Dzielić Jego los

 
Rozważanie na Wielki Piątek, C1
 

Chrystus leczący dotkniętych trądem, wskrzeszający zmarłych etc. to część

skromna, niemal podrzędna część jego misji. Część nadprzyrodzona to

krwawy pot, niezaspokojone pragnienie ludzkiej pociechy, błaganie, żeby

zaoszczędzono mu męki, uczucie, że jest się opuszczonym przez Boga.

                                                                           Simone Weil

 

Przyczyną naszego odkupienia jest Chrystusowa ofiara na krzyżu – a my ten

niezasłużony dar łaski przyjmujemy przez wiarę. Wiara ta jednak oznacza, że

pozwalamy wejść temu wydarzeniu w nas jako przetwarzającej sile naszego

życia, i nie wystarcza jedynie umieścić go wśród innych informacji o słynnych

wydarzeniach z przeszłości.

                                                    Tomas Halik, Cierpliwość wobec Boga

 

Wielki Piątek jest świętem cierpienia. Dniem uświęcenia bólu. Umieraniem Niewinnego. W Wielki Piątek zabijamy Boga. Grzechem codziennym całego życia. Złem całej historii ludzkiego rodzaju. Nie wiedząc, co czynimy. I już jako przebaczeni kontemplujemy Jego mękę i śmierć w opuszczeniu.

Nie dziwmy się swojemu smutkowi. W Ten Dzień odsłania się otchłań prawdy o nas. Bolesna, brzydka, ohydna, mała. Nie możemy sobie odpuścić. W Ten Dzień musi do mnie dotrzeć – boleśnie – że kulminacją mojego osobistego zła, moim tajemnym imieniem jest: Zabójca Boga. Niewidzialnego. Nierozpoznanego. Oto do czego jestem zdolny. Ale zatrzymanie się jedynie w tym uzasadnionym smutku skazywałoby mnie na narcyzm, skupiało na kontemplacji zła i ostatecznie samego siebie, choćby właśnie tego złego.

Wielki Piątek jest świętem Umierającego Niewinnego. My jesteśmy jedynie i aż tłumem statystów odgrywających podrzędne role podżegaczy do zła, a jednocześnie role przebaczonych, którzy pouczeni przez dwa tysiące lat tradycji już wiedzą, co wówczas i już na zawsze w Wielki Piątek wydarza się.

I właśnie za nas, podrzędnych statystów, umiera Bóg. To dzięki Jego umęczeniu i śmierci stajemy się ważni. Bezcenni. I ukochani. Skazani na wieczność.

Jest taki moment w kontemplacji Umierającego, że sami zaczynamy pragnąć cierpieć jak On i umrzeć jak On. Tu i teraz. Nie lękajmy się tego pragnienia. I nie jest ono jedynie zastrzeżone dla świętych. Można powiedzieć, że w Ten Dzień jedynym sensownym pragnieniem jest umrzeć w opuszczeniu jak On. Nie metaforycznie, ale zupełnie realnie. Na krzyżu albo w jakiejś dusznej norze. Być zadźganym w zaułku czy bezradnym w rakowej agonii.

W Ten Dzień warto prosić tylko o tę jedną jedyną łaskę: umrzeć jak On. Cierpieć jak On. I wierzyć całym sobą, że to jest miłość. Jego miłość w nas. To Jego skrajne opuszczenie – „Boże, mój Boże czemuś mnie opuścił?” – jest niejako opuszczeniem Boga przez samego siebie, gdy w swojej śmierci abdykuje z tronu swojej boskości. Bóg umiera, byśmy my, śmiertelni mogli mieć udział w Jego życiu. Odkupieni. Nieśmiertelni.

Nie przegadajmy Tego Dnia. Nie potrzeba wielu słów. Również moich. W milczeniu, poście i modlitwie kontemplujmy Umieranie Niewinnego, pragnąc jedynie dzielić Jego los. To wystarczy. Z tajemnicy tej kontemplacji narodzimy się nowi. A mądrość krzyża podpowie nam intuicyjnie, jak odtąd cierpieć i umierać, by żyć.

wielkipt_Miszk.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2013

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code