Moja wielka europejska podróż

Mam dwa tematy w głowie, które dość mocno się przeplatają. Pierwszym z nich jest moja samotna podróż do Europy, drugim migracyjna rzeczywistość.

Moja podróż była bardzo zaawansowana logistycznie. W przeciągu 21 dni leciałem samolotem 8 razy, 7 razy podróżowałem autobusem i dwa razy pociągiem. Spędziłem kilka dni w Polsce, w Ukrainie i w Anglii. W sumie odwiedziłem 7 miejscowości. Wszystko dlatego, aby odwiedzić rodzinę, przyjaciół i przyjaciółki (które i których zaliczam do grona nieformalnej części rodziny). I to pierwsza konotacja z tematem migracyjnym. Pewnie moja forma „odwiedzania się” nie jest zbyt rozpowszechniona, jednakże dość osiągalna. Współczesna zaoceaniczna migracja bardzo często różni się od tej sprzed 20 lat. Tak mi się wydaje, albo może ja po prostu jestem specyficznym migrantem. Może specyficznym członkiem rodziny. Może specyficznym człowiekiem 🙂

Ta obecność w tak różnych i zarazem ważnych dla mnie krajach, w tak krótkim czasie bardzo namąciła mi w głowie. Ustabilizowanie poczucia tożsamości i poczucia przynależności do miejsca (którym teraz bezwzględnie jest Montreal) zajęła mi aż cztery tygodnie. Polska bardzo szybko się zmienia i wygląda naprawdę fascynująco. Wcześniej żałowałem, że nie mogę tam mieszkać. Głównie ze względu na odcięcie od kontekstu rodzinnego i przyjacielskiego. No i zawodowego. Kiedy obserwuję co robią i gdzie pracują ludzie, z którymi byłem spleciony zawodowo to wzdycham głęboko i zastanawiam się co ja teraz robiłbym w Polsce …. I tutaj znów pojawia się temat moich migracyjnych rozmyślań. W jaki sposób prawidłowo budować swoją pozycję (niezależność) w związku na emigracji. Skąd nagle „taka dumka”? (ukraiński mi się włączył). Moje perspektywy zawodowe są bardzo splecione z rozwojem perspektyw zawodowych Sergia. Trafiliśmy jednak na dość trudny moment w finansowaniu nauki i plan, który założyliśmy nie wypalił. Bezpieczniej dla kariery Sergia (naszego bezpieczeństwa na obczyźnie) będzie pozostać kilka miesięcy dłużej w Montrealu. To oznacza, że moje plany związane z pójściem na kanadyjskie studia w anglojęzycznej części Kanady (czytaj: budowanie niezależności) zostały odłożone w czasie. Ta moje scementowanie z karierą naukową Sergia jest trudne, bardzo trudne. Z drugiej strony mam świadomość, że będąc razem tworzymy coś najwspanialszego co przydarzyło nam się w życiu. Bardzo to doceniamy. Ufam, że to ważniejsze niż własne ambicje.

Wizyta we Lwowie była spełnieniem mojego marzenia o wspólnym wyjeździe do pięknego miasta z Anastazją, z którą prowadziłem przedszkole. Udało się je spełnić, choć w scenariuszu, którego żadne z nas nie przewidywało jeszcze rok temu. Po pierwsze nie jechaliśmy do Lwowa razem, tylko ja odwiedziłem moją jedyna montrealską przyjaciółkę po jej burzliwym roku w Ukrainie. Majdan, potem wojenna rzeczywistość i na koniec jej rozwód z mężem snuły moje wyobrażenia o jej rzeczywistości. Ku mojemu zaskoczeniu spotkałem kobietę silniejszą, weselszą i dojrzalszą. Nasze trzy wspólne dni we Lwowie były radośnie zwyczajnymi. Celebrowaliśmy szczęście jakim było skrzyżowanie naszych dróg przez los i że teraz my sami dołożyliśmy starań, aby moc wypić wspólną kawę. To było trochę jak podróż w czasie. Ja z teraźniejszości spotykam kogoś z przyszłości, z tak odmienionej rzeczywistości.

Pobyt w Polsce minął mi na robieniu rzeczy standardowych. Chodziłem do babci na podwieczorki, zaszedłem do cioci na kawę, poszedłem z mamą na cmentarz. Pojechałem nad jezioro, nad którym biwakowałem z rodzicami. W Warszawie postanowiłem zrezygnować z latania z kawy na kawę w jeszcze większym stopniu niż to było podczas mojej wiosennej wizyty. To była poza tym najmniej warszawska podróż ze wszystkich jakie do tej pory odbyłem. Czasu starczyło mi tylko na upieczenie kaczki i ugotowanie zupy grzybowej. Trzy poranki biegałem i ćwiczyłem w parku obok domu. Dwa razy odiwedziłem Halę Mirowską gdzie kupowałem porzeczki, maliny i wiśnie (w Kanadzie nie ma świeżych wiśni). Pojechałem sobie na weekend do Krakowa. Starałem się spędzić kilka zwyczajnych, polskich dni i całkowicie mi się to udało.

Mojej siostry i mojego brata nie widziałem jakieś trzy lata. Stąd mój pobyt w Anglii. Ciekawy byłem ich migracji z mojej własnej perspektywy. Zdałem sobie sprawę, że to nasze życie w tak innych i dalekich sobie miejscach dość mocno nas od siebie oddala. Mało rozumiemy własne perspektywy. Chyba łatwiej jest nam określić migracyjne wątki. Tęsknota, odczuwanie różnic kulturowych, poszukiwanie siebie, budowanie nowych przyjaźni, to elemnty, które łatwo identyfikujemy, chociaż odczuwamy je inaczej. Miło mi tam było. Ciepło i zielono. Dość ciężko było mi zrozumieć lokalny akcent, ale i tak rozumiałem więcej niż tu u siebie po francusku. Przypadkowo poznani ludzie pytali o mój kanadyjski akcent. Ubawiło mnie to bardzo. Mój kanadyjski akcent jest bardzo słaby, ale jednak mój angielski jest północno amerykański. Nie miałem świadomości, że tak mocno wrosłem w lokalną kulturę. To co na pewno czyni moją migrację inną od migracji mojego rodzeństwa to o wiele głębsze (moje) odcięcie od polskiego kontekstu. Dla mnie oni po prostu żyją w polskim kontekście. Lokalni Polacy są w większości zwyczajnymi polskimi Polakami. W Montrealu wszystko jest jakoś bardziej przemieszane. Polacy też są jacyś tacy polsko-coś tam. W Polsce nie miałem okazji zjeść tyle polskich przysmaków co w niewielkim Herefordzie. Półki w polskich delikatesach oglądałem jak muzealne. Po za tym polskie jedzenie jest tam tańsze niż u mnie (w stosunku do zarobków). I obsługa w porównaniu z tą z Polski jest zaskakująco nieprzyjemna.

Do Kanady pierwszy raz leciałem z moją kartą stałego rezydenta. Pierwszy raz stałem w kolejce stałych mieszkańców Kanady. Była strasznie długa. Zawsze wydawało mi się, że te migracyjne są dłuższe. Odprawa paszportowa nie różniła się od tych kiedy jeszcze nie byłem rezydentem. Te same standardowe pytania, gdzie byłem i co przywiozłem. Z różnicą, że zamiast „Welcome to Canada” usłyszałem „Welcome back”.

 

Więcej z codzienności Montrealskiego życia – tutaj

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code