Liberalizm czy totalitaryzm?…

No i doczekaliśmy się kolejnej perełki unijnej poprawności: w dzisiejszych wiadomościach dowiedziałem się, że brukselscy urzędnicy biorą się za "oczyszczanie" literatury dziecięcej z wielowiekowych naleciałości "ksenofobicznych". Na portalu Wirtualnej Polski czytam, że taki na przykład "Murzynek Bambo" Juliana Tuwima może już wkrótce trafić na unijny "indeks ksiąg zakazanych". Eurokraci chcą bowiem zabronić rozpowszechniania bajek, w których może być utrwalany zły stereotyp ras, narodów lub płci. Zmiany w tej kwestii zapowiedziała minister ds. rodziny Kristina Schröder. Zakazy mogą dotyczyć m. in. bajek braci Grimm, bo według feministek nie ma w nich "pozytywnych kobiecych postaci". Podnoszona jest też kwestia "płci" Pana Boga w dziecięcej literaturze – według pani minister niie powinien On być rodzaju męskiego, lecz nijakiego…

Wybaczcie mi ten polityczny wątek, którym rozpoczynam noworoczny okres blogowania, ale trudno mi przejść do porządku dziennego nad postępującą głupotą urzędniczą – a wiemy, że głupota jest szczególnie niebezpieczna, gdy połączona zostanie z biurokracją. Wiele słyszeliśmy ostatnio prognoz na 2013  wyhamowanie gospodarki europejskiej. Przyznam szczerze, nie martwi mnie tak bardzo wizja niższego standardu życia – do tego przywykliśmy za komuny. Prawdziwym zmartwieniem jest bezsilność wobec unijnego molocha biurokracji, który wciąż zaskakuje nowymi absurdami. Wchodząc do Unii, baliśmy się zbyt liberalnego wpływu Zachodu na polską rzeczywistość. Dziś chciałoby się zapytać: co z tym LIBERALIZMEM? Czy sięgające zenitu regulacje w sektorze handlowym, przemysłowym, rolniczym lub rzemieślniczym mają cokolwiek wspólnego z liberalizmem? Albo czy wpisują się w niego powyższe zapędy cenzorskie?…

Nie chcę zaczynać roku od narzekania. Jednak chciałbym tu postawić Wam pytanie, jak Wy to wszystko widzicie? Kiedy wracałem ze Świąt wzdłuż ściany wschodniej, co kawałek mijałem monstrualne piramidy zbudowane z balotów siana. To wynik dopłat unijnych, obligujących do sprzątania biomasy z łąki. Nikt jednak nie interesuje się już dalej, co rolnik z tym sianem zrobi! Skoro na łopatki rozłożona została nasza hodowla zwierząt, siano zbiera się w pocie czoła, suszy i balotuje, by potem pozostawić je do zgnicia! Czy w porównaniu z tym malowanie za Gierka trawy na zielono nie jawi się jako niewinny żart? Gdy wchodziły dopłaty, byłem optymistą. Jako biolog zdobyłem nawet ministerialne uprawnienia do sporządzania ekspertyz rolnośrodowiskowych – szybko jednak zorientowałęm się w patologii tego systemu i swoje uprawnienia odesłałem do Warszawy z odpowiednim wyjaśnieniem, nie chcąc brać udziału w demontażu naszego Państwa. Dziś mogę sobie jeszcze pozwolić na swobodne pisanie o tych sprawach (choć nigdy nie wiem, czy i z tego tytułu nie spotkają mnie nieprzyjemności). Ale co będzie za lat kilka? Czy nie obudzimy się w rzeczywistości nowego totalitaryzmu, wyrosłego na gruncie liberalnych niegdyś programów?…

 

37 Comments

  1. elik

    Wszechobecny dyktat i …….

    Adamie wg. mnie to jeszcze nie jest liberalizm, ani libertynizm, czy totalitaryzm, lecz coraz bardziej wszechobecny dyktat i czasy imperatywu moralnego – podjęcia odpowiedzialności za własne postawy (wybory, decyzje), oraz czyny, zaniedbania i dokonania, także jednoznacznego i odważnego opowiedzenia się za wartościami ponadczasowymi, nadrzędnymi, płynącymi z jedynego i wiargodnego źródła tj. wyznawanej wiary w Boga Trójjedynego.

    Imperatyw ten dotyczy każdego, kto nie godzi się na w/w dyktat tj. narzucanie iluzorycznego obrazu świata, ludzi, wartości. Kreatorzy i realizatorzy nowego porządku w świecie, dysponują nazwyczaj silnym orężem tj. działają inteligentnie, oraz skutecznie, precyzyjnie i instytucjonalnie.

    Dlatego sądzę, że Twoja sugestia, ocena, a raczej konkluzja nie jest dostatecznie rzetelna, że występujące fakty, zdarzenia, bądź zamierzenia są przede wszystkim następstwem ludzkiej głupoty.

    To nonszalancja, a raczej wielki błąd nie chcieć poznać, ani uznać i docenić mocy sprawczej, czy atutów wroga, a nawet przeciwnika, czy oponenta. Przecież to, co obecnie obserwujemy i doświadczamy albo jest przewidziane, do realizacji w przyszłości w UE, także w RP – absolutnie nie jest skutkiem, efektem głupoty, wręcz przeciwnie przede wszystkim nadzwyczajnej inteligencji, także wiedzy i złej woli tych, co władają światem lub mają aspiracje nim rządzić.

    A wszyscy pozostali mnie lub bardziej wykształceni, inteligentni, którzy godzą się na ów dyktat i odrzucają imperatyw moralny są ich sojusznikami, oraz politykierami, karierowiczami, czy działaczami, biurokratmi tj. wykonawcami owych dyrektyw, zarządzeń, poleceń itp.

    Szczęść Boże!

    Ps. Adamie bądź w Nowym Roku dobrej myśli i przyjmij moje wyrazy uznania, oraz gratulacje z powoduTwojej postawy.

     
    Odpowiedz
  2. Jadzia

    bajki i niebajki

     No i doczekaliśmy się kolejnej perełki unijnej poprawności: w dzisiejszych wiadomościach dowiedziałem się, że brukselscy urzędnicy biorą się za "oczyszczanie" literatury dziecięcej z wielowiekowych naleciałości "ksenofobicznych".

     

    W pewnym sensie w bajkach znajdujemy przyszłe postawy doroslych. Ciekawe, ze o tym mało sie mówi, ale od dawna zauważyłam, że w bajkach negatywnym bohaterem  sa osoby kalekie, garbate , chore i stare, a jeżeli młode – to brzydkie. Taka osoba w bajce z gruntu musi byc zła.Natomiast ślicznotki muszą byc uosobieniem szlachetnosci i ogromu dobra. Dziecko przenosi ten obraz w dorosłośc i przez taki pryzmat patrzy na dorosłych. A przeciez wiemy, że ktos brzydki, czy kaleki może być dobrym czlowiekiem i na odwrót pieknosć moze byc uosobieniem zla. Wyksztaltowane obrazy z dziecinstwa często skutkuja takim  traktowaniem innych w doroslym życiu.Tego typu bajki powinny być "oczyszczone". Kopciuszek jest śliczny, zła macocha brzydka, brzydkie sa tez jej córki. Krolewna Snieżka jest sliczna, podobnie Marysia Sierotka. Baba Jaga jest stara, garbata  i brzydka i taki wygląd wymusza nagatywne później uczucia. No…jedynie Koziołek Matołek nie był sliczny a budził sympatię. Gdzie sie podział?

     
    Odpowiedz
  3. wykeljol

    bajki…

    Powierzchowne podejście do bajek sprawia, ze widzimy te niechciane stereotypy. W bajkach jest przekaz kulturowy z nie wiadomo jak bardzo dawnych czasów i równie wiekowa mądrosc.. Bajka jest młodszą siostrą mitu- sięga głeboko, wyraża prawdy ukryte i uniwersalne. Postacie pozytywne rzeczywiście zewnetrznie bywają usobieniem trójjedni-Dobro Piekno Prawda(zaś złe przeciwnie), ale nie zawsze. Sa stare wiedźmy, które ratują mądrą radą zbłakanych. Są królewny i królewicze zakleci w żaby, bestie i inne potwory, a dopiero miłosc wyzwala(pozwala zobaczyć) obecne w nich piekno. Dziecko instynktownie chwyta głeboka prawdę; to my widzimy inaczej. Zamach na bajki to zamach na bogactwo kultury i historii. Choć po mojemu trzebaby napisac wiele bajek odczarowujących takie sterotypowe skojarzenia, nie niszcząc jednak klasycznych.

    Bajki Grimmów sa czasem tak okrutne i straszliwe, że dorosłemu włosy sie jeżą na głowie. Czemu?  Grimmowie tylko zapisali- a treśc przekazywana z ust do ust krążyła wśród ludzi, którzych życie często było okrutne i straszliwe. Głód, powszechna smiertelnosc dzieci, sieroctwo i tak dalej- to sa tematy. BajkaKlasyczna(w tym te najpopularniesze) jest wielowarstwowa, pokazuje jak poradzić sobie z trudnymi i dramatycznymi sytuacjami, przez które raczej kazdy musi przejśc, uczy, ze nie zawsze sami kierujemy swoim losem; poza tym daje przekaz pozytywny- rozwiązanie problemów: zło przeważnie jest ukarane, dobroć, odwaga, bohaterstwo-nagradzane. A z feministycznego punktu widzenia: bohaterami są nie tylko panny w  wieżach, ale dzielne Weronki, które zdzierają żelazne trzewiczki i krusza żelazny kostur podczas niezwykle trudnej i długiej drogi, zeby odnaleźć zakletego narzeczonego. Nie boja się ani Wichru, ani Księzyca, ani Słońca- i wielką miłoscia, wytrwałoscią , determinacją i odwagą zwyciężają złe moce.

    Zamach na to nasze podłoze, podglebie kulturowe , na te prastarą mądrośc, czyniony w związku z dorażnymi upodobaniami(nawet słusznymi) moze miec groźne konsekwencje.

    Co do niepoprawnosci politycznej. Nie wiem, czy bronic Murznka Bambo, czy skreślic z listy lektur "W Pustyni i w Puszczy" przygodowe ksiązki począwszy od Daniele Deofe po Julisza verna i Alfreda Szklarskiego- nie wiem, moze…Na pewno książki te mają  wartośc historyczną- ukazują, że taka swiadomośc miała miejsce i autorzy wyrażali ja w sposób naturalny. Można się nie zgadzać, dyskutowac, krytykowac, wskazywać, na  historyczny kontekst społeczno- moralny, ale nie niszczyć. 

    Z bajkami jest jeszcze inaczej. Odczytane symbolicznie,  nie będą razic niechcianymi stereotypami. Może warto zrobic przesiew tych co okrutniejszych dla małych dzieci, które przeciez wzrastają w innej całkiem kulturze i w innym świecie wartości niż tamte przed wiekami… ale zachować oryginały do przeczytania w wieku dojrzalszym.  Zresztą współczesna literatura dziecieca nie stroni odopisów bólu zycia. Może więc i z bajkami nie trzeba az tak uważać.

     

     
    Odpowiedz
  4. wykeljol

    c.d.

    Jesli zać chodzi o nijakosc płci Pan Boga to poprostu zwykła głupota i nieznajomosc Biblii. W jezyku hebrajskim mówi sie o Bogu poprzez Jego przymioty, nazywajac je osobowo np: Szechina – Boza Obecność(ta), Ruah- Duch, Tchnienie, które w hebr. jest rodzaju zeńskiego, Rahamim-Miłosierdzie= łono, hested- łaska, itd. Adonaj-Pan, oznacza tego, który panuje, a nie pana Kowalskiego. Tetragram JHVH nie ma w zasadzie rodzajnika "Jam jest który(a) jest" inaczej: JA JESTEM. Wiec widac wyraźnie, że w Biblii okreslenia Boga mają rózne rodzajniki i cechy zarówno męskie jak zeńskie, jak i – w gramtycznym tylko sensie- nijakie. Jak ktos Biblie zna choc troche, to wie, że Bóg, Niepoznawalny Duch miesci w sobie w najpełniejszy sposób obie płcie, a jakby ich było więcej, to pewnie i wzystkie pozostałe. Jest Pełnią. Można analizować znaczenia różnych terminów biblijnych w językach w jakich zostały napisane i poprzez to starac się lepiej zrozumieć ich sens, ale majstrowanie w taki  płaski i płytki sposób przy języku Biblii jest nie tylko babarzyństwem, ale właśnie- głupotą.

     
    Odpowiedz
  5. beszad

    Kulturowa ewolucja zamiast rozporządzeń

    Jadziu – faktycznie i mnie to zawsze zastanawiało (a czasem wręcz irytowało), że w tradycyjnych bajkach przedstawiony jest stereotyp wiążący zewnętrzną brzydotę i kalectwłowieka, co nie zawsze dziecko jest zdolne we właściwy sposób odczytać (bo właściwość kryje się w swoistej metaforze brzydoty i kalectwa). Czy jednak znaczyłoby to, iż uprawniona byłaby w tym zakresie ingerencja jakiejkolwiek cenzury?

    A może o wiele lepszym wyjściem byłaby droga swoistych DOPOWIEDZEŃ, z jakimi spotkałem się przypadkiem w bajkowej twórczości naszej blogowej Joli, która we wspaniały sposób potrafiła wykorzystać dawne schematy w budowaniu zupełnie nowej jakości i nowego przesłania. Myślę, że właśnie to jest najlepszą drogą do ewoluowania baśniowej wrażliwości, w żadnym wypadku nie urzędowe zakazy.

    No ale bardzo Ci, Jadziu, dziękuję za ten głos, bo uświadamia mi on rzeczywistą wagę problemu od drugiej strony. Przypomniałaś mi kwestie, nad którymi sam kiedyś się zastanawiałem. Podejście do bajek musi w jakiś sposób ewoluować wraz z naszą wrażliwością, powinien to być jednak proces naturalny. Pozdrawiam serdecznie z białych dzisiaj Bieszczadów! Adam.

     

     
    Odpowiedz
  6. beszad

    Głupota widziana nieco inaczej…

     Zbigniewie, w moim mniemaniu postawa świadomej ideologizacji wcale nie musi być rozbieżna z głupotą. Kluczem jest odpowiednie rozumienie samego pojęcia inteligencji. Osobiście nigdy nie stawiałem znaku równości między wiedzą, inteligencją, a mądrością. Dzisiaj spotyka się wiele osób posiadających rozległą wiedzę i potrafiących ją inteligentnie przetwarzać, ale czyniących to w jakimś ślepym nurcie głupoty, która w tym przypadku ma wspólny mianownik ze złem… Pozdrawiam Cię równie serdecznie! Adam.

     
    Odpowiedz
  7. beszad

    W obronie kulturowego podglebia…

     Jolu, napisałaś coś, co chciałem wyrazić odpowiadając na cenne uwagi Jadzi, ale zrobiłaś to o wiele zgrabniej ode mnie: "Postacie pozytywne rzeczywiście zewnetrznie bywają usobieniem trójjedni-Dobro Piekno Prawda (zaś złe przeciwnie)"  Właśnie – Piękno w bajkach często jest wyrazem (lub obrazem) Dobra i Prawdy, dlatego jest z nimi kojarzone. Doskonale pamiętam Twoje bajki, w których następował swoisty zwrot w stronę życiowej rozbieżności między dobrem a pięknem, czy prawdą a zgrabnością – wspaniale potrafiłaś wybrnąć z tej sytuacji, wskazując, że zastosowane w bajkach uproszczenia należy odpowiednio tłumaczyć na sytuacje życiowe, gdzie już takiej jednoznaczności nie znajdziemy.

    Z pewnością trzeba nam dziś odpowiedniej reinterpretacji dawnych bajek – trzeba, by ich symbolika była wciąż na nowo odczytywana. Dlatego w pełni podzielam Twoje zdanie, że zamach na bajki, to zamach na bogactwo naszej kultury. Odcinamy się przeciez w ten sposób od korzenia, z którego wyrosła nasza wrażliwość – i choć tkwiące w mrocznych czeluściach korzenie nigdy nie będą tak samo piękne, jak ulistnione i owocujące gałęzie, to jednak te gałęzie bez nich żadnego owocu nie są w stanie wydać. A czytam dalej, że te moje porównania doskonale współgrają z Twoimi określeniami, takimi jak "podglebie kulturowe", które wskazują na charakter ludowych mitologizmów.

    "murzynek Bambo" morze dziś faktycznie być symbolem twórczości, która budzi uśmiech – lecz zawse to będzie uśmiech dobrotliwy, w żadnym wypadku nie ubliżający, a już głupota jest dostrzeganie w nim rasizmu. Oczywiście masz rację, że trzeba zwracać uwagę na HISTORYCZNOŚĆ tych dzieł – wtedy czytelne staną się niektóre zwroty, a może i łatwiej będzie odsłonić dawną mentalność naszych przodków. A kiedy młodzież zaobserwuje, że mentalność podlega wyraźnej ewolucji, może łatwiej jej będzie oddzielić postawy czysto etyczne od wdrukowanej tkanki kulturowej, od wyuczonej tradycji (tej przez małe "t") – może pozwoli to właśnie na kształtowanie świadomej i mądrej tolerancji – w zupełnie innym znaczeniu, niż próbuje się to krzewić dzisiaj w postaci nakazująco-zakazujących dyrektyw?

     

     
    Odpowiedz
  8. beszad

    Jolu – to bardzo ważne

    Jolu – to bardzo ważne dopowiedzenie z Twej strony, dotyczące rodzajnika Boga w starotestamentowej tradycji judaizmu. I znowu wychodzi na to, że najlepsza drogą do przełamania tego językowego impasu wydaje się być zgłębienie samej religii, a nie jej lingwistyczne modyfikowanie.

    Przy okazji, zawsze bardzo intrygowało mnie to wymienione przez Ciebie pojęcie "Szechina". Wiem, że funkcjonowało nie tylko w dawnym Izraelu, ale żywotne jest również w dzisiejszych nurtach judaizmu. Jak myślisz, czy można je wiązać z odpowiednikiem Ducha Świętego?

     
    Odpowiedz
  9. Jadzia

    Jola i Beszad

    Jola

    Są królewny i królewicze zakleci w żaby, bestie i inne potwory, a dopiero miłosc wyzwala(pozwala zobaczyć) obecne w nich piekno. Dziecko instynktownie chwyta głeboka prawdę; to my widzimy inaczej. 

    Beszad

    A może o wiele lepszym wyjściem byłaby droga swoistych DOPOWIEDZEŃ, z jakimi spotkałem się przypadkiem w bajkowej twórczości naszej blogowej Joli, która we wspaniały sposób potrafiła wykorzystać dawne schematy w budowaniu zupełnie nowej jakości i nowego przesłania.

    Tylko prawda jest taka – bajki sa dla 2-3-4-5 i max 6 letnich dzieci. starsze bajek w zasadzie juz nie słuchają. Z punktu widzenia dojrzalości 2-5 latka – takie dziecko nie mysli jeszcze symboliką, abstrakcja a juz napewno nie chwyta instynktownie głeboka prawdę – wprost przeciwnie, taki maluch chwyta wszystko DOSLOWNIE. Dla niego kaleka, stara brzydka  osoba budzi lęk- tak jak w bajce – to sie w nocy dzieciom śni w koszmarach – to przedkładaja na widzialna rzeczywistą prawdę – to tylko MY DOROSLI umiemy wyczytac te druga symboliczna kwestię. Dlaczegoz to symboliki i abstrakcji uczy sie dzieci dopiero w 5 klasie? Bo dopiero wtedy mózg jest na tyle dojrzały aby to skojarzyc i zrozumiec. Wczesniej nie ma takiej mozliwosci.

     

     
    Odpowiedz
  10. wykeljol

    symbolika rozumiana i nierozumiana

    Jadziu!

    Twoja racja jest oczywista z racjonalnego punktu widzenia, a także daltego,że po prostu obserwujemy lek u dzieci małych , przejetych obrazowoscią bajek. Bywa tez, ze widziane na ulicy kalekie czy stare osoby utozsamiaja z postacia bajkowa, która budzi lęk.

    Po pierwsze: Nalezy mądrze dobierać i mądrze OPOWIADAĆ bajki dzieciom odpowiednio do wieku. Mozna wiele dodac od siebie w trakcie przekazywania treści. Dwu-trzy-letnie dzieci absolutnie nie sa adresatami bajek klasycznych. Około piątego roku zycia rodzi się intuicyjne rozumienie symbolu(niedefinicyjne) – w tym samym czasie dziecko zaczyna zadawać FILOZOFICZNE pytania na duzym poziomie abstrakcji, ale nie na poziomie racjonalnym(definicyjnym). W dorosłym zyciu gubimy wiele z tego pierwotnego rozumienie i zbyt wiele wagi przykładamy do RATIO. Jedynie poezja dorosłych jest pewną pozostałością tej cudownej sfery wyobraźni symbolicznej dziecka. Zbawy, jakie spontanicznie następuja na kanwie fabuły bajkowej świetnie to pokazują. Walka ze smokiem, który wczesniej został skonstruowany z krzesła i koca i przezywanie zupełnie REALNEGO zwycięstwa po rozwaleniu konstrukcji itp. Wile takich przykładów dać można. Poza tym bajki dzieciom czyta w zasadzie dorosły-i tak powinno byc. Powstawały one w śród niepismiennego ludu i były przekazywane ustnie- toteż zawsze bajarz mógł cos dodać, wyjaśnic, ułatwic rozumienie.  Teraz tę rolę powinien przejąć ten, kto czyta- gdy dziecko się boi- przerwac, porozmawiac, wyjasnić, na przykład, żeniekoniecznie staruszka z garnbem spotkana na ulicy jest wcieleniem zła- przecinie, może trzeba jej pomóc. Że tamata była tylko w bajce. Wspaniałe, ciepłe słowa-to tylko bajka- moga wiele, jesli chodzi o zneutralizowanie leku. Bajka zakłada współprace opowiadającego i słuchacza. Deformacje pojawiają sie wtedy, gdy dziecko zostawione jest samo sobie wobec tekstu, gdy jeszce jest za małe, potrzebuje wsparcia dorosłego, który wie, rozumie, wyjaśni.

    Totez o wiele groźniejszym zjawiskiem w tym aspekcie wydaje mi sie zostawianie dzieci samych przy ogladaniu bajek telewizyjnych jak leci: bajek niemądrych, schematycznychm pozbawionych głebokiego przesłania, natomiast najeżonych strachami, a jednoczesnie wciągających wrażliaą, nieukształtowaną wyobraźnię atrakcyjnościa ruchu, koloru i ciągłej stymulacju uczuciowiej(fatalnie!!!). Rodzice często wykorzystują ten czas by miec wolne, skoro telewizor "zabawi"dziecko, podczas, gdy własnie wówczas powinni byc razem z dzieckiem i wiedzieć kiedy wyłączyc skrzynkę. Podobnie z grami pełnymi przemocu ismierci- ale to ogramy temat i nie poruszajmy go. Zaznaczę tylko, że gry bezczelnie buszuja po bajkowej symbolice, przetwarzaj ja w dowolkny sposób, odzierajac z głebi i sensu i robia z nich atrakcyjne a często krwawe widiwisko z grającym dzieckiem jako bohaterem. To zjawisko nowe w kuturze jest dla mnie prawdziwym wyzwaniem, jesli chodzi o wychowanie i miłośc do dziecka.

    A wracajac do bajek. Tak, dzieci szkolne po ukończeniu drugiej-trzeciej klasy, gdy skończą się lektury szkolne zafaszerowane bajkami(zniechęcajaco) nie sięgają do nich, to prawda. I-niestety-w wiekszości nie sięgają już do żadnych książek. Chyba że muszą. A do czego muszą siegać? "Janko Muzykant". "Antek", "Organizsta z Ponikły"-itd. Długo któlują pozytwistyczne nowelki, które mnie osobiście zatruły zycie. Bo mały człowiekszybko orientyje sie, że smoka, czy czarownicy tak łatwo niespotka, a szklanej gódy nikt w realu nie widział. Wiec łapie, ze nie chodzi o dosłownośc- to tylko bajka, której sens będzie się wyłaniał na róznych poziomach przez całe zycie, dlatego jest cenna. Natomiast janko został NASPRADĘ zasieczony batem na smierć wśród ogólnej obojetnosci, Rozalka została spalona w piecu w obecnosci własnej matki , itp. Nie ma tam elementów fantastycznych , to sie mogłóo stac naprawde. I wtedy dopiero jest się czego bać.. Bezradnośc rodziców, okruciestwo i obojętnsc swiata zwykłych, znanych ludzi, sąszadów wobec talentu, choroby, sieroctwa(JAMIOŁ) i zadnej dobrej wrózki, ani mądrę wiedźmy, żadnego czarodziejskiego pierścienia, a nikrosnoludka, który pomoże, Kompletna bezradnośc i beznadzieja. 

    Po mojemu to właśnie powinna być lektura zakazana dla dzieci. To raz. A dwa: dziecko będzie się zderzało dorastając ze złem w róznej postaci, z okruciestwem, niesprawiedliwoscia, złosliwoscia. Bajka mówi o tym w sposób dostepny, podajac czarodziejskie(niekoniecznie. ale często) sposoby zaradzenia złu. Rycerz, który staje przed Szklaną góra dostaje radę Staruszki(niani, wiedźmy, czarodziejki, jak postapic wobec wyzwania wydawałobysię niewykonalnego) : Popierwsze, po drugie i po trzecie- nie bac się" Niezła lekcja. Jak pokonc szklaną górę?-Nie po wariacku, skaczac na nią na koniu, ale sprytem- przywiazujac szpony orła. Dobra wskazówka, na całe zycie! Kapturek laduje w paszczy wilka, bo zdawał się z nieznajomym uroczym facetem; usmolona sierota w beznadziejnej sytuacji dzięki determinacji i odwadze(KOPciuszek) i pomocy kogoś dobrego zaslsniła uroda potrzebną, by wygrać życie(zdobycie królewny czy królewicza w sposób oczywisty oznacza osiągnięcie czegos ważnego i wspaniałego w zyciu). Nie będę mnozyć przykładów, bo przeciez każdy je zna(wspaniałe, prawda?). TRochę leku, trudna sytuacja, zagrożenie, straszna postać w bajce jest potrzebna, aby przezywszy traumę na poziomie fantazji dać sobie z nią radę w rzeczywistosci. Zawsze jednak trzeba wówczas byc z dzieckiem, szczegołnie, gdy jest małe.

    Jest jeszcze ogromny temat lansowanej obecnie mody na szkleletowate slicznotki i smukłe a wysokie ciacha przez tv i filmy hollywoodzkie, które to media wyrządzają o wiele wiecej szkody, niz bajki.  Jezcze filmy- no, wiadomo, byle kogo na ekran nie wpuszczą(dotyczy rto przede wszystkim wymiarów kobieti to w kazdym wieku poza altorkami murzyskimi, które na szczęście mają duzswobode pod tym wzgledem.),ale te reklamy? Słyszałam, ze dzieci w przedszkolu nie chca stac w parze z nieco okrąglejszą koleżanką lub kolegą, bo się zarżą "tlustoscią". No i co? To jest temat…

    I wreszcie, Adam zachęcił mnie , żeby umiescic jedną ze swoich bajeczek na blogu- skoro temat tak się goraco rozwija, jestem ciekawa, czy rzeczywiście ten rodxzaj twórczości w waszej ocenie cos moze zmienić.

    Pozdrwiam serdecznie

    Jola

     

     

     

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Dwa rodzaje głupoty

    Adamie dziękuję za rozwinięcie i doprecyzowanie wg. mnie dość istotnego wątku, a dot. powszechnie używanych i znaczących pojęć.

    A więc konkludując można wyróżnić dwa rodzaje głupoty tj. prostacką i inteligentną. Chyba nie jest trudno ustalić, która dominuje?…., a – która stanowi większe zagrożenie w świecie?…..

    W moim przeświadczeniu dominuje pierwsza, a groźniejsza jest ta druga – nie tylko świadoma i celowa, lecz również cyniczna, wyrachowana itp., bo jest uosobieniem szczególnego zła m.in. może być następstwem uporczywego trwania w błędzie – grzechu, a zatem staje się sukcesem złego Ducha, a utrapieniem i klęską człowieka.

    Ponadto postawa i zachowanie takich ludzi znajduje zdecydowanie więcej sojuszników, bądź pobłażliwych, czy tolerancyjnych, nawet wśród osób bardziej prawych, poczciwych, pobożnych, czy ponadprzeciętnie wykształconych.

    Natomiast stawianie znaku równości między wiedzą, inteligencją, a mądrością jest chyba wyrazem tej pierwszej głupoty, czyli durnoty.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  12. wykeljol

    Szechina

    HM… nie jestem az tak bardzo uczona w tych sprawach, ale na intuicję: skoro Duch(Ruah) ma inne okreslenie, chodzi chyba o cos jeszcze innego. Na przykład w midraszach spotkałam takie określenie,że Szabat jest wypełniony Bożą Obecnoscia, a kiedy nadchodzi zmrok i Szechina oddala się, pobożny Żyd, rozmiłowany w obecnosci Boga stara się ją chwycić "ZA KRAJ SZATY", aby została…

    Dla mnie Szehina to ta rzeczywistośc, która pojawia się(niekoniecznie wzywana) gdy między ludźmi dzieje sie cos dobrego(słowa Jezusa-gdy dwóch lub trzech…), gdy w sercu nagle pojawi się zachwyt stworzenem(np w górach, w przyrodzie), a przede wszystkim-( i tu my., chrzescijanie mamy ogromne szcżęscie i dar)- podczas trwania w adoracji przed Najświętszym Sakramentem. Gdy konczę adorację(a jest mi zawsze bardzo trudno wyjśc i pożegnac sie) po wielkroć "chwytam za brzeg szaty"i proszę, żeby poszedł ze mną, żeby był obecny, gdy juz wyjdę-inaczej, zeby Boża Obecnośc nie opuszczała mnie, a co wazniejsze, żebym ja jej nie opuszczała(bo to my odchodzimy, a nie ona). To troszką cos innego niż Duch- bo obecnośc może pojawiac sie w Osobie i Ducha i Syna i Ojca. A Obecnośc Syna (ja będę z Wami do koca świata) jest materialnie zrealizowana własnie w Eucharystii. A co do Obecności Osoby Ducha – tez jest obietnica- "zeslę wam Pocieszyciela"..więc jest to obecnośc Którejś z Osób Boga Jedynego w Trójcy(lub wszystkich naraz, ale tu już mi się kreci w głowie i wspominam na Augustyna i na dziecko przelewające muszelka ocean do dołka w piasku… )

     

     
    Odpowiedz
  13. elik

    Zgubne oddziaływanie na człowieka

    Sz. Pani Jolu – przede wszystkim ów zamach nie jest przypadkowy, czy zwykłą głupotą, a tym bardziej nie ogranicza się, do bajek, czy innych publikacji, wydawnictw, dla dzieci i młodzieży.

    Ponieważ to jest oddziaływanie nie tylko wyrafinowane, perfidne, wielowarstwowe, lecz wszechobecne – globalne i nadzwyczaj inteligentne, oraz zwykle inspirowane (natchnione), przez złego Ducha.

    A przez to obejmuje wszystkie formy, rodzaje oddziaływania na ludzką osobowość tj. duszę, psychikę, wyobraźnię. Ostatecznie staje się szczególnie groźne, a nawet zgubne nie tylko, dla młodego pokolenia, które coraz częściej nie znajduje pomocy, ani koniecznego wsparcia u rodziców, a tym bardziej u innych opiekunów, pedagogów, czy wychowawców.

    Wspólczesne bajki, komiksy, filmiki, ubranka etc., czy popkultura albo poprawność polityczna  to tylko  fragmenty, elementy, tego przedsięwzięcia tj. zamachu, a ściślej wszechobecnego dyktatu – różnych współtwórców, kreatorów etc. zlaicyzowanego, wręcz coraz bardziej upadłego i bezbożnego świata, także współudział ich fanów, czy sojuszników i zwolenników.

    Jak się, przed tą inwazją skutecznie zabezpieczać, chronić i bronić?…..

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  14. wykeljol

    małe sprawy

    Panie Zbigniewie. nie mam az takiej nadwiedzy,zeby dokonywac tak bardzo ogólnych interpretacji i wskazywac na żródło, oraz przenikac intencje ludzi tworzacych to wszystko.

    Jednaże nawet przyjąwszy Pańską interpretację( czego nie czynię, ale zakładam, jaka jedną z mozliwych) można spróbowac szukac wyjścia i to nie w wieklich walkach, totalnych przeciwstawianiach się za pomoca ruchów społecznych czy politycznych, bo to tylko dodawanie Zła do Zła. Wierzę mocne, że jeśli nawet za tą tendencją kulturową stoi zło osbowe, to jest ono w istocie o wiele słabsze niż Dobro. Natomiast niewątpliwie jest GŁOSNIEJSZE I BARDZIEJ NACHALNE. Niemniej nie trzeba sie tego obawiac, jesli patrzymy i działamy w stronę Dobra. Co możemy zrobic? Działac tam, gdzie Bóg nas postawił  na naszą miarę(a więc taką, jak On nam wyznaczył i podarował). Mniej przejmowac się Szatanem, mniej mówic o nim – jest tylko stworzeniem i to niezbyt mocnym; nie ma dostepu ani do naszej wiary, ani do naszego serca, jesli mieszka w nim Bóg. Zdecydowanie być wpatrzonym w Bozy przykład, ufac Bozej mocy i Miłosierdziu i iśc w te strone. Na przykład bedąc rodzicem-zważać na to, co dziecko czyta i ogląda nie restrykcyjnie i straszac i gniewnie zabraniając, lecz będąc przy tym, wyjasniajc, uspookająjc, wskazując, gdzie jest dobro i przede wszystkim-darzyć je MIŁOSCIĄ.  Byc nasladowcą Boga, nie jego marnego, zbuntowanego stworzenia. Konkrety pojawiaja sie w konkretnych sytuacjach i sumienie przemawia w nas- tylko trzeba go słuchac oraz: po pierwsze, po drugie, potrzecie – nie bac się!!! To własnie mądrośc bajek. Strasznego smoka pustoszacego wsie i miasta pokonał szewczyk-chłopczyna. Złe czarownice są bezsilne wobec wiekiej miłosci i żaden ich podstepjej nie zwyciezy.  Ktos ofiaruje się ciepriec, a nawet umrzec za kogoś-by go uratowac. I to juz nie bajka. To Ewangelia. Nie ma tam mowy o mieczach, wojnie, zwalczaniu zła siłą, lęku przed wszechogarniajacym podstepnym, inteligentnym złem. Jest mowa o cierpliwej miłości, wybaczaniu, cierpieniu za drugiego, niesieniu Dobrej Nowiny bez strudzenia. Zwycięstwem Jezusa jest Krzyż. Zmartwychwstał-bo przedtwm umarł, a umarł by zmartwychwstac dla nas i cierpiał, by nas ratowac. Żadna bajk nie jest równie piękna i nośna, jak ta Prawda. Ale wiele z nich mówi w podobny sposób za pomoca symboli i fantazji. Mówi o tym samym. "Nie bójcie się! Jam zwyciezył śmierć". Każdy czas i każda kultura ma swoje wyzwania i swoje trudy i swoje strachy i swoje nikczemności. Nie ma świata bez tego. Nasz nie rózni sie pod tym względem wiele od poprzednich. Zmienia się formuła, ale nie istota.  Zło moze wydawac się wszechpotęzne, ale takim nie jest. Nie nalezy ani w to wierzyć, ani tego rozdmuchiwac, tylko czynic dobro ryzykujac swoje nawet  życie w ufnosci wobec Boga- i to jedyna droga do zwyciestwa nad złem

     

     
    Odpowiedz
  15. beszad

    Bajki-przekręcajki

    Jolu, koniecznie podziel się jedną z bajek Twojego autorstwa na tym blogu! Początkowo dość nieśmiało napomknąłem o Twojej twórczości w tym zakresie, bo nie wiedziałęm, czy sobie tego zyczysz, aby wyciągać to na światło dzienne. Jeśli jednak nie widzisz żadnych przeszkód, z pewnością ubogaciłoby to Tezeusza, a jednocześnie stanowiłoby doskonałą ilustrację tego, o czym mówimy, w praktyce. Kiedy czytałem te Twoje bajki byłem nimi dosłownie oczarowany, bo odkryłem w nich, że pozwalają one w bardzo subtelny sposób otwierać oczy na ukryte Dobro i Piękno. Pokazują prawdę od takiej strony, która burzy wszelkie schematy – a czyni to bez narzucania czegokolwiek, dokładnie odwrotnie, niż to odebrałem w zamyśle unijnych urzędników.

     
    Odpowiedz
  16. beszad

    Głupota inteligentów

    Zbigniewie, obawiam się, że to stawianie znaku równości między inteligencja a mądrością od czasu oświecenia stało się taka plagą, że stanowi to ogromna presję dla młodego pokolenia, któremu wpaja się, że gdy się nie będzie uczyć, nic nie będzie znaczyć. Na tej fali pojawiła się pogarda dla "roboli" (bardzo nie lubię tego słowa, ale używam je, bo oddaje ono pewien schemat myślenia). 

    Nie mam nic przeciwko nauce, a tym bardziej przeciwko motywowaniu dzieci do uczenia się. Zawsze jednak raziła mnie postawa uzależniająca wartość człowieka od jego wiedzy i sprawności intelektualnej. Masz rację, Zbigniewie – to znacznie większe zło, gdy człowiek dysponuje takim potencjałem, a używa go w sposób zły, niż gdyby pozostał niekształcony przez całe życie…

    Moja mama i babcia miały szanse ukończyć stosowne szkoły, ale z dzieciństwa pamiętam prababcię, która żadnych szkół nie kończyła poza tą elementarną – i choć miałem 7 lat gdy zmarła, do dziś noszę w sobie jej mądrość, która mnie inspiruje. Mądrośc prostego człowieka jest jak kryształ – czysta i przezroczysta, pozwalając lepiej widzieć to co święte, a nie zatrzymując uwagi na sobie samym.

     
    Odpowiedz
  17. beszad

    Jolu, ależ to piękne

    Jolu, ależ to piękne okreslenie przeżywania Bożej obecności: "Szabat jest wypełniony Bożą Obecnoscia, a kiedy nadchodzi zmrok i Szechina oddala się, pobożny Żyd, rozmiłowany w obecnosci Boga stara się ją chwycić "ZA KRAJ SZATY", aby została…" Rozumiem, że żaden pobożny Żyd nie zgodzi się na utożsamianie Szechiny z trzecią Osobą Trójcy, bo po prostu inaczej pojmuje Boga. Jednak dla mnie tak bardzo kojarzy się Szechina własnie z działaniem Ducha Świętego, że musiałem zadać to pytanie. I w zasadzie poniekąd znalazłem równiez w Twoim osobistym świadectwie podobne podejście. Bo kto modli się za nas, gdy język odmawia posłuszeństwa – wedle Pisma modli się sam Duch Święty w człowieku, czyli Bóg cała swą obecnością nas wówczas ogarnia. Dziękuję Ci za to osobiste potraktowanie odpowiedzi.

     
    Odpowiedz
  18. beszad

    Jadziu, przyznam, że Twój

    Jadziu, przyznam, że Twój argument jest dosyć mocny. Wprawiłąś mnie w zamyślenie i pewne zakłopotanie, jak do tego podejść. W dużej mierze z pomoca przychodzi mi odpowiedź Joli o tym, że większość klasycznych bajek, któe kiedyś adresowane były do ddzieci, dziś ma wymiar bardziej historyczny i powinny być najpierw w mądry sposób reinterpretowane przez rodziców. Dziękuję Ci za tę wypowiedź. Będę jeszcze nad nią myślał. 🙂

     
    Odpowiedz
  19. beszad

    Bajkowy wymiar dyskusji …o dzisiejszych kształtach Unii 😉

    Bajki to rzecz niezwykle wdzięczna (i z niecierpliwoąsić będę czekał, aż Jola się swoimi bajkami z nami podzieli). Dziękuję Wam też za tę ciekawą dyskusję na temat motywów bajek oraz ich interpretacji. Jednak nie sądziłem, że to właśnie bajki zdominują cały wątek, bo w zasadzie główny ciężar poruszanego problemu dotyczył centralistycznego zarządzania Unią w każdej dziedzinie życia. A życie to nie bajka przecież. 😉

     
    Odpowiedz
  20. wykeljol

    Skopmlikowane.

    Ta rola Unii w każdej dziedzinie życia. Czy życie(także to z unijnymi pomysłami-które przeciez  są ludzkimi, jednostkowymi, doraźnymi pomysłami, a więc czasem niedoskonałymi, czasem głupimi, czasem zarozumiałymi) całkowicie nie jest bajką? Troche jest- w tej mierze, w jakiej bajka do życia przygtowuje i o nim mówi. Torteż wolę prawdę uniwersalną płynąca z bajki, ktora pomaga mi życ, niż przelotną i jednostkową(dziwny twór polityczny z którym wiązane tyle nadziei, a który zaczyna nam wyrodniec nieco), która mi życ przeszkadza. Z tą ostatnią trzeba sobie dawać rade na poziomie politycznym i dostepnymi w tej dziedzinie środkami- protestami, stowarzyszeniami, wyrażaną niezgoda na rózne decyzje, także w Internecie(zablokowano ACTA! zablokowano GMO!) walką na łamach takich czy innych, a także "robieniem swego", czyli – na przykład  -zachowaniem na dysku, a i w skrzyni prababuni wszystkich bajek Grimma i opowiadaniem ich bez ograniczeń. Bywały gorsze struktury, naprawdę totalitarne i gdyby taki ustrój wymyślił podobny zakaz, za opowiedzianą niepoprawnie bajkę groziłby obóz pracy, który by wszystkie bajki dokładnie wywiał z niepoprawnej głowy, albo po prostu czapa. Bez dyskusji.

    A na razie – mozna dyskutowac,protestowac, rozmawiac-więc bez przesady z tym totalitaryzmem.

    Poza tym, jesli ta cała sprawa unijna to po części bajka to nie jest moja bajka.

     
    Odpowiedz
  21. elik

    Podziękowanie, prośba i……

    Dziękuję Pani za obszerne odniesienie się, do mojego wpisu i proszę absolutnie nie utożsamiać tego, co usiłuję artykułować z nadwiedzą, bo to jest raczej tajemnica poliszynela. Jednak wiele osób chyba w imię owej poprawności politycznej, czy po prostu ze strachu, czy dla tzw. świętego spokoju unika dyskusji na w/w , czy podobne tematy. A nawet nie chce uznać, ani respektować istnienie tego, który wykorzystuje każdą sposobność, aby nie tylko zwodzić, czy kusić i zniewalać albo zniechęcać ludzi, do wiary w Boga Trójjedynego i współtworzenia dobra (dobrostanu) nie tylko w rodzinie, lecz w RP i na całym świecie.

    Natomiast w pełni zgadzam się z Pani przeświadczeniem, że należy bezgranicznie ufać Jemu i działać tam, gdzie On nas powołał. Ponadto bedąc katolikiem (chrześcijaninem) należy bezinteresownie miłować Boga Trojjedynego, a świadomie i dobrowolnie siebie, potomstwo, bliskich, bliźnich, a nawet oponentów i wrogów. Jednak wg. mnie radykalnie inna jest miłość wobec bliźnich, niż wrogów.

    Warto chyba mieć również dostateczną świadomość, że w świecie doczesnym zawsze miała i nadal ma miejsce konfrontacja między ludźmi prawymi i sprawiedliwymi, a ich wrogami.

    Osobną kwestią i wg. mnie niezwykle istotną są treści, bądź obrazy, animacje, symbole itp. prezentowane, oferowane, wręcz inteligentnie, sprytnie przemycane m.in. w bajkach, czy innych współczesnych wydawnictwach, a celowo i masowo udostępniane młodemu pokoleniu.

    Czytając to: Nasz (świat) nie rózni sie pod tym względem wiele od poprzednich. Mam wrażenie, że Pani fascynacja tym, co było/ jest wartościowe, właściwe, oraz pożądane, dobre i piękne, a być może również tolerancyjność, czy nawet pobłażliwość wobec występujących tendencji i potencjalnych zgrożeń, czy zatrutych owoców ducha czasu.

    Utrudnia chyba Pani i innym znacznie ogląd i poznawanie całego spektrum rzeczywistości?……, która wskutek coraz bardziej powszechnej w świecie m.in. tolerancyjności, pobłażliwości, czy bierności, bądź obojętności – jest w znacznym stopniu kreowana, przez tych, co stanowią mniejszość, lecz mają władzę i prawie wszystkie konieczne środki, aby nie tylko skutecznie indoktrynować, bądź dezinformować, antagonizować społeczeństwa, ale również zniewalać ideologicznie wybrane narody.

    Także, a może przede wszystkim deprawować większość dzieci i młodzieży. Obym się mylił i mógł jeszcze w br. zmienić swoje przekonanie i wrażenie.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  22. elik

    To nie jest skomplikowane

    @Jola – to nie jest skomplikowane, wręcz przeciwnie trywialnie proste.

    Świat się radykalnie i w zawrotnym tempie zmienia, dlatego dzisiaj nie ma już potrzeby stosować przemoc, ani dawne metody totalitarne. Wystarczy ludzi (podwładnych) skutecznie dyscyplinować tzn. płacić im nie tylko za wykonaną pracę, bądź usługę, lecz przede wszystkim za lojalność wobec swoich przełożonych.

    Dlatego osoby delegowane na stanowiska strategiczne, znaczące m.in. w rządach, parlamentach, na uczelniach, w wydawnictwach, czy nawet dużych ośrodkach opiniotwórczych, bądź medialnych etc. zarabiają krocie, oraz korzystają z wielu innych przywilejów, a nawet immunitetów – ku zgorszeniu przede wszystkim tych, co namiętnie oglądają TV i czytają wszystkie bajki.

     
    Odpowiedz
  23. Jadzia

    Jolu

    Po pierwsze: Nalezy mądrze dobierać i mądrze OPOWIADAĆ bajki dzieciom odpowiednio do wieku. Mozna wiele dodac od siebie w trakcie przekazywania treści. Dwu-trzy-letnie dzieci absolutnie nie sa adresatami bajek klasycznych. Około piątego roku zycia rodzi się intuicyjne rozumienie symbolu(niedefinicyjne) – w tym samym czasie dziecko zaczyna zadawać FILOZOFICZNE pytania na duzym poziomie abstrakcji, ale nie na poziomie racjonalnym(definicyjnym). 

     

    Można. Ale w wiekszosci wypadków te bajki czytane są w przedszkolu.A z tym dodawaniem bywa wtedy róznie.Nie znam tez pieciolatkow, które by zadawaly filozoficzne pytania na poziomie abstrakcji.Mozliwe, ze takowe sa, ale ja nie spotkałam.

    Totez o wiele groźniejszym zjawiskiem w tym aspekcie wydaje mi sie zostawianie dzieci samych przy ogladaniu bajek telewizyjnych jak leci: bajek niemądrych, schematycznychm pozbawionych głebokiego przesłania, natomiast najeżonych strachami, a jednoczesnie wciągających wrażliaą, nieukształtowaną wyobraźnię atrakcyjnościa ruchu, koloru i ciągłej stymulacju uczuciowiej(fatalnie!!!). Rodzice często wykorzystują ten czas by miec wolne, skoro telewizor "zabawi"dziecko, podczas, gdy własnie wówczas powinni byc razem z dzieckiem i wiedzieć kiedy wyłączyc skrzynkę.

     

    Całkowita racja. Tyle, że rodzice wtedy raczej nie chcą miec wolne ale ten czas wykorzystuja do prania, gotowania na nastepny dzien i inne niezbedne prace domowe. No bo jezeli rodzice przyjezdzają do domu z dziecmi z przedszkola ok 17, 17,30 – jedza wtedy jeszcze obiad – to kiedy mają mieć czas?

    O lekturach szkolnych nie będę zabierac głosu, nie wiem jak wyglada ten spis obecnie. Uwazam jednak, że z jakimis pozycjami polskie dziecko winno sie zapoznac.Nie mozemy tez wykreslac pozycji tylko dlatego, że sa przykre i pozytywnie się nie kończa. Bo rezultatem tego mogłoby byc cos podobnego jak z bezstresowym wychowaniem.

     
    Odpowiedz
  24. wykeljol

    no, trochę odleciałam

    od codziennej rzeczywistosci. Zapomniałam już jak to jest być zabieganym rodzicem i nie miec siły, ani czasu, żeby posiedzieć z dzieciakami przy telewizji. No i jak moje były małe(sa już dorosłe) to jednak z pewnym spokojem pozwalałm im na Dobranocki, Pana Tik Taka czy Piątek z Pankracym. Miałm szczęście-i one też.

    Z pięciolatkami (poza własnymi dziećmi)miałam kontakt pracujac niegdys własnie w przedszkolu- to były niesamowite dialogi. Przykłady pytań. Chłopak pluje na drugiego. Ja: nie pluj, to paskudne. On kładzie rekę na gardle i zamiera. Pyta: -A jak to jest, że ja pluję? Skad sie bierze slina? I gdzie jest ta siła, która pluje?( Oczywiście rozmowa rozwija się własnym życiem, a opluty włącza się chętnie, zapominając o sporze.)

    Inne pytania w grupie pieciolatków: skad słońce wie, że teraz ma świecić a w nocy nie? A mrówki? Czy one to sa takie małe człowieki? czy musza myć zeby? A jak one jedza, jak nie maja zebów? Czy mój dziadzius jest jak mrówka, bo tez nie ma?  Dlaczego ślimak CHCE iśc z pudełka w swiat? Czy ja go ciekawię? O mnie zna? a tuooo, on posikał się chyba…Czy można rozmawiac z psem? Bo mój bardzo mądry jest, i ja z nim rozmawiam, tylko on nie umie  po ludzkiemu. Moja babcia umarła. I czy ona teraz jest w grobie? Czy w niebie? Czy gdzie jest teraz? Ona mi sie sniła- czy umarły żyje jeszcze? Jak to sie śni? To jest tez prawda?(nieprawda?) A włąsnie,że prawda, bo ja się boje, jak mi się śni..(milczenie). Jak jest zrobine niebo? Kto zrobiłtakie wielkie niebo? I Swiat?   A dlaczego ziemia twardziejsza od powietrza? A woda -no, inna od powietrza, ale mozna utonać… I gdzie są gwiazdy? Jak to daleko jest? Tak jak stąd do Anglii?(ciocia mieszka w Anglii) Dlaczego one nie spadną? A jak spadną, to co będzie? Co jest w człowieku, że musi byc smutny?  Dlaczego moja ręka sama bije, a ja nie chcę? Jak mozna chcieć, żeby tak naprawde chcieć? Czy są czary?  Pan Bóg daje takie czary, że ja żyję. Jak to jest że ja żyję? Oddycham? (próbują kto dłuzej nie oddycha, próbują leżec i nie ruszac sie, zeby nie wiem co, próbuja, jak to jest nie zyć) A krwia jak wypłynie z człowieka? Mnie raz duzo wyleciało z nosa i zemdlałem. Czy moze cała krew nosem wypłynąć? Co jest ważniejsze: oddychac czy żeby krew nie wypłyneła? Jak to jest zrobione, ze są muchy? Dlaczego one nic nie rozumieją? A pszczoły mądre, bo miód robią. Takie inne muchy te pszczoły, a przeciez mądre. A pies to tez zwierzę? I pszczoła zwierzę? I mucha? Takie inne przecież. One też żyją i ja też zyję. One te muchy oddychają? Mama była w szpitalu i przyniosła dzidziusia. Mówi, że mnie tez przyniosła. A skąd my bylismy w szpitalu? – To z nieba lekarz dzieci bierze; aniolek przynosi, wcale nie bocian.(mądra podpowiedź kolegi)A po co ja zyję? Bo żeby mamusia mnie kochała? A mój dziadzius nie ma mamusi, to po co żyje? (chwla zastanowienia) Ja go kocham, to ja jestem mamusia mojego dziadziusia?  itd.itd całe tomy.

    Moje dzieci: dwuletnia córeczka staje w zimie naprzeciw śniegowego bałwanka, przyglada mu sie długo i mówi do niego ze smutkiem:-No widziś, bawłanku…nie mozieś…. Ta sama, trzyletnia podbiego do gołąbka na trawniku, który odlatuje. Ona do mnie zdziwiona:-Co ten gołąbek sobie pomyślał? Zas pięcioletni syn załozył zeszyt w którym rysunkami zapisywał pomysły, spostrzezenia, wiedzę nabytą i zatytułował go cudownymi piecioletnimi kulfonami: WSZYSTKO.

    NO, dosyć. Może to nie jest poziom abstrakcji, ale ukryte sa pytania, które łatwo mozna przetowrzyć na filozoficzne, głownie etyczne i egzystencjalne, ale tez ontologiczne i teoriopoznawcze. To kopalnia! Ten czas, kiedy dzieci zadają pytania(apogeum -to pięć lat, szkoła niestety skutecznie to tłamsi) i rodzice dostaja szału- to własnie czas rodzenia się myslenia filozoficznego. Czasem zdarzaja się dzieci , które nie zadają pytań, ale naprawde rzadko. Myślę, że każdy , kto miał dzieci, ma małe dzieci, albo pracuje z dziecmi zna setki takich przykładów. Szkoda, że rodzice mają tak mało czasu.Mogliby sie tyle od dzieci dowiedzieć! Życie bywa okrutne…

     
    Odpowiedz
  25. eskulap

    o poczuciu uczestnictwa

    Adamie, (czy mogę się tak do Pana zwracać?)

    nie odniosę się do bajek, chociaz tutaj w zdecydowanej części podzielam twoje opinie, podobnie jak zmiłowanie do mitów i legend, ale bajki to inna bajka, więc o nich przy innej okazji.

    Odniosę się do twoich zarzutów wobec polityki poprawności oraz wobec programów UE.

    A właściwie to nawet nie będę oceniał polityki poprawności oraz zalet i wad UE a jedynie wyrażę refleksję a propos ich istnienia.

    Otóż w twoim poście, mimo że nie odzwierciedlasz przeciętnych poglądów Polaków, a niemal w każdym wymiarze pozytywnie je przerastasz, więc mimo tego, w twoim poście ujawnia się coś co nazwałbym "polskim syndromem braku poczucia uczestnictwa".

    Kiedy byliśmy w bloku wschodnim czyli przed 1989 rokiem narzekaliśmy zwykle, że fatalnym wyrokiem historii, zdradą jałtańską, czy za sprawą warcholstwa i sarmackiego sobiepaństwa nie mamy udziału w wolności i demokracji Zachodu. Tam widzieliśmy tylko dobro i pełnię życia, a sami siebie postrzegaliśmy tylko jako ofiary ("Zycie jest gdzie indziej" – myśleliśmy tytulem powieści Milana Kundery, a wizję Zachodu oddawał dobrze tytuł filmu Dejczera "300 mil do nieba").

    Dziś znów postrzegamy się jako ofiary – biurokracji brukselskiej, totalnego liberalizmu, czy liberalnego totalitaryzmu, mediów, obcych wpłwów, czasu itd.

    W obu przypadkach nie czujemy, że uczestniczymy w historii, ale że … ktoś …. gdzieś …. za nas tę historię wykonuje. Mało tego, że ten ktoś gdzieś wykonuje tę historię nam na złość, aby nas skrzywdzić, upokorzyć, oderwać od wartości i wykorzenić.

    Mamy (i ja, zaprawdę, mam ją także) jakąś silną tendencję do poczucia ubezpodmiotowienia.

    Nie czujemy się podmiotami nie tylko w czynach, ale nawet w myślach i naszym wlasnym o sobie mniemaniu.

    Może to jest dziedzictwo rozbiorów, może ma to inne historyczne przyczyny.

    Próbował nas z tego leczyć Papież. On nas z tego leczył, leczył nie tylko prestiżem swojego urzędu, ale własną godnością i wiarą. Mówił o "tej ziemi" z szacunkiem, całował ją jak każdą inną.

    Jako naród mamy prawo nieść ten kompleks, ale mamy taki sam obowiązek z niego się leczyć.

    Lekarstwem nie jest narzekanie, ale działanie. Jestśmy podmiotem w Europie jako obywatele równego kraju członkowskiego.

    Lecz jesteśmy też (abstrahujac od praw UE) podmiotem jako chrześcijanie, niezależnie od sytuacji mamy swoją podmiotowość a jej źródlem jest nasza wiara. Religia ktora zakłada równość wobec innych i pokorę.

    Może dlatego Józef Tischner lubił ideę Unii Europejskiej, że czuł się jej podmiotem jako Polak i jako chrześcijanin, on który lubił powtarzać "cenniejsi jesteście niż wróble".

    pozdrawiam,

    Eskulap

     
    Odpowiedz
  26. beszad

    mała poprawka

    Masz rację, Jolu. Istnieje jeszcze jakas przestrzeń wolności, obok dręczących nas na każdym kroku absurdów. Dlatego skłaniam sie ku Twojej opinii, że nie należy przesadzać ze zbyt ciężkimi określeniami, takimi jak "totalitaryzm" (sam czasem zapędzam się trochę w emocjach), ale nie zrezygnuję z samych protestów przeciwko pewnym TENDENCJOM, które mają charakter skłonności totalitarnych (i w takim ujęciu chyba nie nadużywam tego słowa)…

    Odpisuję na bieżąco, po kolei, widząc, że nazbierało się sporo komentarzy, a jednocześnie z radością spostrzegając Twoja bajkę w przestrzeni blogowej. Dziękuję, że ja zamieściłaś! 🙂 Prosze tylko o cierpliwość wobec mojego sukcesywnego odpisywania na każdą wypowiedź.

     
    Odpowiedz
  27. beszad

    Głębszy punkt widzenia…

    Eskulapie, będzie mi przyjemnie, gdy przejdziemy na bardziej bezpośrednia formę, zatem pisz do mnie Adamie, Beszadzie – jak Ci pasuje. 🙂  Muszę przyznać, że wprawiłeś mnie w głębsze zamyślenie nad sobą samym, nad kondycją i naturą naszego narodu w ogóle. Przedstawiłeś tu tezę bliskiego mi Józefa Tischnera, że raz po raz ujawnia się w nas ta polska choroba na melancholię, w której zawsze musimy czuć jakąs przegraną. Przyznam, że i ja często jej ulegam…

    Noszę w sobie jakieś rozdarcie, bo z jednej strony autentycznie czuję w sobie ten, jak to celnie okresliłeś, syndrom wykluczenia – odczuwam go nie w kategoriach kompleksu, lecz jako stan faktyczny, bo cóż można uczynić wobec decyzji tak łatwo zapadających na brukselskim podwórku, a tak nonszalancko traktujących mentalne odrębności narodów? Wiem, że tutaj ktoś rzekłby – masz przeciez prawo głosu w wyborach. Ale ten głos tak mało znaczy, stając się kroplą wpadającą do oceanu. I tutaj odzywa się moje drugie ja: innej drogi nie ma… Jak więc widzisz, i we mnie toczy się ten nieustanny dialog wewnętrzny, w którym ścierają się przeciwne sobie głosy (jak we wspomnianej wcześniej postaci Tolkienowskiego Golluma). 😉

    Skłaniam się ku Twojej refleksji do poszukiwania przyczyn takiego stanu niemocy w naszej narodowej historii rozbiorów i późniejszych okupacji. Z pewnością nasza historia sprawiła, że jako Polacy mamy w sobie więcej skłonności do pesymizmu, niż inne narody. Ale też myślę, że w tej skłonności jest równiez jakaś siła, polegająca na umiejętności dystansowania się do płytkich optymizmów. Tutaj z kolei bardzo trafia do mnie myśl czeskiego odpowiednika naszego Tischnera – ks. Tomasa Halika, który jest zdecydowanym przeciwnikiem powierzchownych entuzjazmów.

    Może więc ta unijna rzeczywistość jest nam na coś DANA i ZADANA – aby dochodzić do głębszych wartości, przedzierając się przez to, co zewnętrzne. Zewnętrznie postrzegana głupota daje nam sposobność do refleksji nad Prawdą. Biurokratyczna znieczulica pozwala bardziej uwrażliwić się na krzywdę człowieka. Zaś wszelkie próby rozmywania wartości patriotycznych i duchowych dają impuls do jeszcze głębszego przeżywania narodowej wspólnoty, rozbudzając pragnienie duchowego wzrastania… Wiesz, bardzo Ci jestem wdzięczny, Eskulapie, że otwierasz mi oczy na coś niezwykle ważnego!

     
    Odpowiedz
  28. eskulap

    Dana i zadana

    Adamie,

    >>Wiem, że tutaj ktoś rzekłby – masz przeciez prawo głosu w wyborach.

    Nie tylko, w ostateczności masz też możliwość skorzystania z tradycji "wozu Drzymały" 🙂

    Ponadto zdarzały się państwa totalitarne, w których jednostka była skazana na represje w przypadku jakiejkolwiek kontestacji czy nawet braku aprobaty dla ich ideologii np. III Rzesza czy ZSRR.

    Unia jednak taka nie jest. Oczywiście w jakimś stopniu ulega dyktatowi interesów ekonomicznych, sile dużych lokomotyw, lecz z wszystkich form adaptacji i uległości koncepcja unii demokratycznych państw będąca podstawą traktatu UE wydaje się najsensowniejsza.

    >>Może więc ta unijna rzeczywistość jest nam na coś DANA i ZADANA

    Oczywiście, to papieskie podejście jest dużo bardziej konstrkutywne niż poczucie SKAZANIA NA UNIĘ wobec którego pozostawałby tylko bunt, rozpacz lub apatia.

    pozdrawiam,

    Eskulap

     
    Odpowiedz
  29. beszad

    Czy założycielom chodziło o ideę super-państwa?

     Ta postawa "wozu Drzymały" chyba jest mi w obecnej sytuacji bliższa! 😉 Masz rację, że Jan Paweł II wskazywał Unię jako nadzieję odrodzonej Europy. Podobnie ją traktowali założyciele, z Schumenem na czele (który nawet, jeśli się nie mylę, był autorem flagi unijnej, która miała nawiązywać do symboliki Maryjnej). Czy jednak wyobrażali sobie, że Unia pójdzie w kierunku centralizacji władzy? Czy zakładali postępujący proces podcinania korzeni kulturowych i narzucania jarzma w przerośniętych i nieczytelnych procedurach? Czy chcieli tworzenia super-państwa z homogenizacją wszystkich narodów? Chyba nie… Tu znowu odzywa się moje drugie "ja". 😉

     
    Odpowiedz
  30. elik

    Postawa i historia narodu polskiego

    @Eskulap – Pana ogląd i opis historii narodu polskiego, nawet tej współczesnej wg. mnie jest conajmniej kontrowersyjny. Ponieważ postawa narodu polskiego, czyli katolików tj. większości Polaków – była w dziejach Europy, a nawet świata nie tylko unikalna, nadzwyczajna, lecz również doniosła, dumna i chwalebna.

    A zatem  nigdy nie była, ani nadal nie jest wyrazem kompleksu, a tym bardziej przesadna, infantylna, czy barbarzyńska lub obciążona owym syndromem. Choć trzeba przyznać, że wysiłki i starania tj. poczynania nie tylko naszych sąsiadów zawsze były takie, aby wreszcie tak się stało. 

    Dzisiaj sytuacja staje się coraz bardziej groźna, wręcz tragiczna i katastrofalna, bo nasi wrogowie zewnętrzni znajdują coraz więcej sojuszników, czy lojalnych i zdyscyplinowanych funkcjonariuszy wśród tych, co urodzili się w Polsce i sprawnie posługują się nie tylko językiem polskim.

    Dlatego byłoby znacznie lepiej, gdyby Pan zamiast -śmy i zbyt subiektywnych wspomnień, czy mglistych rozważań nt. postaw, w tym poglądów Polaków, czy ich kompleksów, a tym bardziej wydumanego syndromu.

    Raczej zechciał jednak odnieść się rzeczowo, a najlepiej prawdziwie i jednoznacznie, do zaistniałych faktów, czy występujących tendencji i potencjalnych zagrożeń, które był uprzejmy wskazać, bądź zasygnalizować autor tekstu wiodącego.

    Ofiarami mogą czuć się przede wszystkim ci, co zaufali tym, którzy ich m.in. cynicznie, perfidnie, czy bezwzględnie wykorzystują, a przecież statystyczna większość narodu polskiego ok. 70% im nie ufa, ani ich nie wybiera. Ponadto nie identyfikuje się z tymi, co ich nie tylko zdradzają, czy okradają, bądź usiłują oszukiwać, a nawet nie chcą szanować, bo im rozum, a tym bardziej godność, ani honor Polaka na to nie pozwala.

    Czyli jest szansa i nadzieja, że z pomocą Boga słuszny gniew katolickiego narodu stanie się zaczynem, do pożądanych, koniecznych i radykalnych przemian w RP i całej UE.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  31. beszad

    Myślę, że Eskulap ma

    Myślę, że Eskulap ma sporo racji, drogi Zbigniewie – syndrom wykluczenia i opuszczenia, jaki Polacy do dziś odczuwają, bynajmniej nie przekreśla heroizmu naszych rodaków walczących o wolną Polskę. Chwilami zastanawiam się, jak czuliby się dzisiaj żołnierze, których system stalinowski upodlił i wytracił w więzieniach. Czy widzieliby wolną Polskę w sytuacji, gdy ich kaci chodzą po ulicy z pełnymi portfelami? Ale też wiemy dobrze, że sprawiedliwość ziemska jest iluzją sprawiedliwości, zaś przenoszenie krzywdy na następne pokolenia prowadzi właśnie do takiego syndromu bezsilności, który trawi nas wszystkich – przynajmniej tych, którym na sercu leży podmiotowe traktowanie naszego Kraju. Gdy człowiek nosi w sobie poczucie skrzywdzenia, łatwo o podejrzliwość. Sam również temu ulegam. Podstawą zdrowego narodu jest – jak w przypadku każdego organizmu – umiejętność właściwego stawiania autodiagnozy. Inaczej możemy zapędzić się w matnię własnych iluzji, fobii czy narodowych megalomanii.

    Owszem, zawsze będą istnieć jacyś wrogowie zewnętrzni, jednak wielką naszą słabością jest dostrzeganie wroga za każdym rogiem (co pewnie również znajduje uzasadnienie w naszej historii). Według mnie wskazywanie na wroga zewnętrznego jest podstawowym zagrożeniem, że w pewnym momencie możemy nie dostrzegać już podstawowego wroga w sobie samym – tego wroga, który nieustannie rzuca na innych oskarżenia, ojca kłamstwa i oszczerstwa. Kiedy mówię, że ktoś jest winny mojej biedzie, przestaję dostrzegać swoje lenistwo. Gdy mówię, że wszyscy kradną, sam również znajduję usprawiedliwienie, żeby przywłaszczać sobie cudze mienie. Wróg zewnętrzny jest dla mnie usprawiedliwieniem – oczywiście fałszywym, bo stwarza iluzję mojego domniemanego pokrzywdzenia, mojej absolutnej niewinności…

    Chciałbym tu być dobrze zrozumiany – zawsze byłem dumny, że jestem Polakiem i z wielką pasją podchodzę do polskiej historii. Potrafię również dostrzec wyjątkowość polskiego narodu w jego doświadczeniach martyrologicznych. Myślę, że właśnie przeżyte zsyłki, okupacje i gułagi dały nam szczególną zdolność do wyzwalania ogromnego potencjału heroizmu i narodowej solidarności w sytuacjach krytycznych. Musimy jednak mieć na uwadze, że żyjemy pośród innych narodów, które również wnoszą do Europy swoiste, niepowtarzalne wartości. Jeśli krytycznie wypowiadałem się o unijnej biurokracji, to nie znaczy, że nie czuję jakiegoś silnego pokrewieństwa z innymi narodami Europy i że nie czuję również dumy z racji, że wyrastamy z jednego pnia. To wszystko jest bardzo trudne, aby właściwie ująć pewne sprzeczności, ale cieszę się, że możemy o tym rozmawiać.

     
    Odpowiedz
  32. eskulap

    Albośmy to …. unikalni 🙂

    Elik : "Pana ogląd i opis historii narodu polskiego, nawet tej współczesnej wg. mnie jest conajmniej kontrowersyjny. Ponieważ postawa narodu polskiego, czyli katolików tj. większości Polaków – była w dziejach Europy, a nawet świata nie tylko unikalna, nadzwyczajna, lecz również doniosła, dumna i chwalebna."

    Moim zdaniem w większości to my jesteśmy w wymiarze ludzkim przeciętni … czyli ludzcy tak samo jak Włosi, Niemcy, Francuzi i Rosjanie.

    Zatem nie podzielam pańskiego poglądu o naszej polskiej większościowej unikalności i nadzwyczajności.

    A powiem Panu że wśród obywateli innych narodów jest wielu takich o poglądach jak pańskie.

    I co? Czy oni mają mniejszą rację niż Pan. Czy Niemiec który uważa Niemców za naród unikalny i nadzwyczajny myli się?

    Można szanować i doceniać własną historię kulturę, jej wyjątkowość i unikalność, ale nie przenosić tych atrybutów na genetyczno-biologiczny naród czyli zbiór osobników mówiących tym samych językiem (tak sobie z uproszczonej koncepcji narodku pokpiwał Zbigniew Herbert).

    I jeszcze w formie ciekawostki, nie zaś merytorycznego argumentu, powiem Panu iż pańskie poglądy są staroświeckie. Otóż takie mniej więcej w Wielkiej Brytanii obowiązywały 100 lat temu.

    O takich właśnie poglądach na kwestie narodu pisał świetnie Clive Lewis.

    Co ciekawe mimo że był świadom ich bezpodstawności nie umiał sie od nich wyzwolić.

    Rozmawiał raz z pewnym pastorem (sam Lewis był katolikiem – to może dla Pana być dość znaczące) i mówi żartobliwie do tego pastora tak : "Wie Pan Pastorze, wszystkie narody uważają że ich mężczyźni są najdzielniejsi a kobiety najpiękniejsze".

    A pastor sie zamyślił i odpowiedział:

    "To dość zabawne spostrzeżenie. Ale wie Pan, Panie Lewis, tylko w przypadku Anglików to jest prawdziwe".

    Fajne 🙂

    pozdrawiam,

    Eskulap

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code