Lekcje – nauczyciel Jan Paweł II

 

Wstęp

Dokładnie nie pamiętam dnia w którym Karol Wojtyła został wybrany papieżem. Na pewno nie tak dokładnie jak dzień rozpoczęcia jego pierwszej wizyty w Polsce, już jako papieża. W roku wyboru, w 1978, miałem 26 lat. Byłem rok po ślubie, byłem pewny swoich sił i umiejętności , byłem przemądrzały jak wielu ludzi w tym wieku. Wydawało mi się oczywiście, że już bardzo dużo wiem o świecie i o życiu, miałem wyraźnie obojętny stosunek do Kościoła i jego problemów a także z całą pewnością można było o mnie powiedzieć, że nie jestem człowiekiem religijnym. Owszem, wychowywałem się w domu katolickim. Do dzisiaj pamiętam kształt naszego domowego, małego krucyfiksu a także wizerunku Matki Boskiej Ostrobramskiej. Jednak czegoś takiego, jak edukacja religijna czy też wychowywanie religijne, w moim domu nie było. Ojciec zmarł gdy byłem jeszcze dzieckiem. Mama, rencistka, po jego śmierci z trudem wiązała koniec z końcem, wychowując dwójkę chłopaków. To nie było łatwe. Często musiało Jej brakować i czasu i sił. Później doszła jej długotrwała choroba. Wprawdzie jeszcze jako dziecko, uczeń pierwszych klas szkoły podstawowej, byłem przez mamę a także przez jej siostrę, zachęcany do chodzenia na niedzielną Mszę Świętą, a także na lekcje religii – ale jakichś wspólnych rodzinnych doświadczeń religijnych – takich chociażby jak rozmowy o Bogu, o religii, wspólna modlitwa, wspólne chodzenie do kościoła, etc. – nie mieliśmy.

No … nie licząc tego, że moja cioteczka, chcąc się upewnić czy byłem na Mszy Św., od czasu do czasu odpytywała mnie surowym tonem : „A co tam ksiądz mówił dzisiaj na kazaniu …”

Krótko mówiąc, w swoje dorosłe życie wchodziłem z mizerną wiedzą o swojej religii i z nie mniej słabowitą duchową żarliwością. Bóg, modlitwa, religia, Kościół – to nie były moje emocje, to nie był temat ani moich myśli ani tym bardziej moich rozmów. Dzisiaj nie dziwię się więc specjalnie, że nawet tak niezwykłe wydarzenie jak wybór Polaka na papieża, które odbiło się przecież głośnym echem na całym świecie – na mnie jakiegoś nadzwyczajnego wrażenia nie zrobiło. Byłem nieco zdziwiony ale ja tego zbyt mocno nie przeżywałem. Owszem, cieszyłem się jakąś dosyć powierzchowną radością, że to Polak, że nasz … i tylko tyle.

 

Lekcja I – Ojczyzna

Drugiego czerwca 1979 roku była niedziela. W domu rodzinnym mojej żony, siedzieliśmy wraz z jej liczną rodziną przy stole, piliśmy kawę, jedliśmy ciasto i wpatrywaliśmy się w wielkie „cudo techniki”, jakim był wówczas rzeczywiście wielki jak szafa, kolorowy telewizor produkcji radzieckiej marki Rubin. Rozmawialiśmy i komentowaliśmy nadawane przez telewizję sprawozdanie z przyjazdu Jana Pawła II do Polski z pierwszą pielgrzymką.

Papież pojawił się w drzwiach samolotu, zszedł po schodach na płytę lotniska i … pamiętam,że w tym momencie coś krzyknąłem. Wydało mi się, że on upada na ziemię. Przez głowę przeleciała straszna myśl, że … stało się coś bardzo złego. Tymczasem, jak wszyscy dobrze wiemy, papież, zdecydowanym, silnym skłonem pochylił się do ziemi i ją ucałował. Na mnie wywarło to olbrzymie wrażenie. Ten widok mam do dzisiaj w oczach. Dotychczas nie widziałem nikogo, kto by całował ziemię. Ojczystą ziemię. Po tym zdarzeniu, słowo „ojczyzna” zawsze już rozumiałem inaczej niż dotychczas i do dzisiaj kojarzę je z tamtym prostym, pięknym i jakże wymownym gestem Jana Pawła II.

 

Lekcja II – Wolność

Dwanaście lat później, w roku 1991, Ojciec Święty był z czwartą z kolei wizytą w Polsce.

To był już zupełnie inny czas i inny świat. W Polsce nastąpiły zmiany które wcześniej trudno było nawet sobie wyobrazić. Zmienił się ustrój społeczno-polityczny. Komuniści formalnie oddali władzę a nieformalnie , wszelkimi dostępnymi, i legalnymi i nielegalnymi sposobami okopywali się w nowej rzeczywistości. Rok wcześniej poddała się samorozwiązaniu partia (PZPR) która przez czterdzieści lat rządziła niepodzielnie twardą łapą i decydowała niemalże o wszystkim, niekiedy o najdrobniejszych przejawach życia społecznego. Dziesięć lat wcześniej, w trzecim roku swojego pontyfikatu, papież przeżył zamach na swoje życie, który już do końca jego dni, włożył na niego krzyż cierpienia. Polacy byli zachłyśnięci i w zdecydowanej większości zachwyceni kapitalizmem. Różnego rodzaju cwaniacy, kombinatorzy, złodzieje i oszuści – również. Dla nich, nowy ustrój społeczo-polityczny stwarzał także nowe i niekiedy nieograniczone możliwości. Już wkrótce opinia publiczna miała się dowiadywać o kolejnych polityczno-gospodarczych aferach z udziałem służb specjalnych, polityków, przedstawicieli biznesu i różnej maści przestępców. Przed wszystkimi stawały nowe wyzwania, również w sferze wiary i religijności, etyki i moralności. Te wyzwania przerastały wielu Polaków – nie tylko tych którzy odnaleźli się w nowym ustroju i dla których przyniósł on poprawę statusu materialnego ale niestety również tych, których mechanizmy drapieżnego polskiego kapitalizmu zaczęły spychać na margines życia społecznego i których było coraz więcej. Nie było więc chyba dziełem przypadku, że właśnie czwarta pielgrzymka Jana Pawła II do Polski, odbywała się „szlakiem dekalogu” a więc szlakiem wartości podstawowych dla każdego człowieka, dla każdego chrześcijanina i niezbędnych dla funkcjonowania zbiorowości ludzkich, również dla funkcjonowania społeczeństwa i państwa.

W dniu 3 czerwca 1991 roku, w homilli na lotnisku Masłowo pod Kielcami, papież nawiązując do IV przykazania dekalogu – powiedział m.in.: „ … jest wolność, która zniewala. Tak, trzeba wychowania do wolności, trzeba dojrzałej wolności. Tylko na takiej może się opierać społeczeństwo, naród, wszystkie dziedziny jego życia, ale nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia. Z tego trzeba zrobić rachunek sumienia u progu III Rzeczypospolitej! "

Ta lekcja, wypowiedziana przez Ojca świętego podniesionym głosem, niemalże krzykiem, przyniosła mi takie właśnie rozumienie wolności. Pielęgnuję je w sobie pieczołowicie. Ono jest ważne! Ono jest szczególnie ważne również dzisiaj; 23 lata po tym jak słowa te zostały wypowiedziane pod Kielcami. Z rozumienia tych słów i z wychowywania do dojrzałej wolności należy robić rachunek sumienia stale, w każdym czasie. A ludzi władzy, tych którzy mają w naszym imieniu decydować o sprawach naszego państwa i społeczeństwa, należy według tych słów skrupulatnie rozliczać. Należy ich odsuwać od władzy jeśli oni nie czynią wolności lecz zniewolenie. Wolność państwa jest bowiem mierzona wolnością jego obywateli, jest od niej nieodłączna. Bezrozumne jest więc słyszane i dzisiaj dosyć często przy różnych okazjach gadanie, że przecież teraz, to żyjemy w wolnym państwie – w oderwaniu od postrzegania wolności ludzi, obywateli. Takie gadanie jest przejawem głupoty.

 

Lekcja III – Starość

Niewątpliwie Jan Paweł II miał pełną świadomość swojej starości, związanej z nią nieporadności i niedołężności fizycznej zwiększonych utratą zdrowia w następstwie ran doznanych przez postrzelenie. Niewątpliwie miał pełną świadomość silnego drżenia ręki, swojej niewyraźnej mowy, ślinienia się. Wiedział, że te jego dolegliwości i ułomności wyraźnie widać na fotografiach, filmach, w relacjach telewizyjnych. Jakąż więc niezwykłą siłę ducha musiał mieć, żeby pomimo tego wszystkiego, do końca, do samej śmierci, nieugięcie i nieustępliwie pełnić swoje posłannictwo. Pomimo cierpienia, które przecież w końcowych latach jego życia, aż nadto wymownie, rozdzierająco wyraziście było widoczne na jego twarzy. Pomimo tego cierpienia, w tym cierpieniu i przez to cierpienie dawał świadectwo o Bogu, głosząc Ewangelię. Przecież nikt chyba nie wątpi, że to świadectwo prawdy potwierdzał całym sobą, swoim sercem, swoim słowem ale i swoim ciałem.

To była wręcz trudna do opisania ewangelia starości, odwagi i siły jej znoszenia, prawdy o człowieku i jego życiu tu, na ziemi – ale też ewangelia wiary, pełnego oddania się, zawierzenia i ufności Bogu. W moim życiu, nikt wcześniej mi takiej lekcji o starości, odwadze i godności jej znoszenia, nie udzielił i zapewne do końca moich dni nie udzieli.

 

Zakończenie:

Jan Paweł II zmarł 2 kwietnia 2005 roku. Miałem wówczas 53 lata. Pamiętam dokładnie ten dzień. Tak jak miliony ludzi na całym świecie w napięciu słuchałem komunikatów i oglądałem relacje z Watykanu. Modliłem się. Słowa „odszedł do domu Ojca” zamknęły całą epokę.

Zamknęły też jakiś etap w moim życiu. Zakończył się czas pobierania lekcji u Jana Pawła II. Nie tylko przecież tych trzech, tu wymienionych, ale bardzo wielu pięknych „lekcji” i „ godzin wychowawczych” które obok szeregu innych zdarzeń i doświadczeń jakie mnie spotkały – spowodowały, że Bóg, chrześcijaństwo, wiara i modlitwa – jest sensem, celem i niewyczerpanym źródłem w moim życiu.

 

Komentarze

  1. Malgorzata

    Ulotna pamięć

     Janie,

    Twój tekst obudził we mnie (a myślę, że nie tylko we mnie) wiele wspomnień. Osobistych, niekiedy zupełnie odmiennych, bo przecież każdy zapamiętuje coś innego. 

    A że pamięć bywa ulotna i kapryśna, świadczy choćby taki drobiazg z Twoich wspomnień o pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski: 2 czerwca była jednaak sobota, a nie niedziela. Nie ufając do końca swojej pamięci, sprawdziłam na interesującej zresztą stronie http://www.polskieradio.pl/77/937/Artykul/328510,I-pielgrzymka-Jana-Pawla-II-do-Polski-2-%E2%80%93-10-czerwca-1979  

    Czekałam wtedy z rodzicami przed telewizorem na przyjazd papieża, ale właśnie dlatego, że była sobota, musiałam jeszcze pójść na 11.30 do szkoły, bo wolne soboty wprowadzono chyba dopiero rok później. Jednym okiem patrzyłam w telewizor, a drugim na zegarek i nie obejrzałam transmisji do końca. Ale pamiętam, że w ten piękny słoneczny dzień ojciec odwoził mnie do szkoły samochodem i jechaliśmy przez całkowicie wyludnione miasto. Centrum Krakowa w sobotę tuż przed południem wyglądało tak, jak wówczas w środku nocy – ludzie siedzieli przed telewizorami… 

    Gdy myślę o Janie Pawle II jako nauczycielu, to dla mnie najważniejsze były chyba dwie rzeczy. Po pierwsze uczestnictwo w spotkaniu Jana Pawła II z młodzieżą na Jasnej Górze w 1983 roku i usłyszane wtedy słowa: "Wymagajcie od siebie, nawet gdyby inni od was nie wymagali". To była naprawdę ważna wskazówka, biorąc pod uwagę klimat zniechęcenia, który dotykał wtedy nawet najlepszych przedstawicieli kadry uniwersyteckiej. Zresztą nie tylko podczas studiów te słowa były mi bardzo pomocne, bo wpłynęły na sporo moich życiowych decyzji.

    Druga lekcja dotyczyła znoszenia choroby, cierpienia, niepełnosprawności. Wieloletnia lekcja, którą powtarzałam sobie za każdym razem, widząc Jana Pawla II w telewizji. Po takiej lekcji długo nie mogło być mowy o rozczulaniu się nad sobą…

    Pontyfikat Jana Pawła II to było ponad ćwierćwiecze, w ktorym ten wielki człowiek wpisał się jakoś w ważny sposób w życie każdego z nas. Myślę, że tegoroczny kwiecień jest dobrym czasem dla tego rodzaju wspomnień i refleksji. Dlatego dziękuję za ten tekst i zachęcam inne osoby do podzielenia się swoimi wspomnieniami.

     
    Odpowiedz
  2. jantadeusz

    Pomyliłem się.

    Pisałem z pamięci. Jakoś tak zapamiętałem ten dzień jako niedzielę. Może dlatego, że to właśnie w niedzielę zawsze spotykaliśmy się z naszą rodziną. No, a jakby nie patrzeć, to już 35 lat temu było… No cóż, pamięć trzeba sprawdzać. Dziękuję.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code