Dorosłe dzieci

Rozważanie na Piątek II tygodnia Adwentu, rok B2
 
 

Lecz z kim mam porównać to pokolenie? (Mt 11, 16)

I.

Otaczający nas świat zmienia się nieustannie. Zmieniają się też ludzie, ich pragnienia, idee. Zmieniają się także ich wzorce, autorytety, swoiste punkty odniesienia, o których coraz częściej można usłyszeć, że ich brak. Nie do końca jest to jednak prawda. Autorytety oraz wzorce do naśladowania będziemy mieli zawsze i tak jak do tej pory, bardzo często nawet nie będziemy sobie zdawać sprawy z tego, jaki ktoś może na nas mieć wpływ. Nie będziemy też dostrzegać, że od kogoś coś czerpiemy. Prawda, jednym razem mogą być to idee dobre, a innym złe.

Niestety, gdy świadomie lub nie, uznajemy czyjś autorytet, nie zawsze to oznacza, że ta osoba jest ideałem, że we właściwy sposób dąży tylko i wyłącznie do dobra swojego i innych. Nie oznacza to także, że taka osoba czy tez nawet instytucja jest nieomylna i bezbłędna. Oczywiście, wiele jest sprawą definicji oraz tego, co ktoś rozumie poprzez autorytet. Jednak warto zauważyć, że mimo ciągłych biadoleń na temat upadku autorytetów, wielu z nas jest w stanie wymienić przykłady wybitnych jednostek specjalizujących się w jakiejś dziedzinie lub co ciekawsze, nawet przewodników duchowych, których darzymy zaufaniem. Nie ma ich? Nie? Chyba warto zwrócić czasami uwagę na fakt, że gdyby były to osoby pozbawione jakiegokolwiek autorytetu, bardzo szybko przestałyby być owymi przewodnikami. Jednak są i wiele z nich nadal będzie, tak samo jak będą trwać mniejsze i większe autorytety, nasze punkty odniesienia w wielu sprawach.

Prawdą jest jednak, że coraz trudniej jest odnaleźć osoby z autorytetem w ogóle. Nie jest nam tak łatwo spotkać osobę, którą uznamy za autorytet, osobę godną naśladowania nie tylko w życiu zawodowym, ale też prywatnym, człowieka, do którego w jakiś sposób chcielibyśmy się upodobnić i czerpać od niego jak najwięcej dobra. Często wynika to z naszego coraz większego, bardzo naturalnego zresztą indywidualizmu, ale także z tego, że coraz częściej wpływ na to, jak kształtujemy sami siebie, ma autorytet zbiorowy, czyli suma tego, co czerpiemy od osób z różnym autorytetem. Staramy się budować siebie poprzez kontakt z wieloma osobami i czerpać od nich to, co w nich najlepsze naszym zdaniem, czasami lub nawet często się myląc – i to też niestety prawda. Te autorytety zawsze są, lecz nie zawsze są dla nas dobre. Często także możemy spotkać się z tym, że owe prawdziwe autorytety w ogóle mogą zostać przez nas nierozpoznane lub przegapione. Nie jest wcale powiedziane, że Proroka tak łatwo spotkać.

II.

Podobno każda epoka i każde pokolenie ma własne ideały i wzorce, a także dążenia i cele. Chyba można się z tym zgodzić. Dodać także można, że każda epoka, każde pokolenie ma swoje własne mniejsze i większe autorytety. Tak właściwie, najprawdopodobniej zawsze tak było i będzie. Te autorytety zmieniają się wraz z nami oraz otaczającym nas światem. Dopóki będzie on ewoluował, trwał, one także będą się zmieniać i trwać, podobnie jak i my. Także nasze ciągłe wędrówki, poszukiwania są jak najbardziej naturalne. Człowiek jest istotą niedoskonałą, ale myślącą i zawsze będzie poszukiwał nowych, coraz lepszych rozwiązań nurtujących go problemów.

Nie jest więc czymś niezwykłym odchodzenie tak wielu od wiary swoich przodków, poszukiwanie własnej drogi czy własnej odpowiedzi na dręczące pytania. Coraz bardziej niezwykła wydaje się jednak, nieumiejętność zaszczepiania przez starsze pokolenia tym młodszym pewnych uniwersalnych wartości, przekazywania przekonań, idei, także religii, której nie należy mylić z wiarą. To prawdziwy dramat ludzkości, którego brak z pewnością wielu oszczędziłby niepotrzebnych wędrówek, poszukiwań, a także błędów. Często wygląda to tak, jakby młode pokolenie zostało porzucone, skazane na samotne radzenie sobie ze światem i rzeczywistością, a innym razem, jakby osoby mówiące tym samym językiem nie potrafiły się porozumieć.

Kolejne starsze i młodsze pokolenia są niczym dzieci, zagubione we mgle. Często poszukują odpowiedzi na pytania, które już dawno temu zostały odkryte. Często także poszukują nowych, swoich własnych wartości, nie bacząc na to, że zastane wcale nie były złe. Innym razem odwrotnie, nie przemawiają do nich nowe odkrycia, wzorce, nie widzą tego, co dobre, lepsze. Do tego dochodzi niezrozumienie i problemy komunikacyjne, a także przeklęta dorosłość, która powoduje, że młode osoby już nie są tak bezradne i skazane na opiekę, a tym samym stają się bardziej samodzielne. Dorastamy i mimo iż zawsze będziemy dziećmi, sami decydujemy, co jest dla nas dobre, a co złe, jaki/e autorytet/y obrać za przewodnika, a jaki/e nie.

Jesteśmy dorosłymi dziećmi, które starają się odnaleźć własna drogę w gęstej mgle i nie zawsze widzimy, że ktoś ową drogę nam jednak oświetla. Często tracimy tak ważną umiejętność słuchania oraz jakimś cudem w tej mgle znika nam z oczu fakt, że najistotniejsze powinno być dążenie do dobra, miłości, do prawdy oraz to, że ona właśnie jest najważniejsza, ona wyzwala. Bardzo często jesteśmy po prostu niczym osoby z dzisiejszej Ewangelii, porównane przez Jezusa do dzieci pomawiających się nawzajem (Mt 11, 16-19).

A gdzie jedność, gdzie wspólne dążenie do prawdy? Czy zawsze prawdziwie słuchamy siebie nawzajem, a gdy to czynimy, czy na pewno staramy się czerpać tylko to, co dobre? Czy postępujemy rozsądnie? Czy naprawdę poszukujemy prawdziwych autorytetów, czy może zadawalamy się tylko tym, co nas otacza, nawinie się akurat pod rękę? Potrzebujemy ich jeszcze w ogóle? Widzimy człowieka w człowieku czy tylko jakiś nasz cel? Czy wsłuchujemy się w siebie nawzajem i zwracamy jakąkolwiek uwagę na to, by czynić to umiejętnie?

 

big.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code