Dlaczego jednak spróbuję blogować

 

Od około 1,5 roku jestem biernym uczestnikiem przygody z portalem Tezeusz. Zwłaszcza kiedy jestem w rejsie i uda mi się złapać neta ( nie zawsze na morzu jest to  łatwa sprawa ), czytam dość konsekwentnie większość postów Tezeusza. Od około roku redaktorzy naczelni, najpierw Andrzej, później Małgorzata delikatnie sugerują mi możliwość bardziej aktywnego uczestnictwa (w odpowiedziach na moje prywatne listy do redakcji). Pomysł wydawał mi się trochę za śmiały jak na moje literacki możliwości, wiedzę ogólną, zwłaszcza, gdy się przeczytało artykuły na blogach taki autorów jak np. Andrzej ,Małgorzata, Kazimierz, Maria itd. Jednakże wczoraj podjąłem decyzję , że debiutnę sobie na tym portalu (tłumacząc sobie, że przecież jak kogoś to nie zainteresuje ,to jeden klik i Zibbiego nie ma.)
    Moim zamierzeniem jest rozwinąć trochę egzotyczny temat  na Tezeuszu a codzienny dla mnie: to jest Pan Bóg, człek  i morze. Otwieram zatym ten blog i ma być w podstawowym wymiarze, o stosunku marinero do Boga, ale tyż o marynarzach ,morzach, statkach ,polskiej gospodarce morskiej podług Zibbiego ,a nawet może się przydarzyć o syrenach i takich tam sea pierdołach. Jednako jako wtajemniczeni wiedzą ,że ze mnie seaman jest taki trocha wiele przypadkowy, takoż jak nadarzy się okazja do pofilozofowania i politykowania po chłopskiemu, znaczy marynarsku, to też może tu przydarzyć .
     Jednakże w większości  ten blog  zamierzam zakotwiczyć wokół spraw jakie są główne na Tezeuszu ,tylko ,że w odniesieniu do nas, marinero . U nas ,jak pewno w każdym dość hermetycznym środowisku ,są pewne obiegowe zasady , może nawet Reguły .Jedna z nich mówi, że nieproszony nie powinieneś rozpoczynać dyskusji o Panu Bogu ,religii lub rodzinie. To trochę utrudnia zadanie ewangelizacyjne (jeśliby jaki marinero poważnie  potraktowałby  ten rodzaj posługi swej w Kościele). Ale  z innej beczki śledzi,  jak skojarzy się ,że marynarze dość często ,no przynajmniej nierzadko ,stają wokół szalejącego żywiołu to  dyskusje z gruntu religijne wcale nie są sporadyczne. Jak gail, sztorm, huragan szaleje to trwoga, a jak trwoga to do Boga. Ponadto majestat morza, jego piękno ,ale owszem, czemu nie, tyż wywołują refleksje o Stwórcy. Tak jest u mojego ojca ,który ponad 45 lat przepływał po morzach i oceanach , w wielu chwilach takiego zachwytu starał się malować to co zobaczył.  Namalował paręset obrazków i szkiców o tematyce morskiej .Na zakończenie   tego  mego wprowadzonka-usprawiedliwionka, po co zajmowałem czas,  jedna z akwarelek mojego taty.
 

 

 

Komentarze

  1. Kazimierz

    Welcome Marinero

    Super Zbyszku, że zdecydowałeś sie pisac w Tezeuszu, jestem bardzo ciekaw twoich morskich przemysleń i nie tylko 🙂

    Pozdrawiam bardzo serdecznie Kazik

     

     
    Odpowiedz
  2. Malgorzata

    ewangelizacja na morzu i nie tylko

    Przede wszystkim witam w gronie blogerów. Może trochę z opóźnieniem, ale taki to już redaktorski przywilej, że najpierw trzeba posprzątać, żeby wszystko dobrze funkcjonowało, a później dopiero jest czas na przyjemne rozmowy.

    W Pana wpisie moją uwagę zwrócił zwłaszcza jeden fragment:

    U nas ,jak pewno w każdym dość hermetycznym środowisku ,są pewne obiegowe zasady , może nawet Reguły .Jedna z nich mówi, że nieproszony nie powinieneś rozpoczynać dyskusji o Panu Bogu ,religii lub rodzinie. To trochę utrudnia zadanie ewangelizacyjne (jeśliby jaki marinero poważnie  potraktowałby  ten rodzaj posługi swej w Kościele).

    Oczywiście, rozumiem, że sytuacja na morzu jest specyficzna (mała wyizolowana grupa ludzi, zdana na siebie nawzajem i w dodatku narażona na różne nieprzewidziane niebezpieczeństwa, z daleka od najbliższych itp.). Stąd też pewne szczególne reguły.

    Ale myślę sobie, ze ta zasada, aby człowiek nieproszony nie rozpoczynał rozmowy o Panu Bogu, panuje dość powszechnie. Warto o tym pamiętać, gdy mówi się o ewangelizacji, a temu zagadnieniu poświęciliśmy ostatnio w Tezeuszu trochę uwagi.

    Rzecz nie w tym, aby narzekać. Uważam nawet, że to bardzo dobra zasada i zgodna z przykazaniem: "Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno". Chodzi raczej o to, aby nauczyć się dostrzegać, kiedy i w jaki sposób ludzie dają sygnały, że chcą rozmawiać o Bogu, że potrzebują kontaktu z Bogiem poprzez nas. 

    Niekiedy przecież ewangelizacja to wcale nie rozmowa, a świadectwo takiego życia, poprzez które widać, że Bóg jest i że jest najważniejszy

    Pozdrawiam

    M. F. 

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj Malgorzata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code