Hromada – moja nowa rodzina

Gdybym miał ustanowić święta w moim osobistym kalendarzu na podstawie ważnych wydarzeń życiowych to pewnie znalazłaby się tam data moich urodzin, data ukończenia studiów i data wyprowadzenia się z Polski do Kanady. Teraz po wielu latach przyszła kolej na kolejną i jest nią 1 stycznia 2016 roku.

W Nowy Rok odebrałem prezent od grupy osób, których właściwie nie znałem i wciąż, których poznaję. W demokratycznym głosowaniu ja i Sergio zostaliśmy przyjęci do społeczności, którą lubię nazywać moją komuną. Wierzę, że o przyjęciu nas do naszej komuny zdecydowało nasze społeczne zaangażowanie, dość krótka kanadyjska historia życia i nasz kontekst kulturowy. 

Komuna to nie tylko stałe, bezpieczne z finansowej perspektywy miejsce zamieszkania, ale również obowiązki. Każda z rodzin musi wyznaczyć minimum jedna osobę, która będzie angażować się bezpośrednio w życie naszej komuny. Ja zapisałem się do grupy, która odpowiedzialna jest za organizację wydarzeń ale też sprawy bardziej formalne jak podpisywanie umów, kolekcjonowanie kluczy do mieszkań w razie potrzeby dostępu do nich w nieprzewidzianych sytuacjach i organizowanie listy potencjalnych nowych członków. Sergio zapisał się do grupy odpowiedzialnej za eksperymentalny projekt baterii słonecznych, z których będziemy sprzedawać energię dla miasta.

Życie w dużej społeczności jest jak życie w bardzo dużej wielopokoleniowej rodzinie. W każdej rodzinie ma się swoich bardziej lub mniej ulubionych wujków i ciocie. W społeczności, tak jak w rodzinie wiadomo z kim mieć dobre stosunki, bo zawsze są autorytety, z którymi lepiej być po tej samej stronie. Trzeba też wiedzieć z kim się trzymać jeśli przyjdzie moment, w którym trzeba będzie szukać poparcia lub pomocy. Trzeba też wiedzieć z kim nie dzielić się wszystkim, bo znów jak w każdej rodzinie są osoby, które lubią wtykać nos w nie swoje sprawy i potem robić z tego sensacje.

Podczas 6 tygodni naszego wspólnego zamieszkania sporo się wydarzyło. Miałem swoje komunalne wzloty, ale też potknięcia. Na szczęście niewielkie. Już w pierwszym tygodniu zadeklarowaliśmy z Sergio, że pomożemy w przygotowaniach Malanki (Ukraiński/Białoruski/Rosyjski Nowy Rok według kalendarza juliańskiego, obchodzony 13 stycznia). Nasze zaangażowanie polegało głównie na zorganizowaniu muzyki i całego otoczenia technicznego do niej. Technicznie na szczęście sprawy poszły sprawnie, a sama lista sama przebojów, która łączyła hity lat 60 oraz muzykę ukraińską ostatnich lat połączyła również pokolenia i różnice kulturowe. Moje zaistnienie w komunie wyznaczył mój chleb. Zostałem chlebową gwiazdą wydarzenia i dzięki mojemu chlebowi zamieniłem słowo ze wszystkimi.

Około dwa tygodnie później wzięliśmy udział w comiesięcznym spotkaniu całej społeczności. Podczas takich spotkań, każda grupa zadaniowa przedstawia raport ze swojej działalności. Obgadywane i przegłosowywane są sprawy naszej komuny. To takie bardziej formalne spotkanie rodzinne. Wszystkie bieżące sprawy są przegłosowywane otwarcie przez podniesienie ręki. Opinie są różne i głosuje się też różnie. Czasami inaczej niż najbliżsi czy zaprzyjaźnieni sąsiedzi. Czasami dyskusje przed głosowaniem trwają długo i bywają męczące, ale z tego co zrozumiałem, każda opinia ma wartość i jest wysłuchana. Tak jak w demokracji decyduje większość. Obecność na spotkaniach ma wpływ na życie naszej komuny i po prostu się opłaca.

Po Malance źle zrozumiałem maila wysłanego z podsumowaniem wydarzenia i właściwie wyszło na to, że chce przejąć organizację jednej z wizerunkowej imprezy naszej komuny. Na szczęście udało mi się wytłumaczyć moje intencje i w odpowiedzi dostałem propozycje innych wydarzeń. Jednym z nich było zorganizowanie imprezy po Paradzie Równości w Edmonton. I to jest następny wspaniały element naszej komuny. Otwartość na rodziny LGBT. Kiedy z Sergio wywiesiliśmy na naszym balkonie tęczową flagę z czerwonym klonowym liściem w centrum, nasi sąsiedzi przychodzili i mówili nam, że wygląda pięknie. I to było prostym powiedzeniem, że one i oni dzielą z nami wartości, które są bliskie nam i jestem przekonany, że my podzielamy wartości wielu moich sąsiadów. Jestem też dumny i zadowolony, że mieszkam w społeczności zbudowanej między innymi na wartościach kultury ukraińskiej i popierającej społeczność LGBTQ bardzo bezpośrednio. Ja i Sergio nie jesteśmy jedną z dwóch jednopłciowych par w naszej komunie.

Odkąd zamieszkaliśmy obok naszych wszystkich sąsiadów towarzyszą nam również inne zwyczajne, codzienne miłe wydarzenia. Jeśli zrobimy coś na naszym ganku to nasi sąsiedzi pukają do naszych drzwi, aby powiedzieć jak bardzo im się podoba. Spotykamy się od czasu do czasu po prostu na naszej ulicy, aby chwilę pogadać. Widzimy się w lokalnym sklepie albo na sobotnim rynku niosąc w rękach warzywa i jajka. Opowiadamy sobie co będziemy gotować i jak spędzimy dzień. Planujemy wspólną kawę w następnym tygodniu. W 6 tygodni czuję się otoczony opieką i mam poczucie bezpieczeństwa. Jestem zwyczajnie szczęśliwy.

 

Komentarze

  1. zk-atolik

    Rodzina, czy …….

     Panie Tomaszu – proszę uwolnić się, od złudzeń, oraz siebie i czytelników nie oszukiwać, bo to absolutnie nie jest prawdą, źe współ-źycie w rodzinie, a tym bardziej wielopokoleniowej jest lub moźe być toźsame z źyciem (egzystowaniem, czy bytowaniem) istot ludzkich w dużej społeczności, gromadzie, czy komunie.

    Przecieź rodzina tradycyjna, a tym bardziej wielopokoleniowa to nie tylko wspólnota życia osób dorosłych, a tym bardziej nie jest to wspólnota osób o odmiennej kulturze, czy religii i obyczajowości, takźe narodowości i radykalnie innej mentalności.

    Rodzinę tj. wspólnotę wielopokoleniową łączą (integrują) nie tylko więzi pokrewieństwa, powinowactwa, czy rodzinna historia i tradycja, ale przede wszystkim wzajemna miłość (serdeczność) i wspólny dom (mieszkanie), także własność tj. gospodarstwo, biznes, czy współ-praca i wypoczynek. 

    A więc w/w rodzina stanowi szczególnie środowisko, a dla dzieci jedyne i unikalne miejsce m.in. rozwoju, właściwego wychowywania, edukacji i zabawy. Ponadto funkcjonuje od zarania dziejów ludzkości i nadal jest podstawową grupą społeczną, w której odbywa się proces formacyjny tj. kształtowania u dzieci wzorca osobowościowego.

    •  Komu to najbardziej przeszkadza?……

    Pozdrawiam i źyczę powrotu, do Ojczyzny – Zbigniew

     

     

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  2. rzusto

    Tak, wlasnie ze rodzina!

     Panie Zbigniewie,

    Wchodzę z Panem w polemikę nie dlatego aby Pana do czegokolwiek przekonać. Jak już kilka razy podkreśliłem, nasze postrzeganie rzeczywistości jest tak różne, że dojście do kompromisu pomiędzy nami uważam za niemożliwe.

    Moja dyskusja z Panem, spowodowana jest tym, że Pan i ja nie jesteśmy jedynymi czytelnikami mojego bloga i Pana komentarz daje mi możliwość doprecyzowania mojego toku myślenia zawartego w tekście.

    Zacznę od wyjaśnienia pojęcia literackiego – porównanie –jedna z figur stylistycznych polegająca na zestawieniu ze sobą dwóch członów, porównywanego i porównującego, połączonych wyrazami: jak, jako, jak gdyby, niby, podobny, na kształt itp. Obydwa człony muszą mieć jakąś wspólną cechę znaczeniową, stanowiącą podstawę porównania.

    Jeśli ma Pan problem ze znalezieniem podstawy porównania w moim tekście to proszę przeczytać fragment mojego tekstu zamieszczony na tytułowej stronie Tezeusza.

    Ważne jest to aby zrozumiał Pan, że opisuję moje życie w Kanadzie z perspektywy głównie kanadyjskiej. Piszę po polsku ale używam zwrotów i terminów, które towarzyszą mi na co dzień i które mogą nieco odbiegać od typowego polskiego standardu.  Z tej perspektywy rodziny w Kanadzie są bardzo często „wspólnotami osób o odmiennej kulturze, czy religii i obyczajowości, także narodowości i radykalnie innej mentalności”. Byłbym hipokrytą gdybym powiedział, że takie rodziny to wyłączna specyfika Kanady. W Polsce też są takie rodziny i mój głos jest teraz głosem poparcia dla takich rodzin, w odróżnieniu od Pana głosu, który interpretuję jako głos dezaprobaty.

    Zgadzam się z Panem co do punktów, w których opisuje Pan co integruje życie rodzinne: „wzajemna miłość (serdeczność) i wspólny dom (mieszkanie), także własność tj. gospodarstwo, biznes, czy współ-praca i wypoczynek. Ja i Sergio wypełniamy, każdy z nich od 14 lat. Rozumiem, że nie wypełniamy innych bardziej podstawowych. Chociaż według mnie wzajemna miłość, którą Pan wyeksponował jest podstawą. Dzieci jeszcze nie mamy więc teraz i Pan i ja możemy odetchnąć.

    Nie rozumiem Pana pytania na końcu komentarza.

    Ja też mam właściwie pytania do Pana. Czy Panu zależy abym do Ojczyzny wrócił? Jeśli tak to dlaczego? Czy nie lepiej byłoby dla Pana gdybym został z moimi lewackimi zapędami na innym kontynencie?

    Pozdrawiam, Tomasz

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Gdzie jest nasza Ojczyzna?…..

     Panie Tomaszu –  dziękuję za odniesienie się do mojego wpisu. W przypadku, kiedy piszę tekst autorski, czy dyskutuję, bądź polemizuję na forum również uwzględniam to, że grono czytelników jest lub może być liczne, a zatem i różne ich nie tylko doświadczenie życiowe i postrzeganie rzeczywistości.

    Dlatego staram się na forum odnosić, do prezentowanych treści, czy wątków, a nie przekonywać, czy perswadować, a tym bardziej kogokolwiek deprecjonować, lekcewaźyć lub za wszelką cenę dąźyć do kompromisu – w sprawach tak ważnych, fundamentalnych i oczywistych, jak rodzina wielopokoleniowa.

    Zupełnie inną kwestią jest to, źe w Pana źyciu i tekście, jak rozumiem nie przypadkowo – oprócz rodziny jest jeszcze kilka innych pojęć zaprezentowanych w sposób odmienny albo tendencyjny lub conajmniej subiektywny, kontrowersyjny np: święto, czy wartości albo małźeństwo 

    Wg. mnie usiłuje równieź Pan w sferze publcznej, czy na forum nadawać im inne znaczenie, oraz celowo rugować z waźnych wydarzeń życiowych te, które w rodzinach chrześcijańskich są powszechnie uznawane i nadal traktowane naleźycie np: sakrament chrztu, I komunia i bieźmowanie dziecka

    Dlaczego?……poniewaź wiem, źe jest Pan Polakiem, choć na obczyźnie nie afirmuje flagi narodowej i aktualnie usiłuje tam egzystować. A w naszej Ojczyznie coraz bardziej brakuje ludzi młodych, wykształconych i dobrej woli. 

    Moje życzenie nie było kurtuazyjne, ani bezpodstawne, czy zakłamane, bo wg. mnie poglądy, ani przekonania i postrzeganie rzeczywistości nie powinno definitywnie rozstrzygać o tym – gdzie jest nasza Ojczyzna? 

    Odnośnie mojego pytania nie trzeba je rozumieć, po przeczytaniu tego, co wyżej napisałem – chyba osobie inteligentnej, takiej jak Pan – wystarczy nad nim trochę bardziej zastanowić się, aby na forum na nie bardziej czytelnie i jednoznacznie wypowiedzieć się.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code