Czego zazdroszczę protestantom?

Na początku lat dziewięćdziesiątych członkowie parafii ewangelicko-augsburskiej w Krakowie założyli prywatne liceum. Poproszono mnie, abym uczyła tam etyki. Zasada była taka, że na lekcje etyki chodzili wszyscy uczniowie, a lekcje religii miały odbywać się poza budynkiem szkoły. Zasada była przestrzegana przez dwa lata. Większość uczniów pochodziła zresztą z protestanckich rodzin, więc spotykali się z katechetą w pobliskiej przyparafialnej salce. Nie wiem, jak radzili sobie katolicy i przedstawiciele innych wyznań (a były dzieci muzułmanów, metodystów, buddystów…).

Chyba jednak katolicy nie czuli się z tym najlepiej, bo po pewnym czasie powstał problem wprowadzenia w szkole zajęć z religii katolickiej. Na początek okazało się, że katolickiej religii trzeba koniecznie nauczać w budynku szkoły i żadne negocjacje nie wchodziły w grę, choć protestancki proboszcz chciał w tym celu udostępnić własną salkę katechetyczną. Następnie pojawił się młodziutki zakonnik, który od razu zażądał spotkania z panią od etyki, czyli ze mną. Dokładnie tak jak napisałam: zażądał, a nie poprosił. Po obejrzeniu mojego programu nauczania zaczął mnie instruować, co powinnam zmienić, a wykazywał przy tym dość istotne braki w ogólnym wykształceniu.

Ta rozmowa nie skończyła się przyjemnie dla żadnej ze stron. Potem nie było otwartego konfliktu, ale mówiąc kolokwialnie, omijaliśmy się dużym łukiem. Ja w każdym razie nadal realizowałam swój autorski program, który obejmował po prostu przyzwoity kurs historii filozofii z niewielkimi elementami religioznawstwa, socjologii i psychologii. Jakkolwiek może to zabrzmieć dziwnie, starałam się, aby moje lekcje były neutralne światopoglądowo i chyba nie była to fikcja, bo właśnie za tę neutralność dziękowanao mi szczególnie, gdy po pięciu latach zrezygnowałam z pracy w liceum.

Doświadczenie pięciu lat współpracy z protestantami pozwoliło mi na wiele ciekawych spostrzeżeń i porównań. Ostatecznym skutkiem była zazdrość, którą jako katoliczka odczuwałam wobec przedstawicieli innego Kościola. Oto powody tego na pewno niezbyt szlachetnego uczucia:

1) Zazdrościłam protestantom struktury parafii, rady parafialnej niezależnej od proboszcza, a nawet stawiającej mu twarde warunki, wreszcie jasnych rozliczeń parafialnych finansów.

2) Zazdrościłam protestantom księdza, który jest świadom swojej służebnej funkcji wobec parafian i z przykrością myślalam o księżach mojego wyznania, którzy ze sztywnym dostojeństwem, jak monstrancję w Boże Ciało obnoszą swój wynikający ze święceń szczególny ontologiczny status.

3) Zazdrościłam protestantom, że nie mieli Papieża-Polaka, którego patronat zwalniałby ich od osobistej odpowiedzialności za Kościół, skłaniałby do lenistwa i arogancji.

4) Zazdrościłam wreszcie protestantom, że mając tak demokatyczną strukturę swojego Kościoła, chętnie i z prawdziwym zaangażowaniem pracują we własnej parafii.

Ten tekst jest osobistym komentarzem do artykułu z “Tygodnika Powszechnego” na temat spadku zaufania do władzy Kościoła – oczywiście katolickiego, bo tylko o takim mówi się w Polsce bezprzymiotnikowo.

http://tygodnik.onet.pl/1466095,1,artykul.html

 

5 Comments

  1. Anonim

    Myslę, że,ze trochę Pani

    Myslę, że,ze trochę Pani uogólnia. Parafia parafii nie równa, tak jak i wspólnota wspólnocie, ksiadz ksiedzu, pastor pastorowi, zakon zakonowi,a kosciól protestancki kosciołowi protestanckiemu.
    Niestety grzech to nadal słowo niezwykle ekumeniczne,dotyczy kazdego człowieka i sugestie różnych ludzi,ze “kazdy ksiądz to pedofil, wszyscy urzednicy biora ,a kazdy kolejrz to pijak” to uleganie własnym uprzedzeniom i budowanie z własnych ,ciasnych doświadczeń całej rzeczywistosci.
    ps. ja osobiście z własnego zycia mam dość różnych samozwańczych świeckich natchnieńców i półksiezy,którzy w parafiach wprowadzają chaos ,herezje ,a czasem i psychomanipulacje,wiec moje obserwacje sa skądinad bardzo różne. Choc oczywiscie trzeba od siebie wymagac- stosownie do tego do czego Bóg nas powołuje,a nie gdzie prowadzą nas własne chore ambicje.

     
    Odpowiedz
  2. Anonim

    Ależ Szanowna Pani!
    Taki

    Ależ Szanowna Pani!
    Taki standard działania parafii, jaki można zoaczyć u protestantów można zobaczyć niemal w każdej katolickiej parafii w Afryce! Mówił mi o tym przyjaciel, misjonarz w Zambii. To nie kwestia protestantyzmu, ale tego, że pod względem traktowania katolickiego laikatu Polska jest “sto lat za Murzynami” [niestety w dosłownym sensie tego słowa]. Gdy w Zambii ksiądz zostanie złapany na nieuczciwym postępowaniu i wierni żądają zamiany go, to biskup z reguły przyznaje rację wiernym.

    ALE TO JEST TEN SAM KOśCIół KATOLICKI.
    Może jak nastanie murzyński papież, to i też tam komuś woda sodowa uderzy do głowy, jak to obserwujemy u nas. Ale na razie “jaka jest polska parafia, każdy widzi”.

     
    Odpowiedz
  3. leszek

    Do np. 1 i 2. Organizowanie

    Do np. 1 i 2. Organizowanie się katolików takich jak w Polsce a jednak innych bo np w Austrii, Niemczech, USA czyli na “zachodzie” jest bardziej sensowne. Tam ludzie reagują na duchowieństwo swoje publicznie wyrażając krytykę i mogą im pomóc. Takie inne “sakrum”. Można przecież się zorganizować, no ale czy znamy takie przypadki nad Wisłą? Ze 30 mln ludzi! A może to już dwie różne religie. Mnie już tu nie zechcą, jestem zbyt szczery, ale czy ja jeszcze tego chcę- już nie. Jestem już inny.

     
    Odpowiedz
  4. Krzysztof

    Ależ taka struktura

    Ależ taka struktura parafii, takie zaangażowanie parafian dojdzie również do Polski. Kiedy? Wtedy, gdy szeregi księży stopnieją, gdy nie bedą wszystkiego robić w parafii, bo nie dadzą rady, gdy parafianie zobaczą, że jak sami się za coś nie wezmą, to tego nie będzie.
    Pewnie, że nie można uogólniac na wszystkie parafie i wspólnoty protestanckie. Jednak nawet przyjmując do wiadomości istnienie wyjątków, mamy czego uczyć się od protestantów (w tej akurat kwestii).

     
    Odpowiedz
  5. leszek

    Tylko czy chodzi o

    Tylko czy chodzi o strukturę zamiast jakości, stabilizację zamiast działania tu i teraz, w materii działającej na podstawie uniwersalnych ewangelijnych wartości? Ta dyskusja jest znacząca, bo protestantów w Polsce wg szacunków może nawet wygórowanych jest max. 0,5% społeczeństwa. Ja wiem, że nasza autorka pokazała już dobitnie paradoksy. Zabito księdza na tle rabunkowym, mamy więc powód do napisania w gazecie, “jak męczennicy”. Pokazano na internecie siłę zasad anonimowego protestanta, na tle siły przyzwyczajeń, parcia tłumów, to skwitowano to trochę uogólnieniem; więc uwielbiamy powszechny grzech. Tylko czemu mi jest przykro? E bo jak ja powiedziałem w dzieciństwie, że dzisiaj idę do zboru, to rodzice mieli siłę mi powiedzieć, że to pachnie sektą i manipulacją. Ta opinia miała mi wystarczyć. Tak to trwa. Kiedy teraz moje dzieci oglądały gościnnie katolicką 1 komunię, były tam ze mną i żoną, siły nam wystarczyło by tam pójść, choć one nigdy nie będą musiały się zgadzać z naszą siłą przyzwyczajeń.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code