Każdy ma swoje miejsce

To być może najbardziej nużące fragmenty Pisma świętego – długie wyliczanki rodowe. X z rodu Y, pokolenie Z, etc. Chociaż warto się zastanowić, czy uczucia znużenia nie powoduje głównie nasza współczesna kultura, w której wszystko jest krótkie i dzieje się szybko. Mam więc z dzisiejszą Ewangelię pewien problem. Owszem, nudzi mnie. Ale też mocno zastanawia. I to w dwóch zasadniczych wymiarach.

Jedna rzecz, jaką znajduje w tekście Mateusza, to niesłychana perspektywa. Dziś już może sporadycznie spotykana. Inaczej może myśleć człowiek wychowany w rodzinie wielopokoleniowej, a zupełnie inaczej jedynak pozbawiony rodziców na rzecz gadżetów. Bez tej dawnej tradycji losy człowieka wydają się nam na swój sposób „osobne”. Bo indywidualne są zawsze, ale jednak nie zawsze oderwane od innych ludzi. I taka „osobna” perspektywa, pozbawiona odniesień do rodzinnych losów na przestrzeni lat i miejsc, zawęża sposób widzenia świata. Jakby człowiek już wyżej nie mógł unieść swoich powiek…

Rodzina wielopokoleniowa to nie warunek konieczny, ale to pewien przywilej na etapie wchodzenia w świat. Mateusz pokazuje więc coś, czego może dziś nie doceniamy – że świadomość bagażu doświadczeń własnych przodków poszerza ludzką perspektywę.

Druga rzecz, do której przemyślenia Ewangelista prowokuje swoją nudnawą dla szarego czytelnika wyliczanką, to miejsce każdego człowieka w – jak to Kościół określa – historii zbawienia. A tutaj łatwo wpaść w sidła myślenia magicznego: beze mnie coś się nie uda… Tylko, że uda się wszystko, jeśli Bóg tego zechce. No i w związku z tym kolejna pułapka: zwolnienie z odpowiedzialności…

Rozwiązanie jest w takiej sytuacji, jak myślę, następujące: trzeba dawać z siebie maksymalnie dużo. Z siebie dla innych. Bo – znowu – nikt z nas nie jest „osobny”, choćby nawet tak mu się zdawało, choćby był do głębi samotny. Nie jest jednak „osobny”, bo jego życie w ten lub inny sposób, spotka się z losami innego człowieka. Pytanie więc, co tej drugiej osobie pozostanie po spotkaniu z nami?

Trzeba innym dać z siebie maksymalnie dużo, otrzymując od kogoś miłość, przekazywać ją dalej, wyzwolić się z zaklętego kręgu, nie zamykać dobra w złotej klatce, ale puszczać dalej w obieg – bo tak dokonuje się nasze zbawianie się poprzez siebie nawzajem. Na przykład przez Twoje dobre spojrzenie, które dziś uchwyciłem, idąc zimowo-szarą ulicą…

Marietta_ohio_genealogy.jpg

 

Komentarz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code