listy z ekumenią i śmiercią w tle (a czasami i diabeł pomyka)

Zamieszczę kilka listów, które wymieniłam z Jolą przynależącą do zboru baptystów (chyba za bardzo nie przeinaczam, w każdym razie ona nie lubi określenia “baptystka”)
Tak sobie pisują do siebie katolicy i batyści… czasem 🙂
Całość korespondencji można wyłowić w potoku listów zamieszczonych w otwartym do czytania dla wszystkich archiwum mailowej grupy dyskusyjnej k2

13 sierpnia 2007
Małgosia odpowiada Basi
> Basia
> PS.
> Co u Jacka?

Żyje, jak na razie.
Chłoniak zajął cala przestrzeń zatok. Jacka nękają takie same straszne bóle jak w styczniu, słabo oddycha, trawią go gorączki i duże skoki temperatury, bardzo cierpi tak ze przestał pisać komentarze.
Jego ostatni biblijny komentarz jest z ostatniej soboty, kiedy tracił oddech i właściwie szykował się do odejścia
Ostatni komentarz Jacka
Najgorsze są weekendy – od 3 tygodni wtedy po prostu umiera- w odpowiedzi odbywa się alert sms-owo- modlitewny i jakoś kolejny kryzys mija…
Co do mnie – psychicznie bardzo słabo to znoszę, zwłaszcza ze Marek jest uparty jak beton …i naciska na modlitwę o uzdrowienie, jaki mam galimatias w głowie – nie musze pisać
Ale…Jak na razie JJ żyje….Dzisiaj miała być jakaś kolejna konsultacja po otrzymaniu wyników posiewów płynu rdzeniowego. Trzeba pamiętać ze miesiąc temu dostał glejt ze nie nadaje się do leczenia, ze płuca zajęte etc., po czym okazało się że płuca nie zajęte i rozpoczęto kontynuacje leczenia. Wtedy wspólnota Hallelujah modliła się konkretnie- o zdrowe płuca Jacka. Myślę ze teraz trzeba “bombardować” zatoki Jacka i sitowe, i klinowe i zatokowe…bo chłoniak jest wszędzie.
tyle wiem Basiu
pozdrawiam
m

14 sierpnia 2007
Jola komentuje list Małgosi
Chwała Markowi 🙂
Ja tez się modle, aby przeżył i to ze żyje cieszy mnie. Nigdy nie wiadomo, dlaczego potrzebne jest cierpienie.
??.Wielkie biedy trapiły dzieci Izraela, a rabbi Elimelech popadał w coraz głębszą troskę. Wtedy zjawił mu się jego zmarły nauczyciel, Wielki Magid z Międzyrzecza. Rabbi Elimelech zawołał:
?Czemu milczysz, mistrzu, widząc tyle nieszczęścia??.
?Widzimy w niebie ? odparł Magid ? że wszystko, co wam wydaje się złem, jest dziełem łaski?.
Te słowa – cytat z Opowieści Chasydów – zrobiły na mnie duże wrażenie.
Pozdrawiam
Jola

*****
Małgosia odpowiada Joli
> Chwała Markowi 🙂

Wiesz ze piszesz o tym strasznym, potwornym, betonowym, ortodoksyjnym, do bólu tradycyjnym, ultra-katolickim, pożeraczu-gnębicielu jehowych, oponencie baptystów, strasznym katolickim apologecie – Marku, moim bracie od serca, człeku łagodnym jak baranek (no tak…) pełnym miłości (do czego nigdy się nie przyzna i oprycha na początku takich dywagacji) aczkolwiek bardzo stanowczym…
Chyba jesteśmy w tej chwili na jakimś fragmencie płaszczyzny dialogu ekumenicznego dla wszystkich z nas oczywistym, na takim fragmencie, o którym dywagacje są zbędne, krępujące, niezręczne…itd. Dochodzimy do naszej indywidualnej relacji z Jezusem, naszej miłości, naszego i Jego obcowania : wzajemnego pozasakramentalnego obok siebie obcowania- nas i Boga- w tej najbardziej intymnej, zindywidualizowanej formie.
Wszak inaczej pojmujemy idee zbawienia, inaczej uzewnętrzniamy nasza wiarę, używamy innych słow., pojęć, przyzwyczajeń, a jednak istnieją takie sytuacje w których cale nasze ludzkie zahamowanie, uprzedzenie, pogarda, brak zrozumienia przestraja być istotne

> Ja tez się modle aby przeżył i to ze żyje cieszy mnie.

Napiszę coś, co w swoim prostactwie już dawno napisałam do Jacka- wtedy, kiedy jeszcze odbierał maile i czytał. Kiedy Jacek dostał glejt ze nie nadaje się do żywych , Marek napisał do mnie krotki list że uważa że nadszedł czas na modlitwę i proponuje pośrednictwo JPII (dosłownie użył takiego zwrotu!) No Jolu, my trochę inaczej pojmujemy komunię świętych (nie wiedzieć, czemu tłumaczona w polskim KRK jako obcowanie świętych). We mnie zawrzało. Byłam wściekła na Marka. Jak to TERAZ? A co on robił dotychczas? Zawyrczałam do niego na skype, odpisałam opryskliwie, że co on sobie TERAZ myśli. ( A trzeba wiedzieć ze miałam wtedy już za sobą liczne, szczere rozmowy z Jackiem, który mnie obsztorcował abym umiała stać w prawdzie – on jest śmiertelnie chory i mam nie histeryzować a ufać Bogu) Marek spokojnie mi odpowiedział że wcześniej to ludzie, czyli lekarze byli od działania teraz pozostał tylko Bóg i ze w jego przypadku to jest postawa wręcz obowiązkowa i wynikająca z konsekwencji, bo dzięki modlitwie – tylko- jeden z jego synów żyje. Powaliła mnie ta wiadomość, bo myślałam ze wiem sporo o nim, a tu proszę. Zapytałam czy chce cudu. Dostałam pozytywną odpowiedź. PO CO? – zapytałam. Na chwałę Kościoła i JPII – taką mi beton odpowiedź zaserwował. Ale to jest chciejstwo, nasz kaprys – odparowałam. TAK – usłyszałam – bo kontynuowaliśmy wymianę zdań przy okazji wizyty Marka w Wawie – każde dziecko ma prawo prosić rodzica bez przyczyny, bez powodu.
Dlaczego zadawalam te pytania? – Bo Jacek nie musi żyć. Śmierć każdemu z nas jest pisana, tego tylko w życiu jesteśmy pewni. TAM czeka go lepsze życie, wierzymy w to, wiemy to. TAM jest tylko jedno – zjednanie z Miłością- zwłaszcza dla tak pobożnego człeka, jakim jest Jacek.
Po tych wszystkich miesiącach przestałam się martwić także o jego żonę i córki – jeśli o taką pokręconą Pastewkę Bóg się zatroszczył to i nie opuści tak wspaniałej niewiasty, jaką jest Kasia i jej dzieci.
Jest tylko jedno z chrześcijańskiego punktu widzenia wyjaśnienie, uzasadnienie uzdrowienia Jacka – ma to być znak, świadectwo że Jezus Chrystus żyje, że nas Bóg jest Bogiem prawdziwym. MOŻE być znakiem, świadectwem, ale NIE MUSI, bo nie Bogu jest potrzebne utwierdzanie się a ludziom, którym i tak codzienne aplikuje znaki swojej obecności i miłości.

Jagoda twierdzi z kolei, że choroba Jacka jest związana z naszym nawróceniem. Coś w tym jest. W takich sytuacjach, rozciągniętych w czasie, nasyconych skrajnymi emocjami przychodzi moment że muszą pojawić się pytania do siebie samego o jakość wiary, wogóle o wiarę.
…Taka rola wstawiennika.
Pamiętam, kiedy Jagoda świrowała przed swoim pierwszym egzorcyzmem. Tak bardzo chciałam jej pomoc. Prosiłam do znudzenia o modlitwę, staram się być z nią w kontakcie. I nic. Było tylko gorzej, fatalnie, beznadziejnie. W pewnej chwili, kiedy znowu nie doszło do sakramentalium, jeden z księży zapodał nakaz milczenia, zakaz wykonywania jakichkolwiek ruchów. Byłam w stanie całkowitej bezradności. Nic, dosłownie nic nie mogłam zrobić. Powiedziałam wtedy “Panie Jezu robię te kroki w tył, aby zrobić Tobie miejsce przy Jagodzie”. Jedynie słowo – “bezsilność” mogło opisać mój stan ducha. Nie minęło trzy dni a dzwoni telefon i jakiś ksiądz przekazuje słuchawkę abym mogła porozmawiać z Jagoda. A trzeba wiedzieć że szarpaliśmy się na różne sposoby całe tygodnie. Bogu wystarczyły dwa dni na całkowite załatwienie sprawy. Gwoli prawdy potrzebna była jeszcze jedna modlitwa po roku i tyle. Koniec sprawy, która ciągnęła się 10 lat.
Teraz po latach ? (?) Kto nie zna historii, kto nie był świadkiem – nie uwierzył by że z tą kobietą wiązało się tyle skomplikowanych sytuacji. Takie konkretne zdarzenia z mego życia budują moja wiarę, która mimo takiego wsparcia i tak pozostaje cherlawa.
No, ale to jest historia z diabłem w tle, nie dla wszystkich takie historie są wiarygodne i przekonywujące.

Dlaczego o tym wogóle wspominam – bo czuje taka sama bezsilność, bezradność jak przed laty. Po ludzku nic, to straszne, ale tak jest!- Nic nie mogę zrobić. Mogę tak jak przed laty powiedzieć tylko do Chrystusa “Nic tu po mnie, odstępuję i robię krok do tylu – teraz to miejsce przy Jacku jest dla Ciebie”. Po prostu już nie mam sił. Nie mam sil wymyślać słów na modlitwie, nie mam sil krzyczeć (bo ja i tak potrafię w czasie modlitwy), nie mam sil nawet słuchać czyli otworzyć Biblie. Pozostaje “tylko” ufać ze Bóg wie i chce najlepiej dla nas i tyle.

>Nigdy nie wiadomo, dlaczego potrzebna jest cierpienie.

Wokół słowa “dlaczego?” zbudowana jest cala Księga Hioba(Joba). Hiob…poniekąd…- cierpiał dla siebie samego…W ten sposób Bóg pokazał Hiobowi jego prawdziwa wartość, Hiob ogarnął pełnię swej osoby. Na koniec zakrywa dłonią swoje usta, bo rozumie ze Bóg może wszystko (a właściwie to słyszy to od Boga) – odwołuje wszystko, co dotychczas powiedział – a było to w zasadzie żalenie się na swoja sytuacje i utyskiwanie ze jej nie rozumie – dlaczego? Bo-moim zdaniem- pojmuje ze wszystkomocny i wszystkowiedzący Bóg widzi jego osobę Hioba we właściwym,prawdziwym kształcie i to, co się mu zdarzyło wyniknęło z tego, że Bóg wiedział, co Hiob tak na prawdę może, do czego jest zdolny, jaki ma prawdziwy potencjał.
(1) A Hiob tak odpowiedział Panu:
(2) Ja wiem, że Ty wszystko możesz, co tylko postanowisz, to czynisz.
(3) Kimże jest ten, co nierozsądnie Twe zamiary przyćmiewa? To ja tak nierozważnie mówiłem o rzeczach, które są zbyt cudowne dla mnie i nie do pojęcia.
(4) Posłuchaj mnie,?więc, pozwól mi coś powiedzieć! Chcę Cię o coś zapytać. Pragnę byś mnie pouczył.
(5) Dotychczas znałem Cię tylko ze słyszenia, teraz patrzę na Ciebie własnymi oczyma.
(6) Odwołuję tedy wszystko, co powiedziałem, w proch się kajam, w popiele.
(Biblia wawsko-praska)
(?)
> Te słowa – cytat z Opowieści chasydów – zrobiły na mnie duże wrażenie.

To ze wszystkiego Bóg “wyprowadza” łaskę to jest prawda “dorosła”.
A tak na boku- Opowieści Chasydów prof. M.Bubera była lekturą mojej młodości – moje starsze dzieci w tym samym wieku czytają H.Pottera,
Kinga, mangi i inne takie, mimo że cala biblioteka jest dostępna pod ręką…inne czasy?

> Pozdrawiam
> Jola

wzajemnie
m

15 sierpnia 2007
Jola odpowiada Małgosi (fragmenty)
> > Chwala Markowi :-))
> wiesz ze piszesz o tym strasznym, (?)

wiem 🙂

> apologecie ? (?) pełnym miłości (do czego nigdy się nie przyzna i oprycha na początku takich >dywagacji) aczkolwiek bardzo stanowczym…

haha, to tez wiem – pozory… 😉

> Chyba jesteśmy w tej chwili na jakimś fragmencie płaszczyzny dialogu ekumenicznego dla >wszystkich z nas oczywistym, na takim fragmencie, o > którym dywagacje są zbędne, krępujące, niezręczne…itd. dochodzimy do naszej indywidualnej relacji z Jezusem, naszej miłości,

W ekumenie nie wierze, wierze w jedność w imieniu Jezusa i w jednego ojca wiary 🙂

> naszego i Jego obcowania, wzajemnego pozasakramentalnego obok siebie
> obcowania- nas i Boga- w tej najbardziej intymnej, zindywidualizowanej formie

O tak! Do tego każdy ma prawo.

> Wszak inaczej pojmujemy idee zbawienia,

To jest żart 😉

> inaczej uzewnętrzniamy naszą wiarę, używamy innych słów, pojęć, przyzwyczajeń,
> a jednak istnieją takie sytuacje w których cale nasze ludzkie
> zahamowanie, uprzedzenie, pogarda, brak zrozumienia przestają być istotne

O właśnie – nieistotne. Dobrze powiedziane.
(?)
> mam nie histeryzować a ufać Bogu)
> Marek spokojnie mi odpowiedział ze wcześniej to ludzie, czyli lekarze byli od działania teraz pozostał > tylko Bóg i ze w jego przypadku to jest
> postawa wręcz obowiązkowa i wynikająca z konsekwencji, bo > dzięki modlitwie – tylko- jeden z jego synów żyje.

Chwała Markowi. Wiem, co mowie.
(?)
> uzasadnienie uzdrowienia Jacka – ma to być znak, świadectwo ze Jezus
> Chrystus żyje, że nas Bóg jest Bogiem prawdziwym. MOŻE być znakiem
> świadectwem, ale NIE MUSI, bo nie Bogu jest potrzebne utwierdzanie się

A może znak Jego nad nami zmiłowania, na przykład? U mojej przyjaciółki mamy, (która już odeszła do wieczności) zdiagnozowano naciekowego, nieoperacyjnego raka pęcherza ? przypadek beznadziejny. Nic nie mówiąc chorej wypisano ja do domu, informując córkę, ze teraz czas dogorywania. Iwona wraz z mężem modliła się do Pana, nawet nie prosząc o uzdrowienia, ale aby matka żyła na tyle długo, by poznać Zbawiciela. Mama Iwony miała jakieś zlecone badania, których termin wyznaczono na kilka miesięcy w przód. Nic nie mówiąc córce (i nic nie wiedząc o swojej chorobie) sama znalazła sobie dojście (była wcześniej profesorem chemii) u jednej ze swoich byłych uczennic, pracującej w laboratorium analitycznym. Po wykonaniu badań wzywa ja lekarz i wali z grubej rury: – To NIE są pani badania. Pani jest chora na raka, a te wyniki są czyste. Zalecono kolejne badania. I tym razem sytuacja się powtórzyła. Brak śladów raka. Lekarze orzekli jednogłośnie: CUD! Nie inaczej. Postanowili otworzyć brzuch, żeby się dowiedzieć, co się stało, ze może tam cos jednak jest. Iwona prosi matkę, żeby nie zgadzała się na operacje, ale matka ustępuje. Otwierają jamę brzuszna a tam jak nic nie było tak nic nie ma. Jednak zarazili mamę bakteria, która wywoływała cyklicznie zapalenie pęcherza, już do końca życia. Mama zmarła na cos innego, chyba na zapalenie płuc. W każdym razie nie na raka.
(?)
> Po prostu już nie mam sil. Nie mam sil wymyślać słów na modlitwie,
> nie mam sil krzyczeć (bo ja i tak potrafię w czasie modlitwy),
> nie mam sil nawet słuchać czyli otworzyć Biblie. Pozostaje “tylko” ufać ze Bog wie
> i chce najlepiej dla nas i tyle.

Czas nas gnębi, Małgosiu. To czas jest przyczyna cierpienia, bo nie możemy sięgnąć za horyzont. Tam, gdzie wszystko ma swój koniec.
(?)
> > Pozdrawiam
> > Jola
> wzajemnie
> m

Jest czas na Pottera i czas na chasydów 🙂
Powiem Ci, ze to nawet lepsza kolejność w naszych czasach.
Dziękuję Ci za cały list. Naprawdę, zwykle mnie one bardzo budują i inspirują.

Pozdrawiam

 

13 Comments

  1. Anonim

    Ciekawe pisanie, chociaż

    Ciekawe pisanie, chociaż nie rozumiem dlaczego tak podkreślasz to, że ktoś tam jest baptystą, a ktoś katolikiem czy to takie ważne? Człowiek jest człowiekiem i baptyści, zielonoświątkowcy, adwentyści, ewangeliczni chrześcijanie itp. zapewne nie są dziwolągami aby podkreślać ich przynalezność kościelną.
    A pro pos korespondencji, ciekawa – a co z chorym, czy wyzdrowiał, czy nadal zmaga się z chorobą? Zadaję sobie i Biblii pytanie, czy rzeczywiście Pan zamierzył cierpienie dla swojego ludu (nawróconych osób – zrodzonych z Ducha Świętego ewangelia Jana 1:13), czy raczej jest to forma napomienia do owocnego życia z Nim? Do przeżywania w tak trudnej sytuacji, pociechy od Niego, dotyku Jego kochającej Istoty? Być może zabiegani jesteśmy tak, że czasami zapominamy o Nim w naszym codziennym życiu? Zapewne cierpienie nie ma nic wspólnego z planem Boga w naszym życiu, który powołał nas do “..aby owce miały życie i życie w obfitości>>> czytamy w ewangeli Jana. Cierpienie ma swoje korzenie w grzechu, który kładzie się cieniem na nas, na nasze skłonności i niemoc wobec niego. Grzech, śmierć, choroby to skutek upadku człowieka, jak zwykle Pan może użyć choroby, nieszczęścia podobnie jak i zdrowia i powdzenia dla swojej chwały, ale wielki znak zapytania stawiam, czy Bóg specjalnie zsyła cierpienie na swoje dzieci, jakoby to cierpienie miało być jakimś czynnikiem uświęcającym. Piszecie również o uwolnieniu, to chyba normalne, że Bóg uwalnia od demonów, takie dał wskazówki swoim uczniom – Ew. Marka 16:17, i w sumie każdy, który ma wiarę może zmierzyć się z taką sytuacją w imieniu Jezusa. Chociaż lubimy się chować za księży, pastorów, może jednak to lepiej? I każdego Pan może uzdrowić, jeśli taka Jego wola, ale też może każdego odwołać do Siebie. Tam na pewno jest lepiej, jeśli tylko jesteśmy peni, że tam pójdziemy. 1J5:11,12 – zbawienie może być udziałem każdego tu i teraz, trzeba jednak otworzyć swoje serce dla Niego, dla Jezusa, który umarł za nasze choroby (Izajasz 53), grzechy, złość itp. W Nim mamy wolność, aby też zmierzyć się z chorobą, śmiercią (wspomnić moża areny rzymskie). Wiele bym pisał, ale życzę już kończąc pomyślności w NIm, zdrowia od Niego (choćby w chorobie) i życia wiecznego dziś, teraz. ODPRO

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    To dodatek:

    W piątek 6

    To dodatek:

    W piątek 6 lipca o 15 została odprawiona Msza Św. za Jacka i Jego rodzinę. Zbiorowa, do Miłosierdzia Bożego – tak było najszybciej…

    To był ten piatek, kiedy zatrzymano go na leczeniu.
    Wydawało mi się wcześniej (choć sprawdzałam teraz terminy i chyba się pomyliłam), że ten, w którym okazało się, że nie ma przerzutów…

    I moim zdaniem zbyt się ograniczamy. Tylko płuca czy zatoki?

    Nie wiem, czy Bóg chce go uzdrowić. Jestem przekonana, że chce, żebym się modliła o jego zdrowie. I będę – do jego śmierci (lub wyleczenia oczywiście). W końcu gdzieś trzeba przyjąć granicę uznania woli Bożej, nawet wierząc, że wskrzeszenie nie jest dla Niego problemem.

    PS. Za Jacka modli się również Wspólnota Sióstr Służebnic Bożego Miłosierdzia

     
    Odpowiedz
  3. Anonim

    Cudowne uleczenia zdarzają

    Cudowne uleczenia zdarzają sie w kazdym wyznaniu zarowno w trakcie zarliwej modlitwy jak i bez niej. Zdarzaja sie tez wsrod niewierzacych.I znam takie udokumentowane przedziwne uleczenia “z pierwszej reki” nie tylko z czyichs opowiadan.Zawsze zastanawiałam sie co w ten sposob Bog chce nam powiedziec….. uzdrawiajac losowo….

     
    Odpowiedz
  4. Marek

    Nie wierzę Jadwigo by Bóg

    Nie wierzę Jadwigo by Bóg uzdrawiał LOSOWO – raczej jest to dla nas niezrozumiałe.
    I w ogóle nie komplikujmy – naszą sprawą jest prosić, a sprawą Boga zrobić to co naprawdę dla Jacka, Jego ROdziny i nas lepsze.
    Przyznam, że uzdrowienie Jacka bardzo MI “by się przydało” (dla mojej osobistej wiary która ma wzloty i upadki), ale wiem też że Bóg może słusznie uznać że chcę w tym iść na łatwiznę.
    CO do stanu Jacka to jeśli Bóg uznałby że ma nastąpić uzdrowienie to nie sądzę by stan Jacka miał cokolwiek do rzeczy – Ten, który stworzył, ten który daje zmartwychwstanie może równie łatwo i bez wysiłku uzdrowić człowieka chorego na katar, trąd, raka (niezależnie od jego stanu). Ale jedynie wówczas gdy to będzie dobre. A co jest dobre tak naprawdę i ostatecznie wie tylko On – a nasza wiara polega m.in. na tym by w to właśnie uwierzyć że On wie i że On zrobi to co dla nas dobre.

    Wiem, wiem że to łatwo tak mówić jak się jest zdrowym… Ale to Prawda
    pozdrawiam serdecznie
    Marek

     
    Odpowiedz
  5. MalgorzataPastewka

    Joanno,
    za Jacka modli sie

    Joanno,
    za Jacka modli sie na prawde wiele osob i wiele mszy sw. jest odprawiane doslownie w calej Polsce i poza granicami (np. w wiezieniach, na zlotach harcerskich, pod ukrainska granica…ect)

    Intencja tego wpisu nie bylo zapoczatkowanie dywagacji o stanie zdrowia Jacka a pokazanie dyskusji o ekumenicznym charakterze a takze zaprezentowanie mojej postawy. Nie widze tutaj szerokiej przestrzeni dla komentarzy.

    Od strony somatycznej z Jackiem jest jak najgorzej. Znajduje sie w tej chwili w domu z rodzina i przyjmuje tylko srodki usmierzajace bol.
    tak wiec EOT

    m

     
    Odpowiedz
  6. MalgorzataPastewka

    Ciekawy,
    gdyby cierpienie,

    Ciekawy,
    gdyby cierpienie, choroba jednoznacznie wiazala by sie z grzechem wtedy to przyjaciele Hioba mieli by racje a nie Hiob.
    To co sugerujesz nie ma przelozenia w Biblii.

    pozdrawiam
    m

     
    Odpowiedz
  7. MalgorzataPastewka

    Ciekawy,
    zarazem Jola jak i

    Ciekawy,
    zarazem Jola jak i ja jestesmy przywiazane do swoich denominacji. W dodatku reprezentujemy koscioly ktore nawet w kwestii chrztu sw. nie doszly do porozumienia.

    Dla mnie , przez cale lata doswiadczanej przeroznie w kontaktach o charakterze ekumenicznym, taki dialog jest czyms istotnym.

    Ekumenia to nie rozmywanie granic a otwarta wymiana informacji i formowanie “protokolow rozbieznosci”.
    Dlatego tez rozumiem Jole kiedy pisze ze nie wierzy w ekumeninie…bo rozumiem ze nie wierzy w scalenie w koncowe zjednanie.

    pozdr
    m

     
    Odpowiedz
  8. Anonim

    Marku – dziękuję za

    Marku – dziękuję za informację.

    Małgorzato – chciałam tylko napisać o czymś, co dla mnie osobiście było ważne, z nadzieją, że może będzie ważne dla kogoś jeszcze. Nie wartościuję niczyjej modlitwy…

    I macie rację – do spotkania, kiedyś 🙂

     
    Odpowiedz
  9. MalgorzataPastewka

    skarbie,
    dalekam od uwag na

    skarbie,
    dalekam od uwag na temat waloryzacji modlitw…
    chcialam napisac – widac nieporadnie- ze za Jacka nieomal modlilo sie pol Polski,
    stalo sie to co docelowo bedziemy oceniali jako najlepsze,
    mi po prostu Jacka brakuje i to bardzo
    wiele mu zawdzieczam, bardzo wiele
    nie zebym teraz roztkliwiala sie i wpadala w zalobne jeki…
    pisze tak jak czuje

    wczoraj wieczorem na k2 napisalam:
    “Jacek byl dynamicznym (pracowitym) rozsadnym i odwaznym (nie bojacym sie podejmowac nowych inicjatyw) czlowiekiem. Mial dar jednoczenia przy sobie ludzi. Potrafil wykorzystac podroz sluzbowa i “przy okazji” zalatwic wazne “religijne” spotkanie. Nie mial oporow kontaktowac sie z RMaryja tylko po to aby miec gwarancje ze uslyszy go 3 mln ludzi i w tym celu jechal przez pol Polski…
    Kiedy doszedl do wniosku ze nadszedl czas formacji dzieci nie mial zadnych oporow zrzec sie samodzielnej nobilitujacej funkcji lidera grupy (tlumacze na neonski : zrezygnowal z bycia katechista) i stac sie “szarym” niczym nie wyroznionym czlonkiem 200 osobowej grupy – wspolnoty Hallelujah
    itd itd

    niby nie ma ludzi nie zastapionych
    zgoda
    ale bardzo trudno jest zasklepic po nich luke”

    za chwile sie wycisze…
    ale jak na razie prowazde takie wymiany zdan (na k2):

    “> Masz racje, choc nie wiem czy rodzina ma tyle sily by to “Alleluja”
    spiewac.
    > Nie wiecie czy nie potrzebuja jakiejsc pomocy?

    Coz,
    powiem tak:
    – Jacek utrzymywal rodzine- mial etat w schronisku dla bezdomnych
    (uczyl ich pracy przy komputerach) oraz dorabial jako czlowiek
    znajacy sie na linuksie,
    – jego zona jest psychologiem szkolnym zatrudnionym na pol etatu w
    szkole podstawowej (taka prace maja ludzie po studiach pedagogicznych)
    – dzieci to dwie coreczki- Tereska ma 8 lat a Asia 4.
    – Kasie wspiera emerytowany tata (pomaga jej przy dzieciach)
    tyle, reszta do dopowiedzenia;
    generalnie bedzie miala teraz bardzo ciezko;
    kiedy Jacek chorowal ludzie skrzykiwali sie okazyjnie do pomocy;
    wdowa z dwojgiem dzieci…. zadna atrakcja….

    >
    > Uderzylo mniue, ze Jacek odszedl akurat we wspomnienie sw Augustyna.

    a mnie ze przed 1 wrzesnia….
    jak rozmawialam w piatek z Kasia, martwila sie co tu zrobic aby nie
    isc do pracy (do szkoly w nowym roku szkolnym)bo Jacek wymagal
    nieustajacej jej opieki, no i chlopak zadbal – w taki sposob- o zone”

    pozdrawiam
    m

     
    Odpowiedz
  10. MalgorzataPastewka

    powiedzmy sobie szczerze:

    powiedzmy sobie szczerze:
    – Jacek Jureczko byl nieprzecietnym czlowiekiem

    – min. zalozyl i prowadzil katolicki serwis apologetyczny
    http://www.apologetyka.katolik.pl/

    – w ciagu ostatnich lat Jacek byl mocno zwiazany ze grupa Hallelujah. Na stronie wspolnoty mozna znalesc kilka informacji o JJ http://www.hallelujah.pl/joomla/ . Podczas choroby Jacek pisal regularnie komentarze do czytan biblijnych , ktore dla wielu byly bardzo inspirujace . Ostatni komentarz zamiescil 11 sierpnia http://www.hallelujah.pl/joomla/index.php?option=com_content&task=view&id=292&Itemid=110 . Choroba Jacka dala o sobie znac ostatniego dnia sesji apologetycznej jaka zorganizowalismy w styczniu tego roku we Wroclawiu. Swiadectwo osoby Jacka z ostatnich miesiecy zawarte jest wlasnie w tych komentarzach biblijnych publikowanych na stronie wspolnoty Hallelujah w dziale “badajcie co jest mile Panu”.

     
    Odpowiedz
  11. Anonim

    […] Ale jest także i inny

    […] Ale jest także i inny aspekt. We wtorek zmarł Jacek. Jego raporty o chorobie, zapis umierania, świadectwo wiary, docierały do wielu osób. Zapewne też wielu takich, jak ja, którzy go nigdy nie spotkali. A jednak – między tymi ludźmi, którzy przecież się nie spotkali i pewnie nie spotkają nigdy w życiu, zawiązało się coś wspólnego i ważnego. Nawet, jeśli nie będzie miało dalszego ciągu, myślę, że było istotne dla nas wszystkich. […]

     
    Odpowiedz
  12. Anonim

    Ech, ten net 🙂 Dziękuję

    Ech, ten net 🙂 Dziękuję za wyjaśnienie.

    Niesamowite jest, że w tym czasie Jacek stał się ważny dla wielu ludzi, którzy go wcześniej nie znali, i nie znali siebie nawzajem. Jego świadectwo umierania połączyło…

    To też owoc jego życia 🙂

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code