Między nami grzesznikami

Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus
umarł za nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami.
(Rz 5, 8)

Jezus i Samarytanka.

To nie sielankowa historia o spotkaniu przy studni w świetle zachodzącego słońca.

On jest nieznajomy, obcy, zaczyna rozmowę wbrew obowiązującym obyczajom i wcale nie usiłuje być miły. Spragniony i zmęczony prosi o wodę. Ona nie spieszy się wcale ze spełnieniem Jego prośby. Z każdą chwilą rozmowy staje się coraz bardziej zakłopotana, bo opadają jej kolejne maski, odsłaniając sprawy, które wolałaby ukryć i wymazać z pamięci.

Żyd i Samarytanka. Mężczyzna i kobieta. Dwie osoby zawsze odmienne i zawsze nieznane, zawsze pozostające dla siebie tajemnicą. Takie spotkanie boli, ale jest konieczne, aby mogło wytrysnąć źródło wody żywej.

Wielu z nas, idąc przez życie, pragnie naśladować Jezusa. Ale ta scena pokazuje, że bliżej nam do Samarytanki. Codziennie idziemy do jakichś studni, aby zaspokoić swoje pragnienia i wiemy, że będziemy to robili wciąż na nowo, bo nawet pragnienia raz zaspokojone będą wracały i nie wyobrażamy sobie, że może być inaczej. Na pierwszy rzut oka wygląda to przyzwoicie i malowniczo jak ta przychodząca po wodę do studni Samarytanka, dopóki nie znamy historii jej życia.

Jezus zbliża się do każdego z nas jak do owej Samarytanki. Do nas niosących na swoich barkach trudy codzienności i naszych skomplikowanych grzesznych historii. Przychodzi w drugim człowieku, w najbardziej boskim, najbardziej nieuchwytnym i najbardziej tajemniczym pierwiastku innej ludzkiej duszy i oczekuje uwagi – często psując nam dobre samopoczucie i domagając się zrzucenia wygodnych masek albo w ogóle uświadamiając nam ich istnienie. Przychodzi w drugim człowieku, podobnym do nas w swojej grzeszności. Przychodzi zaprosić nas do spotkania, które odkryje nam prawdę o nas samych. Niekiedy prawdę bardzo bolesną, choć w ostatecznym rozrachunku ożywiającą, wyzwalającą i zbawczą.

Czy chcemy spotkać Jezusa w naszym bracie grzeszniku?

Czy potrafimy unieść trud takich spotkań, które zmuszają nas do rachunku sumienia skuteczniej niż jakiekolwiek religijne nakazy?

Tak, to bardzo trudne, ale nie rezygnujmy zbyt szybko. To prawda, że bywamy słabi, zagubieni i bezradni, ale jak uczy św. Paweł, „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code