Król serca

Rozważanie na XXXIV Niedzielę Zwykłą, rok B2
 

Piłat powiedział do Jezusa: "Czy Ty jesteś Królem żydowskim?" Jezus odpowiedział: "Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?" Piłat odparł: "Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?" Odpowiedział Jezus: "Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd". Piłat zatem powiedział do Niego: "A więc jesteś Królem?" Odpowiedział Jezus: "Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu". (J 18,33-37)

Najpierw spójrzmy na tło: co się działo wcześniej? Był szumny i wspaniały wjazd do Jerozolimy z wołaniem Hosanna! Były rzucane płaszcze i gałązki oliwne. Iście królewski wjazd.

A już za kilka dni ci sami ludzie wołają „Ukrzyżuj” i wygrażają pięściami.

Ale tajemnicza opowieść o „byciu królem” powraca – jako problem dla Piłata, to znów jako szyderstwo w działaniach żołnierzy, którzy na poranione biczami ciało narzucają purpurowy płaszcz – znak władzy królewskiej i koronują boleśnie cierniem wśród drwin, plwocin i wzgardy. Ale wróćmy do Piłata. Jego rozmowa z więźniem żydowskim, która poprzedza to krwawe i okrutne przedstawienie, odbywa się w pretorium, sam na sam. Kapłani czekają na zewnątrz, żeby się nie skalać wejściem do pogańskiego pałacu przed Świętem. Więzień już jest dla nich właściwie martwy, więc Jego nie dotyczy prawo o zachowaniu rytualnej czystości.

Oskarżenie nie jest sprecyzowane. Na pytanie Piłata, co On złego uczynił, kapłani wymigują się zwodniczą odpowiedzią, że niewinnego nie wydaliby na sąd prokuratora. Tak więc pytanie, które Piłat zadał na osobności oskarżonemu, musiało mieć podstawę w innych źródłach niż oficjalne. Fama niosła, że ten bezdomny, wędrowny nauczyciel-filozof, uzdrowiciel sam siebie nazywa królem albo inni go tak zwą. Dla Piłata była to sprawa istotna. Jeśli okazałoby się, że roszczenia owego Jezusa mają podstawy, prokurator Judei musiałby coś z tym zrobić: wszcząć dochodzie w sprawie legalności władzy Heroda, zawiadomić Rzym, uściślić, czy roszczenia tego człowieka dotyczą tylko Jerozolimy, czy – o zgrozo – całego Imperium Rzymskiego? To przede wszystkim trzeba było wyjaśnić.

Piłat zadaje więc to najważniejsze i proste pytanie. Już pierwsza odpowiedź jest dziwna. Więzień odpowiada pytaniem: „Czy mówisz to sam od siebie?” Piłat jest zirytowany: on, namiestnik cezara, władca Judei miałby sam wymyślić taką pogłoskę? „Czy ja jestem Żydem?” – odpowiada z wyniosłością i pogardą. „Twoi ludzie cię oskarżają”. Patrząc na oskarżonego, znękanego bezsenną nocą, aresztem, a wreszcie poganianiem przez całe miasto od jednego do drugiego arcykapłana, Piłat dochodzi do wniosku, że oskarżenie musi być absurdalne. „Co więc zrobiłeś” – pyta. I ku swojemu zdumieniu słyszy o Królestwie nie z tego świata. O Królestwie Prawdy… „A cóż to jest prawda” – pyta Piłat sceptycznie i wychodzi nie czekając, bo życie na wojnie i w Rzymie cezarów nauczyło go dobrze, że czegoś takiego jak Prawda – po prostu nie ma.

Chce jednak ratować tego nieco szalonego, lecz nieszkodliwego idealistę. Gdy słyszy od kapłanów oskarżenie, że On nazywa się Synem Bożym – jest skonsternowany. Jego następne pytania do oskarżonego spotykają się z tak niezwykłymi spokojnymi i odważnymi odpowiedziami, że całkiem znika jego pewność siebie. Był o krok od otwarcia się na słowa Niezwykłego Rabbiego… I był o krok od uratowania Go, gdy zagrożono mu – cezarem. To przywróciło mu przytomność umysłu i przypomniał sobie nagle, KTO NAPRAWDĘ jest królem. Skapitulował.

Piłat myśli, jak każdy na tej ziemi, kto żyje dniem codziennym: urzędnik, żołnierz, pracownik banku czy proboszcz na parafii. Im wyższe stanowisko, tym pozornie większa swoboda działania: kierownik może więcej niż pracownik, minister więcej niż jego sekretarz, dyrektor banku więcej niż kasjer, proboszcz więcej niż wikary; ale też taki ma więcej do stracenia, większa jest jego zależność i odpowiedzialność przed władzą wyższa: dyrektorem, prezesem, cezarem, biskupem, premierem, czy królem. Może stracić to, co wysiłkiem i latami osiągnął, a w Rzymie tamtego czasu mógł również stracić życie. Toteż ten, co ma więcej do stracenia, silniej jest związany ze strukturą zawodową i społeczną jej prawami. Myśli kategoriami swoich osiągnięć i władzy, której nie chce stracić, i swojego zależności od władzy wyższej. Można powiedzieć, że bardziej jest zniewolony. Takie związanie, ścisłe przyleganie powoduje brak oddechu, brak dystansu do tego, co skończone, ziemskie, relatywne.

Piłat nie był złym człowiekiem. Mało tego, był dobrym człowiekiem, ale nie umiejąc zdystansować się, oderwać od swojej funkcji, by stać się po prostu człowiekiem, zlekceważył (choć odczuł i prawie zrozumiał) jedno i najważniejsze – dotknięcie Boga.

Ono zawsze pochodzi nie z tego świata, ale doskonale można je w tym świecie rozpoznać. Rozpoznali je apostołowie, którzy porzucili wszystko (w tym dobre zawody, kariery, nawet rodziny) i poszli za Jezusem. Nie rozpoznali kapłani, zadufani w swoje znaczenie, wiedzę, funkcje, zapatrzeni w swoją rolę obrońców narodu, zapatrzeni w ziemską władzę lokalnego króla. Zgorszeni tym, co uważali za bluźnierstwo – powoływaniem się na synostwo Boże – nawet nie rozpatrzyli prawdopodobieństwa takiej możliwości; jak pogańskie bożki – „mieli oczy, a nie widzieli, mieli uszy, a nie słyszeli”. Piłat wypełniony lękiem przed władzą potężnego rzymskiego cezara dostał szansę, której nie zauważył. Tą szansa było pytanie „Czy mówisz sam od siebie?” A więc – „Czy naprawdę pytasz oto, czy jestem królem? Czy uwierzysz w moją odpowiedź?”

Ani on, ani kapłani nie rozpoznali Króla Wszechświata. Króla Nieba i Ziemi w skromnej postaci Posłusznego Sługi Bożego.

Bo też i ten Król był zaprzeczeniem wszystkiego, czym legitymuje się królewskość. Uległy, związany, obity, popychany, skazany… Żadnych nawet szat, choćby śladu złotego łańcucha czy pierścienia, nie mówiąc o koronie.

Prześmiewcza korona i płaszcz szyderstwa przyjęte dobrowolnie jako ofiara przez Tego, który mógł wskrzeszać z martwych i góry przenosić, paradoksalnie umocniły Jego władzę. Zbliżyły Go jeszcze bardziej do wyszydzonych, oplutych, obolałych, cierpiących, skazanych. Taka była Jego wola i tego pragnęło Jego serce – takiego wejścia w ludzką biedę i nieszczęście, i umieranie, i śmierć, tak dokładnego i tak głębokiego, by mógł – zwyciężywszy wszystkie te niedole, a przede wszystkim śmierć, na tronie Krzyża – wydobyć wszystkich z nędzy i „pociągnąć ku sobie”.

Każdy z nas jest trochę jak Piłat i kapłani.

Każdy miota się między swoimi ziemskimi zależnościami, szacunkiem dla zewnętrznych oznak władzy (szat, ornatów, garniturów od Armaniego, salonów, pałaców, luksusowych samochodów, czy samolotów prywatnych), czyli posłuszeństwem dla ziemskich królów, między troską o chleb, stanowisko, ziemski majątek i zabezpieczenia, a tym najgłębszym głosem serca, przez który wzywa nas On, Jezus Chrystus Pan Wszechświata, abyśmy widzieli jasno. Nie ma innego króla niż On, nie ma innej korony, niż Korona Cierpienia dobrowolnie przyjęta za braci, nie ma innej królewskiej szaty, niż okrywająca rany szata szyderstwa, nie ma innej Prawdy, niż Miłość, która życie daje za drugiego. I w głębi serca wszyscy o tym wiemy, (choć zagłuszamy tę trudną dla nas prawdę głośniej lub ciszej), bo ten Król jest przede wszystkim Królem naszego serca.

Panie ! Otwieraj każdego dnia nasze oczy na Twoja prawdę, pomóż nam zwalczyć w sobie zarozumiałego kapłana i zalęknionego Piłata, daj nam odwagę, byśmy pozwolili Tobie zawsze królować w naszych sercach, amen!

c_pilate01.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. beszad

     Twoja refleksja nad sądem

     Twoja refleksja nad sądem Jezusa, w której sporo uwagi poświęcasz postawie Piłata, wychodzi niejako naprzeciw moim pytaniom, jakie sobie stawiam, odkąd tylko zacząłem świadomie czytać Pismo Święte. Wychowany w tradycyjnie jednoznacznym ukazaniu Piłata jako sprawcy krzyżowej śmierci, po zetknięciu z Ewangelią nie potrafiłem w tak jednoznaczny sposób tej postaci sklasyfikować. A nawet więcej – Piłat zaczął budzić we mnie jakąś wewnętrzną sympatię.

    Oczywiście dostrzegałem jego słabość, o której wspominasz: uwikłanie w struktury władzy tego świata, a tym samym poczucie wielkiej odpowiedzialności za każdą decyzję – przede wszystkim jednak odpowiedzialności przed majestatem swoich zwierzchników, nie sumienia. Ale czy można powiedzieć, że Piłat sumienia był całkowicie pozbawiony? Gdyby tak było, z pewnością poszedłby na łatwiznę – coż to dla niego, wydać szybki wyrok skazujący. Miałby wówczas spokój i zyskałby większy poklask wśród narodu, nad którzym przyszło mu sprawować namiestnikowską władzę. On jednak czuł swoje uwikłanie między wewnętrznym poczuciem prawdy i sprawiedliwości, a zewnętrznymi zależnościami, które zmuszony był uwzględniać dla zachowania swojej pozycji.

    Dlatego bardzo mi odpowiada Twoje podejście, Jolu, że każdy z nas nosi w sobie Piłata, bo też każdy w jakimś stopniu nieustannie poddawany jest próbie między wrażliwością sumienia, a władzą tego świata. Czasami tą włądzę stanowi urzędnik, innym razem pracodawca, w jeszcze innej sytuacji może nią być nawet osoba duchowna. To jednak sumienie jest bezpośrednim lustrem Prawdy – szczególnie wtedy, gdy chodzi o czyjąś krzywdę, o osądzenie i skazanie brata. Dzisiaj są to zwykle skazania werbalne, a jednak wymagające czasem dużej odwagi, aby się im przeciwstawić.

    Tutaj za każdym razem powinniśmy przypominać sobie sytuację Piłata. On w końcu uległ pod naporem, sam jednak nie wydając wyroku. Umył ręce – zachował się jak większość dzisiejszych "widzów" publicznego linczu. Targało nim jednak sumienie, być może potem gorzko żałował swej bierności. I ja także nieraz jej żałowałem – dlatego właśnie potrafię z większym współodczuciem patrzeć na Piłata, który jest dla mnie ważnym ostrzeżeniem, że oskarżenie może być także zawarte w biernym wycofaniu…

     
    Odpowiedz
  2. wykeljol

    Piłat

    Przyznam,że moje spojrzenie na Piłata pogłębiła lektura Bułhkowa(Mistrz i Małgorzata, oczywiście), a także film Zefirellego Zefirellego(Jezus z Nazaretu),  Piłat w tym filmie jest żołnierzem rzymskim; bycie procuratorem na rubiezach cesarstwa to dla niego pewnego rodzaju "zesłanie"-  ten Rzymianin nie rozumie ani tych ludzi, a kraju, ani obczaju.  Zobowiązany jednak do sądu stara sie byc sprawiedliwy,jak potrafi. Odróżnia po swojemu złoczynce od "nieszkodliwego szaleńca"(nie znajduję w nim żadnej winy"- powtarza to wielokrotnie.) I jest taka jedna niesamowita scena, gdy Jezus po biczowaniu w rzymskiej todze, w koronie cierniowej, słaniając się na nogach staje w przeswicie – wejściu do pretorium(światło pada z tyłu i opromienia cała postać) Piłat , który cały czas jest zdroworzsadkowy i nawet nieco lekceważy więźnia (choć mu go żal) – widzi Go w tym świetle i cos w nim pęka; pyta: "Kim ty jesteś? Czym ty jesteś??"  Jezus milczy. To bardzo dramtyczny moment- widać ze procurator jest o włos od Prawdy.  Ale- własnie jest żołnierzem, Zna swoje miejsce w hierarchii. Kapłani szantażują  go donosem. Jakim? no, po prostu, że uwolnił samozwańczego króla, co równa sie zdradzie. Za o wiele mniejsze winy spotykła Rzymian smierć. To wysoka stawka. Piłat wiedział, czego się boi. Tyberiusz potrafił zmusić do samobójstwa(albo nasłac zabójców) na "winnego", odebrać jego majątek, córki i żonę zagonic do domu publicznego, a synów sprzedać w niewolę. Więc stawką było nie tylko stanowisko. Stąd (bardzo, bardzo niechętna) decyzja. A potem, gdy Chrystus odchodzi, żeby wziąc krzyz i cały czas jest taki wolny i niezłomny i mimo ran,okaleczenia cierniem taki"nie z tego swiata" całkowicie "swój", niezależny, , choc fizycznie umęczony- Piłat mówi" Kto wie, czy on nie jest groźniejszy od Barabasza". Tak czy inaczej- przestaje lekcewazyc tego więźnia i przez to tez jest bliski Prawdy.

    Bułhakow tez wiedział o czym pisze. W stalinowskim ZSRR działo się podobnie. Dla "winnego" czapa, rodzina do łagru, a dzieci do Domu Dziecka(z piętnem). Portetując swojego Piłata myślał o sobie, swoich bliskich , o zniewolonym kraju i podłych procesach…

    Więc jeśli my mamy w sobie tego Piłata, bo boimy sie o posadę(a teraz to realny lęk, grozi powaznymi konsekwencjami, nawet wyrzuceniem z mieszkania, rozbiciem rodziny itp.- ale NIE SMIERCIĄ), to jest to taki nieco mniejszy Piłat, skrojony na miarę czasu. Ja tez mam w sobie Piłata, który nieraz mnie chwyta za gardło…ale to malutki, skarlały Piłat…wstyd, że mu ulegam. Tamten stchórzył, to prawda. (To była także obsesja Bułhakowa). Zabrakło mu wolności ?Miał rodzinę za którą czuł odpowiedzialnośc? W każdym razie on też był na miarę swojego czasu. Był wielki jakos tam. I nieszczęśliwy…

    Może jeszcze napiszę o PIłacie  Bułhakowoskim…ale to kiedy indziej. POzdrowienia i dzięki za wnikliwy komentarz

     
    Odpowiedz
  3. Halina

    Historyczna refleksja nad sądem

     Bardzo ciekawa praca; można dowiedzieć się nie tylko o kompetencjach namiestnika prowincji i jego pozycji, ale również o tym jakie znaczenie miało umycie rąk przez namiestnika Judei. W zasadzie wszystkie wątki związane z procesem Jezusa, doczekały się wyczerpującego wyjaśnienia.

     

    http://www.naukowa.pl/Proces-Jezusa-w-swietle-prawa-rzymskiego.-Studium-prawno-historyczne,575109ks/Prawo/Pozosta%C5%82e%20publikacje,11kt

     

    Okazuje się, że Piłat nie musiał sam skazywać Jezusa. Nie mając pewności, jak postąpić mógł zastosować znaną i praktykowaną ówczesnie procedurę zwrócenia się do cesarza o pomoc prawną, by niejako podzielić się odpowiedzialnością za wyrok. Mógł też od razu uniewinnić Jezusa i wypuścić Go. Piłat świadomie naruszył zasadę prawdy materialnej, zobowiązujacą go do dochodzenia prawdy. Nikogo nie było można wg. ówczesnego prawa skazać bez winy, czy też na podstawie podejrzeń. A o tym , iż Piłat nie miał przekonania do tego co zrobił oskarżony, świadczył symboliczny gest umycia rąk. "Nie jestem winien krwi sprawiedliwego".

    Fakty są jednak takie, że oskarżyciele Jezusa wybrali drogę fałszu, a Piłat-sędzia Jezusa-drogę niesprawiedliwości. Może  Piłat  zamiast pytać Jezusa co jest prawdą, powinien zapytać, na czym polega sprawiedliwość….

     
    Odpowiedz
  4. wykeljol

    prawo czy prawda

    Dziekuje bardzo Pani Halino za podani rzetelnego xródła wyjaśniającego ten niezwykły moment od strony prawa rzymskiego.

    Nie sadzę jednak, żeby mozna by o jednoznaznie ocenic postepek Piłta( a nawet fałszerstwo kapłanów) sięgając wyłącznie do wiedzy prawnej i pojęcia ludzkiej sprawiedliwości. Między Płatem a Jezusem dzieje się coś o wiele więcej, o czym próbowałam napisac. Piłat pyta "co to jest prawda", ponieważ Jezus mówi, że narodził się, by dać świadectwo Prawdzie. Królestwo Jego jest Królestwem Prawdy i jest nie z tego swiata także dlatego, że prawo tego swiata tylko o nie zahacza, a nie wyjasnia, ani nie ogarnia.

    O wiele wazniejsze w tej grze w której przecinają sie: prawo(rzymskie i judaistyczne), prawda, sprawiedliwośc, miłosierdzie, fałsz , lęk, zarozumiałośc i pokora sa relacje bezpośrenie między osobami. Tak myslę. Nie wystarczyłoby, gdyby Kapłani powiedzieli, czego tak naprawde boją sie w Jezusie i nie wystarczyłoby, gdyby Piłat trzmal sie ścisle przepisów prawnych. Może potrzebne było jedno: odkryć prawdę, że Jezus Jest Synem Bozym, że bezgranicznie kocha każdego i że już odkupił  zamysle i Piłata i kapłanów.

     Choć do końca będąc to na ziemi był człowiekiemtak jak ini podlegającym i prawom i bólowi i -szukającym także ziemskiej sprawiedliwości.

    Jednak słowa o Królestwie nie z tego swiata wyraźnie wyrywają tę relację(Piłat-Jezus) z sytuacji wyłacznie prawnej. Gra idze o serce Piłata.(tak myslę)/ Niemniej każda wiedza, która pogłębia znajomośc realiów ukazuje dodakowa opcje, pozwalajacą epiej zrozumiec istote Wydarzenia. bardzo dziękuje.

     

     
    Odpowiedz
  5. Halina

    Pani Jolu

    Ten  mój krótki komentarz w żadnym razie nie jest polemiką z pani bardzo ciekawym ujęciem tego problemu od strony ludzkiej i psychologicznej. 

    Tak jakoś postepowanie Piłata kojarzy mi się z tym co się współczesnie dzieje, chociażby w naszym sądownictwie i nie tylko.

    pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz
  6. beszad

    …i Szalom Asz

    To prawda, Piłat naszego sumienia jest mocno skarlały, skrojony na miarę czasu – jak to malowniczo określiłaś. A lektura Bułhakowa w tym zakresie ciekawa o refleksje dostosowane do sytuacji skrajnych, dotyczących sowieckiego totalitaryzmu. Skoro już o literaturze, uważam za najciekawszą pozycję w tym temacie napisana przez Szaloma Asza – "Mąż z Nazaretu". Przy czym ważne jest, aby potraktować ją jako literaturę głebokiej refleksji, nie historycznego faktu czy religijnej analizy. Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz
  7. elik

    On wzorem człowieczeństwa

    "Tak, jestem Królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu". (J 18,37-38)

    • Czy rozważając i pisząc na forum o dobroci (prawości, sprawiedliwości) Piłata lub innego człowieka nie należy przede wszystkim odnieść, do w/w słów Jezusa?

    Przecież On będąc doskonałością miłości, prawości, sprawiedliwości, także dobroci tj. wzorem człowieczeństwa skupia się na prawdzie.

    A zatem wg. mnie nim kategorycznie ocenimy i stwierdzimy kto jakim jest?…… najpierw wypada rozważyć, uwzględnić i ewentualnie  zapytać:

    • Czy Piłat i jemu podobni ludzie słuchają Jego głosusą z prawdy i dają wiarygodne jej świadectwo?

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. wykeljol

    PIłat i podobni jemu ludzie.

    Ja przede wszystkim jestem podobnym jemu człowiekeim. Słucham Jego głosu- a w niektórych momentach zatykam uszy( z poczuciem że to świństwo); czy daję wiarygodne świadectwo prawdzie? Staram się. A czasem prawda ukrywa się za mgłą- a czasem szermowanie słowem "Prawda " sprawia, że mam ochotę zapytac, "A cóż to jest prawda"?

    Kocham Jezusa, ale Go ranię. Serce mi bije gdy się zbliża, widzę  godnośc Króla w tym poranionym, nagim, oplutym; widzę Miłośc Samą, a jednak, a jednak…róznie to ze mną bywa.

    Dlatego napisałam, że każdy ma w sobie małego Piłata. Takiego trochę dobrego, trochę kunktatorskiego, który naciskany moze raz jeszcze powiedzieć- no, to trudno, róbcie zNim co chcecie, choćiaż ja do tego ręki nie przyłożę.

    Bułhakowowski Piłat skazany został na wieczną tęsknote za Nauczycielem. Za niedokończoną rozmową z Nim. Niby tak..ale z powodu ludzkiego współczucia(a jakiez ludzkie współczucie nie pochodzi od Źródła Miłości) został uwolniony i nareszcie rozmawia z Nim do woli…

    Oddaję więc Panu Miłosierdzia mojego wenętrznego Piłta i z nadzieją czekam na dzień, w którym ten mój powie: "W nosie mam cezara. Uwalniam więźnia i oczyszczam Go z wszystkkich zarzutów; Jego Obecnośc sprawiła, że ja wreszcie jestem wolny.  On naprawde JESTKRÓLEM!!!!" Jest MOIM JEDYNYM KRÓLEM.!"

     
    Odpowiedz
  9. beszad

    Dramaturgia grzechu i zbawienia

    Czy Piłat i jemu podobni ludzie słuchają Jego głosu – są z prawdy i dają wiarygodne jej świadectwo? "

     

    Myślę, drogi Zbigniewie, że nikt tu tego w ten sposób nie określił. Jeśli pojawiły się głosy, które mogły zabrzmieć jak usprawiedliwienie Piłata (czy nawet wyraźona przeze mnie sympatia do jego osoby), to tylko dlatego, że poczuwamy się do podobnych słabości. Nasze głosy nie są w żadnym wypadku usprawiedliwieniem Piłata (bo to może nadejść tylko od samego Zbawiciela – również w odniesieniu do każdego z nas, czego nadzieję wyraziła Jola w ostatnim komentarzu). Oczywiście, że jedynym punktem odniesienia jest dla nas Jezus. Nie znaczy to jednak, by nie mówić o niczym/nikim innym. Bo jeśli nawet mówimy o Piłacie, zawsze główną postacią całego dramatu będzie Ten, którego Piłat sądził…

    Każdy dramat ma swoją oś, ale ma także punkty peryferyjne, które również stanowią część całości – ukazując różne postacie deformacji człowieka, czy wręcz świadomie podejmowanego zła. We wszystkim dają nam one do myślenia… Wielokrotnie odbywałem dyskusje z protestantami – niektórzy z nich tak bardzo zamknęli się w swej gorliwości i w zasadzie "sola scriptura", że rozmawianie o jakichkolwiek pozycjach literackich, a nie o Biblii, jest dla nich nie tylko stratą czasu, lecz wręcz stanowi grzech czczej, czyli światowej gadaniny. I właśnie tutaj rodzi się moje zastanowienie: czy faktycznie czczą rozmową jest rozważanie losów grzesznika? Czy z każdego ludzkiego dramatu Bóg nie może wyciągnąć jakiegoś dobra? Czy grzechu Piłata (i mojego również) czy nie zdoła przekuć w dobro, jeśli tylko człowiek podda się Jego woli?…

     
    Odpowiedz
  10. elik

    Dwa cytaty:

    "Tak jakoś postepowanie Piłata kojarzy mi się z tym co się współczesnie dzieje, chociażby w naszym sądownictwie i nie tylko."

    Pani skojarzenia są zbieżne z moimi, lecz diametralnie inne, niź autorki tekstu wiodącego i znacznej części naszego społeczeństwa.

    "Piłat nie był złym człowiekiem. Mało tego, był dobrym człowiekiem, ale nie umiejąc zdystansować się, oderwać od swojej funkcji, by stać się po prostu człowiekiem, zlekceważył (choć odczuł i prawie zrozumiał) jedno i najważniejsze – dotknięcie Boga."

    Czy można być cnotliwym, m.in. prawym, sprawiedliwym, światłym, wiarygodnym, pobożnym, szlachetnym i wielkodusznym, tzn. dobrym człowiekiem, ale?.

    Proszę tego więcej nie powtarzać, bo to absolutnie nie jest prawdą, że każdy…., a jeżeli to jedynie ci, których zna Pani wystarczająco dokładnie i dobrze. 

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Jego miłość, nauczanie i głos

    Drogi Adamie rzeczywiście, jeśli człowiek Jemu bezgranicznie, bezwarunkowo zaufa, wykazuje dobrą wolę, czy konieczną pokorę i skruchę i naprawdę (szczerze) podda Jego woli – to może spodziewać się zadziwiających, wręcz zdumiewających, fantastycznych i cudownych rzeczy.

    Jednak oceny innych osób, czy sformułowania, tezy, interpretacje, a nawet pytania, w dyskusji, czy wymianie myśli zwykle są bardzo różne. W moim odczuciu również bywają kontrowersyjne, a nawet sprzeczne z prawdą tj. Jego nauczaniem, przesłaniem, co wcześniej usiłowałem wykazać.

    Twoje rozmowy, dyskusje tj. osobiste doświadczenia i odczucia z wieloma protestantami są potwierdzeniem, czy uzupełnieniem podobnych odczuć innych katolików, czy chrześcijan i chyba nie wymagają dodatkowego odniesienia, ani komentarza.

    Ponadto nie wiem, co może usprawiedliwiać tych, którzy:

    • uporczywie trwają w błędzie albo zbyt często w swoim zadufaniu, pysze, że zajmują ważną, odpowiednią pozycjęzawsze chcą (muszą) mieć rację?…..
    • przeświadczeni o tym, że już wiedzą dużo, czy najlepiej albo choćby z powodu pośpiechu, rozkojarzenia i roztargnienia uważnie nie słucha/czyta Jego nauczania, ani w pni nie rozpoznają Jego miłości i nie wykorzystują Jego głosu?….

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  12. wykeljol

    dobry człowiek

    @ elik! Można byc niecnotliwym, niepoboznym, niezbut szlachetny, nawet pijakiem i kieszonkowcem, a przy tym byc dobrym człowiekiem.Ten niebotyczny zbiór cnót, które Pan wymienił, jako WARUNEK dobroci po pierwsze małe ma szance na zaisnienie w jednej osobie, po drugie- moze wygonić dobroc z serca przez poczuciw łasnej doskonałosci.

    Chyba na tym polega nieporozumienie. Inaczej rozumiemy termin:dobry człowiek. Dla mnie dobry, to taki, który ma intencje zrozumienia drugiego, potrafi spojrzeć nawet na oskarzonego włóczegę(a takim musiał sie wydac Piłatowi Chrystus) bez uprzedzeń i chcieć go wysłuchać. Dobroć czesto zamieszkuje pośród wad…  no i cały czas mówie o tym, w kontekscie własnego małego Piłata w duszy. Jeden ma w duszy bardziej kapłana, drugi bardziej Piłata – całkeim doskonałych chyba nie ma…poza Jednym:Jezusem Chrystusem.

     
    Odpowiedz
  13. Halina

    Pan Zbigniew

    "Tak jakoś postepowanie Piłata kojarzy mi się z tym co się współczesnie dzieje, chociażby w naszym sądownictwie i nie tylko."

     

    Należy odróżnić postępowanie człowieka od samego człowieka ( grzech od grzesznika). Postępowanie Piłata nie jest godne naśladowania i nikt do tego nie zachęca. Piłat jest archetypem polityka, który jest obecny również w naszych czasach. Prawda w polityce jest niezbędna, ale kłamstwo  jest niesłychanie przydatne. Piłat myślał  również kategoriami tego systemu, z tą różnicą, że sam nie utożsamił się z kłamstwem, pomimo, iż mu uległ.

    Czasami władza czyni człowieka niewolnikiem, nie zaś władcą. Sytuacja biblijna, stanowi modelową konfrontację postaw moralnych. Wzbogaca również naszą wiedzę o mechanizmach ówczesnej władzy, aparatu państwowego. Pogłębia obraz opisywanej rzeczywistości, nadając wydarzeniom wymiar uniwersalny. Pomimo, iż historia stanowi obraz niepełny, ulegający politycznym fluktuacjom; ukazuje jednak pewną historyczną ciągłość pewnych procesów i postaw.

    pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Być człowiekiem

    Sz. Pani Jolu nie tylko inaczej, lecz ktoś z nas opacznie pojmuje m.in. to kim jest dobry człowiek?…

    Ponieważ wg. mnie aby być człowiekiem chyba wystarczy roztropność i dobra wola tzn. starać się nie ulegać złoczyńcom, ani ich złu i nie trwać uporczywie w błędzie, oraz nie uprzedzać, ani wrogo usposabiać, do innych.

    Natomiast pragnąc być człowiekiem dobrym, a tym bardziej cnotliwym, błogosławionym i świętym – przede wszystkim i koniecznie trzeba szukać pomocy u Niego, także u osób błogosławionych, świętych i natchnionych Duchem Świętym, aby coraz bardziej stawać się, rozwijać, wzrastać tj. skutecznie naśladować, czy urzeczywistniać Jego człowieczeństwo.

    Koniecznym warunkiem dążenia człowieka, do wielkości, doskonałości i świętości, a nawet owej dobroci, czy zwykłej przyzwoitości jest stałe nawracanie się i przezwyciężanie własnej grzeszności, także swojej słabości, czy złych nawyków, uzależnień, skłonności, oraz unikanie upadków, także odrzucanie świadome, dobrowolne, oraz stanowcze wszelkich pokus złego Ducha.

    Ludzi prawych i dobrych, a nawet w naszym subiektywnym odczuciu osób wielkich, doskonałych, także cnotliwych, czy błogosławionych i świętych nigdy nie brakowało w Jego Kościele. Dlatego my możemy starać się ich naśladować.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  15. elik

    Replika

    Pani Halino to, chyba oczywiste, że należy odrożniać czyn – grzech, od sprawcy – grzesznika. Natomiast stwierdzenie, uznanie, że ktoś nie jest złym, lecz dobrym człowiekiem może być zachętą, aby jego czyny tolerować, a nawet go naśladować.

    Absolutnie sprzeciwiam się Pani stwierdzeniu, że: Prawda w polityce jest niezbędna, ale kłamstwo  jest niesłychanie przydatne. Proszę rozróżniać politykę, od politykierstwa.

    To grzech, a nie władza (służba) czyni człowieka zniewolonym. Porównywanie Piłata z politykierami, czy funkcjonariuszami systemu tzw. słupami jest wg. mnie conajmniej kontrowersyjne. 

    Pozdrawiam Panią serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  16. Halina

    Oczywiste

     Pani Halino to, chyba oczywiste, że należy odrożniać czyn – grzech, od sprawcy – grzesznika. Natomiast stwierdzenie, uznanie, że ktoś nie jest złym, lecz dobrym człowiekiem może być zachętą, aby jego czyny tolerować, a nawet go naśladować.

    Oczywiste w takim razie powinno być też i to, że dość często dobrzy ludzie grzeszą, dokonują złych wyborów. Zło jest fenomenem specyficznie ludzkim. Zło jest jednak  nie tylko ludzkie, zło jest tragiczne, ponieważ dąży do wyeliminowania tego co jest również specyficznie ludzkie; rozumu, miłości i wolności. Z tego powodu, że jest fenomenem ludzkim jest obecne w każdym z nas. Im bardziej człowiek jest tego świadomy,  tym rzadziej wchodzi w rolę sędziego swoich bliznich. Człowiek przejawia skłonność zarówno do cofania się, jak i do marszu do przodu; innymi słowy-skłania się on i do dobra, i do zła. Jeżeli obie te skłonności pozostają w pewnym stanie równowagi, posiada on wolność wyboru, pod warunkiem , że będzie zdolny uświadomić sobie własną sytuację i podjąć wysiłek walki. Jest on wolny, aby wybierać pomiedzy możliwościami, które same są determinowane przez całościową sytuację w jakiej się znalazł. Taką próbę Piłat podjał, ale niestety przegrał.  Przeciwstawienie się całej  opinii publicznej, w obliczu szykanowania i szantażu, kiedy  człowiek  nie ma łaczności z Dawcą i Panem życia, do łatwych prób nie należy. Nie jest to obrona postępowania Piłata, bo tej bym się nie podjęła, ale sędzią człowieka, wolałabym nigdy nie być.

    pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  17. beszad

    Dramat, który toczy się ponad czasem…

    "Jeden ma w duszy bardziej kapłana, drugi bardziej Piłata…" 

    W tym krótkim stwierdzeniu Jola zawarła całkowicie pozaczasowy wymiar naszych skłonności (a właśnie owej mistycznie przedstawionej ponadczasowości Szalom Asz poświęcił swego "Męża z Nazaretu"). W dzisiejszej scenerii mozna się łatwo doszukać nie tylko "Piłatów" (uwikłanych i zalęknionych przedstawicieli władzy) czy zacietrzewionych "arcykapłanów" (czynących z religii ideologię), ale również zimnych szyderców, bezwzględnych oprawców, "posiadających" wyłączną prawdę faryzeuszy, czy też budzących się do Prawdy jawnogrzeszników, złoczyńców i centurionów…

    Pozdrawiam wszystkich!

    Adam.

     
    Odpowiedz
  18. elik

    Dominacja dobroci

    @Halina – o nie Sz.Pani oczywistym jest tylko to, że człowiek dobry zdecydowanie rzadziej grzeszy, niż zły. Natomiast człowiek świadomy mając wolną wolę może zachowywać się diametralnie różnie tzn. rzadziej lub częściej, a nawet wcale nie postępować, czy zachowywać tak, czy inaczej.

    A zatem warunkiem i wykładnią ludzkiego dobra jest przede wszystkim to, czy dana osoba bezwarunkowo, bezgranicznie ufa Jemu, oraz miłuje bliźnich i wrogów, oraz zawsze opowiada się za Jego miłością w prawdzie, a sprzeciwia temu, co jest ewidentnym złem np: wrogością, zawiścią, czy faryzeimem tj. pozornym, fałszywym dobrem.

    Odnośnie pochodzenia, rodowodu zła, czy dobra nie są one bezosobowe, dlatego chyba należy starać się jednoznacznie i odważnie określać, kto np: dąży, do wyeliminowania, czy unicestwiania dobra, a nawet życia, bądź relatywizowania pojęć, czy ukrywania prawdy i faktów, a nawet ograniczania wolności słowa.

    Pożądanym stanem wg. mnie jest homeostaza, a w przypadku skłonności chyba nie pewny stan równowagi, lecz dominacja dobroci (miłości, serdeczności) nad złością, mściwością, zawiścią tj. wrogością.

    Konkluzja końcowa – bycie dobrym człowiekiem, także katolikiem, czy chrześcijaninem nigdy nie było łatwe, lecz z pomocą Boga i ludzi dobrej woli jest zawsze możliwe i wyjątkowo satysfakcjonujące. 

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  19. aaharonart

    Chrystus umarł za Piłata

    Chrystus umarł również za Piłata.

    Piłat umarł w Chrystusie,  gdy On umierał na krzyżu. Piłat stojąc przed Chrystusem i rozmawiając z Nim , nie mógł pojąć tej prostej prawdy o zbawieniu poprzez śmierć Żydowskiego Mesjasza. Wydawało mu się to być głupstwem i niedorzecznością by jakiś syn Żydowskiego Cieśli   stał się dla niego kimś , przez kogo i w kim, będzie mógł dostąpić zbawienia. Jezus* rozmawiając z Piłatem doskonale wiedział o tym, że poniesie na sobie również życie Piłata, z którym teraz przyszło mu rozmawiać . Wiedział że tak naprawdę wydając wyrok na Jezusa , Piłat wydaje wyrok na samego siebie ,albowiem na krzyżu zawiśnie w Chrystusie również grzech Piłata jak i sam Piłat jako cząstka objętej grzechem pierworodnym ludzkości…

    opowieści aharonowe * 🙂

    Chrystus umarł za Piłata 

     
    Odpowiedz
  20. Halina

    Pan Zbigniew

     @Halina – o nie Sz.Pani oczywistym jest tylko to, że człowiek dobry zdecydowanie rzadziej grzeszy, niż zły. Natomiast człowiek świadomy mając wolną wolę może zachowywać się diametralnie różnie tzn.rzadziej lub częściej, a nawet wcale nie postępować, czy zachowywać tak, czy inaczej. 

     

    Owszem , można doprecyzować czy udoskonalić technicznie deficje dobrego człowieka, tylko czy będzie to człowiek z krwi i kości. Lekarz, który zawierzy bardziej teorii niż praktyce ( chociaż znać ją musi), będzie   lepiej bronił ogólnie przyjętej koncepcji nizli leczył chorych.

    Zgadzam sie z Panem, że życie ludzkie ma wtedy wartość, gdy dominuje w nim dobro. Myśl ta w piękny sposób została wyrażona w wypowiedzi jednego z chasydzkich mędrców, Isaaca Meier of Ger;

    " Ktokolwiek, kto mówi i zastanawia się nad złem, które uczynił, myśli o łajdactwie, które popełnił, i w tym , co myśli, jest uwięziony(..) Co poczać? Pobełtaj w błocie w tę stronę czy inną-nadal będzie błoto. W tym czasie, kiedy to rozpamiętuję, mógłbym nizać perły dobrych uczynków na radość niebios. I dlatego zostało napisane: Odstąp od zła i czyń dobrze. Uczyniłes zło? Dobrze czyniac, przezwycieżysz je "

    Hebrajski termin ch a t a ch , który bywa tłumaczony jako grzech, w rzeczywistości znaczy " gubić" ( drogę). Podobnie słowo oznaczające skruchę brzmi t e s ch u b a ch i oznacza w języku hebrajskim " powrót" ( do Boga, do siebie, do słusznej drogi). A zatem w Talmudzie używa się okreslenia " mistrz powrotu" i mówi się, iż stoi on nawet ponad tymi, którzy  bardzo rzadko grzeszą. 

    Podwójna natura człowieka.

    List św. ap. Pawła do Rzym. 7.15-18

    " Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię , co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię. A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, ale grzech, który mieszka we mnie. Wiem wtedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim dobro; masz zawsze bowiem dobrą wole, ale wykonania tego co dobre brak"

    Szczęść Boże

     
    Odpowiedz
  21. elik

    Dwojakie prawo

    @Halina cieszę się, że zgadza się Pani w kwestii dominacji dobra i podaje przykłady – jak ową dominację uzyskiwać?…., oraz – jak powstawać z upadku, czy nawracać się ze złej drogi?…..

    Jednak proszę nie kwestionować słusznych uwag, bądź zastrzeżeń, ani nie usprawiedliwiać innych, kiedy popełniają błędy, czy ich nie zachęcać, do popełniania następnych. Przecież chyba nie muszę Pani wyjaśniać, jakie konsekwencje, następstwa, wręcz zagrożenia wynikają z tolerowania, a tym bardziej pobłażania dowolności, czy nawet istotnych nieścisłości w artykułowanych w sferze publicznej, czy na forum "Tezeusza" stwierdzeniach.

    Osobną i b. ważną kwestią jest może nie tyle podwójna natura człowieka, co dwojakie prawo tzn. Prawo Boże i prawo cielesne (grzechu), oraz uwolnianie się z więzów prawa grzechu.

    Lekarz, ksiądz, pedagog, czy inny człowiek wykonujący podobny zawód, a ściślej chwalebną posługę, czy misję. Winien chyba nie tylko znać teorię i mieć praktykę (doświadczenie), ale również powołanie i dostateczną świadomość – kim ma być, czy – kim jest?….. A z tym bywa b. różnie, dlatego nie wszyscy znajdują należne uznanie u swoich pacjentów, czy podopiecznych, bo nie chcą należycie angażować się tj. systematycznie łączyć naukę – teorię z osobistym doświadczeniem – praktyką albo nie potrafią podołać, tym szczególnym wyzwaniom, zadaniom i obowiązkom.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code