,

Kłopoty z grzechem i wolnością

„Sytuacja wolności nie jest sama w sobie dostępna dla absolutnej refleksji, dla rachunku sumienia, który chciałby rościć sobie pretensje do oceny ostatecznej i absolutnie pewnej. Człowiek nie wie nigdy z absolutną pewnością, czy obiektywnie zawiniony charakter jego czynów, który ewentualnie może ustalić w sposób jednoznaczny, jest obiektywizacją prawdziwej pierwotnej wolnej decyzji powiedzenia Bogu ,,nie”, czy też jest tylko narzuconym jako cierpienie i koniecznym tworzywem wolnej manipulacji, której ostateczny charakter jest niedostępny bezpośredniej obserwacji empirycznej, ale może być równie dobrze ,, tak” powiedzianego Bogu. Nigdy z ostateczną pewnością nie wiemy, czy naprawdę jesteśmy grzesznikami. Wiemy jednak z ostateczną pewnością, że rzeczywiście możemy być grzesznikami i to nawet wtedy, kiedy wydaje nam się, że codzienne życie i refleksyjne manipulowanie przez nas samych naszymi motywami wydają o nas dobre świadectwo”.

(Karl Rahner „Podstawowy wykład wiary”, PAX, 1987, s. 90 – 91)

Pan Antoni – jeden z najaktywniejszych ostatnio Tezeuszowych komentatorów – przytoczył niedawno powyższy fragment, prosząc o kilka słów mojej własnej refleksji. Zaskoczyło mnie początkowo trochę, że cytat z Rahnera i prośba pana Antoniego pojawiły się pod tekstem o kończących się właśnie remontach w Domu Tezeusza. Po chwili zastanowienia pomyślałam jednak, że nie jest to może tylko czysty przypadek czy niecierpliwość Czytelnika, który wykorzystał pierwszą nadarzającą się okazję, aby nawiązać ze mną kontakt.

No bo gdy przez spokojny dom zaczynają się przetaczać tabuny hałaśliwych fachowców, gdy o rutynowych sposobach działania trzeba zapomnieć, gdy wszystko staje się nagle bardziej skomplikowane i droższe, niż wynikało z wcześniejszych ustaleń itp. – możliwość grzechu, a zarazem tak bardzo niepokojąca pana Antoniego niepewność co do moralnej oceny własnego (a tym bardziej cudzego) postępowania staje się niemal namacalnie wyrazista. Im więcej pilnych spraw, prób godzenia sprzecznych interesów, chwilowo ważnych, ale powierzchownych relacji z ludźmi, tym oczywiście mniej miejsca na analizę konkretnych zachowań i sytuacji, na zastanowienie, jak korzystać z własnej wolności albo czy z niej w ogóle coś jeszcze zostało. Tym silniejszy staje się jednak niepokój o własną integralność, o to, czy nie schodzi się z jakiejś ważnej i słusznej życiowej drogi, czy nie ulega się za bardzo zewnętrznym naciskom.

Możliwość popełnienia grzechu jest stałym i nieodłącznym składnikiem naszego bycia w świecie, naszej ziemskiej egzystencji. Odczuwamy to ze szczególną siłą w pewnych trudnych, niebezpiecznych czy po prostu nowych sytuacjach. Czy jednak dyskomfort, jaki sprawia nam wówczas własne (i cudze) postępowanie jest już oznaką grzechu? Czy naruszając jakieś ustalone reguły, wybuchając gniewem, zaniedbując w imię pilnych obowiązków relację z bliskimi, a także modlitwę, popełniamy już grzech?

Wielu z nas nauczono w dzieciństwie detalicznego rachunku sumienia. Analizujemy przykazanie po przykazaniu, punkt po punkcie i powinno wyjść jak w księgowym bilansie, ile było dobrego, a ile złego. Taka buchalteryjna koncepcja grzechu może stanowić niezłe narzędzie doraźnej samokontroli, lecz nie oddaje w pełni jego teologicznego sensu. Grzech bowiem, o czym pisze Rahner, to wolna i radykalna decyzja przeciwstawienia się Bożej woli, to powiedzenie Bogu „nie”. Grzech to sprzeciw wobec Boga jako Stwórcy wszechświata i Dawcy naszej indywidualnej wolności. „Tak” lub „nie” wobec Boga trzeba rozpatrywać w kontekście całego ludzkiego życia i to bynajmniej nie jako prostą sumę dobrych i złych uczynków.

Grzech to nie pogwałcenie jakiegoś istniejącego w świecie prawa, to nie sprawienie przykrości innemu człowiekowi, to nie rysa na idealnym obrazie samego siebie, choć każdy z tych elementów może być przejawem „nie”, wypowiedzianego przeciwko Bogu. Rahner ostrzega jednak w „Podstawowym wykładzie wiary”:  Owo „nie” może się wydarzyć jakby ukryte pod postacią czegoś nieszkodliwego, w sytuacji, w której za pośrednictwem nieistotnej rzeczywistości wewnątrzświatowej jest przekazywana taka właśnie postawa wobec Boga. Niekiedy za pozornie poważniejszą zbrodnią może się w ogóle nic nie ukrywać, ponieważ będzie to tylko zjawisko sytuacji przed-osobowej, podczas gdy za fasadą mieszczańskiej przyzwoitości może się ukrywać ostateczne „nie” wobec Boga, rozgoryczone i rozpaczliwe, ale wypowiedziane w sposób rzeczywiście podmiotowy, a nie tylko boleśnie doświadczane (s. 88).

Bardzo podobna myśl zawiera się w ewangelicznej przypowieści o celniku i faryzeuszu. Celnik powiedział Bogu „tak”, wybrał Boga, zawierzył Jego nieskończonemu miłosierdziu, chociaż z realizacją takiego życiowego wyboru miewał pewne kłopoty w konkretnych życiowych sytuacjach. Faryzeusz natomiast powiedział „nie”: zredukował Boga do kręgu swoich doczesnych wyobrażeń, a odbierając sobie możliwość popełnienia grzechu, bliźniemu zaś możliwość nawrócenia, odrzucił w istocie Boży dar wolności.

Niewątpliwie zarówno Jezusowi, jak Rahnerowi czy Kościołowi w nauczaniu o grzechu i wolnym wyborze całkowicie obca jest postawa relatywizmu. Możliwość obiektywnej oceny czynu istnieje, tyle że nam, ludziom taka ocena jest niedostępna z powodu naszych poznawczych ograniczeń. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zatrzymamy się na pozorach, że nie uwzględnimy jakichś nieznanych nam faktów albo zamkniemy się w wąskiej perspektywie aktualnych zdarzeń, nie uwzględniając horyzontu transcendencji otwierającej nas na wieczność.

Przyznam, że w przeciwieństwie do pana Antoniego nie przejmuję się za bardzo niepewnością w ocenie własnych (a zwłaszcza cudzych) pojedynczych czynów. Stosunkowo łatwo jest mi pogodzić się z naturalną niedoskonałością ludzkiego poznania. Bywają jednak chwile, że uświadamiam sobie, jak wielką, przekraczającą wszelkie wyobrażenie wolnością zostałam obdarzona przez Boga. Korzystając ze swojej wolności lepiej lub gorzej, określam siebie ostatecznie na całą wieczność. To ja odpowiadam za swoją wolność – ja, taki maleńki punkcik w tej nieskończonej przestrzeni. Już choćby tylko mój długoletni trening w kontaktach z matematycznym pojęciem nieskończoności sprawia, że w takich chwilach czuję niemal paraliżującą grozę.

W nieskończonej przestrzeni wolności każdy z nas może wybrać którąś z nieskończenie wielu możliwości, w tym zawsze możliwość grzechu. Dopóki żyjemy, ta możliwość towarzyszy każdemu z nas, nawet jeżeli dziś wydaje nam się, że wszystko jest w porządku, sumienie nie alarmuje i z Bogiem czujemy się znakomicie pogodzeni. Dlatego tak ważne jest Jezusowe wezwanie, abyśmy czuwali, nie zaprzestawali refleksji nad własnym postępowaniem, uczyli się odczytywać Boże znaki, bo niebezpieczeństwo błędu, potknięcia czy załamania grozi do końca nawet tym, którzy wydają się nieugięci. Na szczęście jest też druga strona medalu: nawet ci najbardziej sprzeciwiający się Bogu, nawet najbardziej zatwardziali grzesznicy mają do końca szansę zmienić swoją postawę, odjąć próbę poprawy, odpowiedzieć Bogu „tak” w ostatnich chwilach swojego życia. Bóg daje nam kłopotliwy dla nas niekiedy dar wolności, ale nie jest w tym ani okrutny, ani złośliwy.

***

Dziękuję panu Antoniemu Klucznikowi za inspirację do napisania tego tekstu.

 

Komentarze

  1. 3adwersarz

    promujmy filozofię

    Pani Małgorzato! Miło mi, że dostarczyłem Pani inspiracji do na napisania tekstu.    Właściwie źródłem inspiracji był Karl Rahner.  Książka ,, Podstawowy wykład wiary",  wzbudziła moje wielkie zainteresowanie.Niestety język filozofii, jakim posługuje się autor wymaga wielkiego wysiłku intelektualnego żeby go zrozumieć.  Ciekaw jestem, czy Pani zetknęła się z tą publikacją. Jeżeli, tak , to byłbym rad gdyby Pani podzieliła się swoimi uwagami na temat poglądów Rahnera na temat chrześcijaństwa wyrażonych w tej książce. Dla mnie jest to lektura, która fascynuje, ale niestety nie jestem filozofem. A jest to lektura adresowana do filozofów.Przetłumaczenie jej na język przeciętnego chrześcijanina pomogłoby mu zrozumieć wiele aspektów wiary.Kościół bowiem ma solidne fundamenty oparte na mądrości.A nauka o mądrości to filozofia. Zdobywanie wiedzy z dziedziny filozofii dane jest tylko wybrańcom. Pozostałym pozostaje ich słuchanie lub czytanie. Szkoda, iż na ulicy nie spotkam Sokratesa, ani jego ucznia.Ciekaw jestem, czy ktoś dziś wypiłby kielich z cykutą , jak uczynił to Sokrates.Filozof i człowiek honoru.

    Pozdrawiam i życzę żeby zmagania z rzeczywistością/remonty/ dostarczały Pani budujących doświadczeń.

     
    Odpowiedz
  2. Malgorzata

    Rahner, Sokrates, remonty

    Panie Antoni!

    Jak Pan zapewne zauważył, "Podstawowy wykład wiary" Rahnera cytuję w moim tekście o grzechu i wolności, więc siłą rzeczy musiałam tę książkę wziąć do ręki. Często też do niej sięgam, choć nigdy nie udało mi się przeczytać jej w całości. Posługuję się tymi jej częściami, które akurat w danym momencie są mi z jakichś powodów potrzebne i moja lektura ma raczej charakter medytacyjny. Ta książka Rahnera nie jest na pewno łatwa. Wymaga już na wstępie dość dobrej znajomości przynajmniej "Katechizmu Kościoła katolickiego", a także orientacji we współczesnej problematyce i terminologii filozoficznej. Spojrzenie na zasady wiary katolickiej przy użyciu nowoczesnych narzędzi filozoficznych, z wyczuciem nurtujących współczesnego człowieka problemów – spojrzenie, jakie daje właśnie wspomniana książka Rahnera – może prowadzić do naprawdę głębokich i twórczych odkryć.

    Jeżeli jednak ktoś nie czuje się na siłach, aby podjąć takie czytelnicze wyzwanie, polecam dwie inne książki Rahnera, które bardzo sobie cenię. Pierwsza to niewielka książeczka "Mój problem", w której Rahner odpowiada na pytania młodzieży, dotykając trudnych problemów moralnych i światopoglądowych, a jednocześnie przybliżając chrześcijańskie zasady znacznie prościej niż w podstawowym wykładzie wiary.

    Druga książka to "Mały słownik teologiczny" Karla Rahnera i Herberta Vorgrimlera. Warto mieć tę pozycję na swojej półce. Ale tylko z pozoru jest to książka popularyzatorska. Rozbudowane hasła Słownika nie tylko wyjaśniają ważne teologiczne kwestie, ale zachęcają do osobistych rozważań.

    A co do Sokratesa – już w jego czasach narzekano, że myślenie upada i trudno znaleźć prawdziwą mądrość. Problem polega na tym, że współcześni nie docenili tego filozofa, który dziś stanowi tak chętnie przywoływany symbol i wzorzec. Może więc zamiast narzekać, warto rozejrzeć się wokół… W każdym razie mądrych ludzi honoru, którzy dla swoich przekonań zdecydowali się w życiu wiele poświęcić (stracić), naprawdę nie brakuje, choć oczywiście – jak w czasach Sokratesa – występują zdecydowanie żadziej niż karierowicze, komformiści itp.

    Dziękuję za życzenia remontowe. Na szczęście tegoroczne remonty mają się już ku końcowi i czeka nas już tylko w najbliższym miesiącu ogrodzenie terenu, co w porównaniu z dotychczasowymi działaniami wydaje się czystą przyjemnością.

    Pozdrawiam

    M. F. 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code