Koleiny wszechmocy

Zrozumiałem ostatnio, że tradycje AA stanowią ochronę nie tylko dla wspólnoty rozumianej jako całości. W równym stopniu chronią mnie – często przed sobą samym. Anonimowość jest tego dobrym przykładem.

Anonimowość jest fundamentalną zasadą AA. Mówią o niej dwie ostatnie tradycje. Tradycja jedenasta głosi, że „nasze oddziaływanie na zewnątrz opiera się na przyciąganiu, a nie na reklamowaniu, musimy zawsze zachowywać osobistą anonimowość wobec prasy radia i filmu”. Dwunasta dopełnia: „anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych tradycji przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami.”

Początkowo myślałem, że anonimowość ma chronić mnie przed stygmatyzacją. W naszym społeczeństwie powszechna wiedza o alkoholizmie jest niewielka i bardzo ogólna. Co prawda wiemy, że jest to choroba, ale nie do końca akceptujemy ten fakt. Ze wszystkimi jego konsekwencjami.

Przyznaję, że istnieją sytuację, w których bardzo trudno jest mi, otwartym tekstem, mówić o swoim uzależnieniu. Wierzę, że będę kiedyś gotów, uczciwie i spokojnie opowiedzieć o swojej sytuacji, i sprostować wymówki, którymi się posługiwałem. Dzisiaj nie jestem. Anonimowość obowiązująca we wspólnocie, gwarantuje mi bezpieczeństwo. Ufam ludziom, których spotykam na mitingach. Wierze, że nie ujawnią, ani nie wykorzystają pozyskanych tam informacji. To zaufanie ograniczone, bo liczę się z ludzką niedoskonałością, ale nadal zaufanie.

Z perspektywy czasu i dzięki literaturze, która kolportowana jest w AA, rozumiem anonimowość nieco głębiej. W okresie, w którym nadużywałem alkoholu, odnosiłem wrażenie, że żyję w dwóch światach. We wpisie sprzed miesiąca poświęciłem temu stanowi więcej miejsca. Chcąc ratować swój wizerunek, a jednocześnie ponosząc wiele różnych porażek, zakłamywałem rzeczywistość. Przypisywałem sobie całą paletę cech, których nie posiadałem. A nawet jeśli je posiadałem, to dochodziło do wyolbrzymień. Nie przyjmowałem informacji zwrotnych. Mając o sobie złe zdanie, stawiałem się na świeczniku po to, aby pokazać, że jest zupełnie inaczej.

Sposób myślenia, w którym jestem lepszy od innych i zawsze mam rację, co jakiś czas wraca. Z doświadczeń przyjaciół wiem, że patrzenie na innych z góry, jest cechą wspólną wielu alkoholików. Był taki czas, że chciałem ze swojej trzeźwości uczynić pomnik.  Monument, który będą wielbić wszyscy wokół. Karmiłem się słowami uznania i wsparcia. To czasem wraca. W tym dziwnym zadufaniu (bo nie wynikającym ze złej woli, nieuświadomionym do końca) założyłem swój pierwszy blog o alkoholizmie. Rozdałem link wielu znajomym, którzy już wiedzieli, że jestem chory. I puchłem z dumy.

Dzisiaj cieszę się swoim trzeźwieniem. Traktuje udział w terapii jako swój osobisty, duży sukces. Wkładam w to wysiłek. Ta radość ma inną jakość. Nie potrzebuję potwierdzenia tego sukcesu w  innych. Mam też świadomość, że moja trzeźwość jest wspólnym wysiłkiem wielu ludzi, a nade wszystko darem Siły Wyżej. Więcej: coraz częściej towarzyszy mi refleksja, że mój udział w osiąganym zdrowiu jest znikomy. Ja tylko, jakiś czas temu, przygnieciony, poddałem się.  Przestałem rozumieć, co się dzieje. Postanowiłem wówczas, oddać się w ręce drugiego człowieka. Z czasem nabrałem przekonania, że za tymi ludźmi stał i stoi Bóg. Wspaniałe rzeczy, które dzieją się teraz, często to potwierdzają.

Anonimowość, która każe dobro wspólnoty, a także moją własną trzeźwość, postawić przed osobistymi ambicjami, pozwala mi o tym pamiętać. To zasada, która całkiem skutecznie sprowadza mnie na dobrą drogę z kolein „własnej wszechmocy”.

 

 

Komentarz

  1. reemcru

    Pięknie :)Alkoholicy

    Pięknie 🙂

    Alkoholicy zdrowieją w oparciu o 12 kroków. Te kroki to opowieść- co robili, kiedy wspólnota powstawała, żeby nie pić. Dwunasty krok podsumowuje: "…staraliśmy się stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.". Jeżeli połączymy Kroki i Tradycje, powstanie piękny i mądry sposób na życie. Tradycje regulują sposób postępowania w grupie. W myśl tego połączenia- w każdej grupie. W rodzinie, w pracy, wśród przyjaciół, znajomych itd..

    Anonimowość dla mnie w tych środowiskach oznacza świadomość, że dokońca nie wiem kim jestem. Gdy piłem, przeskakiwałem ze skrajności w skrajność. Uwielbiałem siebie za to, że jestem taki wrażliwy, inteligentny, nie pasujący do otoczenia. Nie odnajdywałem się w szkole, w pracy, w rodzinie, wśród znajomych. Dlatego uważałem, że jestem lepszy. Jednocześnie użalając się, jakim to jestem nieudacznikiem. Chodziłem brudny i śmierdzący, ale uważałem, że jestem kimś, bo… piję za "swoje". Tak naprawdę w przeważającej części pożyczone pięniądze. Dlatego dokładnie rozumiem o czym piszesz. Pamiętam z jaką dumą patrzyłem na swoje poniszczone buty. To był dla mnie symbol. "Jestem kimś, bo mam takie buty. Teraz są dziurawe, ale kiedy były nowe, to były najpiękniejsze w okolicy."

    To chore myślenie odzywa się we mnie nadal. Świadomośc jest dla mnie wyzwoleniem. Świadomość, że nie wiem do końca kim jestem. Jestem anonimowy wobec siebie w każdej sferze mojego życia. Dzięki temu nie wywyższam się i nie porównuję. Nie użalam nad sobą samym i nie przeceniam. Nie plotkuję, nie oceniam i nie krytykuję innych.

    We wspólnocie AA odrodziłęm się na nowo. Dlatego zaczynam od początku. Uczę się kim naprawdę jestem. I co z tego wynika. Jest to dla mnie zadanie na dzisiaj, każdego dnia. Jestem człowiekiem, mężczyzną,  alkoholikiem, członkiem rodziny i społeczeństwa. Chcę żyć w zgodzie z Bogiem, ludźmi i ze światem. Chcę spełniać się i realizować oraz pomagać innym, oddawać im to, co sam otrzymałem. Nie próbuję już naprawić świata samymi tylko myślami i wyobrażeniami, ale staram się zmienić siebie.

    Dziękuję Ci za podzielenie się swoimi doświadczeniami, przemyśleniami. Ty też dajesz mi siłę i nadzieję, że można nie pić i być szczęśliwym.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code