, ,

Dwie legendy o św. Jerzym. Przyczynek do historii racjonalności

Na 23 kwietnia przypada w Kościele powszechnym liturgiczne wspomnienie św. Jerzego. W Polsce ze względu na uroczystości św. Wojciecha wspomina się św. Jerzego dzień później. Jerzy jest jednym z popularniejszych świętych. Patronuje kilku państwom, występuje w herbach wielu miast, stanowi wdzięczny temat dla malarzy i rzeźbiarzy. Problem tylko w tym, czy naprawdę istniał?

Obserwując losy historii o św. Jerzym, możemy wyróżnić następujące etapy:
  1. Etap mityczny, w którym opowieść o walce człowieka ze złem została ujęta w dość prosty baśniowy schemat, charakterystyczny dla pierwotnej nieskrępowanej wyobraźni. Taki sposób skrótowej narracji, dotyczącej ważnych filozoficznych tematów, spotykamy nadal w sztuce ludowej różnych narodów.
  2. Etap realistyczny, w którym dostosowuje się narrację do potocznego doświadczenia przeciętnie wykształconego człowieka. Twórcza wyobraźnia ustępuje tutaj miejsca analitycznym zdolnościom, a fakty zaczynają aspirować do rangi właściwej wcześniej symbolom.
  3. Etap krytyczny, w którym odrzuca się zarówno wersję symboliczną jak i realistyczną, gdyż żadna z nich nie odpowiada metodologii historycznych badań, bardzo wąsko zresztą rozumianej, bo nie obejmującej całego bogactwa interpretacyjnych narzędzi.
  4. Etap hermeneutyczny, w którym fabuły nie odczytuje się tylko dosłownie, lecz uwzględnia się jej kulturowe związki, zakorzenienie w określonej tradycji, moralne przesłanie. Opowieść zostaje zaakceptowana nie z powodów estetycznych czy poznawczych, ale ze względu na jej walory duchowe. 
Tradycyjna legenda o św. Jerzym została skonstruowana w duchu średniowiecznego romansu, czyli według schematu znanego dzisiaj z opowiadanych dzieciom baśni. Było sobie miasto, a w nim straszny smok, któremu mieszkańcy musieli oddawać w ofierze dziewice, Miarka przebrała się, gdy smok zażądał księżniczki. Wówczas pojawił się dzielny rycerz Jerzy, który zrobiwszy znak krzyża, pokonał smoka. Wdzięczni mieszkańcy miasta porzucili pogaństwo i przeszli na chrześcijaństwo.
 
Oczywiście nawet dziecko wie, że kuzyn tamtego smoka zamieszkiwał pod wawelskim wzgórzem – tyle że polski pogromca był poganinem, nie wykazał się walecznością, lecz sprytem, a jego nagroda miała wyłącznie materialny charakter. Naukowcy uważają jednak, że znacznie bliższy krewniak smoka św. Jerzego, bo wywodzący się podobnie jak legenda o św. Jerzym z Bliskiego Wschodu, znajduje się na mozaice, która została odkryta w 2003 roku przez polskich archeologów w syryjskiej Palmyrze. Dzieło przedstawia greckiego herosa Bellerofonta, który zgładził Chimerę, czyli ziejącego ogniem potwora o ciele lwa, węża i kozy. Co więcej, symbolizuje ono prawdopodobnie zdarzenie historyczne: zwycięstwo lokalnego władcy Odainata (zm. 267 n.e.) nad Persami.
 
 
Mozaika z Palmyry
 
Druga nowsza wersja opowieści o św. Jerzym jest już pozbawiona elementów fantastycznych i baśniowych. Mamy suche fakty: Św. Jerzy pochodził z czcigodnej kapadockiej rodziny i był najprawdopodobniej wyższym oficerem armii rzymskiej. Gdy jednak cesarz Dioklecjan zaczął prześladować chrześcijan, św. Jerzy odmówił współpracy i w 303 roku poniósł śmierć męczeńską. Niestety, nie zachowały się żadne dokumenty, które mogłyby to potwierdzić.
 
Dla trzeźwo myślącego i mocno stąpającego po ziemi współczesnego człowieka św. Jerzy jest więc podejrzany co najmniej z dwóch względów. Po pierwsze, należy do licznego grona chrześcijańskich świętych, na których życie nie ma wiarygodnych dowodów. Po drugie, łatwo znaleźć podobne postaci i fabularne schematy w twórczości przedchrześcijańskiej, co może sugerować, że mamy jedynie do czynienia z zawłaszczonym przez chrześcijaństwo mitycznym bohaterem pogańskim. Krótko mówiąc, św. Jerzy stanowi znakomity cel dla przeciwników katolickiego kultu świętych, a nawet dla przeciwników chrześcijaństwa w ogóle. Toż to czysty zabobon i ciemnogród!
 
 
Współczesna ikona namalowana ręcznie zgodnie z zasadami starej bizantyjskiej szkoły ikonopisania. Pracownia ikon Marcina Kuczary, 2005
 
I tak to może wyglądać dla krytyka, który nie zastanawia się głębiej nad rolą pięknej i malowniczej postaci św. Jerzego w katolickiej, a także prawosławnej tradycji. My jednak przyjrzyjmy się dokładniej tradycyjnej, jakże pełnej symboliki ikonie św. Jerzego, który galopuje na białym koniu, przebija włócznią smoka i uwalnia z jego mocy młodą kobietę. W lewym dolnym rogu ikony widać ciemną grotę, a obok niej smoka – symbol zła i szatana. Motyw smoka siejącego śmierć i cierpienie jest w pewnym sensie odwołaniem do Apokalipsy św. Jana (Ap 12, 3-17). W centralnej części ikony widniej na białym koniu św. Jerzy, walczący ze smokiem. To również nawiązanie do fragmentu Apokalipsy, gdzie pojawia się jeździec na białym koniu (Ap 6, 2; 19, 11), który – jako przeciwieństwo czerni – jest symbolem czystości i dobra. Jerzy trzyma w dłoni włócznię, którą przebija paszczę smoka wskazując, iż zło zostanie pokonane.
 
Poprzez postać św. Jerzego tradycja dostarcza nam pewnego wzoru świętości, nie zmuszając do jego przyjęcia. Zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego kult świętych jest dozwolony i pożyteczny, ale nie nałożony jednostce jako obowiązek. Nie musimy wierzyć ani sprawdzać, czy ów święty faktycznie istniał. Możemy natomiast uczynić go drogowskazem, za którym będziemy starali się podążać. Cóż z tego, że jest to dość schematyczny model? Czy inni święci, których historyczność została potwierdzona, czy inne postaci proponowane nam jako osobowe wzorce w kulturze najzupełniej świeckiej nie są tylko dalekimi od rzeczywistości schematami?
 
Z duchowego punktu widzenia pytanie o historyczną prawdziwość postaci św. Jerzego okazuje się znacznie mniej istotne niż pytanie o to, czy właśnie taki wzorzec świętości pozostaje ciągle aktualny dla współczesnego człowieka. Jest to w gruncie rzeczy pytanie o to, czy zło w świecie faktycznie istnieje, czy warto z nim walczyć i czy jest szansa na wygraną.

Rzeźba zdobiąca Dwór Bractwa św. Jerzego w Gdańsku

 

 

Komentarze

  1. Kazimierz

    Małgorzato

    Zastanowił mnie twój tekst i pragnę nieco się do niego odnieść.

    Jak zapewne wiesz, kult świętych, dla mnie jako człowieka opierającego swoją wiarę na biblii nie bardzo ma uzasadnienie. A już szczególnie postacie fikcyjne, wątpliwe wogóle co do istnienia oraz takie, których nie mozna zweryfikować. W moim rozumieniu świetym jest każdy, kto narodził się z Ducha Świętego i to nie własną świętością, ale Boga. I to nie Kościół orzekać powinien o świętości danej osoby, lecz ta osoba, jak każda inna żyjąca dla Boga powinna wieśc życie uświęcone i nie jest to nic nienormalnego, nawet gdy przypłaci swoje oddanie Bogu czy życiem, czy zdrowiem.

    Zapewne symbol zwycięstwa dobra nad złem, w etycznym wymiarze, jako stan potrzebny do uświecenia wobec Boga –  kiedy to dobrem najwyzszym jest Bóg, z którego można czerpać siłę do tej walki – jest sam w sobie inspirujący, choc niepotrzenie została mu nadana ludzka tożsamośc, gdyż nikt z ludzi sam z siebie ze złem nawet w swoim zyciu nie zwycięży do końca. Jedynie w Bogu człowiek otrzymuje siłę w Duchu Świętym, aby nie tylko sprzeciwiać się złu, ale je dobrem zwyciężyć.

    Jednak temat ten zainspirował mnie jeszcze do jednej refleksji, jako że ta moja ukochana Biblia mówi w liście do Hebrajczyków 13,8 – "Pamiętajcie na wodzów waszych. którzy wam głosili Słowo Boże, a rozpatrując koniec ich życia, naśladujcie wiarę ich".  Ten werset daje mi narzędzia i optykę Boga, na ludzi, na których moge się wzorować. Święci zdaje się, w KK takową funkcję spełniać winni?

    1. Ktoś na kim mam się wzorować, to osoba, która już odeszła do Pana lub jest u schyłku swojego życia; 2. To osoba rzeczywista, która była przywódcą; 3. To osoba, która głosiła Słowo Boże; 4. Która żyła Bożym zyciem do końca swoich dni;

    Te Biblijne kryteria sa bardzo ważne, w świecie, gdzie szuka się się autorytetów, my chrześcijanie powinniśmy zapewne te kryteria brać bardzo poważnie.

    A więc pierwsze kryterium, dlaczego możemy wzorować się na tych, którzy są u schyłku swojego życia, lub też umarli? Zapewne można związać to z punktem 4 – żyła Bozym życiem. Jak można dziś, ale i w przeszłości (patrzac na panteon królów judzkich, izraelskich) zauważyc, że  na starośc, lub też w ciągu życia tzw. mężom bozym zdarza się wiele niedobrego czynić. Kiedy patrzę na afery w KK oraz innych Kościołach widzę wielu tzw. mężów bożych, którzy nie sprostali zadaniu – właśnie tych, którzy zostali powołani na wodzów. Uwikłani w różne afery, skrywający prawdę, oszukujący, lubiezni, zwichrowani jak starcy od Zuzanny z księgi Daniela. Przeciez to nie jest znak czasu, ale na starość, kiedy człowiek już nic nie może i staje się nieszkodliwy, inni ludzie ośmielają się pokazywać co ten człowiek wyczyniał, Bóg zapewne też wynosi wówczas ukryte sprawy człowieka.  Salomon pobłądził, wziął sobie wiele żon, nałożnic i uprawiał bałwochwalstwo na oczach Pana, a na starośc już niczego zmienić nie mógł, tylko się dalej pogrążał, a tak dobrze zaczął. Wiele osób dobrze zaczyna, a jak kończy?

    Przywódca, kim dzis jest przywódca, w moim przekonaniu w chrześcijaństwie przywódca jest sługą. To osoba, którą powołał Bóg do konkrretnej służby, czy to pasterskiej, czy ewnagelizacyjnej, czy jakiej kolwiek innej, ale ten to przywódca powinien być wzorem dla trzody i powinien czynić uczniów . Wódz to też osoba, która zwycięża (i tu Jerzy sprawdziłby się), to osoba, która poprzez swoją zażyłośc z Panem chodzi w mocy Ducha Świętego i zwycięża nad grzechem, nad szatanem w swoim życiu i życiu Wspólnoty, tam, gdzie go Pan postawił. 

    W koncu, to rzeczywista postać, nie fikcyjna, nie bajeczna, ale taka, która żyła i ma świadectwo Bożej miłości w sercu, osoba – jak to wyspiewała Miriam siostra Mojżesza – "moje serce biegnie ku wodzom Izraela" własnie taka, budzaca respekt, miłość, szacunek, oddanie. Lecz ci wodzowie nie mieli tego szacunku i splendoru z powodu nadania, ale z powodu swojego męstwa, odwagi, miłości do Boga i chodzeniem z Bogiem. Pan Jezus powiedział tak, "tam gdzie padlina zlatują się sępy", a ja powiem dalej, a gdzie pomazanie Boże, tam biegną ci , którzy szukają Pana – Ja należę do mojego miłego, a mój miły, który pasie wśród lilii, nalezy do mnie" PNP 6,3 Jesli miłego Pana pomazanie jest nad sługą Bożym, to ludzie poszukującu Boga rozpoznają je i lgną do niego, a raczej do obecności Pana w jego życiu.  W Jerzym ni jak nie możemy tego znaleźć, no chyba, że będziemy fantazjować.

    Troszke sie rozpisałem, ale tak jakoś z samego rana mnie naszło, pozdrawiam cię bardzo serdecznie i dziękuję za tekst, który zainspirował mnie do roważenia Bożego Słowa z rana, och jakież dobre sniadanie duchowe 🙂

    link dla ciebie i dla innych ludzi ogarniętych Boża pasją na dobry poranek – http://www.youtube.com/watch?v=rFWaj3yABFA&feature=fvst

    Kazik 

     

     
    Odpowiedz
  2. Jacob

    Brat mój starszy zowie się

    Brat mój starszy zowie się Jerzy.  Św. Jerzego ma też za patrona sopocki kościół, do którego (dawno temu) chodziłem. Wedle chińskiego kalendarza urodziłem się w Roku Drewnianego Smoka. Za imiennika mego, biskupa Wojciecha, zwanego świętym, trochę mi wstyd. Godząc w sobie te "klimaty" uważam, że lepiej się porozumiewać, niźli zwalczać i mordować. Nawet, jeśli ten "inny" zdaje się być smokiem czy inszym "złem". 

    A w ogóle – mamy dziś rodzinne Święto Trzech Króli. 86-e urodziny Taty, imieniny brata i moje. Z owej okazji, i w ogóle, życzymy wszystkim wsiewo horoszewo. Serdeczności, pokoju, spokoju. Zawsze i wszędzie. 

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code