Icebraeker (łamacz lodów)

 Rozważanie na Piątek III tygodnia Adwentu, rok B1

Rekol__Adwent_2014.jpg

Aby dobrze rozpocząć szkolenie, należy grupę pozytywnie zaskoczyć. Ja zawsze rozpoczynam od prezentów. Rozdaję skrypty, teczki, długopisy i co tam jeszcze przewidziane jest w szkoleniu, intonuję piękną pieśń, aby rozgrzać żeńską część kursantów, np. Passion – Sarah Brightman i Fernando Lima:

I już jest miło. To tak zwany ice braeker. Potem każdy się przedstawia, mówi kim jest i co tu robi, a ja oczywiście opowiadam o sobie, o rodzinie, o mojej drodze życiowej. I tak zawiązuje się pomiędzy nami intymna nić. Rozwija się ona codziennie i kształtuje postawy, które będą towarzyszyły tym ludziom przez kolejne kursy, miesiące nauki z innymi już  szkolącymi, może nie tak doświadczonymi jak ja. Te kilka dni ze mną jakby nadają kierunek, moralność, zwyczaje i etykę całego cyklu szkoleniowego, który często trwa ponad rok.

Takimi Bożymi ice braekerami zapewne byli wspomniani w czytaniach Samson i Jan Chrzciciel. To byli silni ludzie, oddani od niemowlęcia Bogu przez rodziców, którym objawili Aniołowie rolę chłopców w dziejach zbawienia i dziejach narodu.

Lecz odtąd strzeż się: nie pij wina ani sycery i nie jedz nic nieczystego. Oto poczniesz i porodzisz syna, a brzytwa nie dotknie jego głowy, gdyż chłopiec ten będzie Bożym nazirejczykiem od chwili urodzenia. On to zacznie wybawiać Izraela z rąk filistyńskich – chodzi o Samsona

Będzie bowiem wielki w oczach Pana; wina i sycery pić nie będzie i już w łonie matki napełniony będzie Duchem Świętym. Wielu spośród synów Izraela nawróci do Pana, Boga ich; on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały – to dotyczy Jana Chrzciciela.

Obaj, choć dzielą ich wieki historii, zostali posłani do Bożego ludu, aby zmienić, przygotować, dokonać poruszenia, przebudzenia, zmiany. Nie lubimy zmian, jesteśmy konformistami. Nieważne, jak będzie, byleby nic nie zmieniać.

Pracuję z ludźmi, starając się im pomóc zobaczyć inną perspektywę, ale największym problem jest to, aby przekonać człowieka, że zmiany są dla niego dobre i konieczne. Jest taka dobra książka, a za nią wyprodukowano bajeczkę „Kto zabrał mój ser”.

Spencer Johanson wspaniale pokazuje tam nasze przyzwyczajenia oraz narastające w nas przekonania co do naszej wyjątkowości i niezmienności. Podstawowe pytanie jest tam, zdaje się, następujące: Co byś zrobił, gdybyś się nie bał? O, jakie to ważne pytanie! Czytelniku, zadaj je sobie teraz. Jan, Samson nie mieli tego problemu. Od chwili zapowiedzi ciąży już nad nimi było prorocze orzeczenie, powołanie od Boga, które się wypełniło i z którym to nasi bohaterowie współdziałali. Stali się inni, odmienni, może byli szykanowani z tego powodu przez zwykłych ludzi. Może nikt ich nie rozumiał. Byli samotni. Jak wiemy, Samson był bardzo egoistyczny i nie poddawał się nawet zwyczajom, ale wziął sobie kobietę z wrogiego plemienia, przez którą ostatecznie zginął. Do dziś ta historia inspiruje wielu ludzi – m in. Leonarda Cohena w piosence „Alleluja”: „Kuchenne krzesło tronem twym, ostrzygła cię, już nie masz sił i z serca ci wydarła Alleluja”.

Dalida do dziś stanowi symbol gorzkiej miłości. Śmierć Samsona pod gruzami tarasu jest zaś symbolem wierności wybraniu pomimo wszystko.

Jan nie był kochliwy, przynajmniej nic o tym nie wiemy, był on raczej takim Eliaszem, samotnym i oddanym Bogu, wokół którego raczej gromadzą się naśladowcy i uczniowie, a nie kobiety, którym imponuje. Jego surowe życie i niezbyt wyszukane menu nie było zachęcające. Natomiast styl życia i „grzmienie” Słowem Bożym było przeszywające tak, że tłumy szukały pokuty i chrztu. Czym był Janowy chrzest, to raczej temat na inne rozważanie, ale zapewne był on specyficzny i nietypowy. Pan Jezus usankcjonował go, przychodząc do Jana i włączając się w ciąg zdarzeń przebudzeniowych. To wszystko było inne, wymagało od ludzi zmian, otwarcia, zwrotu.

Izrael, ten naród należący do Boga, widział niejedno. Ale takie coś? Co to ma znaczyć? Eliasz nie chrzcił, Elizeusz też, wielcy prorocy jak Izajasz, Jeremiasz, Zacheusz czy inni nie robili takich rzeczy. A Jan? Ale on przygotowywał drogę dla Pana. Nikt nigdy tej drogi nie przygotowywał. Czy można w ogóle Panu przygotować drogę? Czy Jan przygotował?

Ucieknę już od moich rozważań, gdyż pisałbym i pisał, a w końcu nikt nie chciałby tak długiego tekstu przeczytać. Jednak zadam nam pytania, które niech pracują w naszych sercach w czasie przedświątecznym i po świętach.

Czy jestem gotowy pójść za powołaniem Boga, choćby było to powołanie do inności, samotności i cierpienia?

Czy jestem gotowy złamać wszelkie społeczne uwarunkowania i wystawić się na pokaz, krytykę, niezrozumienie, a może nawet potępienie, aby wypełnić wolę Boga?

Czy miłość do Chrystusa jest dla mnie ważniejsza, niż gorset religijny?

Bliskości Pana w nadchodzące Święta Jego urodzin – wasz w Panu Kazik

boze_narodzenie6.jpg

Rozważania Rekolekcyjne 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code