,

Czy po śmierci pozostajemy wolni?

Tym, co ostatnio mnie nurtuje, jest problem jednostkowej wolności w ramach chrześcijańskiego rozumienia wiecznego przeznaczenia człowieka, którego pośmiertny los: zbawienie (niebo) lub potępienie (piekło) ma mieć charakter ostateczny i nieodwracalny. Moje pytanie brzmi: Czy człowiek po śmierci pozostaje wolny? I dalej: Czy ostateczność i nieodwracalność pośmiertnego losu człowieka nie oznaczałaby realnej utraty wolności? W „niebie” nasze życie mogłoby się urzeczywistniać jedynie w kierunku miłości Boga i ludzi, i nie moglibyśmy uczynić nic wbrew tej miłości. Czyli nasza wolność byłaby zupełnie inną wolnością niż w Raju i obecnie, po Upadku i grzechu pierworodnym. Byłaby to wolność dla miłości i tylko dla miłości. Analogicznie zresztą jak dla mieszkańców „piekła” istniałaby wolność ku potępieniu (nienawiści, wiecznej trwodze, itd.). Moje dalsze uwagi proszę potraktować jako pewną filozoficzną spekulację w dziedzinie teologii. Przygotowanie filozoficznego gruntu, dla odnowienia teologicznych dogmatów dotyczących chrześcijańskiej koncepcji nieśmiertelności. (Kwestię czyśćca zostawiam tutaj na boku, bo choć interesująca, jej rozstrzygnięcie nie dotyczy istoty sprawy.)

Ankieta_ID=201059#

Moje wątpliwości dla tak rozumianej koncepcji życia wiecznego człowieka są następujące. Bóg stworzył człowieka wolnym, choć w swej wszechwiedzy wiedział, że człowiek zrobi ze swej wolności użytek dwuznaczny. Jeśli wierzyć mitowi o Raju, w pierwotnym zamyśle Stwórcy, człowiek żył w całkowitej niewinności, nie znając grzechu, cierpienia i śmierci. Ale był całkowicie wolny i wiemy, że źle rozporządził swoją wolnością i poprzez nieposłuszeństwo Bogu, popadł w grzech pierworodny. Przez akt zła poznał wiedzę o dobru i złu, utracił niewinność, niecierpiętliwość i nieśmiertelność w ciele. Dzięki zbawczej ofierze miłości Boga w Jezusie Chrystusie  człowiek odzyskał prawo do nieśmiertelności i niewinności, jeśli tylko w życiu doczesnym żyje w łasce Boga, może być (prawie) pewien, że po śmierci „odziedziczy życie wieczne”.

Na obu etapach życia: w Raju przed Upadkiem, i po Upadku, czyli również obecnie, człowiek dysponuje osobistą wolności, czyli możliwością czynienia dobra i zła, a poprzez to, decydowania o sobie nie tylko jako kimś moralnie dobrym lub złym, ale też współdecydowania o swoim ostatecznym przeznaczeniu. Czy możliwe jest, że po śmierci ludzka wolność zupełnie się kończy, że jesteśmy już „skazani” na wieczną miłość lub potępienie? Przecież jeśli nasza miłość w „niebie”przestałaby być aktem wolności, czyli jeśli nie byłaby dobro-wolnym i ciągle odnawianym aktem miłości-w-wolności, w istocie byłaby rodzajem zniewolenia. Czy miłość, która już nigdy nie potrzebowałaby wolności człowieka, mogłaby się podobać Bogu?

Pójdźmy dalej: jeśli Stwórca w swojej wszechwiedzy przewidział dokładnie 3 etapy i rodzaje ludzkiej egzystencji i wolności: 1) w Raju przed Upadkiem; 2) na ziemi po Upadku; 3) w wieczności (niebo, piekło), to dlaczego nie stworzyłby człowieka od początku jako byt-ku-miłości? Jeśli dzięki śmierci Jezusa Chrystusa, stajemy się po śmierci bytami-ku-miłości na wieczność, a ten rodzaj ograniczonej osobowej wolności, nie sprzeciwia się godności osoby ludzkiej i nie umniejsza miłości Boga i ludzi, to dlaczego nie mogło być tak „od początku”? Historia człowieka uniknęłaby potężnej dawki zła, zbrodni i nieszczęścia, a sam Bóg głębokiego i bolesnego rozczarowania swoim stworzeniem.

Moja hipoteza jest następująca: jeśli chcemy ocalić sens ludzkiej wolności, musimy przyjąć, że śmierć nie jest momentem ostatecznej krystalizacji ludzkiego losu. Czyli egzystencja świętych w niebie jest – właśnie dzięki wolności – wciąż niepewna i zagrożona upadkiem. Czyli, jeśli chcemy utrzymywać, że człowiek jest wolny również po śmierci, a ta wolność, jest konstytutywnym elementem jego osobowej godności, również jako dziecka Bożego, to również w „niebie” człowiek dysponuje prawem działania wbrew miłości i wyboru zła, a tym samym popadnięcia w „potępienie” i transfer do „piekła”, czyli życia na wieki poza Boża miłością. Można też przyjąć, że ten transfer mógłby być ostateczny, podobnie jak miało to miejsce w przypadku stworzeń czystych duchów: aniołów. Ich sprzeciw wobec Boga zakończył się upadkiem do „piekieł” bez możliwości zbawienia i powrotu, ponieważ jako czyste duchy dysponowały one – w przeciwieństwie do ludzi – pełną świadomości Bożej dobroci i konsekwencjami własnego buntu. Człowiek w niebie ma analogiczną świadomość jako aniołowie, a może i wyższą, stąd jego akt sprzeciwu wobec Boga może mieć podobnie ostateczne konsekwencje.

Dla symetrii trzeba też zapytać: czy przy uznaniu wolności człowieka również po śmierci, możliwy jest transfer z „piekła” do „nieba”?  Nie można tego wykluczyć, ale wydaje się, że byłoby to przejście dużo trudniejsze: skąd potępiony miałby czerpać siły ku dobru i miłości? Chyba jedynie z dobroci swego istnienia, której nie tracą nawet mieszkańcy piekieł. Bo nawet, jeśli przyjęlibyśmy, że modlitwa wstawiennicza śmiertelnych na ziemi i zbawionych w niebie docierałaby z mocą Bożą łaski do potępionych, to – dla zasady wolności – konieczne byłyby akty wolności ku dobru potępionych, płynące jakby z nich samych. A trudno wskazać na źródło dobroci i miłości  w egzystencji ostatecznie odwróconej od Boga. Ale, jak mówię, wykluczyć tego nie możemy.

Jeśli ktoś zechciałby bronić intelektualnie ostateczności „nieba” i „piekła”, jako wiecznego i nieodwracalnego losu człowieka, decydującego się w chwili śmierci, to musi rozstrzygnąć problem wolności człowieka po śmierci: czy jeśli człowiek nie może odwrócić się od Boga, to znaczy, że pozostaje wolny? Czy jest wyobrażalna taka ludzka wolność, która z istoty swej ograniczałaby ostatecznie określony ludzkie wybory?

Jeśli natomiast, istnieje coś słusznego w przedstawionej przeze mnie intuicji i argumentacji, oznaczałoby to dość radykalną zmianę paradygmatu w chrześcijańskim rozumieniu ostatecznego losu człowieka. Ludzki los nie byłby przypieczętowany z chwilą śmierci. Pozostawalibyśmy wolni również w „niebie”, a tym samym zagrożeni na wieczność „upadkiem” i potępieniem. Taka byłaby bowiem cena miłowania-w-wolności Boga i ludzi w niebie. 

Moje blogi na YouTube
 

 

5 Comments

  1. jadwiga

    wolnosc jest zwiazana z poczuciem czasu.

    Nierozerwalnie. Bo mozemy cos zrobic, ale chcemy lub nie chcemy. Mamy wolny WYBÓR. To istnieje tylko i wyłacznie w czasoprzestrzeni, gdy jest czas terazniejszyj i pozniejszy i mozemy wtedy wybierac na pozniej.

    Jezeli zas wierzymy ze Bóg jest wieczny, a zatem ponadczasowy i nie istnieje w czasie i – wierzymy równoczesnie ze po smierci idziemy "do domu Ojca" zatem równiez porzucamy czasoprzestrzen i juz czas dla nas przestaje istniec. Zatem wolnosc nie ma tam racji bytu.

    W przeciwnym razie musielibysmy przyjac, ze owszem Bóg jest ponadczasowy, ale my po smierci dalej zyjemy w jakiejs czasoprzestrzeni gdzie jest i teraz i pozniej i mozemy wybierac "na pozniej". Ale wtedy znow zylibysmy w jakiejs skonczonosci, która konczyłaby sie powtórna smiercia i drogą do Boga. Cos na kształt reinkarnacji – tyle ze w reinkarnacji wchodzimy w ten sam swiat tylko w innym ciele – a w tym przypadku bylibysmy tym samym ale w innym swiecie i innej czasoprzestrzeni. Ale w której tez musiałby istniec czas.

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Szansa na wolność doskonałą !

    WOLNOŚĆ to nie tylko brak przymusu, chociaż nakaz przestrzegania prawa, czy przymus czynienia dobra nie musi być czymś złym.

    Wolności w życiu doczesnym najczęściej upragnionej i pożądanej doświadczamy wówczas, kiedy mamy możliwość dokonywania wyboru dobra, czy stanowienia, współtworzenia dobra wspólnego – dobro-bytu (dobro-stanu) tzn. wyboru najlepszych spośród wszystkich dostępnych opcji, a nie np: mniejszego zła.

    Mam pewność, że to, co przygotował nam wszyskim Bóg, zapewnia m.in. szczęśliwośćwolność doskonałą mieszkańcom Królestwa Niebieskiego. 

    A nie "wolność" taką, o której zwykle rozprawiamy, np: dowolność, swawola, czy wolność o którą nieudolnie upominamy się, zabiegamy, bądź nawet za którą tęsknimy, walczymy i oddajemy życie.

    Przecież trudno nazywać upragnioną wolnością to, co zwykle obiecują kandydaci, do najwyższych władz, bądź zapewniają nam, od dawien dawna i obecnie systemy najbardziej nowoczesne, czy demokratyczne, a jednak zawsze stanowione, modyfikowane, usprawniane, przez ludzi i to jakich ludzi?……

    Właśnie będąc w stanie łaski uświęcającej i po śmierci, mamy największą szansę na WOLNOŚĆ i to wymarzoną, upragnioną, pożądaną, piękną i doskonałą.

    Rzecz w tym, czy my naprawdę chcemy, z tej nadzwyczajnej szansy skorzystać?….

     
    Odpowiedz
  3. Kazimierz

    Wolność a zadania dla odrodzonych po przejściu do Kólestwa

    Bardzo ciekawe rozważanie, myślę sobie, że Jadwiga napisała bardzo ciekawą kwetię czasu. Oczywiście czas jakby nie istniał po śmierci, ale on będzie płynął na ziemii dalej.

    Zakładając, że paruzja odbędzie się przed w trakcie lub po wielkim ucisku, życie na ziemi będzie ciągle płynąć w czasie. Jednak zauważyc należy, że właśnie przed Kościołem (może nie tylko) stoi jeszcze jedno zadanie na tej ziemi – tysiącletnie królestwo, panowanie Jezusa ze Świętymi na ziemi Apokalipsa 5:10, a rzeczy te będą się dziać dalej w czasie, gdyz określony czas Millennium to 1000 lat.

    Patrząc dalej, Bóg stwarzając nową ziemię i nowe niebo, myslę, że w innym miejscu kosmosu lub rzeczywistości duchowej (chociaż ziemia brzmi bardzo cieleśnie), ma równiez dla nas zadania i cele, nie jestem pewnien, czy faktycznie czas nie będzie miał tu jakiegoś znaczenia.

    Ponadto należy spojrzeć również na kwestię sadów, myslę, że czas wówczas będzie cofany, aby dokładnie przyjrzec się temu co się działo, wszak święci będą sądzić, wszak Słowo Chrystusowe będzie sądzić.

    Jak to wszystko ma się do wolności i możliwości odpadnięcia, czy też transferu? Myslę, że każdy odrodzony otrzyma nowe ciało, podobne do ciała Chrystusa po zmartwychwstaniu I Kor. 15:51-54 i myślę, że to jest klucz do zrozumienia problemu grzechu, że w tych ciałach nie będziemy w stanie grzeszyć, choć wolność zapewne zachowamy.

    Można by jeszcze wiele pisac, ale na razie tyle, jestem ciekaw waszych reakcji :))

    Kazik J

     

     
    Odpowiedz
  4. Malgorzata

    Raz wybrawszy, wybierać muszę?

    Andrzeju!

    W życiowej, a nawet filozoficznej rutynie rzadko zadajemy sobie takie pytania jak Twoje o wolność po śmierci. Jednak to właśnie podważanie czegoś, co uznajemy za oczywiste, najbardziej pobudza do myślenia.

    Pytanie o wolność jest szczególnie ważne w naszych czasach. Czy jednak ta wolność nie wygląda niekiedy tak, jak niedomknięta furtka, którą sobie wolimy zostawić, aby zawsze móc gdzie uciec? Wybieramy to lub tamto, ale?, zawsze można zrobić plan B i wycofać się na z góry upatrzone pozycje – tak też można rozumieć wolność i tak powinna ona przejawiać się w naszych codziennych decyzjach.

    W ?Podstawowym wykładzie wiary? Karl Rahner pisze: ?Wieczność nie jest nieskończonym sposobem trwania czystego czasu, lecz jest raczej sposobem istnienia duchowości i wolności, które osiągnęły dojrzałość w wymiarze czasu. (?) Gdzie spełnia się taki wolny i samodzielny akt decyzji w absolutnym posłuszeństwie wobec wyższego prawa albo w radykalnej afirmacji miłości do innej osoby, tam w jakiejś mierze dochodzi do głosu wieczność i człowiek bezpośrednio doświadcza siebie jako uwolnionego od obojętności, od czasu i jego przemijania?.

    Odwołamy się do takiego doświadczenia wolności, z której wynika ostateczna decyzja. Jeżeli ktoś w wolności wybrał (lub odrzucił) w swoim życiu coś naprawdę ważnego, uczynił to jakby na wieczność. Czy wyrzekł się w ten sposób swojej wolności albo czy została mu odebrana? Czy w ten sposób została umniejszona godność takiego człowieka? Oczywiście, nie. Nasz ziemski problem zaczyna się tak naprawdę, gdy to, co miało być wieczyste, zostaje jakoś podważone czy zanegowane, coś wydawało się pełnią rzeczywistości, a okazało się zwyczajnie po ziemsku niedoskonałe.

    Jako chrześcijanie wierzymy, że w chwili śmierci stajemy wobec Boga, czyli wobec Najdoskonalszej Rzeczywistości i wtedy jako wolne osoby podejmujemy ostateczną decyzję na wieczność. Myślę, że ten aspekt wolnej decyzji wobec Absolutu jest tutaj najistotniejszy. Wolność nie ginie, lecz jakby wypełnia się w ostatecznej decyzji. I to może być najwyższe szczęście, jeżeli w takiej decyzji nie trzeba się nieustannie utwierdzać, nie trzeba już szukać uzasadnień, nie trzeba wiernie trwać, czasami z zaciśniętymi zębami, jak to bywa w ziemskim życiu. Albo najgorsze nieszczęście, gdy ma się świadomość wolnego podjęcia całkowicie niewłaściwej decyzji.

     
    Odpowiedz
  5. zibik

    Dwie wersje !

    Pani Magosiu serdeczne dzięki za ten komentarz, a w szczegóności za te wielce optymistyczne, budujące, choć wg. mnie chyba nie całkiem precyzyjnie, przekonywująco napisane, ujęte sformułowania :

    "Wolność nie ginie, lecz jakby wypełnia się ostatecznej decyzji. I to może być najwyższe szczęście, jeżeli w takiej decyzji nie trzeba się nieustannie utwierdzać, nie trzeba już szukać uzasadnień, nie trzeba wiernie trwać, czasami z zaciśniętymi zębami, jak to bywa w ziemskim życiu. Albo najgorsze nieszczęście, gdy ma się świadomość wolnego podjęcia całkowicie niewłaściwej decyzji."

    Moja wersja : Wolność nie ginie, lecz wypełnia się, ukazuje w właściwie wyznaczonych celach i mądrze, roztropnie dokonanywanych wyborach, a najbardziej w ostatecznej decyzji, która do Boga należy. I to wszystko razem gwarantuje, zapewnia nam istotom wolnym i rozumnym najwyższe, upragnione i pożądane szczęście.

    Natomiast źródłem grzechu, wszelkiego zła jest negacja dobra , kwestionowanie prawdy lub pozorna wolność tj. dowolność, swawola i samowola. A zatem marnotrawienie otrzymywanych, od Boga darów – życia (czasu), rozumu i wolnej woli. Świadome i dobrowolne wyznaczanie, oraz uznawanie, akceptowanie fałszywych ideologii i złudnych celów. Dokonywanie błędnych (złych) wyborów i lekceważenie, ignorowanie Słowa Bożego i ostatecznej decyzji, która zawsze, do Pan Boga należy.

    Pozdrawiam Panią serdecznie !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code