„Dziś narodził się wam Zbawiciel”

Rozważanie na Uroczystość Narodzenia Pańskiego,rok B2
 
 

Święta Bożego Narodzenia to czas głębokiego spotkania z tajemnicą Chrystusa Pana, który przyszedł na ziemię. Stał się Człowiekiem – dla naszego zbawienia. Wierzymy, że przyjmując Chrystusa wybieramy szansę trwania w światłości. Wtedy mamy udział w Bożej chwale, radości i pokoju.

Nasze miasta toną w blasku milionów światełek. Powoli dobiegają końca przygotowania do świąt, cichnie gwar przedświątecznego zamieszania, ustaje bieganina za wszystkim, czego potrzebujemy do dobrego spędzenia tego szczególnego czasu.

Presja napiętej przedświątecznej atmosfery podsuwa nam pokusę, którą być może nie zawsze zauważamy. Próbuje uczynić z udziału w tej napiętej, niezmordowanej aktywności wręcz obowiązujący rytuał. Tak naprawdę to już w połowie grudnia czasami możemy usłyszeć nietypowe życzenie: „ chciałabym/chciałbym, żeby już było po świętach…”. Czy doświadczenie wymiaru duchowego tych świąt też miałoby ominąć ludzi, którzy takie życzenie wypowiadają? Czy rzeczywiście chcieliby tego?

Źle czujemy się ze wszystkimi naszymi niepokojami, które towarzyszą nam w tym czasie; troska, żeby ze wszystkim zdążyć, żeby dobrze wypadły planowane świąteczne spotkania w gronie rodzinnym, żeby przygotowania zapiąć na ostatni guzik. Choć wszystko w najlepszym celu, to i tak wywołuje pewnego rodzaju niepokój. Ale naszym przygotowaniom towarzyszy też radość. Kupujemy prezenty naszym bliskim – dobrze, jeśli nie potrzebujemy do ich wyboru profesjonalnego doradcy…, aby dar okazał się strzałem w dziesiątkę i sprawił prawdziwą radość. Wtedy wiemy, że naprawdę znamy naszych najbliższych i nie oddalamy się od siebie. Gdy udaje się nam uporać ze wszystkim, jesteśmy zmęczeni, spięci i wydaje się, że nie mamy już siły na świętowanie. Dobrze, gdy przy wigilijnym stole wszystko przemija, wraca energia i na nowo możemy emanować radością.

Nasze piękne tradycje związane ze Świętami Bożego Narodzenia i najważniejszy ich wymiar – duchowy – przynosi nam jednak całkowicie inne spojrzenie, stawia przed nami całkowicie inny cel, niż przygotowania tylko zewnętrzne skutkujące zmęczeniem. We wszystkim, co przygotowujemy i ofiarujemy, mamy przede wszystkim dać dar samego siebie – najlepszą cząstkę. Przecież wszystkie nasze starania mają jeden cel: radość! Tylko ofiarując tę radość innym, możemy ją pomnażać.

W czasie tych rodzinnych Świąt spotykamy się z najbliższymi przy odświętnie nakrytym stole, zastawionym starannie przygotowanymi świątecznymi i tradycyjnymi potrawami. Łamiemy się opłatkiem, składając sobie nawzajem życzenia, podyktowane miłością, płynące z głębi serca. Wyrażamy nasze pragnienie dobra dla swoich najbliższych. Jednak nie zawsze takie życzenia możemy złożyć i nie zawsze możemy je usłyszeć. Niektórzy nasi bliscy umarli, wielu żyje w głębokiej niezgodzie. Są też i tacy, którzy w obcym kraju w tym czasie pracują i … nie ma ich wśród nas.

Na wigilijnym stole zapalamy świecę. Dobrze, gdy blask tego światła wyraża również jasność naszej duszy, w której ciemności zostały rozproszone światłem przychodzącego Jezusa.

2000 lat temu w Betlejem Bóg złożył w ramionach Maryi Światłość świata. Wierzymy, że przyjmując Chrystusa do naszych serc sami wybieramy szansę trwania w Światłości. Chrześcijanin to ktoś, kto ma wypełniać swoje życie nauką Chrystusa i naśladować Go. Chyba z powodu wyrazistości tej „definicji chrześcijanina” i wepchnięcia jej w oczywistość – może nam umknąć jej kluczowe znaczenie.

Dla chrześcijanina czas Bożego Narodzenia to przede wszystkim święta o szczególnym wymiarze duchowym. To bardzo ważne, aby przyjrzeć się w tym czasie również sobie, choćby w trakcie spotkań rodzinnych – oczywiście z myślą odważnego postawienia samego siebie w świetle prawdy. Jest to przecież czas naprawienia relacji z naszymi najbliższymi – w sensie umiejętności dopuszczenia Bożego światła na wszystko i wszystkich po to, aby wyraźniej zobaczyć dobro w innych. Jest to czas odważnego szukania dobra w każdej osobie.

Gdy Boże światło wnika w nasze dusze, wtedy mogą one promieniować radością. Anioł ogłaszający Pasterzom radosną nowinę o narodzeniu Zbawiciela w Betlejem rozpoczął ją od słów zachęty i napomnienia: „Nie bójcie się!”. Lęk – czegokolwiek dotyczy – zawsze uniemożliwia radość! Do spotkania z Chrystusem – Światłością przychodzącą do naszych serc potrzebujemy więc przede wszystkim odwagi.

Jednak jeśli będziemy przebywać tylko cały czas z innymi, ominie nas coś najważniejszego: na pewno umknie nam doświadczenie narodzin Jezusa we własnym sercu. Wszystko przecież w te święta jaśnieje od obfitości światła. Gdyby Światłość przychodzącego Jezusa nie zajaśniała w ludzkim sercu – jak nazwalibyśmy te święta?

Jan Paweł II tak mówił o celu przyjścia Chrystusa na ziemię: „ Oto Emmanuel, Bóg z nami (…) przychodzi , by napełnić ziemię łaską. Przychodzi, by przeobrazić stworzenie. Staje się jednym z ludzi, aby w Nim, przez Niego każdy człowiek mógł się dogłębnie odnowić. Przez swe narodzenie wprowadza nas wszystkich w wymiar Boskości, dając każdemu, kto z wiarą otwiera się na przyjęcie Jego daru, możliwość uczestniczenia w Jego Boskim życiu. To oznacza zbawienie”.

Być może niechętnie się do tego przyznajemy albo nie chcemy wiedzieć, że wszyscy mamy mniej lub bardziej „skomercjalizowaną” mentalność – bo nasączyła nas tym nasza epoka. Lubimy wybierać – w każdej dziedzinie. Możemy, przeżywając Święta Bożego Narodzenia, wybierać między świętowaniem i celebrowaniem.

Może więc wybierzemy śpiewanie kolęd z najbliższymi właśnie w ten wieczór…, zamiast przerzucania kanałów z symbolicznymi już reklamami Coca Coli albo superprzebojowym „Jingle bells”. Może podejmiemy inne, niż co dzień rozmowy, np. wspomnimy wszystkie dobre chwile, które przyniósł nam mijający rok, tak aby każdy mógł mówić o swoich uczuciach. Może zamiast nakładania kolejnej porcji ciasta, postaramy się trwać chwilę w ciszy własnego serca, aby dostrzec, co w naszej duszy szczególnie Bóg chce oświetlić swoim blaskiem i odnowić. To z pewnością zaowocuje większą ulgą i radością, niż trwanie nad wiecznie pełnym talerzem…

Najważniejsze, aby nasze serca były przepełnione wdzięcznością Bogu za dar tego szczególnego czasu – Świąt Bożego Narodzenia. Łatwiej wtedy będzie nam usłyszeć zaproszenie samego Stwórcy do przyjęcia na nowo Bożego światła. Ta bożonarodzeniowa przemiana serca musi więc koniecznie polegać na rozproszeniu ciemności duszy, aby doświadczyć głębokiej radości – nie tylko dobrego humoru; pokoju serca – nie tylko spokoju i odskoczni od codzienności.

W Noc Bożego Narodzenia „Syn Przedwieczny – ten, który jest odwiecznym upodobaniem Ojca – stał się Człowiekiem, a Jego ziemskie narodzenie w noc betlejemską nieustannie świadczy o tym, że w Nim każdy człowiek jest objęty tajemnicą Bożego upodobania, które jest źródłem ostatecznego pokoju”. (Jan Paweł II)

Bóg chce obdarować swoją chwałą, pokojem i światłością każdego człowieka. Przychodzi w ciszy, nie narzuca się nikomu. Swoim pokojem obdarza tych, którzy Go przyjmują. Zastępy niebieskie, które przyłączyły się do Anioła w Betlejem, chwaliły Boga na wysokościach i oznajmiły: „Pokój ludziom Jego upodobania”.

Narodziny_Chrystusa_-_Gerard_von_Honthorst.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code