Katolicyzm opresji… a Tezeusz

 

Katolicyzm represji…a Tezeusz
 
 
Przez lata pisania w Tezeuszu, przyjaźni z niektórymi autorami, a nade wszystko gospodarzami portalu i Fundacji Tezeusz zacząłem wierzyć, że katolicyzm w Polsce może mieć inną twarz, pogodną, łagodną, rozumną, inteligentną i gotową do dialogu i refleksji.
 
Luty 2011 roku jednak otrzeźwił mnie tak mocno, że trudno mi nawet teraz zebrać dobrze myśli i emocje, jakie się z tym wiążą. Chrystocentryczny katolicki portal, jakim jest Tezeusz, nastawiony na dialog, tolerancję, współpracę jest jakby z innej bajki, z dobrej bajki, natomiast moje ostatnie doświadczenia pokazują na inny katolicyzm, złowrogi, pomrukujący zemstą, wspominający czasy inkwizycji, jako największego dobra, kneblujący usta swoim ofiarom. Nie chciałbym, aby był to artykuł wypłakiwanych przeze mnie żalów, ale drodzy czytelnicy oceńcie sami, jak byście czuli się w mojej sytuacji. Dla dobra osób, często bardzo mi bliskich, zmieniać będę koligacje, imiona itp.
 
Tolerancja – młode wilki – w dobrej wierze zaprosiłem na fb jednego z bardziej rzeczowych dyskutantów „od Terlikowskiego” mając nadzieję, na jakieś rzeczowe rozmowy, chłopiec 16 letni zafascynowany Tomaszem z Akwinu. Pogadywaliśmy sobie, ale jak zwykle młodemu nie dało, aby nie zacząć napaści na mnie. Zaprosił drugiego geniusza, podobnie młodego i zaczęli ze mną rozmawiać w stylu kolego, czcigodny piszesz bzdury, nie odpowiadając na żadne pytanie, sami zarzucali mi absurdy. Fanatyczni młodzi ludzie, widać pod kuratelą jakiegoś księdza chcieli poużywać sobie na mnie i musiałem szybko wyrzucić ich z fb. Znali mój profil, wiedzieli kim jestem i tym bardziej pouczali w stylu, jak heretyk może uczyć innych itp. Zdałem sobie sprawę, że ci młodzi ludzie ze wschodu Polski, to narybek na księży lub katechetów, oni już coś robili w tym kierunku – zastanawiałem się, co to są za ludzie? Jak oni kiedyś w przyszłości będą mogli służyć Bogu , czy ludziom, jaka ciasnota panowała w ich umysłach. Fanatyzm religijny bijący od nich powodowałby zapewne, że gdyby im dać broń, to wystrzelaliby wszystkich innych niż katolicy, a może inni niż oni sami. Nie dziwię się teraz jak mogło dojść do Jedwabnego i tym podobnych historii.
 
Tolerancja – stare wilki – niedawno wdałem się w dyskusję z jednym z pastorów, który krytykował Kościół w którym służy (och ten ptak), pod płaszczykiem wykrycia i zdemaskowania ułomności innych, podejmuje się krytyki, w moim przekonaniu nieuprawnionej wobec ludzi Bożych. Jednak przyglądając się mu bliżej zauważam niesłychany wpływ Tomasza Terlikowskiego na niego i jego otoczenie, nagle Pan Tomasz, który zresztą nie tak dawno temu w różnych programach za wszelkie zło pstryka w nos protestantów, a i teraz niedawno w programach Lisa, czy innych robi sobie wycieczki, gdzie chce, aby tylko „ugrać swoje” stał się jakby guru dla tego człowieka. Widzę jak fanatyczny radykalizm tego środowiska robi spustoszenie w głowie tegoż pastora, och jak mi go szkoda, jednak zauważam, jak zgubne mogą być skutki niedobrych relacji. Nie będę pisał o Panu Terlikowskim, gdyż pewnie wszyscy słyszą i te dobre rzeczy, o które walczy, ale też te złe w moim przekonaniu, które gdyby je realizować wbiłyby w średniowiecze polski KRK.
 
Tolerancja – prowincja – Pewna młoda para chce się pobrać, on protestant, ona katoliczka. Jego protestantyzm jest podobny do jej katolicyzmu, czyli żaden. On kiedyś coś przeżył z Bogiem, przyjął chrzest i żyje po swojemu, ona do Kościoła od wielkiej trąby chyba z raz w roku, żyje po swojemu. Oboje żyją razem i po swojemu. Pod wpływem różnych okoliczności chcą zalegalizować związek – gdzie? W jego wspólnocie raczej niemożliwe, bo ona w oczach tej wspólnoty jest niewierząca, w jej Kościele owszem, bo ksiądz nie powinien niczym się interesować (tak myślą). Jadą więc na głęboką wieś, do jej parafii aby załatwiać formalności, a ksiądz jak gdyby nie słyszał, że młody człowiek jest z innej wspólnoty i że chce tą swoją ukochaną usatysfakcjonować i wziąć  z nią ślub   w jej Kościele. Dopiero na drugiej wizycie, do młodego księdza dotarła prawda, że młody nie jest katolikiem, no nic straconego, kiedyś tam miałeś chrzest,
I Komunie, tylko cię będziemy bierzmować i będzie dobrze. Jednak młody nie chce, co bardzo księdzu się nie podoba i mówi otwarcie przy jego narzeczonej, a ty wiesz, że twój Kościół to sekta? Trudno mi sobie wyobrazić, jakim idiotą musiałbym być , aby w podobny sposób wrzucać tym młodym ludziom takiego babola. Mówiąc krótko, on uświadamiał narzeczoną, że jej narzeczony to sekciarz, który formalnie należy do innego Kościoła chrześcijańskiego posiadającego stosowne Ustawy i Prawa w RP. Kiedy się o tym dowiedziałem nie mogłem uwierzyć, jak ten człowiek mógł coś takiego zrobić? Młodzi poszli sobie i już więcej tam nie wrócą, zdaje się, że ten ksiądz nigdy nie słyszał o ekumenizmie, a tym bardziej o ślubie ekumenicznym, a widzi Kościół tylko przez pryzmat własnej denominacji. Młodzi decydują co robić, myślę że skończy się wszystko na ślubie cywilnym i błogosławieństwie w młodego wspólnocie.
 
Tolerancja – seminaryjna – to chyba był największy dla mnie zgryz. Od kilku lat przyjaciel zajmuje się różnymi ludźmi, katolikami – spotykając się z nimi, czasami modląc się o nich. Uwagę jego zwrócił mężczyzna biegnący do 40 , inteligentny, oczytany biblijnie, ba nawet znający i ceniący charyzmaty. Człowiek ów jednak był ciągle zamyślony, nieobecny, a w jego sercu można było wyczuć wielką gorycz. Nie wiedział przyjaciel co mu jest, on prosił go o modlitwę, miał nadzieję, że Bóg coś do niego powie przez proroctwo. Zachorował ów człowiek, ciężko wyglądał jak ściana – nikt nie wiedział co mu jest. Jednak Bóg objawił przyjacielowi co mu jest, a prawda ta była przerażająca. Powiedział mu wszystko co Bóg  o nim powiedział, a on powiedział tak, to wszystko prawda. Jaka ona jest? Brutalna, ów człowiek studiował w seminarium katolickim i był gwałcony przez przełożonych, zarażonych HIV. Biedny zapadł na tę straszna chorobę i umiera. Jak mu pomóc? Ma przetrącony kręgosłup moralny, duchowy, ludzki przez opasłych, zgniłych purpuratów. Modlimy się o niego i o Łaskę Bożą nad jego życiem, modlimy się aby dobry Bóg, ze względu na którego poszedł do tego seminarium przyszedł mu z pomocą. Ale wszystko gotuje się we mnie, jak ci, którym zaufał mogli mu zrobić coś takiego?
 
Tolerancja – profanacja – patrząc na to wszystko widzę w telewizji średniowiecze, kardynał zaczyna proceder dzielenia szat i krwi zmarłego papieża katolickiego, patrzę w Biblię i nie mogę uwierzyć, czy to jest jeszcze chrześcijański Kościół? Czy to nie jest aby twór , który już dawno zapomniał, że Duch Święty jest na ziemi i że On wskazuje na Jezusa, i że On wzywa nas Polaków do nawrócenia i zawierzenia Chrystusowi, a nie pogańskim amuletom, choćby nie wiem z jak świętego człowieka pochodziły. Widzę jak
T. Terlikowski chce zagryźć panią  Środę w imię tych amuletów? Gdzie ja żyję, czy może lepiej było żyć w nieświadomości, kiedy nie znałem Chrystusa, wówczas wszystko było by mi jedno, ale teraz kiedy chodzę z Nim od lat, budzi się we mnie obrzydzenie i zgroza, co to dalej będzie? Czy czeka nas jakaś religijna wojna? Czy znów zapłoną stosy i trzeba będzie oddawać życie za Pana, kiedy rozwścieczeni konserwatyści będą mordować wszystkich innych?
 
Tolerancja i – ja – jestem Polakiem, w niedalekim mieście leżą kości moich bliskich, rodziców, dziadków, babć, wujków, ciotek, kuzynów, kuzynek, przyjaciół, a ja zastanawiam się, czy to jest jeszcze mój kraj, czy jest on zawłaszczony przez tzw. katolików, którzy uważają, że wszystko od nich zależy i do nich należy. Że ksiądz dzwoni do mnie i wydziera się do słuchawki, dlaczego nie przyjmuję kolędy, gdzie ksiądz wyświęca bank, którego kierownikiem jest Świadek Jehowy, który dla kasy zrobi wszystko, jeszcze mnie zaprasza, żeby było ekumenicznie. Gdzie mowa o krzyżu jest głupstwem, ale spróbuj być inny, to my zaraz ci pokażemy. Gdzie mnóstwo biednych opuszczonych ludzi siedzi w swoich domkach i czeka na śmierć nie wiedząc, że zbawienie jest dla nich, że już dawno Jezus dla nich je zdobył. Gdzie religia zastąpiła żywą relację z Chrystusem, a figury i obrazy zastąpiły poszukiwanie Odwiecznego. Czy jeszcze mam prawo w tym kraju pracować, szkolić, mieć swoje zdanie, czy za chwilę młode wilki zabiorą mi je? Czy jeszcze mam prawo do tego aby się nie zgodzić z tym wszystkim i mieć swoje zdanie? Może już za chwilę stare wilki mi to zabiorą. Czy jeszcze istnieje prawo, które karałoby prowincjonalnych księży, którzy chcą rozdzielać narzeczeństwa swoją nierozumną mową, czy istnieje prawo, które by zamknęło wylęgarnie zboczeńców, które mienią się nazywać imieniem Boga. Czy w końcu ja jestem normalny, czy raczej już głupieję i rzeczywistość mnie przerasta, a ja powinienem się przestać czepiać? Nie wiem, pytam się Boga, a On mi na to, że właśnie umarł za takich ludzi, których dziś tak trudno mi zrozumieć, ale oni Go nie szukają, i jak czytamy w trenach Jeremiasza – „jeśli nie posłuchacie mnie, w ukryciu płakać będę , do niewoli pośle was – trzodo ma..” (Treny 2.11, 1.8, Jer. 13.17) mało było tej niewoli? Jak długo jeszcze Panie?
 
Czy jest nadzieja? Patrzę na Tezeusza – i chcę wierzyć, że tu własnie rodzi się coś nowego, coś Bożego, coś co przyniesie Polsce orzeźwienie, jeden z elementów Bożego nawiedzenia, jedno z narzędzi przebudzenia w Polsce, oby jak najszybciej…polski katolicyzm odnalazł Boga.
 
 Chciałbym aby oprócz Wspólnot protestanckich (które gorliwie wołają do Pana o przebudzenie) ci, którzy kochają Jezusa z każdej denominacji mogli doczekać sie nawiedzenia Bożego, które zmieni oblicze Polski 
 
KJ
 
 
 
 

 

16 Comments

  1. aaharon

    Och

    Smutne to wszystko…

    Bardzo bardzo smutne…

    Nie mam dziś sił by pisać…ale to bardzo smutne …

    a*

    Boże dlaczego nie urodziłem się Buddystą…!!!

     

     
    Odpowiedz
  2. opiekunogrodow

    Z wielkim szacunkiem

    odnoszę się do protestantów. Jestem pod ogromnym wrażeniem działalności Kościoła Baptystów w mieście, w którym mieszkam i jestem przekonany, że mógłby i nawet powinien być wzorem nawet dla lokalnego KRK. Ale proszę wybaczyć, wpis Pastroa to nic więcej niż zlepek uogólnień, negatywnych stereotypów i jedak własnych żalów. Szanuję wrażliwość osób reprezentujących inne wyznania, na co dzien pracuję z muzułmanami, wyznawacami prawosławia, osobami niewierzącymi, i wzajemnie staramy się szanować nasze odrebności religijne, narodowościowe i kulturowe, i z niekłamaną radością stwierdzam, że nie jest to wymuszone żadną poprawnością polityczną, tylko szczerą chęcią poszanowania naszych odrębności. I chciałbym też uszanować wrażliwość Pastora, bo rozumiem, że wyznawcy innych religii niż katolicka znajdują się w Polsce w szczególnej sytuacji, a większość, ze względu na swoją dominującą pozycję musi postępować tak, jakby kroczyła po linie zawieszonej wysoko nad przepaścią, musi wykazywać wyjątkową wrażliwość wobec tych, którzy znajdują się w mniejszości, ,a często nawet siebie samoograniczać.

    Ale wpis Pastora przeczytałem z ogromnym zdumieniem. Rozumiem, że kierował się Pastor emocjami, jednakże nie mogą one usprawiedliwiać niektórych zawartych w tym artykule rażących uogólnień i zwykłych uprzedzeń czy stereotypów.

    Sam miałem kiedyś styczność z pewnym pastorem Kościołą Zielonoświątkowców – nie podam nazwy miejscowości, w jakiej owo spotkanie miało miejsce – który był co najmniej niekulturalny. Nigdy mi jednak nie przyszło do głowy, by komukolwiek się z tego powodu skarżyć, by wysnuwać jakieś uogólniające wnioski. Tej niemiłej atmosfery naszego spotkania nie łączyłem w żaden sposób z kościołem, który ów reprezentował. Zdarzało mi się też spotykać niekulturalnych, czy wręcz prymitywnych duchownych katolickich i prawosławnych. Natomiast tworzenie na tej podstawie jakichś ogólnych, uniwersalnych prawd, wydawało mi się rzeczą absurdalną.

    Nie chcę się wypowiadać na temat relikwii, bo mam na ich temat zdanie negatywne, czy jednak zwyczaj ten cofa nas do średniowiecza, nie mnie to oceniać. Nie to jednak razi we wpisie Pastora najbardziej.

    Ale przykład owych młodych ludzi z FB, którzy mieli być wobec Pastora wyjątkow brutalni, i umiejscowienie ich we wschodniej Polsce, oraz założenie, że, gdyby dać im broń, to mogłoby dojść do rzezi, i jeszcze na koniec stwierdzenie, że rozumie Pastor, w jaki sposób mogło dojść do Jedwabnego, to proszę wybaczyć, ale to już jest swego rodzaju rasizm w myśleniu. Bo jak rozumiem to rzecz naturtalna, że fanatyczni ludzie muszą się wywodzić ze wschodniej Polski, a jej mieszkańcy stanowią rezerwuar duchownych KRK o ciasnych horyzontach. Brakowało mi w tym jeszcze tylko stwierdzenia o "niewykształconych, biednych, z małych miast". Od osoby wykształconej oczekiwałbym jednak tego, że świata nie będzie postrzegała przez pryzmat negatywnych stereotypów. Czy zdaniem Pastora tacy młodzi nie mogliby się znaleźć w Warszawie, zachodniej Polsce, w Krakowie, ba nawet w kościele Zielonświątkowców? Bo to trochę tak, jakbym usłyszawszy w TV wiadomość, że w Niemczech podpalono blok zamieszkały przez Turków, stwierdził: "no tak, wcale się nie dziwię, że nazizm narodził się w Niemeczech".

    Wreszcie pisze Pastor o owych przerażających rzeczach, które miały dziać się w seminarium, gdzieś tam w tekście nawet pojawia się nawet określenie "wylęgarnia zboczeńców". Moim zdaniem to jest bardziej materiał dla prokuratury, niż do wpisu na blogu, i sądzę, że warto byłoby coś z tą sprawą zrobić, mając taką wiedzę, bo mieliśmy tu do czynienia z poważnym przestępstwem. No i język, określenie "wylęgarnia zboczeńców" jest godne tzw. internetowego trola, ale nie poważnego i szanowanego blogera, a takim przeciez Pastor jest (ten jeden wpis z pewnością nie przekreśla innych doskonałych postów Pastora, które zawsze czytam z wielką przyjemnością)
    .

    Mam nadzieję, że Pastor mi wybaczy to porównanie, może nieco przerysowane, ale tok rozumowania Pastora w tym artykule przypomina mi nieco tok rozumowania pewnej społeczności lokalnej, w pewnej miejscowości, w której ulokowano niegdys ośrodek dla uchodźców (został zlikwidowany ze względu na konflikty uchodźców z ową społecznością). Otóż jakaś część mieszkanców owej miejscowości obserwujac naganne zachowania jakiejść części cudzoziemców (trudno ocenić czy większości czy mniejszości) wyrobiła sobie jak najgorsze o nich zdanie, a to z tej przyczyny, że iluś uchodźców widziano w salonach gier, jakaś ich część weszła w konflikt z prawem, doszło nawet do zabójstwa doknoanego przez uchodźców na innym uchodźcy. I mieszkańcy tej miejscowości to wszysko tak uogólnili, że ten obraz złożył im się w jedną, spójną, całość, a uchodźcy stali się uosobieniem zla absolutnego. Nikt nie niuansował sytuacji, nie próbował nawet dojść do tego, czy ci naruszający prawo to miejszość czy większość, i czy można i należy na podstawie odnotowanych przypadków wyciągać jakieś uogólniające wnioski. Fama się rozeszła po całym mieście, dochodziło nawet do tego, że na ulicy pobito Bogu ducha winne kobiety, a w Intenrecie zaczęły krążyć filmiki szkalujące i znieważające całą społeczność uchodźczą już nie tylko w tym mieście, ale w całej Polsce.

    I muszę przyznać, że rozumowanie Pastora w odniesieniu o KRK przypomina mi nieco ten mechanizm. Choć oczywiście wolałbym, by opisane przez Pastora wydarzenia nie miały miejsca i jest mi szczerze przykro i wstyd z tego powodu, że dotknęła Pastroa bezmyślna arogancja, burtalność i agresja ze stronych nierozsądnych młodych ludzi. Ale z drugiej strony Pastor przecież doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie nie zyjemy w świecie idealnym, i takie sytaucje będą zawsze miały miejsce. Ludzie o tego typu mentalności, którą Pastor opisał znajdą się też i wśród wyznawców prawosławia, judaizmu, islamu, i także wśród baptystów czy zielonoświątkwoców.

    Mam nadzieję, że nie uraziłem ja z kolei Pastroa swoim komentarzem, ale wydaje mi się, że na tym polega debata, by mówić to, co rzeczywiście myślimy, szanując swoją wrażliwość i wszelkie nasze odemienności.

    Pozostaję ze szczerym szacunkiem.

     

    Mariusz

     

     

     
    Odpowiedz
  3. rzusto

    stereotyp wewnątrz Kościoła katolickiego

    Mi się tekst podoba. I rzeczywiście podzielę zdanie ostatniego komentarza, że zawiera on wątki stereotypowe. No cóż, nasze życie opiera się na stereotypie. Dobrze, że one zostały tu zauważone i wypunktowane. Tekst jest bardzo emocjonalny i nawet nie poznałem na początku, że to tekst Pana Kazimierza. Tym bardziej się cieszę, że podzielił się on nim z nami. W sumie Tezeusz to wciąż nasza mała społeczność. Myślę, że tekst może wynikać z poczucia bezpieczeństwa, jakie daje Panu Kazimierzowi w większości katolicki czytelnik, ale co ważne i co wiadome na Tezeuszu – nie tylko katolicki 🙂 

    Przykładowe sytuacje z blogowego wpisu i wiele innych zdecydowały, że sam porzuciłem kulturę Kościoła katolickiego, w której wyrosłem. Przysłowiowym gwoździem do trumny była hipokryzja, jaką obserwowałem w mojej rodzinie. Tak naprawdę z mojej całej rodziny, z jaką mam dobry kontakt tylko jedna moja ciocia otwarcie przyznaje się do całego balastu jakim obciążony jest Kościół katolicki i jednocześnie stara się mówić o jego rozsądnych stronach. Przez to jest uznawana przez całą rodzinę za świętoszkę. Cała reszta rodziny woli bazować na uogólnionym stereotypie, będąc jednak z reguły katolikami. Popularność stereotypu, który pojawia się w tekście Pana Kazimierza jest według mnie bardzo popularny w gronie samych wyznawców Kościoła katolickiego. Nie wiem jak zdefiniować ten problem dokładnie. Dziwi mnie tylko, że ludzie, którzy tak masowo ganią swój kościół, wciąż podpierają się jego doktryną nakazując zasady życia innym.

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  4. Kazimierz

    Dopowiedzenie

    Dziękuję serdecznie osobom komentującym, Artur możliwe, że emocje towarzyszące temu wszystkiemu są przygniatające, ale prawda chyba jeszcze bardziej.

    Mariuszu, co do młodych wilków, to nie uogólnienie, ale oni faktycznie są ze wschodniej Polski. Nie miałem tu nic na myśli, po prostu tak jest, nie wiem czy wschodnia Polska jakoś się wyróżnia od pozostałych regionów, nie to chciałem pokazać. Zgadzam się, że te ekscesy seminaryjne powinny być ukarane, ale owa ofiara w imię niewiadomo jakiej solidarności, czy wierności nawet nie pomyśli, że można by walczyć o prawdę. Może kiedyś o  ile dożyje.

    Tak, doskonale zdaję sobie sprawę gdzie żyję i różnorakich problemów w ciągu mojego "odrodzonego " życia miałem wiele. Jestem nawet na nie w dużej mierze odporny. Jednak jakby przysnąłem, tak mi cieplutko na Tezeuszu i tak inaczej, że na chwilę zapomniałem, a tu tak ogromna kumulacja  w krótkim czasie. Z oczywistych względów nie napisałem kto, co, jak i jak bliscy są dla mnie ci, o których piszę i na ile mnie to dotyczy.

    Absolutnie nie uraziłeś mnie Mariuszu i dziękuję ci za komentarz.

    Tomaszu – dziękuję za twoje spostrzeżenia i refleksje.

    Chciałbym też zauważyć, że boli mnie to tym bardziej, że kiedyś jednak katolikiem byłem i z upływem lat, kiedy zaczyna włączac się pamięć długotrwała wracają do mnie miłe wspomnienia i zdarzenia z KRK, dlatego też tym mocniej przeżywam takie sytuacje. Chciałoby się powiedzieć dlaczego nie jest lepiej, ale już strasznie?

    Dziękuję i zachęcam do dyskusji.

     
    Odpowiedz
  5. misjonarz

    ja dalej ten wątek….. – anioł światłości

    Ja znów będę "tłukł" ten wątek, no bo to jest naprawdę poważna sprawa. Sprawa dotyczy duchowości, która jest naprawdę czasem cieżka do rozeznania. Naprawdę jest tak, że ludzie "wpadają w ukryte zasadzki i sidła", czyli w to o czym mówi Św Ignacy z Loyoli "kuszenie pod pozorem dobra". Takie kuszenie dotyczy WSZYSTKICH LUDZI. Wystarczy przypomnieć sobie sprawę ze św Piotrem "Panie nigdy nie przyjdzie to na Ciebie……." i odpowiedź Jezusa "Zejdź mi z oczu szatanie", albo np. jego reakcja na ludzi, którzy przybyli pojmać Jezusa – no Piotr chce dobra (bronić Jezusa) i odcina ucho Malchusowi a Jezus ? – znamy "schowaj miecz do pochwy, bo kto mieczem wojuje od mieccza ginie".  No i teraz ten problem "kto najwięcej ulega takim zasadzkom" ?

    Oczywiście protestanci zwalą na katolików a katolicy na odwrót. Sprawa natomiast jest naprawdę ciężka bo to dotyczy wszystkich religii. Szatan przebiera się za anioła światłości. Co to jest ta światłość ? są to różnego rodzaju "poruszenia wewnętrzne, które wydają się dobre a w ostateczności prowadzą do zła – dotyczą one wszystkich – przykład – "skąd w umyśle M Lutra nagle pojawiło się tyle różnych myśli reformatorskich" ?

    Ok. no to "z powdwórka katolickiego" – byli tzw. antypapieże – (nie znam dokładnie ilości ale było ich paru), – skąd w ich umysłach pojawiały się takie różne bezeceństwa a jednocześnie sprawowali sakramenty i inne funkcje? Inne podwórko – św Jehowy i ich założyciel – dlaczego tak nagle wymyślił swój odłam i rozpowszechnił go tak dosyć intensywnie ?  No to z innego podwórka – już pisałem o tym (chociaż pomyliłem nazwę zespołu), – niedawno był taki wideoklip na Tezeuszu zespołu (bodajże Vangelis – nie chce mi się dokładnie sprawdzać), ale chodzi mi o to, że zespół śpiewał przepiękne chorały Gregoriańskie, ja sprawdziłem co "mają jeszcze do zaoferowania" i natrafiłem o zgrozo na ich klipy, które mają treści satanistyczne. Teraz pytanie – dlaczego tak robią ?, albo inne pytanie – dlaczego Tezeusz zamieścił taki klip ?

    Oczywiste jest też, że to "straszliwe kuszenie" będzie dotyczyło np. kultu świętych i ich relikwii, no to znowu pytanie – relikwie są narzędziem ?, czy ich niewłaściwe używanie jest szkodliwe ?, albo inaczej "czy to zły duch chce posłużyć się dobrem aby "wywieźć w pole" ? No tak, to ktoś powie "zawsze wywodzi w takich przypadkach" – a ja pytanie – zawsze ?

    Ok. mógłbym coś w tym względzie jeszcze pogłówkować ?, bo naprawdę można mnożyć przykłady.

    Znów pytanie – właściwie zasadnicze – jak to rozeznać i co z tym robić ?

    Dla mnie rozwiązaniem jest Św Ignacy z Loyoli – chcesz to rozezenać ? to "idź pod krzyż – krucyfiks", idź i wzbudź w sobie te same myśli i uczucia co normalnie – wzbudź lub daj sobie wzbudzić i BADAJ SIEBIE, czyli przyglądnij się swojemu wnętrzu. Ignacy mówi tak: "jeżeli cały przebieg (tok) myśli będzie dobry to znaczy, że pochodzi od dobrego ducha, a gdy w którym momencie pojawi się jakieś, zło, rozproszenie, czy niepokój to znaczy, że zły "znów macza palce".  No tak sprawa niby prosta, ale nie do końca bo trzeba TAM IŚĆ, czyli pod krucyfiks i modlić się w ciszy.

    Na koniec jeszcze jedno – pismo święte – Jezus walczył na pustyni z pokusami przy pomocy słowa Bożego, a szatan (bardzo dobry teolog), gdy zauważył, że nie może pokonać Jezusa – uderza również słowem "napisane jest, aniołowie na rękach nosić Cię będą…….. (przepraszam, że być może nie dokładnie, myślę, że nie pomyliłem). No i właśnie – znów pytanie – kogo najwięcej szatan pokonuje słowem Bożym ?

    Jeszcze jedno pytanie – "jeżeli Jezus był kuszony i to tak długo i perfidnie to dlaczego nie mają być kuszeni księża, biskupi, bracia i siostry zakonne, papież, pastorowie i inni ? No i właśnie

    "bo to nie kuszenie i grzech jest ważny", ale Ja, My jesteśmy ważni dla Jezusa, problem co z tym zrobić ?- ufność, nawet wśród niebezpieczeństw, czyli konkludując.

                                                    JEZU  UFAM TOBIE

     

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Rozmyślać można o wszystkim.

    Drogi Aaharonie rozmyślać można o wszystkim, nie potrzeba tematów nadzwyczajnych, ani doniosłych, lecz to, co napisał Pan Kazimierz wg. mnie nie jest smutne, ani refleksyjne, budujące, prawdziwe i rzetelne, lecz przede wszystkim skandalicznie subiektywne, wręcz tendencyjne i intencjonalne.

    Wiesz doskonale, że istnieją dwa rodzaje myślenia tj. myślenie liczące i rozmyślanie kontemplacyjne. Oba mogą być na swój sposób uzasadnione, dobre, użyteczne i potrzebne. Jednak tam, gdzie tylko powodujemy się złymi emocjami, bezpodstawnymi uprzedzeniami i wrogim usposobieniem albo skupiamy się zbytnio nad tym, co doczesne, prozaiczne i tymczasowe. Zwykle nie ma czasu na pogłębioną refleksję, ani  ochoty i miejsca na próbę obiektywnej oceny rzeczywistości.

    Dlatego Pan Kazimierz np: nie chce dostrzec, że fanatyzm religijny nie jest tożsamy, ani związany wyłącznie  z katolicyzmem, ani z żadną inną religią, czy wyznaniem wiary w Boga. Podobnie nie chce zauważyć, że brak elementarnej kultury osobistej, w tym koniecznego i wymaganego szacunku, do innych osób, także lewactwo, prostactwo, grubiaństwo, chamstwo, pogaństwo, sekciarstwo, radykalizm, etc., czy zboczenia seksualne i inne patologie, nie są domeną katolików, ani chrześcijan, czy ludzi prawych i dobrej woli.

    Młode i stare wilki trafiają się wszędzie, dlatego są potrzebni pasterze, a nie uzurpatorzy, czy ich kreatury.

     A co się dzieje, kiedy nie kalkulujemy, co opłaca się powiedzieć, czy napisać, lecz milczymy i oddajemy się rozmyślaniom?…..

    Zwykle ignorujemy prozę życia i spoglądamy w dal, ku temu, co absolutne, wielkie, doskonałe, zachwycające, zadziwiające i  jednocześnie niepojęte, czy nieosiągalne, a mimo to jedynie konieczne, także rezygnujemy z kalkulacji i skupiamy się, koncentrujemy nad tym, z czym nie możemy się uporać, a od czego zależy nasz człowieczy los.

    Życzę Tobie i innym pogody ducha, oraz owocnego rozmyślania nie koniecznie na szczytach w Tybecie.

     Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  7. misjonarz

    teraz to będzie “jazda”

    No naprawdę, zaczęły mi przychodzić do głowy pewne przemyślenia, ale uwaga "nie będzie to łatwe do zrozumienia", ale podzielę się, pomimo, że będzie tutaj dużo pytań a czytający może mieć wątpliwości.

     

         Znowu zachaczę temat "kuszenia pod pozorem dobra" i będę robił pewne aluzje do wyznań zielonoświątkowców i katolików, sprawa będzie dotyczyła pewnych podobieństw ale też różnic.

    Należę do pewnej grupy modlitewnej, katolickiej, która otwarcie przyznaje się do przynależności katolickiej ale formy tzw. uwielbień ma "zwalone do zielonoświątkowców". No i właśnie, co jest w naszej "działalności tzw wielbieniem, a co jest formą odpatrzoną bez głębszej refleksji "czemu to ma służyć". Przykładowo (to też słyszałem od pewnego księdza "czemu ma służyć tzw. modlitwa językami" ? ). No ale nie będzie o "językach", będzie o obrazach i pewnym ich wykorzystaniu.

          Mieliśmy swego czasu tzw. "koncert uwielbienia" – przypadł on akurat na 1 niedzielę po wielkanocy. Tydzień wcześniej ustalaliśmy, jak to będzie wyglądało. Ja akurat wymyśliłem i zaproponowałem aby "skombinować obraz Miłosierdzia Bożego" i wystawić go podcczas koncertu. Przedstawiłem sprawę liderowi a on ? – on zupełnie to zignorował. Nie dyskutowałem, chociaż myślałem jeszcze aby go przekonać. Przyszedł dzień koncertu, wszystko przygotowaliśmy, były piosenki iiiii był też obraz, ale jaki ? No właśnie, obraz umęczonego Jezusa, coś w stylu obrazu Ecce homo. Na koncercie było oczywiście "wspaniale" – no bo, jak ma nie być ?, jak dużo emocji, bo "lecą piękne piosenki uwielbieniowe". No ale właśnie – "czemu to miało służyć" ?, czemu miało służyć wystawienie obrazu Jezusa związanego i ubiczowanego ? Kogo wielbiliśmy w czasie koncertu ?, kogo chcieliśmy przedstawić ? No i najważniejsze – "czemu zrezygnowaliśmy z obrazu Jezusa Miłosiernego ?, przy jednoczesnym wystawieniu Jezusa umęczonego ? Czy czasem nie temu, że "baliśmy się święta Miłosierdzia Bożego" ? Czemu nie pamiętaliśmy o tym wielkim święcie ?, w którym, jak podawała św s Faustyna, były takie oto słowa:

    "Córko Moja, mów światu całemu o niepojętym miłosierdziu Moim. Pragnę, aby święto miłosierdzia, było ucieczką i schronieniem dla wszystkich dusz, a szczególnie dla, biednych grzeszników. W dniu tym otwarte są wnętrzności miłosierdzia Mego, wylewam całe morze łask na dusze, które się zbliżą do źródła miłosierdzia Mojego; która dusza przystąpi do spowiedzi, Komunii św., dostąpi zupełnego odpuszczenia win i kar, w dniu tym otwarte są wszystkie upusty Boże, przez które płyną łaski; niech się nie lęka zbliżyć do Mnie żadna dusza, chociażby grzechy jej były jako szkarłat. Miłosierdzie Moje jest tak wielkie, że przez całą wieczność nie zgłębi go żaden umysł, ani ludzki, ani anielski. Wszystko co istnieje wyszło z wnętrzności miłosierdzia Mego. Każda dusza w stosunku do Mnie, rozważać będzie przez wieczność całą miłość i miłosierdzie Moje. Święto miłosierdzia wyszło z wnętrzności Moich, pragnę, aby, uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Nie zazna ludzkość spokoju, dopokąd nie zwróci się do Źródła Miłosierdzia Mojego. (Dz 699)"

    O co mi chodzi ?, no chodzi mi o to, że "szatan nienawidzi Miłosierdzia Bożego", chociaż i przy tej formie kultu próbóje straszliwie mieszać "wykrzywiając co się da".

    Zauważyłem pewną prawidłowość "zieloni" i różni charyzmatycy, jakoś "unikają form kultu Miłosierdzia Bożego". Przypomniało mi się, że innym razem zaproponowałem jeszcze coś innego. Mieliśmy tzw "ewangelizację" (oczywiście na wzór "zielono" ). Zaproponowałem aby pewną konferencję wygłosił ksiądz i mówił o "niezgłębionym MIłosierdziu Boga" i co ? No znów była odmowa.

    Ok. , pytanie "CO TU JEST NIE TAK" ?, czyli "gdzie jest popełniany pewien błąd (być może do końca nie uświadomiony) ? Chodzi mi o to np. że nasza wspólnota nie unika form typowo katolickich np. msza święta, komunia święta, nawet spowiedź święta. Lgnie oczywiście do tzw. uwielbień, czy różnych koncertów na których oczywiście jest "alleluja", są wyciągane ręce itd itp. Ewangelizujemy – np. tzw kurs alfa.

    Ktoś oczywiście powie "uprawiamy sekciarstwo". Być może jest w tym "ziarno prawdy". Ja tylko dziękuję Panu Bogu, że "jeszcze mam trzeźwy umysł i nie poddaję się myśleniu ogólnemu".

    Zauważyłem, że robimy też coś na wzór pewnych grup "sami interpretujemy pismo święte" (sposób protestancki). Nie podoba mi się to bo, jak tak się robi to powstaje pewien "słowotok", który naprawdę ciężko zrozumieć.

    No to jeszcze jedno (bardzo trudne). Czym są te różne piosenki, w których niejako, jak mantrę w kółko powtarza się pewne zwroty?, co się dzieje wtedy w umysłach, psychice i sercach ludzkich ? Odpowiem na to pewnym podejrzeniem, ale psychologicznie jest coś takiego badane, iż w wyniku takiego działania następuje pewne wyłączenie pewnych obszarów mózgu i dzieje się coś na wzór TRANSU. Takie coś może być niebezpieczne, bo moim zdaniem "wyłącza i otwiera" – na co ? No otwiera na świat duchów a to może być niebezpieczne (zniewalające). No i właśnie – czy znowu nie jest to pewną formą "KUSZENIA POD POZOREM DOBRA" ?   Pytanie retoryczne, ale chyba warte zastanowienia.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  8. Kazimierz

    @misjonarzu

    Dzieki za komentarz, mysle jednakl, że wasza Wspólnota opócz uwielbienia Boga może wiele więcej nauczyc od "zielonych" , żywe i głebokie nauczanie Słowa Bożego, głeboka modlitwa, miłośc do Słowa Panskiego, miłość do Odwiecznego, praktykowanie darów Ducha Świętego, życie świadectwem. Warto, warto…

    KJ

     
    Odpowiedz
  9. misjonarz

    Ja też uważam, że WARTO.

    Ja też uważam, że WARTO. Czemu ? Ano temu, że pomimo błędów jest w naszych modlitwach coraz więcej harmonii, spokoju i dosyć dużo CISZY. Dawniej jej nie było albo było niewiele. Teraz to się zmienia, chociaż dosyć "opornie". Jest jeszcze jedna sprawa "Ja tego nie zmienię", nie mam kompetencji. Mogę jedynie "wielbić Boga w duchu" i mówić mu "jestem tu dla Ciebie" z NIMI, ale też dla nich. Tego również życzę WAM, bo "Pan Bóg przemawia w ciszy" a inna sprawa to po prostu ON. Dla mnie ON to TEN SAM JEZUS W SWOIM CIELE i W SWOJEJ KRWI, (chociaż tą drugą rzadko przyjmuję, ale zdarza się). Natomiast jest jeszcze sprawa MIŁOSIERDZIA BOGA, myślę, że trzeba CORAZ WIĘCEJ o nim mówić i je WYSŁAWiAĆ. Jak ? no to jest ten problem, ja będę go wysławiał przez różne praktyki (spowiedź św., koronka do Miłosierdzia Bożego, modlitwa w godz. MIłosierdzia i święto MIłosierdzia Bożego i Głoszenie Go poprzez mówienie o nim (np. w internecie) a Tobie Kaziku mogę chyba jedynie polecać znalezienie cytatów w biblii o Miłosierdziu Bożym i porozmyślaniu (albo, jak zaleca św Ignacy "SMAKOWANIU", nasycaniu się nim (jest ich trochę w biblii o NIM i warto to sobie przypominać i czytać).

    Wychwalajmy Pana, bo jest DOBRY, bo JEGO MIŁOSIERDZIE TRWA NA WIEKI.

     
    Odpowiedz
  10. elik

    Demon.

     

    Jest nadzwyczaj inteligentny i uosobieniem wszelkiego zła, także kusicielem, inspiratorem, przyczyną, sprawcą, a złoczyńcy Jego sługami, poddanymi i wykonawcami. Ponadto jest największym wrogiem człowieka i przeciwieństwem Jego miłości w prawdzie, dlatego nigdy nie kusi złem, to zbyt prostackie i dosłowne. Natomiast najczęściej kusi w stosownym czasie, wybranej chwili i pozorami dobra, które naiwnym i uwiedzionym wydają się prawdziwe, dobre i wiarygodne. Co nie znaczy, że Jego pokusy nie mogą być również inne tzn. nadzwyczaj wyrafinowane, sugestywne, przekonywujące, ujmujące, zachwycające i pełne uroku.

    Wielu ludziom nadal wydaje się, że Złego Ducha nie ma albo pokusy nawiedzające Jezusa nie dotyczą innych i nie mają wpływu na  postawy i zachowania, nawet osób wielkich, wybitnych, błogosławionych i świętych, oraz na losy całego świata – jakże to złudne!

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  11. Kazimierz

    Panie Zbigniewie

    Niech Pan raczej opisuje Chrystusa Pana i oddaje Jemu cześć, lub jak proponuje Mariusz pisze o Miłosiedziu Bożym niż opisuje demony, one mogą się bardzo cieszyć się z powodu Pana nimi zainteresowaniem.

    Demony w Imieniu Jezusa Chrystusa trzeba wyrzucać tak z ludzi, jak i trzeba umieć bronic się przed nimi, przywdziwając m.in. zbroje Bożą, o której niebawem będę pisał. Lecz aby móc to robić, trzeba być wpierw zanurzonym w Chrystusie, Jego miłości i miłosierdziu.

    Pozdrawiam KJ

     
    Odpowiedz
  12. misjonarz

    Zejdę teraz z tematu “zły

    Zejdę teraz z tematu "zły duch". Zejdę ale pewne spostrzeżenia i aluzje do ich działania będą.

    Napiszę o tym co nas właśnie gnębi – "najświętszy sakrament i kapłaństwo", czyli jak to w końcu jest ? ze sprawowaniem sakramentów i godnością kapłanów.

    Zasada teologiczna jest taka "ex opera operato". ( (łac. „na podstawie dokonanej czynności”) "obiektywna owocność i skuteczność sakramentów, która jest niezależna od postawy lub zasług przyjmującego, czy szafarza. )". Cały problem leży właśnie tutaj – większość katolików przyjmuje to na wiarę, czyli nie oburza się i wierzy pomimo wie, iż kapłani są na różne sposoby grzeszni a czasem sprawują sakramenty niegodnie. Pytanie, czy My wierni mamy się na to oburzać ?  Oczywiście, że możemy mieć zdanie i mówić o niegodności kapłanów ale to nie zaczny, że mamy rezygnować z łask Bożych udzielanych nam przez sakramenty. Sam wiele razy doznałem łask mimo, że mogłem wiedziec, że "kapłan jest nie do końca fair". Coraz częściej zdarza mi się adorować Pana Jezusa eucharystycznego i doznawać łask. Doznaję łask a przecież zupełnie nie wiem, jaki kapłan konsekrował hostię. Nawet w to nie wnikam, dla mnie ważny jest ON a jego szafarze ?, to już trochę inna sprawa, bo np. ilu apostołów było z Panem Jezusem do końca – na kalwarii ?, wiemy – tylko Jan, czyli np. ujmując to procentowo:  8,8 %. No i właśnie idąc tym tokiem myślenia można założyć, że ok. 27600 kapłanów ma takie same doznania, czyli w pewnym momencie załamuje się.

        No i właśnie, Jezus o tym wiedział, ale czy zrezygnował z pozostałych ? Nie on nawet do końca nie zrezygnował z Judasza, to Judasz zrezygnował z Jezusa.

           Jezus nie zrezygnował z pozostałych i tak samo moim zdaniem nie rezygnuje ze swoich kapłanów. On nie rezygnuje z nich pomimo ich słabości, nie rezygnuje i pozwala im być pasterzami i szafarzami sakramentów. Jezus pozwala bo ON wie, że kiedyś oprócz krzyża zaprosi ich do wieczernika po wzmartwychwstaniu. On ich tam zaprosi po to, żeby przekonali się, że ON ŻYJE.
    Teraz zrobię pewną aluzję dosyć ciekawą i wartą zastanowienia.
    Będzie to dotyczyło odniesienia do okultyzmu. W tym względzie religia ziolonoświątkowa i katolicka jest spójna. Czasem próbóję poznawać poglądy tych, którzy "uciekli w okultyzm". Okazuje się, że znacząca większość z nich "ma wstręt do księży katolickich", a kiedyś natknąłęm się na pewną aluzję takigo gościa. Stwierdził on, że księża, którzy konsekrują hostie "uprawiają tzw. czarną magię". No i co "miał rację" ? Podchodząc racjonalnie do sprawy to nie miał, czyli ksiądz tak po ludzku sądząc zupełnie nie oddziaływuje na ten chleb. Teraz pytanie, czy ten "okultysta" mówił prawdę ?, albo inaczej, "jeżeli zakładać, że na okultystów działa zły duch", to czy on miał rację ? Zakładając, że miał musielibyśmy rzeczywiście przyjąć ,że konsekracja to "magia". Jest tylko pytanie – "czy należy słuchać szatana" – "ojca kłamstwa" ?

    No bo on nawet, gdy "mówi prawdę to kłamie", czyli "powie, że hostia jest "zkonsekrowana", ale nie powie, że jest to prawdziwe ciało naszego Pana Jezusa Chrystusa.

    Ja wierzę, że jest to prawdziwe ciało Jezusa i właściwie "tylko mogę wierzyć", bo "Pan Jezus powiedział, że "kto spożywa ciało moje i pije krew moją, ma życie wieczne". Tak więc ciało Pana Jezusa jest pokarmem na życie wieczne. Ono jest takie, ale to wcale nie znaczy, że "nie może ono udzielać łask", już w tym życiu doczesnym. Ja to zaczynam odkrywać a zdarzyło mi sie to czuć.

    Kocham Cię Jezu ukryty w najświętszym sakramencie i dziękuję Ci, że dajesz mi siebie.

     
    Odpowiedz
  13. elik

    Inteigentni złoczyńcy.

    Panie Kazimierzu!

    Rzecz w tym, że pisząc na forum staram się raczej nie zajmować "opisywaniem" czegokolwiek, bowiem opisów, opowiadań, czy spekulacji, interpretacji etc. w "Tezeuszu", czy w blogosferze lub innych mediach jest nadmiar.

    Natomiast nawet z własnego doświadczenia wiem, że inteligentni złoczyńcy nie są zachwyceni, ani zadowoleni, kiedy inni za nadto nimi interesują się. A tym bardziej wówczas, kiedy są skutecznie  demaskowane ich niecne intencje i zamiary, czy ukazywane innym ich pozornie dobre poczynania, uwagi, wskazania, sugestie, rady etc.

    Cieszą się wg. mnie przede wszystkim ludzie szlachetni i prawi, lecz samotni, opuszczeni, odtrąceni, kiedy ktoś bezinteresownie poświęca im swój czas  albo prostacy, durnie, głupcy, kiedy ktoś ich uwiarygadnia, nobilituje i nie ignoruje, lecz zbytnio nimi zajmuje się.

    Aby skutecznie bronić się, przed pokusami Złego Ducha w wielu przypadkach wystarczy bezgranicznie ufać Bogu Trójjedynemu i być w stanie łaski uświęcającej albo umiejętnie posługiwać się rozumem tj. rozróżniać dobro, od zła, prawdę, do kłamstwa (pozoru) itp.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  14. lechowski

    z pozdrowieniami i nadzieją

     Przyznam, że nie często komętuję teksty na blogach, ale tutaj poczułem się jakoś zobowiązany

    Kazimierzu, dziękuję za ten Twój tekst. Oczyw iście jest on pełen emocji i opisuje KK z jednej strony. Ów KK zdaje się być szerszy. Przynajmniej w to wierzę. Szerszy wykrraczający poza owo bezprawie i formę pogaństwa. Myślę, że wykraczający także poza Tezeusza czy Tygodnik Powszechny… można było by wymienić szegeg takich podobnych miejsc.

    Oczywiście piszę o swojej nadziei nie dlatego by cokolwiek usprawiedliwiać. Widzisz Kazimieżu, ten KK jest również moim Kościołem i to wszystko mnie strasznie boli. Boli mnie, że wygląda on tak jak wygląda, że czasami bardziej przypomina wierzenia pogańskie, że zakorzeniło się w nim również łajdactwo. Boli mnie to, ja też to widzę, ale mam nadzieję, że to nie jest jedyne oblicze KK.

    Wiem jak możesz się czuć w niektórych gronach katolików. Muszę Ci wye wiem, bo ja również się często czuję na mocnych obrzeżach. Mnie, choć jestem duchownym tego Kościoła również wielu nie oszczędza…  (wystarczy poczytać wpisy na równoległym moim blogu, który założyłem na portalu Frondy)

    Mogę tylko wyrazić ból i przeprosić za owych fanatyków, mogę wyrazić nadzieję, że to nie cały KK, że nawet nadziei jest więcej niż Tezeusza. Tak bardzo chciał bym wyrazić pewność… może kiedyś będzie mi to dane -jeśli nie na tym to przyszłym świecie.

    pozdrawiam Cię serdecznie w duchu Chrystusa

     
    Odpowiedz
  15. Kazimierz

    Arku

    Dziekuję za Twój wpis, cieszę się, że są w KK tacy ludzie jak Andrzej, Ty, Małgosia  i inni, którzy kochają Chrystusa i dla których On zawsze jest nr 1.

    Pamiętam kilka lat temu, kiedy byłem kapelanem we więzieniu dla kobiet, osoba zajmująca sie świetlicą była w trakcie zbliżania się do Chrystusa i słuchała z ciekawością kazań, uwielbienia itp. Raz zaprosiła mnie do jakiegoś kantorka i pokazała mi strój pewnego księdza, taki marny, postrzępiony, wyblakły. I mówi mi, że ten ksiądz tak samo jak i ja (mówiła o mnie) kocha Jezusa i to czuć od niego, to widać. Dla niego nie było ważne aby stroić się w niezwykłe szaty, ale głoszenie o miłości Jezusa. Na imię miał Irek, ten sam o którym słyszałem jak zakładał Odnowę wpierw w jednym mieście, gdzie nagle natapiło niezwykłe poruszenie w parafii, za bardzo niezwykłe i szybko go przeniesiono do innego miasta. Z tamtego znów go przeniesiono, bo zaprosił pastora zielonoświątkowego na kazanie, a to wielki grzech przecież. I tak tułał się, aż trafił do posługi więziennej, tam pewnie mógł praktykować swą miłość do Jezusa. Ale wszędzie gdzie był, pozostawiał po sobie ogniska żywej miłości do Jezusa, do Boga, które paliły sie przez jakiś czas, dopóki przerażony proboszcz ich nie zagasił.

    Poznałem też Pawła, dopiero co wyświęconego księdza, leżeliśmy razem w szpitalu, on biegał po salach modlił się o chorych, ja z nim:) On udzielał umierającym chyba to się nazywało warunkowego rozgrzeszenia, a ja podziwiałem jego determinację. Życia Bożego w nim było mało, chociaż jego determinacja była poruszająca. Spotykaliśmy sie, był pomocnikiem proboszcza na jednej z parafi. Przyjeżdżał na koncerty, które organizowałem z grupką dziewczyn (te to zawsze pierwsze garną się do Boga), dzwoniliśmy do siebie, był jakis taki normalny. Pamiętam, jak mój szwagier umarł i on go chował, wiedział że będę i zrobił to wszystko tak super tak Chrystocentrycznie, za darmo (bo siostra raczej uboga) i wszyscy byli tak poruszeni i kazaniem i oprawą. Potem zaprosił mnie na plebanię, odpilismy kawę i było super. Przenieśli go do Ośrodka Wychowawczego dla trudnej młodzieży, szkoda, kolejny zamknięty gdzieś w jakimś ośrodku resocjalizacyjnym, jakoś urwał nam sie kontakt, pewnie wsiąknął tam, no cóż…

    Pamiętam też kilkanaście lat temu, kiedy przyjechałem na tereny, na których teraz mieszkam, najbardziej zainteresowani mną byli właśnie katolicy, Odnowa w DŚ, spotkaliśmy się rozmawialiśmy, modliliśmy się i mieliśmy plany, aby było to systematyczne. Niestety po ktrótkim czasie, kiedy proboszcz sie dowiedział wszystko prysło, skończyło się, tak jakbym był trędowaty…

    No cóż, pewnie tacy ludzie jak Ty, jak Andrzej i inni, a nawet może ja muszą wieść życie czasami kochanego, a w większości znienawidzonego proroka, który woła o nawrócenie ludzkich serc, a to się bardzo nie podoba, ale wołajmy, wołajmy do tego ludu aby się obudził ze snu i aby Światłość odwieczna mogła rozświetlić mroki ciemności panujące nad naszym krajem.

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  16. misjonarz

    propozycja

    Znów będzie "trudno". Bo to jest ten właśnie problem, bo właściwie nie ma problemu aby różne wspólnoty – głównie "odnowa w Duchu Świętym" przejmowała sposoby modlitw od zielonświątkowców. Nie ma i oni to robią, kto ich tego nauczył ?, albo gdzie to spostrzegli i wcielili w życie? Ci ludzie z modlitwami charyzmatycznymi właściwie nie mają problemu. Mnie ciekawi jedno – "czy oni umieliby uczyć się modlitwy na wzór Ćwiczeń Duchownych Św Ignacego z Loyli" ? Moim zdaniem mieliby z tym problemy, ponieważ na ćwiczeniach duchownych (CD), uczy się głównie modlitwy wewnętrznej (myślnej), dlatego na tych rekolekcjach zasadniczo nie rozmawia się (no chyba, że jest inna forma a czasem zdarza się, że są formy "niezamknięte".

    Modlitwa myślna ( i to w/g wielu mistyków i doktorów kościoła), jest środkiem "znajdowania i jednoczenia się z Bogiem". Nie wiem czemu tak jest ?, jedynie domyślam się, że chodzi o to, że "Pan Bóg zna nasze serce i myśli, więc "niejako lubi gdy ludzie skupiają się wewnętrznie i rozmawiają wewnętrznie z nim". Taka modlitwa, okazuje się, że nie jest łatwa, ponieważ wymaga skupienia i "unikania rozproszeń". Unikania, nie w sensie "odpędzania na siłę", ale wymaga umiejętności łagodnego "powrotu do treści modlitwy po zaistniałym rozproszeniu.  Wiemy, że nie jest to łatwe – wystarczy porównać to do jakiejś pracy umysłowej i przypadku gdy non stop ktoś nam przerywa na różne sposoby. Może być to i jest męczące. Wymaga wysiłku ale moim zdaniem jest bardzo wartościowe gdyż przez to człowiek uczy się "słuchać siebie". Ciekawe, że nazywane jest to medytacją i kontemplacją. W teorii można by powiedzieć, że "sposób wschodni", ale jest zasadnicza różnica – na wschodzie "unika się myśli" a tutaj człowiek "uczy się myśleć, czy wyobrażać – w przypadku kontemplacji".

    Dlaczego o tym mówię ? Mówię, bo jest dużo prawdy w określeniu, że "Pan Bóg mieszka w duszy człowieka" i zasadniczo "tam trzeba go szukać". Św s Faustyna powiedziała tak "nie szukam Boga gdzie indziej, jak w swoim sercu", albo tak "ujrzałam wewnętrznie Pana". Św s Faustyna była na zewnątrz zasadniczo milcząca, taka była a wewnętrznie potrafiła bardzo rozmawiać z Jezusem. Nauczyła się tego poprzez zaufanie, ale też przez rekolekcje odprawiane u Jezuitów.

         Właściwie odbiegłem od wątku tego bloga, ale mogę znów zrobić  pewną aluzję. Jest ona zasłyszana, ale pewien Jezuita stwierdził, że ludzie po CD powinni poszukać sobie kierowników duchowych i stwierdził, że można o to pytać księży ale trzeba uważać bo niektórzy mogą powiedzieć coś takiego "Ja już od seminarium nie medytuję".  No i właśnie – naprawdę mnóstwo księży jest rozpraszanych na różne sposoby, więc ich kontakt wewnętrzny z Bogiem może być zakłócony a jeżeli tak to właściwie nie dziwmy się, że "popełniają błędy".

    Znów będzie pytanie trudne, ale kiedyś usłyszałem, że rózne ruchy z pogranicza New Age popierają właśnie pewne skupianie się wewnętrzne aby "znaleźć światło i moc" do różnych rzeczy.  Czy takie skupianie wewnętrzne można porównywać z modlitwą wewnętrzną katolików ? Moim zdaniem nie, bo "niuejdżowcy" szukają mocy, a katolicy szukają miłości, a miłość może być bolesna. Czyli szukając Boga we wnętrzu można znaleźć łzy – łzy miłości a Jezus powiedział przecież "błogosławieni, którzy płaczą albowiem oni będą pocieszeni". Oczywiście nie każde łzy są jednakowe, trzeba takich łez uczyć się.

    Gdy człowiek uczy się przebywać i rozmawiać wewnętrznie z Panem, to właściwie nieuniknione są kryzysy, które przez człowieka są odczuwane jako przykra pustka i opuszczenie przez Boga. Dlaczego tak się dzieje – to właściwie tajemnica a może właśnie taka jest dobra pedagogika Boża, gdyż całkowite zjednoczenie z Bogiem właściwie wymagałoby śmierci – Bóg powiedział do Mojżesza "nikt nie może oglądać oblicza Pana i pozostać przy życiu". 

    Rozgadanie zewnętrze powoduje, że człowiek nie umie się skupić, np u mnie to występuje gdy jestem na "uwielbieniach naszej wspólnoty" – wyjątek stanowią niektóre wspólne pieśni. Nie umiem się skupić bo właściwie nie wiem, czy słuchać innych, czy szukać swoich myśli by  powiedzieć coś na głos. Czasem miałem z tego powodu pewne "wyrzuty sumienia" ale już  nie robię z tego powodu problemów, po prostu więcej milczę na naszych uwielbieniach. No i właśnie, jeżeli miliczę to "czy modlę się" ?

    Jeszcze jedno – jak powinno się czytać biblię, "szybko, wolno, bez przerwy" ? Ignacy zaleca czytanie "ze smakowaniem", i powiedział tak "nie przejdę aż nie znajdę smaku", coś co porusza i niejako napełnia serce.

    No i znowu – naprawdę nie jest to łatwe, wymaga czasu i wysiłku i zastanowienia a czasem "odniesinia do własnego życia". Tak więc naprawdę jest tak, że "im modlitwa trudniejsza tym wartościowsza". Jezus modlił się często wewnętrznie i była nawet taka modlitwa gdzie aż "pocił się krwią".

    Ktoś kiedyś powiedział coś takiego "pokusę można odpędzić jedynie modlitwą". Pokusy nachodzą nas przecież bardzo często albo właściwie non stop (……..diabeł krąży szukając kogo pożreć), jeżeli więc nie nauczyliśmy modlić się wewnętrznie to, jak je mamy odpędzać ?

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code