Do grzesznika poszedł w gościnę

Rozważanie na XXXI Niedzielę Zwykłą, rok C2
 

Sytuacja nietypowa, bo jakże to tak – Jezus przychodzi do mnie w gościnę? Niebywałe. W praktyce to grzesznik, nawiedzając świątynię, spełniając pewne warunki, dostępuje łaski. Tym razem Jezus wolny od przywiązania do jakiegokolwiek prawa, konwenansów wybiera się na spotkanie ze mną, poza gapiami. Przedziwna sytuacja, bo oto wystarczy powiedzieć: „Tak. Przyjdź. Czuj się jak u siebie w moim domu”. Całe to zajście jako żywo przypomina inne nawiedzenie. Maria z Nazaretu poszła w góry . Ogromnie ważna była to wizyta, albowiem owocem był błogosławiony czas łaski. Niezwykłe poruszenie.

Prócz dorocznej kolędy, nawiedzeniem osoby chorej, umierającej tradycja spotkania w domu grzesznika nie jest praktykowana. Oczywiście w dzisiejszym świecie nastręczałoby takie zajęcie wiele trudności. Zapewne wiązałoby się również z przekroczeniem pewnej granicy, stereotypów, myślenia o drugim. Poszedł do tej grzesznicy, do tego pijaczyny. Proszę sobie pomyśleć do kobiety rozwiązłej poszedł z wizytą, a nadto mającej na sumieniu aborcję… W ogóle do kobiety poszedł w gościnę…

Myślę o Kościele, który podobnie jak Maria i Jezus wychodzi na spotkanie. Idzie w gościnę. Pokonuje trudy wędrówki, nie zważając na niesprzyjające warunki polityczne, gospodarcze, tudzież inne. To nie grzesznik przemierza kilometry dróg obarczonych nakazami, zakazami, ale czyni to Kościół, ba, Kościół podejmuje pewien wysiłek, aby spotkanie stało się możliwe. Nie patrzy na grzesznika z wysoka. Co więcej wypatruje jego sylwetki, bo może być i tak, że ów nie może przebić się w tłumie otaczającym Mistrza. Czyż nie tak postąpiła wspólnota, która zapragnęła przekazania znaku pokoju w dowód autentycznej więzi?

Wielu jest zawsze blisko. Nigdy nie odeszli dalej ani o krok. Może obawiając się niebezpieczeństwa, podejmowania zbyt daleko idącego ryzyka. Każda droga może być naznaczona poważnym ryzykiem i konsekwencjami. Starsi ludzie, seniorzy zwykli mawiać, że gdyby człowiek miał świadomość upadku, zawczasu usiadłby sobie. Wiara nie ma jednakże niczego z tzw. zabezpieczeń, asekuracji. Tak myślę. Zdani jesteśmy na to, co objawi nam czas, droga, spotkanie.

Do grzesznika poszedł w gościnę. On jest Przychodzącym. Każdy dom może być miejscem spotkania, wspólnej Wieczerzy. Każdy dom może być świątynią, a że bywa, iż nic o tym nie wiemy, to tylko dlatego, że Jego drogi do człowieka są inne od naszych. Ktoś powie: zbyt proste i łatwe, człowiekowi opatrzy się i stanie powszednie. Właśnie tak. Czy nie o taki chleb powszedni chodzi? Łatwo dostępny? „Pan moim Pasterzem, nie brak mi niczego”. To Ten rozpięty we mnie, obolały moim ciałem, w moim ciele. Czuwamy, oczekujemy świtu. Zmartwychwstajemy i umieramy.

Charles Péguy – francuski poeta, dramaturg, autor „Misterium miłości. Rzecz o Joannie d’Arc” napisał: „Nikt nie jest tak bliski chrześcijaństwa jak grzesznik”. Grzesznik to ów inny, radykalne inny. „Każde wyciągnięcie ręki do grzesznika jest zdradą mieszkańców wyspy niewinności” – wyraził się niegdyś ks. J. Tischner. Jezus nie tylko podaje rękę, ale pragnie z grzesznikiem spożyć ostatni posiłek przed nocą. Scena jest znamienna, bowiem nie prosi się obcego do domu. Jakże wypadamy niemądrze, wyglądając na ludzi, którzy wiedzą więcej o drugim, niż On, a na domiar bywamy pierwszymi i najważniejszymi pośród i tak niemałej rzeszy sędziów.

Odwiedziny_Jezusa.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarz

  1. zk-atolik

    Był Jezusowi posłuszny i przyjął Go rozradowany.

    Odpowiedź na Pani pytanie wydaje się prosta i oczywista – jeśli rozróźnia się postawę i zachowanie Zacheusza i jemu podobnych, od tych, co nadal szemrzą i krytykują Pana Jezusa za to, źe kocha wszystkich ludzi. 

    Nawet tych, którzy byli i nadal są wobec Niego i Jego Kościoła nie tylko uprzedzeni i wrogo usposobieni, lecz i uporczywie trwający w cięźkim grzechu, bądź w wielkim błędzie, jako osoby, czy wspólnoty.

    Zacheusz nie tylko chciał zobaczyć Jezusa, lecz i pragnął móc Go ujrzeć – mimo istniejących przeszkód, trudności (wzrostu, tłumu, win, grzeszności etc.). Ponadto był zdolnym i gotowym zadośćuczynić osobom oszukiwanym, wykorzystywanym i skrzywdzonym.

    • A jak wobec Jezusa Chrystusa – Syna Człowieczego, czy swoich bliskich lub czytelników, a tym bardziej podwładnych lub ofiar zachowują się, czy myślą i postępują inni?……

     Ps. Nurtuje być moźe nie tylko mnie rzeczywisty powód braku na forum "Tezeusza" wśród autorów i czytelników – chętnych, do uczestnictwa w dialogu, czy choćby dyskusji, bądź polemice.

    • Czy to ma być lub jest wyraz ich lenistwa, maniery, bądź świadomego, zamierzonego i celowego, a moźe usprawiedliwionego postępowania i działania?…….  

    Szczęść Boźe!

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code