,

Jak żyć w “Kościele upadłym”?

 

Uwagi na marginesie artykułu Marcina Króla "Bez wiary i przyzwoitości".

Jeszcze nie tak dawno Kościół polski miał twarz Jana Pawła II i ks. Tischnera, dziś ma twarz abpa Głodzia i o. Rydzyka. Ta wymiana kościelnych ikon w masowej świadomości pokazuje skalę upadku. Kościół, który w latach 80-tych był dla Polaków znakiem nadziei, ostoją wolności i oazą niezależnej twórczości, dziś przypomina getto, w którym dominuje bezmyślność, oportunizm i autorytaryzm. Kościół, który niegdyś był znakiem dumnej nadziei, dziś stał się wstydliwie ukrywanym krzyżem, noszonym ze smutkiem i niedowierzaniem.

Upadek Kościoła w Polsce jest największą duchową klęską Polaków po roku 1989. Przeżywamy ją cicho, wstydliwie, a może nawet zupełnie bezmyślnie. Dla wierzących dramat upadku Kościoła, jako źródła nadziei, jest tak bolesny, że nie potrafimy nawet przemyśleć jego źródeł i konsekwencji, objąć rozmiaru tragedii. Upadek Kościoła obnażył nie tylko niski poziom kościelnego przywództwa i bezradność świeckich elit, ale też iluzję sławnej polskiej religijności, która po prostu okazała się być głównie folklorem, jedynym kulturowym kostiumem, który potrafimy nosić, bo po prostu innych nie wypracowaliśmy.

Fakt, ze upadek Kościoła w Polsce jako pierwsi i  wnikliwiej diagnozują myśliciele dalecy od niego, tacy jak konserwatywny liberał Marcin Król, nie dziwi. Katoliccy myśliciele i księża w Polsce, z nielicznymi wyjątkami, wytrenowani w oportunizmie i schlebianiu kościelnym przełożonym, nie są po prostu zdolni do wyrażenia tego, co jest oczywiste, a co mogłoby uderzyć w ich pryncypałów, od których są zależni. Właśnie dramat polskiego katolicyzmu polega na tym, że dysponując pozornie wielkim ilościowo potencjałem intelektualnym, nie jest w stanie -z powodu braku szacunku do wolności myślenia i słowa ze strony kościelnych przełożonych – przemyśleć i wyrazić najistotniejszych oraz najpilniejszych spraw swej religijnej wspólnoty, i szerzej polskiego społeczeństwa. Polski katolicyzm uczy myślenia bezpiecznego, za które nie traci się posady, ale takie myślenie ma jedną zasadniczą wadę: nic nie wnosi i nikogo nie inspiruje.

Można zarzuć prognozom takim, jak ta sformułowana przez Króla, że są one ograniczone jedynie do wymiaru socjo-kulturowego, a nie są zdolne zrozumieć Kościoła jako rzeczywistości mistycznej i transcendentnej. Ponadto prognozom Króla można zarzucić nadmierny schematyzm i pesymizm, jednostronnie niedostrzegający pozytywnych tendencji w Kościele oraz wyrażający bardziej jego osobistą wizję rzeczywistości niż realną zapowiedź przyszłości. To prawda. Ale wartość prognozy Króla, pomimo jej ograniczeń, polega na czymś innym: Król stwierdza, że Kościół przestaje istnieć w kulturze, czyli być czynnikiem wpływającym na ludzkie myślenie, moralność i zachowania prywatne i publiczne. I że ta tendencja będzie się pogłębiała i miała tragiczne konsekwencje dla całej substancji moralnej polskiego społeczeństwa, które po prostu nie wypracowało innych źródeł moralności niż te zbudowane na kościelnej tradycji chrześcijaństwa. Pozwólcie, że uzupełnię prognozy Króla, raczej agnostyka zatroskanego kondycją polskiego społeczenstwa, osobistymi przemyśleniami katolickiego inteligenta, dla którego Kościół jest obok Boga kluczową życiową sprawą. Nie musicie się zgadzać ze mną – a nawet możemy się pokłócić -raczej potraktujecie ten skromny tekst jako zachętę do osobistych refleksji.

Moja teza jest następująca: w PRL żyliśmy w iluzji Kościoła wolności i nadziei. To złudzenie było doraźnie bardzo produktywne: właśnie dzięki Kościołowi zbudowaliśmy jakąś społeczną, moralną i twórczą alternatywę dla życia w socjalistycznej utopii zakłamania. Dlaczego Kościół jako depozytariusz wolności i nadziei w niepodległej Polsce okazał się jedynie złudzeniem? Bo Kościół w Polsce nigdy nie był autentycznie zainteresowany promocją wolności człowieka. Traktował dążenia wolnościowe Polaków dość instrumentalnie: chodziło głównie o odzyskanie pełnej wolności dla Kościoła i przywrócenie mu polityczno-ekonomicznej supremacji analogicznej do tej, jaką cieszył się przed II wojną światową. Niepodległość narodu  i wolność jednostek była sprawą drugorzędną i wykorzystywaną dla odzyskania wolności i wpływów ze strony Kościoła. Po 1989 drogi Kościoła i społeczeństwa, w tym wielu wiernych, zaczęły się rozchodzić. Czym bardziej polscy katolicy stawali się społeczeństwem indywidualistów, dla których wolność jednostkowa jest ważna, tym bardziej hierarchia Kościoła stawała się represyjna i wyalienowana. Próby podporządkowania Polaków w sprawach ich zachowań politycznych i seksualnych okazały się zupełnie porażką Kościoła, również wobec większości swych wiernych. Sprawa abpa Petza, a potem abpa Wielgusa pokazały, że hierarchowie Kościoła w zdecydowanej większości utracili kontakt z rzeczywistością, stając się coraz bardziej klasą samą dla siebie. Co jeszcze ważniejsze, te sprawy po raz pierwszy ujawniły całkowite rozminięcie się ocen moralnych pomiędzy polskim Episkopatem i większością kleru, a większością polskich katolików, zwłaszcza wykształconych i z większych miast.

Podczas sprawy abpa Wielgusa Episkopat, z nielicznymi wyjątkami, takimi jak abp Gocłowski, pokazał, że traktuje swoich wiernych jak ubezwłasnowolnione masy, które nie mają nic do gadania. Brutalna arogancja i zwykłe zakłamanie wielu biskupów i kościelnych przełożonych podczas niedawnego kryzysu lustracyjnego wstrząsnęło wieloma katolikami. Na głębszym poziomie hierarchowie Kościoła ujawnili głęboką pogardę dla wolności i sumień ludzi, wierzących i niewierzących. Nie chcę tutaj cytować żenujących wypowiedzi niektórych biskupów w kontekście sprawy abpa Wielgusa. Ale to był prawdziwy szok! Okazało się, że powtarzane wielokrotnie deklaracje o szacunku dla ludzkiej wolności, godności i prawdy, w sytuacji realnego kryzysu i zagrożenia interesów duchownych okazały się całkowicie puste. Wielu z nas było przerażonych tym spektaklem: poczuliśmy, że Kościół niewiele różni się od partii politycznej czy korporacji, że jest wewnątrz pusty duchowo i aksjologicznie. Jedynie, szybka decyzja wyprowadzonego wcześniej w pole Papieża zmniejszyła rozmiar kompromitacji. Ale pokazała też ogromną słabość Kościoła w Polsce: fakt, że w kryzysie sam z siebie nie jest zdolny do odnowy, a nawet do elementarnej przyzwoitości.

Wypychanie w ostatnich kilku latach kolejnych wybitnych i myślących księży z Kościoła – a nie ma ich tam zbyt wielu – takich jak Obirek, Bartoś, Węcławski, brutalny atak na ks. Zaleskiego, przy jednoczesnej obronie ksenobicznych i antysemickich fanatyków takich jak o. Rydzyk, nie jest czymś przypadkowym. Można było nie zgadzać się z ich poglądami i nie akceptować poczynionych później przez nich wyborów życiowych, gdy byli już pod ścianą, ale Kościół wolności i nadziei nie niszczy swoich najbardziej utalentowanych ludzi, tylko mądrze zagospodarowuje ich krytyczny i obrazoburczy potencjał dla dobra wspólnoty. Właśnie poprzez „selekcje” swoich ludzi, Kościół najlepiej pokazuje, co najbardziej ceni i dokąd zmierza. Obecne twarze Kościoła, czyli abp Głódź i o. Rydzyk, nie są wymyślone: taki właśnie jest realny Kościół w Polsce i inny się nie zapowiada. Z Kościoła hierarchicznego w Polsce został wypchnięty lub spacyfikowany najbardziej twórczy potencjał i dominuje przeciętność, poniżej przeciętnego poziomu innych grup społecznych i zawodowych. Jaki młody twórczy, wrażliwy, moralnie niezależny człowiek zdecyduje się na wybór drogi kapłańskiej i zakonnej w takim Kościele, Kościele abpa Głodzia i o. Rydzyka? Prawie żaden. A ci nieliczni, którzy zaryzykują, szybko się przekonają, że nie takich ludzi Kościół dziś potrzebuje.

Słabe przywództwo w Kościele i dużo niższy stopień przywiązania polskich katolików do obecnego papieża Benedykta XVI niż do jego Poprzednika powoduje, że wielu wiernych, zwłaszcza wykształconych, przestaje traktować poważnie inspirację płynącą z Kościoła hierarchicznego. Korzystają oni z sakramentów, uczestniczą w liturgii, ale w sferze myślowo-kulturalnej żyją zupełnie w innym świecie. Natomiast katolickie masy coraz bardziej żyją wartościami społeczeństwa konsumerycznego i z narastającą irytacją słuchają księży, którzy zarzucają im materializm i kult mamony. Z dwóch powodów: ponieważ nie wiedzą nic złego w dobrobycie, a po drugie, uważają, ze księża w swoich pouczeniach są zakłamani, bo sami zabiegają o pieniądze i rozkoszują się uciechami życia. Przepaść między kościelną hierarchią i wiernymi narasta, a jednocześnie jest ona pozorna, bo jest to przepaść głównie retoryczna: Kościół instytucjonalny sam jest coraz bardziej zsekularyzowany i materialistyczny. Rewindykacja majątkowa, wpływanie na polityków, by chronili materialne interesy Kościoła, swoista polityzacja myślenia o religii wielu hierarchów i świeckich, są symptomami duchowej pustki i zeświecczenia w kostiumie religijnym. Okresowe dramatyczne apele hierarchów przeciw aborcji, zapłodnieniu in vitro, czy utrzymaniu religii w szkołach i więzi małżeńskich, pokazują tyleż gorliwość, co ubóstwo tematów ewangelizacyjnych Kościoła. O poziomie kazań w świątyniach nie wspomnę.

Hierarchia Kościoła w Polsce nie zdaje sobie sprawy z rozmiarów gigantycznej transformacji kulturowej, która zachodzi od Oświecenia w świecie Zachodu. Po raz pierwszy w dziejach chrześcijaństwa kultura świecka i technologia wypracowały wspólnie symboliczno-materialne warunki dla życia miliardów ludzi bez żadnej potrzeby Kościoła, zwłaszcza w jego obecnej formule. Dla większości Europejczyków chrześcijaństwo jest już skończone, Ewangelie są ładną bajką, a Kościół katolicki totalitarnym przeżytkiem. Absolutem duchowym jest osobiste doświadczenie quasi-mistyczne i indywidualne sumienie, które mówi mi, co mam robić i jak kształtować sens swego życia. A krytyka Kościoła jest w dużym stopniu uzasadniona: jego dzieje w równym stopniu są historią uobecniania się świętego Boga, jak historią przemocy, zakłamania i cynizmu. Kościół musi na nowo uzasadnić swój sens w świecie, odzyskać legitymacje wśród wiernych i w życiu publicznym.

Dwutysiąceletnia przygoda chrześcijaństwa została powszechnie w Europie uznana za porażkę, a przynajmniej jej dwuznaczny wynik nie wróży nadziei na przyszłość. Na pewno nikt nie chce powtórki historii Kościoła w jego sojuszu z władzami wszelkiej maści. Obecny upadek chrześcijaństwa od strony wewnętrznej jest spowodowany – według mnie – głównie kumulacją polityzacji Ewangelii, tzn. dominacji w historii Kościoła używania środków politycznych nad ewangelicznymi. Upadamy, bo ulegliśmy pokusie większej wiary w ludzką moc (instytucji, prawa, polityki, itp.) niż w moc łaski Boga jako daru. Ten proces wydaje się być nieodwracalny.

Polska przechodzi bolesny czas odczarowania. Iluzja Kościoła jako obszaru wolności i nadziei upadła. Aktualny i realny Kościół z twarzą abpa Głodzia i o. Rydzyka budzi narastającą obojętność i rozczarowanie. Katolickie getta nie są chrześcijańskimi katakumbami, ale warowniami fundamentalistycznych sekt wewnątrz katolicyzmu. Normalny człowiek, również katolik, nie chce żyć w getcie, a w Kościele oficjalnym nie znajduje obszaru dla swego integralnego rozwoju. Nie można też długo korzystać jedynie z katolickich sakramentów i uczestniczyć w liturgii, a resztę swego życia przeżywać w zupełnie innym świecie. Ta narastająca przepaść prowadzi do zerwania więzi. Nie mamy też wpływu na reformę Kościoła „odgórnie”: Raczej tylko ostateczny upadek instytucji – podobnie, jak w XVI wieku – zmobilizuje część hierarchii i resztki katolików do odnowy. Będzie to już zupełnie inny Kościół. Niewielki, całkowicie niepolityczny, bardziej ewangeliczny i pokorny, Kościół świadectwa, wolności i wzajemnej miłości. Kościół Błogosławieństw Jezusa.

Jak żyć w Kościele upadłym? Być świadomym katastrofy, traktować ją jako osobisty i wspólnotowy krzyż, powierzając go dobremu Bogu. Wiedzieć, że jestem winny jak inni, a może bardziej. Modlić się, nie przestawać korzystać z sakramentów i uczestnictwa w liturgii, wszędzie wzmacniać dobre inicjatywy religijne, ekumeniczne i kulturalne. Starać się żyć Ewangelią i znajdować w świeckiej kulturze późnej nowoczesności oznaki epifanii Boga, tłumaczyć je z e języka świeckiego na ewangeliczny i odwrotnie. Być wiernym swemu osobistemu doświadczeniu i poruszeniom ducha. Nie tracić szacunku dla Magisterium Kościoła i jego biskupów, ale przeciwnie, wspierać ich modlitwą oraz krytycznym rozumieniem. Umieć spojrzeć z miłością, choć krytycznie na historię Kościoła: zrozumieć i odrzucić pokusy władzy, polityki, wpływów i dominacji, które w dużym stopniu ukształtowały Kościół i doprowadziły do jego upadku. Nie chcieć, by Kościół powtórzył swą porażkę, ale przeciwnie, pracować nad ewangeliczną nadzieją przyszłości. Bez złudzeń, jak pierwsi chrześcijanie, szukając oparcia jedynie w Bogu.

Moje blogi na YouTube
 

 

Komentarze

  1. Skryba

    Kościół upadły

      Znowu nie panujesz nad piórem chłopie. Gdyby nie o. Rydzyk, b.Głódz i Episkopat toby nas zjedli. Trochę pokory, której życzyli Ci ludzie już w 2006 r. Stajesz się właśnie taki jak Bartoś, Obirek i inni, a szkoda. Jak się nie zmienisz, to twój Tezeusz i Ty będziecie dreptać w miejscu. Krótko i po wojskowemu ! 

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    Brrr wrrr

    Jak żyć w Kościele upadłym? Być świadomym katastrofy, traktować ją jako osobisty i wspólnotowy krzyż, powierzając go dobremu Bogu. Wiedzieć, że jestem winny jak inni, a może bardziej.

    No przepraszam. Jezeli ktos "na górze" sknocił sprawe to ja mam czuc sie winna???Zbiorowa odpowiedzialnosc? To juz nie te czasy.

     

    Nie tracić szacunku dla Magisterium Kościoła i jego biskupów, ale przeciwnie, wspierać ich modlitwą oraz krytycznym rozumieniem. Umieć spojrzeć z miłością, choć krytycznie na historię Kościoła: zrozumieć i odrzucić pokusy władzy, polityki, wpływów i dominacji, które w dużym stopniu ukształtowały Kościół i doprowadziły do jego upadku

     

    Propozycja aby byc fałszywym, konformistycznym, płynąc "z pradem" lub zachowywac sie "jak kurek na wiezy" w zaleznosci z której strony wiatr zawieje…

    wszędzie wzmacniać dobre inicjatywy religijne, ekumeniczne i kulturalne.

    Ten cytat zaprzecza  temu co napisałes powyzej to znaczy

    Na głębszym poziomie hierarchowie Kościoła ujawnili głęboką pogardę dla wolności i sumień ludzi, wierzących i niewierzących.

    Zatem jak mozna"wzmacniac dobre incjatywy" skoro hierarchowie sie od tych wspierajactch odcinają "ujawniajac głeboką pogardę"??

     

    Po prostu nie mozna wg tych wskazówek zyc zachowujac jednoczesnie nauki Boze. Albo jedno albo drugie.

     
    Odpowiedz
  3. Malgorzata

    Dziękuję

    Andrzeju!

    Zawarte w Twoim tekście sądy są bardzo bliskie moim przekonaniom.

    Dziękuję, że napisałeś tak jasno i mądrze to, co dostrzega zapewne sporo ludzi, chociaż może nie potrafią tego tak trafnie wyrazić.

    M.F. 

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Aż tyle !

    Panie Andrzeju !

    Zastanawiam się – skąd u Pana chrześcijanina i podobnych namiętnych "obrońców" Jego Kościoła, bądź kontestatorów, czy oponentów te kasandryczne wizje?………, a nawet nieraz niezbyt dorzeczne uwagi, opinie, sądy, bądź insynuacje, pomówienia, czy oskarżenia.

    Dotychczas nie znajduję innego racjonalnego uzasadnienia, jak to, że Kościół katolicki nadal , mimo wszystko zachowuje jedność w zakresie doktryny i jest największą na świecie również w Posce chrześcijańską wspólnotą wyznaniową.

    Jego Kościół Święty wg. mnie ma się całkiem nieźle, mimo wielu usilnych starań wrogów, bądź zazdrośników. Jednocześnie stale rozwija się, przemienia, doskonali i umacnia, ku zgorszeniu, czy niezadowoleniu, a nawet irytacji, czy narastającej zazdrości, bezradności, wściekłości bezbożników, także zdeklarowanych wrogów. Nawet u oponentów, bądź innowierców wyzwalają się podobne reakcje, emocje – lecz dlaczego również u Pana ?…..

    Jakim prawem, bądź zwyczajem można publicznie, bezkarnie, a co najgorsze w imię dobra wspólnoty, z którą Pan chyba jeszcze identyfikuję się pisać coś takiego :

    "Jeszcze nie tak dawno Kościół polski miał twarz Jana Pawła II i ks. Tischnera, dziś ma twarz abpa Głodzia i o. Rydzyka. Ta wymiana kościelnych ikon w masowej świadomości pokazuje skalę upadku."

    Czyżby Pan już zapomniał, przeoczył, że Kościół katolicki w Polsce był i nadal jest potęgą chrześcijańską w Europie?…… , nadal wyróżnia się pozytywnie w UE. Ponadto chlubi się w świecie całą armią nie kolonizatorów, bezbożników, lewaków, etc. , lecz misjonarzy, osób prawych, oddanych, ofiarnych i bezwarunkowo wiernych Bogu. Wieloma błogosławionymi i świętymi, także wspaniałą młodzieżą, która wymaga, od siebie mimo, że inni ich usiłują demoralizować, deprawować, zniechęcać i zwalniać z tej powinności.

    "Kościół….., dziś przypomina getto, w którym dominuje bezmyślność, oportunizm i autorytaryzm. "….stał się wstydliwie ukrywanym krzyżem, noszonym ze smutkiem i niedowierzaniem."

    Ps. Proszę  zamiast kolejny raz dołączać, wpisywać się w coraz bardziej nasilający nurt medialny, wszelkiej maści ideologów, demagogów i wrogów naszej wspólnoty – Kościoła katolickiego. Raczej uwolnić siebie i innych, od zbędnych emocji, czy wydumanych wizji, zastrzeżeń, uprzedzeń. A potem poważnie zastanowić się, żarliwie przemodić i napisać coś bardziej prawdziwego, pozytywnego, budującego, refleksyjnego, ubogacającego polskich katolików i chrześcijan. Choćby to, co rzeczywiście jest lub może być istotną, zasadniczą przyczyną potknięć, a nawet upadków wielu katolików. Którzy przecież zwykle powstają, nawracają się i stanowią razem z śp. Ojcem Świętym  JPII i śp. ks. prof. Tischnerem, także ks. ab. L. Głodziem, o. T.Rydzykiem, oraz z nami i innymi osobami duchownymi i świeckimi Kościół katolicki.

    Szczęść Boże!

    "Cały świat jest boski. I góry som boskie, i kwiotecki boskie, i żyjątka. Ale ty się tym nie trap….(Andrzeju)…. Ty mos wiedzieć tylko tyle : świat jest boski, ale dziewcęta som nasze. – śp. ks. J. Tischner

    Aż tyle !

     
    Odpowiedz
  5. Skryba

     Po co w ogóle ruszać

     Po co w ogóle ruszać takie tematy, skoro filozofia jest taka zajmująca… No, ale jestem pełem podziwu, że  są takie komentarze (oprócz podległości służbowej). Andrzej ma świetne pióro i wszyscy czekamy, aż się wyprostuje (Andrzej, nie pióro)

     
    Odpowiedz
  6. jadwiga

    oj Skrybo Skrybo

    Andrzej ma świetne pióro i wszyscy czekamy, aż się wyprostuje (Andrzej, nie pióro)

    A co tutaj wogóle jest do wyprostowania? To nie Andrzej sie skrzywił tylko hierarchia koscioła zatem zadne prostowanie sie Andrzeja tejze hierarchii nie wyprostuje. To pierwsze.

    Po drugie Andrzej "walnął" prosto z mostu, jasno i zwiezle. No cóz, po prostu napisał prawde, tak jak jest i jak kazdy mysli ( przynajmniej w mojej Nowej Hucie jest to całkowicie normalne myslenie wiekszosci populacji). Tyle ze Andrzej w ostatnich zdaniach całkowicie zaprzeczył temu co wczesniej napisał.

    Wiec moze Skrybo o to Ci chodzi ze powinien to zakonczenie wyprostowac aby pasowało do reszty? No bo reszty, aby pasowała do zakonczenia –  nie wyprostuje sam Andrzej to pewne.

     
    Odpowiedz
  7. Skryba

     Może masz rację, że

     Może masz rację, że Andrzej się nie wyprostuje, bo upłynęło już sporo czasu. A do wyprostowania jest to, że niech nie zajmuje się upadłym kościołem, a sobą.Niech pomaga tym, którzy pomocy potrzebują.  Tego mu życzę, jak i wszystkim innym, którzy nie dość dokładnie przeczytali komentarz Zibika. A może przeczytali i się zdenerwowali ?

     
    Odpowiedz
  8. Andrzej

    Warto zacząć myśleć samodzielnie

     Skryba,

    cieszę się, że próbujesz włączyć się do dyskusji. Myślę jednak, że sensowniejsza byłaby merytoryczna polemika, niż ustawianie się w groteskowej pozycji policjanta religijnego, który na innych próbuje wymusić, co i jak mają myśleć. Spróbuj sam zacząć myśleć, to naprawdę nie boli 🙂

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  9. Skryba

    Kościół upadły

    Andrzej, sam wetknąłeś kij w mrowisko, publikując takie teksty, więc się nie dziw. To tematy zastępcze. Możesz mysleć co chcesz, ale myślę , żebyś się opamiętał. Mogę myśleć tak, czy nie mogę?  

     
    Odpowiedz
  10. Andrzej

    Pozorna niekonsekwencja

     Jadziu, 

    jak zawsze, bystro wyłapujesz niespójności logiczne w tekście. Jeśli chodziłoby o jakąś zwyczajną sprawę: biznes, partię polityczną, grupę znajomych, to  zgodziłbym się z Tobą. Natomiast, z Kościołem jest nieco inaczej: ja wierzę, że Kościół pomimo swych słabości i grzechu, jest też i przede wszystkim rzeczywistością Bożą, której nie mogę się wyrzec czy odtrącić, ponieważ dzieje się w niej coś złego i chyli się ku upadkowi. Dlatego, pomimo obecnej smutnej kondycji Kościoła w Polsce, czuję się za nią również odpowiedzialny, i zamierzam go wspierać tak jak potrafię, o czym napisałem. A diagnoza ma m.in. pozwolić dostrzec, że ten wybór jest niezwykle dramatyczny, trudny i bolesny, jak krzyż Chrystusa. Jest to więc według mnie dla mnie pozorna sprzeczność.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  11. zibik

    Nie musimy zbytnio martwić się o Jego Kościół !

    " Po co w ogóle ruszać takie tematy, skoro filozofia jest taka zajmująca…"

    Proszę nie kwestionować zakresu tematyki prezentowanej i komentowanej w portalu "Tezeusz " , to leży w gestii właściciela i współtwórców.  A tym bardziej nie przeceniać roli znaczenia fiozofii, czy sugerować, że filozofia jest najważniejsza. 

    Być może Pana i inne osoby najbardziej interesuje, zajmuje, czy nawet fascynuje filozofia, lecz proszę uwzględniać to, że wielu uczestników forum, bądź czytelników ma zupełnie odmienne zainteresowania i preferencje, zajmują, interesują również inne sprawy, zagadnienia.

    Istotą rzeczy chyba jest sposób (prawdziwość, racjonalność, obiektywność, wiarygodność) artykułowania myśli, prezentowania doświadczeń, odczuć, zagrożeń, tendencji, ewentualnie styl argumentacji, rodzaj nurtu, a nie zakres tematyczny forum.

    Domyślam się, że postać i dzieła śp. ks. prof. J. Tischnera są Panu znane i bliskie, moja dedykacja :

    "Tischner był kimś, kto naprawdę wierzył. I dodam odrazu, komu się wierzyło." dalej "……był kimś, kto na wezwanie Jezusa: " Ufajcie, jam zwyciężył świat"  odpowiedział: "Tak, ufam, że to Ty wygrałeś"

    A co to znaczy, że Jezus wygrał?…. To, znaczy, że w pewnym sensie nie musimy martwić się o chrześcijaństwo, o Kościół, o przyszłość powołań, i tak dalej.

    Musimy się martwić jedynie o to, żeby wiara była autentyczną więzią, ponawianym aktem zaufania, jak powiada katechizm: osobistym zawierzeniem." – W. Bonowicz

    Z poważaniem Zbigniew R.Kamiński

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  12. Andrzej

    Różnimy się w ocenie, co jest ważne dla Kościoła i jego misji

     Panie Zbyszku, 

    nie musi się Pan zgadzać z moją diagnozą upadku Kościoła w Polsce. Pańska wizja Kościoła i chrześcijaństwa wydaje mi się dość powierzchowna i apologetyczna. Religia pełni tutaj raczej rolę jakiejś instytucjonalnej ideologii, która ma zabezpieczać światopoglądową produkcję sensów dla jednej grupy (w domyśle: lepszej), oddzielając ją wyraźnie od innych grup (w domyśle: gorszych). Nie podzielam Pańskiej wizji religii chrześcijańskiej i Kościoła katolickiego, bo ma ona wyraźne rysy plemiennego bałwochwalstwa, choć potrafię dostrzec pewne dobro, jakie jest w niej zawarte. 

    Dla mnie chrześcijaństwo jest przede wszystkim ewangelicznym zaczynem i znakiem Królestwo Bożego w świecie i służy wszystkim ludziom jako żywe uobecnianie się Boga. Moja krytyczna diagnoza Kościoła w Polsce wynika właśnie z takie rozumienia roli chrześcijaństwa i Kościoła. Swoje argumenty przedstawiłem w obszernym tekście, więc nie ma potrzeby bym je tutaj powtarzał. Myślę też, że mój tekst wyraża dość dobrze stan ducha i poglądy wielu polskich myślących katolików. Ta diagnoza jest częścią samowiedzy i tożsamości polskiego Kościoła, i na tym polega jej wartość. 

    Pozdrawiam Pana serdecznie

    Andrzej

     

     
    Odpowiedz
  13. Skryba

     No i widzisz Panie

     No i widzisz Panie Zibik… plemienne bałwochwalstwo… pękam ze śmiechu, a Pan zamiast mówić, że czarne to czarne, a białe to białe, jeszcze się łudzisz co do charakteru portalu. Powodzenia

     
    Odpowiedz
  14. zibik

    W Kościele potrzeba wiarygodnych świadków !

    Panie Andrzeju !

    Nikt z nas nie musi zgadzać się, a tym bardziej akceptować kontrowersyjne teksty, subiektywne sformułowania, lecz ranga prezentowanych i omawianych spraw zobowiązuje nas, do bardziej roztropnej, racjonalnej i obiektywnej, niż intencjonalnej, czy zbyt emocjonalnej postawy.

    Wiem, że Panu jest szczególnie trudno pogodzić się z wieloma zaszłymi i być może bieżącymi sprawami. Jednak sytuacja w Jego Kościele, także katolickim nie tylko w Polsce nie obumiera. Nadal pomyślnie rozwija się, kształtuje, doskonali – może wg. nas zbyt powoli, lecz stale i konsekwentnie. Na pewno nie zawsze Kościół, a ściślej jego reprezentanci, członkowie podążają ku dobru wspólnemu – we właściwym i pożądanym kierunku.

    Jednak mam poważne wątpliwości, czy sytuacja wspólnoty Kościoła katolickiego w Polsce zdecydowanie degraduje się, osłabia, pogarsza etc?……, jak Pan opisuje, sugeruje, a nawet ocenia, czy stwierdza.

    Wg. mnie akurat taki ogląd spraw i rzeczy to najczęściej są mało pobożne życzenia. Wręcz stale powtarzane zaklęcia odwiecznych wrogów Kościoła, czy punkt widzenia ideologów, reformatorów, rewolucjonistów – orędowników, zwolenników gwałtownych przemian u innych, a nie koniecznie u siebie.

    Wierzę i mam nadzieję, że w omawianych kwestiach odezwie się (napisze) jeszcze pokolenie zdecydowanie młodsze, a myślące podobnie, jak Jezus Chrystus i Jego uczniowie, także inni wybitni, czy wierni i oddani naśladowcy Pana.

    Przecież w Kościele katolickim nie brakuje autorytetów, wspaniałych wzorów postaw heroicznych, oraz myśli i dzieł ludzi wybitnych, czy utalentowanych. Kościół katolicki chlubi się coraz większą armią ludzi prawych, mądrych, sprawiedliwych, uczciwych, świętych i błogosławionych.

    Wcale nie muszą być naszym jedynym autorytetem, bądź wzorem osoby duchowne obecnie piastujące wysokie urzędy w Kościele, abyśmy dzielnie i skutecznie bronili dobrego imienia Jego Kościoła, oraz nawracali się, wstawali i trwali w wierze, czy pomagali powstawać słabszym i upadającym.

    Nam katolikom i chrześcijanom najbardziej potrzeba w Kościele wiarygodnych świadków, a nie zdegustowanych obserwatorów, kontestatorów, czy reformatorów.

    Proszę zrozumieć to nie jest moja ocena, bądź wizja Kościoła, lecz być może zbyt optymistycznie widziana rzeczywistość, a nawet konieczność – potrzeba chwili.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  15. jadwiga

    Andrzeju

    Natomiast, z Kościołem jest nieco inaczej: ja wierzę, że Kościół pomimo swych słabości i grzechu, jest też i przede wszystkim rzeczywistością Bożą, której nie mogę się wyrzec czy odtrącić, ponieważ dzieje się w niej coś złego i chyli się ku upadkowi. Dlatego, pomimo obecnej smutnej kondycji Kościoła w Polsce, czuję się za nią również odpowiedzialny, i zamierzam go wspierać tak jak potrafię, o czym napisałem

     

    Nie wiem czemu ale te słowa rozumiem tak, ze wazniejszy jest Koscioł ( jako oczywiscie zbior chrzescijan – nie budynek) niz sam Bog.

    No bo – aby było jasniej jest

    1/ Bóg ( Ojciec, Jezus, Trójca "nietrójca" – w kazdym razie Bóg i Słowo Boze)

    2/ jest Koscioł jako zgromadzenie wiernych,

    3/ oraz hierarchia koscioła – władza.

    Chyba w tym wszystkom najwazniejszy jest Bóg – nieprawdaz? Jezeli zachowanie – władzy koscioła – przeczy Słowu Bozemu – to co wybierasz? Boga czy te władze? Jezeli Koscioł – manipulowany poprzez hierarchów przeczy Słowu Bozemu to co wybierasz? Boga czy Koscioł?

    Zaznaczam, ze w tym przypadku nie mozna "złapac trzech srok za ogon" ani nawet "dwóch srok".

    Wybacz za porównanie, ale tak jest.

    Skąd wiesz jakby zachował sie Jezus Chrystus gdyby teraz przyszedł na ziemie? Sadze ze stworzyłby nowy koscioł. Wierny Bogu Ojcu. Chyba sie nie mylę.

     
    Odpowiedz
  16. Skryba

     A ja myślę, że

     A ja myślę, że zapomnieliśmy o wladzy danej apostołom i ich następcom. Cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie, a cokolwiek (…) Gdybyśmy o tym pamiętali, to nie probowalibyśmy brać się za takie rzeczy…

     
    Odpowiedz
  17. Malgorzata

    Ważność ostatniego akapitu

    Pierwszym moim odruchem po przeczytaniu tekstu było podziękowanie Andrzejowi za jego napisanie. Naprawdę nie z racji podległości służbowej, co może trudno zrozumieć osobom uwikłanym w rozmaite zawodowe hierarchie. Wypowiedź Andrzeja jest dla mnie cenna ze względu na postawioną diagnozę obecnej sytuacji polskiego Kościoła, ale też dlatego, że Andrzej próbuje dać receptę, jak z tym żyć.

    Obserwując toczącą się dyskusję widzę, że skupia się ona głównie na diagnozie. Owszem, diagnoza jest daleka od triumfalistycznej wizji tych kościelnych i przykościelnych kręgów, które wciąż tkwią w głębokim samozachwycie. Wiele osób myśli podobnie, ale też nie chce odchodzić od Kościoła. W Kościele katolickim zostali ochrzczeni, wychowani, nie zamierzają zmieniać wyznania, pragną pozostać wierni Jezusowi jako Temu, który ustanowił Kościół. Wypowiedź Andrzeja rozświetla drogę i daje nadzieję właśnie takim ludziom.

    Kościół jest, jaki jest, a jego członkowie, zwłaszcza świeccy nie mają praktycznie żadnej możliwości dokonania instytucjonalnych zmian. Ale przecież mamy modlitwę, sakramenty, Ewangelię, rozmaite obszary własnej zawodowej i społecznej działalności, gdzie możemy dawać świadectwo chrześcijańskiej postawy. Wcale nie musi to być klerykalizm. A już na pewno krytyka zachowań poszczególnych ludzi w Kościele czy niektórych panujących tam zwyczajów nie jest ani walką z Kościołem, ani tym bardziej z Bogiem.

    Dodam, że najważniejsze dla każdego z nas powinno być zachowanie żywej relacji z Bogiem. Niekiedy nawet mimo Kościoła, ale z dramatyczną świadomością, że Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Ta żywa więź może być krwawiącą raną, ale jeżeli jej nie będzie, to Kościoła nie uratują żadne magiczne zaklęcia, socjotechnika, policyjne metody itp.  

    Pozdrawiam wszystkich uczestników dyskusji

    M.F.

     
    Odpowiedz
  18. Kazimierz

    zgorszenie

    Obserwując dyskusję na bardzo ciekawy artykuł Andrzeja, choć katolikiem nie jestem chciałbym jednak dodać mój głos, jako osoby z innej denominacji.

    Niektórzy oczywiście nie zauważają upadku KRK, no cóż mi może lepiej to zauważyć, jak już wilokrotnie pisałem choćby obserwując i rozmawiając z wiernymi, którzy mają z Bogiem niewiele wspólnego. Podobał mi się cytat z Pana Zbigniewa, właśnie o takiej wierze mówię osobistej, spotkaniem z Jezusem, tak jak cytowany autor to opisuje. Podoba mi się też wskazanie przez Jadwigę ważności i sprzeczności ważności. Jezus, Kościół i dopiero cała reszta, jeśli coś zaburza tę kolejność trzeba szukać innych możliwości, nie inaczej, tak też to widzę.

    Małgorzata pisze o heroiźmie trzymania się przy wyznaniu KRK, Andrzej również widzi jedyną mozliwość w modlitwie i próbach zmian w tym co jest, mając nadzieję na głęboką reformę. Może to i dobrze.

    Ja chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że Kościół Jezusa, to nie tylko KRK, a zgorszenie jakie staje się udziałem wiernych jakiego kolwiek wyznania staje się zgorszeniem wobec całego chrześcijaństwa, nie tylko jednego – tego – wyznania. Nie myślmy, że katolik zgorszony zachowaniem hierarchów zaraz będzie szukał "ukojenia" w ramionach innego wyznania, tak nie jest i raczej nie będzie. A więc można rzec, że odchodzi do "świata", a to jest już nie tylko sprawa KRK, gdyż Kościół jest jeden Chrystusa, w takim wypadku inne wspólnoty stają się również niewiarygodne, i dana denominacja "siejąca zgorszenie" przyczynia się do odrzucenia chrześcijaństwa, czy też poszukiwania Chrystusa przez dane osoby.

    Załóżmy też taką sytuację, że taka osoba jednak szuka innej wspólnoty np. trafia do mojej społeczności, czego ona potrzebuje? Czy będzie budować swoją wiarę, czy raczej będzie na zasadzie sprzeciwu i ja wam pokarzę? Prosze was kochani katolicy, nie myślcie, że to będzie łatwe, ale na pewno możliwe, chociaż wymagać to będzie intensywnego duszpasterstwa. Ale wiem, że jeśli osoby odchodzące z KRK, które były nominalnymi katolikami, które nie przeżyły "nawrócenia" dochodzą do wspólnoty, takiej jak ja prowadzę, po krótkim czasie odchodzą do świata, gdyż zderzenie tego co znają z tym co spotykają w naszych wspólnotach jest często nie do zniesienia. Dlaczego? Dlatego, że wymaga osobistego ustosunkowania się do Chrystusa i żywej wiary, a nie zmiany denominacji.

    Dlatego też podkreślam na koniec, że mało prowdopodobny jest scenariusz, jakoby wierni z KRK odchodząc od tego Kościoła mieliby masowo "zasilić" inne wpsólnoty, gdyż zgorszenie jakie przeżyli odepchnęło ich od Chrystusa, a kościelnictwo jest trudno uprawiać w żywych wspólnotach, które kładą nacisk przede wszystkim na żywą relację z Jezusem. Jednak drodzy bracia i siostry warto szukać i warto ratować swoją duszę, pamiętając o kolejności ważności przytoczonej przez Jadwigę Bóg, Kościół wszystko inne, chociaż osobiście wskazałbym na inny podział – Bóg – rodzina – Kosciół – cała reszta, myslę, że to trafniejsze ujęcie, gdyż naszym pierwszym Kościołem jest rodzina.

    Pozdrawiam KJ

     
    Odpowiedz
  19. jadwiga

    Małgorzato

    Problem tkwi nie w diagnozie, nie w tym co sie rzeczywiscie dzieje, ale w tym, ze osoby, które moga "chorobę" uleczyc, z racji stanowiska wcale uleczyc nie chca, wprost walcza aby choroba postepowała nadal – i pragną dalej "pławic" sie w niej. I w tym przypadku, zadna modlitwa, zadna krytyka nie pomoze – to tak jakby przy chorym pacjencie lekarz jasno widział na co pacjent choruje ale nie zamierzał go leczyc bo inaczej pacjent wyzdrowieje a w zasadzie po co ma wyzdrowiec kiedy teraz w chorobie on lekarz ma nad nim władze.

     Racja jest ze Koscioła w obecnej sytuacji nie jest w stanie nic uratowac, zadna dyskusja, zadne fakty uwieczniane w internecie czy innych mediach.. Jezeli władza koscielna ma ochote sama siedziec w pustych, ale bogatych  kosciołach i patrzec nawzajem na siebie w bogatych szatach liturgicznych – no to musi juz tak pozostac.Oni CHCA  tak zyc i CHCA tego.Pokazali to juz wielokrotnie. Wiec kazdy logicznie myslacy – ich trzymac sie nie bedzie. ONI to nie Bóg. Swiadectwo chrzescijanskiej postawy mozna bardzo dobrze dawac POZA NIMI.

     

    A ludzie bardziej ulegli? No coz ich musi ukształtowac jakis autorytet. Wiarygodny autorytet. W przeciwnym razie, jezeli zaczna brac przykład z hierarchów koscielnych – załoza maski, beda skrajnymi marterialistami nie liczacymi sie z tym co mówia a jak postepuja  – bedzie to dopiero katastrofa. BEDZIE, albo JUZ POSTEPUJE.. Sadze ze lepszym wyjsciem jest porzucenie tegoz koscioła – dla ratowania własnych sumien.Człowiek potrzebuje autorytetu, który ich poprowadzi. Ktorego beda NASLADOWAC. Oczywiscie w wiarygodnosci i prawdzie..A nie w czyms innym.Jak narazie nikt taki na horyzoncie sie nie pojawił.

     
    Odpowiedz
  20. Anonim

    nowe pokolenie

    Wywołana trochę przez p. Zbigniewa pozwolę sobie przedstawić, nie opinię, ale to co widzę i przeżywam. 

    Po pierwsze:

    18 Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą7. 19 I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Mt, 16,18-19

    Dlatego widząc grzechy hierarchów i autorytetów cierpię, płaczę i modlę się, ale o los Kościoła jestem spokojna, ponieważ żaden człowiek, ani nawet grupa ludzi nie są w stanie unieść ciężaru utrzymania, budowania, zmieniania Kościoła.

    Chrystus obiecał, że Kościół, ktory założył będzie niezniszczalny, więc ja Mu wierzę (p. Jadwigo jak mógłby Chrystus chcieć zakładać nowy Kościół? Zaprzeczyłby sam sobie). Posługując się odpowiednimi, oddanymi mu całkowicie ludźmi będzie go przemieniał mocą Ducha Świętego, a ślady odnowy są już widoczne, o czym niżej.

    Po drugie:

    Młode pokolenie (urodzone po 80-tym roku, do którego się zaliczam) nie zna innego Kościoła. Zna tylko Kościół Jana Pawła. Nie ma większego pojęcia o tym co się działo w czasach PRL-u. Ich spojrzenie jest czyste, bardziej ufne, nie jest zabarwione konfliktami na linii państwo-Kościół. To ludzie, którzy chcą żyć Ewangelią, a nie zastanawiać się nad sporami instytucjonalnymi. To ludzie, którzy szukają szczerze w nauce Kościoła, w ramach jego struktur, recepty na życie. To ludzie, którzy pod słowem "wolność" rozumieją głównie wolność osobistą, bo wychowali się w demokracji.

    Naprzeciw tym wyzwaniom wychodzą bardzo popularne i powszechne nowe ruchy religijne, które zaczęły powstawać w strukturach Kościoła w drugiej połowie ubiegłego stulecia: Oaza, Neokatechumentat, grupy Odnowy i tym podobne. Tam ludzie zmieniają swoje życie i odnajdują jego sens, nawiązują piękne relacje, uczą się jak żyć Ewangelią na co dzień. Środowiska te oczywiście również nie są wolne od wad ale to inna sprawa. Sama byłam związana z Oazą, jestem związana z Odnową, mam kontakt z żywym środowiskiem jezuickim, Kościołem Domowych, grupami organizującymi spotkania modlitewne w charakterze Taize. To są tysiące ludzi.

    Ja widzę Kościół zmieniający się od dołu, od dołu ku górze. Znam kapłanów zainspirowanych postawami ludzi świeckich, duchownych zmieniajacych się z inspiracji ludzi i środowisk osób, wśród których się znajdują.

    Kościół żyje, to nie moja opinia, ale doświadczenie.

     
    Odpowiedz
  21. zibik

    Nie mam złudzen, ani wątpliwości !

    Informuję, a nawet zapewniam, że jest Pan w błędzie.  Nie mam złudzeń, ani wątpliwości, co do charakteru portalu, ani prezentowanych, bądź ferowanych w nim poglądów i przekonań, wręcz przeciwnie doskonale orientuję się i rozumiem – w czym rzecz.

    Doceniam jednak najbardziej to, czego nie znajduję w wielu innych portalach m.in. "lekkie pióro" tj. uzdolnienia edytorskie i zaangażowanie osobiste, także wyrozumiałość, życzliwość i inne cnoty Pana Andrzeja – admina portalu, także możliwość poznania szerokiego spektrum odmiennych, bądź podobnych przekonań, oraz sposobność poprawnego, racjonalnego, a nawet kulturalnego dialogu z innymi, czy udział w dotychczas swobodnej, a nawet refleksyjnej, ubogacającej debacie z wieloma interlokutorami, czy adwersarzami.

    Życzę Panu również powodzenia i satysfakcji z uczestnictwa w współtworzeniu portalu "Tezeusz".

     
    Odpowiedz
  22. Andrzej

    Cenne świadectwo

     Joa, 

    dziękuję Ci bardzo za to ważne osobiste świadectwo żywotności Kościoła w Polsce. Mój tekst m.in. miał na celu wydobycie takich polemicznych głosów i świadectw. Na pewno jest wielkim dobrem, że niektórzy ludzi mogą znajdować wspólnoty katolickie – takie jak wymieniłaś – które wspierają ich w drodze do Boga i chrześcijańskim życiu.

    Pozwól, że powiem Ci, jakie według mnie cechy wymienionych środowisk uniemożliwiają im większy wkład w kulturę i przyszłość Kościoła. Środowiska te cechuje fideizm, emocjonalizm, pewien eskapizm, brak głębszego rozumienia współczesnej kultury, procesów sekularyzacji, pluralizmu światopoglądowego i wieloaspektowości Kościoła i jego roli w społeczeństwie. Wspólnoty te, choć cenne dla ich uczestników, nie mają żadnego wpływu kulturotwórczego na resztę społeczeństwa, choć mogą mieć wpływ duchowy dzięki modlitwie i ewangelicznemu świadectwu. Programowy antyintelektualizm tych środowisk uniemożliwia im udział w debacie kształtującej myślenie i postawy katolików i nie-katolików, jak również poważniejszą formację doktrynalną i intelektualną ich uczestników. 

    Dlatego przewiduję, że prąd sekularyzacji w najbliższych 15-20 latach zmarginalizuje jeszcze bardziej te środowiska i spowoduje natężenie się wyżej wymienionych cech, upodabniające je do katolickich gett, w których niektórzy katolicy będą chronić się przed światem, którego nie rozumieją i po prostu się boją. Sielankowa wizja Kościoła, którą przedstawiasz i zupełny brak refleksji na temat sposobu w jaki Kościół polski jest realnie postrzegany przez wielu katolików i nie-katolików, jest sympatyczna, ale uniemożliwia jakiekolwiek sensowne bronienie tegoż Kościoła wobec coraz powszechniejszej krytyki i wspieranie go w wysiłkach ku przemianie na lepsze. Natomiast brak rozumienia współczesnej kultury, z całym jej dramatycznym skomplikowaniem, uniemożliwia stworzenie realnej oferty ewangelizacyjnej i podjęcia dialogu z jeszcze "nieprzekonanymi".

    A fakt, że umknęła Ci zupełnie przemiana Kościoła w Polsce w ostatniej dekadzie- wiek nie jest tu usprawiedliwieniem, bo nie trzeba znać odległej przeszłości, by dostrzec negatywne zmiany – i że nie mamy już zupełnie do czynienia z Kościołem Jana Pawła II, ale właśnie Kościołem abpa Głodzia i o. Rydzyka, po prostu poraził mnie swoją ignorancją. Osobiście, nie wyobrażam sobie, jak można być wiarygodnym świadkiem Jezusa i Jego Ewangelii, jeśli nie potrafi się sprostać krytycznemu potencjałowi tych, których grzechy Kościoła odrzucają od niego? Cytaty z Ewangelii są dobre dla tych, którzy sami mocno wierzą, a tych jest kilka-kilkanaśie procent wśród samych katolików, nie mówiąc o nie-katolikach. Co z resztą?

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  23. Skryba

     Oj dostało się nam od

     Oj dostało się nam od właściciela portalu, ja (policjant religijny), Zibik (plemienny bałwochwalca), Joa (ignorantka i mało wiarygodny świadek). Jeszcze nam dołóz !  A im bardziej podkreślasz i eksponujesz Andrzeju małe ryski, to tym bardziej Kościół ma się dobrze. Właśnie ze swoimi hierarchami, strukturą i co najważniejsze wspaniałym konserwatyzmem. Jest on smakowitą tradycją, wobec różnej maści sekt pseudoreligijnych, z którymi trzeba walczyć, a nie jak chce Zibik, łagodnie akceptować. Dosyć rozpasania pseudoreligijnego, pod płaszczykiem demokracji, dosyć chwalenia Węcławskich, Obirków i Bartosiów. Czarne to czarne, a białe białe. Powiedzmy wreszcie prawdę w oczy. I nawołujmy penitentiam cogite !

     
    Odpowiedz
  24. zibik

    Jak właściwie żyć?

    Wracając do meritum  – jak żyć?…..może zamiast podczas dyskusji skupiać się wyłącznie na upadkach, potknięciach, czy błędach wybranych członków Kościoła, a zatem Jego aktualnej, badź przyszłej kondycji. 

    Lepiej zastanowić się razem – jak właściwie żyć – egzystować, a nie wegetować w świecie ludzi nieustannie, bądź coraz częściej, a nawet uporczywie błądzących (grzeszących) i upadających?…

    Pominięty dotychczas w dyskusji został, chyba dość istotny i inspirujący wątek Pana Skryby : "Gdyby nie o.Rydzyk, b.Głódź i Episkopat" to, co by się działo w RP?…, a znami katolikami i chrześcijaninami – stało?…….. 

    Trudno w ewentualnym rozważaniu na w/w temat zignorować, czy pominąć postawę i dokonania Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa, Jego uczniów i wielu innych naśladowców Jezusa i Jego Matki, a stanowiących, od wieków i teraz Jego Kościół.

    Co by się stało z Kościołem i z nami, gdyby Jezus Chrystus i Jego następcy dawniej i teraz zachowywali się wobec nas i przedstawicieli świata upadającego zupełnie inaczej?…………

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  25. zibik

    Zamiast konfrontacji, lepiej porozumienie!

    Sz.Panie!

    A co w tym złego, kiedy akceptuje się, szanuje osobę?….to wcale nie znaczy, że również jej zachowanie, czy postępowanie, wybory, decyzje, czyny.

    Wg. mnie zamiast publicznie zachęcać, do walki, tzn.konfrontacji, zdecydowanie lepiej szukać płaszczyzn wzajemnego zbliżenia, porozumienia i pojednania, a w przypadkach koniecznych stosownej argumentacji.

    W sytuacji demonstracji złej woli, zwykle wystarczy ignorować interlokutora lub pozwolić złoczyńcy ponosić osobiście konsekwencje za dokonywane wybory, czy podejmowane decyzje.

    To naprawdę uczy pokory i nie tylko !

     
    Odpowiedz
  26. Andrzej

    Nie kłam i nie antagonizuj rozmówców

     Skryba, 

    widzę, że zamiast refleksji i rozmowy, zależy Ci głównie na antagonizowaniu rozmówców i destrukcji przestrzeni dialogu. Stosujesz do tego prymitywną metodę kłamliwych przeinaczeń wypowiedzi, personalizację zwrotów zniuansowanych wcześniej ocen, wyrwanych z kontekstu wypowiedzi innych osób. Wszczynasz jakąś osobistą wojną przeciwko innym. To nie jest sposób rozmowy, którym posługują się chrześcijanie i ludzie dobrej woli. Nie jest to też typ dialogu i rozmowy, który akceptujemy w Tezeuszu. Dlatego, proszę Cię o autorefleksję i zaniechanie tego typu niechlubnych praktyk.

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  27. Skryba

      Do Andrzeja, no dobrze,

      Do Andrzeja, no dobrze, nie denerwuj się.  Ale Kościoła będę bronił, gdy jest atakowany w taki sposób. Pozdrawiam serdecznie. Skryba

     

     
    Odpowiedz
  28. zibik

    Świeży zew Ducha Świętego !

    Dziękuję za ten potrzebny, w tej debacie świeży zew Ducha Świętego – młodości, wiary, nadzieji, także racjonalizmu i optymizmu.

    A więc wystarczy wierzyć i mieć nadzieję, że nie tylko osoby duchowne najczęściej w mediach laickich "odpowiednio" prezentowane, ukazywane, o czym ostatnio często i głośno w mediach,  także inni wyróżniający się członkowie Kościoła w życiu publicznym atakowani, wyszydzani, dyskredytowani, pomawiani etc. Nagle nie staną się strachliwi, ulegli i spolegliwi, wobec swoich zdeklarowanych, czy ukrytych, nieznanych wrogów, a tym bardziej wszelkiej maści kontestatorów, oponentów, przeciwników, czy tzw. reformatorów i obrońców Kościoła Świętego.

    Chyba nie trudno domyślić się, kto byłby wówczas obiektem ich szczególnego zainteresowania?……, gdyby w/w osoby choćby takie, jak Redemtoryści z Torunia na czele z o.T. Rydzykiem, radykalnie zmienili swoje postawy i zachowania – TY, ja, czy inni duchowni, bądź świeccy katolicy i chrześcijanie.

    W tym wszystkim wydaje się istotną sprawą świadomość (mentalność), oraz perspektywa oglądu rzeczy i zdarzeń. Pani, ja i inne osoby widzą i pojmują Kościół, jako wspólnotę żyjącą i wzrastającą, od dołu ku górze – podobnie, jak wszystkie istniejące w naturze – żywe i wspaniałe dzieła Boga.

    Potwierdzam i powtarzam Jego Kościół rozumiany, jako największa wspólnota wyznaniowa na świecie i w Polsce – nadal żyje, dynamicznie rozwija się, doskonali, współtworzy dobro, a nawet dobrobyt. Bywa i tak, że Kościól tzn. wyznawcy Chrystusa potykają się, mylą, a nawet upadają i ponownie powstają, bo nie ulegają złu i nie stosują uniki – uchylają się. Lecz z pomocą Boga odważnie i roztropnie przezwyciężają pokusy złego ducha, oraz podejmują trudne wyzwania, realizują przedsięwzięcia na miarę swoich możliwości, a nawet naszych czasów.

    Jednak należy pamiętać, że osoba bezwarunkowo i szczerze wierząca w Boga, naprawdę kochająca Boga, siebie i bliźnich zawsze nawraca się i powstaje. A to nie uprawnia nas, abyśmy pubicznie wspierali  niezbyt pobożne życzenia, oraz kasandryczne wizje o kryzysie, bądź słabości czy upadłości Kościoła, najczęściej  rozpowszechniane w mediach laickich (lewackich), przez wrogów i przeciwników Kościoła katolickiego.

    Zadaniem katolików i chrześcijan nie jest planowanie nowego, lepszego świata, lecz  rzetelna praca nad uzdrawianiem teraźniejszości.

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz
  29. Skryba

    Szanowny Panie Zibik, nigdy

    Szanowny Panie Zibik, nigdy nie potępialem osób, co najwyżej próbowałem trochę szczypać. Zachęta może przyjść z różnej strony. Chylę czoła przed Panem i składam szacunek. Mnie brakuje ogłady i nie jestem tak oczytany i elokwentny. Nie potrafię tak pięknie i logicznie pisać w obronie wartości. Od Andrzeja, skoro jest diakonem ( stoi jak byk) spodziewałem się bardziej wyważonych opinii na tematy drażliwe. Kapłaństwo kobiet, krytyka Kościoła i inne tego typu tematy przecież, miast łączyć, dzielą, jeżeli wypowiadane są  z dziwnie zastanawiającą zaciętością. Aż dziw,że papier(komputer) to znosi. Może nie mam racji…?   A swoją drogą, wreszcie portal zaczyna bulgotać, bo do tej pory było za spokojnie (żartowałem). Pozdrawiam serdecznie, także skrzywionych, bo trochę tu ich jest…. SKRYBA 

     
    Odpowiedz
  30. ahasver

    Kościół jest strukturą mentalną, nie ontologiczną.

    Niezmiernie ucieszył mnie krytyczny tekst osoby tak uduchowionej na tematy instytucjonalne, bardzo cieszy mnie, że w ostateczności to religijność i metafizyka ukazuje źródło wolności, rozsadzając od wewnątrz struktury, które wolność pojmują jako chleb – najlepiej cudzy. Upadek KK w Polsce jest zjawiskiem negatywnym, niemniej daje szansę na głębsza refleksję na temat jego przyszłości, a przede wszystkim metafizycznej konstytucji; w ostateczności Kościół stanowi instancję wskazującą na Teonomiczny aspekt egzystencjalnej autonomii człowieka stawiającego opór heteronomicznemu światu, dlatego jego "miejscem" są uniwersytety, galerie, dzieła sztuki, literatury, muzyki – podobnie jak z Ikonami, o których J.Nowosielski rzekł, że zaczynają się tam, gdzie kończy się ich pojęcie, z Kościołem jest tak, że naprawdę zaczyna się tam, gdzie kończy się jego pojęciowa struktura, oparta na zorganizowanej, urzędniczej hierarchii. Dlatego – podobnie jak niewyczerpywalne są sakralne inspiracje dla Sztuki i Ikona nigdy nie upadnie, tak Kościół – jako Instancja, a nie Instytucja – nie upadnie nigdy. Kościół jest pojęciem sensu współ-egzystencji, lecz także egzystencji samotnej. Stanowi symboliczne ujęcie struktury mentalnej człowieka otwartego na Drugiego (Innego) – również w sobie samym. Jego miejsce jest w "sercu" Człowieka, Bogoczłowieka, Nadczłowieka. Jak żyć w "kościele upadłym"? Wydaje mi się, że jeśli coś upada – tak samo z siebie – to znaczy, że należy żyć gdzieś indziej – być może miejsce Kościoła jest poza kościołem po prostu… A jeśli mistrz Twój zaczyna zabijać w Tobie inicjatywę, tak jak w piosence Jacka Kleyffa – należy się spakować i …nowego szukać miejsca . I taką afirmatywną wizję należy siać, siać, siać… Życie jest drogą!

    http://www.youtube.com/watch?v=3M0J3vZYiOw

    http://www.youtube.com/watch?v=w7vHALbVYPs&feature=related

    Pozdrawiam serdecznie – muzycznie.

    – Bartosz "Ahasver" Bednarczyk. 

     

     

     
    Odpowiedz
  31. zibik

    Jego Kościół Święty to nie jest coś !

    Zapewniam Pana, że zdecydowanie większym powodem, do satysfakcji i radości czytającego może być tekst wartościowy tzn. mądry, refleksyjny, ubogacający, a nawet kontrowersyjny, polemiczny, niż przesadnie, bądź niesłusznie krytyczny.

    W znacznej mierze Pana tekst wg. mnie jest pozytywny, natomiast ten akapit : Jak żyć w "kościele upadłym"? Wydaje mi się, że jeśli coś upada – tak samo z siebie – to znaczy, że należy żyć gdzieś indziej – być może miejsce Kościoła jest poza kościołem po prostu… – zdecydowanie nie jest przemyślany. Jakie to mało rozważne i zdecydowanie nie chrześcijańskie.

    Proszę bodaj zrozumieć i ewentalnie uszanować, że Jego Kościół Święty to nie jest coś, lecz wspólnota wiary osób duchownych i świeckich, także zauważyć i docenić dynamikę, specyfikę Kościoła, również w postawie osób potykających się, upadających, nawracających i jednak powstających.

    Po drugie – jeśli ktoś, czy nawet wspólnota upada, to nie tak samo z siebie, lecz z konkretnego powodu – błędu, winy, grzechu(ów)

    W tym przypadku usiłuje się wmówić katolikom w portalu "Tezeusz", a nawet w Polsce, że Jego Kościół jest upadły, czyli w domyśle niezdolny nawrócić się, czy powstać, a zatem aż tak jest zdeprawowany, zdemoralizowany, słaby, rozbity etc.  A to jest wierutne kłamstwo, czy niezbyt pobożne życzenie wrogów Kościoła.

    A przecież , aż tak źle nigdy w Kościele Świętym nie było i zapewniam wszystkich już wątpiących, czy zdezorientowanychy, że napewno nie będzie – Bóg jest z nami.

    Syn Człowieczy – Jezus Chrystus owszem został skazany, cierpiał i umarł na drzewie krzyża, lecz zmartwywstał i zapewnił wszystkim ludziom możliwość zbawienia, oraz życie wieczne. Wybór i decyzja należy do nas !

    Szczęść Boże !

    .

     
    Odpowiedz
  32. zibik

    To bardzo dobrze, że

    To bardzo dobrze, że również Pan uznaje i przestrzega tę zasadę : zawsze szanujemy ludzi i ich czas, własność, ewentualnie oceniamy znane ludzkie myśli (intencje), postawy i czyny, ale nigdy osoby.

    Proszę nie przesadzać, wystarczy świadomie i szczerze chylić czoła, przed Bogiem. Nikt z nas nie jest wzorowy, doskonały, a tym bardziej święty. Zawsze wiele nam brakuje, nie tylko pieniędzy, dlatego staramy się więcej być, niż mieć, także racji w dyskusji. 

    To co Pan potrafi jest wg. mnie bardziej wartościowe, niż wiedza, ogłada, inteligencja, elokwencja etc. Ma Pan poczucie humoru i okazuje dobrą wolę wówczas, kiedy inni idą w zaparte i nie uznają cudzych słusznych i racjonalnych argumentów.

    Też tak uważam, że wiele prezentowanych i omawianych kwesti w portalu "Tezeusz", zamiast ubogacać, jednoczyć, łączyć, integrować, przekonywać itp. może przyczyniać się, do siania zamętu i umacniania zwątpienia, czy wyzwalania złej woli, a nawet nadmiaru emocji wśród czytających. Na szczęście tak zwykle nie jest, bo prawie zawsze znajdują się roztropni i doświadczeni komentatorzy, współtwórcy portalu, którzy potrafią racjonalnie argumentować i wskazywać innym właściwy, racjonalny wybór, bądź odpowiedni, pożądany kierunek.

    Proszę unikać takich określeń, ocen : Pozdrawiam serdecznie, także skrzywionych, bo trochę tu ich jest….

    To są być może osoby potykające się, zagubione, jeszcze wątpiące, zdezorientowane, a napewno jednocześnie wykazujące dobrą wolę, bądź poszukujące prawdy, przyjaźni, miłości, czy najzwyklejszej ludzkiej życzliwości, a nawet wyrozumiałości.

    Pozdrawiam Pana serdecznie i zachęcam, do dalszego uczestnictwa w kolejnych dyskusjach, czy polemikach, wg. zasady komentujemy, oceniamy poznane myśli i czyny, nigdy osoby.

    Z poważaniem Zbigniew R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  33. Anonim

    Andrzeju

    Nie wiem skąd Twoje tak negatywne doświadczenie wspólnot . Przykłady dotyczące wkładu w kulturę możnaby mnożyć. Moja tylko wspólnota posiada własne wydawnictwo. Ruch Światło Życie ma np. niedoceniony wkład w kształtowanie muzyki liturgicznej oraz stania na straży całego piękna liturgii. Nie można także zaprzeczyć, że ktoś taki jak Robert Friedrich i jego nawróceni koledzy rockmani, którzy od dawna przyznają się do swojej przynależności do Neokatechumenatu, mają ogromny wpływ na kształtowanie postaw wielu ludzi, szczególnie młodych słuchających ich muzyki. Nie wspomnę już o tym, że we wspólnotach rodzą się powołania do życia konsekrowanego. To tylko garstka przykładów.
    Zarzucanie ww. środowiskom antyintelektualizmu odbieram jako kompletny brak wiedzy na ich temat albo zbyt duże uogólnianie na podstawie jednego negatywnego doświadczenia.
     

    Piszesz jakby ludzie we wspólnotach byli z innego świata. To ludzie, którzy w tym świecie i w tej tak skomplikowanej rzeczywistości, o której piszesz, żyją i próbują dzisiejszy świat zrozumieć. Jeżeli coś jest dziełem Boga to przetrwa. Nie uważam wizji, którą przedstawiam za sielankową. Wszędzie są ludzie błądzący, wszędzie pojawiają się kryzysy, spory i pęknięcia. Staram się być przede wszystkim świadkiem, a nie dyskutantem wobec wątpiących.

    Oczywiście, że sprawa choćby o. Rydzyka nie jest mi obca. Ponieważ jednak jestem tylko ‘szarą myszką’ w całej strukturze Kościoła i społeczeństwa robię to co mogę na miarę swoich możliwości i wychodzę ludziom naprzeciw zamiast narzekać, na to na co nie mam bezpośredniego wpływu.

     

    Pozdrawiam sedecznie,

    Joa

     

     
    Odpowiedz
  34. Malgorzata

    O kulturotwórczej roli szarych myszek

    Joa!

    Miałam ochotę odpisać już na Twój pierwszy komentarz, ale Andrzej uprzedził mnie, wyrażając dokładnie to, co miałabym do powiedzenia, więc nie chciałam się powtarzać. W Twoim drugim komentarzu pojawiają się jednak sprawy, których nie można pominąć milczeniem.

    Piszesz o kulturotwórczej roli różnych nowych wspólnot, z którymi się zetknęłaś. Myślę jednak, że przez kulturotwórczą rolę nie rozumiemy tego samego. Posiadanie wydawnictwa czy dbałość o piękno liturgii są oczywiście bardzo cenne. Problem w tym, że na ogół tego typu działania kształtują i umacniają ludzi przekonanych, wierzących i ostatecznie łatwo przystosowujących się do sposobu funkcjonowania wybranej wspólnoty.

    Mówiąc o kulturotwórczej roli takiej czy innej inicjatywy, trzeba zadać sobie kilka pytań: a) jak przyczynia się ona do rozwoju kultury poza grupą zaangażowanych w nią osób; b) jak szeroki jest krąg oddziaływania takiej inicjatywy; c) jak wpisuje się ona w splot przemian kulturowych swoich czasów; d) jak trwałe mogą być wnoszone przez taką inicjatywę wartości; e) czy wykorzystywane środki są adekwatne do powszechnie obowiązującego sposobu komunikacji itp.? To na pewno nie wszystkie czynniki decydujące o kulturotwórczej roli jakiegoś dzieła, ale jedne z najważniejszych.

    Przy całej sympatii dla wymienionych przez Ciebie działań, biorąc pod uwagę powyższe kryteria, muszę pzyznać, że kulturotwórcza rola katolickich inicjatyw maleje i marginalizuje się. Owszem, nowe współnoty mają szanse stać się swoistym undergroundem, który doprowadzi do znaczących przemian w Kościele. Tego właśnie należy sobie życzyć. Lecz aby do tego doszło, musiałyby zostać spełnione pewne warunki.

    Po pierwsze, myślenie, stawianie trudnych pytań o swoją i cudzą wiarę, o Kościół, o kulturę, o przyszłość świata. Śpiewać i modlić się wspólnie jest bardzo fajnie, ale już pod koniec lat osiemdziesiątych katoliccy psychologowie religii zauważali, że w ruchu oazowym brak intelektualnej podbudowy i dlatego poruszeni emocjonalnie ludzie o większych potrzebach intelektualnych uciekali stamtąd szybko. Obecny papież, jeszcze będąc kardynałem, zwracał uwagę w jednym z wywiadów na niedocenianie pierwiastków intelektualnych w formacji polskiego duchowieństwa itp. To jest właśnie antyintelektualizm, który w polskim Kościele widać na każdym poziomie.

    Po drugie, otwartość. Nie trzeba czekać, aż polski Kościół zostanie ogłoszony Kościołem misyjnym. Warto rozmawiać z nieprzekonanymi, poszukującymi, także błądzącymi, niewierzącymi. Nie z pozycji tego, kto wie lepiej, ale z pozycji człowieka będącego również w drodze. To znaczy, trzeba wyjść poza swoją wspólnotę, a także gościć w niej tych, którzy mają inne poglądy.

    Po trzecie, wydoroślenie. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, ale to nie znaczy, że mamy uważać się przez całe życie za bezwolne dzieci, od których nic ważnego nie zależy i które trzeba prowadzić za rękę. Taka postawa jest w pewnej mierze wygodna dla wszelkich instytucji, w tym także dla Kościoła, ale nie jest ona dalekowzroczna. "Szare myszki" rzeczywiście niewiele potrafią zrobić. Ale myszki czasem dorastają i stają się dużymi, doświadczonymi myszami, których nie przestraszy ani poruszający źdźbłem trawy lekki wietrzyk, ani łamiąca drzewa nawałnica – czego Tobie i sobie też życzę.

    Z pozdrowieniami

    M.F.

     

     
    Odpowiedz
  35. jadwiga

    czas by szare myszki “ryknęły” gdy lwa sie ignoruje

    Sadze ze bardzo duzo zalezy obecnie własnie od szarych myszek. Nie powinny one sie "bawic" w religię ładnymi spiewami czy wydawnictwem. Ale rzeczywiscie ryknąc. Ryknać bo lew został zignorowany:

    cytuje:

     

    […]I dlatego my, którzy w tym Kościele przewodniczymy w różny sposób, na różnych miejscach, musimy bardzo modlić się o to, ażebyśmy sprostali; ażebyśmy nie przestawali dawać świadectwa; żebyśmy je dawali w sposób coraz bardziej wymowny, coraz bardziej konsekwentny. Żebyśmy umieli innych prowadzić; a wiadomo, że tego nie potrafi ślepy – jak powiedział Pan Jezus. Ażebyśmy nie degradowali swojego kapłaństwa, ażebyśmy nie zdradzali i nie zdradzili. A chodzi tutaj nie tylko o zdrady jawne, które stają się publici iuris, ale także o te, o których ludzie nie wiedzą albo nie całkowicie dokładnie wiedzą. Żebyśmy nie zdradzali – żeby nasze życie było proste, jednoznaczne w każdej sytuacji; i żebyśmy w każdej chwili umieli dawać świadectwo Jezusowi Chrystusowi. "Wy jesteście solą ziemi, wy jesteście światłością świata" – tak powiedział Pan Jezus, i my musimy przyjąć te słowa jako do nas skierowane.
    Prosząc o te rzeczy zasadnicze, prośmy również o te rzeczy szczegółowe, które z nich wynikają. A więc o umiejętności realizacji naszego kapłaństwa, nawet i w takich drobiazgach, jak strój, zachowanie, sposób bycia w towarzystwie. A zwłaszcza tutaj bym postawił sprawę ubóstwa; ubóstwa, które jest błogosławieństwem ewangelicznym, które jest radą. My nieraz myślimy: "rady" – to jest sprawa osób zakonnych. Jednakże Sobór bardzo rozszerzył znaczenie tych rad. Bardzo podkreślił, że życie kapłańskie, szerzej nawet – całe życie chrześcijańskie nie może się bez jakiegoś ich wypełnienia obejść. Nie może się bez ich wypełnienia w pełni ukształtować. Czy wszystko jest w porządku z tym naszym kapłańskim ubóstwem? Czy my nie jesteśmy za bogaci w stosunku do społeczeństwa, które jest coraz biedniejsze? Czy my sobie w ogóle ten problem stawiamy? Czy my sobie uświadamiamy, że na wszystkim, co otrzymujemy od ludzi, ciąży hipoteka społeczna?
    To jest sprawa sumienia.. Ale to, co powiedziałem w tej chwili, to jeszcze nie jest rada dotycząca ubóstwa, to jest po prostu zwyczajna nauka społeczna, etyka społeczna Kościoła na temat własności. Zwyczajna nauka społeczna – zasada tej nauki na temat każdej własności.[…]

    /Fragment kazania kardynała Karola Wojtyły z 9 listopada 1976r. ? słowa skierowane do biskupów i presbiterium Kościoła krakowskiego/

     

    Słowa te zostały zignorowane. Jakby ich nie bnyło. Teraz pora na wkroczenie szarych myszek.

     
    Odpowiedz
  36. zibik

    Kulturotwórczy i nie tylko charakter wspólnoty !

    Dziękuję za podjęcie niezmiernie istotnej kwestii, a dotyczącej elementarnej i doniosłej roli wspólnoty, w tym rodziny, parafii, Kościoła Świętego – nie tylko kulturotwórczej,  lecz rownież religijnej, edukacyjnej, wychowawczej, formacyjnej etc.

    W tak poszerzonym ujęciu i rozważaniu twórczego charakteru wspónoty,  trudno przecenić rolę i znaczenie katolickich i chrześcijańskich rodzin, które były i jeszcze są w cywilizowanym świecie, źródłem, inspiracją i podstawą  wszelkich dobroczynnych, kulturalnych i pożądanych działań, chwalebnych i użytecznych inicjatyw wspólnot stanowiących Jego Kościół.

    Rodziny katolickie i chrześcijańskie są nadal miejscem wyjątkowym, szczególnym – pierwszą i najlepszą szkołą kultury osobistej i życia wzajemnego osób, także wspólnotowego i społecznego, a nawet istnienia narodowego (funkcjonowania obywatelskiego, państwowego).

    Co jest ważniejsze i bardziej znaczące w dziejach narodu?………. kulturotwórcza rola dzieła, czy właściwa   postawa osób władnych, odpowiedzialnych, kształtujących, współtworzących kulturę regionalną, czy narodową.

    Postawa (wybory i decyzje) osób  kreujących i promujących kulturę współczesną, wspierających (sponsorujących) twórców, nie koniecznie tworzenie pięknych, wybitnych i ponadczasowych dzieł. 

    Ps. Proszę współtwórców portalu , aby w ewentuanych komentarzach, odniesieniach, rozważanich nie mylić, utożsamiać kultury z rozpowszechnianą obecnie pseudokulturą, czy pop, sub-kulturą.

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     
    Odpowiedz
  37. zibik

    Rola i znaczenie katolickich i chrześcijańskich “szarych myszek”

    Pani Jadziu !

    Dziękuję za przypomnienie ważkich słów i popieram słuszny apel, aby "szare myszki" jeszcze bardziej uaktywniły się, nawet w portalu "Tezeusza", a Słowo Boże, także mądre i prawdziwe słowa ludzi, nigdy nie były przeinaczane, lekceważone, ignorowane, czy zapominane.

    Rola i znaczenie katolickich i chrześcijańskich "szarych myszek" w życiu rodzinnym, wspólnotowym, a nawet narodowym , także w rozwoju i istnieniu Jego Kościoła była i jest ogromna, doniosła, choć nie zawsze w świecie współczesnym należycie afirmowana, eksponowana i wyróżniana.

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     
    Odpowiedz
  38. straus07

    Zmiany sa potrzebne. Dyskusja jeszcze bardziej.

    Pozdrawiam Pokojem Bozym.

    I na wstepie przepraszam za brak polskich liter. Mieszkam teraz w Anglii i coraz bardziej cenie Polske i Katolicycm. Jednak zmiany sa potrzebne. Nie tylko w Kosciela Rzymskokatolickim (ktory dalej bede nazywal KRK) ale i w innych wyznaniach w Europie, zwlaszcza w Polsce. Mam tez swoj blog pod tytulem "Czy chrzescijanstwo polskie potrzebuje zmian", gdzie pisze glownie o bolaczkach kosciolow ewangelikalnych i charyzmatycznych. Kto chce wiedziec jaka Sodoma sie tam dzieje to zapraszam. Np. tu: http://chrzescijanskiblogjerzegostrausa.blox.pl/2008/12/DLACZEGO-LUDZIE-ODCHODZA-ZE-SWOICH-KOSCIOLOW-Co-z.html ; http://chrzescijanskiblogjerzegostrausa.blox.pl/2009/05/Benny-Hinn-w-Polsce.html

    Uwazam ze autor artykulu napisal wlasciwie sama prawde, aczkolwiek jeszcze moze nie cala. Serdecznie dziekuje. Istnienie takich ludzi jak autor przywraca mi nadzieje, ze tak jak w czasach Starego Testamentu, odstepstwo nie bedzie trwac wiecznie ani tez rzady upadlych kaplanow.

    Ja tez zyje w upadlym Kosciele choc protestanckim. Wyznania chrzescijanskie polemizuja ze soba ale to CALY KOSCIOL CHRZESCIJANSKI /glownie w Europie i USA/ ma problem. jest raczej mozna by rzec nie upadly lecz MOCNO PODUPADLY. Co dalej? Mysle, ze bedzie tak jak w ST: pewnego dnia zli kaplani zostana sprzatnieci i nastanie odnowa. Patrz 1 Ksiega Samuela!

    Zanim naprawde podyskutuje chcial bym ustosunkowac sie do kilku komentarzy. Dziekujac tym ktorzy autora poparli separuje sie od niektorych z nich:

    Niektore komentarze sa osobistymi przytykami bez zadnego wglebiania sie w tresc artykulu i ignorujace argumenty autora.

    Pani ktora pisze: "No przepraszam. Jezeli ktos "na górze" sknocił sprawe to ja mam czuc sie winna???Zbiorowa odpowiedzialnosc? To juz nie te czasy.", powinna wiedziec ze wladza robi zawsze to na co jej lud pozwoli a w takiej wspolnocie jak Kosciol danego wyznania odpowiedzialnosc za cala wspolnote poszczegolnego jej czlonka powinna byc wybitnie silnie odczuwana. Odpowiedzialnosci za bledy mogla by ta pani i podobnie myslacy uniknac jedynie wtedy gdyby opuscila wspolnote zamieniajac ja na lepsza, bo przeciez w Polsce sa inne propozycje i warto to na powaznie rozwazyc.

    Ten pan Zibik z brodka, nie tylko ze broni zlej sprawy, lecz rowniez sugeruje, ze autor wypisuje klamstwa, co tego pana w tym wlasnie momencie skresla z listy osob z ktorymi na temat panskiego artykulu mogl bym dyskutowac. Pisze ze KRK ma jednosc doktrynalna ale czy porownal jego dogmaty z tym co nauczal Jezus i czy go to w ogole interesuje? KRK nie ma jednosci doktrynalnej sam ze soba bo jesli tak to po co zaniechanie sprzedawania odpustow i wspolna deklaracja z Luteranami, ktora przyznaje, ze przez kilka wiekow kosciol ten glosil falszywe dogmaty i to dla zysku.

    Ob. Skrybo! Pan Andrzej wlasnie zajmuje sie pomaganiem tym co potrzebuja, bo utrata zaufania do Kosciola moze doprowadzic do najgorszego – zatracenia wiary, a tu autor wlasnie ludzi przed tym ratuje, uswiadamiajac wielu przerazonym tym co sie dzieje, ze hierarchia to nie Jezus a Kosciol to nie Bog, i wyraznie przywraca ludziom nadzieje i szanse zbawienia. I jeszcze jedno: kazdy kaplan, ktory zdradzil swoje powolanie, nie zyje w duchu lecz w ciele, traci spolecznosc z Duchem Bozym i nie ma juz wiecej mocy "zwiazywania i rozwiazywania". Nie znasz nauki nowotestamentalnej. Zreszta w Starym jest tak samo.

    Dziekuje Kazimierzowi Juszczakowi, ze zwraca sie do katolikow "bracia", bo pan Zbik najwyrazniej nie uwaza autora z brata.

    Joa nie wie o pewnych faktach historycznych. Jezus zalozyl Kosciol gdy jeszcze byl na ziemi. Natomiast Kosciol Rzymskokatolicki powstal w roku 395 (edykt Teodozjusza) i zostal zalozona przez cesarza a nie przez Jezusa. Weszlo w jego sklad tylko niewielu czlonkow Kosciola zalozonego przez Jezusa. Dopiero po wprowadzeniu zasady – jesli nie jestes czlonkiek kosciola cesarskiego nie jestes tez obywatelem, wcielil on wieksze rzesze ludzi w tym i niewierzacych. Czesc czlonkow Kosciola Jezusa wtedy zeszla do podziamia lub wyemigrowala. Kosciol to ludzie ktorzy narodzili sie z Ducha Swietego przez wiare w Jezusa a nie tylko KRK, ktory zreszta zrzesza rowniez ludzi niewierzacych oraz wierzacych ale nie nawroconych czyli nie narodzonych na nowo. A hierarchia oklamuje ich, ze mogo byc zbawieni bez tego. Jezus mowil co innego. Tylko kto go chce sluchac? Ruchy ktore wymienilas/es nie musialy by "powstac" gdyby kler KRK wczesniej nauczal tak dobrze Ewangelii jak one.

    Dzis bardziej niz kiedykolwiek potrzebni sa ludzie "w duchu Eliasza". Zlo powinno byc zdemaskowane. Musimy sie oczyszczac. Czas przygotowac sie na powrot Pana! Biada tym, ktorzy nie placza nad "obrzydliwosciami dziejacymi sie w Jeruzalem"!!

     

     

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code