Cuda, naturalizm, seks i „dziwna Rodzina”

IV Niedziela Adwentu, rok A1

Dzisiejsze czytania

Rekolekcje Tezeusza

Strona Rekolekcji Adwentowych na Facebooku

 

Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy „Bóg z nami”.

Mt 1, 24

 

Józef – człowiek ufnej wiary

W dzisiejszym czytaniu Ewangelii Bóg mówi do nas o poczęciu Jezusa z dziewicy Marii i reakcji jej męża Józefa, który dzięki słowom Anioła zawierza Bogu, że Dziecię poczęło się z Ducha Świętego i – po chwili wahania – bierze małżonkę Marię do siebie. Dla człowieka współczesnego, również wierzącego, ta niezwykła scena, może sprawiać pewien kłopot i być wyzwaniem dla naszej wiary.

Rozważmy wpierw zachowanie się Józefa, który dowiaduje się o ciąży Marii. Chce on postąpić ze swoją narzeczoną niezwykle delikatnie: chce ją „oddalić potajemnie”, czyli rozstać się z Marią w taki sposób, aby nie była posądzona o cudzołóstwo. Nie wiemy, co Józef myśli o samym poczęciu: czy źródłem poczęcia był inny śmiertelnik, mężczyzna czy sam Bóg. Na pewno jest to dla niego wielka tajemnica, którą pragnie uszanować wiedząc, że tylko ojciec dziecka ma prawo i obowiązek być mężem Marii. Możemy domyślać się, że ta sytuacja jest bardzo bolesna i dramatyczna dla Józefa, młodego człowieka, „człowieka sprawiedliwego”, który kocha Marię i właśnie ją wybrał sobie na towarzyszkę całego życia oraz matkę swoich dzieci. Ten ból jest tym większy, że Józef nie rozumie sytuacji, a po ludzku wydawać się może ona zdradą ze strony narzeczonej i wielką porażką ich miłości.

Józef okazuje się jednak nie tylko „człowiekiem sprawiedliwym”, ale też człowiekiem wielkiej i ufnej wiary. Potrafi zaufać całkowicie Bogu, który przez Anioła wyjawia mu prawdę o tajemniczym poczęciu Dziecięcia i zaprasza Józefa, by został mężem Marii, a jednocześnie zastępczym ojcem Jezusa.

Kłopot z tym tekstem wydaje się być podwójny: po pierwsze, trudno się z nim utożsamić, ponieważ wiemy, że cała sytuacja związana z poczęciem Jezusa oraz małżeństwem Marii i Józefa jest sytuacją unikalną, całkowicie niepowtarzalną. W świetle wiary w Objawienie, Słowo Boże i nauczanie Kościoła Bóg Trójjedyny wciela się w człowieka tylko ten jeden raz, nigdy przedtem ani nigdy potem. Z góry więc wiemy, że ani doświadczenie Marii, ani Józefa nie przydarzy się nam na pewno. Ta trudność z utożsamieniem się z ich doświadczeniami sprawia, że możemy ulec pokusie spojrzenia na tę scenę  jako coś wprawdzie pięknego i niezwykłego, ale jednak obcego, nie o nas, nie dla nas. 

Druga trudność wynika z bardzo prawdopodobnego faktu, że nawet gdy dokonujemy wysiłku wyobraźni i próbujemy znaleźć się w sytuacji Józefa czy Marii, to uczciwie musimy przyznać, że nasze reakcje na tę sytuację byłyby dość różne. Ponadto Józef może nas nieco drażnić, ponieważ jego zgoda na niezależną od niego ciążę Marii jest pośrednio zapowiedzią jego i jej celibatu w małżeństwie. A nie ma chyba dla współczesnej umysłowości Zachodu większego skandalu niż małżeńskie życie młodych ludzi pozbawione dobrowolnie i całkowicie współżycia seksualnego. Postawa Józefa i Marii wydaje się całkowicie absurdalna i idzie pod prąd współczesnemu ubóstwieniu seksu jako jednego z najważniejszych, jeśli nie najważniejszego źródła ludzkiego spełnienia i szczęścia. 

Który z nas, mężczyzn, gdyby dowiedział się, że jego ukochana narzeczona jest w ciąży, ale nie z nim, potraktowałby ją z tak wielką delikatnością i przypuszczeniem, że być może jest to jakaś Boża sprawa? Może kobiecie, która nigdy nie współżyła z mężczyzną, łatwiej byłoby uwierzyć, że zaszła w ciążę za sprawą Ducha Świętego. Ale przecież współczesna kobieta Zachodu i innych krajów zamożnych mogłaby pomyśleć, że ktoś doprowadził do jej zapłodnienia metodą in vitro  podczas zaaranżowanego uśpienia lub w inny, po ludzku wyjaśnialny sposób.

 

Naturalizm jako znak czasu

W naszych ludzkich reakcjach na dzisiejsze Słowo Boże – warto sobie je szczerze i osobiście uświadomić – wydaje się, że można dostrzec ważny znak czasu, który dotyczy zarówno wierzących jak i niewierzących. Tym znakiem czasu jest naturalizm, czyli taki sposób interpretowania rzeczywistości i wydarzeń, który zakłada całkowitą albo prawie całkowitą autonomię sprawczą człowieka, nie pozostawiając miejsca na cud, Bożą interwencję i to, co nazywamy działaniem łaski Bożej. W przypadku chrześcijan naturalizm wyraża się m.in. poprzez traktowanie różnych cudów relacjonowanych przez Słowo Boże jako zdarzeń zupełnie wyjątkowych i niepowtarzalnych – czyli takich, które nie mogą przydarzyć się już nam, współczesnym – albo poprzez uznawanie ich za gatunek narracji literackiej charakterystycznej dla ówczesnej epoki, a obecnie interpretowanej symbolicznie czy metaforycznie. Przyczyny naturalizmu są wielorakie i złożone. Wymienię trzy, które wydają się szczególnie ważne: scjentyzm, absolutyzacja wolności i apofatyzm. Scjentyzm oznacza tutaj dominację albo wręcz wyłączność naukowego, empirystycznego wyjaśniania rzeczywistości w świetle aktualnie dostępnych ustaleń badań naukowych. Absolutyzacja wolności człowieka  powoduje, że uważamy wszelki próby wyjaśniania rzeczywistości, które przeczyłyby tej całkowitej autonomii i sprawczości człowieka, za wyraz braku szacunku dla tejże wolności, a tym samym dla godności człowieka. To jest współczesna odmiana pelagianizmu. Apofatyzm, czyli pogląd, że o Bogu można mówić jedynie w języku negatywnym, tylko to, czym Bóg nie jest, sprawia, że tenże Bóg oddala się od nas i staje się Bogiem deistów, który choć świat stworzył, zostawił jego los samemu sobie.

Te trzy silne paradygmaty kultury współczesnej, tworzące klimat naturalizmu i a-teizmu, oddziaływają nie tylko na światopogląd ludzi niewierzących, ale też w dużym stopniu – choć nie zawsze w sposób  świadomy – na chrześcijan. Skutkiem świadomego lub nieświadomego przyjęcia naturalizmu jest poważne osłabienie wiary i zamknięcie na łaskę samoudzielającego się Boga, nie tylko w odniesieniu do Słowa Bożego, ale też wobec Jego działania oraz obecności w naszym osobistym i zbiorowym życiu. Można powiedzieć, że dawnej przesadzie w dostrzeganiu interwencji Opatrzności we wszystkim, interwencji pozbawiającej człowieka wolności i autonomii, współcześnie zdaje się odpowiadać przesada w niedostrzeganiu i pomijaniu tej Obecności. Postawie naturalizmu może towarzyszyć uczestnictwo w religijnych obrzędach, traktowanych wówczas jako pewne cenne wspólnototwórcze rytuały, które warto pielęgnować.

Naturalizm jest wzmacniany przez współczesny konsumpcjonizm i materializm praktyczny: im więcej naszych intensywnych pragnień i pożądań dąży do zapewniania nam bezpieczeństwa i przyjemności poprzez dobra materialne, tym bardziej osłabia się nasza ufność wobec Boga i stajemy się ślepi na Jego obecność. Charakterystyczne dla naszej epoki nadmierne pożądanie dóbr materialnych i satysfakcji hedonistycznych, zwłaszcza seksualnych, sprawia, że wyłączamy z naszego życia i rozumienia świata duchowy, czyli Boży sposób działania, ponieważ sami stajemy się niejako bytami głównie czy wręcz jedynie materialnymi. Materializm praktyczny z towarzyszącą mu ideologią sukcesu sprawiają też, że przestajemy dostrzegać ludzką i Bożą wartość tego, co słabe, przegrane, kruche, ułomne. Wielki obszar tajemnicy cierpienia, tragicznych losów i wydarzeń, dramat zła, grzechu i śmierci bywa przez nas odsuwany i przysłaniany jako przeszkoda na drodze życia zmierzającego do sukcesu, a przynajmniej bezpieczeństwa. A przecież Bóg jest nie tylko w tym, co radosne, szczęśliwe, udane, ale również – i chyba w sposób szczególny – w naszych porażkach, cierpieniach, lękach i różnorakiej biedzie.

Naturalistyczne zamknięcie się na Boga zarówno w wydarzeniach cudownych, czyli przekraczających nasze rozumienie, ale też w zwyczajnych wydarzeniach codziennego dnia jednostek i wspólnot sprawia, że odcinamy się od źródeł łaski Bożej i stajemy się coraz bardziej ludźmi a-teistycznymi, choćbyśmy deklarowali się jako wierzący. Dlatego tak ważna dla nas, chrześcijan jest kontemplacja Marii i Józefa w ich przeżywaniu cudownych znaków Bożych. Maria i Józef są całkowicie pozbawieni pokusy naturalizmu, zawsze pozostają otwarci na przekraczającą ich rozumienie logikę Bożego działania. Zwróćmy uwagę, że ani Maria, ani Józef nie są marionetkami, które bez oporów przyjmują szczególne powołanie i zaproszenia ze strony Boga. Zawsze przedstawiają swoje pytania i wątpliwości, przedstawiają swój „ludzki" punkt widzenia, a jednocześnie podejmują ryzyko całkowitego zawierzania Bogu, nawet jeśli nie wszystko rozumieją w pełni.

 

Dostrzegać wszędzie obecność Boga

Chrześcijanin jest, a może lepiej powiedzieć – powinien być – człowiekiem, który w każdym wydarzeniu swojego osobistego życia oraz w wydarzeniach ludzkich wspólnot dostrzega obecność Boga. Chrześcijanin jest człowiekiem, który dzięki nieustannej modlitwie, choćby bezsłownej, żyje w nieustannym pytaniu skierowanym do Boga: gdzie jesteś? co pragniesz powiedzieć? Dla prawdziwie wierzącego cała rzeczywistość jest aktywnym i tajemniczym śladem obecności Boga. Dzięki pokornemu i miłosnemu otwarciu się na Boga nasza ludzka wolność otrzymuje szansę ciągłego dojrzewania poprzez wzloty i upadki naszego życia. Tylko pytając o Boga, błagając o dostrzeżenie Jego obecności, możemy Go dostrzec w najstraszliwszych, zupełnie niemożliwych czy absurdalnych wydarzeniach swojego i wspólnotowego życia: w komorach gazowych Oświęcimia i syberyjskich łagrach; w ludobójczych rzeziach w Rwandzie i żywiołowych klęskach, jak powódź w Nowym Orleanie; w profetyzmie ruchu Solidarności i Papieża-Polaka modlącego się, by Duch Święty odnowił polską ziemię; w naszych osobistych grzechach i upadkach, tych najbardziej niemożliwych i „niewybaczalnych”; w naszych przeciwnikach politycznych i światopoglądowych oponentach.

Można powiedzieć, że jeśli w duchu wiary nie potrafilibyśmy autentycznie uwierzyć dzisiejszemu Słowo Bożemu o cudach dokonanych przez Boga w życiu Marii i Józefa oraz ich odpowiedzi na te cuda, świadczyłoby to, że nie potrafimy też dostrzegać obecności Boga w innych wydarzeniach – tych cudownych i mniej „cudownych”. Dlaczego Bóg, stwórca wszystkiego, co istnieje, nie miałby prawa i mocy, by sprawić, że poczęcie Jezusa następuje bez „zwyczajnego” zapłodnienia kobiety ze strony mężczyzny? Dlaczego tak trudno wyobrazić sobie postawę ufnego zawierzenia ze strony Józefa? Ileż to razy w życiu stajemy wobec decyzji, które po ludzku biorąc, wydają się być całkowicie „nierozsądne” i zupełnie dla nas tajemnicze? Przecież każdy związek miłości kobiety i mężczyzny, to poruszenie serca, że ona i tylko ona jest mi zupełnie przeznaczona, że on i tylko on może być moim mężem i ojcem naszych dzieci, jest absurdalnie cudowny. Poczęcie i narodziny każdego dziecka są  cudem: ileż trzeba zawierzenia sobie nawzajem, by doszło do świadomego poczęcia, ileż trzeba ufności, żeby podjąć się radosnego trudu wzięcia odpowiedzialności za nowo narodzoną ludzką istotę?

Każda ludzka miłość, każde poczęte dziecko jest możliwe jedynie dlatego, że istnieje Bóg, który w Jezusie Chrystusie wcielił się w człowieka. Nasza ludzka zdolność istnienia i miłości – samych w sobie absolutnie cudownych – choćbyśmy jej źle używali, a nawet przeciw Bogu i ludziom, przeciw sobie, jest możliwa jedynie dzięki istnieniu i miłości Boga, który wybrał Marię na Matkę Boga, a Józefa na przybranego ojca.  

 

Naturalizm i a-tezim

Naturalizm jako znak czasu jest w istocie nie tylko krytycznym dystansem wobec „cudów”, ale czymś dużo głębszym – jest odmową uznania największego cudu, jakim jest istnienie Boga, Jego wcielenie i zbawcza śmierć. Jest odmową uznania boskości samego człowieka jako istoty stworzonej i odkupionej przez Boga, by żyć z Nim w przyjaźni. Naturalizm jest rodzajem a-religijnego rytualizmu, oddającego cześć współczesnym idolom, które istotowo nie różnią się od idoli współczesnych Jezusowi, czy to w wersji rzymskiego ubóstwienia Cezara, czy faryzejskiego rytualizmu.

Ale tak jak żydowski rytualizm jako ówczesny znak czasu, znak zamknięcia na Boga prawdziwego w Jezusie Chrystusie, stał się wyzwaniem dla wiary w Niego, wiary absurdalnej i szalonej, tak i dzisiejszy naturalizm jako znak czasu niesie ze sobą nadzieję. Naturalizm jako postawa człowieka rozpaczliwe samotnego, wsobnego i „odczarowanego” może z jednej strony pomóc w a-teistycznym oczyszczeniu naszej wiary z „nadmiarowej” cudowności i postrzeganiu człowieka jako marionetki w rękach Boga, z drugiej zaś strony może  pogłębić i poszerzyć nasze postrzeganie całej rzeczywistości  jako cudu samoudzielającego się Boga, który zaprasza człowieka i jego wolność do dialogu miłości.

 

Seks nie jest istotą życia malżeńskiego

Antynaturalistyczna postawa Józefa i Marii jako uniwersalny znak sprzeciwu wobec historycznych i współczesnych idoli mówi nam coś jeszcze: seks nie jest istotą życia małżeńskiego, a ludzkie życie jest całkowicie darem Boga. Warto pamiętać, że współczesna absolutyzacja seksu nie służy jedynie ustanowieniu prymatu wartości hedonistycznych i związanych z tym ideologii oraz strategii biznesowych. Głównym negatywnym sensem absolutyzacji seksu, oderwania jego od miłości i rodzicielstwa jest zamknięcie człowieka na obecność Boga w ludzkim życiu. Seks oderwany od miłości małżeńskiej i rodzicielskiej lub zdominowujący relacje małżeńskie i – szerzej – męsko-damskie czy w ogóle międzyludzkie, zamyka człowieka w świecie zmysłowo-psychicznym przeżywaniu siebie, innych ludzi i świata. Kultura absolutyzacji seksu wydaje się jedną z głównych sił ateizujących współczesny świat. Ta ateizująca kultura seksu stawia przewrotne retoryczne pytanie: Po cóż nam ktoś, choćby Bóg, kto „utrudnia” nam cieszenie się seksem? Po cóż nam wieczność, w której ponoć seksu nie będzie? Seks bez miłości staje się namiastką mistyki, upadłym i chwilowym ubóstwieniem człowieka.

Owszem, Bóg zechciał, aby małżeńska miłość mężczyzny i kobiety wyrażała się poprzez akty seksualne oraz aby właśnie poprzez te akty dochodziło do poczęcia nowego życia jako wyrazu miłości małżeńskiej i jednocześnie rodzicielskiej. Bóg pragnie szczęścia człowieka, naszego udziału we współtworzeniu tego szczęścia i stwarzania ludzi, również satysfakcji cielesno-psychicznej związanej z seksem. Ale wybierając właśnie taki  sposób wcielenia i wspólnoty małżeńskiej rodziny Józefa, Marii i Jezusa, chciał powiedzieć coś fundamentalnego o ludzkiej miłości, której prymatem, również w miłości małżeńskiej jest związek duchowy, otwarty na miłość i obecność Boga w życiu małżonków. Współżycie seksualne może małżonków otwierać na Boga i wspierać Jego obecność w ich życiu, ale – jeśli staje się dominujące lub nieuporządkowane czy zamknięte na nowe życie – może też zamykać na Boga i autentyczne szczęście człowieka.

Współczesnemu znakowi czasu, jakim jest absolutyzacja seksu, niejednokrotnie oderwanego od miłości duchowej i otwartości na nowe życie, dzisiejsze Słowo Boże przeciwstawia prowokującą lekcję seksualnej wstrzemięźliwości i czystości Józefa i Marii, wyrażających w ten sposób pełne zaufanie do planów Bożych i będących znakiem nadziei na eschatologiczne spełnienie w życiu wiecznym – spełnienie, która rozpoczyna się już tu i teraz. W praktyce oznacza to też, że osoby powołane do życia małżeńskiego dużo trafniej odczytają to powołanie, zawarte również w wyborze przyszłego małżonka lub żony, jeśli będę tego wyboru i rozeznania dokonywać z zachowaniem czystości przedmałżeńskiej. Współżycie seksualne przedmałżeńskie ze względu na silną komponentę satysfakcji zmysłowo-psychicznej związanej z seksem poważnie utrudnia, nierzadko prowadząc wręcz do tragicznie nieudanych „wyborów”, odczytanie, czy nasz ukochany lub ukochana jest właśnie tym jedynym lub jedyną na całe życie. A właśnie trafność tego odczytania i decyzji małżeńskiej jest kluczowa dla późniejszej jedności i wierności małżeńskiej oraz szczęścia małżonków i rodziny.

Jednocześnie w dzisiejszej scenie ewangelicznej dostrzegamy na przykładzie Marii i Józefa, że otwartość na Boga, zaufanie Jego Słowu jest fundamentem otwartości na poczęcie nowego życia, które jest zawsze darmowy darem miłości Stwórcy. W tym świetle ciąże przypadkowe i niechciane w istocie są owocem nie tyle rozwiązłości czy ludzkiej słabości i braku odpowiedzialności – choć tego też – ale braku więzi z Bogiem i otwartości wobec Jego planów.

Kontemplując Marię i Józefa z dzisiejszej Ewangelii, wsłuchani w wyzwania płynące ze współczesnych znaków czasu: naturalizmu i absolutyzacji seksu, módlmy się, byśmy dzięki łasce Bożej umieli dostrzegać obecność Boga w zwykłych oraz niezwykłych wydarzeniach osobistych i wspólnotowych. Umiejmy krytycznie dostrzegać ateizujący nas powszechny naturalizm i absolutyzację seksu tak, aby przeciwstawić im świeżość chrześcijańskiego spojrzenia wiary oraz ewangelicznie przeżywaną miłość i zmysłowość. Jak Maria i Józef, zapragnijmy przyjąć poczętego Jezusa do naszych serc, rodzin i wspólnot.

Nasze Adwentowe czuwanie dobiega końca. Wierzmy z ufną miłością, że za kilka dni, tak jak przed dwoma tysiącami lat wypełni się „słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy „Bóg z nami””.

 

 

Warto przeczytać:

Andrzej Miszk, Nowoczesne ciemności niewiary czy źródła nadziei?

Andrzej Miszk, Czy wierzymy jeszcze w cuda?

 

Komentarze

  1. quqzar

    Nadzieja

    Panie Andrzeju

    Wspaniały tekst. Jestem pod dużym wrażeniem – pomimo, że się z Panem, generalnie rzecz biorąc, nie zgadzam, przynajmniej nie w kwestii naturalizmu. Miałem tutaj napisać polemikę, ale w trakcie tworzenia rozrosła mi się ona tak bardzo, że umieściłem ją jako osobny wpis. Mimo wszystko, Pańskie ujęcie a-teistycznych znaków czasu jako środków służących nam do oczyszczania wiary bardzo mnie pokrzepia i budzi moją nadzieję na lepsze, to jest bliższe Bogu, jutro. Dziękuję za to i pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  2. ahasver

    Pozorna aporia.

    Gruntownie (w istocie) zgodzę się z diagnozą współczesności postawioną przez Andrzeja. Jako formy wyjścia z regresu wartości nie proponowałbym jednak przypisywania naturalizmowi pelagianizmu, ponieważ zamiast prowadzić do rozwiązania pozornej aporii między nim i jakimkolwiek teizmem, prowadzi to do pogłębienia konfliktu – na podłożu ideologicznym, a nie na płaszczyźnie faktów / fenomenów.

    Scjentyzm jest innym sposobem symbolicznej redukcji świata do struktury konwencjonalnych kodów identycznej z kodem absolutyzującego pierwszego poruszyciela teizmu. Spór pomiędzy przeróżnymi modyfikacjami realizmu i antyrealizmu odszedł do lamusa mniej więcej po zwrocie lingwistycznym. Oskarżanie naturalisty o ukryty irracjonalizm przypomina trochę krytykę scjento-ideologicznego ateisty, który w stosunku do człowieka wierzącego wysnuwa zarzuty powielania pod przykrywką caritas dogmatycznej metody zabobonnego panteizmu, który tylko reifikuje wyidealizowane atrybuty bytu, do którego idealista nie potrafi przywyknąć, przesuwając tylko horyzont niedostępności tak stworzonego bóstwa i dzięki nieświadomej sofisterii a’la czarownik z wioski gugu interpretując wszelkie zjawiska przyrody jako dowody na obecność tak wy-myślonej zasady. Jest to jednak zasada własnej interpretacji świata, a nie prawo fizyki.

    Naturalizm jako forma symbolicznego objaśniania świata posługująca się terminologią kodu językowego zwanego nauką stanowi jeden z pryzmatów, dzięki któremu faktualna tkanka rzeczywistości staje się bardziej wyraźna, a nie rzekomym mieczem obosiecznym odcinającym fenomen afirmacji Boga tak jak Brzytwa Ockhama i Gilotyna Hume’a terminologię rozrośniętą niczym słynna Platońska Broda. Żyjemy pośród rzeczy, stanowimy rzecz i umieramy od urodzenia tak jak zwierzęta. Problem tkwi w tym, w jaki sposób zinterpretować ów fakt tak, aby nie popaść w rozpacz z jednej lub wyidealizowane kłamstwo ekstrapolacji z drugiej strony.    

    Odnośnie obecności lub nieobecności Boga zarówno teologia obecności i epifanii jak i teologia apofatyczna ustanawiają własne bóstwa na zasadzie ekstrapolacji. Teologia obecności dezabsolutyzuje Absoluta sprowadzając go do kategorii i sądów ludzkiego intelektu. Teologia apofatyczna czyni podobnie, idealizując na ludzką miarę Boski ogrom, rozumiany jako niedostępność i tajemniczość. Rozwiązaniem pośrednim jest po prostu nie podparta żadną ideologią wiara, która wszak nie musi kłócić się z rozumem. Wiara irracjonalna jest zabobonnym wierzeniem-w-coś, na przykład w cuda, które rozumiemy bezpośrednio zamiast metaforycznie. Odrzucanie metafory powoduje sprzeciw u ludzi rozumu oraz ich dyskryminację ze strony irracjonalnie wierzących. Wiara prawdziwa jest rozumną, symboliczną afirmacją. Oskarżanie metaforycznych i naturalistyczno-hermeneutycznych sposobów interpretacji religijnych metafor o pelagianizm jest irracjonalne.

     

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code