Lekcja samoakceptacji

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

Dwa ostatnie tygodnie były obciążeniem, które zwaliłem sobie na głowę sam. Takie to było emocjonalnie wyniszczające, że jednej nocy nagromadzony stres pulsował we mnie jak żywy obcy organizm. Wszystko przez moje przedszkole i jego w końcu normalny początek.

Trzy tygodnie temu postanowiłem zamknąć przedszkole. Co prawda klienci dzwonili i mieliśmy nasze spotkania, ale nikt nie decydował się na pozostawienie swojego dziecka u nas. Powód był prozaiczny – w przedszkolu nie ma dzieci. Nie ma bo się dopiero otworzyło. Zdecydowaliśmy się na ostatnią rozmowę z klientem. Jak to nie pójdzie to znaczy, że koniec. Z jakiś powodów nie jesteśmy wiarygodni i ludzie nas nie chcą. Mimo, że rynek podobno jest taki nienasycony i ludzie oddają dzieci gdzie popadnie. Może dlatego, że ja i Anastazja mieliśmy w sumie już w nosie, że się poddaliśmy, że spisaliśmy nasz plan na straty i nie spinaliśmy się tak bardzo podczas wywiadu spotkanie poszło bardzo fajnie. Może to dlatego, że ojciec przyszedł sam w dzieckiem i zabrakło (na nasze szczęście) matczynego instynktu, który uznałby, że kolor ścian może drażnić dziecko. Tego samego wieczoru dostaliśmy informację, że dziecko zostaje z nami na dwa tygodnie próbne, które mamy w zasadach.

Świat niby nabrał barw, a życie nabrało tępa. Tylko, że dla mnie koszmar właśnie się zaczął. W całej rozmowie z ojcem pominięty został temat z kim w sumie ja mieszkam. Nie specjalnie – po prostu on nie pytał, a my skupiliśmy się na tym jak funkcjonuje przedszkole. Z jakiegoś powodu stanęło mi to drzazgą w gardle i dusiło okropnie. Wystraszyłem się, że jeśli rodzice dowiedzą się, że mieszkam z Sergio stracimy dziecko. W dodatku jeden pokój wynajmuję studentce i to jeszcze jedna dodatkowa osoba w otoczeniu. Nie spałem nocami, chowałem Sergio i studentkę rankami i czułem się z tym okropnie i niewłaściwie przed sobą i przed rodzicami. W końcu na podsumowaniu tygodnia powiedziałem im, że jest jedna sprawa, o której nie wiedzą. Zanim skończyłem zdanie o tym z kim dokładnie mieszkam oni mi przerwali i powiedzieli, że to naturalne, że w tym rodzaju przedszkolach tak to wygląda, że mieszkanie dzieli się z kimś i że to moja prywatna sprawa.

Zakładając przedszkole pomyślałem, że będzie ono wspaniałym testem na rzeczywistą tolerancję osób mieszkających w Kandzie. Tylko, że test ten przegrałem ja sam. Okazało się, że to ja nie jestem wystarczająco przygotowany do tego, aby być nauczycielem w moim domu. To dla mnie ta sytuacja jest niekomfortowa i trudna. Że to ja mam z tym problem. Ja, który sam wiele razy pracowałem jako doradca w zakresie akceptacji własnej orientacji i skutecznie pomogłem wielu ludziom, poddałem się opinii społeczeństwa, w którym wyrosłem. Może nie tak drastycznej, która mówi, że gej nie może zajmować się opieką i edukacją dzieci, ale że w takiej sytuacji należy mu się przyjrzeć szczególnie. Nie zaufałem sam sobie.

Na szczęście zaufali mi rodzice dziecka. Docenili moje starania co do modelu i jakości przedszkola. Skupili się oni na tym co najważniejsze. Podoba się im mój pomysł na jego prowadzenie. Plan edukacyjny, estetyka pomieszczenia, zasady pracy z dzieckiem. Jonas (Żonas) jest cudownym dzieciakiem, który ma cudownych rodziców. Ten ich rodzinny spokój przekłada się na mój spokój pracy z nim. W ostatni piątek rodzice zdecydowali się podpisać z nami kontrakt do końca roku. Jednym z ważniejszych powodów tej decyzji była codzienna poranna radość Jonasa na wiadomość o tym, że czas na całodzienną wizytę w przedszkolu u Anastazji i Tomasza.

 

Komentarz

  1. bziku

    Nie pozostaje nic, jak dalej

    Nie pozostaje nic, jak dalej pracować nad sobą. Ale fakt- zadziwiające jak wiele jest w nas samych obaw, strachów. Oby z każdym dniem było ich trochę mniej

    Pozdrawiam serdecznie!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code