, , , ,

Katolik wobec homoseksualizmu

Po lekturze artykułu Małgorzaty Frankiewicz p.t. „W poszukiwaniu chwiejnej równowagi” postanowiłam przekonać czytelników, że „Tezeusz” nie błądzi, lecz jedynie próbuje pomóc w zrozumieniu różnych zjawisk społeczno-moralnych w Polsce i na świecie.

Na początek zajmę się wątkiem homoseksualizmu, jaki pojawił się czy też wrócił w związku z zaproszeniem do blogowania na portalu osoby orientacji homoseksualnej. Przypominam, że MISJĄ TEZEUSZA jest przede wszystkim ewangelizacja, zatem śpieszę z konkretami, związanymi z Ewangelią i interpretacją współczesnych zjawisk, jakiej dokonuje Kościół w osobie Papieża i z pomocą specjalnie powołanych do tego ciał instytucjonalnych np. Kongregacji Nauki Wiary.

Ufam, że moje osobiste poglądy, jakie przy tej okazji na pewno wyrażę, bo w końcu mam do tego prawo, zostaną uznane za świadectwo wiary i wierności nauce Kościoła, a nie przejaw homofobii czy przyczynek do jakiejś awantury na łamach portalu. Mam zamiar załączyć sporo źródeł i tekstów autorstwa osób bardziej kompetentnych ode mnie w tej kwestii, w nadziei, że przynajmniej z połową z nich czytelnik spróbuje się zmierzyć.

Tekst ten chcę dedykować przede wszystkim osobom homoseksualnym, które w związku z tym kim są niejednokrotnie przeżywają ogromne trudności w wierze. Zwłaszcza wierzącym homoseksualistom, którzy próbują odnaleźć drogę do Boga w swojej trudnej sytuacji. Mam nadzieję, że zwiększona dawka wiedzy na temat nauczania Kościoła o homoseksualizmie pomoże nie tylko im, ale też osobom o takiej orientacji, które nieustannie walczą z Kościołem oraz katolikom czy chrześcijanom innych wyznań, którzy (smutne ale prawdziwe) często potępiają lub,poprzez akceptację utwierdzają w błędzie człowieka zagubionego w swojej mylnie odkrytej i niewłaściwie pojętej seksualności.

"Homoseksualizm jako błąd w odbiorze konstrukcji seksualnej człowieka"

Czy ktoś jeszcze ma odwagę publicznie tak powiedzieć? Argumenty płynące z mediów i z ust „autorytetów” różnej maści, próbujące twierdzić, że Kościół jest pod względem stosunku do homoseksualizmu zacofany i nierzetelny w ocenie zjawiska, trzeba systematycznie obalać lub przynajmniej poddawać wątpliwość. Pismo Święte zawiera wiele zdań na ten temat, a przypominam pisali je na przestrzeni stuleci różni autorzy. Chrześcijanie wierzą, że pod natchnieniem Ducha Świętego, więc logiczna jest też wiara w to, iż na pewno bardziej rzetelnego źródła wiedzy na temat moralnych zasad nie ma i nigdy nie było. Zignoruję fakt, iż wiele osób nie uznaje teologii za prawdziwą naukę, twierdząc iż nie ma udowodnionego podmiotu badań. Oprę się na nauce i doświadczeniu Kościoła, wspólnoty powołanej do życia przez Boga.

W dokumentach Kościoła wiele uwagi poświęca się zjawiskom nagannym czy też niewłaściwym moralnie m.in. w celu dogłębnej interpretacji tych zjawisk i pomocy wiernym w ich ocenie. Współczesny świat i jego choroby „układu moralnego” Kościół poddaje ocenie  i nieustannie troszczy się o wyjaśnianie i analizę źródeł, skutków i efektów tej choroby. Skupię się tylko na niektórych tekstach nauki Kościoła, ponieważ w Sieci istnieje niezliczona ilość dobrych i rzetelnych artykułów na ten temat i nie ma sensu, abym je kopiowała. Linki załączam w tekście i pod niniejszą publikacją.

Zatem co zawiera nauka Kościoła na temat homoseksualizmu?

Katechizm Kościoła Katolickiego, który jest wykładnią norm katolickich, przeznaczoną głównie dla szeregowego katolika, zawiera obszerne komentarze dotyczące homoseksualizmu. W punkcie 2357 czytamy, że już Pismo Święte uważa homoseksualizm za „poważną deprawację”. Podkreśla się też, że Tradycja zawsze twierdziła, iż akty homoseksualne pozbawione są niezbędnego istotnego uporządkowania, i że są przeciwne prawu naturalnemu. Czytamy tam też, że homoseksualizm zamyka akt płciowy na dar życia, co może dla dzisiejszej cywilizacji nie jest zbyt istotne i dlatego nie bierze się tego WAŻNEGO argumentu pod uwagę w dyskusji o tym, czy homoseksualizm jest naturalny czy nie.

 

KKK 2357 Homoseksualizm oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach. Jego psychiczna geneza pozostaje w dużej części nie wyjaśniona. Tradycja, opierając się na Piśmie świętym, przedstawiającym homoseksualizm jako poważne zepsucie (Por. Rdz 19,1-29; Rz 1, 24-27; I Kor 6, 9;1 Tm 1, 10). zawsze głosiła, że "akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane" (Kongregacja Nauki Wiary, dekl. Persona humana, 8). Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane.

KKK 2358 Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji. Osoby te są wezwane do wypełniania woli Bożej w swoim życiu i – jeśli są chrześcijanami – do złączenia z ofiarą krzyża Pana trudności, jakie mogą napotykać z powodu swojej kondycji.

KKK 2359 Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną, mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej.

 

Powyższe fragmenty Katechizmu należy czytać i próbować zrozumieć w kontekście nauki Kościoła na temat powołania do czystości. Powołania, które dotyczy każdego chrześcijanina, nie tylko homoseksualnego.Przypomnę, że czystość to cnota, którą praktykować mogą także małżonkowie, i to czynni płciowo. Czystość nie oznacza tylko i wyłącznie stanu dziewictwa, dobrowolnego celibatu, czy okresowej wstrzemięźliwości seksualnej. (KKK 2349 Istnieją trzy formy cnoty czystości: jedna dotyczy stanu małżeńskiego, druga – wdowieństwa, trzecia – dziewictwa). To cnota, która pozwala zachować porządek w poznawaniu i rozumieniu samego siebie i osoby, z którą wchodzi się w relację. To właśnie czystość pomaga człowiekowi osiągnąć integralność swoich różnych aktywności, możliwości i władz (psychicznych, duchowych, fizycznych, społecznych itd.).

O powołaniu do czystości Katechizm uczy w punktach od 2337 do 2359.Tutaj przytoczę tylko niektóre z nich:

 

KKK 2337 Czystość oznacza osiągniętą integrację płciowości w osobie, a w konsekwencji wewnętrzną jedność człowieka w jego bycie cielesnym i duchowym. Płciowość, w której wyraża się przynależność człowieka do świata cielesnego i biologicznego, staje się osobowa i prawdziwie ludzka, gdy zostaje włączona w relację osoby do osoby, we wzajemny dar mężczyzny i kobiety, który jest całkowity i nieograniczony w czasie. Cnota czystości obejmuje zatem integralność osoby i integralność daru.

KKK 2339 Czystość domaga się osiągnięcia panowania nad sobą, które jest pedagogią ludzkiej wolności. Alternatywa jest oczywista: albo człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala zniewolić się przez nie i staje się nieszczęśliwy (Por. Syr 1, 22). (…)

KKK 2341 Cnota czystości pozostaje w zależności od kardynalnej cnoty umiarkowania, która zmierza do przeniknięcia rozumem uczuć i popędów ludzkiej zmysłowości.

KKK 2342 Panowanie nad sobą jest zadaniem długotrwałym. Nigdy nie należy uważać, że zdobyło się je raz na zawsze. Zakłada ono wysiłek podejmowany we wszystkich okresach życia (Por. Tt 2,1-6). Wymagany wysiłek powinien być bardziej intensywny w pewnych okresach – gdy kształtuje się osobowość, w dzieciństwie i w młodości.

 

Wykroczeniami przeciwko czystości są wg KKK nie tylko czyny homoseksualne, ale także rozwiązłość, masturbacja, nierząd, pornografia, prostytucja, gwałt. To są sytuacje, które wskazują na nieuporządkowanie sfery seksualności ludzkiej, ale też sięgające głębiej niż tylko płciowość i jej problematyka. Kościół w tej nauce ostrzega przed błędami, które nie pozwalają człowiekowi osiągnąć integralności, zjednoczenia wewnętrznego życia z życiem biologicznym. Ta integracja jest istotna i potrzebna, bo prowadzi do doskonalenia się, do poznawania siebie samego i Boga w sposób uporządkowany i niezawodny. Kościół uczy więc: nie szukajcie bałaganów, nie tędy droga.

Kongregacja Nauki i Wiary niejednokrotnie podejmowała „wątek homoseksualny” w analizie problemów z zakresu etyki seksualnej, jakie mają wierni w Kościele. Na przestrzeni wielu lat wypowiadała się w tej kwestii nawołując wiernych przede wszystkim do rozsądku. Warto przeczytać kilka z nich:

Uwagi dotyczące odpowiedzi na propozycje ustaw o niedyskryminacji osób homoseksualnych 24VII1992

Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi 3VI2003

Instrukcja dotycząca kryteriów rozeznawania powołania w stosunku do osób z tendencjami homoseksualnymi w kontekście przyjmowania ich do seminariów i dopuszczania do święceń 4 listopada 2005 r

LIST DO BISKUPÓW KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO O DUSZPASTERSTWIE OSÓB HOMOSEKSUALNYCH 1 października 1986 r.

 

To tylko niektóre teksty, dokumenty Kongregacji Nauki Wiary napisane w trosce o czystość wiary i wierność wobec nauki Kościoła. Dla mnie ważne też jest, że napisano je pod przewodnictwem Josepha Ratzingera, teologa wielkiego umysłu, wiernej wiary, obecnie bardziej znanego jako Benedykta XVI. Warto je przeczytać i przyswoić sobie ich treść. Chociażby dlatego, że są napisane językiem logiki i wiedzy, a nie emocji, manipulacji domniemanymi czy też naciąganymi faktami, pełnymi teoretycznych rozważań na temat natury pewnych niewyjaśnionych do końca zjawisk. Są to teksty ustawiające myślenie w porządku ustanowionym przez Boga. Nawet jełki są tam stwierdzenia kategoryczne i niewygodne, może nawet zbyt kategoryczne i zbyt niewygodne jak na standardy moralne współczesności, to warto się nad nimi zastanowić. Przemodlić problem, „adorować wymagającego Stwórcę Zasad”, zapytać Boga o najtrudniejsze kwestie moralne naszych czasów. I spróbować odważyć się, żeby usłyszeć odpowiedź.

Mam czasem wrażenie, że katolicy nie znają nauki Kościoła i dlatego tak trudno im czasem podejmować rzetelną dyskusję, czy dokonywać osobistej oceny skali zjawiska jaką staje się problematyka homoseksualizmu i wpływu tej problematyki na to, co się dzieje w Kościele. Niestety mam też wrażenie, że nawet jeśli by poznali tę naukę, to mogliby po prostu nie zaufać i nie uwierzyć. Dlaczego? Bo nadal jest to temat tabu w Kościele. Nawet mając wiedzę i argumenty, trudno w naszej wspólnocie dyskutować na ten temat.

Kiedy zaczęłam myśleć nad tym tekstem i pisać go powolutku, nie wiedziałam jeszcze, że za moment wybuchnie wulkan zdarzeń związanych właśnie z homoseksualizmem wśród wiernych mojej wspólnoty. Teraz, kiedy go kończę pisać, media szumią hasłami, w których wciąż powraca sprawa homoseksualnej afery w Kościele. Za moment kończy się Rok Kapłański, a tu znów na tapecie dramatyczna, trudna sprawa z kapłanami.

Zaczynam mieć coraz większe przeświadczenie, że wiedzy na temat nauki Kościoła np. o homoseksualizmie, nie stosują w praktyce lub też, o zgrozo, wręcz o niej zapomnieli (?!) ludzie na wysokich funkcjach w Kościele, i to funkcjach duszpasterskich. Nie mam na myśli tylko i wyłącznie duchownych hierarchów, których trawi ostatnio sprawa bolesna dla polskiego Kościoła, której głównym bohaterami są poznańscy biskupi. Zastanawia mnie dlaczego niektórzy teologowie, ludzie wierzący i praktykujący (czyli w domyśle orientujący się w nauce Ewangelii i w nauce Kościoła) – dlaczego w konfrontacji z tematem i zjawiskiem p.t. homoseksualizm w Kościele, bezradnie rozkładają ręce, plączą się w wypowiedziach, decyzjach, wahają się, nie wiedzą, gubią się…

I dlaczego nie szanują Tradycji, nie chcą ufać Papieżowi, który był prefektem Kongregacji Nauki  Wiary, kiedy wydano ważne dokumenty na temat homoseksualnych zachowań i zjawisk społecznych z tym związanych?

Jeśli ktoś tam na górze, wyżej niż ja czy inni jestem, ktoś odpowiedzialny, pełen łaski i możliwości do wykorzystania tej łaski, nagle zaczyna zachowywać się jakby nie widział, co robić, to – Boże mój Boże – wybacz mi, ale złość mnie ogarnia i gniew okropny. Dobrze, że na szczęście są biskupi i papieże, którzy wiedzą co robić. Tylko szkoda, że ich słowa i czyny toną w medialnej dezinformacji i ekspozycji słów i czynów niezgodnych z nauczaniem Kościoła.

Chyba tylko modlić się pozostało.

Za ludzi orientacji homoseksualnej, za wierzących homoseksualistów, aby potrafili zaufać nauce Kościoła i podążyć za Jego intuicją i wiedzą. Za ludzi promujących homoseksualizm jako zdrową i normalną orientację seksualną, aby Bóg dał im czas i pragnienie odwrócenia się od błędu myślenia, od tragicznych w skutkach działań szkodzących społecznej etyce, aby wrócili na drogę uporządkowania i prawa naturalnego. Za ludzi będących u władzy, może zwłaszcza za naszych polskich polityków, aby tworząc prawo i ustawy mieli odwagę opowiadać się za Bogiem, za naturą i za zdrowym rozsądkiem.

I może też za nas, chrześcijan próbujących zrozumieć i żyć według Ewangelii, abyśmy potrafili objąć troską duszpasterską, modlitwą i opieką homoseksualistów.

Mam nadzieję, że to krótkie (na pewno wymagające komentarzy i dopowiedzeń) dotknięcie tematu homoseksualizmu wśród chrześcijan, zarówno świeckich jak i duchownych, zachęci do pogłębienia wiedzy na temat nauki Kościoła, na temat zjawisk i utwierdzania społeczeństwa w poglądach, jakie kreuje lobby homoseksualne, na temat naszej ludzkiej dojrzałości do walki o prawo Boga na ziemi. I utwierdzi czytelników  w przekonaniu, że "Tezeusz" zgodnie z tym, czego naucza Kościół, nie szuka bałaganów, bo wie, którędy droga.

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

 

21 Comments

  1. jorlanda

    Wypowiedzi, uwaga trudne!

    JAN PAWEŁ II O LEGALIZACJI ZWIĄZKÓW HOMOSEKSUALNYCH
    "Nie brak innych poważnych form naruszania prawa Bożego. Myślę na przykład o silnych naciskach Parlamentu Europejskiego, aby związki homoseksualne zostały uznane za inną postać rodziny, której przysługiwałoby również prawo adopcji. Można, a nawet trzeba się zapytać, czy tu nie działa również
    jakaś inna jeszcze >ideologia zła< w pewnym sesie głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko człowiekowi oraz przeciwko rodzinie".

    Fragment homilii abp. J. Michalika Warszawa, 2005.06.19
    (…) Dziś, kiedy zamiast pomóc zagubionym ludziom i leczyć chore myślenie, w sposób wyrafinowany organizuje się Parady Równości, czyż nie potrzeba determinacji błogosławionego ks. Findysza w walce o
    zachowanie norm Bożych w życiu rodziny i społeczeństwa? Słyszę opinie, że Pasterze Kościoła nie zabierają głosu w sprawie ostatnich warszawskich wydarzeń. Zabierają, tylko trzeba tego głosu słuchać. Na kilka dni przed tym smutnym spektaklem Ojciec Święty Benedykt XVI mówił na Lateranie podczas sympozjum poświęconego rodzinie: "Różne są formy rozkładu małżeństwa w naszych czasach: wolne wiązki, małżeństwa na próbę i wreszcie pseudomałżeństwa osób tej samej płci. Są one wyrazem anarchicznej wolności, błędnie mylonej z prawdziwą wolnością człowieka. Rodzinie dziś grożą piętrzące się trudności i niebezpieczeństwa, dlatego potrzebna jest jej ewangelizacja i wsparcie"(…)

    Marsze „równości”, czy promocja homoseksualizmu?
    W polu dobra i zła: Parada równości?

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Impas w dyskusji?….

    Sz.Państwo !

    Mam nadzieję, że Pani Joli zaangażowanie, trud i wysiłek zostaną należycie docenione, a dedykowany tekst i wskazane załączniki domyślam się, że są nadal wnikliwie i szczegółowo analizowane, przez bezpośrednio (osobiście)  zainteresowanych.

    Narazie pozostaje nam nadal cierpliwie czekać na pierwsze komentarze homoseksualistów i inicjatorów (moderatorów) dyskusji na forum "Tezeusza".  

    Dziękuję Pani Joli za udostępniony obszerny materiał, oraz gratuluję zaangażowanej i dzielnej postawy.

    Pozdrawiam wszystkich czytelników  "Tezeusza" serdecznie.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  3. Anonim

    Jolcia napisała ale to Pan

    Jolcia napisała ale to Pan Bóg nosi zrozumienie. 

    Ja mogę jedynie napisać że mógłbym się zakochać w mężczyźnie będąc mężczyzną ale nie w ciele mężczyzny bo takie już kocham . Kocham siebie a to co żeńskie we mnie odszukałem w mojej żonie. Nie mogę kochać męskiego poza sobą bo męskie już w sobie mam z woli Bożej. Bóg dopuścił aby w męskim człowieku zamieszkała cała pełnia ludzkości. ALe człowiek stracił swą żeńskość  na rzecz Ewy i to jest cenne w oczach wszechmogącego. W czasach które nas czekają – w niebie – będziemy jak aniołowie ,  ani za męskim ani za żeńskim uganiać się nie będziemy albowiem będziemy kimś jednym. To wszystko co się dziś i dawniej działo w organiźmie ludzkim będzie miało swoje zwieńczenie w niebie. Nie mogę wyrokować ogólnie o homoseksualizmie i mówić inaczej jak słowo Boże. Jednakże mam na uwadze to że Bóg patrzy na każdego człowieka indywidualnie i będzie brał pod uwagę środowisko i wszystko to co przyczyniło się do rozwoju człowieka miłującego kobietę w mężczyźnie lub mężczyznę w kobiecie. A może nie o to chodzi?

    Może chodzi o coś w tej miłości od tęczy. Może swój początek homoseksualizm ma w czasach w których aniołowie brali sobie córki ludzkie za żony  a nie było to im przypisane? Jak zawiłe są ścieżki po których wędróje ludzki organizm wie tylko ten który ten organizm stworzył. Jak rozkłada sie miłość Jego w poszczególnych częściach jego istoty i jak wędrować pragnie to pragnienie drugiego wie tylko Bóg. 

    Bo przecież to jest pragnienie które każe nam niejako szukać swojego naprzeciw w uczcie Platona 🙂

     

    pa. 

     

    to tylko takie moje luźne czysto ludzkie myślenie,

     

    myślę że miłość romantyczna ma różne odcienie tęczy. 

     

    Dalajlama kiedyś powiedział że miłość romantyczna nie jest zdrowa – tzn może prowadzić do zaburzeń tego czym człowiek w swej pierwotnej istocie jest. 

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    To nie impas…

    .. ale może brak odwagi, dobrowolne wycofanie, może strach przed konfrontacją, a może zwykła ignorancja, może też inne powody. Ten tekst nie jest prowokacja, ani próbą zdeprecjonowania zjawiska jedynym i słusznym "Kościół ma rację i basta!" Kiedy coś na duszy siedzi, to staram się to opisać. Z osobami homoseksualnymi miałam i mam kontakt i jedno pewne stwierdzenie jakie mogę z całą odpowiedzialnością wypowiedzieć to: są to ludzie głęboko nieszczęśliwi i zagubieni.

    Zawsze zadaję im i sobie pytania następujące: czy prawdziwa miłość powinna wiązać się z takim strachem, lękiem i brakiem wewnętrznego pokoju, jaki oni i one w sobie mają? czy miłość o jaką walczą to prawdziwa i szczera miłość, czy może efekt niewłaściwego wyboru, który okazuje się drogą bez powrotu albo ślepą uliczką, z kórej nijak wrócić się nia da? czy miłość i szczęście jakiego szukają, które to szczęście wymaga izolacji, walki o sobne prawa w społeczeństwie, wojnę z tradycyjnymi wartościami – czy to jest na pewno prawda czy może jednak błąd w rozpoznaniu tego, kim się jest?

    Bardzo cenne jest to, co napisał mój przedmówca – o odnalezieniu w sobie pełni. Czyli tego, o czym uczy Kościół, do czego wzywa Ewangelia. Kobieta nie jest tylko kobietą, ale ma w sobie też tajemnicę szukania dopełnienia w mężczyźnie. Mężczyzna również czuje ten brak i poszukuje wypełnienia luki w kobiecie. Cy takie wypełnienie można odnaleźć w osobie tej samej płci?

    Czytałam kiedyś sporo o zjawisku (nie tylko teoretycznym) androgynii, którą mitycznie się uzasadnia praźródłami pochodzenia/struktury/morfologii/budowy/istoty Boga, Absolutu, Rzeczywistości Sakralnej (to bardzo ryzykowne i karkołomne stwierdzenia, ale ludzki język jest bardzo ubogi w opsiywaniu sfery sacrum…)

    Androgynia, której "przeczucie"/"odczucie" czy też "odkrywanie" w ludzkiej naturze w postaci różnorodnych tęsknot ( w tym też w jakimś stopniu homoseksualnych czy biseksualnych) ma byc stanem pirwotnej szczęśliwości, stanem przeznaczonym tylko istocie absolutnej. Androgyn to mityczna istota, występująca w niektórych fragmentach mitów z różnych stron świata, zaś sama idea ma czasem odbicie w pierwotnych rytuałach i obrzędach, zwłaszcza dotyczących inicjacji i wtajemniczeń do poszcególnych etapów życia lubgrup w społeczeństwie. Ten stan -"jdnocześnie kobieta i mężczyzna – w jednej istocie – czyż nie taką istotą jest tylko Bóg – tyle że On jest bytem bezcielesnym, duchowym, doskonałym i absolutnym, co wyklucza wszelkie wograniczenia wynikające z posaiadanie materialnych granic jakie wyznacza ciało i zasady jego funkcjonowania? Zresztą to co piszę jest tak nieadekwatne do tego czym to jest, że aż się zastanawiam czy tego nie skasować. Bo zaraz ktoś mi zarzuci, że próbuję uzasadniać homoseksualizm jakimiś starożytnymi tajemnicami i ezoteryką (hehe).

    O co mi chodzi – o to, że takie zjawiska jak homoseksualizm na przykład są w swej istocie tęsknotą za czymś innym, doskonalszym niż to, co tradycje religijne ujmują w normach i porządku społecznym. Ludzie zawiedzeni i niezaspokojeni tradycyjnymi naukami i ich niedoskonałym wypełanianiem zaczynają szukać w innych miejscach. Ale tu jest właśnie pułpaka, w jaką wpadli zresztą nasi prarodzice. "Nie posłuchamy zakazu zasady którą ustalił Stwórca, spróbujemy zakazanego owocu, bo ktoś nam powiedział, że Bóg kłamie, że na pewno nie umrzemy".

    To jest taki wybór – pomiędzy tym, co zleca nam Bóg i pozostawia nas z tym zleceniem w obliczu naszej wielkiej wolności, a tym, co szepta nam przeciwnik Boga uzasadniając to naszą naturą, zmysłami, rozumem i zdolnością samodzlielnego rozpoznawania co dobre i złe.

    To logiczne dla mnie. Jak można tego nie rozumieć?

    No to teraz chyba już prowokacja

     

     
    Odpowiedz
  5. jorlanda

    Fragment z książki

    "Mefistofeles i androgyn" Mircea Eliade

    "W latach 1944-1945 na wyspie Ducha Świętego… pojawił się dziwny kult. Niejaki Tsek… rozesłał po wioskach następujące orędzie: mężczyźni i kobiety powinni spuścić i odrzucić swoje przepaski na biodra, pozbyć się swych naszyjników z pereł i innych ozdób… Zarządził ponadto zniesienie wielu tradycyjnych tabu, takich jak zakaz zawierania małżeństw w tej samej grupie totemicznej, obowiązek wykupywania narzeczonej, odosobnienie młodej matki w połogu. Również zwyczaje pogrzebowe miały ulec zmianie: nie można już było grzebać zmarłego w jego chacie, lecz należało go wystawić na derwnianej platformie w dżungli. Największą jednak sensacją w orędziu Tseka była zapowiedź bliskiego nadejścia na wyspę "Ameryki"; wszyscy zwolennicy kultu mieli otrzymać olbrzymie ilości różnych towarów; co więcej, mieli nigdy nie umrzeć – mieli żyć wiecznie…
    Zapowiadana utopia nigdy nie nadeszła; wręcz przeciwnie, masowe niszczenie dóbr zubożyło całe połacie kraju. Co więcej, tubylcy narzekali na nudyzm i orgiastyczne współżycie wszystkich ze wszystkimi. Według jednego z informatorów Grahama Millera prawdziwym powodem zaprowadzenia nudyzmu miało być zachęcanie do orgii. Sam założyciel kultu rzekomo stwierdził, że stosunek płciowy, jako funkcję czysto naturalną, należy odbywać publicznie na oczach ludzi, na wzór psów i kogutów. Wszystkie kobiety i młode dziewczyny bez wyjątku miały należeć do wszystkich mężczyzn."

    Inne: Męskość, kobiecość, androgynia

    Homoseksualizm to tylko czubek góry lodowej w całym bałaganie dyskusji o naturze i patologii w sferze seksualności i płciowości ludzkiej.

    Pozdrawiam JŁ

     
    Odpowiedz
  6. krok-w-chmurach

     
    Prowokacja? Dlaczego

     

    Prowokacja? Dlaczego wyrazenie swojej opinii miałoby być prowokowaniem?

    Bo tak napisałaś:  No to teraz chyba już prowokacja

    Za dużo chyba zamieszania wywołuje sprawa homoseksualizmu. Ten cały szum medialny, dyskusje, parady, błędy, niezrozumienie, wygórowane żądania i agresja cechują obie strony – zwolenników i przeciwników. Piszę obie strony nie generalizując owczywiscie, bo jednak różnimy się…

    Fakt: istnieją homoseksualiści, a sklonność ta daleka jest od naturalnej. Poza sklonnością do zakochiwania się w przedstawicielach własnej płci nic ich od nas nie różni. Nic.

    Fakt: sama sklonność nie podlega ocenie, dopiero to, co robi się  pod jej wpływem można wartościować.

    Faktem jest również to, co powiedziałaś: "To jest taki wybór – pomiędzy tym, co zleca nam Bóg i pozostawia nas z tym zleceniem w obliczu naszej wielkiej wolności, a tym, co szepta nam przeciwnik Boga uzasadniając to naszą naturą, zmysłami,"

     

     To całkowicie logiczne, możemy to porównać z sytuacją heteroseksualnych – niewłaściwe korzystananie z wolności. Na przykład ja – mam męża, co samo w sobie jest neutralne. Jednak zakochując się w innym mężczyźnie, co tez jest netralne moralnie, wchodzę z nim w intymny związek – to jest bezspornie negatywne. (To tylko hipoteza, nie przykład z życia   Lepiej podawać siebie jako przykład, żeby nie prowokować  )Wszystko więc rozstrzyga się poprzez nasze czyny…….

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  7. Anonim

    Inko

     

     

    Inko napisałaś że :

    Poza skłonnością do zakochiwania się w przedstawicielach własnej płci nic ich od nas nie różni…

    Ja nie jestem pewien czy dobrze rozumiem twoje wyrażenie się w tym zdaniu…zastanawiam się czy wchodząc w rolę homoseksualisty szukałbym swojej płci której doświadczam w sobie czy też raczej tej za którą tęsknię – rzekłbym wywąchuję 🙂 

    Och ja myślę że zapach ma wielkie znaczenie:)

    Jakich perfum używasz ?

    Zadał bym to pytanie komuś kto jest homoseksualistą. Jakich perfum używa. Czy to są męskie czy żeńskie perfumy?

    Czy mężczyzna woli wąchać żeńskie czy męskie perfumy?

    Cholibka ja chyba jestem homoseksualny bo wolę żeńskie .

    Często zazdroszcze Żonie że tak pięknie pachnie !

    Chyba sobie kupie jej perfumy …

    no żartuję oczywiście ale nie do końca z tymi perfumami .

    One mają wielki znaczenie , te zapachy. 

     

     

    🙂

    No i się okaże że w każdym z nas jest ta nuta zapachu za którą tęsknimy. A jakby tak wejść troszkę głębiej to można by powiedzieć o wiele więcej o skrytych naturach naszej pierwotności . Nie wiem ale coś jest w tej miłości kobiety do kobiety. Kiedyś z Żoną zastanawialiśmy się nad tym co nas mniej obrzydza i razem opowiedzieliśmy się za tym że mniej  obrzydliwe (przepraszam homostronę za wyrażenie) dla nas jest widzieć jak się kobieta z kobietą całuje niż meżczyzna z mężczyzną. Coś w tym jest że miłość kobiety do kobiety jest mnie obrzydliwa niż mężczyzny do mężczyzny.  Ciekawe czy to są tylko takie moje doznania i mojej żony czy może inni też tak to czują? No naprzykład jak się dziewczyny trzymają za ręce to to nie wygląda tak źle jak by się chłopcy za ręce trzymali…prawda?

    Coś w tym cholibcia jest!

     

    Idę kupić perfumy kobiece i coś sprawdzę . Pójdę do sklepu spożywczego gdzie sprzedaje facet i zobaczę jak na mnie będzie patrzył 🙂 wiem że jest hetero i ciekawe czy jego nos się rozszerzy ?:)

     

    art. 

    na dziś taki oto śpiew  miłej Soname.

    http://www.youtube.com/watch

     

     

     

     
    Odpowiedz
  8. krok-w-chmurach

    heinrich, homoseksualista

    heinrich, homoseksualista szuka bez wątpienia swojej płci. Być może, albo z pewnością – nie jest to jednak poszukiwanie kogoś bliźniaczo podobnego, lecz coś w rodzaju tęsknoty za dopełnieniem. I w tym właśnie są oni/one podobni do nas. Z tą różnicą, że dla hetero uzupełnieniem jest inna płeć.

    Tego co napisałeś o miłości kobiety do kobiety, podczas gdy obie są heteroseksualne, nie można porównywać z miłością homoseksualną. Tu nie występuje wątek erotyczny, nawet gdy uczucie jest bardzo silne.

    Co do obrzydzenia na widok całujących się, nie czuję tego. Raczej wewnętrzny sprzeciw , jak zawsze, kiedy dzieje się coś nienaturalnego, wbrew Bożym przykazaniom. Trochę też w tym żalu, że ktoś skądinąd wartościowy idzie złą drogą, oddala się od Boga. Jednak ludzie są wolni, to ich decyzje i oni poniosą konsekwencje swojego postępowania, więc na tym etapie mój sprzeciw jest rzeczywiście wewnętrzny. Inna sprawą byłoby np przyzwolenie, aby taka scena odbywała się w obecności dzieci. W takim wypadku nie ma mowy o tolerancji…To, czy kobiety przytulają się w bardziej naturalny sposób? Moim zdaniem to kwestia kultury, pod wpływem której wyrastamy. Są kraje, gdzie mężczyźni witają się pocałunkiem, to nikogo nie szokuje… 

    Dziękuję za linka do piosenki. Kojąca, mimo, że nie znam słów

     
    Odpowiedz
  9. Anonim

    Inka, seksu “a” listka 🙂

     ale czy owi homoseksualiści nie wiidzą w tej samej płci innej płci?
    oto mi Inko chodzi że dla homoseksualisty inna płeć wiąże się nie z ciałem za przeproszniem z pitołkiem czy pipką 🙂 ale z doznaniem ponad ciałem.
    No o płci być może dla homoseksualisty nie stanowi pitołek czy pipka ale coś więcej coś czego my hetero nie umiemy docenić w swoim naprzeciw i kierujemy się jedynie doznaniem czysto cielesnym. Być może homoseksualisty nie pociąga w swoim naprzeciw płeć ale coś co wykracza poza płeć. Dla homoseksualisty inna płcią może być ta sama płeć. No nie wiem jak to jasno napisać. No może powiem tak że jak homoseksualistka kobieta widzi kobietę to tak naprawdę nie widzi kobiety ale to samo widzi co my czyli mężczyznę. Ona szuka w kobiecie męższczyzny i go tam znajduje. Znajduje inną płęć w tej samej płci co ma. Czyli będąc kobietą widzi w kobiecie nie kobietę. To my widzmy jako hetero kobietę a owa homoseksualistka nie widzi – tzn nie doznaje kobiety ale to czego jej brakuje a więc męskość. Patrząc od stony homo seksualnej ona widzi również inną płeć a my widzimy że ta inna płeć jest ta sama .

    piszesz

    Tego co napisałeś o miłości kobiety do kobiety, podczas gdy obie są heteroseksualne, nie można porównywać z miłością homoseksualną. Tu nie występuje wątek erotyczny, nawet gdy uczucie jest bardzo silne.

    Wobec tego z jaką miłością i gdzie tak naprawdę zaczyna się miłość seksualna ? Czy owa miłość to jedynie mechaniczne doznanie stref erogennych?

    piszesz

    To, czy kobiety przytulają się w bardziej naturalny sposób? Moim zdaniem to kwestia kultury, pod wpływem której wyrastamy…

    Ja się zastanawiam czy nasze pierwsze miłości nie są w dzieciństwie bliższe tej samej płci? Chodzi mi o to że jako chłopiec bliżsi mi byli chłopcy niż kobiety i to oni byli tymi których darzyłem wtedy bliższym uczuciem. Kobita pojawiła się u mnie troszkę póżńiej. Czy to nie znaczy że homoseksualizm jest troszkę wpisany w nas i że dojżewamy do innej płci w moim przypadku do kobiety z dorastaniem?
    Może ja czy ty inko byliśmy homoseksualni kochając nasze lalki czy misie?

    Cieszę się że podoba ci się muzyka.
    Chciałem cię jeszcze dopytać o to to zdanie do Jolci
    a mianowicie piszesz :

    Na przykład ja – mam męża, co samo w sobie jest neutralne. Jednak zakochując się w innym mężczyźnie, co tez jest neturalne moralnie, wchodzę z nim w intymny związek – to jest bezspornie negatywne.
    Dlaczego?
    Kiedy ów związek jest negatywny a raczej od kiedy to miłość naturalnie moralna jest negatywna ? Nie rozumiem tego zdania czy mogłabyś mi to wyjaśnić?

    No nie pytam się tu czy kiedyś takiej miłości doświadczyłaś bo może mąż słucha że ja tak do ciebie piszę jak bym cię chciał poderwać…:)
    Jak by co to powiedz mu że ten szkop heinrich jest homoseksualistą to odrazu zobaczy we mnie kobietę….no i może się we mnie zakocha…

    Oczywiście żartuję na tym końcu…

    heinrich.

     

    polecam  muzykę na stronie poniżej Amira Kheir

    Amira Kheir pochodzi z Sudanu, ale wychowywała się we Włoszech. Śpiewa cudne utwory po arabsku, interpretując tradycyjną muzykę sudańską. Nagrała minialbum, ale w sierpniu wychodzi jej pierwsza płyta, na której wreszcie będzie więcej niż cztery utwory. Amira ma fantastyczny głos i świetnie poczucie humoru, a przy tym robi najlepszą kawę na świecie .

    http://www.myspace.com/amirakheir

     

    pa hetero seksualistko 🙂

     

     

     

     
    Odpowiedz
  10. rzusto

    Zrozumienie

    Pani Jolu,

    nie wiem na ile uważa Pani znajomości internetowe za prawdziwe znajomości. Mimo wszytko chcę zaznaczyć, że jestem szczęśliwy. Myślę, że można to zauważyć po moich postach. Pokazuję jak poruszam się w świecie i jak go odbieram.

    Czuję, że wiele zdań wyklucza moją obecność, egzystencję. Jeśli już ta moja egzystencja jest to jakakolwiek by nie była jest zła, patologiczna i nie do zaakceptowania. Jeśli mam jakieś uczucia to trudno zauważyć, że one są pozytywne,moje negatywne emocje są wynikiem mojej seksualności.

    Cała dyskusja o homoseksualiżmie. Za dużo w tym wszytkim jednoznaczności. Świat homoseksualny jest różnorodny – bo to zwyczajnie ludzki świat.

    Trudno mi polemizować. Musiałbym w rozumieniu katolików polemizować z Bogiem. A sam katolicyzm wyklucza taką możlwiość. Choć z drugiej strony daje poczucie jednoznacznej prawdy osobom wierzącym. W tej sytuacji mam zakneblowane usta. Co mi pozostaje? To jaki jestem, pokazuję w moim blogu, do lektóry którego zaczęcam.

    Pozdrawiam,

    T

     

     
    Odpowiedz
  11. zibik

    Wszystko nam wolno, ale nie wszystko możemy !

    Sz.Państwo !

    "Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę." 1 Kor 6, 12

    Proszę zauważyć : wszystko nam wolno, a jednak nie wszystko możemy. Pan Bóg dał nam istotom rozumnym wolną wolę, czyli zapewnił wolność tj. możliwość wyboru dobra, ale nie równocześnie przyzwolenie na swawolę, czy dowolność !

    Jedynie dla Siebie Samego zarezerwował wszechmoc. Wprawdzie Szatan nadal obiecuje nam wszechmoc – już  pierwszych ludzi kusił :

    "Wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło." Rdz 3, 5

    Gdyby zapytać homoseksualistę chorego na AIDS – czy chce cierpieć i umierać?……., na pewno odpowiedziałby, że nie. To czego on chciał (pożądał) to "wolny" seks i szczęśliwe długie życie.

    Jednak nie jesteśmy wszechmocni, a i człowiek, który posłuchał obietnicy Szatana nie jest w stanie uwolnić się, od lęku, cierpienia i śmierci.

    Jeśli wybrał zło i przekonał się, że otrzymał to, czego nie chciał. Można wówczas powiedzieć, że jest szczęśliwy, kiedy w końcu dostrzegł, zreflektował się, że nie jest to to, czego chciał, czy pragnął i pożądał.

    Gorzej jeśli uporczywie trwa w błędzie (grzechu) i brnie dalej, a ostatecznie w takim stanie zniewolenia i zbrukanego sumienia umiera.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  12. Malgorzata

    Homoseksualizm to krzyż

     Jolu!

    Dobrze się stało, że przypomniałaś kilka ważnych dokumentów Kościoła katolickiego o homoseksualizmie. Trudno mi jednak pogodzić się z rozłożeniem akcentów, jakie wybrałaś.

    Chciałabym przede wszystkim podkreślić, że katolickie nauczanie na temat homoseksualizmu, choć jasne i jednoznaczne, nie zamyka wcale ust, nie wyklucza homoseksualistów poza nawias ludzkiej ani katolickiej wspólnoty, a nawet pozostawia ogromne i raczej niewykorzystane duszpasterskie możliwości.

    Na poparcie mojego twierdzenia i jako wstęp do mojej dalszej wypowiedzi zacytuję fragment z Listu do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych

    Co zatem powinna robić osoba homoseksualna, która usiłuje iść za Chrystusem? Zasadniczo osoby te są powołane do pełnienia woli Bożej w swoim życiu, łącząc z ofiarą krzyża Chrystusa wszelkie cierpienia i trudności, których mogą doświadczyć z powodu swojej sytuacji. Dla wierzącego krzyż jest owocną ofiarą, ponieważ z tej śmierci pochodzi życie i odkupienie. Nawet jeśli każde wezwanie do niesienia krzyża lub do takiego chrześcijańskiego rozumienia cierpienia stanie się prawdopodobnie przedmiotem szyderstwa, należałoby przypomnieć, że jest to droga zbawienia dla wszystkich, którzy idą za Chrystusem.

    Zatrzymajmy się przy tych słowach, bo myślę, że to one szczególnie umykają katolikom wypowiadającym się na temat homoseksualizmu. To prawda, że homoseksualiści nie ułatwiają nam takiego spojrzenia, stosując – przynajmniej w swoich publicznych wystąpieniach – raczej odmienną symbolikę…
     
    Jak naucza Kościół katolicki, każdy jest powołany do niesienia swojego krzyża. Różne bywają krzyże. Dla jednego będzie to trudna relacja małżeńska, a dla innego homoseksualizm, dla jednego upośledzenie umysłowe, a dla innego alienujący ze społeczności nieprzeciętny talent itd. 
     
    To nie jest z mojej strony próba relatywizowania, ale zachęta, aby na homoseksualizm spojrzeć jak na jeden z wielu krzyży, które ludziom przychodzi nosić.
     
    Nam, katolikom, nie wolno patrzeć na krzyż z pogardą, odrazą czy niechęcią. Także na krzyż niesiony przez drugiego człowieka.
     
    Patrząc z ufnością na krzyż nie pytamy: dlaczego? W każdym razie nie jest to zbyt istotne pytanie. Zastanawiamy się raczej: po co? Jaki jest sens Jezusowego krzyża, mojego krzyża, wielu ludzkich krzyży. Jaki jest sens krzyża mojego znajomego homoseksualisty?
     
    Niesienie krzyża nie oznacza cierpiętnictwa czy przegranej. Krzyż jest po prostu elementem naszego codziennego życia i nie musi wcale wykluczać szczęścia – to odnośnie wypowiedzi Tomasza.
     
    Pozdrawiam
    M. F.

     
    Odpowiedz
  13. jorlanda

    Zamykanie ust?

    Obserwuję sobie tę dyskusję z oddali, z perspektywy pełnej po brzegi mojej trudnej ostatnio codzienności, i zastanawiam się od kilku dni, co napisać.

    I chyba napiszę tu serię pytań. Które zapewne nie wszystkim się spodobają. Ale wybaczcie mi, ta dyskusja dryfuje na boczny tor. A ja trochę się czuję w obowiązku nieco ją utemperować i ukierunkować w wybranym przeze mnie kierunku.

    Dlaczego "takie teksty" czy też "wiele sformułowań" w takim tekście zamykają Panu usta, Panie Tomaszu? Czy ja w obliczu uzasadniania mi na wiele różnych sposobów wyższości naturalnych skłonności rozumu ludzkiego do oceny i możliwości budowania królestwa ludzkich społecznie akceptowalnych wartości bez uwzględniania zasad wiary (np. wyższości antykoncepcji nad metodami naturalnymi, pozytywnej wartości aborcji przedkładanej nad zaufanie Bogu; naturalności homoseksualizmu, który świat powinien uznać za normę) – czy ja też mam powiedzieć: takie argumenty zamykają mi usta? Mam się czuć wykluczona i ubezwłasnowolniona w dyskusji na te tematy? Cieszę się, że Pan się odezwał. Proszę o dalsze komentarze 🙂

    Dlaczego Heinrich myli to, co zdrowe z tym, co nie jest naturalne, ale raczej wydumane i zlepione z kawałków różnych myśli i teorii na temat ludzkiej seksualności? Brakuje mi w tym porządku, logiki, wprowadzenia w temat ograniczony obecnością homoseksualistów w Kościele. Bo o tym w sumie mowa, tak?

    Dlaczego w tekstach Kościoła na temat homoseksualizmu wiele osób nie zauważa właśnie takich treści, o jakich pisze Małgorzata? Może warto właśnie o to pytać homoseksualnych chrześcijan? O znaczenie krzyża, o cierpienie, wyrzeczenie, o ich fromację? A nie wciąż wzywać twardym tonem do nawrócenia i nieustannie podkreślać jacy to grzeszni są i okropni?

    I zapytać chcę jeszcze duszpasterzy, którzy powinni się zająć swoimi owcami, jak mogą formować i prowadzić chrześcijan z problemem innej orientacji seksualnej niż norma przewiduje?

    Może ktoś czytający ten tekst zna dobre doświadczenia na tym polu? Niech się podzieli! Niech podeśle linki do innych teksów. Do nieco inaczej rozłożonych akcentów.

    I jeszcze jedno pytanie – do osób homoseksualnych lub znających bliżej ten problem z własnego doświadczenia (np. znajomości czy przyjaźni z homoseksualistą). Strasznie się czuję wyodrębniając tak bardzo słowo homoseksualista, ale jak inaczej mam to napisać? Pytanie brzmi: Czy kiedykolwiek próbowaliście pomóc sobie w rozmowie z duszpasterzem, czy korzystacie z kierownictwa duchowego, czy macie doświadczenie pomocy od chrześcijan w Waszej trudnej – nie ma co ukrywać że trudnej – sytuacji?

    Proszę mi wybaczyć, ale nie trafiają do mnie sielskie opisy miasteczek pełnych szczęśliwych homoseksualistów, biografie zadowolonych z życia osób homoseksualnych, opisy odwołanych i znokautowanych przez społeczeństwo parad równości czy pamiętniki trosk i niepokojów prawnych ludzi będących w "mniejszości seksualnej". Interesuje mnie i prawdopodobnie, jak sądzę, także innych "okropnych nietolerancyjnych katolików" 😉 rzeczowa analiza stanu ducha homoseksualisty, rodzaj pamiętnika duszy, próba odkrycia sie wewnętrzengo – jaka jest droga do Boga osoby, która z premedytacją lub z powodu braku determinacji, czy też braku formacji, albo braku pomocy, braku… (tu wpisać co trzeba) – rezygnuje z drogi do Boga która wiedzie traktem ustalonym przez Ewangelię, utrwalanym przez Kościół.

    Czy tylko Kościół jest odpowiedzialny za to, że homoseksualiści odchodzą ze wspólnoty?

    Jak realizujemy miłość i braterstwo, o którym mówi Chrytus wobec siebie nawzajem? Wszyscy jesteśmy grzesznikami, wszyscy mamy swoje trudności w wierze. Czy naprawdę tak trudno nam się nawzajem zrozumieć i wspierać?

    Nie obrażajcie się drodzy rozmówcy i nie ripostujcie, tylko proszę – skupmy energię na konkretach i spróbujmy razem odpowiedzieć sobie na te pytania. Bez wycofywania się, bez mieszania pojęć i udowadniania, czy coś jest czy nie jest naturą.

    Spróbujmy się zastanowić, jak katolik, zarówno świecki jak i duchowny powienien reagować na homoeseksualizm i pracować z tym zagadnieniem na polu formacji duchowej. Tak abyśmy wszyscy mogli się potem spotkać po tamtej stronie, po stronie zbawionych.

    Mam nadzieję, że nie wymagam za dużo

    Pozdrawiam i radzę przespać się z tym komentarzem zanim od razu coś napiszecie Studźmy emocje, błagam. JŁ

     

     

     

     
    Odpowiedz
  14. rzusto

    Rozmawiać – tylko jak?

    Pani Jolu,

    Odpisuję zaraz po przeczytaniu Pani komentarza. Mam wrażenie, że zostaliśmy wyuczeni, że jak po jednej stronie stoi katolik/katoliczka, a po drugiej osoba homoseksualna to będzie raban. Jeśli mój pierwszy komentarz odebrała Pani w tonie ataku – to muszę powiedzie, że nie było to moim zamiarem. Moje emocje co do komentarzy na Tezeuszu w kwestii homoseksualizmu pewnie są gorące – ale też przemyślane. Myślę o tym z czym spotykam się na portalu codziennie. Właśnie remontuję i sprzątam mój nowy dom – jak pewnie Pani się domyśla tworzy to przestrzeń na rozmyślania.

    Nie jestem teoretykiem homoseksualizmu. Nie znam się na religii. Jak mi ktoś mówi, że homoseksualizm jest nienaturalny to ja mogę tylko powiedzieć, że dla mnie jest. Tak jak cała masa życia na Ziemi. Dlaczego miesza się moje życie z antykoncepcją, aborcją? Ja tego nie rozumiem. Ja nie jestem na Tezeuszu z misją promowania homoseksualizmu. Beze mnie on przetrwał od wieków. Ja jestem tu ze swoim życiem – jak ono do Pani nie trafia, trudno.

    Jakie sformułowania? – Pani mi sugeruje abym z powodu strachu zrezygnował z własnej miłości, potem za chwilę zastanawia się Pani czy moja miłość jest szczera i prawdziwa. Czy potrafi sobie Pani wyobrazić w jakiej sytuacji Pani mnie stawia z takimi pytaniami? Co to za pytanie czy moje życie nie jest ślepą uliczką? Mam teraz zacząć wymieniać argumenty, które to udowodnią? Potem jeszcze o specjalnych prawach – tych samych specjalnych prawach, które ma Pani ze swoim mężem. Specjalnych prawach do dziedziczenia, decydowaniu o zdrowiu, pochówku osoby z którą spędziło się całe życie.

    Pani Jolu – wierzę w Pani dobrą wolę i chęć ratowania pewnego porządku. Nie wydaje mi się, że ja go burzę. Z ogromnym zadowoleniem przyjąłem Pani wystąpienie na panelu „wolność i religia”. Szanuję bardzo Pani słowa w dyskusji, która się wywiązała na blogu. Pewnie dlatego zaskoczony jestem trochę słowami o homoseksualizmie. Swoimi słowami bardzo prosto przekreśla Pani 30 lat mojego życia – świadomie lub nie. Ja nie chcę, żeby Pani uwierzyła w moją miłość. Ja chcę aby Pani ją szanowała. Tylko do mnie należy zastanawianie się nad jej sensem. Myślę, że bez spróbowania zrozumienia różnych treści Parad Równości, biografii osób homoseksualnych, sielskich opisów miasteczek Pani rozumienie homoseksualizmu przez Kościół Katolicki nie będzie pełne. Proszę mi powiedzieć – kogo Pani prosi o wybaczenie, że Pani to nie obchodzi.

    A tak po za tym. Dlaczego Pani używa w kontekście moich postów stwierdzenia – „okropnych nietolerancyjnych katolików”? 

    Myślę, że jak sobie poćwiczymy pewne rzeczy w zakresie tego jakie mamy oczekiwania co do sposobów rozmowy – możemy zacząć spróbować rozmawiać.

    Pozdrawiam,

    T

     
    Odpowiedz
  15. szczypiorek

    Pytania do Pani Joli.

    Pani Jola przedstawiła szereg tez zakładających, że odmienność od seksualności pojmowanej wedle doktryn Kościoła Katolickiego jest szeroko pojętą chorobą duszy (ponieważ jest czymś nieprawidłowym, z czego należy leczyć). Wedle doktryny rasowej ukształtowanej przez współpracowników Heinricha ludzie o odmiennych niż aryjskie rysach prezentują "podtyp" wedle przyjętej przez nich klasyfikacji; zgodnie z tą klasyfikacją jako ideologicznym a’priori, wysnuwanie z niej dalszych wniosków o niższości rasowej np. azjatów jest logicznie poprawne. Podobnie logicznie poprawne są wnioski wysnuwane z aksjomatów założonych przez Panią Jolę.

     

    Mam w związku z tym kilka pytań do Pani Joli:

    1) Po odrzuceniu aksjomatów teologii katolickiej jako swoistego ideologicznego a’priori, czyli po zejściu na poziom – być może bardziej z serduchem związany niż z rozumem i trochę zapewne prymitywny dla wysokich instancji kościelnych hierarchii – jaki jest Pani – jako człowieka, a nie katolika (oczywiście katolik to też człowiek – chodzi mi tylko o zakres semantyczny obu terminów; termin "człowiek" jest oczywiście terminem szerszym, ponieważ nie każdy człowiek jest – bo nie każdy chce być – katolikiem) stosunek do homoseksualistów?

    2) Co Panią – jako człowieka – obchodzi, kto kogo kocha, skoro nawet – a może zwłaszcza – przy uznaniu chrześcijańskiej agape jako nadrzędnej wobec erosa, który winien swe funkcje agape podporządkowywać, winna Pani nie pozwolić na określenie miłości za pomocą kryteriów seksualności, będącej wobec miłości agapicznej czymś wtórnym? Nie może Pani zakładać, że miłość homoseksualistów wyrasta z podporządkowania uczuć sferze zamiłowań seksualnych, ponieważ równie dobrze homoseksualista mógłby orzec o Pani miłości jako wyrastającej z podporządkowania płaszczyzny uczuciowej Pani heteroseksualności. – Pierwotność lub wtórność preferencji seksualnych do budowania relacji uczuciowych nie ma tutaj nic do rzeczy i nikogo nie powinno to obchodzić.  

    3) Skąd u Pani konotacje homoseksualizmu z zagrożeniami społecznymi (np. pod postacią pedofilii)? Czy ostatnie zdarzenia, za które przeprosił Benedykt XVI nie skłoniły Pani do refleksji, że wręcz nie powinno się zakładać takowych powiązań?

    Uprzejmie proszę o dpowiedź na te pytania wedle własnych przemyśleń, z punktu widzenia człowieka i bez używania szeregu gotowych argumentów z zakresu katechezy seksualnej Kościoła Katolickiego.

     

    Pozdrawiam Panią.

     

    – Rabarbar Szczypior.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  16. jorlanda

    Prośba o odcięcie się?

    Niestety nie mam teraz głowy do rzetelnej odpowiedzi na ostatnie dwa posty. Ogromnie się cieszę, że są i to pełne pytań i nawet zarzutów jak widzę.

    Obiecuję odnieść się do nich jak najszybciej.

    Teraz napiszę tylko jedno. Proszę mnie zrozumieć – nie odetnę się od tkwiącego we mnie poglądu na świat i od religii, którą wybrałam jako miejsce swego duchowego wzrastania. To katolicyzm pozwolił mi stać się człowiekiem świadomym siebie przede wszystkim i uwolnić się od myślenia względnego, do czego niektórzy mnie nieustannie próbują namawiać. Wiem, że trudno niektórym pogodzić się z tym, że ja Jola Łaba jestem nie tylko fajną koleżanką do tańca, nudnym czy też ciekawym (na pewno wkurzającym, wiem wiem) rozmówcą, którego żaden temat nie stresuje, ale też teologiem katolickim do różańca, betonem i konserwą czy też kobietą niemal fundamentalną w kwestiach moralnych. Tak będzie i musi być. Trudno mi będzie odciąć się od samej siebie po to, by zadowolić rozmówców. Temat jest trudny, ale właśnie dlatego trzeba rozmawiać. Dialog zawsze na początku zakłada określenie swej tożsamości i jak dotąd widzę, że jesteśmy na dobrej drodze – określamy granice tej dyskusji i bronimy granic szacunku czy też odmienności. Tymczasem muszę zmykać do obowiąków poza Siecią.

    Pozdrawiam wakacyjnie siostry i braci w wierze, w tym tutaj problemie. Odezwę się niedługo 🙂

     
    Odpowiedz
  17. jorlanda

    Ńie wstyd mi

    Widzi Pan, przekonał mnie Pan właśnie i to definitywnie, że nie ma sensu dłużej prowadzić tej dysputy.

    Życzę Panu przebudzenia. I odnalezienia prawdy w obliczu Boga – tam gdzie Pan zobaczy, dowie się, tak jak mówi pewien bardzo mądry tekst z bardzo niepopularnej niestety księgi (1 Kor 13). I właśnie Panu dedykuję ten tekst, jeśli można.

    Pozdrawiam JŁ

    Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
    a miłości bym nie miał,
    stałbym się jak miedź brzęcząca
    albo cymbał brzmiący.

    Gdybym też miał dar prorokowania
    i znał wszystkie tajemnice,
    i posiadał wszelką wiedzę,
    i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
    a miłości bym nie miał,
    byłbym niczym.
    I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
    a ciało wystawił na spalenie,
    lecz miłości bym nie miał,
    nic bym nie zyskał.
    Miłość cierpliwa jest,
    łaskawa jest.
    Miłość nie zazdrości,
    nie szuka poklasku,
    nie unosi się pychą;
    nie dopuszcza się bezwstydu,
    nie szuka swego,
    nie unosi się gniewem,
    nie pamięta złego;
    nie cieszy się z niesprawiedliwości,
    lecz współweseli się z prawdą.
    Wszystko znosi,
    wszystkiemu wierzy,
    we wszystkim pokłada nadzieję,
    wszystko przetrzyma.
    Miłość nigdy nie ustaje,
    [nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
    albo jak dar języków, który zniknie,
    lub jak wiedza, której zabraknie.
    Po części bowiem tylko poznajemy,
    po części prorokujemy.
    Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
    zniknie to, co jest tylko częściowe.
    Gdy byłem dzieckiem,
    mówiłem jak dziecko,
    czułem jak dziecko,
    myślałem jak dziecko.
    Kiedy zaś stałem się mężem,
    wyzbyłem się tego, co dziecięce.
    Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
    wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
    Teraz poznaję po części,
    wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.

    Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
    z nich zaś największa jest miłość.

     

     
    Odpowiedz
  18. jorlanda

    Rabarbarze Szczypior

    Zastanawiam się czy poważnie traktować pytania od kogoś, kto tak się podpisuje pod dość trudnymi dla mnie kwestiami, ale stwierdziłam, że co mi tam. Ryzyk fizyk…

    Mam w związku z tym kilka pytań do Pani Joli:

    1) Po odrzuceniu aksjomatów teologii katolickiej jako swoistego ideologicznego a’priori, czyli po zejściu na poziom – być może bardziej z serduchem związany niż z rozumem i trochę zapewne prymitywny dla wysokich instancji kościelnych hierarchii – jaki jest Pani – jako człowieka, a nie katolika (oczywiście katolik to też człowiek – chodzi mi tylko o zakres semantyczny obu terminów; termin "człowiek" jest oczywiście terminem szerszym, ponieważ nie każdy człowiek jest – bo nie każdy chce być – katolikiem) stosunek do homoseksualistów?

    Mój stosunek jako czowieka do homoseksualizmu jest taki sam jak stosunek katolika, który również jest człowiekiem jak słusznie Pan/Pani <?> zauważył. Nie rozumiem tylko dlaczego to miałoby by bardziej z sercem się wiązać niż z rozumem. Stosunek do kwestii moralnych musi być wg mnie podyktowany rozumowo a nie emocjami. To już od dawna mówili wielcy starożytni filozofowie, również ateiści. To rozum prowadzi nas do prawdy, a nie emocje czy serce.  Ale do rzeczy. Związki homoseksualne są wg mnie nienaturalne, zaprzeczają porządkowi instynktu przetrwania gatunku, są rodzajem nieprawidłowości emocjonalnej, którą niestety próbuje się (o zgrozo z powodzeniem) interpretować i wyjaśniać za pomocą rozumu i dowodów biologicznych czy psychologicznych. Tak w skrócie – od zawsze od kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać, byłam przekonana, że to nie jest naturalna orientacja seksualna. Że to nieprawidłowość czy też zaburzenie w ludzkiej naturze. Jeśli do tego osobistego przekonania wysnutego w oparciu o wiedzę biologiczną (a to był i jest mój konik od czasów Ogólniaka) doda katolicką naukę społeczną, to tylko Boga błogosławić, że nie odebrał mi rozsądku jeszcze… To może proste i zbyt proste – ale to jest dla mnie punkt wyjścia w moich osobistych refleksjach na temat miłości i związków intymnych.

    2) Co Panią – jako człowieka – obchodzi, kto kogo kocha, skoro nawet – a może zwłaszcza – przy uznaniu chrześcijańskiej agape jako nadrzędnej wobec erosa, który winien swe funkcje agape podporządkowywać, winna Pani nie pozwolić na określenie miłości za pomocą kryteriów seksualności, będącej wobec miłości agapicznej czymś wtórnym? Nie może Pani zakładać, że miłość homoseksualistów wyrasta z podporządkowania uczuć sferze zamiłowań seksualnych, ponieważ równie dobrze homoseksualista mógłby orzec o Pani miłości jako wyrastającej z podporządkowania płaszczyzny uczuciowej Pani heteroseksualności. – Pierwotność lub wtórność preferencji seksualnych do budowania relacji uczuciowych nie ma tutaj nic do rzeczy i nikogo nie powinno to obchodzić.  

    Obchodzi mnie to od czasu, kiedy okazało się, że kilka bardzo bliskich mi osób (przyjaciół) to homoseksualiści lub w rodzinach bliskich mi osób są homoseksualne osoby, z którymi trzeba "jakoś żyć w zgodzie" (cytat, nie mój) i przede wszystkim W PRAWDZIE (to już mój pomysł). Obchodzi mnie kto kogo kocha i jak, dlaczego, kiedy jest to osoba mi bliska i na której szczęściu mi zależy, a która musi ukrywać przed całym światem kogo kocha i jak sobie chce życie układać. Trudne to jest i bardzo skomplikowane. Preferencje moich relacji emocjonalnych z homoseksualnymi osobami, które w jakiś sposób są ze mną związane (bliżej lub dalej)  nie zmieniają się jako relacje czysto ludzkie. Na pewno nie rzucę w nikogo pomidorem czy transparentem z obraźliwym napisem, tylko dlatego że jest innej niż ja orientacji. Ale zmienia się rodzaj tej relacji – przyjaźń i zaufanie, granice intymności, granice zwierzeń i rozmów o wartościach – to się zmienia nieuchronnie. Niestety jest to zbyt osobiste, bym mogła szerzej o tym napisać. Podsumowując – obchodzi mnie to i mam prawo wyrażać swój stosunek do homoseksualizmu choćby dlatego, że nie jest to dla mnie "problem" czy też "zagadnienie" teoretyczne. A już na pewno nie jest to dla mnie okazja do opisania sprawy z punktu widzenia "katola", bo akurat temat jest na topie.

    3) Skąd u Pani konotacje homoseksualizmu z zagrożeniami społecznymi (np. pod postacią pedofilii)? Czy ostatnie zdarzenia, za które przeprosił Benedykt XVI nie skłoniły Pani do refleksji, że wręcz nie powinno się zakładać takowych powiązań?

    No cóż, czytałam kilka książek na temat homoseksualizmu i innych zjawisk (nie tylko "katolickich"), i rozmawiałam z ludźmi zajmującymi się badaniem przemian społecznych w obyczajowości na przestrzeni dziesięcioleci w Europie. Niestety mimo ogromnego dystansu do teorii spiskowych i rewelacji z podtekstem apokaliptycznym, z bólem stwierdzam, że to co się dookołamnie dzieje jest zapowiedzią morlanej katastrofy. To i tak duży optymizm z mojej strony, bo są ludzie, którzy twierdzą, że ta katastrofa już nastąpiła. Mam tę wadę, że myślę samodzielnie i wysnuwam samodzieline wnioski, które nie zawsze się podobają. Powiązania społecznych problemów są oczywiste, zwłaszcza tych o podłożu moralnym. Rewolucja seksualna jaka nastąpiła w latach 60tych pociągnęła za sobą inne rewolucje obyczajowe. To chyba temat na inną obszerną dyskusję. Teraz używam tak wielkich skrótów myślowych, że aż mnie to razi 

    Myślę zatem, że to co mówił Papież nie bardzo jest związane z tym, o czym tu rozmawiamy. Proszę dokładniej przeczytac to, co Benedykt XVI mówił o homoseksualzmie, problemie księży o tej orientacji i wiązać to z kontekstem Jego prac nad róznymi dokumentami, które zresztą przytaczam w tekście powyższym.

    Proszę wybaczyć ogromne skrótowe odpowiedzi. To musi wystarczyć ciekawości Pana/Pani Rabarbara Szczypiora Rock&rolla

    Pozdrawiam po ludzku JŁ

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj krok-w-chmurach Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code