,

Klerykalna ambona, czyli o grozie kiepskich kazań

 W Środę Popielcową jak wielu polskich katolików uczestniczyłem w Eucharystii i liturgii popielcowej, akurat w jednej z małomiasteczkowych świątyń na południu kraju. Rzadko piszę o jakości kazań, których słucham w polskich kościołach, ale dziś chcę napisać o tym jednym jako przykładzie szerszego zjawiska. Sam jako diakon przez ponad rok głosiłem wiele kazań i homilii w świątyniach: była to dla mnie jedna z największych radości i głębokich przeżyć jako duchownego, a teksty, które później głosiłem zwykle "z głowy" lub prawie, przygotowywałem przez kilka godzin, a nawet cały dzień, przekonany, że jest to niezwykle ważna czynność duszpasterska, której trzeba poświęcić odpowiedni czas i siły. Doświadczałem też niezwykłej mocy i działania łaski Bożej podczas wygłaszania kazań i homilii, i czułem zwykle dobre "iskrzenie"pomiędzy mną a wiernymi. Słuchali z uwagą.

W ostatnim roku słuchałem kazań znaczenie gorszych niż przedwczorajsze, a kilka z nich było wręcz gorszących: głosili je zwykle zewnętrzni kaznodzieje. Ale właśnie po tym popielcowym kazaniu doświadczyłem przepaści między mentalnością katolicyzmu masowego w Polsce, a tym, jak choćby próbujemy myśleć w Tezeuszu. Coś się skumulowało i pękło. Przeraziłem się, że poruszamy się w jakiejś totalnej fikcji. 

W swoim kazaniu, nawiązującym do Ewangelii św. Mateusza o zaleceniach Jezusa odnośnie jałmużny, modlitwy i postu, ksiądz kaznodzieja zinterpretował te zalecenia następująco: spełniacie zalecenia Jezusa, bo dziś pościcie jak nakazuje Kościół, modlicie się też, bo przyszyliście do kościoła na wspólną liturgię i dacie jałmużnę, w postaci datków na tace, które przeznaczone zostaną dla potrzebujących. To są właśnie trzy praktyki pokutne. Być może ksiądz był niezręczny i chciał jedynie powiązać Ewangelię z aktualnym doświadczeniem wiernych będących w świątyni. Ale przesłanie homilii nie pozostawiało wątpliwości: wypełniliście zalecenia Jezusa, bo przyszliście dziś do kościoła i zrobiliście to, co wam każą księża. Przypuszczam, ze w znakomitej większości polskich świątyń wierni usłyszeli dość podobne kazania i być może większość z nas potraktowała tą interpretację Ewangelii jako naturalną.

Jaka koncepcja chrześcijańskiej duchowości stoi za taką interpretacją środowej Ewangelii? To czysty klerykalizm, redukujący katolicką duchowość i moralność do wyraźnie określonych czynności w wąskiej przestrzeni świątyni i czasu nabożeństwa. Taka interpretacja jest też zasadniczo sprzeczna z intencjami Jezusa, który pragnął, aby całość naszego życia była przeniknięta dawaniem jałmużny, modlitwą i postem w różnym stopniu. Ponadto redukowanie tych trzech zalecanych praktyk do pokuty jest zupełnym nieporozumieniem, zwłaszcza w odniesieniu do modlitwy. Modlitwa może być „zadana” jako pokuta sakramentalna, ale nie jest to jej najistotniejszy wymiar: modlitwa jest spotkaniem z Bogiem, miłosną adoracją Tajemnicy, rozmową, błaganiem, prośbą, itd. Rozumienie jałmużny jako dawanie na tacę – uprzywilejowany rodzaj ofiary pieniężnej kontrolowany przez księży – jest zupełnym nieporozumieniem. Jałmużna do wszystkie akty miłości człowieka wobec bliźniego, zwłaszcza wobec potrzebujących, zarówno w zakresie duchowym jak i materialnym. A post to nie tylko, a nawet nie przede wszystkim post od pokarmów mięsnych i ilościowy w Środę Popielcową, ale szeroko pojęta chrześcijańska asceza i wstrzemięźliwość, zarówno w zakresie duchowym, jak i cielesnym.

Taki rodzaj redukcjonistycznej i klerykalnej interpretacji Ewangelii Jezusa pozbawia ją prawie zupełnie mocy i światła Bożego. Redukuje wiarę katolików do kilku rutynowych czynności spełnianych w murach świątyni. Cała wielkość, piękno i moc chrześcijaństwa zostaje karykaturalnie pomniejszona do aktów kultowych: analogicznie jak za czasów Jezusa karykaturą były tysięczne przepisy rytualne Żydów, przestrzegane fanatycznie przez faryzeuszy, i stanowiące główną miarę pobożności wyznawców Jahwe.

To, o czym piszę, nie jest jakimś przypadkiem odosobnionym w Polsce: takie redukcjonistyczno-klerykalne rozumienie Ewangelii i jej implikacji dla wiernych jest masowo rozpowszechniane z katolickich ambon i stanowi podstawę katolickiego rytualizmu, który w ogóle nie przemienia życia wiernych.

Przyznam, że dotąd nie zwracałem szczególnej i krytycznej uwagi na kazania w polskich świątyniach: po prostu byłem już tak przyzwyczajony, że większość z nich nie wniesie nic nowego i owocnego do mojego życia, że poza przypadkami zgorszenia – gdy kaznodzieja wyzywał z ambony homoseksualistów od zboczeńców, a członków rządu od kanalii i złodziei – nie budziły one mojego zdumienia. Ale właśnie w Środę Popielcową zrozumiałem, że tacy ludzie jak ja są zupełnie w innej sytuacji, niż większość polskich wiernych: ja dysponuję tysiącami alternatywnych źródeł duchowego i biblijnego pokarmu, dlatego mnie pustka kościelna kazań nie szkodzi, choć wołałbym, bym i ja mógł z nich owocniej korzystać. Natomiast dla większości polskich katolików niedzielne, świąteczne i rekolekcyjne kazania i homilie są nieomal jedyną formą autorytatywnej interpretacji Słowa Bożego, z którą się spotykają w życiu. I większość tych kazań jest właśnie taka jak te, których słucham i ja w świątyniach na prowincji Polski. Pomyślałem z uśmiechem, że dla mnie być może te kazania to część praktyk pokutnych w Wielkim Poście. Ale tak na serio: powiało grozą. Zrozumiałem do głębi, że masowy katolicyzm w Polsce, a to, co choćby robimy w Tezeuszu dzieli zupełna przepaść. I nie zdołamy polepszyć homiletycznej jakości posługi większości polskich księży.

Jeśli ten olbrzymi wysiłek formacyjny: seminaria, czasopisma, media, studia, itp. ostatecznie i zbyt często wydają taki owoc, że tylko płakać, to nie damy rady tego zmienić i polepszyć. I chyba jest coś ważniejszego: klerykalna mentalność, w której funkcjonują kaznodzieje – z nielicznymi wyjątkami – redukuje moc i światło Ewangelii do jakiejś karykatury rytualnych aktów kontrolowanych przez Kościół. Umyka wówczas całe piękno, moc i uniwersalizm przesłania Ewangelii. Klerykalizm produkuje getto, wpierw myślowe, potem kulturowe i społeczne. Klerykalizm jest wsobny: zamiast Królestwa Bożego chce umacniać instytucjonalny potencjał Kościoła, nie troszcząc się o pogłębianie życia Ewangelią wiernych. Ciemnym sekretem klerykalizmu jest, że aby korzystać życiowo i materialnie z Ewangelii Jezusa nie trzeba nią realnie i osobiście żyć. Trzeba ją tylko tak głosić, aby nikomu do głowy nie przyszło potraktować ją naprawdę poważnie. To oczywiście najbardziej skrajny przypadek klerykalizmu cynicznego. Najczęściej mamy do czynienia z klerykalizmem bezmyślnym umocowanym w interesach ekonomiczno-władczych Kościoła i psycho-społecznej potrzebie bezpiecznych tożsamości części świeckich wiernych.

Dlatego tym bardziej potrzebne są inicjatywy w polskim Kościele, które wolne od klerykalnych brzemion mogą pomagać sobie i innym odczytywać Słowo Boże w całej krasie. Oczywiście, istnieją i w Polsce piękne przykłady duchownych nie skażonych klerykalizmem, którzy życiem i słowem głoszą Ewangelię przemieniającą życie wiernych. Natomiast większość z nas jest skazana na kontakt z duchową pustką niedzielnych kazań. Wówczas trzeba szukać gdzie indziej: sięgać samemu do Biblii i mądrych komentarzy, czytać mądrą prasę katolicką, książki, sięgać do Internetu, oglądać i słuchać dobrych programów radiowych i telewizyjnych, brać udział inicjatywach biblijnych i teologicznych różnych ruchów i wspólnot katolickich. Myślę, że warto też pomyśleć na temat swoistego monitoringu ewaluacyjnego kazania w polskich kościołach. To znaczy, księża i ich przełożeni powinni otrzymywać jakiś feedback od wiernych odnośnie poziomu ich kazań oraz tego, jak wierni z nich korzystają. Analogicznie, jak ocenia się coraz częściej wykładowców na uczelniach.

 

 

28 Comments

  1. Kazimierz

    Kazania

    Ten tragiczny stan trwa od dawna. Jak to Biblia w ST powiada, jak wojsko ma ruszyć do boju jeśli róg brzmi niewyraźnie, jak można życ Bogiem, kiedy o Bogu się nie mówi.

    Ja wywodze się z prowincji i powiem szczerze, jeszcze nigdy nie słyszałem wybitnego kazania wygłoszonego przez księdza katolickiego. Najlepsze, jakie słyszałem w tej górnej granicy to kazanie mojego kolegi, który prowadził nabożeństwo żałobne mojego szwagra. Wiedział, że jestem i bardzo się starał. W czasach kiedy byłem katolikiem, to było straszne, polityka, kościelnictwo. Kiedyś przyjechał taki misjonarz z Haiti z misji (był Polakiem), ten mówił co innego niż ci co na codzień, był inny, ale niestety nie zadługo było mu być w tej parafii.

    Teraz chodzę na śluby, pogrzeby moich krewnych, ale szkoda mówić. Czasami jakieś iskierki są, ale tak ich mało, jakby Duch Święty był kimś obcym dla tych kaznodzieji. Jedno nabożeństwo żałobne utkwiło mi w pamięci – ksiądz po prostu nie wiedział co mówi – byliśmy z zona do cna załamani – jego wniosek był taki, że mój wujek, który umarł i był szanowanym obywatelem małego miasteczka, teraz stał się naszym bratem, bo teraz wchodzi do domu Ojca.

    No, mój wujek był starym partyjniakiem i z Bogiem miał niewiele, o ile wogóle do czynienia. Nie rozumiałem, jak poprzez śmierć może stac się moim bratem, a za życia nim nie był? Umieszczanie go w niebie nie wiem, czy było właściwe. A już późniejsze dywagacje księdza, to był bełkot na pewno nie z Biblii. Cóz szkoda, że tak krytyczny poziom reprezentują księża z KRK, ale pytanie jest takie, jak ci ludzie mają prowadzić ludzi w wierze i mocy Boga? Jak ludzie mają poznac Jezusa skoro mają takich przewodników? Czy o taki Kościół chodziło Jezusowi?

    KJ

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Klerykalizm i……

    Klerykalizm rzeczywiście jest zagadnieniem istotnym, złożonym i groźnym, a jego przejawy i skutki można dostrzec nie tylko w kościele prowincjonalnym, podczas słuchania kazania.

    Jednak za występowanie różnych form klerykalizmu w życiu religijno – społecznym są wg. mnie zwykle odpowiedziani zarówno świeccy, jak i duchowni. Ci pierwsi zbyt często uważają, że ksiądz wie na pewno lepiej i bez niego, ani rusz. A ci drudzy – duchowni nie wyprowadzają tych pierwszych – świeckich z błędnego przeświadczenia, a wręcz ich w nim utwierdzają.

    O klerykalnych tendencjach w Kościele coraz częściej i śmielej mówią/ piszą nie tylko znani publicyści, czy osoby takie, jak Pan Andrzej, lecz również duchowni i świeccy chrześcijanie z różnych wspólnot, czy wyznań.

    Przejawy klerykalizmu występują, jak Pan Andrzej zauważył i opisał również w Kościele katolickim. Choćby w postaci kiepskich kazań, a także braku, bądź zaniku koniecznego i pożądanego dialogu , czy stałego współdziałania, współpracy między osobami duchownymi i świeckimi. Najgorszym wydaje się to, że większość chrześcijan, w tym wiele osób duchownych w ogóle nie dostrzega konieczności i potrzeby dialogu między osobami duchownymi i świeckimi, a tym bardziej jego dobroczynnych następstw – wspaniałych owoców.

    Ponadto w wielu wspólnotach Kościoła, zamiast w/w form współistnienia – ferowany i stosowany jest autorytaryzm – nie dominacja, lecz nadużywanie władzy naczelnej wobec swoich podwładnych, a niżej w parafii prowincjonalnej ks. proboszcza wobec ks. wikarego i osób świeckich.

    Klerykalizm może więc odnosić się, do kwestii zasadniczych i fundamentalnych, ale rownież do relacji wewnątrzkościelnych i międzyludzkich.

    Krzewiciele i zwolennicy klerykalizmu najczęściej bazują na przesadnej, bądź zbędnej i często nie uprawnionej ochronie ich autorytetu, godności i duchowej kompetencji. Jednocześnie ukrywają, czy ignorują własną intelektualną ograniczoność, a nawet w wielu istotnych sprawach niekompetencję. Chętnie posługują się socjotechniką i równie ochoczo popadają w teatralną pobożność.

    Nawet powierzchowna obserwacja życia społeczno – religijnego w RP, czy aktywności edytorskiej osób prezentujących się w mediach, także na forach internetowych. Potwierdza, że kerykalizm nad Wisłą i Odrą wciąż znajduje wielu zwolenników, a nawet krzewicieli i wyznawców.

    Kościół katolicki jest, a przynajmniej powinien być wzorowym środowiskiem, przestrzenią dialogu, współdziałania i współpracy chrześcijan – osób duchownych i świeckich. Na pewno nie klubem dyskusyjnym różnych kunktatorów, kontestatorów, czy karierowiczów, lecz wspólnotą ludzi prawych, dobrej woli i powszechnie wymaganej kultury osobistej.

    Warto pamiętać, że podczas rozmowy, dyskusji publicznej, także w dowolnej innej sytuacji życiowej, osoby duchowne nie zawsze się mylą, a świeccy nie zawsze mają rację….

    Ps. Tytułem wyjaśnienia – publikacja Pana Andrzeja, a nie kazanie w kościele stała się inspiracją, do innego ujęcia zagadnienia klerykalizmu.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  3. artaharonim

    HEJ BRACIA!

    Powiem wprost…

    Tekst napisałeś Andrzeju, ale jak dla mnie wydaje się zbyt za przeproszeniem "niedokończony".

     

    Jakieś piętnaście lat temu podobnie myślałem i podobnie pewnie bym do Ciebie napisał o tej "Klerykalnej ambonie" , pseudo kazaniach – jak to ujął Kazimierz …Myślę że tak bym napisał jak Kazimierz jakieś piętnaście lat temu…

    Ale

    Ale nie dziś….Nie po tym czegom doświadczył …

    Całe to użalanie się na Kler jest bowiem gonitwą za wiatrem…użalaniem się na to co nie jest istotą życia w Bogu. 

    Co przyniesie zmianę życia człowieka ? Co go nakarmi?

    Jakoś ostatnio chodzą za mną pokarmy

    Chciałbym Wam powiedzieć z doświadczenia a nie z wiedzy zdobytej akademicko, że nie w tym leży życie Kościoła. Otóż ja myślę że życie duchowe nie rozwija się przez to że mamy dobrego nauczyciela i dobrego mówcę ale, że mamy osobistą więź z Panem Bogiem. I to o tę więź chodzi zarówno dla Kapłana jak i dla ludu który gromadzi się w Kościele. Ja myślę że człowiek Boży to i ze skrzypiących drzwi w Kościele posłyszeć potrafi natchnienie Boże. Bo to jest przeciez ważne z jakim nastawieniem idziemy do świątyni. To jest ważne czy mieliśmy w czasie poprzedzającym mszę świętą spotkanie z Panem Bogiem w swoim sercu. Jeśli takiego spotkania tam (w swoim sercu) nie mieliśmy to i najlepsze Kazanie Pana Kazimierza nie ożywią tych którzy go słuchają. Bo przecież wiadomym nam jest jeśli mamy wgląd w sprawy Boże, że to nie my sami  wygłaszamy kazania i nie my sami jesteśmy w stanie rozpoznać wolę bożą  ale Duch święty wraz z nami poucza nas i przysposabia do rozumienia sercem a nie jedynie umysłem  dzieła które nam zlecił nasz Pan Jezus Chrystus. To w zaciszu domowym gdzie matka i Ojciec dają przykład życiem swym rodzi się w człowieku obraz Bożego Ojcostwa i szacunku dla słowa które słyszymy w Kosciele. Moja mama nie uczyła mnie nic poza modlitwą. nie znała Biblii. Ojciec był Komunistą. Więc kiedyś Pan Bóg wyciągnął swoją dłoń i pociągnął mnie do chwil przeżycia z Nim czegoś co uważam jest Piękne.

    I mając to piękno w sercu, tę prawdę – bo prawda przedewszystkim jest Piękna, mam punkt odniesienia dla tego co mnie w życiu spotyka. Nie oczekuję już wspaniałomyślnych kazań i uczonej mowy, nie szukam Boga gdzieś na ambonie ale w sercu. W moim sercu a nie w sercu księdza. To moja trąba Kazimierzu powinna brzmieć w Kościele. Nie osądzam już innych za ich spotkania z Panem Bogiem. Nie podnoszę głosu gdy widzę jak mój brat upada za kazalnicą.  Nie pastwię się nad nim za to że ma słabe kazania i być może po prostu opadł z sił. Dziś wiem, że życie Boże mogę   innym podać  tylko wtedy  gdy  sam żyć będę w Tym który mnie znalazł w 1987 roku. Wiem również że ucieczka z Takiego Kościoła w którym "Ksiądz za kazalnicą umiera" jest niczym jak tchórzostwem i brakiem współczucia. Tak myślę. Nie ucieczki pragnął Pan Jezus od Żydowskiego sposobu życia  ale wypełnienie tych wszystkich pięknych obyczajów doznaniem Osoby Boga Żywego…On bowiem nie przyszedł znieść ale wypełnić to co ludzie wzięli za obyczaj który im o Bogu prawdziwym przypominał w cyklu roku liturgicznym. To nie liturgia jest nie na miejscu , to nie obrzędy są złe , to nie obrazki ani figurki krzywdzą nasze serca i je kalają ale to co my jako ludzie z tym wszystkim robimy w naszym sercu. Bo tam skarb Twój gdzie serce Twoje. Jeśli Moja wiara miała by zależeć od Kazań kapłana to z chwilą w której by takiego zabrakło umarł bym na wieki. 

    Kiedyś pewien Prawosławny Ksiądz rzekł do mnie jakoś w te słowa:

    "Jeśli zostanę sam na tej ziemi w cerkwi w której postawił mnie Pan i wszyscy mnie opuszczą z moich braci i sióstr to myślisz że już nie będzie kościoła w miejscu w którym się modlę?

    Nawet jeśli Świątynia w której się modlę jest pusta i nie ma w niej już nikogo to myślisz że nie ma w niej Boga?

    Czy myślisz że jeśli wszyscy odejdą i sam będę sprawował najświętszą Pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa to będę tam sam?

    Mam wam wiele do powiedzenia to jeszcze nie ten czas…

    Przepraszam ale do tego aby z życiem zwiastować słowo Boże potrzebne jest nie tylko jako ja chcę ale przede wszystkim to jak On chce bym przekazał wolę Jego na tę godzinę. 

    Bardzo bym chciał otrząsnąć się z tego co mnie jeszcze trzyma…Zdaję sobie bowiem sprawę z tego że w sercu moim pozostawił Pan słowo swoje. Jednakże nie zawsze można czynić to co się chce i mówić to z czym się człowiek nosi. Ja rozumiem że jak boli to człowiek krzyczy ale jakże często ból ten nie jest wywołany miłoscią do  Boga?

    Jak często wołamy krzycząc na innych albo rządając naprawy  Kościoła tylko dlatego że tak naprawdę nie jesteśmy pogodzeni w swoim sercu z Panem Bogiem, nasza rodzina jest rozbita, bracia nas nie uważają za kogoś szczególnego, odsunięto nas od szafarzowania w Kościele, bo widzieliśmy być może więcej niż inni…i to ten ból powoduje w nas krzyk i żal i cały ten Tezeuszowy bieg w którym szukamy drogi do Boga…a może  tylko drogi do zaspokojenia własnej ambicji …Och mam nadzieję że kiedyś będę mógł dotknąć się  tego jak biegnie ludzkie myślenie i napisać zrozumiałym językiem dlaczego tak wielu ludzi opuszcza Katolicki Kościół i jak oni  dążą z Panem Bogiem w innej denominacji, pokazać jak bardzo różnią się od pseudo Katolików , oraz to  jak niczym nie różnią się od Tych którzy w Kościele Katolickim znaleźli tchnienie Boże. Bardzo bym chciał aby Ci którzy się wypowiadają o Rzymsko Katolickim Kościele wzięli pod uwagę to że to jest mój dom. To jest miejsce do którego chodzi moja matka a ja Ją bardzo kocham.

    Trochę mi przykro…

    Aharon*

    czyli Artur H.

     

     

     

    "Uważam że nie jest możliwe posilanie się od kogoś kto sam pokarmu potrzebuje. 

    A ja właśnie takiego pokarmu szukam co Bóg daje a nie człowiek…"

    "Obrazek dedykuję tej która patrząc swój prawy profil ukazuje myjąc garnki boże" 

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. jadwiga

    ale jak moze byc inaczej

    skoro interpretację Biblii Słowa Bozego ma prawo robic tylko koscioł? A nie sam wierny? Jezeli zadaje pytania traktowany jest jako prowokator. Wiec od dziecka uczy sie bezkrytycznie przyjmowac słowa ksiedza, bo inaczej nie wolno. Albo…nie przyjmuje i odchodzi z danego koscioła.

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    Artur

    Pewnie masz rację w tym, że od nas głównie zależy relacja między Zmartwychwstałym a sobą, pewnie masz rację, że trzeba przyjść do wspólnoty z nastawieniem na to co Bóg powie. Ale nie zgodzę się z toba, że nawet od skrzypiących drzwi mozna poczuć działanie Boga. No niestety Bóg karał wiarołomnych kapłanów, odsuwał ich od słuzby, pozwalał zniszczyć Świątynię, gdy kapłani zamiast troszczyć się o ludzi, zajmowali się sobą, a lud uczyli jedynie poddaństwa wobec siebie.

    To było fałszywe nauczanie, i dziś pewnie tak moglibyśmy nazwać wiele z tych kazań takim. No bo gdziez można przyznać rację księdzu, czy pastorowi, który naucza niezgodnie z Biblią, a nawet wbrew niej. Jak może nauczyć się wierny, czy to protestancki, czy katolicki, czy prawosławny żyć, gdy Słowo mówione z kazalnicy nie jest Słowem Boga, nie pochodzi z natchnienia Ducha Świętego?

    Może tobie jest gorzej o tym pisac, ale i Andrzej i ja jesteśmy kazdnodziejami. Ja zwiastuję Słowo i nauczam w kościołach od 16 lat, i wiem ile dobrego może zrobic kazanie z Ducha Bożego i serca Chrystusowego, to Słowo żyje i dokonuje zmian w człowieku! To Chrystus Jest Słowem Odwiecznym – Logos, jesli nie zwiastujemy Chrystusa Pana, to nie zwiastujemy zycia!

    Dziś świat zwiastuje również różne rzeczy, diabeł nie śpi, nie wziął sobie urlopu, ale zwodzi i mami. Czy aby rosnąca liczba osób, które odchodza od kościołów, nie jest spowodowana, że w zwiastowanym Słowie nie ma mocy Bożej, nie ma Boga?

    Nie zgodze się z tobą Arturze, Biblia napomina o tym, że Bóg usunie wszystkich, którzy niedbale pełnią służbę Pańską, mało tego nazywa ich przeklętymi Jer. 48.10a! To nie jest zabawa, to są Święte sprawy, Święte Słowo. Przeczytaj prolog Ew. Jana – Słowo Boże czym jest? Nie wolno tego zamieć na nic innego.

    Pozdrawiam cię Kazik

     
    Odpowiedz
  6. Malgorzata

    To jest także mój Kościół

    Drogi Arturze!

    Bardzo poruszyły mnie Twoje słowa. Cenię Twoje dobre intencje, ale też dostrzegam, ile szkody może przynosić taka postawa jak Twoja – skądinąd bardzo częsta.

    Kończysz swoją wypowiedź apelem, aby ci, którzy piszą o Kościele katolickim, uszanowali Twoje uczucia. Wybacz określenie, ale mówiąc wprost, to najzwyklejszy emocjonalny szantaż, mający na celu zamknięcie ust każdemu, kto zechce wypowiadać się o Kościele inaczej niż pozytywnie.

    Szanuję Twoje uczucia wobec matki, ale jak sądzę, masz trochę więcej niż 18 lat. A ludzie dorośli powinni brać odpowiedzialność za to, co dla nich ważne, cenne, ukochane. Także za Kościół, który nazywasz swoim domem.

    Używając Twojej metaforyki powiem, że Kościół uważam również za swój dom. O dom trzeba dbać, samemu przestrzegać pewnych zasad, ale też czasami zwrócić uwagę domownikom, jak powinni się zachowywać, niekiedy trzeba wspólnie przedyskutować jakieś kwestie albo podjąć decyzje, które nie wszystkich domowników satysfakcjonują. Wszystko to w trosce i w ramach odpowiedzialności za wspólne dobro.

    Jeżeli katolik uważa Kościół za dobro, to ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek zabierać głos w jego sprawie i sygnalizować, że dzieje się coś złego, że istnieje zagrożenie wspólnego dobra. Taka właśnie intencja towarzyszy tekstowi, który skomentowałeś i całej podejmowanej w „Tezeuszu” pracy.  

    Piszesz, że najważniejsza jest więź z Bogiem. Owszem, ale niewystarczająca. Trzeba pamiętać, że zadaniem Kościoła jest przekazywanie Dobrej Nowiny, ewangelizacja, nauczanie. O tym pięknie napisał Kazimierz (zadanie jest podobne we wszystkich Kościołach chrześcijańskich), więc nie będę się powtarzać.

    Dodam, że sentymenty nie wystarczą, trzeba wierzyć we współdziałanie Ducha Świętego, ale też znać odpowiednie metody, posiadać wiedzę, poświęcić czas i wysiłek na przygotowanie publicznych wystąpień, a zwłaszcza kazań. Metafora skrzypiących drzwi, z których człowiek Boże usłyszy Boże natchnienie, jest chwytliwa, ale pachnie mi tutaj pseudomistycyzmem. Ja na przykład, słysząc skrzypiące drzwi kościoła, pomyślę od razu: „Nie ma tu dobrego gospodarza, który zadbałby o nasmarowanie zamków towotem, aby skrzypienie nie rozpraszało modlących się w ciszy. Nie zadbano tutaj o wspólne dobro”.

    Wartość tekstu Andrzeja polega między innymi na tym, że wypowiada się jako fachowiec: pokazuje konkretne kazanie i daje propozycje, jak można by to zrobić inaczej. Ta propozycja jest zawarta zarówno w jego tekście, jak w opublikowanym dzień wcześniej dzieleniu się Słowem Bożym: Świadectwo zakorzenienia w miłości Boga. To nie są ogólnikowe narzekania, pojawiające się od czasu do czasu w mediach ani dylematy blondynki, która przychodzi do krawca, aby ze spódniczki mini zrobił jej spódniczkę do samej ziemi.

    Kościół to wspólnota, Arturze. Masz rację, że uciekanie z niej, gdy coś się nie podoba, jest tchórzostwem. Ale tchórzostwem jest również pozostawanie z zamkniętymi ustami i niezabieranie głosu. To jest dopiero tchórzostwo!!! To jest rodzaj ucieczki do własnego wnętrza. Tam jest spokój, cisza, ciepełko, ład na Twoich prawach. A gdy ktoś próbuje zburzyć tę idyllę, to mu się mówi, że postępuje nieewangelicznie, że nie przestrzega zasady miłości bliźniego (w tym wypadku wobec kiepskich kaznodziejów) itp. Uwaga! To znów jest groźny emocjonalny szantaż, z którym spotykają się często ci, którzy chcą działać dla dobra Kościoła, a nie tylko jego hierarchii! Bezwiednie wpisujesz się, Arturze, w ten nurt, jak zresztą wielu katolików, dla których najważniejszy jest tak naprawdę święty spokój.

    Arturze, to nie jest osobisty atak na Ciebie. Napisałam dość ostro, uważam bowiem za konieczne, aby przestrzec innych przed pewnymi atrakcyjnymi myślowo i emocjonalnie pułapkami.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    M. F.

     
    Odpowiedz
  7. zibik

    Doświadczenie życiowe !

    Bracie Arturze !

    Serdeczne dzięki za Twój głos, w tej niezwykle istotnej i ważnej dyskusji. Wg. mnie trudno przecenić rolę i znaczenie doświadczenia życiowego, na kształtowanie naszej osobowości i postawy tj. wiary, nadzieji, miłości, także mentalności, wyobrażenia, czy naszego światopoglądu, a także prezentowanych publicznie intencji.

    Prezentowane publikacje, komentarze na forum "Tezeusza" są zwykle doskonałą wykładnią owego doświadczenia i naszych intencji.

    Uważny czytelnik (obserwator) łatwo dostrzega, że autorzy tekstów i uczestnicy dyskusji mają b. różne doświadczenia życiowe, a zatem odmienne nie tylko intencje, lecz rownież wyobrażenia wielu spraw i rzeczy.

    Drogi bracie bądź dobrej myśli i zbytnio nie frasuj się, bo natchnienie złego Ducha tj. kłamstwo (oszustwo) w dowolnej postaci ma krótkie nogi, a natchniona Duchem świętym prawda w miłości nawet ta ludowa, czy moherowa zawsze zwycięża.

    "Uważam że nie jest możliwe posilanie się od kogoś, kto sam pokarmu potrzebuje. 

    A ja właśnie takiego pokarmu szukam co Bóg daje a nie człowiek…"

    Też tak uważam, chociaż b. cenię sobie dzielenie się otrzymaną, od Niego "kromką chleba" – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  8. sefora

    Intencje krytyki

    Kazimierzu,

    czasami czytam twoje wypowiedzi, refleksje i stwierdzam, że jest w nich dużo krytyki Kościoła Katolickiego. Nawet nie przypominam sobie, żeby zdarzało ci się pisać coś pozytywnego o KK.

    Znalazłeś swoją drogę do Boga. Wydajesz się być człowiekiem szczęśliwym i spełnionym. Głosisz Ewangelię, ludzie nawracają się.

    Pytam cię, jaki jest cel twojej krytyki KK? To, co pisze Andrzej wypływa z jego troski o ten Kościół. Chciałby eliminować Jego patologie, aby wzrastał i był zdrowy.

    A ty? Jakie są twoje intencje wobec Kościoła Katolickiego, gdy piszesz o Nim bardzo krytycznie? Czy również chciałbyś Jego wzrostu?

     
    Odpowiedz
  9. Kazimierz

    Seforo

    Moje postrzeganie Kościoła jest całościowe, w moim przekonaniu nie istnieje rozróżnienie w duchowym wymiarze na denominacje, te są wytworem ludzkim.

    Kiedy pisze, czy czytam o KRK, KZ czy innych denominacjach dotyczy to również mnie, wszak Chrystus nie jest podzielony. Z troską patrzę na nasz kraj i widze jak każdy normalny człowiek wiele zła i dobra. Dzielę się również swoimi spostrzeżeniami z przeszłości i teraźniejszości. Moją troską jest aby mieszkańcy naszego kraju poznali Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, a Kościół taki czy inny powinien byc narzędziem w Bożym ręku do osiągnięcia tegoż rezultatu.

    Ponad to zauważ, że KRK  sam uważa siebie za ten jedyny, a więc trudno tu – u tego jedynego nie zauważac błędów, skoro sam pretenduje do takiego statusu musi równoczesnie liczyć się z ostrzejszym traktowaniem – w mysl Słowa – "komu więcej darowano, od tego więcej wymagać się będzie".

    Moją troską jest również tak nawrócenie ludzi do Jezusa, jak i też ich wzrost w Chrystusie, niezależnie od denominacji. Kazania wygłaszam w różnych Kościołach i nie liczy się wówczas dla mnie denominacja, ale ludzie potrzebujący Boga! Korekta takiej denominacji jak KRK, przyznasz jest potrzebna, ale myślę również, że trzeba się liczyc z tym, że nie tylko członkowie KRK będą tę korekte czynić, wszak jeszcze raz to powtórzę – "Chrystus nie jest podzielony:"

    Pozdrawiam Kazik

    Ps. prosze nie doszukuj się innych moich intencji, jak to czasami niektórzy czynią.

     
    Odpowiedz
  10. Andrzej

    Naiwny klerykalizm i pseudomistyka

     Arturze,  

    rozumiem Twoje oburzenie i postulat mistyczno-miłosnego przeżywania Boga i ludzi. Jest oczywiste, że najważniejsza jest osobista relacja wierzącego z Bogiem i możemy karmić swoją wiarę nawet tandetą, jeśli tylko ta wiara jest mocna i głęboka. Ale jakość tej wiary – zwłaszcza u przeciętnych wiernych, a jest ich zdecydowana większość – może był osłabiana lub wzmacniana również przez jakość posługi Kościoła i konkretnych duchownych. I ten fakt, po prostu umyka Ci zupełnie. W ogóle nie zauważyłem w Twojej wypowiedzi jakiegoś odniesienia się do moich krytycznych i poważnych argumentów odnośnie kiepskich kazań: albo ich nie rozumiesz, albo udajesz, albo cokolwiek jest krytyczne wobec duchownych, nie dociera do Ciebie. 

    Niestety, takie poglądy jaki zaprezentowałeś to według mnie naiwny i dość skrajny klerykalizm i pseudomistyka. Z takim nastawieniem jak Twoje Kościół nie byłby nigdy zdolny do reform i nawrócenia, a wszystkie patologie byłyby kryte ku szkodzie duchowej i moralnej wiernych. 

    W Twoich poglądach zadziwia mnie i wprost przeraża skrajny bezkrytycyzm wobec zjawisk szkodliwych w Kościele katolickim, tutaj akurat redukcjonizmu Słowa Bożego do klerykalnych interesów. Właśnie taki typ redukcjonizmów u faryzeuszy doprowadził do zamknięcia się większości żydów na Mesjasza w Jezusie Chrystusie. I co, jak byś żył wówczas i był żydem, to też oburzałbyś się na Jezusa, że krytykuje Twoich mistrzów i matkę Synagogę? Kiepskie, klerykalne i jałowe kazania nie są drobiazgiem: to jest analogiczne do sakramentów niegodziwych lub fałszywie sprawowanych. 

    Właśnie dzięki takim postawom jak Twój bezkrytyczny klerykalizm uzasadniany miłością Kościoła przez kilkadziesiąt lat biskupi, zakonni przełożeni i wielu wiernych kryło duchownych pedofilów w USA, Irlandii, Kanadzie, Niemczech, itp. I używali tych samych argumentów, jakich Ty używasz w obronie złych kazań. A w tym samym czasie dziesiątki tysięcy dzieci i młodych osób było wykorzystywanych seksualnie i zostało zranionych na całe życie, często bezpowrotnie. Ponadto, te zbrodnicze czyny zachwiały wiarą setek milionów wiernych i wielu z nich zniechęciły do Kościoła i Boga. Chciałbyś, żeby Kościół nadal to krył, bo przecież księża pedofile to ludzie słabi i trzeba ich chronić i kochać?

    Dlatego – nie ujmując niczego Twoim szlachetnym intencjom – uważam Twoje poglądy w tej sprawie, i szerzej w sprawie Kościoła, jako po prostu niebezpieczne i szkodliwe dla samego Kościoła i wiernych. Autentyczni mistycy, których ja znam osobiście czy z lektur, zawsze potrafili odróżnić, to co wymagało ich wielkiej bezwarunkowej miłości, a to, co trzeba było krytykować, naprawiać, wzywać do reformy. U Ciebie wszystko się zlewa w jakąś nierozróżnialną magmę, dlatego nazywam to pseudomistyką, w której autentyzm Bożej miłości zlewa się z lękiem, potrzebą bezpieczeństwa, jakimś wyobrażeniem wiary wyniesionym z dzieciństwa, i zwykłym bezrefeleksyjnym klerykalizmem ludowym. 

    Ponadto, Twój brak rozeznania duchowego odnośnie Kościoła i jakieś pięknoduchowstwo ujawniły się wyraźnie w sprawie związanej z Bartoszem: te Twoje deklaracje, że B. nigdy Cię nie zranił, sugestie, że jest skrzywdzony,  że w zasadzie nic złego się nie stało, "kochajmy się jak bracia", itp. Pomyślałem sobie wówczas, że taka postawa jak Twoja zupełnie nie jest w stanie dostrzec zagrożeń duchowych dla osób i Kościoła ze strony tych, którzy źle nam życzą i działają nierzadko inspirowani złym duchem. Zarówno w sprawie Bartosza, jak i w sprawie złych kazań  wykazałeś się – według mnie – płynącym z tego samego źródła, zupełnie nietrafnym rozeznaniem duchowym, które realnie nie potrafi bronić Kościoła katolickiego i życia duchowego wiernych, tak od zewnątrz, jak od wewnątrz.

    Cenię Twoje szlachetne intencje i działania, by stawać w obronie tych, którzy się źle mają, ale Twoje rozeznanie duchowe odnośnie bardziej złożonych spraw Kościoła, jego misji w świecie, życia duchowego wiernych, itp – czyli tam, gdzie sama emocja nie wystarcza, ale trzeba duchowego namysłu, uważam za daleko niewystarczające, a często po prostu nietrafne. 

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  11. sefora

    Czy modlisz się?

    Rozumiem, twoją troską jest zbawienie m.in. katolików.

    Zauważasz, że duszpasterze katoliccy pozbawieni są mocy Ducha Św, aby prowadzić ludzi do Boga.

    Ja codziennie modlę się, za kapłanów. Czy ty w swojej trosce o Kościół wstawiasz się u Boga za katolickich kapłanów, aby byli lepsi?

     
    Odpowiedz
  12. Kazimierz

    Seforo

    Modlę się o przebudzenie dla Polski, przebudzenie ludzi, aby szukali Pana, aby poznali Jego miłość, aby zapragnęli Chrystusa a nie religi.

    W tym gronie są również księża katoliccy, ja nie rozróżniam w ten sposób ludzi, wszyscy potrzebują Jezusa, a szczególnie ci, którzy powinni ze względu na to kim są , znać Go na pewno.

    Modlę się aby dobry Bóg zesłał przebudzenie do naszego kraju, tak jak to się dzieje w Brazylii, w Argentynie, w Korei i innych krajach. Potrzebujemy Chrystusa Seforo wszyscy, potrzebujemy Ducha Świętego aby łamał diabelskie sidła w nas, potrzebujemy miłości Ojca, której tak trudno oczekiwać od ojców ziemskich, potrzebujemy Boga, a często oferowana nam jest ideologia, filozofia, religijność i klerykalizm. Nie chce być pastorem, który trzyma  we więzach wiernych, chcę być pastorem – narzedziem w ręku Boga dla każdego człowieka w naszym kraju i nie tylko.

    Niech cię Pan Bóg błogosławi! Kazik

     
    Odpowiedz
  13. artaharonim

    “WSPÓŁNOTA Z TWOIM SERCEM”

    Napisałem długi list ale nie jestem pewien czy powinienem Go wysyłać …nie nadaję się chyba do tego …

    może macie rację, może to ja się mylę i trzeba krzyczeć…a nie milczeć…

    Niestety nie mam takiej pewności jak wy i nie potrafię już tak żyć…przepraszam Was ale nie mogę odnaleźć w sobie gniewu nawet na Księdza pedofila…siedziałem dzisiaj cały dzień aby się zmusić do nienawiści ale nic tylko widziałem w nim człowieka który jest chory czy opętany a przez to rani innych…wybaczcie mi jednak to że ja się nie nadaję do tego by wyciągać takie czyny i głosić to …poprostu zrozumcie mnie że ja się na taką wojnę nie juz nie nadaję…to tak jak z tym człowiekiem w filmie "Misja" który gdy zobaczył jak jego życie wygląda nie śmiał podnieść noża nawet na świnie którą inni bez zmróżenia oka potrafili podciąć gardło…

    List zaczynał się tak jak poniżej i tylko tyle z niego pozostało co poniżej więc wam ślę..

    „Mój jednomyślny bracie,

    Moja jednomyślna siostro”

     

    Milcząc staję nad nad urwistym brzegiem przysłuchując się tajemniczym
    wieczornym szelestom. Niewypowiedziana tajemnica waszych słów wzbiera w mej
    duszy abym przemówił a nie przemilczał o niej mówiąc milczeniem do Was…

    . Kiedy jestem osamotniony jest mi naprawdę ciężko. Nie
    potrafię niczego scalić a tak bardzo bym chciał, aby było  tak jak to zostało zapisane przez Ciebie
    Ojcze w Twoim Synu….

    Zapiszę więc dla Ciebie fragmenty moich liśći…

    Poznanie Prawdy dokonujesz we mnie za pomocą łaski Ducha
    Świętego który nie jest dla mnie  pseudo
    mistyczny. Całe prawdziwe życie jakie mam to życie kierowane przez Ducha
    świętego. To on Duch prawdy pozostaje w mojej duszy świadkiem Pana i to On uczy
    „co trzeba mówić” 

    Czy znajomość Ducha
    swiętego jako Pocieszyciela zdobi stopnie Twojego  smutku?

    Dopiero na końcu naszej drogi będziemy umieli dostrzec
    różane obłoki oczyszczonego stworzenia i śnieżnobiały blask przeobrażonego ,
    bożego ciała.

    Na początku naszej drogi wita nas pocałunek Panny Młodej i
    widzieliśmy chrześcijaństwo apostolskie jak tętniące życiem ciało oblubienicy
    pełnej radości ze znajomości drogi Oblubieńca. Ale ów pocałunek, owa radość to
    jedynie zaręczyny. Zaręczyny dane przez wzgląd na daleką drogę , na wiele
    cierpień i nie dlatego że jesteśmy tego warci. Pan opuścił ziemię a także to wszystko co w bezpośredni widomy sposób
    pokonał na niej swoim blaskiem. Jest z nami; ale nie w ludzki, ziemski sposób.
    Marzeniami o zachwycie pierwszego zakochania odpędzam od siebie czarne myśli
    jakie przez wieki Szatan pragnie wcisnąć jako własność ludu Bożego ukazując
    światu Kościół święty jako skalaną Oblubienicę a nierzadko czyniąc z ukochanej
    Baranka Bożego wszetecznicą Babilońską


    Poznanie Prawdy dokonujesz we mnie za pomocą łaski Ducha
    Świętego który nie jest dla mnie  pseudo
    mistyczny.

    Dziś jest mi jeszcze smutniej niż wczoraj…

    Obrazek dedykuję tej która pisze piękne słowa wsółnoty z moim sercem…i na rekolekcyjny stół je kładzie.

    Patrzę przez Twoje oczy….wszak kiedyś taki jak na tym zdjęciu powyżej podobny do tej istoty…kiedy byłem młodym chłopcem…

    Pa

    siostro…

    dołączam pod tekst coś mistycznego poniżej…coś co jest moim głosem…na tę godzinę może to lepiej przemówi niż ja…+ zobacz proszę to do "końca…

    http://www.youtube.com/watch?v=gA723y-h3z8

     
    Odpowiedz
  14. artaharonim

    Kazimierzu i Seforo i Andrzeju

    Po wczorajszym przyszedł do mnie w nocy duch wojny i rzekł… 

     

    Seforo 

    Rozumiem Cię i popieram Twoje uwagi które skierowałaś do Kazimierza. 

    Kazimierzu czy w Zielonoświątkowym Kościele zdarzają się Pastorzy którzy błądzą?

    Jakoś mnie tak naszło na to by jednak otworzyć na chwilę puszkę Pandory i skoro już tak chcemy wyciągać brudy to ja Ci mogę również pokazać brudy w  Zielonoświątkowym Kościele i to na forum Tezeusza , chcesz tego? chcesz bym pojechał nazwiskami i pokazał Ci pastorów Zielonoświątkowych którzy doprowadzili do rozbicia Zboru w danej miejscowości?

    Tylko dlatego tego nie czynię że zawsze myślę o ludziach młodych którzy kiedyś mogą to zobaczyć i przez to nasze pisanie obrzydzić sobie ewangelię…Zawsze uważałem że kłótnie , wojny , wyciąganie czyjegoś złego zachowania przed publikom nie jest zdrowe. Może zniszczyć umysły maluczkich w wierze. Dlatego uważam że wszelka dyskusja o upadkach powinna toczyć się w zamkniętym gronie ludzi dorosłych i doświadczonych w chodzeniu za Panem. Twoja troska o Kościół zabrzmi wtedy szczerze jeśli uda się Wam tzn tobie i Andrzejowi wypracować inną metodę nacisku niż tylko zamieszczanie w internecie tego co nas brudzi. 

    Czy naprawdę myślicie  że ludzie któży kierują kościołem tego nie wiedzą co wy?

    Skąd ta pewność w swoją misję naprawy Koscioła? Czy Bóg dał Nam pełnomocnictwo do wywlekania na światło dzienne upadków innych ludzi? Czy forma w jakiej się to dzieje odpowiada jego woli?

    Czy dawniej paweł Apostoł wygłaszał  napomnienia do Zborów na Forum Romanum?

    Czy może raczej pisał listy do Aniołów zboru w Filadelfii, Laodycei itd…

    Zobaczmy jak działali Apostołowie jeśli chodzi o naprawę tego co złe w Kościele. Oni nie wołali na "forum Romanum" o tym co działo się w Kościele…Oni szanowali wizję Kościoła jako ciała świętego…

    Czy naprawdę tego nie widzimy?

    Jesteście nauczycielami Kazimierzu i Andrzeju więc sprawdźcie nie tyle swoje intencje, nie tyle to co głosicie ale tą formę przekazu mając na uwadze młodego człowieka….

    Osobiście nie chciałbym aby mój syn oglądał takie wpisy jak Andrzeja. Jestem również pewny tego że w Kościele Zielonoświątkowym o upadkach Pastora nie wiedzą ludzie młodzi , nie biora udziału w rozpatrywaniu upadków innych ale wszelka sprawa rozpatrywana jest przez starszych zboru i to nie na rynku miejskim ale w zamkniętej sali do której żaden Katolik wstępu nie ma. Dlaczego więc dajemy jako Katolicy wstęp Kazimierzowi do miejsca do ktrórego On nigdy by nas nie wpuścił? Czy zaprosisz Kazimirzu Andrzeja i Biskupów Katolickich do siebie aby rozważyć upadki w Twoim Kościele?

    Widzisz ?

    Dlatego uważam że skoro nie wpuszczacie Katolików do siebie to tak naprawdę nie jesteście jako Zielonoświątkowi bracia upoważnieni do wygłaszania uwag pod adresem Katolików.

    Andrzej powinien o tym wiedzieć porozmawiać z  Kazimierzem na temat  wygłaszania uwag o Kościele Katolickim przez Pastora który tak naprawdę nie jest Związany z Kosciołem Katolickim. 

    Och gdybym tylko mógł pokazał bym wam jaka jest nienawieść do Katolików wśród protestantów…jak Oni obrażają nasze matki , jak się wyśmiewają z religijności Katolickiej i mają Katolików za śmieci na pustkowiu…i Kaziu dobrze o tym wie że tak jest.. Dośwadczyłem tego w swoim życiu wielokrotnie…

    Miałem to szczęście że ze strony Zielonoświątkowej spotkałem ludzi którzy są dobrymi Chrześcijaninami i mieli dla mnie zrozumienie i serce. Jednakże tak do końca nie jestem pewien czy to serce nie mieli dlatego że ja im się nigdy nie sprzeciwiałem i nie pisałem jak teraz w tym liście który jest dla mnie smutny bo nie wnosi pokoju ale wojne. 

    A więc Wojna.

    Chcecie zrobić pokaz na całą Polskę to proszę bardzo rzucajmy w siebie i niech się śmieje z nas cały niewierzący świat….z Bartoszem na czele…któremu trudno się dziwić że pisał to co pisał skoro nie umiemy należycie naprawiać Kosciół. 

    Odpowiedzilność za Kosciół leży w rękach tych którzy nim Kierują i to nie ja albo Sefora będzie odpowiadać za ewentualną śmierć młodych ludzi któzy nas słuchaja ale Ty Kazimierzu jako Pastor i Ty Andrzeju jako Diakon…No chyba że nie macie na to zgody Koscioła …

    No właśnie czy Masz Andrzeju zgodę Kościoła Katolickiego na prowadzenie Kazań w takiej formie na Tezeuszu?

    A czy ty Kazimierzu masz taką zgodę Koscioła Zielonoświątkowego ?

    Aharonim

    PS.

    Chciałeś Andrzeju bym nie był pseudo mistyczny więc oto masz czego chciałeś….

    Mam nadzieję że się szybko z tego wyleczę i zostawię chęć do wojaczki bo wojna , każda wojna jest jak narkotyk…

    Pa.

    Zobacz Andrzej

     

     
    Odpowiedz
  15. Malgorzata

    Arturze, w złym kierunku skierowałeś swoją energię!

    Arturze!

    Bardzo mi przykro czytać to, co piszesz. Dotychczas broniłam Twojej obecności w Tezeuszu, mimo że niejednokrotnie swoimi zachowaniami (zaśmiecaniem blogów i forum przez spamowanie czy nagminne usuwanie swoich komentarzy, uwagami nie związanymi w ogóle z tematem itp.) naruszałeś obowiązujące w tym portalu zasady, a być może także zniechęcałeś innych do zabierania głosu.

    Tym razem jednak stanowczo przesadziłeś. Chcesz walczyć przeciwko innowiercom, sprawdzać, czyje wypowiedzi są uprawomocnione przez włądze kościelne? Tak właśnie wygląda najgorsza odmiana polskiego katolicyzmu.

    W Tezeuszu nigdy nie pozwalaliśmy i nie pozwolimy na wojny z chrześcijanami innych wyznań. Swoje insynuacje zachowaj więc uprzejmie dla siebie.

    I nie wprowadzaj kolejnego szantażu emocjonalnego z niewinną młodzieżą. Jeżeli nie chcesz, by Twój syn sięgał po takie czy inne treści, to sam zadbaj o jego wychowanie – tyle mogę Ci poradzić w tej ważnej kwestii.

    Poza tym wiesz doskonale, że Tezeusz jest portalem niezależnym, z historią portalu i naczelnego redaktora możesz zapoznać się w udostępnianych tutaj informacjach, więc stosowane przez Ciebie argumenty są po prostu poniżej pasa.

    Gdzież podział się ten mistyk z przeanielonym obliczem?

    Pozdrawiam
    M. F.

     
    Odpowiedz
  16. artaharonim

    Małgosiu

    Małgorzato…u dołu zobaczysz koniec…moim bratem jest czas…

    No właśnie gdzie się podział ten mistyk?

    Przecież napisałem w moim wpisie że chwycił me serce w nocy duch wojny i teraz on trzyma mnie w swojej pieczy.

    Czuję się jak człowiek wyprowadzony przez Ducha na pustynię na której kusi mnie zły duch…

    Pokazuje sprawy w których zapewniam Cię Małgorzato nie chciałbym nigdy w życiu mieć udziału.

    Jeśli chodzi o Twój wpis to nie musisz się bać. Ja Ci krzywdy nie zrobię …uważaj jednak na to byś nie straciła dla Tezeusza serca swego bo to nie On jest Twoim Panem ale Panem Twym i zbawicielem Jezus Chrystus jest ….Nie Andrzej ani nie Kazimierz ani kto inny…

    Wiesz ….roześmiełem się na widok twojego wpisu…tak jakby mnie szatan ogarnął…

    Od 2007 roku na Tezeuszu toczą się spory religijne a ty mi mówisz że ich tu nie ma  cytuję ciebie poniżej bo może siebie nie słyszysz z miłości do Andrzeja przysypałaś swój duchowy wgląd?

    – W Tezeuszu nigdy nie pozwalaliśmy i nie pozwolimy na wojny z chrześcijanami innych wyznań. Swoje insynuacje zachowaj więc uprzejmie dla siebie.

    Och dlaczego tak mówisz Małgorzato czyżbyś nie pamietała co działo się na Forum tezeusza w 2007- 2008 roku i jak wielu się tam spierało o Chrzest , Komunię itd…o doktryny….?

    Czy nie pamiętasz już tego Onufrego który wyrazał sie źle o Kościele albo Kerena Ora na forum?

    Czy nie toczono tam sporów?

    To nie zemną walczysz ale  i nie ja jestem Ci przeszkodą ani Andrzejowi ale zło które pragnie nas poróżnić …

    Wywołujecie takie właśnie emocje w ludziach jak to właśnie staram się tu pokazać ale najwyrażniej bardziej cenicie sobie powodzenie portalu Tezeusz niż życie duchowe człowieka…

    Mam nadzieję że doświadczenie tej chwili w której żyję pokaże Ci to o czym być może nigdy nikt jeszcze wam nie powiedział…Mam również nadzieję że nie wyżucicie mnie i nie zakażecie mi wypowiadać się swobodnie  o tym co myślę o Tezeuszu i waszych poczynaniach….bo przecież o to wam chodziło by rozmawiać i dyskutować swobodnie o Kościele i jego problemach…

    Mam również nadzieję że nie staliście się Jakąś sektą religijną która gdy się ją krytykuje po prostu wyrzuca na zewnątrz….

    Więc gdzie się podział ten Mistyk ?

    Mam pytanie numer dwa do Andrzeja i Kazimierza…

    Czy Bóg  powołał ich do służby na "Forum Tezeusza" i zlecił im głoszenie publiczne o Jego Kosciele?

    Chodzi mi o to czy to jest wola Boża i jeśli tak to jak to się stało….?

    Czy miało to formę TAK MÓWI PAN do Kazimierza albo TAK MÓWI PAN do Andrrzeja?

    Kaziu wie o czym mówi bo ma dar proroctwa w Kosciele Zielonoświatkowym i wie że jak ktoś jest wyprowadzany do służby prorockiej i odkrywania grzechów to idzie za nim namaszczenie w słowach TAK MÓWI PAN …

    Tu zakończę….

    Więc gdzie się podział mistyk Aharon?

    Jest na pustyni na której kusi go Szatan aby wam to pisać….

     

    Ja się więc jedynie pytam czy macie TAK MÓWI PAN do Andrzeja i Kazimierza bo jeśli nie to kto was prowadzi ? Kto wami kieruje?

    Kto nami rządzi?

    Kto kieruje intencją Tezeuszowych wpisów…

    Mamy post Małgorzato a to są Rekolekcje wedłóg Aharona ….

    Ps.

    Małgorzato, Andrzeju Kazimierzu…

    Teraz napiszę do was otwarcie jako Artur…i zapytam was 

    Czy naprawdę  uwierzyliście  że mógłbym mieć w sercu nienawiść i wierzyć temu złemu duchowi który stara się nami  grać zmuszając mnie  teraz do pisania przeciwko sobie samemu..

    Ale ja znam tego węża być może lepiej niż wielu z tych którzy się tu piszą ….ten stary jegomość będzie wykorzystywał ludzi nie raz do swoich celów w internecie i starał się wywołać w  ludziach emocje….które nas zniszczą…

    No oczywiście że to Performance…

    Małgorzato to jest jedynie przedstawienie…taka sztuka o której Wam wszystkim nie mogłem powiedzieć odrazu bo nic byśmy nie zobaczyli a teraz choć być może nie będzie ci się łatwo do tego przyznać , widzieć będziesz jak łatwo dajemy się wprowadzić w emocje destrukcyjne i jak one nami powodują… wykorzystując do tego wiarę – kościoły, itd…Po prostu dajemy się wodzić za nos temu co budujemy i czasami to wyrasta w nas do niebotycznych rozmiarów….

    Budujcie Tezeusza bo to wasz czas ….moi mili. Nie zapominajcie jednak o tym że każdy ma możliwość skrytykować was w dowolny dla siebie sposób nie używając do tego wulgarnych słów…ani nie obrażając nikogo….Bądźmy sprawiedliwi w ocenie innych. Pamiętajmy że jesli pozwalamy jednym pisać o błędach Kościoła Katolickiego to nie możemy innym zamykać ust jeśli się nam dobierają do skóry… 

     

    Niech moc będzie z Wami …pamiętajcie jednak o tym doświadczeniu które wam zostawił dziś "śmieciarz artysta" jak to mnie pięknie w swoim ostatnim poście potraktowała emocja krążąca w żyłach Małgorzaty…

    Oczywiście odpowiedzi na pytania które zadałem jako "aktor"  powyżej we wpisie proszę potraktować poważnie ale nie aktorowi się na nie odpowiada ale widowni która na nas teraz patrzy….

    Małgorzato przecież znasz się na sztuce …wszak tym który ją zapoczątkował był ten który lubi maski….

    Szatan…On to jest tym który Kusił Pana na pustyni….

     

    Proszę o modlitwę za mnie i tych którzy nas słuchają ….

     

    Więc gdzie jest ten mistyk?

    On zawsze tu był ale jeśli Andrzej napisał mi że jestem pseudo mistyczny to ja chciałem pokazać mu czym jest pseudo mistycyzm przez mój ostatni wpis który tak ciebie poruszył i chyba troszkę rozzłościł….

    Przepraszam ale ja chciałem pokazać co to jest pseudo mistyczny duch krytycyzmu…i myślę że się mi to udało nawet jeśli nie będziesz wstanie się do tego przyznać Małgosiu….

    Chciałaś kiedyś mieć dzieci?

    No widzisz…..na tym właśnie polega "Aharon" że widzi więcej niż mi  się to może wydawać….

    Pa…

    Sztuka dla Jodki "artaharonim"2010 "bitwy Tezeuszowe a kazania klerykalne"

    A teraz jeśli chcecie możecie mnie zablokować jeśli wydam sie wam kimś nie takim , kims kto wam przeszkadza…

    Kimś …nie Katolickim, nie protestanckim…kimś nijakim….

    Idę zmyć farbę z mojej aktorskiej twarzy….bardzo mnie to zmęczyło bo ja zawsze gram na poważnie tak by inni to poczuli co i ja czuję…..pseudo mistycznie.

    oj oj….a teraz na mnie krzycz żałuj mnie albo zabij ,kochaj i rób co chcesz…ale na końcu dowiesz się że w sercu swym mam do Ciebie miłość i do Kazia i do Andrzeja….i wszystkich tu piszących …brat moim czasem i Halinka o tym wie …ona jedna chyba mnie rozumie o czym teraz mówię….wszak to ona poprosiła mnie kiedyś bym tu na to forum przyszedł jak toczyła z Andrzejem spór na forum tezeusza w 2007 roku…mam bardzo dobra pamięć moja siostro Małgorzato….Halinka była wtedy po protestanckiej stronie wraz z Kazimierzem …tak tak tym Kazimierzem ….czyżbyśmy już zapomnieli o sporach jakie sie toczyły ….

    a ty mi mówisz że 

    – W Tezeuszu nigdy nie pozwalaliśmy i nie pozwolimy na wojny z chrześcijanami innych wyznań. Swoje insynuacje zachowaj więc uprzejmie dla siebie.

    Zobacz na tezeuszowe forum przeszłości Małgorzato ….a potem przyjdź i osądzaj "aktora"

    Bądź co bądź prawdziwie grającego coś czego bez sztuki nigdy by się nie odważył zagrać….bo żyje we mnie mistyk….


     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  17. Kazimierz

    Arturze

    Zawsze staram się, cokolwiek robię pytać Boga o to czy to jest miejsce dla mnie.

    Tezeusz nie jest łatwym portalem dla mnie, sam wspominasz, że czasami było ciężko, tak było. Z mojego punktu widzenia, to ja byłem atakowany często, bo jestem w mniejszości, lecz również nie pozostawałem dłużny i tu być może byłem zbyt radykalny. Ale tak jak wszystko i ja zdaje się wzrosłem w poznaniu i akceptacji, i dziś mogę powiedziec wiele się uczę z Tezeusza, również od ciebie. Te zmagania, które czasami mają miejsce, również mają swój cel, Bóg jedyny wie jaki.

    Tak, Bóg mnie tu posłał, abym dzielił się wiarą, abym uczył się pisac pożyteczne rzeczy, ale też abym kiedy trzeba sprzeciwiał się, nie zgadzał się. Być może aby inni zobaczyli, że nie wszystko jest tak jak myslą, być może abym ja zobaczył, że wcale nie musi być tak jak ja to rozumiem.

    Rozumiem twoje rozterki, rozumiem twoją walkę, ale bąć mężny Jezus zwyciężył ,a ty możesz w Nim być zwycięzcą.

    Pozdrawiam cię serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  18. zibik

    Mistrzowie ambony !

    Panie Andrzeju !

    Czy osoby duchowne, księża i ich przełożeni rzeczywiście potrzbują, od wiernych jeszcze inny feedback, niż uzyskiwany podczas spowiedzi świętej, czy w trakcie kolędy lub innych codziennych i bezpośrednich relacji osobowych?…….

    Istotą, a raczej źródłem i praprzyczyną opisywanego zjawiska jest chyba zupełnie co innego.

    Ponoć wśród karłów nie wyrasta się na giganta. Aby osiągnąć określony i pożądany poziom, stać się wielkim i wybitnym człowiekiem, także kapłanem i kaznodzieją – mistrzem ambony, trzeba usilnie starać się i żyć (bytować) w środowisku reprezentującym konkretne walory – tak duchowe, jak etczne, estetyczne i intelektualne.

    W Kościele katolickim na przestrzeni dziejów, także w naszej ukochanej Ojczyźnie, szczególnie w środowiskach akademickich np; w Krakowie nigdy nie brakowało wybitnych, wielkich, ofiarnych i odważnych kaznodziejów (mówców).

    Owszem zachęta Pana, aby szukać, znajdywać i mądrze (roztropnie) wybierać, zamiast lenić się i poprzestawać na tym, co jest łatwo dostępne, czy mniej wartościowe – jest właściwa i godna rozpowszechniania.

    Szczęść Boże !

     

     

     
    Odpowiedz
  19. artaharonim

    KAZIMIERZ

    kAZIU DZIĘKUJĘ CI…

    Już wróciłem….do siebie…

    Pa.

    Straszne jest być po tamtej stronie….bardzo , bardzo tam ciemno…ale nie będę już o tym pisał….

    idę spać jestem bardzo zmęczony…Boże jak bardzo…

    artur.

     

     
    Odpowiedz
  20. Krzysztof

     
    Nie zamierzam odnosić

     

    Nie zamierzam odnosić się do dyskusji wywołanej wpisem Andrzeja. Chcę o istocie sprawy.
    Na tym forum wyrażałem już swoje ubolewanie nad jakością kazań polskich księży. Studiowałem kiedyś teologię, nawet studia ukończyłem, chociaż za teologa się nie uważam. Czytam jednak, myślę, szukam. To dobrze w ogólności, ale w przypaku kazań moje wykształcenie i mizerne, ale jakieś oczytanie bardzo mi przeszkadzają. Niestety wyraźnie widzę, kiedy ksiądz nie ma nic do powiedzenia. Kiedy rzeźbi kazanie na poczekaniu, idąc za głosem wolnych skojarzeń, myślowych schematów. Niestety tak dzieje się dość często w polskim Kościele.
    O brak przemyśleń trudno podejrzewać polskich biskupów, ale Listy Episkopatu to dla mnie zmora, a dla ogromnej większości katolików niezrozumiały potok słów. Podobnie jest w przypadku wielu biskupów ordynariuszy. Piękno i skomplikowanie języka na pierwszym miejscu. Dbalość o jasny, prosty i wyrazisty przekaz – gdzieś na szarym końcu. Aż dziw bierze, że nasi pasterze nie wpadli na pomysł zatrudnienia kogoś, kto by te ich piękne listy zredagował, przystosował dla potrzeb tekstu mówionego tak, aby do sluchaczy dotarło, to czym chcieli podzielić się autorzy.
    Mimo tego uważam, że Andrzej zbytnio zgeneralizował problem. Ja również mieszkam na prowincji. Slucham kazań w różnych kościołach, w wykonaniu różnych księży. Do niektórych przyzwyczaiłem się, że nie są złotoustymi, a ich wyjście na ambonę kwituję wewnętrznym jękiem. W tych przypadkach często Pan Bog mnie zaskakuje, bo coraz częściej zdarza się, że zamiast religijnego bełkotu słyszę prosty, bez wyszukanych wyrażeń, przekaz o ważnych prawdach wiary. W dodatku w odniesieniu do życia!
    Jest też całkiem spory arsenał księży, którzy wkładają serce i sporo wysiłku w gloszenie przemyślanych i przemodlonych kazań. Tego też jestem świadkiem w moim Kościele.
    Niestety wiele z Twoich przemyślen jest trafnych. Klerykalizm rozumiany jako określony sposób życia, jako środowisko duchowe i intelektualne, w którym wzrastają kandydaci na księży, panoszy się w naszym Kościele.  Nawet u kapłanów, których uważam za światłych, nowoczesnych, dobrych i otwartych duszpasterzy co jakiś czas daje się zauważyć „duch Trydentu”. Coś, co zakotwiczyło się w nich w latach seminaryjnych, kiedy usługujące im siostry traktowały jako półbogów.
    Pytanie – jak możemy wpłynąć na jakość kazań? Czy zostały nam jakieś sposoby poza modlitwą. Czy powinniśmy co niedziela chodzić do zakrystii i mówić kaznodziejom, co myślimy o kazaniu? Czy pisać do biskupa uwagi do jego listu?
    Z pozdrowieniami Krzysztof
     
     
    Odpowiedz
  21. Kazimierz

    Otwarta kazalnica?

    Tak sobie pomyslałem, że często jakość – właściwie czegokolwiek –  wzrasata, kiedy pojawia się konkurencja, kiedy można zobaczyc jak to robią inni.

    Słyszałem kilkakrotnie, że księża katoliccy i pastorzy czasami "oddają" kazalnice tym drugim. Nie wiem jak to wygląda w prawie kanonicznym KRK, ale bywają takie przypadki. Myslę sobie, że to byłoby dobre i uzdrowieńcze swoją drogą. Raz na jakiś czas, gdyby za kazalnica stanął w mojej wspólnocie ksiądz zaprzyjaźniony, czemu nie, w tematach społecznych, czy Chrystocentrycznych mógłby śmiało zwiastować.

    W drugą stronę również ja osobiście nie widziałbym przeszkód, być może wówczas w jakiś sposób pobudziłoby to do większego zaangażowania obie strony. Może to karkołomny pomysł, ale jednak niektórzy księża nie boja sie tak praktykować. 🙂

    Pozdrawiam Kazik

     
    Odpowiedz
  22. Andrzej

    Anonimowość i swoboda oceny

    Panie Zbyszku,

    nie sądzę, żeby spowiedź i kolęda były wystarczającymi sposobami dla swobodnej oceny duchowej i teologicznej kazań księży przez wiernych. Trzeba stworzyć szersze możliwości, tak aby wierni mogli z pożytkiem dla siebie, duchownych i Kościoła wypowiadać się odnośnie kazań i innych form działań swych pasterzy. Mam tutaj parę pomysłów, wkrótce je przedstawię.

    Ponadto,  ja nie oczekuję od księży, że wszyscy będą mistrzami kaznodziejstwa: duchowni otrzymują różne dary, niekoniecznie krasomówcze. Ja piszę o zjawisku z pogranicza patologii: gdy kazanie duchownego wprowadza wiernych w stan pustki duchowej i staje się karykaturą Słowa Bożego. Jestem przekonany, że każdy duchowny, który żyje Ewangelią i pracuje nad rozwojem swej posługi i powołania, nie powinien mieć większych problemów z głoszeniem sensownych kazań, nawet jeśli nie posiada specjalnych uzdolnień w tym  kierunku.

    Pozdrawiam Pana serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  23. Andrzej

    Bank opinii o kazaniach

     Krzysiek, 

    dzięki za ciekawy komentarz. Na pewno trzeba i można podejmować różnorakie działania służące polepszeniu jakości kazań duchownych. Osobiście, nie bardzo wierzę w swobodę wypowiedzi, zwłaszcza krytycznych kierowanych do samych zainteresowanych. Choć, odważni niech próbują.

    Być może cenną inicjatywą byłoby stworzenie swoistego "Banku opinii o kazaniach", choćby w Tezeuszu: wierni mogliby nam przesyłać swoje opinie o usłyszanych kazaniach, homiliach, rekolekcjach, itp, zarówno pozytywne, jak i negatywne z załączony streszczeniami kazań lub zasygnalizowaniem, co im się w nich podobało lub nie podobało. Wyłania się tutaj wiele problemów do rozwiązania: kwestia personalizacji i anonimowości, co robić dalej z tymi zgłoszeniami, itp. Ale to są sprawy, które można sensownie rozwiązać.

    W sprawach szczególnie szkodliwych kazań, można by informować przełożonych danego duchownego, a w sytuacjach zupełnie skrajnych, opinię publiczną. Natomiast warto byłoby też przedstawić pozytywne przykłady owocnych kazań i homilii oraz propagować z imienia i nazwiska tych duchownych.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  24. Andrzej

    Otwarta ambona?

     Kaziu, 

    pomysł jest ciekawy, ale nie wiem, czy poza specjalnymi nabożeństwami ekumenicznymi, możliwy do zrealizowania w świątyniach katolickich. Ponadto: wg katolickiego prawa kanonicznego tylko duchowny (biskup, prezbiter, diakon) ma prawo głosić kazanie czy homilię podczas mszy świętej. Nawet, świeccy, choćby byli doktorami teologii, nie mają takiego prawa. Tym bardziej odnosi się to do duchownych niekatolickich. Podczas nabożeństw innych niż msze św. sprawa jest nieco luźniej traktowana.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  25. Anonim

    problem leży znacznie głębiej

    Przyglądając się dyskusji odnoszę wrażenie, że dotyczy ona w znacznej mierze natury technicznej tzw. problemu kazań w polskich kościołach. Zastanawiamy się jak poprawić ich jakość, jak sprawić by inspirowały do przemiany, ożywiały, przybliżały ludzi do Boga.

    Moim zdaniem jednak to tylko czubek góry lodowej, która tkwi w sercach wszystkich duchowych.

    Co mam na myśli? Kapłanom brakuje formacji duchowej, brakuje im żarliwości, brakuje im często prawdziwej i autentycznej więzi z Chrystusem. Czasami okazuje się, że świeccy więcej czasu w ciągu roku przeznaczają na rekolekcje i formację niż ksiądz., który być może myśli,  że seminarium mu wystarczy.  Jeżeli ksiądz jest "uduchowiony", jeżeli jest zatopiony w Chrytusie, to cokolwiek by powiedział na kazaniu będzie to autentyczne i prawdziwe, bo będzie chciał mówić do serc. Jeżeli faktycznie czuje się naśladowcą Chrystusa i zdaje sobie sprawę z powagi tej funkcji, będzie homilie przygotowywał, przemadlał, pytał samego Boga, prosił o światło Ducha Świętego. W pokorze będzie się zastanawiał czy trafia do ludzi, a jeżeli nie to dlaczego.
     

    Tego mi osobiście brakuje. Potrafię wyczuć w kazaniu każdą fałszywą nutę, wszystko to czego kapłan nie mówi autentycznie. Wystarczy, że powie w swojej homilii 2-3 zdania, które są formą świadectwa, już jego kazanie nabiera innego wymiaru. Ksiądz może mówić prosto, jąkać się, zacinać, ale jest chętnie słuchany kiedy jego słowa są napełnione Duchem Świętym. Z drugiej strony kapłan może mówić pięknie, może nawet posiadać szeroką wiedzę teologiczną, ale jeżeli nie podda się prowadzeniu Ducha Świętego,  będzie głosił siebie i trudno mu będzie do kogokolwiek dotrzeć.

    Módlmy się o przemianę serc dla kapłanów… 

     
    Odpowiedz
  26. zibik

    Zmieniać i unowocześniać, czy doskonalić i kontynuować?…..

    Dziękuję za życzliwe i fragmentaryczne odniesienie się, do mojego komentarza.

    Po pierwsze osoby świeckie wg. mnie, które nie uczestniczą w liturgii albo nie słuchają uważnie, w koniecznym skupieniu homili, kazania, a tym bardziej nie mają wymaganego przygotowania teologicznego. Absolutnie nie są uprawnione, do oceniania jakości kazania – głoszonego Słowa Bożego.

    Po drugie kazania, homilie, czy konferencje są głoszone głównie po to, aby właściwie tj. pozytywnie, dobroczynnie i skutecznie wpływać na słuchających i wiernych, lecz grzesznych ludzi.

    Wcale nie przypadkowo napisałem tekst nt. "Oddziaływania na innych" – zachęcam, do uważnego przeczytania.

    Kaznodzieja mając, do dyspozycji m.in. Pismo Święte – nauczanie Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła, oraz możliwość stałej weryfikacji swoich osiągnięć, czy zaniedbań np: podczas spowiedzi, kolędy, czy innych codziennych relacji osobowych, nie tylko z wiernymi i oddanymi parafianami. Doskonale orientuje się, jaki wpływ jego postawa (autorytet, świadectwa) i głoszone słowa mają na słuchających.

    Jeśli jest coś nie tak, to wg. mnie są conajmniej dwie istotne przyczyny : brak autortetu, wiarygodnych świadectw i właściwych kazań albo wszystko jest OK, lecz słuchający mało uważni, czy leniwi, uparci i mało reformowalni.

    Śmiem twierdzić, że zdecydowanie częściej ma miejsce ten drugi wariant, który wcale nie motywuje, czy nie mobilizuje kapłana, do gorliwszej posługi, wobec wiernych, lecz o tym Pan, ani ja i inni niezbyt często piszemy.

    Ps. Proszę raczej nie przeceniać roli i znaczenia innowacji, nowinek etc. w życiu wspólnoty Jego Kościoła, wg. mnie wystarcza doskonalenie i rzetelna kontynuacja Dzieła, które On rozpoczął, a z ludźmi prawymi, pobożnymi i dobrej woli pragnie współtworzyć i realizować we współczesnym świecie.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  27. artaharonim

    Kazimierzu

    Kazimierzu …

    Wspaniała myśl z tym udostępnianiem Kazalnicy…innym braciom. To było by wspaniałe. Och tylko czy ktoś poza Tobą będzie w stanie to przyjąć i powszechnie udzielić na to pozwolenia?

    Cieszę się że tak Cię poznaję Kaziu…to mi pomaga wierzyć w to że Kościół jeszcze może być "Jedno…"

    "To mi pozwala odłożyć sąd…i wstrzymać wiatry  aby nie wiały…"

    Tacy ludzie jak Ty Kaziu pomagają mi uwierzyć w miłość …w to że ona jeszcze w ludziach się tli…że jeszcze warto zmyć farbę z twarzy i nie przywoływać na świat Anioła Zniszczenia….Anioła Zagłady…

    Znamy Apokalipsę i wiemy że przyjdzie taki czas w którym owi jeźdźcy wyruszą jak czterej jeźdźccy Apokalipsy i każdemu z nich jak "Aktorowi" dano w Apokalipsie znaki w postaci wojny, głodu, moru itd. 

    Posłańcy zagłady…

    I tylko dla takich ludzi którzy dają jeszcze nadzieję na to że ten świat może być inny, że może na świecie  być tak jak to zaplanował Bóg, tylko dla takich ludzi warto nie przywoływać Aniołów zniszczenia…

    Och!

    Dopuki na ziemi znajdować się będzie owych dziesięciu sprawiedliwych doputy Pan powstrzymuje się i nie łamie pieczęci czasu….

    Dziękuję Ci za twój ostatni wpis…on mi tak pomógł bracie uwierzyć w Twoją miłość że nawet sobie nie zdajesz z tego sprawy jaką radością napełniłeś moje serce…

    Myślę że takie myślenie jest miłe Panu Bogu…jak to ostatnio zaprezentowałeś…

    Wiesz…

    Ja podjąłem się w sercu swoim nie czynić więcej uwag ludziom…nie chcę już być kimś kto komentuje wpisy drugiego człowieka…nie chcę już być wykorzystywany do tego by coś do kogoś mówić i wygłaszać jakieś mowy naprawiające czy pokazujące …Czuję się zmęczony…chcę odpocząć w Słowie Bożym i zdać się na mądrość tych którzy przewodzą w Kościele pod kierownictwem ducha świętego…

    POwiedziałeś mi że 

    – Tak, Bóg mnie tu posłał, abym dzielił się wiarą, abym uczył się pisac pożyteczne rzeczy, ale też abym kiedy trzeba sprzeciwiał się, nie zgadzał się. Być może aby inni zobaczyli, że nie wszystko jest tak jak myslą, być może abym ja zobaczył, że wcale nie musi być tak jak ja to rozumiem.

    I ja Cię bracie za to słowo Trzymam…a że pamięć mam dobrą a Pismo święte znam niezgorsza więc myślę stać będę przy Tobie i słuchał twego głosu jak głosu samego Pana Boga…

    Bo mało takich ludzi którzy potrafią otwarcie wyznać to że Bóg ich posłał…

    Wczoraj słuchałem jak w telewizji mówiono wśród moich Katolickich braci że internet może być miejscem Ewangelizacji i że już przeszło 2 mln ludzi tu idzie szukać słowa Bożego…więc wieści są dobre i trzeba nam a szczególnie takim jak Ty posłanym do goszenia Ewangelii prosić Pana Boga o szczególne pomazanie dla Służby w Krolestwie Niebieskim na ten czas który stoi przed Tobą…

     

    Bo tak mówił  Pan do Mojżesza «Powiedz Aaronowi i jego synom: : tak oto macie błogosławić Izraelitom…

     Księga liczb rozdział 6 : 22-27

     

     

    Tak będą wzywać imienia mojego nad Izraelitami, a Ja im będę błogosławił».

     

    Newijim Acharonim!

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  28. Kazimierz

    Andrzeju

    Piszesz – "pomysł jest ciekawy, ale nie wiem, czy poza specjalnymi nabożeństwami ekumenicznymi, możliwy do zrealizowania w świątyniach katolickich. Ponadto: wg katolickiego prawa kanonicznego tylko duchowny (biskup, prezbiter, diakon) ma prawo głosić kazanie czy homilię podczas mszy świętej. Nawet, świeccy, choćby byli doktorami teologii, nie mają takiego prawa. Tym bardziej odnosi się to do duchownych niekatolickich."

    A ja zapraszam Ciebie do naszej Wspólnoty – kiedy będziesz mógł –  abyś wygłosił kazanie, a nawet tematyczny cykl wykładów.

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code