Dać sobie trochę luzu…

Rozważanie na II Niedzielę Adwentu, rok C1
 

tezeusz_adwent_2012.jpg

 
 
Jan Chrzciciel, człowiek dziki, radykał, powiedzielibyśmy dzisiaj: fanatyk… Zostawił wszystko i uciekł na pustynię. Złośliwe szarańcze popijał leśnym miodem, chodząc odziany w zwierzęce skòry. Jak trzeba, mówił prawdę prosto w oczy nawet tym, ktòrzy myślą, że od nich wszystko zależy. Taki mega super bohater Nowego Testamentu…
 
Spodziewalibyśmy się supermocnych wymagań wobec ludu – wszak to największy z prorokòw. Zostawienia wszystkiego, wielodniowych postòw, wielogodzinnych modłòw i wszystkiego w wersji hardcore.
 
Tymczasem w Jego nauczaniu – nic nadwyczajnego. Do tłumòw mòwi: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni” (Łk 3,11). Celnikòw wzywa, aby nie brali łapòwek. Żołnierzy zachęca, aby nie uciskali nikogo i poprzestali na swoim żołdzie…
 
Wyznaję, że mnie osobiście Jan Chrzciciel wcześniej wydawał się duchowym masochistą, a jego naukę kojarzyłem z surowym rygoryzmem, żeby nie powiedzieć: „zamordyzmem”. Gdy przeczytałem uważnie wszystkie biblijne teksty o Janie Chrzcicielu, otworzyły mi się oczy, wyszedłem z mojej ślepoty.
 
Adwent to nie duchowy masochizm, zadręczanie się praktykami pokutnymi, aby wreszcie powiedzieć sobie, poprawiając aureolę: „No, teraz jestem doskonały… Wystarczy tylko włożyć mnie w szczerozłote ramki i macie gotowy wzòr do naśladowania”. Adwent to czas… normalności… Co więcej, to czas poluzowania sobie…
 
Adwent to oczekiwanie, aby Przychodzącego zobaczyć i rozpoznać. To czas zrozumienia, że byłem ślepy, a oto teraz widzę. Widze wyraźniej siebie, aby mòc zobaczyć Jego. Celem samym w sobie nie jestem ja, ale ON, dlatego muszę trochę poluzować z samym sobą.
 
Tych, co czują się zgorszeni, zapraszam do zobaczenia w sobie swoich wewnętrznych wrogòw – małego marzyciela i małego oskarżyciela. Dwie niewidzialne opaski zasłaniające nasze oczy, ktòre mogą sprawić, że nie widzę wyraźnie Chrystusa.
 
Mały wewnętrzny marzyciel odcina mnie od rzeczywitości i prowadzi ku czemuś nieokreślonemu, czego nie ma i być może nawet nie będzie. „Kiedyś to ja odpocznę… Na rekolekcjach to się naprawdę pomodlę… Muszę znaleźć czas dla Boga, ale jeszcze nie teraz…” Marzyciel co prawda wzbudza w nas wielkie pragnienia i aspiracje…, ale poza czasem i przestrzenią. Paleni wielkimi pragnieniami i głodem Boga powoli topimy się w rozgoryczeniu, smutku…, bo nie dorastamy do tych wielkich marzeń i pragnień.
 
Tutaj wkracza kolejny mały nieprzyjaciel – oskarżyciel: „Widzisz, jaki jesteś… Niczego nigdy nie osiągniesz… Za słabo się starasz… Tak naprawdę nie zależy Ci na Bogu… Modlitwa taka byle jaka… I ciągle te same grzechy… Przestań w końcu udawać… Tyle razy już próbowałeś…” Nasze wielkie marzenia o duchowej wielkości zostają zmiażdżone przez ciężki kamień samooskarżenia.
 
Adwent to czas łaski. To Chrystus, ktòry przychodzi, by być na zawsze Emmanuelem, Bogiem bliskim, Bogiem na wyciągnięcie ręki. Adwent to kairos, czas Bożego działania. To On ma działać, a nie Ty. To On ma zdjąć twoje maski, abyś był sobą przed Nim. To On ma ukształtować w Tobie nowego człowieka, a nie Ty masz Go przyciąć do swojej miarki… Dlatego poluzuj sobie, nie zaciskaj obroży własnych starań i duchowych samoosiągnięć. Chrześcijaństwo to nie zestaw ćwiczeń do wykonania i regułek do wyuczenia, ale OSOBA do ukochania. Dlatego przestań patrzeć na siebie, na swoje niedoskonałości i grzechy… i zacznij patrzeć na Niego. Chrześcijaństwo to nie ideologia, ale spotkanie z Bogiem żyjącym.
 
Jan Chrzciciel to prorok normalności i codzienności. Dlatego nie uciekaj od siebie, nie bądź Piotrusiem Panem unoszącym się w świat swoich marzeń i fantazji. Nie słuchaj swojego małego oskarżyciela, ktòry stara się wmówić Ci, że to wszystko Twoja wina…, lecz zwyczajnie zajmij się Bogiem. Zobacz, jak wiele On dla Ciebie uczynił i czyni każdego dnia.
 
Powtarzamy w psalmie z II Niedzieli Adwentu: „Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas”. Popatrz dzisiaj w lustro. Co widzisz? „Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla mnie, uczynił mnie!” Widzisz najpiękniejsze Boże stworzenie, osobę cenną w oczach Bożych, osobę jedyną w swoim rodzaju, gdyż Pan jest kiepski z matematyki – potrafi liczyć tylko do jednego. Dlatego nie patrz na swoje niedoskonałości, ale na doskonałość Boga. Nie licz swoich grzechòw, ale bezmiar Bożego Miłosierdzia. Nie patrz na to, co Ci się nie udaje, ale na niezliczone talenty, jakimi zostałeś obdarowany.
 
Wyobraź sobie, jak Pan patrzy na Ciebie, jak przygląda się Tobie uważnie. Nie bòj się, bo to spojrzenie jest inne. Nie potępia, nie ocenia, ale przenika do głębi. Popatrz, jak On patrzy na Ciebie, na całą historię Twojego życia. Odejścia i powroty, zwycięstwa i porażki, radości i bòle… Popatrz na to spojrzenie. Zamknij oczy i zobacz, jak Bóg Ciebie widzi, jak na Ciebie patrzy z miłosną czułością.
 
„Złóż, Jeruzalem, szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana” (Ba 5,1). Złòż, drogi czytelniku, szatę smutku, utrapienia, problemòw, a przywdziej szaty chwały dane Ci na zawsze przez Pana! A wòwczas przejrzysz i Jego mocą wykrzykniesz: „Wierzę Tobie, Panie!”
 
 

Tycjan-Jan_Chrzciciel_0.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code