Lew, Daniel i integralność

 

 

 Lew, Daniel i integralność

 

Bardzo ciekawą sprawą jest, że niektóre historie biblijne mimo upływu czasu dają ciągle nową inspirację do poznawania Boga, do rozumienia Jego Słowa. Pamiętam mój mały katechizm w 1971 roku, który był podstawą do uczenia się religii. Rysunek ryciny przedstawiający Daniela w lwiej jamie, był interesujący i przerażający zarazem. W wieku 10 lat nigdy nie widziałem lwa, jedynie nasze kino domowe pt. alga  dawała jakieś tam wyobrażenie o tych kotach.

W mojej młodej głowie pozostał widok tego zjawiska i wnioski – Anioł może nas wyzwolić z lwiej jamy, jak chcesz służyć Bogu możesz być wrzucony do lwiej jamy. Hm, aniołów nie widziałem, lwów też, a więc w naszym kraju można czuć się bezpiecznie i lekcja skończona.

Nie rozumiałem z upływem czasu tej historii, była tak egzotyczna i nie miała nic wspólnego z moim życiem. Pachniała śmiercią i nie była pociągająca, jakiś stary mit, w ogóle czy prawdziwy, tak, już człowiek pośród zgłodniałych lwów i one mu nic nie robią, bo niby dlaczego? Z czasem włożyłem tę historię pomiędzy opowieści z mitologii greckiej, wydawało mi się, że to te same bajki. Herakles, Atena, postaci z Odysei, czy jeszcze postaci z rzymskich mitów, bajki Andersena i biblijne opowieści, to ta sama liga, może i ciekawe, może nawet pouczające, ale nie mające nic wspólnego z moim życiem. Z problemami, z którymi się zmagałem.

Mój rozwijający się umysł – w domu, w którym nie było Słowa Bożego nawet na półce, a co dopiero w stosowaniu, choć rodzice zdeklarowani, gorliwi – katolicy, kolęda, święta, spowiedź, komunia, kościół, ksiądz, katechizm, książeczka do nabożeństwa, obrzędy mszy św. z ludem – kojarzył takie oto synonimy, które odzywały się we mnie myśląc o Bogu. Srogi Bóg, który pozwolił, aby wierny mu Daniel o mały włos zginąłby niechybnie.

Zasłona leży na sercach tych, którzy nie narodzili się na nowo, nie są w stanie podobnie jak i ja do 32 roku życia zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi II Kor. 3,15. Dopiero, kiedy rodzimy się na nowo, podobnie jak Paweł, który spotkał Chrystusa w drodze do Damaszku – Dz. Ap. 9,3-22 – ten sam Szaweł (Paweł) a inny – zaczynamy widzieć Bożą rzeczywistość, łuski opadają i widzimy Boży świat. Nasza optyka się zmienia, dokonuje się metanoja i jesteśmy w stanie kochać Boga całym sercem. Rozumieć ofiarę Chrystusa i zaprzyjaźnić się z Duchem Świętym. Słowo Boże natomiast staje się naszym ukochanym listem miłosnym od tego, który nas bezgranicznie kocha.

Historia Daniela dla mnie odrodzonego chrześcijanina nabrała olbrzymiego znaczenia, oczywiście w trakcie wzrostu w Chrystusie od zachwycenia się Bogiem, który panuje nad swoim stworzeniem, zamykając paszcze lwom, co jest obrazem wyrywania również nas z sytuacji, w które zostaliśmy podstępnie wmanipulowani, gdyż – Ps. 34 (8) Anioł Pański zakłada obóz wokół tych, którzy się go boją, i ratuje ich. Przez rozumienie tego, dlaczego Daniel nie był w swojej ojczyźnie ale gdzieś w obcym kraju, czyli niewierność Izraela wobec Boga –

Ez. 12  I uczyniłem tak, jak mi rozkazano: tobołki wyniosłem za dnia, jak tobołki zesłańca, wieczorem uczyniłem sobie rękami wyłom w murze, wyszedłem w mroku i na ich oczach włożyłem [tobołek] na barki. Rano skierował Pan do mnie te słowa: «Synu człowieczy, czy dom Izraela, lud zbuntowany, zapytał się: "Co ty robisz?" 10 Powiedz im: Tak mówi Pan Bóg: Ta przepowiednia odnosi się do władcy, będącego w Jerozolimie, i do całego domu Izraela, który tam się znajduje. 11 Powiedz: Jestem dla was znakiem. Podobnie jak ja uczyniłem, tak się wam stanie: Pójdą na zesłanie, w niewolę. 12 Władca, który znajduje się wśród nich, włoży na ramiona [tobołki] w mroku i wyjdzie; zrobią wyłom w murze, aby mógł przez niego przejść, zasłoni on twarz, aby swymi oczami nie widział kraju.

Daniel, co prawda nie był zbuntowany, ale cierpiał jak często i my z powodu, że większość jego ludu odrzuciła Boga. Zamieniła relację z Bogiem na rytuały religijne. Dalszy jednak wzrost duchowy kieruje nas już na samego Daniela i na jego charakter i postawę. Chcemy uczyć się Boga i od Boga i od Jego sług, chcemy być przemieniani przez Słowo Boże. Dlatego też, w swojej drodze za Panem przesuwamy się od ogółu do szczegółu i zauważamy potrzebę własnej zmiany.

Niedawno słuchałem nauczania na temat integralności, Daniel został tam przytoczony jako przykład zintegrowanego człowieka i jest to prawda. Historia z lwami dzieje się, gdy Daniel ma już 80 lat, większość swojego życia spędził służąc władcom wschodu. W owym czasie na dworze Dariusza króla Medów i Persów, Daniel sprawował jedno z najważniejszych stanowisk, był jednym, z prezydentów królestwa, miał pod sobą około 40 satrapów, czyli namiestników miast czy krain.

Król zamierzał ustanowić go najważniejszym w królestwie zaraz po sobie Dan. 6,4 z powodu nadzwyczajnego ducha jaki w nim był. Przypomina się historia Józefa, który był pierwszy po faraonie w Egipcie czy Estery.

 Historię wyzwolenia z jamy i wrzucenia oskarżycieli do niej, czyli że sprawiedliwości stało się zadość znamy, ale warto w tej historii zastanowić się dlaczego Daniel był tak poważany.

 Jak pamiętamy Józef miał sny, które spowodowały, że ochronił Egipt przed głodem. Daniel również miał sny wobec Nebukadonosora, Belsazara i pewnie innych. Ale zdaje się, że to jego charakter i niezłomna wiara sprawiła, że był nie tylko zdolny, ale też wytrenowany do zajmowania się tak poważnymi sprawami.

Nie wiem dlaczego, ale przychodzi mi na myśl profesor Brzeziński, doradca prezydenta USA – Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego.  Może mało się o tym mówi, ale zdaje się, że to taka postać podobna do Daniela. Wszak USA to mocarstwo, a być doradcą w takim kraju to niewątpliwie nobilitacja i wyróżnienie.

Najważniejszą cechą Daniela, co do  integralności zapewne było trwanie w wierze, kochał Boga i oddawał mu cześć. Wiedział, że to kim jest, to  zasługa Pana, że nie ma znaczenia czy będzie żywy czy martwy, ale do Pana swego należy i nigdy się go nie zaprze. A wyznanie – Dan. 6,23 – „mój Bóg posłał swojego anioła by zamknął paszcze lwów, tak że mi nie zaszkodziły, gdyż przed nim jestem niewinny, nadto względem ciebie, królu, nic złego nie popełniłem”, świadczą o tej integralności.

W liście do Hebrajczyków, znajdujemy pewną wskazówkę, co do naśladowania naszych wodzów – „ a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę” Hebr. 13,7 – rozpatrując życie 80 letniego Daniela, możemy śmiało powiedzieć, tak jego wiarę warto naśladować, jego postawę i determinację.  Patrząc na nasze życie musimy przyjrzeć się, czy jesteśmy zintegrowani, czy to co mówimy czynimy, czy nie trzeba nas pilnować w pracy, bo nasz wewnętrzny zintegrowany człowiek, nie potrzebuje nadzoru aby dobrze pracować jak dla Pana.


Czy będąc studentem nie muszę się martwić, że gdyby Bóg wziął naszą pracę i pokazał ile w niej jest naszej pracy, a ile plagiatu, nie musiałbym się rumienić. Czy będąc mężem, kiedy Bóg wyświetlił by moje myśli i pragnienia oraz co robię w wolnym czasie, to nie byłoby tam pornografii, oglądania się za innymi kobietami, flirtowania itp.?

Czy mówiąc wierzę w Boga, nie okazałoby się, że jestem hipokrytą mającym na ustach słowa wiary, a serce pogrążone w ciemności? Czy zamiast chodzić z Jezusem chodzę z mamoną, czy dążeniem do kariery, pragnieniem uznania przez ludzi. Czy zamiast troski o dom, rodzinę, zobaczyłbym lenistwo i niemoc spowodowaną niewiarą i użalaniem się nad sobą?

Czy zamiast modlitwy o najbliższych, błogosławienia swoich przełożonych, dziękowania Bogu za kraj i jego władze, jestem ciągłym dyletantem i wroną siedzącą na telefonicznych drutach, która potrafi tylko smętnie krakać?  Czy w końcu, biorę odpowiedzialność za swoje życie, swojej rodziny, czy patrzę na kogo by tu ją przerzucić – może na żonę, może na system, może na polityków, może na duchownego?

Kochani potrzebujemy być zintegrowani z Bogiem, potrzebujemy Jego Ducha, Jego charakteru w nas. Niech Daniel będzie dla nas przykładem, niech będzie zachętą do owocnego życia z Bogiem. 


 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code