Dlaczego jesteśmy razem?

 

Dlaczego ludzie chcą czegoś więcej, niż tylko bycie "obok siebie"? Natura, spryt, korzyść? Co (kto) za to odpowiada?
Szkoła, uczelnia, zakład pracy, dom, parafia – lista pozornie przypadkowych rzeczywistości, które mają jednak coś wspólnego. Czymś wspólnym dla nich wszystkich jest obecność ludzi, a tym samym relacji, jakie między nimi zachodzą. Co nas popycha do tego, by jednak zdobyć się na odwagę wyjścia poza świat mojego "ja"?
Co to znaczy być obok siebie? Można to różnie definiować, starać się dookreślić. Obok siebie mogą być ludzie, którzy żyją pod jednym dachem, łączą ich interesy, przysięgi (np. przysięga małżeńska), układy. Jednak to, co wywołało więź między nimi jest w pewnym sensie sztuczne, ponieważ nie pociąga za sobą  zwrócenia się ku Drugiemu.
Zwrócić się ku Drugiemu (może lepiej napisać: "nawrócić się") to podjąć decyzję ryzykowną. Dlaczego? Bo będąc z kimś (a nie tylko obok kogoś) zaczynam się bacznie przyglądać, uważniej słuchać, uczę się wrażliwości drugiego człowieka, zaczynam rozpoznawać to, czego wcześniej nie widziałem. To są to miłe i niemiłe rozczarowania płynące z odkrycia świata drugiego człowieka. Ten Drugi – ktoś, kto dotychczas był obok (mijaliśmy się, siedzieliśmy biurko w biurko, może spotykaliśmy się przy automacie z napojami) – staje się nagle kimś, kto razem ze mną przebywa, jest ze mną.
Warto podjąć wysiłek odważnego i świadomego spojrzenia w oczy Drugiemu, Innemu. Jak pisał Kapuściński (Ten Inny) – "nigdy nie wiemy, kogo spotkamy, choć może to być z nazwiska i wyglądu ten sam, znany nam wcześniej człowiek". Spotkanie to zawsze jakieś odsłonięcie prawdy o człowieku. Podobno prawdziwych Spotkań jest niewiele…
 

 

 

17 Comments

  1. krok-w-chmurach

    Nawiązanie relacji z Drugim

    Nawiązanie relacji z Drugim – to wyzwanie, zachęta, by rozwiązać jego zagadkę. Czasem przeradza się w pasję bycia z nim i zezwolenie, żeby mnie dopełnił. 

    A inny aspekt zwrócenia się ku Drugiemu, w jakimś stopniu ryzykowny – kiedy pozwalam mu na wpłwywanie na mnie…

    Każde z tych spotkań odsłania prawdę, nie tylko o nim, również, a może przede wszystkim – prawdę o mnie samej.  I każde z nich jest wyczekiwanym zaproszeniem do przygody …

     
    Odpowiedz
  2. jadwiga

    najpierw trzeba znac swoje “ja”

    "Co nas popycha do tego, by jednak zdobyć się na odwagę wyjścia poza świat mojego "ja"?"

    Pozwole sobie dopisac ze najpierw trzeba znac swoje "ja" poznac jego potrzeby. Nie wiem czy dziecko w wieku szkolnym jest w stanie poznac siebie. Naogół zostaje tak wychowane ze istnieje "dla mamy, dla taty, dla cioci" czesto jest ich zabawka. Nie pisze tutaj o dzieciach bitych czy wykorzystywanych i molestowanych. Pisze o dzieciach, ktorym "zdaje sie" ze sa kochane i potrzebne, ale sa tylko i wyłacznie zabawką swoich bliskich i istnieja po to by zaspokoic ich miłosc własna i ich zaburzone ambicje. Robia to co od nich oczekuja najblizsi nawet wybierajac pozniej pod tym kątem partnera i zawod.Takie dziecko nie zna siebie, nie zna swoich potrzeb zna tylko potrzeby innych i dla nich zyje.  Czesto w zyciu dorosłym popada w depresje i nie umie samo odnalezc własnego "ja".

     

    Wiec aby wyjsc poza własne "ja" potrzeba przede wszystkim umiec zyc najpierw dla własnego ja a potem dla innych.

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    “Naogół zostaje tak

    "Naogół zostaje tak wychowane ze istnieje "dla mamy, dla taty, dla cioci" czesto jest ich zabawka. "

    Jadwigo, a czy my nie istniejemy "dla"? To przeciez nie odbiera nikomu jego wartości. I wcale nie musi oznaczać, że jest się czyjąś zabawką. Poza tym wychowywanie jest wpajaniem dziecku pewnych zasad, zwykle zasad i przekonań wyznawanych przez rodziców. Zabawką stajemy się jedynie, gdy rodzice nie liczą się z naszymi potrzebami, albo uzdolnieniami, kiedy negują nasze opinie i wolę, gdy  narzucają swoje. To jednak rzadkie sytuacje, gdy wynikają one ze złej woli.

     
    Odpowiedz
  4. zibik

    Dlaczego jesteśmy razem ? – JA i TY

    Trudno precyzyjnie i zwięźle odpowiedać na pytania z serii dlaczego, zwykle powodów, przyczyn i uwarunkowań jest bardzo wiele.

    W przypadku relaci JA i Ty lub My i WY podstawowe wynikają z natury człowieka, który został stworzony i powołany do życia rodzinnego, wspólnotowego, społecznego, a nawet narodowego.

    Zwykle bezpiecznie i  najlepiej czujemy się razem, w towarzystwie świadomie i dobrowolnie wybranych osób. Niestety wybory nasze nie zawsze są w pełni świadome, czy roztropne, odpowiedzialne, swobodne, wolne i dobrowolne.

    Rzecz bardziej komplikuje się, kiedy rozważamy i usiłujemy ustalić możliwie precyzyjnie – "dlaczego pragniemy czegoś więcej, niż tylko bycia obok siebie" .

    Przeważnie wiemy, że istnienie "obok siebie" nie jest tożsame z dobrobytem – bytowaniem w przyjaźni,  miłości, czy elementarnej zgodzie z wybraną osobą.

    Przyjaźń, miłość lub dowolna inna poprawna relacja między osobami, kiedy jest pozorowana, interesowna, fałszywa lub zakłamana staje się wypaczeniem, zaprzeczeniem, a nawet wynaturzeniem wielce pożądanego i upragnionego dobrobytu.

    Nasze codzienne starania i wysiłki, także dokonania i dzieła są bez znaczenia, a relacje między osobami tracą sens, jednocześnie karleją, zanikają i obumierają, kiedy nie ma w nich miłości tej, która  raduje, zachwyca, urzeka i uszczęśliwia ludzi bo, od Boga pochodzi.

    Zasadniczymi przyczynami życia "obok siebie", a nawet oddalania się i definitywnego rozstania osób są nasza głupota, obojętność albo egoizm – stawiane ponad wszystko własne JA.

     
    Odpowiedz
  5. jadwiga

    Inko

    "Zabawką stajemy się jedynie, gdy rodzice nie liczą się z naszymi potrzebami, albo uzdolnieniami, kiedy negują nasze opinie i wolę, gdy  narzucają swoje. To jednak rzadkie sytuacje, gdy wynikają one ze złej woli."

     

    Niestety takie sytuacje sa bardzo czeste. I tak naprawde nie wynikaja ze złej woli. Rodzice czesto nawet nie zdaja sobie sprawy ze traktuja dziecko jak zabawke. Gdy przestaje byc potrzebne lub nie bawi tak jak powinno zostaje niestety upokorzone, i skrzywdzone.

     

    I takie dziecko juz jako dorosły zyje nie dla siebie, nie potrafi – nie zna swoich potrzeb i emocji. Zyje tylko i wyłacznie dla innych, aby ich uszczesliwic  kosztem wyrzeczenia sie  siebie –  by nie byc jak za dziecinstwa porzucone i odepchniete, kiedy nie spełniało pokładanych w nie oczekiwan.

     

    Niestety, takie sytuacje zdarzaja sie bardzo czesto. Tyle ze nawet sami nie zdajemy sobie sprawy jak nami manipulowano.

     
    Odpowiedz
  6. Alicja

    > Inka – czy wyczekiwane…?

    "I każde z nich jest wyczekiwanym zaproszeniem do przygody …" – czy rzeczywiście każde ze spotkań jest tym wyczekwianym zaproszeniem? To, że w sercu każdego człowieka jest pragnienie przeżycia przygody (cokolwiek to znaczy dla danej osoby) – zgodzę się, natomiast zastanawiać może, czy spotkanie stanie się tym wyczekiwanym? A może to wcale nie jest tak? Może nasze oczekiwania i wyczekiwania to zbyt często bolesna konfrontacja z realiami życia i świata? A może odwrotnie – w każdym spotkaniu z drugim człowiekam wypełnia się jakaś cząstka naszego oczekiwania?

     
    Odpowiedz
  7. krok-w-chmurach

    “Tyle ze nawet sami nie

    "Tyle ze nawet sami nie zdajemy sobie sprawy jak nami manipulowano."

    Trudno mi powiedzieć, jak częste są to sytuacje, ale chyba sami manipulatorzy nie zdają sobie sprawy, z jakich powodów wynika ich zachowanie i czy jest ono rzeczywistą manipulacją. Niestety nie można mieć dziecka " na próbę" i skorygować skutków wychowania. Taki "brudnopis" byłby chyba niezwykle przedatny, potem dziecko wychowywaloby sie już "na czysto". Jednak uważam, że z pewnymi zranieniami można żyć czerpiąc z życia to, co najlepsze. A świadomość wpływu (tego złego) rodziców i innych krewnych pozwala na pracę nad sobą i swoim postrzeganiem świata. To pomaga również lepiej wychowywać swoje dzieci, chociaż i w tym wypadku błędów nie da się uniknąć. 

    "I takie dziecko juz jako dorosły zyje nie dla siebie, nie potrafi – nie zna swoich potrzeb i emocji. Zyje tylko i wyłacznie dla innych, aby ich uszczesliwic  kosztem wyrzeczenia sie  siebie –  by nie byc jak za dziecinstwa porzucone i odepchniete, kiedy nie spełniało pokładanych w nie oczekiwan."

    Człowiek dorosły powinien starać się poznawać swoje ograniczenia, blokady i z nimi walczyć. To poniekąd nasz obowiązek. Drugiego życia mieć nie będziemy, rzeczywistość to nie gra komputerowa.  Szkoda tracić to, co może nas spotkać dobrego, tylko dlatego, że ktoś wobec nas zawinił. Ale żeby podejść do zycia z cała otwartością potrzeba determinacji i apetytu na życie. I potrzeba uwolnienia się od przeszłości bez negacji faktów, ale nadając im nowy sens. A najważniejsze jest to, żeby kochać samego siebie, cenić zrówno swoje zalety, jak i braki……….to skutkuje szacunkiem jakim czlowiek sam siebie darzy. Inni odpowiadają wtedy tym samym.

    Wiesz, Jadwigo, ja nie znam nikogo, kto nie czułby się w pewien sposób skrzywdzony przez rodziców…….Urodziłam się i żyję w środowisku wykształconych, porządnych i uczciwych ludzi, a nikt tu nie uważa, że jego rodzice doskonale się sprawdzili w swoich rolach. Relacje między ludźmi zwykle nie są doskonałe, i tyle

     

     
    Odpowiedz
  8. Halina

    Być obok siebie

    jest bardzo łatwo..wtedy obraz innego powstaje na poziomie spraw zewnętrznych-rzeczy, interesów, stosunków zawodowych, polityki, innych form działania i manipulowania. W tym świecie identyfikacja dokonuje się względnie prosto. Tak kształtuje się wspólnota "my"-więź społeczna itd. Inny jest jednak problem wspólnoty, gdy ze świata rzeczy i interesów przechodzimy w pozostałe wymiary egzystencji ludzkiej, a przede wszystkim, kiedy przechodzimy do świata istniejącego między mną, a drugim człowiekiem. Wtedy poznanie innego człowieka wymaga przede wszystkim wyraźnej odpowiedzi na pytanie: kim i jaki jestem ja sam, bo wtedy zachodzi odwrotny proces niż w dzieciństwie, kiedy na podstawie spostrzeżeń innych ludzi, spostrzegamy siebie. Spostrzegając innego człowieka w wymiarze zewnętrznym-stosunkowo łatwo go sklasyfikować.Identyfikacja innego człowieka w wymiarze cech istotnych dla świata wewnętrznego, jest procesem znacznie trudniejszym, dokonywanym rzadko. I dlatego rzeczywiście tak rzadko traktujemy innego jako" człowieka", jako indywidualnośc, jako "istotę" rzeczywiście nam równą i rzeczywiście tak samo wartościową. W świecie zewnętrznym-człowiek ma wartość instrumentalną. Trudno budować stosunki międzyludzkie jako stosunki między światami wewnętrznymi, bo świat wewnętrzny jest światem indywidualnym-jednak zawsze warto próbować.

     
    Odpowiedz
  9. Alicja

    > Halina

    "Spostrzegając innego człowieka w wymiarze zewnętrznym-stosunkowo łatwo go sklasyfikować"…

    – chyba zawsze jest to skażenie patrzenia na drugiego człowieka przez pryzmat mojego widzenia świata (rzeczy, wartości, pragnień, oczekiwań…). Moje spojrzenie nigdy nie będzie oczyszczone całkowicie, zawsze znajdą się jakiś wypaczenia uprzedzeń, często nawet nie znaszej winy.

     
    Odpowiedz
  10. Halina

    Alicja

    Niestety chyba tak:)  Zarówno mój świat zewnętrzny jak i wewnetrzny jest konstrukcją mojego " ja" poznającego. I świat zewnętrzny istnieje obiektywnie, ale przecież ja żyję w takim świecie, jaki sama sobie tworzę, żyję, tzn. działam, zachowuję się, myślę o tym świecie zgodnie z moją subiektywną wizją o tym świecie, mniejsza, czy potrafiłabym ją określić pojęciowo. Każdy człowiek od pierwotnego do filozofa ma taką wizję świata zewnętrznego, bez względu na to czy potrafi ją wysłowić. Ma także taką samą wizję swojego świata wewnętrznego, bez względu na to, co wie z zakresu psychologii i jaka jest obiektywna, fizjologiczna czy psychiczna podstawa i struktura tego świata. Proces klasyfikacji dokonuje się najczęściej spontanicznie, wyuczony w procesie socjalizacji czy ewentualnie celowego kształcenia.Czasami w określonych wypadkach przeprowadzamy studium cech innego człowieka, kiedy w świecie zewnetrznym wchodzi w krąg moich " interesów", potrzeb, dążeń-jako współpracownik, konkurent, przyjaciel, wróg etc.

     
    Odpowiedz
  11. krok-w-chmurach

    “To, że w sercu każdego

    "To, że w sercu każdego człowieka jest pragnienie przeżycia przygody (cokolwiek to znaczy dla danej osoby) – zgodzę się, natomiast zastanawiać może, czy spotkanie stanie się tym wyczekiwanym? "

    Czy spotkanie rozczarowuje, zależy od oczekiwań z jakimi podchodzimy do drugiego człowieka. Przygoda, w moim pojęciu,  to przyjęcie wyzwania, jakim jest nieznane, zmierzenie się z innoscią człowieka i sytuacji, rozwiązanie ich zagadki i zasymilowanie lub odrzucenie tego, co przyniosły. Dla mnie każde spotkanie jest rzeczywistą przygodą, również – każda reakcja innego, nawet jeśli nie jest przyjemna … To zależy ode mnie, czy zechcę przyjąć wyzwanie. Po konfrontacji z drugim mogę go odrzucić, odrzucić potencjalną możliwość kontynuacji naszej wspólnej przygody.                                                                             Żadnego ze spotkań nie uważam za niewarte zaistnienia, ta ocena dotyczy także tych trudnych, raniących mnie.  

    "A może odwrotnie – w każdym spotkaniu z drugim człowiekam wypełnia się jakaś cząstka naszego oczekiwania?" Właśnie tak: każdy człowiek czymś mnie obdarowuje. Czymś trudnym, lub przeciwnie – radosnym. Każdy człowiek , chcąc lub nie, odpowiada na pytanie – Kim jesteś?                                            Co z tym robię? To byłby początek bardzo długiego wątku……..

     
    Odpowiedz
  12. Alicja

    > Inka

    Żadnego ze spotkań nie uważam za niewarte zaistnienia, ta ocena dotyczy także tych trudnych, raniących mnie

    – zdanie, które można sobie napisać dużymi literami na suficie i czytać przed zaśnieciem i po przebudzeniu (podobno wtedy umysł najbardizje chłonny)… Ładne podsumowanie!

     
    Odpowiedz
  13. zibik

    @Alicja Karłowska

    "Ładne podsumowanie" – czyżby Pani sugerowała zakończenie tej bardzo interesującej, wartościowej i celowej dyskusji ?….

    Mam wątpliwości, czy każde spotkanie jest rzeczywiście warte zaistnienia ?…… istotne są efekty, wyniki, konsekwencje, następstwa spotkań, a z tym bywa bardzo różnie. Oprócz wzajemnego doświadczenia bycia ze sobą, one determinują atrakcyjność, wartość i celowość spotkania.

    Pozdrawiam Zbigniew.R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  14. krok-w-chmurach

     “Mam wątpliwości, czy

     

    "Mam wątpliwości, czy każde spotkanie jest rzeczywiście warte zaistnienia ?…… istotne są efekty, wyniki, konsekwencje, następstwa spotkań, a z tym bywa bardzo różnie. Oprócz wzajemnego doświadczenia bycia ze sobą, one determinują atrakcyjność, wartość i celowość spotkania. "

    A jak moglibyśmy skalkulować wartość spotkania w momencie zaistnienia lub tuż po nim? Efekty mogą być natychmiastowe, ujawniać się stopniowo lub dopiero po długim czasie. Czasem  w powiązaniu z innymi, późniejszymi wydarzeniami okazuje się, że były wartościowe… Innym aspektem spotykania Drugiego jest doświadczanie jego odmienności…Na ten temat Alicja zacytowała niedawno pewien wiersz – chyba ks. Twardowskiego, oddajacy piękno spotkania odmienności innego czlowieka…I jeszcze coś: wartość każdego spotkania jest nadawna mu przez jego uczestników, lub tylko jednego z nich. Tutaj ultrasubiektywność  jest cechą bardzo pożądaną…..

    Zgadzam się natomiast, że ma sens rozważenie celowości kontynuowania spotkań…..

     
    Odpowiedz
  15. zibik

    @Inka

    Moje wątpliwości, a nawet przeświadczenie, przekonanie są cząstką zdobytej wiedzy i własnego doświadczenia życiowego.

    Ale rzeczywiście przedwczesne lub pobieżne oceny osoby, a tym bardziej bezpodstawne uprzedzenia są wielce niepożądane, niesprawiedliwe i krzywdzące.

    Natomiast trudno definitywnie wykluczyć to, że spotkanie osób, a ściślej jego skutki i następstwa mogą być bardzo szkodliwe, wręcz groźne, a nawet fatalne, tragiczne, dla jednej lub obu osób.

    Mam na uwadze spotkanie ze złym człowiekiem –  zdeprawowanym, zdemoralizowanym, cynicznym, podłym, nikczemnym lub głupim, lekkomyślnym,  etc.

    A to zwykle nie tak trudno zauważyć, dostrzec, odczuć – ustalić. Wówczas istotny jest czas zreflektowania, a nawet opamiętania – z kim spotykamy się ?…….

    Pozdrawiam i życzę wiele spotkań, tylko radosnych, szczęśliwych, owocnych i udanych .

     

     
    Odpowiedz
  16. zibik

    Obie strony medalu !

    Spotkać się z drugim człowiekiem to zwykle dobra, wspaniała i piękna rzecz. Szczególnie wtedy, kiedy razem i wzajemnie poznajemy swoją inność, wspaniałomyślnie i wielkodusznie obdarowujemy się, także ubogacamy, oraz w pełni doświadczamy obecność i bliskość tzn. przyjaźń i miłość. 

    W relacji mężczyzna – kobieta nie wszyscy posiadają zdolność budzenia, rozniecania szlachetnych uczuć. Spotykamy nieraz osoby zakompleksione, a nawet upośledzone, niepełnosprawne w przyjaźni i miłości. Trudno wówczas oczekiwać wspaniałej przygody, a tym bardziej wymarzonego i upragnionego spotkania.

    Pozdrawiam Zbigniew R.Kamiński

     
    Odpowiedz
  17. krok-w-chmurach

    @ Zibik

    A to zwykle nie tak trudno zauważyć, dostrzec, odczuć – ustalić. Wówczas istotny jest czas zreflektowania, a nawet opamiętania – z kim spotykamy się ?……."

    Zgadzam się z tym, potrzeba pewnego czasu na refleksję i ocenę wpływu Drugiego na nasze życie…Co jednak  nie przekreśla samego spotkania…..Inną sprawą jest, oczywiście, kontynuowanie relacji…..nie wszystkie mają szanse by trwać…

    Również pozdrawiam

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code