Medytacje szarodzienne o wyborach

 Ech wybory… Ech te emocje ludzi związanych z władzą, ludzi głosujących, wahających się czy głosować, zastanawiajacych się – na kogo głosować w drugiej turze.

Milcząc obserwowałam to, co się ostatnio działo wokół mnie. Wybory polityczne, wybory prywatne, wybory zawodowe, wybory moralne – wiele tych wyborów rzuciło ostatnio cień na moje codzienne życie. Z tego też powodu zapadłam w sen w dzień drugiej tury wyborów prezydenckich bardzo zmęczona i dość wcześnie.

Dziś rano obudził mnie cios w twarz wykonany piętą mojej słodkiej córeczki lat 2 i 10 miesięcy, która mamrocząc coś przez sen przewróciła się na drugi bok. Leżała nogami na mojej głowie, a głowe miała gdzieś pod kanapą. Ledwo otworzyłam oczy, zamroczona siłą ciosu, i jeszcze nie bardzo wiedząc co się dzieje wokół mnie, usłyszałam głos mojego męża: "Duda wygrał wybory".

Nie wiem, która to była godzina, jakaś strasznie poranna. To było pierwsze zdanie jakie do mnie w tym dniu powiedziano. Otrzeźwiałam w jednej chwili.

Uświadomiłam sobie jak ważne jest dla wielu osób wokół mnie to, kto wygra wybory.

Jeszcze dwa tygodnie temu słyszałam, jak pewien Polak mieszkający za granicą mówi: nie ma to dla mnie znaczenia, kto wygra, to nic w Polsce nie zmieni. Nie jest ważne jak Polska się zmieni, ja wyjeżdżam, tu nie ma sensu żyć. Wy macie inne wartości, my mamy inne. Prezydent i tak nie ma nic do gadania w Polsce, co on może zrobić? Musiałby się cały system zmienić. To w ogóle nie działa…

Trochę mnie smuci takie podejście, bo za grosz w tym patriotyzmu jak na mój mało wyrobiony politycznie gust. Jestem tu w Polsce, bo nadal wierzę że mogę w tym kraju być szczęśliwa, spełniona rodzinnie i zawodowo, że mogę mieć wpływ na to co się tu dzieje lokalnie i centralnie. Że mogę być Polką służącą w swoim kraju na rzecz jego rozwoju i budowania jego piękna. Ale trudno nie przyznać emigrującym Polakom racji co do tego, że w Polsce nie jest łatwo żyć, pracować i pełnić służbę. Wiem o tym sporo, bo wychowujemy z mężem piątkę dzieci i sami sporo pracy musimy włożyć w funkcjonowanie domu i rodziny. Nie tylko pracy wychowawczej, ale i zawodowej, która mogłaby zapewne wyglądać inaczej, gdyby nie polskie przepisy. Wiemy też jacy tu są ludzie i jak trudno czasem o obywatelskie postawy, albo o zrozumienie takich postaw, kiedy się nimi wykazujemy.

Dziś Polak mieszkający ze mną w domu w pierwszym wypowiedzianym do mnie w tym dniu zdaniu ukazał mi, że to jednak ma wielkie znaczenie – mieszkać tu w tym kraju i mieć wybór. Ja osobiście cieszę się, że tak się stało. Że Andrzej Duda wygrał wybory tylko lekką przewagą, że Bronisław Komorowski przegrał kilkoma procentami wyborczymi. O ile się nie okaże za chwilę, po dokładnym policzeniu głosów, że jednak nie. W tym kraju wszystko jest możliwe, że tak się wyspowiadam z braku zaufania do komitetów wyborczych i obecnej władzy.

Polacy nareszcie uznali, że czas na zmianę. Mimo wielkich powszechnych obaw jakie rodzą wygrane przez PIS bitwy na polu polityki, ja mam jakieś takie wewnętrzne przeczucie, że jest w tym jakiś znak.

Wczoraj było w Kościele święto Zesłania Ducha Świętego. Dla mnie jedno z najważniejszych. Urodziłam się w okolicy tego święta i Duch Boga od zawsze mi towarzyszy w różnych wyborach życiowych. Czasami wybory i decyzje jakich dokonujemy przynoszą niespodziewane efekty. Czasem wybór dokonany pod wpływem natchnienia jest niezrozumiały, może zbudzić sprzeciw, bunt i opór w naszym otoczeniu. Pamiętam jak się wszyscy buntowali, kiedy poszłam na studia teologiczne, a nie na medycynę, prawo czy psychologię jak mi radzono. Pamiętam jakiego szoku doznawali ludzie wokół mnie, kiedy wyszłam za mąż, albo kiedy rodziły się moje kolejne dzieci – czwarte, piąte… Albo kiedy rezygnowałam z dobrze rokującego stanowiska w pracy i wróciłam do teologii na pierwszej linii ognia czyli do katechezy. Lub kiedy podejmowałam się funkcji pozornie nie mających nic wspólnego z moim wykształceniem. Efekt zawsze przerastał oczekiwania, zwłaszcza moje. Bóg prowadzi nas niespodziewanymi czasem szlakami do jednego i zawsze tego samego celu.

I wczoraj w dniu poświęconym jednemu z najważniejszych wydarzeń w życiu rodzącego się Kościoła, Polacy, mimo niewybrednych strategii wzajemnego oczernianie i ośmieszania "wrogich" pozycji, wybrali innego prezydenta. Czy to przypadek?

O moim wyborze w kwestii postawienia krzyżyka na liście wyborczej zadecydowała moja wiara. Może ktoś to uzna za naiwność, ale co tam – napiszę to, niech to będzie świadectwo mojej wiary. Słuchając kandydatów na prezydenta starałam się dowiedzieć, jakich wyborów moralnych dokonają, kiedy staną przed decyzją o przepuszczeniu niektórych dokumentów państwowych. Niewielu wzbudziło moje zaufanie pod tym względem. Ale w końcu zdecydowałam, na kogo chcę głosować. Kilka dni przed wczorajszymi wyborami otrzymałam smsa od znajomego kapłana. Była to przekazana od jednego z kandydatów na prezydenta prośba o natchnienie Ducha Świętego, by mógł służyć Bogu i Polsce zgodnie z Jego wolą. Żadnego słowa o wygranej czy coś w tym stylu. Dla mnie brzmiało to jak pokorne zdanie się na wolę Boga w tych wyborach. Pomyślałam, że ktoś kto prosi o wsparcie Boga, być może jest dobrym kandydatem na prezydenta. Być może nie będzie się kierował własnym interesem, interesem partii, czy innym bliżej mi nieznanym, ale sumieniem i rozeznaniem. Zatem wczorajszą mszę ofiarowałam w intencji dobrego wyboru dla tego człowieka i dla Polaków. Bóg lepiej działa na ludzi, lepiej niż spoty wyborcze i ustawione żenujące debaty w mediach.

Wciąż pozostaje pytanie: co trzeba brać pod uwagę, będąc chrześcijaninem, uczniem Chrystusa, kiedy się głosuje na polityków? Po tych wyborach zaczęłam po raz kolejny litanię pytań o właściwe zachowanie chrześcijanina w obliczu wyborów politycznych. Czym powinnam się kierować dokonując wyboru na danego kandydata? Czy można taki wybór odnieść do słów Jezusa: "Cezarowi oddajcie co należy do Cezara, a Bogu co należy do Boga"?

A Polska do kogo należy? Do Cezara czy do Boga?

Czy do polityków, czy do tych, którzy nimi nie są i nigdy nie będą? Czy Polska jest też moją Polską, mimo że nie angażuję się w politykę (nie rozumiem jej i tyle, brak talentu)? Polska – co to jest za pojęcie? Ojczyzna, kraj ojczysty? Czy to pojęcie zawarte tylko w patriotycznych piosenkach, w wierszach czytanych podczas szkolnych uroczystości? Czym jest ta Polska, o którą tak zażarcie się politycy kłócą? I czy oni jeszcze o Polskę się spierają? O co w sumie się tu spierać? Hasła: no to ja się przenoszę do opozycji, bo nie widzę u was sensu działania… – co to w ogóle znaczy?

Czy ktoś w ogóle jeszcze pamięta na czym polega praca polityka? Dobro kraju i jego obywateli? Narodowa potęga i chwała? A czy ja, czy ty pamiętasz? Czy wiesz czym jest Polska i dlaczego tu żyjesz? Albo dlaczego już nie?

Dobre pytania na pierwszy dzień po wyborach.

Nie powiem, żebym była fanatyczną fanką PISu. Już od czasów pierwszej awantury z PO i jedni i drudzy wzbudzają we mnie żal i smutek. Hasła PO i PIS polityki ponad podziałami są w ich wykonaniu żenującą próbą oszukiwania wyborców. Kłótnie i awantury wszczynane przez media, podpuszczenie jednych przeciwko drugim… czy to jest prawidłowa strategia ludzi, którzy otwarcie przyznają się do przynależności do Kościoła? Pan Andrzej Duda wzbudza moje zaufanie, mimo przynależności do partii, która moje zaufanie nie raz zawiodła. Wierzę, że teraz coś się zmieni. Pewnie niepotrzebnie, ale wierzę. My chrześcijanie powinniśmy wspierać teraz rządzących modlitwą. Niezależnie od ego do jakich partii należą to nasi bracia i nasze siostry. Mają teraz na głowie niezły kłopot. Albo kolejną szansę…

 

Komentarze

  1. zk-atolik

    Kto uznał, a kto nadal nie chce zmian?….

    Pani Jolu i inni podobnie myślący – absolutnie tak nie jest, że:  Polacy nareszcie uznali, że czas na zmianę. Mimo wielkich powszechnych obaw jakie rodzą wygrane przez PIS bitwy na polu polityki, ja mam jakieś takie wewnętrzne przeczucie, że jest w tym jakiś znak.

    Owszem uznała konieczność zmian, ale narazie tylko znikoma część obywateli uprawnionych, do głosowania w wyborach tj. większość Polaków uczestniczących w wyborach i głosujących na dr. Andrzeja Dudę.

    A to przy absencji prawie 50% i nieznacznej różnicy między rywalami stanowi jedynie ok. 26% obywateli, którzy definitywnie sprzeciwili się licznym destrukcyjnym poczynaniom, także zaniedbaniom koalicji PO&PSL i B. Komorowskiego.

    Natomiast wielu z nich zdecydowanie opowiada się za wizją nowego przezydenta A.Dudy, oraz coraz bardziej przekonuje, a nawet utożsamia z J. Kaczyńskim, oraz programem PiS-u i zjednoczonej prawicy.

    Mimo rozpowszechnianej w wielu mediach propagandy, czy różnych dezinformacji, bądź działań dezintegracyjnych, czy choćby nieścisłości w Pani tekście.

    Proszę nie obawiać się tych, co w konfrontacji z…….. wreszcie odnoszą zasłużone zwycięstwo.

    Obawy w pełni uzasadnione to domena tych polityków, a raczej funkcjonariuszy systemu, w tym politykierów, karierowiczów, co zajmują dotychczas lukratywne posady albo już stracili, bądź coraz bardziej tracą mandat zaufania społecznego i zbyt wiele jeszcze mogą utracić np: dotychczasową władzę, czy inne przywileje.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. zk-atolik

    Czy Duch Święty odnowi oblicze ziemi?….

    Po latach w Uroczystość Zesłania Ducha Świętego Polacy powiedzieli dość. Dość kłamstw, stawiania się ponad prawem, dość korupcji, kolesiostwa i mataczenia. Dość pogardy dla własnego narodu wyrażającej się w słynnym stwierdzeniu, że „polskość to nienormalność”. Powiał wiatr nowego, orzeźwił, ocucił uśpione umysły, przywrócił wzrok… Zstąpił ze swoimi Darami, przede wszystkim darem rozumu… Czy odnowi oblicze ziemi? To już zależy od nas na ile będziemy otwarci na Jego powiewy.

    Owszem wielu Polaków wyraziło swój sprzeciw wobec złoczyńców i ich coraz większego zła, lecz jeszcze nie razem i solidarnie zdecydowana większość narodu!

    Całość TU: Areopag XXI

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code