Dar spowiedzi

Spowiedź nie musi dotyczyć tylko win, może stanowić formę namysłu nad własnym życiem.

Konfesjonał to miejsce, w którym otrzymujemy przebaczenie win. Jest więc miejscem, gdzie możemy w godziwy sposób o swojej winie czy poczuciu winy opowiedzieć. Niestety nie zawsze spotykać się możemy z życzliwym wysłuchaniem, czasem spowiednik bywa bezwzględny, czasem surowy albo i wścibski. Trudno wtedy cieszyć się z uroczystości pojednania. Obrzęd pojednania z Bogiem, ze sobą i wspólnotą Kościoła jest nam potrzebny. Pierwotny cel spowiedzi, to reintegracja ze wspólnotą.

 

Nasze prawdziwe nawrócenie, czyli przemiana sposobu myślenia odbywa się w głębi naszej duszy. Człowiek zaczyna być winny, kiedy nie stara się rozpoznać swojej rzeczywistości, a także gdy obojętnie idzie za grupą, ponieważ nie chce mu się lub boi się zmieniać rzeczywistość, w której żyje lub gdy z braku odwagi czy z powodu lenistwa myślowego, rezygnuje z wpływu na sytuację społeczną, w jakiej żyje. Często odczuwane poczucie winy nie pokrywa się z winą realną. Dzieje się tak m.in. z braku zaufania do siebie. Wiele osób oskarża się, bo oskarża ich własne superego. Tak uwewnętrznili normy (nakazy i wartości) przekazywane im przez rodziców, że nawet przekraczając je w dorosłym życiu – odczuwają poczucie winy. Przykład – gdy matka nie pozwalała na odpoczynek, nie potrafimy zdobyć się na chwilę wytchnienia, uciekając w pusty aktywizm. Inna osoba ma przymus bycia lubianą przez wszystkich, więc niezależnie od konsekwencji – spełnia oczekiwania kierowane w jej stronę przez otoczenie. Niektórym osobom z trudem przychodzi zauważenie własnej agresji, szybko ją wypierają, zamiast zintegrować z potrzebami realnego dorosłego życia. Czasem pomocy szukają takie osoby posługując się mechanizmem wyparcia, zwalczają wtedy u innych to, co sami nie zauważają u siebie.

 

Czasami, gdy wypieramy swoją winę pojawiać się zaczną natręctwa, apatia, lęk z powodu poczucia własnej niemocy, gniew, rozdrażnienie czy zatwardziałość. Gdy chcemy pozbyć się świadomości winy, może też ogarniać nas depresja, która ma zastąpić poczucie winy. Gdy nie chcę zobaczyć, jaka naprawdę jestem i zaakceptować siebie taką, jaką jestem; to co nie miłe, niezgodne z moim ja idealnym – będę wypierać.  Świadomie zamknę oczy, na to, co przeczy mojemu idealnemu wyobrażeniu o sobie. Jedni omijają swoją prawdziwą sytuację, bagatelizując swą winę, a inni – odwrotnie, popadają w wyolbrzymioną skruchę. Człowiek rozwija się prawidłowo tylko wówczas, gdy widzi realnie swój cień. Nie wypiera go ani nie stawia na ołtarzu. Tymczasem wina jest szansą na odkrycie własnej prawdy. Dzięki niej mogę zajrzeć w głąb mego serca i odnaleźć na jego dnie – samego Stwórcę. Jeżeli chcę coś zmienić, muszę to najpierw zauważyć. Korekta psychologiczna odbywa się na poziomie świadomości. Doświadczenie winy jest więc drogą do prawdziwej wewnętrznej przemiany. Na nasze zachowania w dużej mierze wpływa przeszłość, którą nie przepracowaliśmy. Przykład: dziecko, któremu odmawiano miłości lub sprawiedliwej oceny, w życiu dorosłym będzie przenosić nie przepracowaną złość w stosunku do rodziców. Potraktuje inne osoby, jako rodziców zastępczych, z którymi będzie podejmować próby odegrania się. Psychologia podkreśla, że przebaczenie stanowi czynnik rozwoju.

 

C.G.Jung – „tylko człowiek w najwyższym stopniu naiwny i nieświadomy może sobie wyobrażać, że jest w stanie uniknąć grzechu.”

Trzeba umieć przyjąć swoją winę. Aktywny stosunek do winy wymaga pewnego wysiłku moralnego. Bez świadomości nie ma duchowego dojrzewania ani poszerzania horyzontu duchowego. Doświadczenie własnej winy, może więc być dowodem początku przemiany.

 

Według Freuda zło wzmaga się zawsze wtedy, gdy człowiek zbyt długo nie ma możliwości zaspokojenia swoich pragnień. Zranione dziecko, jako dorosły – będzie atakować innych ludzi, gdy nie przebaczy tym, którzy je skrzywdzili w dzieciństwie lub agresję skieruje do wewnątrz, kiedy lęk nie pozwoli na złoszczenie się na otoczenie.

 

Jak obchodzić się zdrowo z poczuciem winy? Jedni zadręczają się z byle powodu, uginając się pod ciężarem często wyimaginowanych win. Inni – wypierają winę.  Totalne potępianie siebie może być oznaką dumy, ponieważ jeśli nie mogę być najlepsza, to będę najgorsza. Ważne, aby „naj”. Moje superego zakazuje mi wywyższania się i karzemy się za pokusę wyniosłości. Konfrontacja z własną winą jest dowodem godności i wolności człowieka, umożliwia też uwolnienie się z więzienia samokarania się. Rozmowa w konfesjonale o swojej winie zdejmuje jej ciężar, pozwala na dystans. Spowiednik może zapytać o emocje, jakie się rodzą w penitencie w związku z tym konkretnym poczuciem winy. Jak się to przejawia fizycznie, jakie pojawiają się myśli? O czym wina mi przypomina? Z jakimi dawnymi doświadczeniami się łączy? Chorobliwe poczucie winy można wyleczyć konfrontując się z własną winą realną. Kapłan może też zapytać, jak penitent widzi swoją sytuację, co może w niej zmienić,  czego oczekuje od własnej osoby. Nic nie przychodzi tylko z tego, że penitent nieustannie się oskarża, potrzeba by umiał przyjąć Boże przebaczenie i miłosierdzie, a co za tym idzie – przebaczyć sobie samemu/samej.

 

Gdy ulegamy nadmiernemu poczuciu winy, gdy dramatyzujemy – brak nam dobrego dystansu do winy i pozwalamy jej sobą zawładnąć. Taka autodeprecjcja ściąga nas w dół, niszczy nas, uniemożliwia rzetelną samokrytykę i przyjęcie odpowiedzialności za siebie. Człowiek tylko się potępia, a unikając prawdziwego spojrzenia na realną sytuację – nie idzie do przodu w swoim rozwoju duchowym. Przyznanie się do swojej winy – np. w konfesjonale, pozwala na wyzwolenie się z samokarania i bycie przez to bliżej siebie. Nie wolno karać się nieustannym rozdrapywaniem ran.

 

Spowiednik może pomodlić się w następujący sposób:

„Miłosierny i dobry Panie, przyszła do Ciebie ta oto osoba, by Ci opowiedzieć o swym życiu – jego blaskach i cieniach. Pozwól poznać tej kobiecie (mężczyźnie), co stanowi przeszkodę w drodze do Ciebie i prawdziwego życia. Obdarz ją duchem Świętym i uwolnij od wszystkiego, co ją przytłacza. Daj jej uwierzyć w swe przebaczenie i ześlij nań Ducha Świętego, aby mogła sobie sama przebaczyć – aby umocniona i wyzwolona, mogła dalej podążać swą drogą. O to Cię proszę przez Chrystusa Pana naszego”.

 

Można przygotowując się do spowiedzi przeprowadzić trójpodział – moja relacja do Boga, do bliźniego i do siebie samego. I tak, postawmy sobie pytania:

 

Jaką rolę odgrywa w moim życiu Bóg? Czy liczę się z Nim? Czy poszukuję Go? Czy aby nie żyję z dala od niego? Jak zaczynam i kończę swój dzień? Czy korzystam z obrzędów, które mi przypominają o obecności Boga? Czy wstając proszę o Jego błogosławieństwo? Czy mam czas na chwilę modlitwy, wyciszenia, lektury? Czy w moim stosunku do Boga nie zapanowała pustka? Za czym tęsknię? Czy nie traktuję Boga instrumentalnie? Czy staję przed Nim taka, jaka faktycznie jestem? Czy rzeczywiście uznaję Boga za źródło i cel swego życia?…

 

Rozmowa z kapłanem pokaże nam miejsce, gdzie zamykamy się na Boga.

 

W sprawie odnoszenia się do własnej osoby:

Jak traktuję siebie samą? Czy jestem podmiotem czy przedmiotem swego życia? Czy jestem wewnętrznie wolna? Czy nie uzależniłam się od swych nawyków, od innych ludzi czy przedmiotów? Jakie są moje nawyki żywieniowe? Czy dbam o zdrowie? Czy poświęcam mu czas? Jak wyglądają moje zwyczaje? Czy świadomie kształtuję swą codzienność? Czy raczej żyję z dnia na dzień? Czy nie potępiam siebie? Czy nie deprecjonuję własnej wartości? Jak wyglądają moje myśli, fantazje i uczucia? Jak z nimi postępuję? Jak traktuję swe ciało? Jak obchodzę się ze swą płciowością? Czy nie ulegam za bardzo depresyjnym nastrojom?

 

Jeśli chodzi o relacje z bliźnimi:

Jakie sytuacje są dla mnie obecnie obciążające? O kim często mówię? Jak wyrażam się o innych? Czy szanuję ludzi, z którymi się spotykam? Czy ich wewnętrznie nie oceniam i nie potępiam? Jak postrzegam konflikt, w jakim tkwię? Jak może on wyglądać z drugiej strony? Co stanowi zarzewie konfliktu? O czym przypomina mi ten człowiek, z którym mam konflikt? Dlaczego nie umiem go zaakceptować? Gdzie czuję się zraniona? Co jest moim czułym punktem?

Trzeba nauczyć się spokojnie i jasno określić ramy problemu, bez obwiniania kogokolwiek. Spowiednik może zadać penitentowi pytania, by poznać uczucia i poznać jego stosunek do własnych problemów i win. Spowiedź ma być pomocą w odkryciu naszej najgłębszej prawdy, znalezieniu punktu, w którym brakuje nam harmonii, przez to że nie żyjemy tak, jak zaplanował dla nas Stwórca. Kapłan, po wyznaniu win, może w kilku słowach podzielić się wrażeniami, co go poruszyło, z jakimi myślami i odczuciami słuchał spowiedzi. Ten feedback pomaga penitentowi zyskać dystans do swego problemu i spojrzeć na własną sytuację oczami spowiednika.

 

Zadaniem spowiednika jest poszukanie wraz z penitentem rzeczywistego źródła jego poczucia winy, aby przybliżyć się do ogniska konfliktu i wskazać pierwotną winę, która być może nie została jeszcze zlokalizowana ani nazwana po imieniu. Przykład – penitent zobaczy, że tłumi swoje popędy, a trzeba by zajął konkretną postawę wobec nich.

 

Spojrzenie na winę dzieje się poprzez przywołanie w pamięci sytuacji, w której czułam się winna lub zareagowałam poczuciem winy. Może to wspomnienie przywoła gniew, złość czy rozgoryczenie. Nie wolno unikać tych negatywnych uczuć, tylko tak mogą ulec przemianie.

 

Przebaczenie jest darem Boga, nie można go okupić ani zasłużyć na nie. Trzeba Bogu przynieść swoją winę, nazwaną konkretnie po imieniu, a On – odpuści ci, bo kocha… spowiedź mi pomaga zobaczyć, gdzie zbaczam z właściwego toru, gdzie siebie lub innych ranię. W spowiedzi spotykam się z Chrystusem, który mnie bezwarunkowo akceptuje. Przychodzi też do mnie Bóg Ojciec, przyjmuje mnie z radością, bo gdy się zgubiłam (wyobcowałam wobec siebie samej), zostałam odnaleziona. Mamy więc co wspólnie świętować, bycie razem…

 

W spowiedzi nie muszę wyliczać wszystkich popełnionych przeze mnie błędów. Chodzi raczej o wypowiedzenie istoty: w czym czuję się winna? Gdzie coś we mnie nie jest ok.? gdzie jest mi przykro? Co mnie uciska? Gdzie jest ten punkt, w którym czuję się winna i uciekam przed sobą i przed Bogiem?

 

Kapłan – podejmie to wyznanie i w rozmowie wyjaśni sytuację, by penitent lepiej siebie rozumiał. Ważne jest wspólne poszukanie rozwiązania, podjęcia ćwiczeń, by penitent pozbył się konkretnej wady.

 

Podobnie, jak spowiedź wymaga przygotowania, potrzebny jest rytuał zamknięcia i świętowania. Jedni lubią medytować w ciszy własnego mieszkania, inni – pozwolą sobie na kieliszek wina, by wszystkimi zmysłami posmakować, jak słodkie jest przebaczenie i miłość Boga, jeszcze inni – mogą pójść do kosmetyczki, wziąć relaksującą kąpiel i w ulubionym ubraniu słuchać w domu muzyki, która najbardziej porusza ich serca. Do święta pojednania należy też refleksja na tym, jak wykorzystam otrzymane przebaczenie i jak chcę Bogu odpowiedzieć na Jego nieustającą miłość do mnie.

 

Dawniej wielu grzeszników przesadzało ze skruchą, deprecjonując własną osobę, chcieli podnieść wartość swej pokuty. Takie rozumienie skruchy skutkuje często utrwaleniem błędów, a co więcej – leży w jaskrawej sprzeczności z rozumieniem ludzkiej godności. Odczuwać skruchę oznacza zanegować popełniony uczynek. Skrucha nie oznacza pozbycia się swojej przeszłości. Jest wprost przeciwnie, konfrontujemy się z nią i jesteśmy gotowi wziąć odpowiedzialność za popełnione błędy. Od analizy przeszłości ważniejsze jest całkowite zwrócenie się do Boga, który nam przebacza i wciąż nieustannie nas kocha. Gdy skupiamy się na winach z przeszłości, nie żyjemy tu i teraz. Nie wyciągamy konstruktywnych wniosków z naszych działań. Co było, minęło. Nie można bez końca czynić sobie wyrzutów. Często ludzie nie potrafią sobie wybaczyć, że nie są tak idealni, jak to sobie wyobrażali. Swą energię psychiczną nie inwestują na obecne działania, by dobrze kształtować przyszłość, lecz wciąż żyją dniem wczorajszym. Sens skruchy, polega na tym, że możemy zanieść całą swą przeszłość przed oblicze Boga, by nie zadręczać się z powodu swych win. Możemy prosić Boga: „Panie pomóż mi tak podążać moją drogą, by wiodła mnie ona do Ciebie, by prowadziła mnie ku miłości, wolności i życiu. Wszystko, co się wydarzyło i wywiera wpływ na moje obecne życie, oddaję Twemu Miłosierdziu i proszę Cię Jezu o błogosławieństwo dla mojej wędrówki”.

 

W konfesjonale spowiednik mógłby wznieść taką np. modlitwę:

„Miłosierny i dobry Boże, dziękuję Ci za wszystko, co podarowałeś N.N. i co dla niej uczyniłeś. Wybacz jej, że zawiniła, że raniła siebie i innych, że rozmijała się ze swym życiem. Przeniknij ją Duchem Świętym, aby wszystko w niej się przemieniło, i wprowadź ją w kontakt z wewnętrznym źródłem Twej miłości. Niech Twoja przebaczająca miłość dotrze do wszelkich sfer jej duszy, aby sama sobie teraz również przebaczyła i poczuła, że ją bezwarunkowo akceptujesz. W imieniu Kościoła mówię: Bóg, Ojciec miłosierdzia…”

 

Wielu katolików chodzi do spowiedzi, a wciąż ma problem z samoakceptacją. Musimy siebie afirmować! To jedno z najważniejszych zadań. Musimy pojednać się z własną biografią! Musimy pojednać się z własnych ciałem! Naszym zadaniem jest – zakochanie się w nim. Tylko tak pojednamy się z własnym bytem.

 

By pojednać się z innymi, nie możemy wyprzeć zranień i urazów. Nie można chować pod dywan konfliktów. Najpierw musimy dopuścić swój gniew, by dzięki temu uzyskać zdrowy dystans do innych. Gdy tak się stanie, uwolnimy się od destrukcyjnej siły, która z nich emanuje. Będziemy w stanie zgodzić się na innych, ale nie pozwolimy innym panować nad nami. Przebaczenie nie oznacza, że się komuś rzucam w ramiona. Ja rezygnuję z oceniania i potępiania. Niech sobie ktoś będzie, jaki jest. Akceptuję też fakt, że mnie zranił i zawiódł. Ale to jego problem. Ja już nie chcę żyć ani w traumie ani w gniewie. Wściekłość zmieniam w szlachetną ambicję, by uwolnić się od cudzego wpływu, i żyć własnym życiem, niezależnie od innych.

Nawrócić się, tzn. przyswoić sobie spojrzenie Jezusa. Bóg pozwala nam na nowy początek każdego dnia. On nie chce naszego upadku, On chce nam podnosić i umacniać. Bóg Ojciec, o którym mówił Jezus, zachęca każdą osobę, by sobie przebaczyła przeszłość i niedoskonałość i brak perfekcjonizmu, by się ostatecznie zdystansowała od swego „superego”, by odmówiła mu władzy. Bóg dając nam przykazania, pragnie byśmy umieli zachować i pielęgnować swoją ludzką godność.

 

Spowiedź powinna być impulsem do świadomego życia.

 

Anzelm Grun, Przebacz samemu sobie, pojednanie – przebaczenie, WAM, 2005

Anzelm Grun, Spowiedź, uroczystość pojednania, Znak, 2004

 

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code