Jakim prawem to się dzieje?

„Jakim prawem to czynisz? Kto Ci dał tę władzę?” – w dzisiejszej Ewangelii pytają Jezusa arcykapłani i starsi ludu. Ten epizod miał miejsce zapewne w Niedzielę Palmową wieczorem, wkrótce po wjeździe triumfalnym do Jerozolimy oraz po wypędzeniu przekupniów ze Świątyni. Co kieruje przywódcami narodu Izraelskiego? Dlaczego zachowują się tak obcesowo? Wręcz arogancko? Czyżby byli zazdrośni o sławę Jezusa? Czyżby bali się tych tłumów ludzi podążających za Nim? Czyżby niedowierzali temu, czego naucza? Ale przecież oni znają Pisma? A może tym wszystkim cudom, które dzieją się na ich oczach, nie dają wiary? Widzieli nauczanie Jezusa i uzdrowienie chorych. Widzieli, z jaką troską i miłością Jezus odnosił się do innych. To przechodzi ich ludzkie wyobrażenie. Słyszeli głosy wołające za Jezusem: „Hosanna Synowi Dawida!” i nie mogli pojąć, skąd ta moc, skąd ta mądrość, skąd ta „umiejętność” uzdrawiania. Wszystko wymknęło się spod kontroli. W ich sercach zagościła zazdrość. Za nią przyszła zawiść i nienawiść.

Wszystko, co dotyczy Jezusa, dzieje się tak po prostu, po cichu i spokojnie, chwila po chwili. Syn Boży jest pełen miłości i otwartości na człowieka – nawet na takiego, który unosi się i wykrzykuje, który ocenia i krytykuje. Zawsze przyjmuje człowieka takim, jakim on jest z całym bagażem jego doświadczeń, uczuć, niezrozumienia. W każdej sytuacji jest Panem i Władcą. Jezus zawsze jest pełen dobroci i opanowania, ale nie odpowiada na pytania ludzi, którzy nie szukają szczerze prawdy. W spotkaniu z arcykapłanami i starszymi ludu to Jezus wyznacza płaszczyznę rozmowy. Nie odpowiada wprost na ich pytanie, ale zadaje ze spokojem swoje pytanie: „Skąd pochodzi chrzest Janowy: z nieba czy od ludzi?” Ono jest w zasadzie odpowiedzią na pytanie zadane wcześniej przez arcykapłanów. Ale czy to w ogóle ich obchodzi?

Otóż nie. Arcykapłanów interesuje tylko gra, którą prowadzą. W ogóle nie zastanawiają nad tym, czy chrzest Jana był z nieba, czy od ludzi. Za to ich problemem staje się to, która odpowiedź będzie dla nich wygodniejsza. Okazuje się, że obie odpowiedzi są niewygodne. Bo jeśli odpowiedzą, że chrzest Jana był z nieba, to jak odpowiedzieć na następne prawdopodobne pytanie: to dlaczego wobec tego go nie przyjęliście? A jeśli odpowiedzą, że chrzest Jana był tylko czysto ludzkim pomysłem, to narażą się w ten sposób tłumowi. Zatem trzeba szukać trzeciej odpowiedzi. Odpowiadają więc: „Nie wiemy”. Ale czy na pewno nie wiedzą? Czy przez to „nie wiemy” nie wskazują, że ich prawda nie obchodzi, że oni są ponad prawdą? A w ogóle to co tam taki Jan Chrzciciel i jego nawoływania do nawrócenia? Co on może wiedzieć? Przecież oni są tu najważniejsi. Oni znają Pisma. To oni stanowią prawo. Nie obchodzi ich posłuszeństwo Panu Bogu. Wystarczyło jedno pytanie, żeby wyszło na jaw całe ich lekceważenie dla prawdy.

Ale… postawa arcykapłanów i starszych ludu jest obecna i w dzisiejszych czasach. Tak naprawdę może się zdarzyć każdemu z nas. Gdy w naszym życiu wszystko się układa i jest dobrze, nie zastanawiamy się nawet, jakim prawem się to dzieje. Ale jeśli zaczyna się coś dziać, na co się nie godzimy, coś, co w jakiś sposób podważa nasz autorytet, naszą władzę, nasze umiejętności albo wiedzę, to wtedy zadajemy tysiąc pytań, szukając potwierdzenia naszych wyobrażeń. Nawet jeśli zaczyna się dziać coś nowego w naszym życiu, coś, czego nie planowaliśmy, coś, czego nie rozumiemy, to już budzą się w nas pytania, a czasem nawet narzekania i złorzeczenia. Albo zgoła inna sytuacja. Planowaliśmy coś żmudnie, tak w każdym calu, do ostatniego szczególiku. A tu traf chciał, że wyszło inaczej. No i co? Wcale się nie zastanawiamy, czy jest lepiej, czy gorzej, ale narzekamy i grymasimy, bo wyszło inaczej, niż zaplanowaliśmy. Nie mamy w sobie otwartości na to inne działanie, Boże działanie. No bo nic nie dzieje się z przypadku. Nie umiemy zawierzyć Bogu, po prostu Mu zaufać i przyjąć z nadzieją to, czym On nas w miłości swojej obdarzył. Uciekamy od prawdy Bożej o nas i nie podoba się nam Boże wezwanie do nawrócenia i zmiany naszego życia.

Wiara bierze się ze słuchania i otwartości, a nie z zadawania pytań i dywagacji nad tym, czy warto ją przyjąć, czy może jest ona nam nie na rękę. Wiara jest łaską daną tym, którzy szczerze poszukują prawdy i są na nią otwarci. Kiedy skupiamy się tylko na tym, co nam się przydarzyło, jak się z tym czujemy i zastanawiamy się, jak szybko możemy „wyrwać się” z tego, kiedy nie wierzymy, że Jezus jest Bogiem, że może nam pomóc, kiedy nie przyjmujemy Jego jako Pana i Zbawiciela, wówczas nawet gdyby odpowiedział nam na nasze pytanie, nie dostrzeglibyśmy tego i nie uwierzylibyśmy Mu. Kiedy jednak otwieramy się na przyjęcie Boga, On odpowiada na nasze pytania i wszystko wyjaśnia. Aby słyszeć Boże odpowiedzi, wystarczy, że jesteśmy gotowi i otwarci…

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code