Kiedy wpadłeś między wrony, nie musisz krakać jak i one

 
Rozważanie na Czwartek V Tygodnia Wielkiego Postu, C1
 

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki  (J 8, 51-59)

Przyznaję, że mało jest przysłów, które budzą mój zdecydowany sprzeciw. W wielu z nich odnaleźć możemy sporo życiowej mądrości, z którą nie sposób się nie zgodzić, ale bywają i takie, które powodują, iż buntuję się przeciwko nim, nawet jeżeli są do pewnego stopnia prawdziwe. Do takich przysłów zaliczam powszechnie znane zdanie: "Kiedy wpadłeś między wrony, musisz krakać jak i one". Bo czy na pewno zawsze powinniśmy rezygnować z siebie dla poczucia bycia częścią jakiejś wyimaginowanej wspólnoty, zwłaszcza gdy głoszone przez nią hasła kłócą się z tym, co tak naprawdę myślimy, w co wierzymy? Co w ten sposób osiągamy? Spokój? Zainteresowanie i aprobatę innych? Czy płynięcie z prądem na pewno jest dla nas dobre?

Owszem, czasami należy chadzać na kompromisy, wsłuchiwać się w innych ludzi, ich racje, jednak nie należy zapominać o sobie i swych prawdziwych przekonaniach. Poddawanie się większości nie zawsze prowadzi nas ku dobru, a coraz częściej zaobserwować można, że coraz bardziej zbliża do zła. Uleganie wpływom innych jest niby naturalną, ludzką skłonnością, to prawda, lecz warto zauważyć, że większość często bywa w swych opiniach zmienna, ulega modom i trendom, kreowanym jednak przez bardziej przekonywujące grupki. Dlaczego więc rezygnować z siebie dla zwykłego konformizmu, który może być dla nas zgubny?

Kiedy wpadliśmy między wrony, wcale nie musimy krakać tak jak one. Możemy pozostać wierni sobie, swym przekonaniom, wierze… Z czasem odkryjemy, że nie jesteśmy sami, że nierezygnujących z siebie może być więcej. Odmienność nie jest zła, każdy człowiek jest inny. Coraz częściej o tym zapominamy, a możliwe, że właśnie w "innych" wszyscy powinni wsłuchiwać się najbardziej.

W odmiennych poglądach, ideach głoszonych przez osoby niegodzące się z opinią większości także można odnaleźć prawdę. Czyż nie świadczy o tym przypadek Jezusa? Dla wielu był odmieńcem głoszącym słowo sprzeczne z przekonaniami innych. W dzisiejszej Ewangelii (J 8, 51-59) przeczytać możemy o tym, z jakim spotkał się oburzeniem Żydów, gdy powiedział do nich:„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki”. Mimo iż głosił życie wieczne, te słowa były dla nich czymś niebywałym i zareagowali na nie, oskarżając Go o opętanie. Jednak to Jezus głosił prawdziwe słowo, On wiedział. Mimo że nie spotkał się z życzliwym przyjęciem i zrozumieniem, nie poddał się i nie wyparł siebie, swego Ojca. Jezus po prostu był sobą, wbrew wszystkim przeciwnikom i dla nich. Czasami warto uwierzyć w drugiego człowieka bez względu na to, jak samotny oraz odmienny może być w swych opiniach oraz warto być sobą i wiernym sobie.

Może i podobnie jak Chrystus spotkamy się z zarzutami wywyższania się, stawiania siebie przed innymi, może i my usłyszymy – "Kim ty siebie czynisz", ale jeżeli prawda jest w nas, dlaczego mamy z niej rezygnować? Zwłaszcza gdy to On nas prowadzi dla dobra naszego oraz innych. Stawką jest życie wieczne.

Wrony.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2013

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. Jadzia

    wrony i krakanie

    Zawsze dziwiło mnie to przysłowie, ponieważ ja nigdy nie krakałam tak jak inne wrony. Strata samej siebie, wyrzeczenie się poglądów aby uzyskac akceptację grupy czy innej osoby –  była znacznie boleśniejsza niż odrzucenie ze strony tejże. Nie wiem czemu tak jest ze mną.  Może właśnie dlatego tak nie cierpie wspólnot, gdyz – o ile ja mogę zaakceptować odmienne poglądy innych – wpólnota nigdy nie chce zaakceptowc innej osoby. Wspólnota odrzuca, piętniuje – wymusza swoje zdanie. Wiec cóz innego pozostaje? Odrzucenie wspólnoty i pozostawienie siebie.

     
    Odpowiedz
  2. zefir

    @ Jadzia

    Jadziu, podzielam Twoje spostrzeżenia. Myślę jednak, że to chyba nie w całej wspólnocie leży problem braku akceptacji poglądów mniejszości, lecz w liderach wspólnoty. Z tego co zauważyłem dialog w różnych grupach i wspólnotach, odbywa się między liderami i niepokornymi, którzy są zazwyczaj w mniejszości. Pomiędzy nimi znajduje się najbardziej liczna, przytakująca liderom lub milcząca większość. W takich okolicznościach, jeśli liderzy są odporni na głosy mniejszości lub tylko przyjmują je do wiadomości i nie robią nic więcej, niepokornym nie pozostaje nic więcej jak wspólnotę opuścić albo rozpocząć działania zmierzające do wymiany liderów na innych.

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    Jadwigo, pewnie nie

    Jadwigo, pewnie nie trafiłaś – jeszcze- na odpowiednią wspólnotę. Podzielam Twoje zdanie, że sprzedawanie siebie za akceptację wspólnoty jest złym interesem. Ale są różne wspólnoty i nie do każdej warto należeć.

    Jednak znajdując współnotę, która wyznaje te same wartości co my, nie doznajemy odrzucenia albo nacisku na nasz sposób życia czy myślenia. Może mam szczęście, bo należę do takiej wspólnoty? Mimo że bardzo różnimy się między sobą charakterami, spsobem przeżywania wszystkiego i reagowania na to, a także osobistą jakością aktywności wspólnotowej, to nikt nie jest odrzucany. Dla mnie życie wspólnotowe jest bardzo ważne, bo wspólnota wspiera w różny sposób i daj możliwość zauważenia, że ktoś takiego wsparcia potrzebuje. Mogę brać. I co może nawet ważniejsze – mogę dawać

    Więc co? Odpowiednia wspólnota dla poszczególnego człowieka, a raczej dla grupy ludzi. Nie na każdej wspólnocie mi zależy.

    Trudniejsza sprawa jest ze najbliższą wspólnotą, którą jest rodzina… 

     
    Odpowiedz
  4. MichalPiatek

    @Jadzia

    Tylko pochwalić odwagę bycia sobą. Nie chodziło mi jednak o krytykę wspólnoty, a o rezygnację z siebie na rzecz przypodobania się jej/nie wyróżniania się itp. Zwłaszcza, gdy tak na prawdę z głoszonymi przez daną większość poglądami się nie zgadzamy. We wspólnocie/wspólnotach odnaleźć można też wiele piekna i dobra.

    Pozdrawiam serdecznie.

    MP

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code