Czy nie w każdej tęsknocie ukryte jest dobro?…

 Jeśli łaska Boża (z łac. gratia) jest rodzajem szczególnej wrażliwości na wdzięk, a nie czymś, co przychodzi do człowieka z zewnątrz, To dla otwarcia na nią grzesznika (zwykle w sobie mniej lub bardziej „zatrzaśniętego”) trzeba zagrać na strunach jego własnej tęsknoty. Pytano kiedyś ks. Tischnera, dlaczego w swych telewizyjnych rozważaniach „Siedem grzechów głównych po góralsku” mówi niemal wyłącznie o cnotach, pomijając jak gdyby samą istotę grzechów lub zasadniczo je bagatelizując. „A na jakim tle najbardziej widoczna jest czerń?” – odpowiedział pytaniem…

 

Znamy problem wszechobecności zła, które bywa tak krzykliwe, że potrafi zupełnie zagłuszyć obecność dobra. Otwieramy internet i co czytamy? Tu morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, tam kłamstwo eksponowanego polityka, gdzieś tam w tle wojna i prześladowania. Po dłuższym czasie takiego „hipnotyzowania” złem człowiek zdolny jest już słyszeć wyłącznie jazgot przemocy pośród chichotów cynizmu, usprawiedliwiając tym samym osobisty wymiar zła i zapominając czym jest cicha muzyka grana na strunach najbardziej wewnętrznego instrumentu, jakim jest „gratia” – instrumentu, który dla człowieka jest największym darem.

 

Dopiero przypomnienie radości, jaką może dawać ta muzyka, wzbudza odrazę i bunt wobec krzykliwej kakofonii zła, jakie stało się moim własnym udziałem. Bo zło, jak łaska, jest rzeczywistością zupełnie wewnętrzną i tylko ja mogę je odrzucić, a dzieje się tak wtedy, gdy zaczynam tęsknić za dobrem. Może właśnie dlatego Tischner mówił o honorze zamiast o pysze, o odwadze zamiast o gniewie. Dramat człowieka często polega na zatarciu granic między cnotą a grzechem. A kiedy już zaczynam wybierać zło, które upodobniło się do dobra, grzęznę w nim, bo rzeczywiste dobro zaczyna mi się wydawać nieosiągalne, bo coś mi każe postrzegać je w kategoriach słabości, bo w końcu zapominam o szczęściu, jakie daje „muzyka” grana na strunach łaski. Mówiąc o tej „muzyce”, dotykamy największej tęsknoty, obnażając tym samym prawdziwą naturę wszelkich podróbek dobra, wskazując na ich marność i nasze wobec nich uwikłanie.

 

Komentarze

  1. wykeljol

    Bo zło, jak łaska, jest

    Bo zło, jak łaska, jest rzeczywistością zupełnie wewnętrzną i tylko ja mogę je odrzucić, a dzieje się tak wtedy, gdy zaczynam tęsknić za dobrem.

    zło, oczywiscie nie to, którego doswiadczam(przemoc, niezrozumienie, agresja, zadawany ból) tecz to ku któremu sie skłaniam i czynię. To rzeczywiscie tylko ja moge odrzucić. Pociagajaca moc Dobra często jednak(jesli nie zawsze) pojawia sie Z ZEWNATRZ-to znaczy gdy doznaję dobra, otwieram sie na nie. Łaska zas w tym sensie jest rzeczywistoscia wewenetrzna, że dotyka mnie bezposrednio, odmienia, pociaga. Ale ona własnie przybywa z zwenatrz-to znaczy jest darem Bozym(mozna tez powiedziec od wewnatrz, ale tylko w takim sensie, że z samej głebi duszy w której mieszka Bóg. Inaczej: zdolnośc do widzenia i czynienia dobra jest darem- łaska Bożą. Gratia- to łacińskie tłumaczenie hebrajskiego hesed-ale o wieloznaczniści i wielowartosciowosci tego terminu, to juz lepiej niech aaharonek powie. Wdzięk jest JEDNYM ze znaczen, choc waznym. Bo Łaska pociaga wdziękiem, działa wdziekiem; inaczej pozwala widzeic  wdziek DObra. Tęknić za dobrem zaczynam DZIEKI ŁASCE.

    Może właśnie dlatego Tischner mówił o honorze zamiast o pysze, o odwadze zamiast o gniewie. Dramat człowieka często polega na zatarciu granic między cnotą a grzechem.

    Może tak: gdy pracujemy nad soba, starając sie wykorzenić  nasze grzechy, czy nałogi, to jest tylko takie mocowanie sie negatywne z własną niemocą. Może być jałowe i do niczego nie prowadzic. Bo w istocie nie chodzi o wykorzenienie, czyli o wyjałowienie właśnie, ale o budowanie, dążenie do pełni, rozwój. Tak więc ważniejszy niz opis zła(refleksja nad własnym złem) jest opis pociagajacego dobra(refleksja nad nim, wzbudzenie tęsknoty, pragnienia dobra). Toteż ma rację Tischner, gdy rozważając grzeszność, mówi o pociągajacych wartościach, czyli o tym w co może przemienic się mój grzech, gdy pozwolę działać łasce w mojej duszy . W człowieku jest dynamika, siła witalna, która może słuzyć zarówno dobru, jak i złu. Katując w sobie zło, skupiajac sie na jego wyplenieniu, możemy zniszczyc, osłabić tę dynamikę. A ona jest potrzebna, bardzo potrzebna, żeby czynić dobro. CZynienie dobra wymaga i siły, i odwagi i uporu i wytrwałości. A więc trzeba dać pociągnać sie wdziękiem  dobra i biec ku NIemu z całej siły! Nie bać się swoich emocji i ekspresji! Żyć  z pasją!

    Tak, można popaść w przeciwieństwo (granica cieniutka, rzeczywiscie), bo ono jest bardzo blisko i często ma podobne zabarwienie emocjonalne. I dlatego potrzebna jest łaska! Bez niej można zostać mocno Zmylonym.

    Dzięki Adamie za następne pobudzające rozważanie.

     

     
    Odpowiedz
  2. beszad

    Tajemnica ŁASKI, czyli między dobrem a złem…

    > zło, oczywiscie nie to, którego doswiadczam(przemoc, niezrozumienie, agresja, zadawany ból) tecz to ku któremu sie skłaniam i czynię.

     Słuszna uwaga, Jolu – myślę, że gdyby usunąć z tego świata sumę naszych osobistych "zeł" (jak by brzmiała lizba mnoga od zła?), to pozostałyby już wyłącznie nieszczęścia – a te chyba zawsze można jakoś oswoić.

    > Pociagajaca moc Dobra często jednak(jesli nie zawsze) pojawia sie Z ZEWNATRZ-to znaczy gdy doznaję dobra, otwieram sie na nie. Łaska zas w tym sensie jest rzeczywistoscia wewenetrzna, że dotyka mnie bezposrednio, odmienia, pociaga.

    Tak, tu wszystko zależy od kontekstu. Dobro jest zewnętrzne, jeśli chodzi o jego pochodzenie (tylko Bóg jest dobry). Ale jest też wewnętrzne – gdy mam na mysli jego DOŚWIADCZANIE (tylko w głębi duszy mogę dokonywać wyboru, tylko tam następuje percepcja dobra i zachwycenie się nim).

    > Gratia- to łacińskie tłumaczenie hebrajskiego hesed-ale o wieloznaczniści i wielowartosciowosci tego terminu, to juz lepiej niech aaharonek powie.

    Chętnie bym również posłuchał na ten temat więcej. Może odsłoniłyby się przed nami jeszcze głębsze perspektywy pojęcia "łaski"? I warto chyba o tym jak najwięcej mówić, bo w polskim języku konotacja tego słowa nie jest najlepsza. Wszak czynić coś "z łaski" to prawie obelga.

    > W człowieku jest dynamika, siła witalna, która może słuzyć zarówno dobru, jak i złu. Katując w sobie zło, skupiajac sie na jego wyplenieniu, możemy zniszczyc, osłabić tę dynamikę. A ona jest potrzebna, bardzo potrzebna, żeby czynić dobro.

    To bardzo ciekawa teza – warta chyba najmocniejszego wyakcentowania w całym tym wątku. Bo czy walka ze złem nie sprowadza często człowieka do roli policjanta? (wobec innych i wobec samego siebie). A gdzie potem jest miejsce na jakiś akt twórczy? Przeciez mieć aktywne uczestnictwo w dobru to jakaś odmiana tworzenia, czy nie tak? A moze to najwyższy wymiar aktu twórczego?…

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code