Ksiądz Boniecki nie jest jedyny

Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że Tezeusz ma już swoją dość bogatą tradycję stawania w obronie księży przed ich kościelnymi zwierzchnikami. Zaczęło się w 2006 roku od sprawy ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, któremu zabroniono wypowiadać się na temat lustracji. Po opublikowaniu  wywiadu Kościół nie jest zdolny do samooczyszczenia, przeprowadzonego z księdzem Isakowiczem Zaleskim przez Andrzeja Miszka, wówczas jezuitę, portalowi groziło zamknięcie. Władze jezuickiego zakonu wydały jezuitom zakaz publikowania w portalu (nieodwołany nawiasem mówiąc do dnia dzisiejszego). Andrzejowi Miszkowi zabroniono publicznych wypowiedzi i kontynuowania studiów, nie dopuszczono go do święceń kapłańskich i ostatecznie usunięto go z zakonu w listopadzie 2007 roku. Portal przetrwał te dziejowe burze dzięki grupie świeckich, którzy byli i nadal są przekonani, że Kościół jest miejscem, w którym można szanować wolność, prawdę oraz godność każdego człowieka. I tak, jak w imię tych wartości Tezeusz stawał wcześniej w obronie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego oraz Andrzeja Miszka, dziś na miarę swoich możliwości popiera tych polskich katolików, którzy z nadzieją oczekują, że przykra sprawa ks. Adama Bonieckiego zostanie jawnie i mądrze rozwiązana w duchu służącym dobru polskiego Kościoła.

Podkreślę, że głównym motywem Tezeuszowego sprzeciwu w 2006 roku nie była lustracja sama w sobie, ale sposób, w jaki zasłużonemu księdzu Isakowiczowi-Zaleskiemu zamykano usta i próbowano go wykluczyć ze wspólnoty Kościoła. Walcząc o swoje „być albo nie być”, Tezeusz również nie robił tego w imię partykularnych interesów, lecz po to, by dopuszczać do głosu i mówić w imieniu ludzi, którzy kochają Boga i chcą być Mu wierni, choć nie zawsze potrafią pogodzić się z kościelnymi zakazami i nakazami albo zaakceptować nadmierną uzurpację władzy i ograniczenia osobistej wolności ze strony kościelnej hierarchii.

Sprawa ks. Bonieckiego przypomniała szereg pytań, które – jakże często i boleśnie! – musieliśmy stawiać sobie wcześniej w Tezeuszu. Oto kilka spośród nich: W jakiej mierze przełożeni w Kościele mają prawo ingerować w wolność sumienia i przekonań swoich podwładnych? Jakie powinny być zewnętrzne i wewnętrzne mechanizmy kontroli, aby jak najbardziej ograniczyć możliwości zaistnienia patologii wewnątrz Kościoła, a zwłaszcza we wspólnotach zakonnych? Jak zmniejszyć napięcie między feudalną strukturą Kościoła i demokratycznym systemem polityczno-prawnym, w którym Kościół obecnie funkcjonuje? Jak wreszcie w sposób konstruktywny, nie tracąc miłości i szacunku dla Kościoła, mówić i pisać o pojawiającym się w nim oczywistym złu?

Zamiast odpowiedzi na te pytania opiszę krótko moją obecną sytuację poznawczą. Dziś  – podobnie jak większość osób w Polsce – niewiele tak naprawdę wiem, dlaczego „ks. Adam Boniecki MIC został zobowiązany do ograniczenia swoich wystąpień medialnych do Tygodnika Powszechnego”. Zacytowany fragment pochodzi z dwuzdaniowego oświadczenia, na którym władze zakonu księży marianów poprzestały, a które jest jedynie suchą informacją o decyzji bez jakiegokolwiek podania jej motywów. Niestety, lakoniczność oświadczenia sama w sobie oznacza: postanowiliśmy i nikomu nic do tego. Nałożone na ks. Bonieckiego „zobowiązanie” jest może niewielkie, ale arogancja (czy delikatniej mówiąc: nieroztropność) władz zakonnych – ogromna.

Czuję, że wypowiadając się w obronie ks. Bonieckiego, bronię także swojego prawa do tego, aby jako osobę świecką traktowano mnie w polskim Kościele poważnie, z należnym mi szacunkiem, aby kościelna hierarchia uwzględniała w swoim postępowaniu moją zdolność do samodzielnego myślenia i wydawania ocen. Nie zamierzam wypowiadać się w kwestii zakonnego posłuszeństwa, a zwłaszcza pouczać ks. Bonieckiego, co powinien w tym momencie robić, jak postępuje ostatnio spora grupa świeckich, którzy nagle postanowili stać się specjalistami od zakonnych struktur. Nie uważam również, że muszę wiedzieć o wszystkim, co dzieje się za klasztornymi murami. Jeżeli jednak władze zakonne przez wiele lat delegowały zakonnika do pracy w mediach i wyrażały zgodę na pełnienie przez niego publicznych funkcji, jeżeli w dodatku ten zakonnik zyskał sobie sympatię, zaufanie, uznanie szerokich i różnorodnych społecznych kręgów, to naturalne, że teraz od tych władz należy oczekiwać publicznych wyjaśnień. Takie są po prostu cywilizowane zasady społecznego życia.

Skoro władze zakonne nie były uprzejme przedstawić wyjaśnień, pozostajemy w kręgu domysłów. W wypowiedziach osób próbujących uzasadnić słuszność decyzji poruszyły mnie osobiście najbardziej dwa wątki. Pierwszy to troska o polskiego katolika, który mógł zostać zdezorientowany wypowiedziami ks. Bonieckiego. Myślę, że nie tylko ja mam ochotę poprosić autorów takich wypowiedzi, aby nie martwili się aż tak bardzo stanem mojej świadomości. Nie trzeba zbyt dużego życiowego doświadczenia, aby wiedzieć, że tym, którzy przestrzegają nas przed złymi wpływami i chcą przed nimi chronić, zależy głównie na zmonopolizowaniu wpływów. To wie nawet mały Jasio, którego mama przestrzega przed niegrzecznymi kolegami z przedszkola.

Drugi wątek nazwałabym pokorno-cierpiętniczym. Jego reprezentanci nie silą się nawet na próbę refleksji, po czyjej stronie może być racja. Godzą się z tym, co uznają za rozstrzygnięcie Kościoła, mimo że chodzi zaledwie o decyzję jednego z kościelnych hierarchów. Obronę ks. Bonieckiego uznają za próbę buntu – bo przecież lepiej wziąć krzyż… Pewnie że lepiej, byle tylko był to dla każdego osobisty wybór i pod warunkiem, że chodzi o rzeczywisty krzyż, a nie tylko o zbyt łatwe usprawiedliwienie własnej bierności, obojętności, koniunkturalizmu czy tchórzostwa. Rolą ani posłannictwem Kościoła nie jest nakładanie ludziom na barki krzyża. Oby zrozumieli to zarówno ci, którzy wykorzystując swoje kościelne funkcje, krzywdzą współbraci w wierze, jak i ci, którzy takie działania akceptują zbyt łatwo i bezkrytycznie! 

 

7 Comments

  1. Anonim

    A x Natanek?

    Skoro Tezeusz nie protestuje przeciw zakazom dla x Natanka, a także suspensie, domniemuję, że co do zasady uznajesz prawo instytucyj kościelnych do wprowadzania zakazów wypowiadania się, a spór dotyczy się tylko, kiedy zakaz słuszny a kiedy nie. Otóż uważam, że x Natanek słuszny i x. Boniecki słuszny. x Isakowicz niesłuszny i Miszk niesłuszny.

    A sam krzyż w sejmie to nawiązanie do debat o tolerancji: czy jest tolerancyjny i czy usunięcie tolerancyjne?

     
    Odpowiedz
  2. cogito

    szukajcie a znajdziecie

    Jezusowe powiedzenie kazdy z ludzi Kosciola zna i wprowadza w zycie, ale roznie, tj z roznym wektorem,

    Niektorzy wszedzie dopatruja sie zgorszenia, zla, podzialu, swojej odmiennosci, zlych intencji. Inni szukaja tego co laczy, dobra albo juz zaistnialego, albo tego, ktore z danej sytuacji moze wyniknac.

    Duchowni w sprawy swieckich lubia sie wtracac. lubia im wyznaczac szlaki, czesto bardzo nie zyciowe, nie swieckie.Wielkosc Ksiedza Bonieckiego polega na postawie dialogu, wyjscia do drugiego czlowieka, o odmiennych korzeniach i trafienia don z obiektywnie dobrym przekazem, kierujacym ku Dobru.

     

     

     
    Odpowiedz
  3. mal

    Bardzo ważne pytania. I

    Bardzo ważne pytania. I cenne nazwanie rzeczy. Mam nadzieję, że przestaniemy obawiać się różnorodności w Kościele a dostrzeżemy w niej wartość i doceniając ją będziemy wyrażać naszą jedność. 

     
    Odpowiedz
  4. elik

    Jaka różnorodność (różność)?….

    Pani Małgosiu takie pojęcia, jak "różnorodność", czy inność, wolność, tolerancyjność etc.  wg. mnie zawsze wymagają doprecyzowania, czy uściślenia, bo zbyt często np: w owej różnorodności, (różnośći), czy inności znajdują się nie tylko rzeczy, czy sprawy wartościowe, użyteczne i pożądane, lecz również zbędne, a nawet złe, groźne i szkodliwe.

    Różnorodność dobra absolutnie nie jest tożsama z różnorodnością zła, a różnorodność (różność) postaw i zachowań ludzkich nie zawsze jest wartościowa, budująca i integrująca, ani wyrazem wielkości, prawości, czy   świętości osoby, a tym bardziej serdeczności i miłości w prawdzie, czy zwykłej ludzkiej życzliwości.

    Pozdrawiam Panią nie różnie, lecz jednoznacznie i serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  5. ahasver

    Nie rozumiem.

    Pół dnia rozmyślałem dziś podczas spaceru nad kwestią Bonieckiego. Nie doszedłem do żadnego wniosku. Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego wybitny intelektualista krzewiący pluralizm teologiczny i demokratyczny liberalizm w imię wyższych zasad eklezjalnego społeczeństwa znalazł się na cenzurowanym? Czy ktoś może mi wyjaśnić, czego obawia się KK i w jakim kierunku zmierza?

     
    Odpowiedz
  6. mal

    Panie Zbigniewie bardzo

    Panie Zbigniewie bardzo cieszę się z tej jednoznaczności 🙂

     

    Różnorodność, o której w tym miejscu pisałam ujmować miała dwie postawy, które dają się zauważyć w KK. Osobiście wolę pisać o jednej z nich jako o tradycjonalistach zamiast rozróżniać grupę konserwatystów, druga to „niekonserwatyści”. Ta pierwsza opisywałaby grupę przywiązaną do tradycyjnego rytu, który broni tajemnicy sacrum i monarchii katolickiej, druga postawa jest w mym przekonaniu wychodzącą bardziej do człowieka szanującą jego wolność, także możliwość powiedzenia nie Chrystusowi.

    Różnorodność to niełatwa bo zgoła inne drogi realizowania wartości. Warto jednak by te drogi się w sposób mądry uzupełniały i przenikały.

     

    Podobnie rozumiem różnorodność chrześcijaństwa, w którym zawiera się prawosławie, katolicyzm, protestantyzm, a także inne wspólnoty chrześcijańskie.
     

    Pojęcia tolerancji nie używam i nie toleruje.

    Mówiąc o inności mam na myśli drugiego człowieka. Możemy mieć inne pojęcie wartości. Jednak ten drugi, bez wątpienia obok mnie jest.
     

    Inny to także faszysta, który doszedł do władzy zgodnie z prawem. Otóż jeśli miałoby się okazać, że mimo darcia szat w prawodawstwie zostaną uznane związki partnerskie i cały szereg konsekwencji z tym związanych to czy to ma oznaczać, że chrześcijanin któremu nie mieści się to w głowie żyjący w takim kraju ma przenieść się na oddział chorób psychicznych. 🙂
     

    Proszę wybaczyć moją obrazową retorykę. Tak jak katolikom, chrześcijanom nie mieszczą się niektóre rzeczy w głowie,

     

    tak Bartek nijak nie może pojąć obaw KK.

     

    Czego się Kościół obawia ?

     

    Tego, że nie będzie miał władzy nad wiernymi, lub że nie będzie miał władzy, znaczącego głosu w Państwie, może dyskursu który wymaga wysiłku a nie schematyzowania, uproszczeń i ocen. Możliwe tego, że przez długie lata wiele środowisk kleryckich zamykało się na wszelki dialog społeczny tworząc własną rzeczywistość, a jednocześnie żyjąc w oderwaniu od reszty społeczności, co teraz niezmiernie trudno zmienić. Kościół bardziej otwierając się na dialog jednocześnie bardziej otwarcie poddaje się krytyce innych, zatem także obawa wytykania słusznych i nie słusznych błędów.

    Osłabianie Kościoła to także niszczenie go przez brak dofinansowania poprzez granty. Obcinanie wszelkich funduszy. To oczywiście możliwość na oczyszczenie Kościoła i większą transparentność, ale i niszczenie dobrych inicjatyw. http://tygodnik.onet.pl/32,0,70389,pomoc_warunkowa,artykul.html

    Myślę, że Kościół po prostu obawia się przemiany, oddania swojej pozycji wpływów, którą zdobył na rzeczy równoprawnych poglądów laickich co mogłoby się chociażby wyrażać w równym dostępie do nauczania religii jak i etyki w szkole co w chwili obecnej nie ma miejsca.

    Obawia się tego, że w sejmie zabraknie krzyża i wartości chrześcijańskich.

     

    Ks. Draguła zdaje się zwracać uwagę na to samo o czym mówi ks. Boniecki, iż winniśmy bronić krzyża jako symbolu wiary, a nie znaku polskości podając przykład flagi Danii, Szwecji. „To, że krzyż nie przeszkadza nikomu w tak niereligijnych krajach jak Dania, Szwecja czy Wielka Brytania gdzie jest istotnym elementem flagi państwowej wca;e nie dowodzi powszechnej zgody na jego religijne znaczenie. Przeciwnie jest symptomem jego definitywnego odsakralnienia.”1

    Dobry tekst też Rowińskiego http://pismo.christianitas.pl/2011/11/tomasz-rowinski-nie-mozna-przyklepywac-problemow-kosciola/ który pisze, że Jarosław Kaczyński nie jest mesjaszem polskiej polityki i tradycji.

     

    W jaką stronę zmierza KK ? To pytanie jest zbyt trudne. Zdaje mi się nikt nie jest w stanie na nie odpowiedzieć. Mam nadzieję, że w stronę większego rozwoju uczelni katolickich większych możliwości rozwoju naukowego kobiet i osób świeckich na nich, a także w kierunku większego zaangażowania świeckich w życie Kościoła i dobre wykonywanie swojej pracy, dobrego życia rodzinnego.

     

    Cała październikowa Więź jest poświęcona „Kościołowi od nowa”, a w niej marzenia s.Chyrowicz 🙂 http://www.wiez.com.pl/index.php?s=miesiecznik_opis&id=724&t=15539

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code