,

Malkontenctwo eklezjalne i „moja” wiara …

Czasy, w których żyjemy, nazywane są społeczeństwem ponowoczesności.  Odcięcie się od tradycji i powszechnie uznawanych wartości, gloryfiacja wolności, relatywizm prawdy, wszechobecna i niewłaściwie rozumiana „tolerancja” postawiły człowieka w centrum wszechświata, nadając mu cechy niemalże boskie. 

Taka rzeczywistość, spłaszczona i przycięta do ludzkiego sposoby myślenia została pozbawiona wymiaru nadprzyrodzonego. Pozbawiony perspektywy wieczności człowiek nie widzi już tego, co widzieć powinien, gdyż spoglądając tylko w ziemię, przestał myśleć o niebie.

Nawet gdy w obliczu doświadczeń i okoliczności życiowych uświadomi sobie potrzebę Kogoś większego, jest to ktoś niewymagający, niesprawiający trudności, taki słodki dodatek do gorzkiej codzienności. Taki Bòg przycięty do lenistwa i ciasnoty umysłu ma proste zadanie: strzec, opiekować się i udzielać obficie łask. Nie może jednak stawiać wysokich wymagań, bo przecież one w żaden sposòb nie pasują do wspòłczesnego świata. Takiego Boga można spotkać wszędzie – w lesie, w samochodzie, na spacerze i w każdym innym miejscu, tylko nie …w kościele. Kościòł to w ogòle miejsce niebezpieczne. Jest tam przedziwny chłòd, wysoka wilgotność niezdrowa dla kości, siedlisko bakterii i ogòlny brak higieny (kropielnice z wodą święconą i Komunia święta podawana z ręki kapłana do ust wiernego…). Księża to stwory, ktòre wiecznie się „czepiają” i niczego nie rozumieją… A w ogóle Watykan to kłębowisko żmij i źròdło wszelkiego zepsucia….

Wystarczy… Tak może wyglądać jedna z wielu wizji Kościoła przyciętego do miary nowoczesności, brutalnie odartego z nadprzyrodzoności i łaski. Sprowadzony do jednej z wielu organizacji Kościòł staje się instytucją sprzedającą ceremonie i elementem folkloru. Wobec takiej i podobnej idei chrześcijaństwo nie jest już spotkaniem Chrystusa, ale ideą, tradycją, historią.

Wobec tak postrzeganego Kościoła mogą zrodzić się dwie powszechne dziś postawy: narzekanie i obojętność.  Warto zauważyć, że nie wymieniam dwòch skrajnych postaw wobec takiej wizji chrześcijaństwa: agresji i nienawiści oraz miłości i odpowiedzialności.  Dziwne to, ale powyższe wyobrażenie o Kościele nie powinno budzić agresji i nienawiści, bo to tylko organizacja społeczna rodem  ze średniowiecza… Skoro jednak budzi negatywne emocje, to są one na naszą korzyść, bo jedynie potwierdzają nadprzyrodzość i obecność Boga w Jego Kościele…. Nie piszę też nic o postawie wiary, to znaczy ukochania Chrystusa, bo takiego monstrum, potwora ze średniowieczych opowieści kochać się po prostu nie da.

Zbyt wiele pisać nie trzeba, wystarczy szeroko otworzyć oczy i poczytać przypadkowe nawet informacje. Na jedno tylko słowo „Bóg”, „wiara”, „Kościół”, „ksiądz”, „papież” niektòrzy dostają drgawek i zaczynają wylewać życiowe żòłcie i niestrawności. O czym by artykuł nie był, argumenty są te same: pieniądze, ojciec Rydzyk, pedofilia i buta. Niczym litania malkontenta płynie powtarzanie zasłyszanych głupstw, co ktoś tam komuś powiedział albo i mògł powiedzieć…

Tydzień temu oczekiwałem na rzymskim lotnisku. Samolot do Polski to oczywiście i rodacy. O czym rozmawiają? O księżach. „Proboszcz przywozi do babci Komunię świętą raz w miesiącu” -zaczynam niegrzecznie nasłuchiwać, jak mówi o Kościele młody człowiek – ”i wiecie co, tylko wchodzi i wychodzi, nawet pięć minut nie trwała wizyta…” Kobieta obok z cynicznym uśmieszkiem dodaje: „A ile takie coś kosztuje?” Druga zaczyna: „No tak, jak chcieliśmy ochrzcić còrkę poza parafią, to jakie czarni robili problemy…” Jej mąż dodaje: „A po pierwszej komunii męczą dzieci tymi pierwszymi piątkami…” I dyskusja się toczy, a ja słucham zalewany gorzką żòłcią ludzkiego jadu. Cytuję tylko teksty przyzwoite…

Takie nieustanne narzekanie i krytykowanie czasami może, choć w innej formie i miejscu, być potrzebne. Tak już jest z naszą mentalnością, że zawsze szukamy winnego poza sobą (winny – inny). Tylko czy nie znaleźliśmy sobie takiego taniego chłopca do bicia…? Czy poprzez krytykę nie wyraża się nasza impotencja do zmian? Zawsze łatwiej ponarzekać, popluwać, niż się solidnie napracować, aby coś rzeczywiście zmienić. Czy niuestanne narzekanie nie jest nieduaną pròbą zakrzyczenia własnej bylejakości i miernoty? Zdrowym przejawem jest zakasać rękawy i wziąć się do rzetelnej pracy… nad sobą…, bo to ostatecznie ja zmieniam świat, Kościòł poprzez zmianę siebie. Malkontenctwo jest wybraniem wygodnej drogi prowadzącej do nikąd, co najwyżej do przygnębienia i apatii.

Postawa malkontenctwa i krytykanctwa w Kościele są wyrazem ludzkiego kombatanctwa i niezdolności do radosnej odpowiedzi na zaproszenie samego Boga. Bóg przechodzi niezauważany… i tylko moja odpowiedź, i konkretny wysiłek mogą pomòc Go rozpoznać i ukochać. W soczewce miłości Bożej człowiek w Kościele nie będzie wiecznie niezadowolony i krytykancki, ale wczuje się w bijące serce Boga. Wòwczas chrześcijaństwo staje się spotkaniem dwòch miłości. I nie są to już oni, struktury, inni, ale jesteśmy ja i On. Chrześcijaństwo staje się wreszcie tym, czym jest – osobistym spotkaniem Chrystusa i odpowiedzią na wołanie Boga o serce człowieka.

 

9 Comments

  1. Jadzia

    nie generalizujmy proszę

    Tylko czy nie znaleźliśmy sobie takiego taniego chłopca do bicia…? Czy poprzez krytykę nie wyraża się nasza impotencja do zmian? Zawsze łatwiej ponarzekać, popluwać, niż się solidnie napracować, aby coś rzeczywiście zmienić. Czy niuestanne narzekanie nie jest nieduaną pròbą zakrzyczenia własnej bylejakości i miernoty? Zdrowym przejawem jest zakasać rękawy i wziąć się do rzetelnej pracy… nad sobą…, bo to ostatecznie ja zmieniam świat, Kościòł poprzez zmianę siebie.  

    Proszę nie generalizować tylko pisac w swoim imieniu. Ja akurat obracam sie w srodowisku, które NAJPIERW robi wszystko by zmienic złe. Nie chodzi tylko o Kościół i sytuację w Kosciele ale sytuacje wokół nas. Dopiero jak NIE DA SIE zmienic – wtedy sie narzeka, i krytykuje. Często dopiero publiczna krytyka w mediach doprowadza do naprawy sytuacji.

    Słowa, które przeczytałam we wpisie bardzo bolą ludzi, którzy postępuja inaczej. Proszę pisać w swoim imieniu, a nie swoje odczucia przypisywać innym.

     
    Odpowiedz
  2. adi

    Jadwigo, moja najwierniejsza

    Jadwigo, moja najwierniejsza czytelniczko 🙂

    Tekst, jak kazdy inny, jest subiektywny i wynika z obserwacji swiata z pozycji duszpasterza i nie jest generalizowaniem , bo jak zaznaczam dotyczy " pewenej grupy ludzi w Kosciele" i wskazuje, ze aby krytykowac trzeba najpierw kochac. i zgodnie z zadada z pierwszych wiekow chrzescijanstwa nalezy byc lagodnym dla innych a surowym wobec siebie.

    Temat, jak zauwazylas, czesto przeze mnie przywolywany, jest jedynie zacheta, aby troszczyc sie o osobista relacja  z Chrystusem w radosci i tworczosci. Tylko tyle.

    Dobrej niedzieli 🙂

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Malkontenctwo

     Może i malkontenctwo z jednej strony, ale i z drugiej są powody ku temu.

    Może mało z czytelników ma taką mozliwość, aby wsłuchiwać się w głos "ludu", a co mam dzięki Bogi i pracy, którą wykonuję. Praca ta dotyka również kwestii duchowych, które są przecież na granicy psychologii i pedagogiki – dziedzin, które dotyczą mojej pracy.

    Próbuję empatyzować z ludźmi, którzy nie zostawiają suchej nitki na KRK, a jest to populacja prawie 100% w grupach szkoleniowych, a w indywidualnych przypadkach 95%. Często zastanawiam się, dlaczego tak jest, dlaczego nie podoba się ludziom wkręcanie się w politykę, zarządzanie finansami, kochanki księży, pedofilia, bufoniarstwo, wszędobylstwo, przesycenie i nasycenie. Religia  w szkole, chrzest dzieci, pierwsze komunie, śluby itp. Gdyby tylko im to przeszkadzało, to pół biedy, ale oni się temu sprzeciwiają, albo cierpiuą z tego powodu. 

    Zawsze staram się sięgać pamięcią, jak to było ze mną, kiedy byłem katolikiem, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, jedno, nie było nikogo kto byłby zainteresowny moimi problemami, nikogo kompetentnego, nikogo, kto chciałby się przejąć tym co mnie dotykało, co mnie zniewalało i czułem straszną samotność, a nawet wrogość. Nie istniały wówczas w KRK żadne pomocowe instytucjhe, czy kluby, czy wspólnoty, nic. Miałem mnóstwo pytań, na które nikt nie chciał mi odpowiedzieć, wówczas tego nie rozumiałem ale dziś wiem. Po prostru, większość tzw. katolików, to ludzie nie odrodzeni, a ci co odrodzeni, to ludzie albo małej wiary, albo jeszcze mniejszego doświadczenia i wciśnięci w objęcia maszyny, którzy nie byli zdolni pomóc w najmniejszej sprawie. Rytuały – msza, kazania niezrozumiałe – traktujące o polityce itp. nic nie wnosiły w moje życie. 

    Wiem, że dziś jest podobnie w tysiącach katolickich parafiach, w miasteczkace w dużych miastach jest nieco lepiej. W związku z tym, ludzie nie mający wiary, relacji z osobami odrodzonymi, z księżmi czy jeszcze kim tam znacznym, pomstują na nich, inaczej nie będzie. Bo cóż niby ma zrobnić mały szaraczek w parafii? Ja niczego nie mogłem, bo sam ze sobą miałem ogromne problemy, a więc pytałem do czego mi kościół? Do niczego, relacja z Bogiem (prawie żadna) w budynku kościoła czy w domu, przecież niczym się nie różniła. A nawet w domu chyba lepeij, bo była msza w niedzielę i ci kaznodzieje jakoś inaczej, lepiej. Ale była tęsknota, nie wiedziałem za czym, dowiedziałem się po moiim nawóceniu – do żywej społeczności z Panem Jezusem, do Słowa Bożego, do ludzi odrodzonych. 

    Nie wiem, czy ta tęsknota właśnie nie wpycha ludzi w objęcia malkontenctwa, niemoc i bezradność, bieda i smutek, nieszczęścia i brak opieki duszpasterskiej, oddzielenie od ludzi – przecież Jezus nie oddzielał się jak faryzeusze, nawet strojem od ludu, dlaczego wszystko było inaczej?

    Staram, się teraz nie popełniać tych błędów wobec owiec, wśród których Pan mnie postawił i widzę zadziwiające zmiany – zaangażowani wszyscy z serca w dzieła Pana, chodzący w Duchu Bożym ludzie odrodzeni, kochający siebie nawzajem i gotowi na wsparcie drugiego. Oczywiście są i trudne chwile i nie raz trzeba napominać i karcić.Ale dziś mogę powiedzieć za takim kościołem tęskniłem, gdzie czuję się jak u siebie w domu, jak w swojej rodzinie, gdzie nie ma lepszych, gorszych, gdzie Duch  Boży, gdzie uwielbienie, gdzie Słowo w mocy Bożej, chwała Bogu, że spełnił moje pragnienia…

    Kazik

     
    Odpowiedz
  4. Jadzia

    ks Adam

    i wskazuje, ze aby krytykowac trzeba najpierw kochac. i zgodnie z zadada z pierwszych wiekow chrzescijanstwa nalezy byc lagodnym dla innych a surowym wobec siebie.

    No to ci co krytykują to kochaja. I zależy im by pokazać co jest złe. Ci co nie kochaja po prostu milczą i odchodzą. Co jest własciwsze?

    A jezeli chodzi o to by  byc lagodnym dla innych a surowym wobec siebie – to jest niezgodne ze słowami Jezusa:

     Nauczycielu, które przykazanie jest największe? A On mu powiedział: Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się cały zakon i prorocy. (Ew. Mateusza 22:36-40, Biblia Warszawska) 

    Jezeli bliźniego należy miłować jak siebie samego – zatem należy tak działać w czynach i słowach ( i krytyce)w stosunku do bliźnich – jak i do siebie. Gdyby ktoś był łagodny dla bliźniego a surowy dla siebie – znaczyłoby to, ze siebie nie kocha. A wtedy nie jest sie w stanie kochac blixniego i dawać miłości bo po prostu jej się nie ma….

     
    Odpowiedz
  5. adi

    I jeszcze inny tekst: Czemu

    I jeszcze inny tekst: Czemu to widzisz drzazge w oku swego brata, a belki we wlasnym nie dostrzegasz…

    Jadwigo ten tekst napisalem specjalnie dla Ciebie 🙂

     

     
    Odpowiedz
  6. adi

    Kazik mowimy o tym samym.

    Kazik mowimy o tym samym. Zadaniem ludzi wierzacych jest towrzenie wiezi, najpierw tej laczacej mnie osobiscie z Bogiem, a nastepnie z ludzmi. nie dotyczy to tylko duchwonych jakichkolwiek wyznan, ale calej wspolnoty. U mnie w parafii sa cale grupy swieckich, ktorzy zamiast narzekac i krytykowac i widziec dziure w calym, zakasali rekawy i wzieli osobista odpowiedzialnosc. Jest centrum, gdzie mozna pojsc porozmawiac i korzysta z niego wielu ludzi.

    Sa przygotowani ludzie, co katechizuja, sa ci co odwiedzaja chorych i niosa im Komunie Sw, modla sie z nimi.

    I wiele innych. Jesli lud nie wezmie choc troche odpowiedzialnosci, kazdy ile moze, to bedzie zawsze zle.

    Kaplanow jest malo, wiec najpierw robimy, to w czym nikt nas nie zastapi, a to miedzy innymi sakramenty i spotkania osobiste przy wielu okazjach. Nawet nie wiesz ile dobra sie dzieje za przyczyna wszedobylskich ksiezy… Bog potrafi pisac prosto na krzywych liniach.

    Nie wiesz ile dobra czynia ksieza przy okazji udzielania zbiorowych sakramentow – chrztu, I komunii czy bierzmowania, ile powaznych rozmow, powrotow do Boga po latach…

    To jest wlasnie cicha posluga o ktorej nikt nie mowi, bo i nie bardzo wie.

    Dlatego trzeba patrzec szerzej i glebiej, aby widziec delikatny powiew laski Pana.

     
    Odpowiedz
  7. Jadzia

    ks Adam

    I jeszcze inny tekst: Czemu to widzisz drzazge w oku swego brata, a belki we wlasnym nie dostrzegasz…

    Jadwigo ten tekst napisalem specjalnie dla Ciebie 🙂 

    Otóz to. Moge jedynie napisać, ze ja przez lata dostrzegałam tylko i wyłącznie belkę w moim oku, nie dostrzegajac żadnej drzazgi u bliźnich.Skutkowało to jedynie silnym kompleksem winy we wszelakich sytuacjach. Tak po prostu zostałam wychowana.Rezultat? Choroby psychosomatyczne Na skutek tłamszonej wypartej złości Na szczescie, po długich i zmudnych treningach zaczęłam dostrzegac te drzazgi u innych, i rzadziej widywać belke u mnie co przyniosło poprawę jakosci mojego życia. To wszystko..

     
    Odpowiedz
  8. elik

    Kto, czy co wychowuje ludzi i stanowi rzeczywistość?…..

    Ks. Adamie i inni podobnie artykułujący swoje myśli wg. mnie przede wszystkim to nie - jakieś tam warunki, okoliczności tj. bezosobowe czynniki sytuują, czy stawiają człowieka w......, oraz nadają cechy (przymioty), lecz Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty, także Słowo Boże i ludzie wielcy i święci, czy błogosławieni, roztropni, prawi i sprawiedliwi - dobrej woli np: rodzice, osoby bliskie, także wychowawcy, pasterze etc. albo szatan - zły Duch i Jemu ulegli ludzie m.in. zniewoleni grzechem - zdeprawowani, bądź zdezorientowani - uporczywie trwający w błędzie, oraz uprzedzeni i wrogo usposobieni, do wybranych osób lub większości tzn. tych pierwszych.

    Ponieważ zwykle ci drudzy są bardziej inteligentni, aktywni i dominują w strukturach władzy, dlatego dysponują nadzwyczajnymi środkami, także największymi ośrodkami medialnymi. Dzięki temu nie zawsze, lecz w wielu przypadkach skutecznie kreują, bądź stanowią rzeczywistość. W tym realizują swoistą misję, bo propagują, lansują Jego metody i styl życia, czy swoje ideologie, w tym nowoczesność, tolerancyjność i wolność tj. dowolność i swawolę.

    Ponadto usiłują społeczeństwo laicyzować, deprawować, także nie tylko oszukiwać, dezorientować, a nawet krzywdzić i wykorzystywać. Jednocześnie relatywizować prawdę, rozpowszechniać popkulturę, także różnymi metodami wdrażać owo malkontenctwo eklezjalne i w wielu środowiskach polityczną poprawność, także wrogość wobec Kościoła RK i bagatelizowanie powszechnie uznawanych wartości, czy ignorowanie, bądź lekceważenie dziedzictwa cywilizacyjnego, także narodowego tj. ufności Bogu Trójjedynemu i Matce Jezusa Chrystusa  tzn. pobożności, czy wiary, religii wspólnoty Kościoła RK, także rugowanie chrześcijańskiej kultury, tradycji, obyczajowości.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  9. tomasz.zmuda

    1 Nie sądźcie, abyście

    1 Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. 2 Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code