Me życie, czarę z alabastru u Twoich stóp rozbijam Panie

Rozważanie na XI Niedzielę Zwykłą, rok C2
 

Miłosierdzie Boga pierwsze wyciąga do mnie rękę. Wspaniałomyślność i szaleńcza miłość do grzesznika zranionego grzechem sprawia, że czasami ciężko uwierzyć, że mogę być ocalony, uwolniony od zła, które uczyniłem. Odpowiadając na nieprawdopodobne – przyjdź do mnie a będziesz uzdrowiony – nadzieją i niedowierzaniem, idę. Mój nieprzyjaciel usiłuje mnie oddzielić od źródła życia, próbując wmawiać, że dla mnie nie ma miejsca u stóp Jezusa. Ale nie dam się mu okłamać, bo właśnie tam i właśnie dla mnie jest miejsce.

W moim wnętrzu zachodzi walka. Zmaganie z własną grzesznością, przeszłością, zobaczenie grozy zła i jego skutków dookoła mnie i we mnie prowadzi do przyznania, wyznania win, przyniesienia ich do stóp Jezusa, pod Jego krzyż.

 Madgalena.jpg

Ale miłosierdzie nie jest łaską automatyczną i bezwarunkową. Bez nawrócenia i skruchy nie jest możliwe. To odrodzenie grzesznika z popiołów, z martwych – tak jak liczne winy nade mną ciążą tak obficie wyleje się łaska, aby je zmyć.

"Komu więcej darowano, ten bardziej miłuje".

Choć nie da się tu przyłożyć miary arytmetycznej, wielkość winy jest pojęciem względnym. Dla jednego drobiazg będzie otchłanią zła, dla innego potężny grzech będzie jak drobiazg. Ważne jest wewnętrzne ukształtowanie, wrażliwość na Dekalog, znajomość rzeczywistości Królestwa Niebieskiego.

Człowiek, który staje w prawdzie i widzi swoje grzechy, nazywa je, żałuje, opłakuje swoją nieprawość, swój upadek – jest jak kobieta, która łzami obmyła stopy Jezusa.

Człowiek, który chce naprawić wyrządzone zło, w jakiś sposób zadośćuczynić za nie – jest jak kobieta, która olejkiem namaściła stopy Jezusa.

A Jezus mówi: "Twoje grzechy są odpuszczone".

Ten bolesny proces uświadomienia sobie własnej winy prowadzi na koniec do wyzwolenia z pęt zła. Mój zapis dłużny zostaje skreślony, jestem wolny.

To wspaniała rzecz być człowiekiem wolnym, z czystym sumieniem.

"Daruj mi Panie winę mego grzechu".

Ja się tak czuję po spowiedzi, gdy krew Chrystusa obmywa zranienia grzechami przyniesionymi do kratek konfesjonału.

 

* Tytuł to jeden z wersów wiersza Borysa Pasternaka – Magdalena I

Zdjęcie pochodzi ze strony Alessandro Calzolaro: https://www.flickr.com/photos/storvandre/with/6766249793/ jest to fragment obrazu: Reni Guido z 1617 roku w zbiorach Narodowej Galerii Sztuki w Bolonii

http://www.pinacotecabologna.beniculturali.it/collezione/percorsi/percorsoEsp_A.php?IDSala=24&IDOpera=282#

 

MAGDALENA I  

Więc noc. Nadeszła noc z demonem.

Za durną młodość to zapłata.

Przyjdą – wie serce przestraszone –

Wspomnienia o niedobrych latach.

Przez mężczyzn ciało hołubione

Miałam nie wiedząc, co zatrata.

 

Ulicę nazywałam domem.  

Brakuje minut kilkunastu

I zanim skończy się czekanie

Na ciszę grobu, wśród hałastry,

Na znak mojego pokajania

Me życie, czarę z alabastru,

U Twoich stóp rozbijam, Panie.  

 

Gdzież ja bym teraz nie bywała,

Nauczycielu, Zbawicielu,

Gdyby u stołu nie czekała

Wieczność jak klient. Noc nastała.

W noc sieć rzemiosła splątywała

Kochanków mych, wciąż nowych wielu.  

 

Wyjaśnij mi, co bywa grzechem,

Co piekło, śmierć, ogień siarczany.

To po to gapiom na uciechę,

Jak konar z drzewem powiązany,

Jam z Tobą — prosząc o pociechę.  

 

Jezu, jeżeli stopy Twoje

Na moim utulę kolanie

I krzyż Twój poznam — minie boleść?

Belki, graniastych ramion dwoje.

Jak — oszalała — żal ukoję,

Gdy ciała czeka mnie grzebanie?  

 

Przełożyła Dorota Chościelewska

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code