Misjonarze

Nie oczekuję, że codziennie wśród duchownych natknę się na akty heroizmu i poświęcenia ale dopiero czytelne – nie – na zło świata ze strony polskich sióstr i księży przebywających w Republice Środkowo Afrykańskiej uświadomiło mi, że często brak misji w zwykłym życiu polskich wspólnot. Duchownych, do których wierni mogliby się zwrócić z małymi i większymi boleściami życia.

 

Ksiądz proboszcz lub wikary odwiedzają wiernych raz do roku, widzimy ich w czasie mszy oraz w kancelarii, kiedy mamy do załatwienia najczęściej formalną sprawę. Na pewno są parafie, gdzie wspierają się wzajemnie we wspólnotach wierni zgromadzeni wokół inicjującego działania księdza.Być może wystarczy poszukać takiej wspólnoty, gdzie parafianie nie będą narzekać, że słyszą jedynie o rozbudowie kościoła, posadzkach i witrażach a sami przyjdą do księdza z misją niesienia pomocy innym.

 

Oczywiście są ogólnopolskie akcje pomocowe organizowane przez duchownych, Caritas, domy pomocy ale brak mi takich relacji jak mogą mieć z pomagającymi im misjonarzami afrykańskie rodziny. Przecież muszą być misjonarze emocjonalnie związani ze swoimi podopiecznymi, jeżeli pod groźbą utraty życia nie chcą ich opuścić. 

 

 A może powstaną kiedyś takie małe lokalne misje przy polskich parafiach, gdzie każdy będzie mógł przyjść i ofiarować pomoc przy pracy księdza misjonarza. Gdzie sieroty, opuszczeni i smutni będą mogli przyjść, licząc na chrześcijańskie miłosierdzie.

 

Komentarze

  1. elik

    Misje i ewangelizacja

    Sz. Pani ponieważ właściwym celem działalności misyjnej jest głoszenie, przepowiadanie Ewangelii Jezusa Chrystusa i zakładanie, organizowanie wspólnoty Jego Kościoła tam, gdzie jeszcze jej nie ma albo Kościół partykularny dostatecznie nie ukorzenił się, ani nie rozwinął, zaistniał i umocnił.

    Dlatego zamiast wydumanych braków w Kościele, czy zastrzeżeń, bądź ograniczeń odnośnie możliwości parafian w katolickim Kościele i zapewne pisanego w pośpiechu, czy na zlecenie tekstu. Najpierw wg. mnie należało dokładniej zapoznać się choćby z podstawowymi prawami i obowiązkami, oraz powszechnymi relacjami wśród katolików, także możliwościami całej wspólnoty parafialnej w Polsce i tym: czym w Kościele katolickim są misje i działalność misyjna?……

    No chyba, że Pani ma aspiracje lansować w Tezeuszu bardziej nowoczesną lub zupełnie inną wspolnotę Kościoła i jej rodzaj misji.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. eskulap

    Pani Mario,z moich

    Pani Mario,

    z moich obserwacji oraz odczuć wynika, że kościół w Polsce się zmienia. Staje się bardziej ludzki i osobisty a mniej narodowy. Przez lata był przytłoczony misją i obowiązkiem narodowym, który wziął na siebie i z którego się wywiązał. Zapłacił za to wielką cenę: popadł w rozpolitykowanie, udzieliła mu się pychę władzy, która zabiegała o jego względy. Zapłacił cenę w postaci niedorozwoju misji służby w parafii, gdzie często zajmował postawę żywcem wyjętą z czasów feudalnych takich jak je przedstawił Rej w swej Rozprawie.

    Teraz bardzo powoli to się zmienia. Powoli, bo inercja instytucji jest ogromna. Lecz przychodzą młodzi księża, którzy nie są (bo nie muszą) być przytłoczeni "Ojczyzną", a zasadniczym ich drogowskazem jest Ewangelia. Także obecna młodzież jeśli garnie się do kościoła to nie wbrew reżimowi politycznemu czyli w poszukiwaniu wolności, ale w poszukiwaniu wartości i drogi własnego życia.

    Zajrzałem ostatnio do parafii moich Rodziców. Można powiedzieć do betonowej parafii, gdzie wg mnie religijność była w 90% martwym rytuałem, odstania niedzielnej mszy świętej, najlepiej pod płotem, ostatecznie pod chórem. Pojawili się tam nowi klerycy. I słyszę inne słowa, zupełnie inny ton. Nie pouczanie, ale zaproszenie. Nie gromienie z ambony, ale zachęta do wspólnej refleksji, jakaś delikatność i wrażliwość. Pojawiły się prawdziwe pytania, a nie retoryczne wyświechtane frazesy.

    I na koniec młody ksiądz zaprasza kobiety do konkursu pieczenia ciast, ktory odbędzie sie w tygodniu.

    Poczułem się w tej parafii pierwszy raz dobrze.

    Przypominiało mi sie jak kiedyś w Kalifornii w każdą niedzielę po  kościele szliśmy (wszyscy którzy byli na mszy) do ogrodu obok. Ludzie przywozili ciasta, owoce, rozmawiali, śmiali się, zapoznawali, dotykali, nawet bawili. Zostawali tam 30 minut czasem godzinę.

    Kiedy pierwszy raz pojawiłem sie w tym kościele ksiądz, nagle w środku mszy, zapytał po angielsku mojego przyjaciela "Geogre, z kim tam dziś przyszedłeś?". Wszystkie oczy zwrociły się na mnie. A George z uśmiechem przedstawił mnie w kilku zdaniach. Byłem czerwony jak burak.  Chociaż przecież w sercu takiego właśnie kościoła szukałem.

    Dziś po wielu latach taki kościół w Polsce znajduje mnie.

    pozdrawiam,

    Eskulap  

     
    Odpowiedz
  3. eskulap

    PS.Kiedyś Pastor Juszczak

    PS.

    Kiedyś Pastor Juszczak opowiedział jak wyszedł po mszy z kościoła (katolickiego) w niedzielę i zwrócił się do kogoś że "chciałby porozmawiać o Jezusie". A gość popatrzył na niego jak na idiotę i czym prędziej odszedł.

    Co spotkało ks. Lemańskiego za to, że "przygarnął" na teren kościoła niszczejące macewy?

    Czasem można odnieść wrażenie, że polski kościół uczy wiernych tylko tego jak samotnie i z ewangeliczną pokorą znosić policzki i drwiny. Tak jakby nie potrafił dać innej lekcji … współczucia, zrozumienia, otwarcia się.

    To się powoli zmienia, od Franciszka po kleryka … idzie, małymi kroczkami, nowe.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code