Geopolityka w bujanym fotelu

Z Siecią – na głębię pytań

W samym środku toczącego się leniwie lata 2009 pojawił się w „Tygodniku Powszechnym” artykuł Bartłomieja Sienkiewicza Wojna w Europie (czas przyszły). Autor podważa kojące przekonanie, że Europa musi pozostać spokojnych kontynentem bez wojen.
 
„To nie dzisiejsze doświadczenia i ideologiczne przesłanki określają możliwość wojny w Europie, ale polityka, jaką znamy od stuleci. Z jej nieprzewidywalnością, namiętnościami zbiorowymi i decyzjami, których skutki przerastają sprawców” – pisze Sienkiewicz. Autor wymienia jednak również szereg przebiegających aktualnie procesów, których połączenie i pogłębienie zwiększa prawdopodobieństwo wojny: Zachód stracił swoją moralną przewagę, a kombinacja demokracji i wolnego rynku stała się znacznie mniej atrakcyjna niż na początku lat 90. ubiegłego stulecia; pozycja Stanów Zjednoczonych w świecie uległa osłabieniu i coraz mniej sprawnie funkcjonuje NATO: równowaga społeczna zachodnich państw ulega zachwianiu pod wpływem rosnącej liczby emigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki; Rosja przeżywa frustracje po utracie pozycji supermocarstwa; do tego dochodzi gospodarczy kryzys.
 
Na niepokojące fakty nie trzeba było długo czekać. 17 września dowiedzieliśmy się, że wbrew wcześniejszym umowom Stany Zjednoczone nie zamierzają umieścić w Europie Środkowej elementów tarczy antyrakietowej. W tej sytuacji Rafał Ziemkiewicz napisał bez wątpienia prowokacyjnie, ale też z rozpaczliwą nutą: „Zachowanie suwerenności wyszło z naszego realnego zasięgu. Musimy znaleźć się w całości w jednej ze stref wpływów, należy więc zadać sobie pytanie: Rosja czy Niemcy?” (Polityka realna – czyli jaka?)
 
W najnowszym sobotnim dodatku do „Rzeczpospolitej” „Plus Minus” Jan Rokita w wywiadzie z Igorem Janke Musimy czekać nawiązuje do tych dwóch ważnych tekstów, omawiając kolejno wspomniane wyżej zagrożenia i proponując środki zaradcze. Ostateczna konkluzja jest następująca: prowadzić taką politykę jak przez poprzednie lata, to znaczy „dalej starać się o amerykańskie instalacje w Polsce, próbować wpływać na strategię NATO, budować Partnerstwo Wschodnie, walczyć o przyjęcie polityki bezpieczeństwa energetycznego przez Europę, mocniej wspierać w Unii resztki myślenia federalistycznego i rozszerzeniowego, a w NATO wzmagać wewnętrzną presję na zakończenie wojny afgańskiej na jakichś honorowych dla Ameryki warunkach. Na razie nie pozostaje nam nic innego, jak przeciwstawiać się konsekwencjom niedobrych dla nas trendów. To jest współczesny polski realizm”.
 
***
Siedzę w bujanym fotelu, popijam kawę, aby nie uśpił mnie monotonny szelest przewracanych powoli gazetowych stron. Sprawy, o których publicyści piszą, chcąc wyrwać mnie z tego błogostanu, wydają się bardzo, bardzo odległe. Za górami, za lasami… Cóż mnie to wszystko w gruncie rzeczy obchodzi? Mam przecież swoje spokojne zacisze, a wielkie problemy pozostawiam ludziom, którzy chcą zajmować się nimi jako politycy czy dziennikarze…
 
No, nie, taka głupia to ja już nie jestem. Wiem doskonale, że gdy ruszą do ataku wrogie armie, gdy rozlegną się huki wystrzałów i bombardowań, to nawet mój bujany fotel może stracić swoją chwiejną równowagę. Boję się tego oczywiście i może dlatego wolę odłożyć na bok niepokojące artykuły gazetowe, uciąć dyskusje o polityce, zająć się przepisami kulinarnymi lub losem bezdomnych kotów. Naprawdę wygodniej jest nie pytać, dokąd zmierza świat.
 
Lęk podpowiada znowu:  jedyne, co możesz, to skryć się w bezpiecznej norce, bo nie masz żadnego wpływu na decyzje, które zapadają na szczytach władzy. Zapewne, nie mam wpływu nawet na to, że mój sąsiad hałasuje za oknem i utrudnia mi bardziej skomplikowaną pracę umysłową. Ale czy to znaczy, że mam zaprzestać w ogóle pisania, skupienia, modlitwy? Czy mam opuszczać bezradnie ręce? Taka pokusa zjawia się zawsze w trudnych i groźnych sytuacjach. Warto o tym przynajmniej pamiętać, zanim kontestując politykę globalną i lokalną, pogrążymy się w wewnętrznej emigracji bujanego fotela.  
 
***
Lecz nie jest moim to zamiarem
Przyszłość otaczać złudnym czarem.
Po przyszłościowej cóż iluzji,
Jeżeli dniom codziennym bluźni
I ufność nie po równi dzieli
Pomiędzy współobywateli.
Żyjesz tu, teraz. Hic et nunc.
Masz jedno życie, jeden punkt.
Co zdążysz zrobić, to zostanie,
Choćby ktoś inne mógł mieć zdanie,
Nowa k o n w e n c j a już się tworzy,
Nie mów: konwencja długich noży.
Nie wątpię, że jest bardzo zła,
Lecz wynalazłem ją nie ja.
Oskarżaj, jeśli masz ochotę
W weneckich bankach sztaby złote,
Elżbietę, Lutra, kres Armady,
Wersalskie bale, defilady,
Tatarów, że nas najechali,
Wojnę Stuletnią – i tak dalej.
Choćbyś zazdrościł psom i ptakom,
Musisz ją przyjąć j a k o t a k ą,
A więc po prostu jak zdarzenie
Na naszej obrotowej scenie –
I płyniesz w tym społecznym fakcie,
Jak orzech w Nilu katarakcie.
Nie jesteś jednak tak bezwolny,
A choćbyś był jak kamień polny,
Lawina bieg od tego zmienia,
Po jakich toczy się kamieniach.
I, jak zwykł mawiać już ktoś inny,
Możesz, więc wpłyń na bieg lawiny.
Łagodź jej dzikość, okrucieństwo,
Do tego też potrzebne męstwo,
A chociaż nowoczesne państwo
Na służbę grzmi samarytańską,
Zbyt wieleśmy widzieli zbrodni,
Byśmy się dobra wyrzec mogli
I mówiąc: krew jest dzisiaj tania –
Zasiąść spokojnie do śniadania,
Albo konieczność widząc bredni
Uznawać je za chleb powszedni.
A więc pamiętaj – w trudną porę
Marzeń masz być ambasadorem,
Tych marzeń sennych z głębi mroku,
Co mają pulchną twarz baroku,
Albo spokojny żart etruski
W powiekach jak sosnowe łuski.
I trzy tysiące lat się wplata
W twój sen i przeszłość opowiada,
A politycznym twym wybiegom
Wtóruje rechot Rabelais’go
                                               Z Traktatu moralnego Czesława Miłosza

 

Warto przeczytać w "Tezeuszu":

 

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code