Curriculum Vitae

 

Curriculum Vitae
 
Studia ukończone, dyplom w taśce, krawatka, lakierki i daję do szkół. Na twarzy uśmiech, choć pogoda do bani. Pięćdziesiąt Curriculum Vitae z listem motywacyjnym zachwalajacym pod niebiosa charakterologiczne predyspozycje do nauczania licealnej młodzieży filozofii, etyki, wiedzy o społeczeństwie i wiedzy o kulturze
– o czym? – Zapytała sekretarka trzydziestego liceum w Bielsku – Białej
– o gównie – odpowiedziałem, rzuciłem od niechcenia podanie i wyszedłem, z impetem trzaskając drzwiami.
Trzydzieste trzecie liceum, rozmowa z dyrektorem grzejącym tyłek na ciepłym, skórzanym foteliszczu.
– Filozofia, powiada pan… A cóż to takiego? Tutaj informatyka, nauka, biznes… Taka szkoła, wie pan. Technikum markietingu. Co taki będzie miał po filozofii? Historia to jeszcze, bo historia to naród, ale filozofia? Che che che, takich jak pan cv to jest tu, o – dyrektor otworzył szufladę i wyjął stos kilkuset curriculum vitae.
Trzydzieste ósme liceum, w baku zostało już benzyny może na 30 kilometrów, w kieszeni pusto, może do liceum w Wiśle jeszcze uda się dojechać.
– Niestety, proszę pana, na razie nie przewidujemy dodatkowych zajeć z przedstawionego przez pana zakresu przedmiotów. Koło filozoficzne prowadzi nasz znamienity polonista, zrobił dodatkowy kurs uprawniający go do prowadzenia zajęć z filozofii, młody z resztą, w pana wieku i na razie nie zapowiada się, aby miał zrezygnować. Z pozostałych przedmiotów kadra jest już obsadzona, może z wosu za 5 lat, pan Władysław będzie wtedy odchodził na emeryturę. Zajęć z etyki nie mamy, na razie katecheza wystarczy, wie pan, ale CV może pan oczywiscie zostawić, kto wie…
Benzyny wystarczyło na dojazd do domu. Mały fiat parsknął, zatrząsł i zgasł pod płotem. Doprowadziłem go na podwórze. Wszedłem do domu.
– No i jak, kochanie? – Zapytała Basia, uśmiechnięta i stęskniona po całym dniu mojej nieobecności. Spojrzała na moją twarz i posmutniała. Nie miałem już sił na nic.
– Wiesz… – odparłem przytłamszonym głosem – Może jutro jeszcze… Mamy jeszcze tusz w drukarce? Nie? To… Ja jutro zajdę do sąsiada, może wydrukuje mi CV… Zostawię na stacji benzynowej… W biedronce poszukują kasjera, ale potrzebna jest ksiażeczka sanitarna, wyrobienie takiej trwa trzy tygodnie, więc zostawię tam CV… Wiesz, ja…
– …Tśśśś, dzieciak śpi… Chcesz herbaty?
– Tak…
Następnego dnia sąsiada nie było, więc poszedłem do biura kumpla na drugi kraniec miasta – nie miałem już na benzynę. Wydrukowałem 20 Curriculum Vitae z kolorowym zdjęciem. Rozniosłem do wszystkich obozów pracy w Cieszynie.
– A czym się pan zajmuje na codzień? – Zapytał dyrektor firmy produkującej renomowanej jakości okna.
– Aktualnie jestem w trakcie poszukiwania stałej pracy. Jestem przestawicielem handlowym, niemniej system jest wyłącznie prowizyjny, a często klient rezygnuje lub trudno go nakłonić, a wypłatę mamy co trzy miesiące… Fundusz emerytalne sprzedaję, chce pan Axę może?
– Nie, dziękuję – uśmiechnął się dyrektor – …Kiedy mógłby pan pracować? Codziennie?
– Tak… Właściwie to codziennie oprócz środy co dwa tygodnie…
– Rodzina?
– Nie… Właściwie to kontynuuję studia. Takie tam… Hobbystyczne…
– Nie no, to bardzo dobrze, każdy powinien mieć jakąś pasję. A co pan studiuje?
– Ukończyłem studia nauczycielskie z filozofii, niestety nie ma aktualnie w szkołach. Robię doktorat. Z filozofii…
– Jest za to katecheza – zaśmiał się dyrektor – rozumiem pana położenie…
– Tak, w całej Europie są zajęcia z filozofii, ale u nas… Eeech, nieważne, postanowiłem podchodzić to tego jako do hobby…
– I hobbystycznie robi pan doktorat, tak? Z filozofii?
– Tak… – Uśmiechnąłem się.
– A na uczelni nie próbował pan znaleźć pracy?
– Wie pan jak wygląda system. Znajomy polecony przez znajomego…
– Walka o stołki… Yhmm… – Dyrektor pokiwał głową. – No cóż – westchnął dyrektor – aktualnie poszukujemy pracowników sezonowych od okresu październik – grudzień, niemniej na produkcji wymagana jest ciągłość pracy. Porozmawiam jeszcze z dyrektorem do spraw produkcji, czy wypadające środy nie kolidowały by z planem. Na pewno oddzwonimy do pana.
Nie oddzwonili.
– To może… Może po prostu pisz, Bartosz? – Rzekła Basia. Wyślemy Twoje teksty do różnych redakcji, weźmiesz te z tezeusza, poprawisz je dla ludzi, aby były bardziej czytelne…
– … a ty przerabiasz swoje obrazy, aby zółcień bardziej pasowała do kuchni?
– … nie przerywaj mi!
– Przepraszam…
– Nie, nie przerabiam, rzeźb też nigdy bym nie poprawiła, ale tekst to coś innego…
– …Coś innego? To znaczy, że jeśli będę pisał do Tygodnika Powszechnego, to mam przerobić „egoistyczny Bóg nie słuchający człowieka, nieobecny, nieistniejący, uciekający przed siedmioma miliardami jałowych i nieskutecznych modlitw” na „wspaniała, katolicka Bozia spełniająca wszystkie życzenia i słuchająca każdego, kto wali na tacę”?!
– Jesteś cyniczny i obrażasz moją wiarę!
– Nie, nie jestem. To wy, artyści często zapominacie o tym, czym jest słowo. I że bez krytyków sztuki, na których tak ostro i złośliwie najeżdżacie, bo zazwyczaj nie potraficie sklecić zdania, nie byłoby waszych Akademii!
– Wiesz co… To wy głupio gmatwacie sprawę, uciekając od rzeczywistości, zamiast wziać się do prawdziwej roboty. Filozofowie… Kolejne życiowe niedojdy i nieudacznicy bojący się podnieść do ręki łopatę, za to jakże od niej abstrahujące…
– Co proszę?! …
– …ok… przepraszam…
Wyszedłem, trzaskając drzwiami. Miałem na dłonie pęcherze od łopaty – pomagałem ojcu wykopać system odwadniający w dole ogrodu. Wziąłem z piwnicy bak z benzyną od kosiarki, lejek i nalałem 5 litrów do malucha. Odpaliłem silnik i wyjechałem na dwupasmówkę. Sześćdziesiąt. Osiamdziesiąt. Sto. Sto dziesięć na blacie, silnik chce wyskoczyć z zawiasów. Stopiętnaście… Łzy w oczach.
– Pierdolnąć czy nie pierdolnąć?! Boże, wypierdol mi teraz oponę i dowal!!! No juuuuż!!!
Trzeba było ukończyc teologię. Miałbym z tego kasę w sekcie. Albo Bóg by posłuchał. Filozofowie to zwykłe śmiecie.
Zwodzimy ludzi na pokuszenia szatana, bo uczymy, że z Bogiem trzeba się mierzyć.
– Zwodzimy na pokuszenia szatanaaaaaaa!!! Boże!!! Co jest, kurwa, to jest życieeeeeee?!!! – Uderzyłem pięścią w klakson. Biiiip.
– Pierdolnąć? Pierdolnąć, kurwaaaaaa!!!!? – Wrzasnąłem – Raz w przęsło mostu i zostanie tylko Curriculum Vitae na tylnej szybie! – Ponownie uderzyłem pięścią w klakson. Biiiip…
Zdjąłem nogę z gazu. Spowolniłem do sześćdziesięciu. Skręciłem na Gułdowy. Zatrzymałem samochód na moście. Rozpłakałem się. Wróciłem do domu.
– Usiądź i pisz, Bartosz, proszę Cię… Roześlemy Twoje teksty tu i tam…
– …Wiesz co? Jakoś nie mam nastroju do pisania… 
 

6 Comments

  1. herman

    Basia ma rację, bez dwóch

    Basia ma rację, bez dwóch zdań, powinieneś pisać. Masz bardzo dobre pióro i dużo rzeczy do powiedzenia. Myślę że mogłbyś ze swojego niewątpliwego talentu literackiego uczynić żródło dochodu. Rozumiem doskonale i zgadzam się z Tobą co do już napisanych tekstów, nie powinieneś ich modyfikować, sam nie ośmieliłbym się serwować wybornego szampana w musztardowych szklankach.

     Natomiast sugestie Basi co do stylu, mogą byc cenne w przyszlych poczynaniach literackich mających na celu zdobycie szerszego grona odbiorcow.

    Pozdrawiam Tomasz

     
    Odpowiedz
  2. elik

    Informacje, a rekomendacje !

    Witaj Bartoszu !

    W Twoim "resume" chyba brakuje nie informacji adekwatnych, do wybranego i pożądanego zajęcia, czy stanowiska pracy, lecz stosownych i koniecznych rekomendacji osób znanych, znaczących i wpływowych.

    Wg. mnie również kompleksowego (całościowego) opisu Twoich kompetencji, osiągnięć, umiejętności, uzdolnień przydatnych w branży, w przypadku okresowej rezygnacji z wykonywania zawodu pedagoga, czy twórcy własnych publikacji, tekstów.

    Zachęcam jednak Ciebie, do poskramiania nadmiaru zbędnych emocji i dalszych usilnych starań w poszukiwaniu wybranego i pożądanego zajęcia.

    Ps. Jestem bardzo rad, że oboje ponownie możemy korzystać z wolności słowa i publikować własne teksty, także dyskutować,konwersować, czy polemizować z innymi również na forum "Tezeusza".

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie i życzę wytrwałości, także powodzenia w poszukiwaniu satysfakcjonującego zajęcia, oraz dalszych sukcesów Basi i Tobie w życiu osobistym.

     

     
    Odpowiedz
  3. rzusto

    muzą czy pracą

    Prawie każda osoba profesjonalnie zajmująca się pisaniem powtarza – pisanie to ciężka praca. Podstawą są dwie rzeczy – siedzenie przed monitorem i klepanie w klawiaturę oraz siedzenie przed monitorem i często jeszcze papierem i czytanie tego co ktoś wklepał na siedząco.

    Zdarza się jednak, że niespodziewanie trafia się muza. Uwielbiam teksty trafione muzą – są lotne, żywe, szczere – po prostu dobre. Szkoda, że muzy trafiają się rzadko.

    Gratuluję powyższego – w genialnej konwencji łączy dwa ciekawe tematy, które ze względu na swój profil jeszcze genialniej wpisują się w Tezeusza. Dobry tekst na dobrym miejscu – zresztą doceniony przez redakcję. Ryzykowny ale utrzymany balans tematu, słowa i osobistej treści. Podoba mi się i zaczynam śledzić.

    A może we wszystkim najważniejsza jest osobowość?

     
    Odpowiedz
  4. ahasver

    Uciekać z Polski!

    Dzięki za rady, ale i tak zdjęli CV z anteny. Taka tolerancja.

    Pisać piszę 6 – 8 godzin dziennie. Czytam z notatkami 4 godziny. Biegam codziennie 1,5 godziny. Śpię tyle, ile potrzeba. Poza tym pracuję jako przedstawiciel handlowy (czyli akwizytor) dla firmy DSA, w której opycham ludziom otwarte fundusze emerytalne AXA. Fundusz jak fundusz, skoda jak volkswagen. Mam tylko kłamać, że najlepszy na świecie i że bogactwo przypłynie strumieniami na emeryturze. Poza tym nędza. To nie jest dochodowy interes. Ledwo wystarcza na benzynę do fiata 126p. Nie, nie wystarcza; Wypłata za 3 miesiące, bo tak się rozliczają w piramidach finansowych. 160 zł zapłaciłem za kurs. Nie wiem, czy nie wdepnąłem w gówno. 

    Zaniedługo uciekam za granicę. Jedną z opcji jest praca na magazynie w Tesco w Blackpool, gdzie już kiedyś pracowałem i przez rok zarobiłem sobie na kawalerkę, którą komuś obecnie wynająłem za charytatywne dwie stówy plus media. Mógłbym spokojnie wyczesać z niej tysiąc, ale mam w dupie taki typowy polaczkowaty system, w którym za bułkę z mielonym szczurem w budce obok przystanku zdzierają od głodnego pasażera połowę tego, co ma w portfelu. Jeśli pogodzenie pracy z przylotami do Polski i robieniem doktoratu nie będzie możliwe, po prostu zrezygnuję ze studiów. 

    Nie chcę nikogo urazić, ale mam prawo do wyrażenia własnego poglądu na temat Polski. Jest subiektywny i bardzo emocjonalny, więc ostrzegam przed tym, co napiszę poniżej – tekst Curriculum Vitae powstał jako fikcja i jest wynikiem kumulacji negatywnych emocji, do których przyczynił się mój pogląd wynikający z doświadczenia. Nie obchodzi mnie to, że nie chcąc zachowywac się jak typowy zresentymenciały polaczek, sam pluję jadem i narzekam. Otóż tak, ponieważ jestem typowym, zresentymenciałym polaczkiem. Gardzę polaczkowatością, ale gardzę również sam sobą, bo jestem polaczkiem. Nie chcę nikogo urazić, proszę o wybaczenie i nie wywalenie mnie z Tezeusza jak do tego już kilka razy doszło, co jest typowe dla obrażalskiej Polski. Gdzie frustracja, tam łatwo o urazę. 

    Dla mnie Polska jest brzydką, śmierdzacą, zaśmieconą, nędzną kloaką, zamieszkiwaną przez depresyjnych i niedouczonych cwaniaków, których celem jest tylko wykorzystanie innego człowieka i doprowadzenie go do psychicznej ruiny. Jeśli ktoś ma pomysł na biznes, to jest to zazwyczaj fikcyjne – przynajmniej częściowo – cwaniactwo. Na rynku pracy dominuje marketing sieciowy, piramidy finansowe, a system wynagradzania jest prowizyjny, tzn. nie ma stałej pensji oznaczającej stabilność, będącą warunkiem pozytywnego i szczerego, a nie szczurzego i natrętnego nastawienia np. w sprzedaży. Polska jest brzydka i depresyjna. Nie dba się o krajobraz, architekturę mamy jedną z najbrzydzszych i najbardziej chaotycznych w Europie, nie dba się o środowisko naturalne i dziką przyrodę, lasy są rozjeżdżony przez cieżki sprzęt i przetrzebione. Jest po prostu brzydko, moje ukochane ostoje w Beskidach muszę odnajdywać coraz dalej i dalej – najlepiej po czeskiej stronie, gdzie nie wycięli lasów tak jak u nas.

    Działalność charytatywna / Fundacje: Jeśli fundacje nie zamieniają się w pralnie brudnych pieniędzy, bo w większej mierze po to są tworzone, a również w celu przeprowadzania fikcyjnych, wymagających nieproporcjonalnie małych wydatków do deklarowanych potrzeb wsparcia, inicjatyw, których celem jest wydębienie pieniędzy od Unii Europejskiej, Ministerstw oraz od naiwnego społeczeństwa, to jeśli nie reprezentują garstki fanatyków wierzących jeszcze w sens jakiejkolwiek działalności w tym społeczeństwie chciwych wogonów, zazwyczaj kończą swoją deklarowaną pomoc na poziomie pustych frazesów. Innymi słowy: Fikcja, nie wykraczająca poza posiadane przez takowe fundacje strony internetowe z numerem konta. Fundacje służą utrzymywaniu ich założycieli. Taka jest prawda, koniec kropka. Jeśli ktoś oponuje, ma w tym własny interes. Jeśli nie – tym bardziej jest to prawdą. 

    Żyjemy na dzikim wschodzie pozbawionym jakiegokolwiek common sense, jakiegokolwiek poszanowania etosu człowieczeństwa, w firmach panuje tępy, brutalny, dziki kapitalizm na poziomie zwierząt absolutnie nie dojrzałych do wyższych form kapitalistycznej etyki takiej jak za granicą, a działalność określająca siebie jako charytatywna i otwarta na drugiego człowieka jest najczęsciej przykrywką dla rozkręcenia egoistycznego biznesu, do którego mentalnie bądź finansowo dokładają się zazwyczaj biedni, naiwni ludzie.

    Mentalność Polaków jest zrujnowana. Pragnąłbym czasów dwudziestolecia międzywojennego – przynajmniej w literaturze było przedstawione dosć pięknie, z wysoką kulturą, a ówczesny patriotyzm był wysoki, kulturalny i światowy – powstawała wspaniała literatura; Polska literatura i sztuka jest wspaniała, ale kiedyś Polska była inna… Dzisiejszy "patriotyzm" jest zacietrzewiony i nietolerancyjny, a literatura raczej nędzna. Polska postkomunistyczna jest mentalną ruiną, a kapitalistyczna – jest po prostu komuną spuszczoną z łańcucha jak wściekły pies. Jad wyrysowuje bruzdy na brzydkich, szarych i pomarszczonych, polskich twarzach o kształcie ziemniaka. Jeden drugiego osacza, marudzi.

    W żyłach buzuje melaina kole (czarna żółć). Żyjemy w sieci nędzy, gdzie jeden drugiemu zatruwa życie jadem. Mnie też się to udzieliło. Stałem się zwieciadłem polskości. Każdy dba tutaj wyłącznie o własną dupę, a jego myślenie sprowadzone jest do poziomu odbytu. Nie chce mi się już myśleć. Zamieniam się w zwierzę, walczące o każdy kutasi grosz, chcące przypierdolić kasjerce w kauflandzie za to, że nie wyda grosza reszty – o kasjerkach poniżej.

    Filozofowie, humaniści, pisarze, nauczyciele zarabiają tutaj grosze, ponieważ polaczki nie posiadają potrzeb wyższych. Żyjemy w pokoleniu pragmatycznych tępaków prących do najwyższych szkółek śrutu, drutu i parasola, którym wystarczy "kościół", katecheza na poziomie utwierdzania w grupowej przynależności, Licheń i pozostałe totemy dla oznaczenia rewiru duchowej i materialnej nędzy.

    Nie włączam telewizji. Nie słucham radia. Nie czytam czasopism poza czasopismami tematycznymi. Media są kloaką taką samą jak Polska. Chcę stąd uciekać.

    W Polsce zostają tylko nieudacznicy. Ja do nich nie należę. Żałuję, że wróciłem w 2006 roku z Blackpool, aby dokończyć studia i próbować żyć tutaj od nowa. Mam swój honor i zasady, mimo, że po powrocie na ziemię dziadów moja samoocena całkowicie upadła. Pracowałem przez 1,5 roku po powrocie jako przedstawiciel handlowy, a następnie "dyrektor regionalny" piramidy finansowej. Jeździłem służbowym audi S8 z silnikiem V8 4.2 o mocy 350 KM i napędem na 4 koła – jeszcze w 2008 roku, na początku mojego kontaktu z Tezeuszem.

    Byłem wówczas w trasie, miałem przerwę. Siedziałem przy kawce w restauracji z laptopem z internetem na telefonię komórkową i wpisałem hasło: Filozofia w szkołach. No i wyskoczył Tezeusz. I tak sobie żyłem – na luzie. Myślałem, że takie jest życie. Okazało się, że to pozór. Fikcja, powierzchnia; Było super do momentu, kiedy zorientowałem się, że większą częśc zarobków posiadałem z werbowania do firmy osób płącących za kurs marketingu niż ze sprzedaży towaru. Stwierdziłem więc, że wyskoczę z pomysłem zwiększenia efektywności sprzedaży. Dyrektor powiedział, że to przemyśli. Następnego dnia w domu odwiedził mnie ziomek z wypowiedzeniem, wziął kluczyki, laptopa i telefon komórkowy. Zoastałem na lodzie, prowizje z poprzedniego miesiąca również przepadły.

    Tutaj nie da się żyć, po prostu nie da. Ileż można, do chuja, kombinować, cwaniaczyć, kręcić, kłamać, oszukiwać, aby tylko żyć? Bo czy jest życiem praca na kasie w hipermarkecie, po której nie chce się już nic? Nie – to jest wegetacja. To nie jest uczciwa praca, choćby niewiadomo jak uczciwym się było człowiekiem. Jad wylewa się po kilku miesiącach. Pracownicy hipermarketów to biedni, zmanipulowani, przytłamszeni frustraci.

    Pracowałem w biedronce na kasie. Nigdy więcej. Kasjerki i kasjerzy z kasy powinni po roku otrzymać ubezpieczenia i dożywotnią rentę za szkody psychiczne. Czy jest życiem praca na budowie? Pracowałem pół roku i podziękuję: W Polsce nie pracuje się z fachowcami, tylko z wulgarnymi chamami, partaczami pozbawionymi szacunku do drugiego człowieka myślącymi tylko o tym, żeby "babie i bachorom dac papu, aby nie darły mordy i iść się napierdolić, bo żyć się nie da" – cytat majstra.  

    No nie da się. Dlatego uciekam. Nie będę już nigdy wracał do Polski – tej kloaki, która nie dała mi nic, choć ja starałem się jeszcze w nią wierzyć, wierzyć w ludzi, którzy tutaj żyją. Będę wracał tylko w Beskidy, do Karpat, których obywatelem się czuję, bo jestem wilkiem, kocham wilki i nienawidzę psów szczekających dupami w każdej brzydkiej, nedznej, brudnej, zakopconej palonymi gumiakami i oponami polskiej wiosce tak, że się wyciszyć nie można.

    Koniec, wypierdalam stąd, to jest padół, porażka jakaś, trzeba było się poddać Niemcom…

    Przepraszam za przekleństwa.

    Nie chciałem też nikogo urazić…

    Naprawdę…

    http://www.youtube.com/watch?v=-7EZnNjAZEQ

     

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    Bartoszu

    Wydaje mi się, że właściwie nigdzie na świecie człowiek szczęśliwym być nie może, dopóki nie wróci do domu Ojca – Boga. W Nim jedynie możemy odnaleźć siebie!

     

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  6. ahasver

    Pragnę uwierzyć, ale nie potrafię.

    Kazimierzu 🙂 Nikt nie powiedział – a na pewno nie ja – że jestem nieszczęśliwym człowiekiem. Poczułem się tylko przywalony, traktowany jak kawałek gówna, które wysrał ptak lecący nad polskami. Wyprowadziłem się z polsk, bo blokowały moje szczęście; wystarczyło je odblokować, to znaczy – wyprowadzić się. Bóg niema tutaj nic do rzeczy. Głodujące w Somalii dzieci mogą modlić się w nieskończonosć, a i tak nie bedą szczęśliwe. Co prawda skala jest nieporównywalna, ale mniej więcej coś w ten deseń. Polska to kloaka, wystarczy się wyprowadzić, aby przejrzeć na oczy. W Czechach nawet ludzie na kasie w supermarkecie są milsi, nie działają w stresie, nie spieszą się, a swiatło jest pastelowe, a nie zimne jak w rzeźni jakiejś. Nie idealizuję Czech – po prostu w Czechach jest lepiej, a w polskach – o wiele gorzej. Kraina, z której się wyprowadziłem, jest nieszczęśliwym padołem łez. Proszę się nie dziwić, że nie da się w niej żyć i wszyscy chcą uciekać.   

    Boga potrzebuję, odczuwam jakiś głód za tym, co mistyczne, ale to jest bajka, nie ufam temu, nie wierzę po prostu. Ludzie próbujący innych nakłonić do wiary w Boga zaspokajają tylko moc twórczą własnego ego albo próbują zwerbować do własnej instytucji, która zapenia im poczucie tożsamości i inne tego rodzaju potrzeby. Bóg to autosugestia człowieka. Niestety na pewnym poziomie myślenia filozoficznego wskrzeszenie Boga, który dawno już umarł, ponieważ niemożliwy jest powrót dawnego, życzeniowego myślenia człowieka, nie jest możliwe. Bóg to fikcja. Być może potrzebna: Sam jej bardzo potrzebuję i tęsknię za tym, co mistyczne. Niestety rozum zawsze znajduje jakiś racjonalny argument, wytłumaczenie stanów, w których czasem znaduję się myśląc, że jestem w niebie, a czasem w piekle. Nawet Małgorzata pisze, że Jezus nadejdzie bez trąb archaniołów i gromów, i błyskawic; Moim zdaniem to specyficzna dla wieku przygasłej fantazji i braku entuzjazmu i mocy wiary próba złagodzenia zbyt bajkowej wizji, w którą nikt już nie wierzy, próba racjonalizacji mitu… Bóg jest metaforą… Być może wkrótce przebiję się przez zwoje rozumu i ujrzę to światło. Wówczas rzeczywiscie będę mógł mówić o nawróceniu. Aktualnie jestem na tropie zastąpienia pojęcia wiary – które w żaden sposób nie jest w stanie domnie przemówić – afirmacją. Być może coś to da…  

    Uczestniczę aktualnie w Kursie Alfa, wraz z moją ukochaną. Cóż, zazdroszczę Jej entuzjazmu i cieszy mnie to, że jest w stanie wierzyć jeszcze w te dyrdymały. A ja, słuchając opowieści o tym jak Bóg zmienia życie wiem, że to tylko autosugestia nieświadomych tego ludzi. Że cuda tworzy chęć ich ujrzenia, a "znaki od Boga" ujrzymy wszędzie, jeśli tylko nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jest to jedna z możliwych interpretacji zjawisk…

    Potrzebny jest GIGANTYCZNY DUCH i GIGANTYCZNY INTELEKT NA MIARĘ PLATONA, ARYSTOTELESA, KANTA i HEIDEGGERA, ABY OBRONIĆ CHRZEŚCIJAŃSTWO i WIARĘ W BOGA W OGÓLE. Potrzebny jest przełom w myśleniu, rewolucja, która zmiażdży ograniczone ujadanie współczesnych ateistów, tzn. zakompleksionych i lichych intelektualnie frustratów wiary (sam do nich należę, choć nie jestem ateistą uważając, że jest topostawa tchórzowska i ograniczona) pokroju Richarda Dawkinsa czy obrażonego za swój los, wybitnego fizyka Stephena Hawkinga i która zastąpi beznadziejne próby ontologicznego dowodzenia istnienia Boga przez ich zinstytucjonalizowanych oponentów. 

    Potrzebne jest nowe, lepsze pojęcie wiary, nie kojarzące się z ograniczeniem rozumu na rzecz irracjonalnego transu, będącego w istocie autosugestią. Potrzebna jest wybitna hermeneutyka, racjonalizująca nawet najbardziej niezykłe mity chrześcijaństwa w taki sposób, aby pogodzić intelekt nie tyle z wiarą nie jako z wierzeniem-w-coś, tylko afirmacją. Potrzebny jest wybitny filozof, mędrzec, który pogodzi rozum z wiarą, nomos z caritas.

    W innym wypadku wiara pozostanie domeną głupców, a intelekt – bezlitosnych nektofili Urizena…

     

      

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code