem z łaski. Z kolei Tomasz mówi już o spijaniu wody z ust Jezusa, stawaniem się na podobieństwo Jezusa czy też raczej wejściem, zatarciem różnicy bo to Jezus staje się pijącym człowiekiem na zasadzie całkowitego połączenia pleromy i kenomy, chociaż boskość ma tu wyraźnie odmienny charakter jako relacja pomiędzy członkami tej samej grupy. 

Dwa obrazy pierwotnej płodności: woda z której wyłania się świat i duch będący tchnieniem życia. Woda i duch to dwie strony tej samej witalnej siły istnienia. O ile duch jawi się jako strona formująca, nadając kształt, tak woda jest postrzegana w sensie matrycy, chaotycznej mieszaniny nieobliczalności, tyleż samo co mrocznej i niebezpiecznej co twórczej i płodnej. Fascynacja boskiego tchnienia rzeczywistością tehômiczną, burzliwa i niespokojną, jest faktyczną genesis istnienia. Ta unia wraca dopiero w osobie Jezusa – zaczyna się przez chrzest, a więc zejście do Głębi, odnawia śluby pomiędzy Bogiem a tehômiczną przyrodą a kończy na pełnym zespoleniu w zejściu do Otchłani skąd wydobywa skazane na potępienie istoty. Tutaj wraca pierwszy obraz znany z początków, z Duchem unoszącym się nad wodami Jordanu z Jezusem ucieleśniającym kategorię bycia pomiędzy, łączenia, wspólnotowego zbliżania bo panowanie Boga to nie zwykłe "unoszenie się", lewitacja w  byciu "nad", lecz siła przyciągania.

Zaskakujące że Jezus jest tu wyraźnie jest tutaj porównywany do węża. A więc istoty symbolizującej przemianę, śmierć i odrodzenie; a jeśli w hebrajskiej teologii wąż jest stworzeniem morskim, to może być także skojarzony siłami oczyszczenia i odrodzenia w pra-oceanie kosmicznej macicy – wodzie będącej symbolem powrotu do przed-świadomości. A przecież Jezus jest postrzegany w odniesieniu do bycia źródłem wody: pierwiastka podtrzymującego życie zarazem jego źródła, płodności i odnawiania = Otchłani, od której wszystko się rozpoczyna, fascynującej siły przyciągania, naprężającej boskoludzkie ciała (Drabina Jakubowa!) w miłosnych spazmach.
 

 

6 Comments

  1. tomasz.zmuda

    Zasada męska (?) i

    Zasada męska (?) i żeńska; głębia odzwierciedla nieposkromioną kobiecość zobrazowaną na bazie chaosu, rozszalałych wód, z unoszącym się duchem, będącym pierwszym poruszycielem wydobywającym porządek/płody z materii pierwszej, matki stworzenia.

    Jeżeli duch jest pierwszym poruszycielem, to jest pierwszym poruszycielem wszelkich bytów. W tym i materii pierwszej. Eliminuje to w takim razie dychotomię męską – żeńską i dalsze fantazje erotyczne tak sprytnie wysnute z opisu stworzenia.

    Ponieważ Bóg w akcie kreacji odnosi się do siebie w formie mnogiej, należy przyjąć że każdy początek wydobywa się z interakcji przejścia niż jest efektem indywidualnej siły woli, czystego chcenia. Owe uczynimy człowieka (mężczyznę/kobietę) NAM podobnego wynika z androgynicznego algorytmu boskiej psychiki oscylującej pomiędzy kobiecym Ruach (r.ż – jego atrybutem jest łącznie, stąd związanie z kobiecością) a męskim Elohim.

    Bóg odnosi się do siebie w liczbie mnogiej ponieważ jest Jednym Bogiem w trzech osobach: Ojciec, Syn i Duch (por. J1,1-3 

    1 Na początku było Słowo,
    a Słowo było u Boga,
    i Bogiem było Słowo.
    2 Ono było na początku u Boga.
    3 Wszystko przez Nie się stało,
    a bez Niego nic się nie stało,
    co się stało.)

    Trochę rozczarowujący ten twój tekst. No chyba że miał być tylko prowokacją, ale wtedy moim zdaniem szkoda klawiatury.

     
    Odpowiedz
  2. Skwantowany

    Mówiłem – dystans. Ja się

    Mówiłem – dystans. Ja się tylko od tego odbijam, na zasadzie być może szerszej symboliki. Polecam prace Catherine Keller dla rozwinięcia tematu.

     

    jest Jednym Bogiem w trzech osobach

    Hmm, coś czuje że wielu Żydów będzie miało zastrzeżenia.

     

    Eliminuje to w takim razie dychotomię męską – żeńską

     

    Będącą raczej w Bogu przekutą na ludzką dwupłciowość. Dalej jednak pozostaje rozdział Stworzyciel-Stworzenie. Ta męskość i żeńskość następnie realizuje się w unii Bóg-Izrael co zostaje zobrazowane w PnP – czyli erotyka pozostaje, żadna tam prowokacja, chyba że dla chrześcijaństwa ale kto by tam herezjami się przejmował 😉

     

    moim zdaniem szkoda klawiatury.

     

    Sprawdźć ciśnienie ale spoko kończę z spekulacjami, mnie też już męczą. Poraz zacząć prawdziwe życie.

     
    Odpowiedz
  3. tomasz.zmuda

    wielość

    nawet jeśli patrząc z żydowskiego punktu widzenia wyeleminujemy Syna i pozostaniemy przy żeńsko męskiej dychotomii proponowanej w twoim tekście, to niestety pozostaje jeszcze problem pierwszego poruszyciela. Pierwszy poruszyciel musi być przed wszelkim innym bytem. Jest czystym istnieniem, aktem, bytem prostym, nie ma w nim wielości, więc wyklucza to także interakcję.

     

    Będącą raczej w Bogu przekutą na ludzką dwupłciowość.

    To człowiek został stworzony na obraz Boga nie na odwrót, nie ma tu podstaw do antropomorfizowania Boga. Zresztą Bóg jest bez materii.

    Myślę, że problemem jest zbyt swobodne przechodzenie w gruntu filozoficznego na grunt teologiczny, w tekście jest wiele takich dróg na skróty, które z mojego chrześcijańskiego punktu widzenia, z całym szacunkiem, ale prowadzą na manowce.

    Ale dyskusja wydaje się ciekawa.

    Co do PnP – owszem to jest jak najbardziej erotyczna księga!

     
    Odpowiedz
  4. Skwantowany

    To człowiek został

    To człowiek został stworzony na obraz Boga nie na odwrót, nie ma tu podstaw do antropomorfizowania Boga.

     

    Właśnie o to mi chodzi. Człowiek stworzony na obraz Boga – człowiek czyli para a więc i męskość i kobiecość przerzucona następnie na człowieka. To stara interpretacja. Tylko widzisz ja idę chyba bardziej śladem Junga uznając wszystko to co boskie jako odbicie procesów nieświadomych człowieka. Mimo wszystko Harold Bloom uznawał iż Jahwe to pierwotna, niemożliwa do wykorzenienia psychologia, na zawsze odrzucająca go poza obręb podejścia logicznego, greckiego. Dlatego poszedłem w tym tekście dalej, może jednak ten antropomorfizm jest konieczny jeśli potrakutejmy ludzką psychologię jako symulakrę "wnętrza" Boga. 

     
    Odpowiedz
  5. tomasz.zmuda

    judaizm i hellenizm

    Jahwe to pierwotna, niemożliwa do wykorzenienia psychologia, na zawsze odrzucająca go poza obręb podejścia logicznego, greckiego

    Owszem ale tylko w interpretacji judaistycznej, Żydzi byli marnymi filozofami. Jahwe jest jednak jeszcze rzeczywistością dla chrześcijan.

     

    Dlatego poszedłem w tym tekście dalej, może jednak ten antropomorfizm jest konieczny jeśli potrakutejmy ludzką psychologię jako symulakrę "wnętrza" Boga.

    Ale wtedy to nie bedzie już Bóg, a tylko nasze o Nim wyobrażenie, projekcja naszych psychologicznych stanów. Dla mnie – swego rodzaju potworek.

    Niemożliwe jest opisanie całego bytu niekończonego za pomocą bytu skończonego. Za pomocą bytu skończonego możemy opisać jedynie fragment bytu nieskończonego, a tym samym nadamy mu granicę, czyli sfalsyfikujemy jego istotę – niekończoność.

    Mimo wszystko bardzo ciekawe jest twoje poszukiwanie.

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Przemyśl to…

    Używasz skomplikowanych zdań do opisania bardzo prostych rzeczy i raczej się jeszcze gubisz we wszystkim. Mieszasz bez uzasadnienia – tworzysz poezję. To troszkę przerost formy nad treścią. Masz duży talent i jesteś inteligentym człowiekiem, ale poczytaj może Bataille’a, Foucaulta, czy nawet Markiza de’Sade. Wtedy może przestaniesz mieszać vaginę z jakąś otwartością czy rozwartością…

    Vagina zawsze dentata… Zawsze… Bardziej siusiak jest otwarty od dziury, bo dziura wchłania i pochłania, a siurakiem można siurać bez zdejmowania gaci. I na tym polegałaby większa otwartość wynikająca z mniejszego przywiązania mężczyzn do intymności…

    Wiesz, językiem interpretacji, który nie bazuje na faktach, to możesz wszystko uzasadnić, jakąkolwiek tezę obronić, a nawet kontrowersyjnie jak ja twierdzić, że szatan zostanie zbawiony… Uzasadnisz mi, że może być inaczej? Nie będziesz w stanie i moglibyśmy do końca życia toczyć spór, bowiem zagmatwalibyśmy się w hermeneutyczną aporetykę… A Ty właśnie to samo robisz.

    Wszystko się da – a zarazem nic się nie wskóra. Taki styl pisania. Też tak pisałem na Tezeuszu. Olałem to, bo to bicie piany jest. Chcę nauczyć się pisać o konkretach, a nie reifikować jakieś symbole i powielać je do granicy przeornamentyzowanego kiczu. To tylko kolejny stopień w rozwoju Twojej osoby, ale rusz dalej i nie przeceniaj roli języka.

    Pozdrawiam.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj tomasz.zmuda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code