Doświadcza mnie Pan brakiem doświadczenia

Rozważanie na Środę V tygodnia Wielkiego Postu, rok A2

Rekol__Wielk__2014.jpg

Dziś będzie o doświadczeniu, którego nie doświadczyłem. Chodzi o spotkanie z Jezusem na wzór tego, które przeżył Paweł pod Damaszkiem czy uczniowie w Emaus – spotkanie ze Zmartwychwstałym, które przemienia życie.

Gdy mam okazję rozmawiać z ludźmi, którzy takie spotkanie przeżyli, pytam ich o rady dla osób żyjących w Kościele bez takiego doświadczenia (de facto chcę się dowiedzieć, co sam mam zrobić, żeby doświadczyć przemieniającej obecności Zmartwychwstałego). Zdarza się, że nie mają dla mnie odpowiedzi. To może oznaczać, że człowiek nie ma na takie doświadczenie wpływu, że to łaska przychodząca od Boga. To z kolei mogłoby znaczyć, że mam nic nie robić, tylko czekać, aż Bóg dopuści taką ewentualność w moim życiu?

Od kapłana związanego ze wspólnotą charyzmatyczną usłyszałem taką relację jego spotkania z Jezusem sprzed blisko dwudziestu lat: „Pamiętam ciągle to wydarzenie, bo było dla mnie wielkim szokiem. W jednym momencie poczułem, że Pan Bóg jest i że kocha, że jest bardzo żywy i obecny. To było wspaniałe doświadczenie – byłem nim bardzo wzruszony i poruszony, chciałem mówić o tym całemu światu. Wspaniałość tego wszystkiego polega na tym, że minęło tyle lat, a ja ciągle cieszę się obecnością Pana Boga”.

W tych słowach znajomego księdza dobrze widać elementy charakterystyczne dla spotkania ze Zmartwychwstałym. Doświadczenie to jest tak różne od wszelkich innych, że zainteresowany wie, że ma do czynienia z Bogiem, ale równocześnie opisywane jest tak emocjonalnie, że komuś z zewnątrz trudno powiedzieć, na czym ono polega. Jest tak wyjątkowe i mocne, że się o nim nie zapomina i że determinuje ono do mówienia o Bogu wszystkim dookoła.

Kapłan zapytany o to, jak to się dzieje, że tylko niektórzy tego doświadczają, odpowiedział, że to kwestia „świadomości i pragnienia”. Ja, wykształcony teolog, dziennikarz mediów katolickich, praktykujący sakramenty jako taką świadomość chyba mam. Może pragnienie za słabe?

Nie wiem, ale fakt, że to doświadczenie nie jest moim udziałem, był dla mnie frustrujący. Zresztą ciągle jeszcze bywa frustrujący. Czuję jakiś brak. Wtedy odwołuję się do słów meksykańskiego świeckiego ewangelizatora José Prado Floresa, który w ubiegłym roku był w Krakowie na Forum Nowej Ewangelizacji. Porównał wówczas pedagogię wiary do meczu piłkarskiego. Pierwszą połową jest kerygmat, drugą – katecheza. To jest ten sam mecz. W pierwszej połowie grają świadkowie, ewangelizatorzy, a w drugiej – nauczyciele. Ewangelizatorzy głoszą dobrą nowinę, nauczyciele – prawdę. W pierwszej grają ci, którzy mają doświadczenie zbawienia, w drugiej – ci, którzy mają wiedzę, jak wiara ma wzrastać.

Niekoniecznie potrzebuję lokować się w którejś z tych dwóch wskazanych przez niego grup. Dzięki temu wiem, że we wspólnocie Kościoła jest miejsce na różne charyzmaty, bo różnymi darami obdarza ludzi Pan Bóg. W Ciele Chrystusa każdy członek ogrywa swoistą rolę, każdy jest na swój sposób ważny i potrzebny dla istnienia i funkcjonowania wszystkich pozostałych. Tylko po ludzku czasem nam się wydaje, że jesteśmy gorsi, bo czegoś nam brakuje.

Dzięki tym wspomnianym wcześniej wypowiedziom o doświadczeniu spotkania ze Zmartwychwstałym wiem, że mam w Kościele swoje miejsce i swoje zadania do wykonania – nie mogę biernie czekać na mistyczne spotkanie. Zachęca mnie do tego także Jezus w dzisiejszej Ewangelii: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Tłumaczę to tak: jeśli będę w Kościele, jeśli będę żył sakramentami i przestrzegał przekazań, to doświadczenie spotkania z Prawdą, która wyzwala, stanie się moim udziałem.

Mam świadomość piękna i mocy tego doświadczenia, dlatego chciałbym, aby to było także moje doświadczenie. Może jeszcze muszę tylko oczyścić moje pragnienia…

PRADZ-Jezus.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Komentarz

  1. eskulap

    Panie

    Panie Przemysławie

    >>Kapłan zapytany o to, jak to się dzieje, że tylko niektórzy tego doświadczają, odpowiedział, że to kwestia „świadomości i pragnienia”. Ja, wykształcony teolog, dziennikarz mediów katolickich, praktykujący sakramenty jako taką świadomość chyba mam. Może pragnienie za słabe?

    >>Mam świadomość piękna i mocy tego doświadczenia, dlatego chciałbym, aby to było także moje doświadczenie. Może jeszcze muszę tylko oczyścić moje pragnienia…

    nie wiem czy moje spojrzenie wyda się Panu pożyteczne, ale może trochę, więc postanowiłem się nim podzielić.

    Otóż, gdy czytałem Pana wyznanie, bo jest to osobiste wyznanie, swego rodzaju pragnienie i troska. Więc, gdy je czytałem przyszło mi na myśl następujące porównanie :

    Kiedy Kolumb wrócił z podróży i powiedział Europejczykom "odkryłem – jest Ameryka" (a właściwie powiedział "Jest droga na zachód do Indii") to nie wszyscy rzucili się, żeby od razu w tę drogę się udać. Tylko nieliczni pomyśleli: chciałbym i ja tam pojechać, a wśród nich jeszcze mniej liczni mieli świadomość małej możności zrealizowania tego pragnienia.

    Pewne jest jednak, że gdy Kolumb ogłosił co zobaczył, to wszystkich bez wyjątku ta wiadomość potężnie zelektryzowała.

    Myślę, więc że podobnie można cieszyć się tym, że niektórzy doznali doświadczenia spotkania jakie Pan opisuje. Czyli, że doznał go kapłan, o którym Pan pisze, a wśród nas np. pastor Juszczak.  I to widać i czuć,  a przez to nam też się trochę udziela owo doświadczenie i jego radość.

    pozdrawiam,

    Eskulap

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code