Dwie kobiety

 
Rozważanie na Niedzielę Palmową, B2
 

W Kościele, który jest naszym domem „Jest czas rodzenia i czas umierania (…) czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju”. Niedziela Palmowa to dzień konfrontacji. W tym najciemniejszym zakątku historii, gdy człowiek zabija Boga, przybijając Go do krzyża, ujawniają się postawy, które nie wpływając na bieg historii, rozpalają płomyk nadziei albo gaszą tlący się knotek.

Przypatrzmy się najpierw kobiecie z alabastrowym flakonikiem. To oblubienica Chrystusa, która dla swego Pana zdobywa się na szaleńczy gest, w którym nie liczą się pieniądze. Ona wie, że Ukochany wart jest marnowania. Jej serce wyczuwa, że zbliża się godzina, gdy zabiorą jej Oblubieńca. Może zrozumiała, że Jezus jest Mesjaszem, który staje na progu śmierci. Może wyczuwała intuicyjnie, że już nic nie zdoła Go ocalić, ale ona zdąży jeszcze okazać Mu miłość. Staje się uczestnikiem śmierci Jezusa, namaszczając Go na dzień pogrzebu.

Wokół szemranie. Bardzo racjonalne słowa wyrażają troskę o ubogich. Chętnie postawiłbym tym widzom i komentatorom pytanie, ile dawali swoich pieniędzy na pomoc sierotom i wdowom. Zastanawiam się, czy gdyby dostali niespodziewanie 10 pensji, to czy przekazaliby je Owsiakowi lub Caritasowi, czy też puścili w obrót, by zyskać drugie 300 denarów na komfort i przyjemności. Nie mogę się pozbyć wrażenia, że za ich troską o ubogich stoi pytanie, czy Jezus jest wart tego, by marnować na Niego taką kupę forsy. Może przeliczają Jezusa na srebrniki swoich interesów.

Kobieta z flakonikiem nie słucha tego chóru. Wpatrzona jest w Tego, który bierze w obronę jej wrażliwość, egzaltację, śmieszność, nieprzystawalnie do tłumu. Jezus stwarza jej przestrzeń bezpieczeństwa, w której może kochać i wzrastać. Taka atmosfera pozwala człowiekowi stawać się sobą, a pamięć o jej geście każe tworzyć Kościół, w którym każdy może przylgnąć do Jezusa bez obawy, że zostanie oceniony i przeliczony. Kościół, w którym ważniejsza jest miłość niż kalkulacje.

Przenieśmy teraz wzrok na służącą najwyższego arcykapłana. Podchodzi do Piotra, przypatruje się mu, a następnie wypowiada słowa, po których w powietrzu pozostaje zapach podejrzenia i strachu. Zapewne zrobiła to pełna dobrej woli, w poczuciu solidarności z ludźmi, którzy aresztowali Jezusa. Możemy sobie wyobrazić, że niejednokrotnie pojawiała się w otoczeniu dostojnika, by coś przynieść, zanieść, pozamiatać… Traktowana jak powietrze była świadkiem rozmów, podczas których dyskutowano nad niebezpieczeństwem, jakie stwarza Włóczęga z Nazaretu oraz sekta jego popleczników. Zapewne wierzyła, że jeśli nie zgładzi się tego wichrzyciela, to przyjdą Rzymianie i wytracą cały naród. Nasiąkała atmosferą pomówień i strachu. Teraz daje wyraz swemu lękowi. Czuje się przez chwilę ważna i potrzebna, odpowiedzialna za los swojej wspólnoty. Może znaleźć się po właściwej stronie barykady, solidarna z ludźmi, którzy chętnie jej posłuchają i zawtórują oskarżeniom. Działalność służącej kończy się egzekucją Piotra: zalękniony, obolały, zostaje przygnieciony do ziemi poczuciem wstydu z powodu swojej niewierności i grzechu. Teraz już nie znajdzie swojego miejsca, dopóki nie zostanie przygarnięty przez Zmartwychwstałego. Niestety, atmosferę wytworzoną przez służącą możemy poczuć i dziś. Spadkobiercy służącej będą wskazywać tych, którzy się źle mają i czynić z Kościoła enklawę dla prawdziwie wiernych.

Kościół Ecclesia jest podobno kobietą. Od tego, czy bardziej będzie przypominał kobietę z flakonikiem, czy służącą najwyższego kapłana, zależy, czy będzie bardziej ciepłym domem czy zimnym dworem.

Niedziela-palmowa.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code