,

Kolęda przeleciała przez nasz dom

Jeszcze niedawno nasz proboszcz żartował z chłopca, który wołał do mamy "kolęda mnie złapała", próbując się uwolnić z rąk kolędującego księdza. Teraz miałem okazję wysłuchać głosów kilku sąsiadów o zjawiskowej, tegorocznej kolędzie.

Na osiedlu przybyło domów. Nie wszystkie były w kościelnej ewidencji. W dodatku to było święto, więc księża musieli przerwać kolędowanie żeby pojechać na mszę św. Dlatego w większości domów kolęda wyglądała mniej więcej tak: pukanie do drzwi, organista mówi – zapalajcie świeczki, zaraz tu ksiądz będzie, a później się spieszy na mszę, wchodzi ksiądz, śpiewamy kawałek kolędy, modlitwa, pokropienie, całowanie krucyfiksu, pieczątka w zeszycie, notatka w karcie, koperta w notesie, następni. Słyszałem o jednym domu, w którym było jeszcze krócej, ale tego już nie przytoczę.

Piszę o tym z bólem. Po pierwsze, dlatego, że nie taki sens wedlug mnie ma tradycja wizyty duszposterskiej. Po drugie, boli mnie rozczarowanie ludzi. Może nie wszyscy chcieli pogadać z księdzem, ale oczekiwali jakiejś dawki uwagi. Po trzecie, znam księży z naszej parafii i wiem, że potrafią, że chcą, że słuchają ludzi. Tym razem coś nie wyszło. System się nie sprawdził. Może trzeba wydłużyć czas składania wizyty duszpasterskiej. Może zrobić, jak w dużych miastach, co drugi rok, ale z jakimś namaszczeniem. Może nie robić kolęd w święta, niedziele…

Nie wiem, nie chcę się wymądrzać. Dzielę się bólem i troską.

Jak to wygląda w innych parafiach. Jak może wyglądać lepiej, jak może działać lepiej?

 

5 Comments

  1. zofia

    naprawdę bliscy

     

    Krzysztofie,
     
    zacytuję Ci fragment komentarza ks. Mariusza Pohla (z http://www.mateusz.pl) do czytań na najbliższą niedzielę:
     
    „Cóż jednak takiego ważnego wydarzyło się w Kafarnaum? Otóż po tym „mocnym” kazaniu w Synagodze i uzdrowieniu opętanego, Jezus poszedł do domu Szymona i Andrzeja. Nie były to tylko takie zwykłe, grzecznościowe odwiedziny. Jezus chciał się spotkać osobiście ze swoimi najbliższymi uczniami i to w ich własnym domu. To był istotny element metody ewangelizacyjnej Jezusa: nie tylko głosić płomienne kazania do wielkich, anonimowych tłumów, ale także wchodzić w bliskie, osobiste więzi. A cóż daje lepszą okazję do nawiązywania takich kontaktów, jak nie właśnie wizyta w domu?
     
    Oto dlaczego Kościół w Polsce przywiązuje tak wielką wagę do odwiedzin kolędowych: wtedy księża mają okazję spotkać się ze swoimi parafianami we własnych domach. Zobaczyć i „pomieszkać” – chociaż przez chwilę pod czyimś dachem, to znaczy poznać człowieka, zrozumieć go, zobaczyć jego środowisko, wpływy, którym ulega, warunki, jakie go kształtują. Takiej praktycznej i bezpośredniej wiedzy nic nie zastąpi, nawet najlepsza ankieta personalna. Pamiętamy, że najpierw Jezus zaprosił Piotra i Andrzeja do siebie, a teraz przyszedł do nich. Odtąd stali się sobie naprawdę bliscy”
     
    czy taka forma wizyty duszpasterskiej o jakiej piszesz i która chyba jednak jest „standardem” sprawia, że duszpasterz i parafianie stają się sobie naprawdę bliscy?
    że to więcej niż jakakolwiek ankieta personalna – nie mam wątpliwości, jest to więc krok w kierunku bliźsi; pytanie co zrobić w kierunku „naprawdę bliscy” i… czy to tylko kwestia tzw kolędy zostawiam ku przemyśleniu…
     
    ( a… że bliźsi – zacytuję z kolei „swojego” proboszcza, z czasów jego pierwszej wizyty w nowej dla niego parafii – zaskoczony starszy pan zapytał – a to ksiądz z tej parafii?)
     
     
     
    Odpowiedz
  2. Kazimierz

    Wizyty duszpasterskie

    Z uwagą przeczytałem twój blog Krzysiek, i przypominałem sobie czasy, kiedy jeszcze żyli moi rodzice i w domu raz w roku pojawiali się księża.

    Moje spostrzeżenia były nastęoujące, ksiądz przychodził raz w roku, częsciej nikt go nie oczekiwał, ani nie zapraszał, kto wie czy byłby mile widziany, przewaznie był zwiastunem śmierci (ze względu na wołanie księdza do umierających).

    Było tak jak piszesz, u zacniejszych parafian ksiądz jadał obiady, często obficie zakrapiane, do nas czasami przychodził już często w dziwnym stanie. Ministarnci, trzeba było im coś dać, my jako młodzieżówka, czy dzieci im dawaliśmy po 5 zł i już. Potem aby było dla księdza, dla organisty, dzieci do odpytki, co na religii, wpis do zeszytu, jak się żyje (pobiadolili wszyscy), jakaś modlitwa,p okropienie , na kolanach całowanie krucyfiksu i ksiądz przemieszczał się dalej.

    Niedosyt, obowiązek, wydatek, nieszczerość i różne twarze księdza, to pamiętam. Pamiętam również, jak mój ojciec (miał 5 córek) odganiał księży podszczypujących moje siostry, kilka razy zdarzyło się, że swoim amoku ksiądz pomylił siostrę z moją mamą i tata na boczku stanowczo księdzu tłumaczył zło jego zachowania (o mało co mu tego pięścią nie wyperswadował). To wszystko było taką dziwaczną przygodą, i oceniając tamte zdarzenia, z mojej dzisiejszej perspektywy nie miały one nic wspólnego z wizytą duszpasterską.

    Może zaprezentuję czym jest dla mnie dziś wizyta duszpasterska, odwiedzam moich zborowników, jednych częściej, drugich mni3ej intensywnie. Czasami oni mnie zapraszają, czasami sam się wpraszam. Lecz cel jest zawsze podobny, wnieść w ich życie nadzieję, modlitwę, troskę i miłość. Czasami trzeba rozwiązywać nieporozumienia, ale w duchu miłości. Kiedyś mój "mentor" powiedział do mnie takie słowa, które mi głęboko zapadły w serce – nie masz racji bez relacji- i tu chyba jest sedno. Jeśli nie mogę mieć relacji osobistej, to poprzez grupy domowe i lidera, który ma serce pasterskie. Modlitwa, troska i praktyczna pomoc ludziom w ich życiu, tak rozumiem wizyty duszpasterskie.

    Póki co pozdrawiam cię serdecznie Kazik J.

     

     

     
    Odpowiedz
  3. ahasver

    Handel ideą.

    Moim zdaniem po prostu "odbębniają swoje", zbierając kasę u ludzi. To akwizytorzy. Zwykły handel ideą, nic więcej. Mam nadzieję, że są wyjątki i gdzieś jeszcze jacyś księża, którzy nie zbierają kasy na perski dywan tak jak pewien ksiądz za czasów mojego dzieciństwa. Idea niesienia "Słowa Bożego" została wypaczona przez… architekturę. Jak ksiądz ma nieść "Słowo Boże", kiedy w ciągu dnia ma do przejścia jedną ulicę, tzn. 5 bloków po 3 klatki i średnio 10 mieszkań? (150 wizyt). Czy w ciągu 5 minut załatwi cokolwiek poza ojczenaszem, zainkasowaniem tajemniczej koperty, pokropieniem wodą i… tyle… ? Nie wpuszczam kolędy, bo mnie księża i ministranci tylko denerwują. Na dodatek śpiewać nie potrafią i śmierdzą już wódką. Kolęda jest może i wspaniałą ideą, ale jej forma dawno upadła. A przez to i treść.

     
    Odpowiedz
  4. Alicja

    odwieczny problem

    Wizyta duszpasterska – zastanawiam się czy jest bardziej kłopotliwa dla odwiedzającego czy dla odwiedzanych… Już od ładnych kilku lat to nie wizyta, ale bardziej "zaglądnięcie", "rekonesans duszpasterski". Jeśli jest wizyta to jest czas, miejsce, określone zachowania; jest gość, rozmowa, jakaś atmosfera oczekiwania i wyczekiwania bo – CHCEMY się spotkać, nawet na chwilę.

    No właśnie… czy jeszcze chcemy?

     
    Odpowiedz
  5. zibik

    Sens odwiedzin

    Sens odwiedzin duszpasterskich w KK to świadome i dobrowolne otwarcie drzwi domu (mieszkania) rodzinnego, uprawnionemu wysłannikowi Pana Boga ( pasterzowi parafi, osobie duchownej lokalnej społeczności).

    Cele i zadania wizyty to nie tylko przyjmowanie datków pieniężnych, ale przede wszystkim osobiste spotkanie i poznanie, wspólna modlitwa, indywidualne (bezpośrednie) ewangelizowanie szczególnie tych osób, które znajdują się w oddaleniu, od Boga i Kościoła Świętego.

    Spojrzenie krytyczne i realistyczne, a szczególnie własne doświadczenia uprawniają obie strony – aktywnych i wiernych członków Kościoła, do szeregu uwag, zastrzeżeń, oraz usprawnień i propozycji. Bywa i tak, że najwięcej krytycznych uwag i zastrzeżeń mają osoby uprzedzone, bądź wrogo usposobione do kleru, czy całego KK.

    Napewno cele i zadania wizyty duszpasterskiej są w wielu parafiach realizowane w znikomym  stopniu.

    Konieczne są usprawnienia, a nawet zmiany, ale jakie ?……..

    Propozycje i sugestie :

    1) Okres odwiedzin duszpasterskich w dużych parafiach przedłużyć, chyba najlepiej na cały rok, a czas wizyty co najmniej na ok. 30 min.

    2) Inicjatywę i organizowanie spotkań powierzyć parafianom.

    3) Ofiary (datki) składać w świątyni w miejscu stosownym.

    4) Preferować wizyty możliwie całej rodziny (zjazd rodzinny) w wyznaczonym domu (mieszkaniu).

    5) Pamiątki kolędowe np: dobra lektura, stosowna płytka CD lub DVD itp. , a nie tylko obrazki

    Realność pomysłów wymaga co najmniej : zrozumienia sensu wizyty duszpasterskiej, dobrej woli obu stron, osobistej inwencji, pomysłowości i gorliwości, żywej wiary księży i świeckich etc.

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code