Historia Mariana Łapińskiego – przed i po wypadku! Cz. V “DPS w Śniatowie”

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

To historia o tym, że pomimo kalectwa można dalej kochać życie i podziwiać piękno tego świata. To historia drogi, która doprowadziła do poznania Pana Boga i Jego miłości, do docenienia czym jest rodzina. Pokazuje to, że ludzie, którzy byli oddaleni, odwróceni od siebie, zbliżają się i jednają.

Dziś ostatnia część!

 

Część piąta – jak trafiłem do DPS w Śniatowie

Podróż do domu trwała ponad dwie godziny, w czasie jazdy myślałem tylko kto będzie w domu i jak potoczą się dalsze moje losy. Kto będzie się mną zajmował- jak ja potrzebuję opieki całodobowej, a mieszkam z mamcią i dwoma braćmi którzy pracują. Kiedy dojechaliśmy na miejsce w domu zastałem mamcie i dwie siostry, które mnie rozpakowały. Po krótkie rozmowie i wypiciu kawy, chciałem odpocząć, zamknąłem oczy z myślą że się troszkę zdrzemnę –  ale nie mogłem usnąć, leżąc  w zupełnej ciszy byłem myślami na oddziale rehabilitacji. Czułem się bardzo dziwnie, sam w pokoju, cisza- tylko od czasu do czasu pies za oknem zaszczekał. Po ponad godzinie przyszła Kamila (tak na imię ma druga moja siostra) spytała czy będę coś jadł i włączyła mi telewizor. Kiedy zjadłem zaczęliśmy rozmowę o moim pobycie w szpitalu i na rehabilitacji, w trakcie rozmowy spytałem ją kto będzie się mną zajmował i jak to dalej będzie, wtedy mi powiedziała: Damy sobie rady! Ona nie pracowała ale miała na wychowaniu czwórkę dzieci w tym jedno sześciomiesięczne a teraz jeszcze doszedłem ja, duże niemowlę albo jeszcze gorzej. Siostra mieszkała w tym samym budynku co ja, dzieliła nas ściana i to ona wzięła całą opiekę nade mną, mamcia z racji swojego wieku i choroby pomagała w lżejszych pracach a brat pomagał po pracy. Pierwsze dni były dla mnie ciężkie, nie mogłem się odnaleźć i przyzwyczaić do tej ciszy jaka panowała w domu tylko grało radio bądź telewizor. Brakowało mi tego klimatu szpitalnego gdzie przebywałem z tyloma ludźmi a każdy dzień był inny i zawsze coś się działo. Dni w domu bardzo się dłużyły, tym bardziej że była to jesień i wieczory z dnia na dzień stawały się coraz dłuższe, ponure i chłodne. Koledzy odwiedzali mnie sporadycznie i to tylko w weekendy, ale z każdej wizyty byłem zadowolony. Każda taka wizyta znajomych wpływała na mnie pozytywnie, to wtedy mogłem powspominać te dobre i te złe chwile z przeszłości a zarazem rozmowa z drugim człowiekiem, była dla mnie jak lekarstwo. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia w domu zaczął się większy ruch, hałas i sprzątanie. Dzieci siostry miały już wolne od szkoły, także mogły więcej ze mną przebywać, rozmawiać a czasami rozrabiać ze swoim ośmiomiesięcznym braciszkiem. Coraz bliżej świąt a ja stałem się jakiś nie swój, bardzo zaniepokojony tym jak to wszystko będzie wyglądać w wigilię, kto będzie owego wieczoru i jaka będzie reakcja rodziny co do mojej osoby. Nadszedł dzień Wigilii, przyszła Kamila ubrała mnie i z pomocą brata posadzili mnie na wózek i zaprowadzili do pokoju gdzie odbywała się kolacja wigilijna. Przy stole siedziało już prawie całe moje rodzeństwo z mamcią i dzieci które nie mogły się doczekać prezentów. Kiedy wjechałem do pokoju przez moment zrobiła się cisza a ja nie mogłem wydobyć z siebie słowa, ale po chwili wydusiłem drżącym głosem: Dobry wieczór wszystkim!!! To po tych słowach wszyscy zaczęli rozmawiać, nie zwracając szczególną uwagę na moją osobę jako niepełnosprawny. Wszyscy zaczęli dzielić się opłatkiem, składać życzenia a kiedy podchodzili do mnie, nie wiedziałem co powiedzieć tylko wszystkim powtarzałem ,,nawzajem’’ zrobiło mi się przykro że nie mogę wstać i chociażby podać ręki. Nie słuchałem nawet kto co mi życzył, ponieważ jeden ze szwagrów życzył mi obym, jak najszybciej wstał z wózka a ja mu na to ,,nawzajem’’ co usłyszała moja siostra i tym rozbawiłem całą rodzinę. Teraz już wiem żeby słuchać dokładnie, tego co się do mnie mówi. Siedząc przy stole mało co się odzywałam, raczej odpowiadałem krótko na zadawane mi pytania, nie wiele też jadłem chyba nawet poszedłem spać głodny. Kiedy siostra rozdała prezenty chwilę jeszcze posiedziałem i poprosiłem aby mnie położyli do łóżka, namawiali mnie abym jeszcze posiedział ale po chwili leżałem już w pokoju patrząc w telewizor. Nie byłem skupiony na oglądaniu telewizji, myślami cały czas byłem gdzie indziej a miałem taki mętlik w głowie że spać poszedłem wcześniej. Święta zniosłem ciężko, byłem nie swój, jakiś inny, smutny aczkolwiek cieszyłem się że kolejne święta spędziłem z rodziną, jednak że nie mogłem tego okazać na zewnątrz. Sylwestra i Nowy Rok tradycyjnie spędziłem u brata z racji jego imienin i urodzin. W tym dniu pamiętam jak dziś, mój dziewięciomiesięczny siostrzeniec Filipek zrobił pierwsze kroki, bez niczyjej pomocy to był dla nas szok. Na czworaka podszedł do telewizora a z powrotem wstał i przyszedł do nas na nóżkach a dokładnie do siostry. Od tamtej pory stał się jeszcze większym rozrabiaką a dla siostry większym kłopotem. Było mi troszkę przykro, ponieważ było to pierwsze dziecko mojego rodzeństwa którego nie mogłem wziąć na ręce i przytulić co czynili inni członkowie mojej rodziny. Zbliżał się czas wiosny a ja się rozchorowałem, dopadła mnie bardzo wysoka gorączko i źle się czułem nie mogąc przy tym nic jeść, pani doktor podejrzewała że to grypa. Leczenie domowe okazało się nie skuteczne, po dwóch tygodniach gorączka nadal się utrzymywała a samopoczucie było bez zmian. Wylądowałem w szpitalu i po zrobieniu wszystkich badań, stwierdzono kamice lewej nerki. Po podaniu odpowiednich leków złogi w owej nerce zaczęły znikać a gorączka się ustabilizowała. Minął tydzień i czułem się już dobrze a po obiedzie w odwiedziny przyjechała do mnie siostra. W czasie rozmowy powiedziała mi o Ośrodku opiekuńczo – pielęgnacyjnym w Goleniowie, w którym to miałbym przebywać trzy miesiące. Nie zaprzeczałem tylko przytaknąłem że tak, chociażby ze względu na rehabilitację i opiekę całodobową. W następnym tygodniu znalazłem się w owym ośrodku, gdzie zamieszkałem w sali czteroosobowej ale byłem tam sam, dopiero na drugi dzień przywieźli starszego Pana po wylewie. Długo w tej sali nie byłem zaraz lekarz przeniósł mnie do sali gdzie byli pacjenci chodzący i miałem możliwość oglądania telewizji. Przez cały pobyt w tym zakładzie byłem może trzy razy na wózku, nie chciałem wstawać było jeszcze chłodno po za tym rehabilitacja odbywała się w łóżku, zaraz był obiad a po posiłku miałem lenia. Na sali zawsze było cicho i spokojnie, po za jednym był Pan który co noc, o godz. 00.00 słuchał ,,Hymnu Polskiego’’ tak głośno że mnie budził – to mnie denerwowało ale nie było na to rady. Czas w tym zakładzie minął bardzo szybko i pomimo gorszych czy lepszych dni wspominam ten pobyt dobrze. Zbliżał się czas wakacji, pogoda była wymarzona wręcz upały wtedy większość czasu spędzałem na powietrzu, leżąc na kocu pod parasolem. To za namową siostry Kamili wychodziłem na podwórko, to ona sama mnie ubierała,  sadzała na wózek i wywoziła na powietrze. Nastały wakacje wtedy większość czasu spędzałem z dziećmi siostry, które zarazem dużo pomagały jej w opiece nad moją osobą. Dużą radość sprawiało mi kiedy przyjeżdżała moja najmłodsza siostra Agata z mężem i dziećmi, oczywiście wtedy bez piwa i wygłupów się nie obeszło. Mam liczne rodzeństwo bo cztery siostry i trzech braci, dlatego w okresie letnim bywało tak że co dzień ktoś u mnie był, a nie kiedy że zjeżdżali się wszyscy i to wtedy sprawiało mi największą radość a smutek jak odjeżdżali. Przyszedł czas wyjazdu na rehabilitację do Gryfic, wieczorem siostra spakowała mnie ponieważ z samego rana miała przyjechać po mnie karetka. Noc nie przespałem myśląc jak tam będzie i co będę robił. Na drugi dzień byłem na oddziale rehabilitacji, zaraz po badaniach trafiłem na ośmioosobową sale, gdzie większość byli to młodzi ludzie. Czułem się nie co skrępowany, nic się nie odzywając patrzyłem co robią inni a po chwili zostałem zabrany na zabiegi. Na oddziale było dużo ludzi i hałas, co zaraz przypomniało mi rehabilitację w Choszcznie. Wieczorem atmosfera stała się bardziej towarzyska, zaczęliśmy opowiadać o sobie i co komu się stało, rozmowy trwały do późnej nocy. Po tygodniu trafił na naszą salę chłopak w moim wieku, poruszał się o kulach i pochodził z okolic Pyrzyc. Po obiedzie podszedł do mojego łóżka, przedstawił się i zapytał dyskretnie co mi się stało, długo nie myśląc opowiedziałem mu swoją historię z wypadku. Kiedy skończyłem powiedział mi że był w takim samym stanie jak ja, był sparaliżowany od ramion w dół z tym że on spadł z drzewa. Trzy lata tak leżał bez ruchu, aż w końcu ruszył rękoma a pół roku później nogami. Długo uczył się chodzić – wspominał z uśmiechem, kiedy to nie jednokrotnie się przewrócił. Po tej rozmowie podniosło mnie to jeszcze bardziej na duchu. Jeszcze nie minął rok od mojego skoku, tak że wszystko jest przed mną – pomyślałem. Kolejne dni większość czasu spędzałem na rozmowach ze Zbyszkiem tak miał na imię poznany kolega. Rehabilitacja trwała trzy tygodnie, zleciało szybko i nadszedł czas wyjazdu do domu. Niestety kolejne rozstanie z nowo poznanymi kolegami, było smutne aczkolwiek wszyscy mnie pocieszali słowami: Trzymaj się! Wszystko będzie dobrze! – podchodząc do mnie podawali rękę na pożegnanie. Po godzinie byłem już w domu, na przysłowiowych starych śmieciach, było tak ciepło że resztę dnia spędziłem na powietrzu. Pod koniec wakacji miałem wyjazd do Zakładu Opiekuńczo – Pielęgnacyjnego w Świnoujściu, nie wiadomo kiedy i jak a tu trzeba się pakować i w drogę. W tym zakładzie przeżyłem horror, widząc w jakich warunkach żyją tu pacjenci. Zamieszkałem w sali trzyosobowej tak małej że nie mogłem wjechać wózkiem a sanitariusze wnieśli mnie do łóżka na rękach. W sali byli dwaj chodzący starsi panowie, nieco rozweseleni od których czuć było alkohol przy czym bardzo byli zaciekawieni moją osobą. Nie chcąc z nimi rozmawiać powiedziałem że jestem zmęczony podróżą i chciałbym odpocząć, panowie zrozumieli co do nich powiedziałem i przestali mnie przesłuchiwać a jeden z nich usnął. Bardzo nie przyjemny zapach, ciasnota, brudna sala a w szczególności codzienne picie alkoholu przez tych panów, którzy się kłócili bez względu na porę dnia czy nocy bardzo mnie przeraziło. Poprosiłem p. kierowniczkę czy nie mogła by mnie przenieś do innej sali, pani odpowiedziała bardzo stanowczo z podniesionym głosem: Jeżeli się nie podoba to proszę zrezygnować z pobytu w naszym zakładzie!!! Na drugi dzień poprosiłem pielęgniarkę czy mógłbym skorzystać z telefonu, chciałem powiadomić rodzinę aby przyjechali po mnie ponieważ rezygnuję z tutejszego pobytu. Nie minęła jeszcze godzina jak zawitała do naszej sali, p. kierowniczka i oświadczyła mi że zrobiło się miejsce wolne w sali dwuosobowej, gdzie zostanę przeniesiony. Po chwili przyszedł personel i zabrali mnie na salę, która była czysta i większa od trzyosobowej a w łóżku    leżał pan oglądający telewizor. Ten pan nie był rozmowny leżał cicho, oglądał tylko wiadomości a resztę dnia przesypiał budząc się tylko na posiłki. Wieczorami przychodził do mnie oglądać telewizję pacjent z sąsiedniej sali, który przebywał tam już trzeci miesiąc i to od niego dowiedziałem się o tym co to za zakład i jego pracownikach. W późniejszych dniach wszystkie jego opowieści się potwierdziły, personel był nie do zniesienia, brak rehabilitacji którą mi zapewniali, raz w tygodniu toaleta poranna (leżałem czasami dwa dni w brudnym pampersie) personel nie reagował na wezwania dzwonkiem a nie wspomnę ile się nacierpiałem leżąc na jednym boku i codziennie zjadając zimny posiłek.

 

 

Ta bezduszność na oddziale doprowadziła mnie, w bardzo krótkim czasie do załamania psychicznego i na wskutek wysokiego ciśnienia tętniczego trafiłem do szpitala. Po nie całym tygodniu wróciłem z powrotem do tego zakładu. Myślałem że coś się zmieni po szpitalu, jednak nie wszystko było tak jak przed pójściem do szpitala. Nie wiem czy ten zakład jeszcze istnieje, ale apeluję do wszystkich czytających moją historię: Miejcie na uwadze ten zakład i przestrzegajcie innych, przed oddaniem kogokolwiek w ręce opieki tego zakładu.  Po trzech miesiącach męczarni wróciłem w końcu do domu, wychudzony, załamany psychicznie bez żadnej nadziei na powrót do zdrowia. Po powrocie nie chciałem z nikim rozmawiać, zacząłem się buntować stosując głodówki, stałem się nerwowy i agresywny. Wpadałem często w furię złości i gniewu używając przy tym epitetów i inwektyw, wobec rodziny. Miałem pretensje do całego świata że nikt nie jest w stanie mi pomóc abym wstał i zaczął chodzić. Modliłem się codziennie do Boga, aby mnie zabrał do siebie myśląc tylko o śmierci. Nadszedł wyjazd na rehabilitację do Gryfic, nie chciałem jechać ale po namowie siostry pojechałem na trzy tygodnie. Po przyjeździe na oddział w złym stanie i wyglądzie nie odzywałem się do nikogo, to wzbudziło zainteresowanie lekarzy i zaraz na drugi dzień miałem wizytę u psychiatry. Opowiedziałem lekarzowi całą swoją historię, co mnie boli i o swoich myślach samobójczych. Jeszcze tego samego dnia podano mi jakieś psychotropy, po których chciało mi się spać i bardzo mnie uspokoiły. Z dnia na dzień coraz więcej rozmawiałem, niekiedy sepleniąc z czego miały ubaw drugie osoby. Trzy tygodnie minęły szybko i czas było zbierać się do domu, tymczasem dzień przed odjazdem przyszła pani ordynator po wizycie porannej i oznajmiła mi że mam pobyt przedłużony o tydzień. Byłem nie co zdziwiony tą wiadomością, ponieważ był to ponad limit jaki mi przysługiwał w danym roku na rehabilitację. Ale cóż uśmiechnąłem się i podziękowałem pani doktor, chociaż z drugiej strony czułem obojętność bo tak naprawdę chciałem już wracać do domu. Na oddziale nie było już dużo pacjentów, ponieważ zbliżały się Święta Bożego Narodzenia tak że była cisza i spokój. Po tygodniu przyjechałem do domu gdzie trwały  przygotowania do świąt, chyba po raz pierwszy nie odczuwałem żadnych emocji co do zbliżającej się Wigilii. Całe święta przeleżałem w łóżku, zobojętniały chwilami nerwowy i dużo spałem po tych tabletkach. Po kolędzie zawitał do mnie ksiądz, po modlitwie i krótkiej rozmowie kiedy wyszedł, długo rozmyślałem nad swoją osobą, co się ze mną dzieje i jakie są perspektywy na dalsze moje życie. Na drugi dzień wbrew zaleceniom lekarza, odstawiłem psychotropy z myślą że poradzę sobie bez tych tabletek i tak też się stało. Zacząłem patrzeć na świat inaczej, trudno było się pogodzić z kalectwem jakie sobie wyrządziłem, zresztą na własne życzenie ale trzeba żyć dalej- pomyślałem! To po wizycie księdza zacząłem się modlić, czego nie czyniłem wcześniej wręcz zapomniałem co to jest modlitwa i kościół. Codzienna modlitwa dawała mi większą wiarę w siebie i nadzieję, wbrew temu co powiedzieli lekarze że stanę kiedyś na nogi. Pewnego dnia przyjechała do mnie Pani doktor (lekarz domowy) zobaczyć jak się czuje i przy okazji wypisać recepty, to wtedy usłyszałem jak moja siostra skarżyła się do niej, jak boli ją kręgosłup i ma coraz mniej siły aby mnie dźwigać przy codziennej toalecie, obracaniu na boki czy sadzaniu. Z płaczem prosiła p. doktor o wypisanie tabletek przeciwbólowych, za razem pytając co ma dalej robić.  Odpowiedź lekarki brzmiała że w takiej sytuacji, najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie mnie w jakimś ośrodku bądź zakładzie.

Pałac w Śniatowie – obecnie DPS

Rozmowa trwała dosyć długo ale bez mojego udziału, ja leżałem i myślałem już o rozstaniu z domem. Wieczorem przyszedł do mnie brat, za chwilę siostra i mamcia z kolacją, podczas jedzenia wszcząłem awanturę a mianowicie miałem pretensje do brata, że mało pomaga Kamili i to przeze mnie płacze i prosi o receptę p. doktor bo wszystko ją boli. W trakcie tej awantury byłem w takim rozstroju nerwowym że wręcz wykrzyczałem aby mnie oddali do jakiegoś zakładu i kazałem wszystkim wyjść. Wszyscy wyszli, zostałem sam próbując swoje emocje zagasić oglądając telewizor, niestety ale nie mogłem się skupić na oglądaniu. Po ponad godzinie przyszła siostra i zapytała czy ułożyć mnie do spania, kiwnąłem głową że tak a kiedy wychodziła powiedziałem: Jak zrobicie tak będzie, ja nie będę waszą kulą u nogi!!! W nocy się budziłem nie mogłem spać, miałem mętlik w głowie rozmyślając co będzie ze mną dalej. Na drugi dzień zaraz po śniadaniu zawitały do mnie dwie Panie, uśmiechnięte przedstawiły się że są z Ośrodka Pomocy Społecznej i zapytały o zdrowie, po czym w obecności mamci i siostry zaczęły rozmawiać o Domu Pomocy Społecznej. Naprawdę nie wiedziałem co to jest DPS a więc zapytałem co to jest i w jakiej miejscowości to się znajduje, kiedy usłyszałem że w Śniatowie od razu odpowiedziałem: Ale tam jest Dom Starców!!! Panie wytłumaczyły mi że teraz jest tam DPS i przebywają ludzie w różnym wieku, z różnymi chorobami, opieka całodobowa, rehabilitacja a co najważniejsze że blisko mojego miejsca zamieszkania. Wszystko co usłyszałem od tych Pań na temat tego DPS, wyglądało bardzo kolorowo a zapewnienia rodziny że będą przyjeżdżać do mnie co niedziela, przekonało mnie i nie miałem nic przeciwko temu aby tam jechać. Jeszcze przez tydzień byłem w domu, cały czas myśląc co to za zakład i jak będzie wyglądało dalsze moje życie. Mój tok myślenia był dwojaki, z jednej strony nie chciałem nigdzie jechać, z drugiej strony miałbym wyrzuty sumienia jakby stało się coś siostrze która ma na wychowaniu dzieci, dlatego  umieszczenie mnie w jakimkolwiek zakładzie odciąży ją i nie dojdzie do żadnej tragedii. Jedna kaleka w rodzinie wystarczy – pomyślałem.

Dzień przed odjazdem przyjechała jedna z tych Pań i spytała mnie: Czy zgadzam się na umieszczenie mnie w DPS? Odpowiedziałem: Tak!!! Po tej odpowiedzi nie odzywałem się do nikogo, wieczorem siostra spakowała mnie a na drugi dzień, bez pożegnania byłem przewieziony do DPS w Śniatowie.

 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

 

Autor tekstu wyraził pełną zgodę na publikację opowieści Mariana Łapińskiego. Autorem jest sam bohater. Tekst bez żadnych zmian redakcyjnych.

Wojtek

 

 

 

 

 

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

 

Komentarz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code