Cierpienie jest po to by je pokonać!

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
mso-fareast-language:EN-US;}

 

Komentarz do tekstu Małgorzaty Frankiewicz „Nie każcie mi cierpieć!”

            Ja również nie wybrałem Chrystusa po to by cierpieć lecz po to by mieć życie, nie byle jakie to życie lecz życie w obfitości i to tu i teraz na ziemi, a nie kiedyś tam! „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (Jan10,10)
Tego nas chce nauczyć Pan! Żyj! Raduj się, nie cierp! Choć i cierpienie jest wpisane w życie ludzkie każdego z nas, to nie ono jest celem, nie jest dobrem, jest złem!

            Nie mam pojęcia dlaczego upraliśmy się by zawsze wmawiać ludziom starą gadkę: „cierpisz – Bóg tak chce” czy  „twoje cierpienie nas ubogaca” oraz, że cierpienie jest wartością.
Może chyba dlatego, że łatwo jest powiedzieć te wyżej wymienione teorie niż zmienić swoje życie, zrobić coś, dać świadectwo. Łatwiej jest wszak użalać się nad sobą jak mi to źle itd.
Prawda jest taka, że Bóg jest dobry! I Pragnie dla nas radości, pokoju, a nie smutku, łez               i cierpienia! Cierpienie jest złem! Mówienie, że cierpisz bo Bóg tak chce jest obrazą Jego samego! I Jego Boskiego majestatu! Jest to zamknięcie chwały Boga w klatce!  Cierpienie jest obrzydliwe, jest złem, brudem, które owszem czasem na nas Pan dopuszcza ale po to by nas oczyścić(czasem jest to wynik grzechu – tu trzeba jednak być bardzo ostrożnym w ocenie) lecz nigdy nie jest celem, ma być preludium, okresem przejściowym, a nie stanem stałym!

Za każdym razem mam ochotę pacnąć jakiegoś cymbała co powtarza chorym: „Twoje cierpienie mnie/nas ubogaca!” Nie!!!! Co Ty człowieku możesz wiedzieć o czyimś cierpieniu?! W ogóle co Cię ono obchodzi!? Jeśli Pan Bóg coś dopuszcza, kogoś doświadcza, to tego kogoś i nikogo więcej!!! Cierpienie może być wartością tylko i wyłącznie dla tej osoby! Która to przeżywa! Ale musi je nie, nie przyjąć tak ja wyrok lecz przyjąć jako naukę, lekcję!
Dam tu swoje krótkie świadectwo sam jestem chory, „cierpię” choć nienawidzę tego słowa w stosunku do siebie, ja nigdy nie cierpiałem! To ten mój dar, ale to jest dar tylko i wyłącznie mój i dla mnie i nikomu nic do niego! On faktycznie czasem ciąży ale mnie ubogacił. Jest dla mnie darem lecz dla innych moja choroba powinna być zgorszeniem! Wszak Boży człowiek(podobno na mieście mówią, że Wojtas to Boży człowiek) cierpi!
Lecz jak już mówiłem, ja nie cierpię! Ja walczę! Czasem zaboli lecz nie cierpię! A jeśli zdarzy mi się tak pomyśleć to wtedy właśnie Jezus mówi „Przyjdź chłopie to Cię pokrzepię” no to ja idę do Niego i jestem jak NOWY! Tylko trzeba mu zaufać i uwierzyć.

Tylko my wolimy gadać aaa no tak no niby mądrze chłop mówi no ale… (swoją drogą o ale napisze już wkrótce) Bóg tak chce byś cierpiał bo to Jego wola jest. Bożą wolą jest to abym miał życie i to życie w obfitości, a ból czy cierpienie ma nam pomóc dojść do tej pełni!

            Jezus mówi „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Łk 9, 23). Ok tylko, że nikt nie zauważa słowa klucza: „swój”.
Nie masz brać krzyża Jezusa, nie masz cierpieć jak On bo tak jak on nikt nie jest godzien cierpieć! Nikt tak nie potrafi! Mamy brać swój krzyż, swoje życie, swoje powołanie, swoją pasję, swoją miłość na plecy i iść!! Nie leżeć jak pies i lizać nogi szatanowi lecz żyć i iść i owoc obfity przynosić! Masz pokonywać samego siebie, wyrzekać się swojej woli, swojego ja, swojej gnuśności, swojego lenistwa, swojej wymówkozy! Tak to jest cierpienie wszak odrzucenie samego siebie i przyjęcie pragnień Bożych jako naszych czasem boli! Ale ono ma prowadzić do naszego szczęścia przez duże SZ.

Czasem trzeba pokonać ból, jakąś tam niemoc, niemożność, zrobić coś wbrew ludzkim wyobrażeniom! Ale po to zostaliśmy stworzeni! Zostaliśmy stworzeni po to by moc Boża w nas się objawiła i by ludzie widząc nas chwalili Ojca! Zostaliśmy stworzeni by pokonywać nasze cierpienie! By je pokonać, by Jezus Chrystus je w nas pokonał!
To znaczy wybrać Chrystusa, to znaczy być chrześcijaninem! Pokonywać nasze słabości i cierpienia! W Chrystusie! W Tym, który nas umacnia! A nie użalać się nad sobą i co gorsza powtarzać to innym! A wiecie, że cenzurowanie i ograniczanie, a to jest ograniczanie drugiego lub samego siebie jest grzechem i to grzechem ciężkim?!

Oczywiście, to nie jest tak, że wszystkie problemy z Jezusem uciekają, nie ma bólu, wszyscy są bogaci, a chorób nikt nie zna! Nie! Utopia nie istnieje! Bo i czasem nam chrześcijanom się dostaje, a i trosk doczesnych z wiekiem nie ubywa lecz przybywa. A z samej choroby nie zostałem uzdrowiony, choć cudów odnośnie mojego zdrowia jest co dnia co nie miara! Jednak doświadczenie cierpienia jest osobistym dotykiem Boga na nas  samych!

A co możemy zrobić widząc cierpienie bliźniego?  Cóż to co robiły dzieci hinduskie, gdy św. Franciszek Ksawery ich wysyłał ewangelizować: Iść do chorych, umierających czy już umarłych i odmówić „wierzę w Boga”, „ojcze nasz”, „Chwała Ojcu…” i powiedzieć w Imię Jezusa nakazuje Ci! Żyj! Powstań! Jesteś zdrów! Jezus Cię uzdrowił!
Zrób to! Bo to Jezus nam przyobiecał, że te znaki towarzyszyć będą „iż wkładać ręce na nich będą, a oni odzyskają zdrowie, a umarli zostaną wskrzeszeni!” (por. Mk 16, 17-18)

Przestań się użalać, weź SWÓJ, a nie Jezusowy krzyż i idź! Pracuj i raduj się! Za dni młodości swojej jak powiada Kohelet! Nie cierp! Przyjdź do Jezusa On Cię uzdrowi! Pokrzepi, On nie chce byś cierpiał, lecz miał życie w obfitości!

A jeśli bliźni cierpi, przestań gadać o cierpieniu jako wartości bo to tylko i wyłącznie sam zainteresowany musi zrozumieć. Ty zaś powiedz mu, że Bóg jest dobry, włóż na niego ręce i odmów modlitwę i nakaż w Imię Święte Jezusa Chrystusa POWSTAĆ!

Na ziemię powaleni, powstajemy NIE GINIEMY!
 Muzyczny podkład pod ten tekst!

http://www.youtube.com/watch?v=jbjbfUlX2Vc&feature=relmfu

 

19 Comments

  1. Jadzia

    świetny tekst

    Dzięki! Świetny tekst. Nic dodać nic ująć. Niektórzy ludzie po prostu – kochaja cierpiec ( nie mówie tu o nieuleczalnych chorobach, kalectwie, ale takim normalnym życiowym cierpieniu).Zachowuja sie ( porównanie nie moje) jakby byli na pustyni i siedzieli na kaktusie i złorzeczyli, że ich kłuje w siedzenie. Ale przesunać sie z kaktusa – na piasek – to juz im do głowy nie przyjdzie.

    Owszem zdarzaja sie tragedie, traumy, które rzutuja na całe nasze zycie, ale wiekszosć "krzyży" cierpień ludzi zwiąxzanych jest właśnie tylko z tym, że nie chca nic zmienic w swoim życiu. Czasem jest to trudne, ale trzeba przynajmniej próbować.

     
    Odpowiedz
  2. modem1990

    Owszem to jest trudne, bo

    Owszem to jest trudne, bo trudno wziąć się za siebie. Łatwiej jest się uzalać i narzekać, a w konsekwencji grzeszyć!
    Świetne porównanie z kaktusem :).

    Owszem są choroby, traumy wpisane w ludzkie życie, je uleczyć może tylko Pan Bóg. My natomiast powinniśmy robić wszystko by choć próbować je przełamać, lub chociaż przełamać swoje lenistwo i wymówkoze.
     

     

     
    Odpowiedz
  3. krok-w-chmurach

    Wiesz, Wojtek, że nie

    Wiesz, Wojtek, że nie miałam zamiaru czytać tego Twojego rozważania, bo…Bo nie znoszę rozmów o cierpieniu. Nie dlatego, że jest mi obcy ból lub duże trudności w tej lub innej sferze życia. Zreszta każdy kiedyś cierpiał, więc każdy też ma masę do opowiadania na ten temat. Problem jednak w tym, że zwykle ludzie rozmawiający o cierpieniu, mają mało wyrozumiałości i rzeczywistego wspólczucia dla cierpiących. To właśnie tak jak napisałeś, cierpienie ubogaca lub uszlachetnia tego, który go doznaje. Inni nie mają prawa mówić, że intencją Boga jest zsyłanie na kogoś bólu, bólu fizycznego lub psychicznego. Do szału doprowadza mnie odzywka w stylu: "weż się w garść". Weź się w garść, bo jestem z tobą! – może powiedzieć tylko Jezus.

    Żeby jednak usłyszeć Jezusowe "Wstań!", trzeba być z Nim w bliskiej relacji. Słuchać. Nasłuchiwać.

    Zauważam też, że cierpiący, albo raczej mający powód do cierpienia, bardzo częśto są ludźmi radosnymi, pełnymi pokoju. Bóg jest z nimi i oni o tym wiedzą.

     
    Odpowiedz
  4. modem1990

    @Inka Bestry

    Odzywka jest zazwyczaj pusta, nic za sobą nie niesie! Choć obecność drugiego w cierpieniu jest cenna.
    Tak mi się zdaje z doświadczenia. Jednak na tym polega nasza wiara, że za słowem musi iść czyn
    Dlatego obecność jest dobra, czasem straczy wysłuchać ale to już jest uczynek.
     

    Tak trzeba być w relacji z Jezusem, lecz są ludzie cierpiący prawdziwie ale nie znają Jezusa, albo są ateistami lub właśnie powiedziano im, że tak ma byc i kropka. Dlatego trzeba pójśc do innych z tą dobrą nowiną: "Jezus ci pomoże".

    Co do ludzi cierpiących no tak są radośni itd bo właśnie oni dostrzegają wartość i działanie Boga ale musieli je sami zrozumieć, zrozumieć, że przeszkody i cierpienie należy pokonywać.
    Narzekają ci tak naprawdę nie mający do tego powodu.

    Dziękuję za przeczytanie Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  5. Jadzia

    oby Bóg a nie psychotropy…

    Inka napisała:

    Zauważam też, że cierpiący, albo raczej mający powód do cierpienia, bardzo częśto są ludźmi radosnymi, pełnymi pokoju. Bóg jest z nimi i oni o tym wiedzą. 

    Niestety większosć tych osób zażywa antydepresanty i różne psychotropy poprawiajace nastrój. To prawie reguła zapisywanie tych leków przez lekarzy. Wiec oby to był Bóg – i dlatego są radośni. A nie psychotropy.

     
    Odpowiedz
  6. modem1990

    tylko właśnie wróciła

    tylko właśnie wróciła pani do myślenia, które ciąży… Przyjąć cierpienie itd itd.

    Zgadzam się, że nie można go nie zauważać to nie o to chodzi!  Trzeba je "zaakceptować".
    Właśnie chodzi o nadanie sensu temu cierpieniu! Przez to, że cierpenie staje się moją własną siłą!
    Akceptuje je ale i widzę, że mogę coś z tym zrobić!!!
     

    Tak, obecność, dotyk to wszystko jest cenne! Jest i ja nie napisałem, że tego nie potrzebujemy, bo potrzebujemy! Ale nie pustego gadania ale właśnie wysłuchania, dotknięcia, obecnośći! Jednym słowem konkretu!
     

    Jeśli modlitwa o uzdrowienie jest taka prosta to dlaczego nikt się nie modli!??? Modlitwa jest największym darem, lecz potrzeba wiary!

    A na pytanie czego ci potrzeba: najcześciej jest litania użalania się nad sobą lub odczep się, nie twój interes itd itd.

    Trudne to jest wiem, ale potrzeba odwagi i wiele trudu by zerwać ze schematem ciągnącym nas w dół!

    Polecam Nicka Vujcicia http://www.youtube.com/watch?v=xDFYl9rLZ_Q&feature=related

    Ludzie boją się uzdrowienia i przerwania cierpienia bo uzdrowienie niesie zadanie od Boga do zrealizowania.

    Owszem cierpienia drugiego nie zrozumiemy i nie mamy rozumieć mamy mu pomóc w czynie i słowie, konkrecie, zaniesieniu Dobrej Nowiny!!! Mamy pomóc mu zrozumieć, że cierpienie choroba ma sens i jest lekcją! Mamy pomóc mu spojrzeć na to z dystansu jakby obok.

    Pani Jadziu zapewniam ludzie, którzy prawdziwie rozumieją cierpienie i są radośni, To tylko może pochodzić od Zbawiciela Jezusa Chrysusa bo nikt i żaden lek nie daje tej radości w bólu i cierpieniu co Jezus i jego pasja! Pasja umierania za mnie i za Ciebie! Jezus nie chciał by nad nim płakano lecz aby zmieniono własne życie! Bo właśnie on lezie na krzyż ma misje a kobitki płaczą jak mu to źle! Zamiast wziąć się w garść i powiedzieć no dobra on za mnie właśnie umiera to ja muszę też wziąć swoje życie, bóle i cierpienia na swoje plecy i iść realizować swoje powołanie!! Swoją misję i pasję!

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Łaska medyczna

    Niestety większosć tych osób zażywa antydepresanty i różne psychotropy poprawiajace nastrój. To prawie reguła zapisywanie tych leków przez lekarzy. Wiec oby to był Bóg – i dlatego są radośni. A nie psychotropy.

     

    "Oddaj lekarzowi cześć należną jego posłudze.,

    albowiem i jego stworzył Bóg.

    Bóg stwarza leki pochodzące z ziemi, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził.

    Dzięki nim uleczył, a ból ich usunął. Z nich aptekarz sporządza leki". -Syr 38.1-2.4,7

    Antydepresanty lekarze zapisują chorym na depresje lub inne zaburzenia psychiczne. I tylko wtedy, gdy inne terapie zawodzą. Z racji biologicznego podłoża depresji zwracają się do medycznych form leczenia, terapii, która bezpośrednio zajmuje się biologią depresji. Środki medyczne przepisywane w okreslonych , koniecznych sytuacjach oraz ich skutki działania są dla niektórych chorych prawdziwą "łaską medyczna". Lekarstwa te pozwalają wyzwolić usidlonych w straszliwej pułapce depresji. Często ludzie po kilku próbach samobójczych, po leczeniu antydepresantami , zaczynają cieszyć się życiem, co jest wolą Bożą dla każdego człowieka. Wielu naprawdę potrzebujących leczenia opiera się przyjmowaniu tych leków mimo ich leczniczych możliwości. Powinni zatem przyjrzeć się temu, co znaczy przyjmowanie leków. Czy to przyznanie się do porażki , czy braku woli? Depresji nie da się przepędzić siłą woli, tak samo jak cukrzycy. Środki antydepresyjne nie uzależniają, stosują je przecież powracający do zdrowia alkoholicy. Większość skutków ubocznych jest przejściowych i nie obezwładniająca tak jak cieżka depresja. Takie obrazy jak w filmie Lot nad kukułczym gniazdem, opartym na książce Kena Keseya, mogą budzić u ludzi lęk przed leczeniem, które obecnie zostało znacznie udoskonalone. Czasami wystarczy psychoterapia , " terapia rozmową",jeżeli to nie pomaga, właczany jest i monitorowany lek. Lekarze mają dość wiedzy, by mądrze przepisywać leki, ale zalecają również kontynuowanie rozmów z zaufanym psychologiem, terapeutą czy doradcą duszpasterskim. Bóg staje sie całkiem konkretny i dotykalny w ludziach, którzy się opiekują cierpiącymi. Na smutek, problemy życiowe i doświadczenia, straty, chwilowe załamania- skutecznie pomaga modlitwa i rozmowa z Bogiem i życzliwymi ludzmi.. Ale z poważną chorobą -trzeba udać się do właściwego lekarza.

     Panie Wojtku- nie wiem co Panu ciąży w realnym podejści do rzeczywistości.. To prawda, że każdy sam dla siebie musi znależć najlepszy sposób na poradzenie sobie z cierpieniem. Można leczyć duchowością i modlitwą, to też działa ale z mojego doświadczenia wiem, że nie zastąpi drugiego człowieka, który te cierpienie pomoże znieść. Wszystko zaczyna się od akceptacji, czyli WŁAŚCIWEGO przyjęcia tego co mnie spotyka, rozpoznania przyczyn cierpienia i poszukania najlepszych sposobów na poradzenie sobie z nim. Zwalczanie nadzieją i konkretnym działaniem. Nie da się inaczej. I o tym przecież piszę.

     

     

     
    Odpowiedz
  8. krok-w-chmurach

     Niestety większosć tych

     Niestety większosć tych osób zażywa antydepresanty i różne psychotropy poprawiajace nastrój.

     

    No tak, ale…

    Dlaczego "niestety"? Depresja musi być leczona, a antydepresant jest chyba jedynym skutecznym lekiem. Skoro tak, to te leki niczego choremu nie ujmują. Czytałam kiedys rozważanie (chyba o.Rupnika, albo Stinissena?), w którym autor mówi o drodze duchowej czlowieka z problemami psychicznymi lub chorobą psychiczną. To się wpisuje w słowa Wojtka o cierpieniu i naszego stosunku do niego.

    A Bóg przychodzi ze swoim pokojem do wszystkich. Na szczęście.

     
    Odpowiedz
  9. Jadzia

    Inka i Halina

     Pisząc o antydepresantach i psychotropach nie miałam na myśli leczenia depresji, która jak wiemy jest choroba, gdzie neurotransmitery są źle syntetyzowane w mózgu.I trzeba to poprawic podobnie jak leczy się źle działajacą wątrobe, czy nerki. Miałam na myśli wszelkiego rodzaju inne psychologiczne sprawy, gdzie lekarz – szybciuteńko wypisuje psychotropik. Nawet gdy naprawdę go nie potrzeba.

     
    Odpowiedz
  10. modem1990

    @Halina

    Jestem realistą, sam mam problemy ze zdrowiem i dzielę się swoim doświadczeniem a nie teoriami…

    Owszem Pan Bóg stowrzył lekarzy i leki! Wymyślił to nie po to by było ale przynosiło wymierne korzyści!

    Tak więc jeśli jesteśmy lekarzami to powinniśmy leczyć, księżmi modlić się i wspierać Ewangelią a jeśli rodziną to wspierać właśnie obecnością i dotykiem itd!

    Ja nie wykluczam bliźnich!!! Są cenni! To jest ich zadanie być! Tylko, że w konkrecie! Choć już to samo być może być konkretem! 

    Realizmem jest to choć to prawda, która boli i kłóje, że choćby najbardziej kochający bliźni nie zastąpi nigdy źródła zycia jakim jest Jezus Chrystus!

    Ja też "cierpiąc" miałem przyjaciół, rodzinę itd i byli ze mną, ale ukojenie znalazłem w Jezusie Chrystusie!

    To Pani zamyka gdzieś Boga… tak mi się zdaaje.

    Zgadzam się z ostatnimi zdaniami. Trzeba szukać przyczyn cierpienia itd, rozeznawać skąd pochodzi i do czego prowadzi… i do czego nas zaprasza!

    Jeśli są nie porozumienia to przez przeoczenie 🙂

    Tak więc bądźmy dla innych, bliźnich, którzy cierpią i chyba to jest przesłanie mojego tekstu i naszej dyskusji!

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  11. Halina

    @ Wojtek

    Mój komentarz dotyczył głównego wpisu, a tam nieco inaczej stawiał Pan sprawę, jeżeli chodzi o pomoc bliznim w cierpieniu. Ale dobrze, zostawmy to , ważne, że ostatecznie w komentarzach prawie się zgadzamy. Pozwolę sobie  tylko niezgodzić się z tym, że pomijam Boga. Zauważyłam  , być może żle zinterpretowałam-, że w głównym  tekście ludzie są zupełnie pomijani, a stawia Pan tylko i wyłącznie na działanie Boga. Przecież Bóg posługuje sie ludzmi, stawia nam na drodze życia swoich aniołów. To o czym piszę, też nie jest teorią-to doświadczenia mojego  życia i pracy. Osobiście zawsze zaczynam od szukania pomocy w Bogu, to chyba można zauwazyć, ale jestem otwarta na fakt,  i mam tego świadomość,,że ludzie przeżywają swoje doświadczenie cierpienia na różne sposoby. Chodziło mi  też o zwrócenie uwagi, że nie możemy -szczególnie jako ludzie wierzący zapomnieć o tym, iż każde cierpienie nie tylko, że jest osobiste, ale wymaga takiego też potraktowania. Nie pójdziemy do chorego z depresją ze słowami-raduj się, powstań i pracuj. Stąd pojawił się mój wpis, by zwrócić uwagę na dobór słów w kontakcie z bardzo chorym człowiekiem.  I jeszcze  wydaje mi się ważne, i nad tym się zastanawiałam. Zabrakło mi w pana tekście chęci wejścia w cierpienie drugiego człowieka. Zbyt często ograniczamy się do udzielania teoretycznych rad, tzw.terapeutycznych, ale nie wchodzimy w cierpienie, w niepokój chorego. Może obawiamy się nasilenie własnego? Widziałam wiele osób, które ostatecznie uciekały przed cierpieniem innych, także tych z rodziny, banalizując je albo unikając. Mówi się, że tylko Chrystus mógł wejść w cierpienie drugiego człowieka, więc nasza pomoc powinna polegać na nawiązaniu przez nich kontaktu z kimś większym od nas. Ale w końcu my też powinnismy w tym naszego Zbawiciela naśladować na miarę własnych sił i możliwości. Cierpienie prawie zawsze można pożytecznie wykorzystać.

    pozdrawiam

    Jadwigo

     

    Niestety ,  w tym co piszesz jest sporo prawdy .. Nie byłoby tylu ludzi uzależnionych od psychotropów, gdyby dostęp do nich był ograniczony. Teraz tsytuacja, przynajmniej w Polsce zmieniła się pod tym wzgl. na lepsze.Lekarz pierwszego kontaktu nie ma już prawa do dysponowania lekami nasennymi czy uspokającymi w bezmyślny sposób. Są spore ograniczenia. Ale taka prawda, że niektórzy " wpadli z deszczu pod rynnę". I nikt nie ponosi za to odpowiedzialności.

    http://www.youtube.com/watch?v=oRyy4FrRh6Y

     

     
    Odpowiedz
  12. Halina

    Poważny temat..

    Cierpienie, cierpieniu nierówne i  różne są jego wymiary. Inaczej cierpi opuszczone przez rodziców dziecko, chore dziecko czy  kochający rodzice po stracie dziecka.

     Inaczej człowiek chory na depresję, czy inną chorobę przewlekłą, jeszcze inaczej zdradzony mąż czy żona, człowiek biedny , pozbawiony pracy, człowiek samotny, który nie potrafi bądz nie może w jakiś sensowny sposób ułożyć sobie życia. A zupełnie inaczej cierpią ludzie samolubni, zawistni, oraz ci wszyscy, którzy sami siebie i innych nie cierpią.

     

    Oda do rozpaczy

    Biedna rozpaczy
    uczciwy potworze
    strasznie ci tu dokuczają
    moraliści podstawiają nogę
    asceci kopią
    lekarze przepisują proszki zebyś sobie poszła
    nazywają cię grzechem
    a przecież bez ciebie
    byłbym stale uśmiechnięty jak prosię w deszcz
    wpadałbym w cielęcy zachwyt
    nieludzki
    okropny jak sztuka bez człowieka
    niedorosły przed śmiercią
    sam obok siebie

    ks Jan Twardowski

    Bez właściwego przyjęcia cierpienia , nigdy nie osiągniemy duchowej dojrzałości. Pozostaniemy niedorośli przed śmiercią, jak to określił w swoim pięknym wierszu ks. Twardowski. Oczywiście nie jest łatwo zaakceptować doświadczenie cierpienia. Boimy się bólu i własnej słabości. Szukamy drogi do szczęścia na skróty. Człowiek, który nienawidzi własnego cierpienia, nie zgadza się na taki stan, traci energię na walkę, zamiast nadać znaczenie i sens temu, co go spotyka. W ten sposób nie pomoże tak naprawdę ani sobie, ani innym. Chrystus akceptował wszystko co Go spotykało, tylko dzięki przyjęciu cierpienia mógł pokonać śmierć. Nic nie dają takie zawołania-" nie cierp" , " nie użalaj się nad sobą", -kiedy ktoś de fakto cierpi. Nie obudzimy samymi hasłami Giganta ani w sobie, ani w innych. W człowieku jest siła, ale jest też słabość, z którą należy się pogodzić i  zwalczać-nadzieją. Czasem uda się zrobić coś wbrew ludzkim wyobrażeniom, ale trzeba też umieć powiedzieć sobie i innym. " Dziś jestem słabsza, czegoś nie mogę zrobić". To konieczna odwaga wobec samego siebie i wobec innych. Sztuczne nakręcanie się na dłuższą metę bardziej wyczerpuje niż wzmacnia.  Cierpienie trzeba przechodzić " kawałek po kawałku", przyjrzeć się jak sobie z nim radzę, czy mogę lepiej z nim sobie poradzić. W sytuacji , gdy uciekamy od cierpienia lub nie daj Boże wstydzimy się cierpieć-nie żyjemy naprawdę. To tak jakby uciekać przed  życiem i prawdą o nim. To tak jakby żyć-udając..I nie chodzi o epatowanie cierpieniem, lecz zgodę na życie, bo tego oczekuje od nas Bóg.  Cierpienie o ile to możliwe należy eliminować. Tu ogromna rola rodziny, przyjaciół, lekarzy, pielęgniarek, terapeutów i wszystkich , którzy zawodowo lub na zasadzie wolontariatu poświęcają swój czas, energię, a nawet zdrowie dla bliznich.

     

     

     http://przetrwaccierpienie.org.pl/www/?page_id=14

     

    A co możemy zrobić widząc cierpienie bliźniego?  Cóż to co robiły dzieci hinduskie, gdy św. Franciszek Ksawery ich wysyłał ewangelizować: Iść do chorych, umierających czy już umarłych i odmówić „wierzę w Boga”, „ojcze nasz”, „Chwała Ojcu…” i powiedzieć w Imię Jezusa nakazuje Ci! Żyj! Powstań! Jesteś zdrów! Jezus Cię uzdrowił!

     

    No tak, to proste-nakazać człowiekowi choremu-" Powstań i jesteś zdrów, raduj sie i pracuj". Można takimi słowami doprowadzić go na sam skraj rozpaczy. A może ( chociaż to trudniejsze)-zapytać chorego-" czy jest coś co   mogłabym dla ciebie zrobić?". A może lepiej usiąść z chorym , wziąć go za rękę i wysłuchać prawdy o tym, że się boi, że nie może spać, jeść. Ludzie chorzy potrzebują otwartej , szczerej rozmowy. Przychodzi taki czas, że już niczego się nie udaje, nie ucieka przed prawdą o życiu, cierpieniu, chorobach..Sztuką jest wytrwać przy cierpiącym. Wziąć część jego cierpienia na siebie. Wziąć jego krzyż i współcierpieć. Tak jak Chrystus współcierpi wraz z nami   Ból podzielony na dwoje -połową boleści. A radośc dzielona -podwójną radością. Tak to działa, więc może należy raczej trawć przy chorym, cierpiącym- do końca, tak jak trwała Matka umierającego Jezusa i Jego przyjaciele:

    " Pod Krzyżem umierającego Jezusa stały Matka Jego i siostra matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena i ukochany uczeń  Jan"-Ew. ana 19;25-27. Trwali przy Nim do końca. Dzwigali Jego Krzyż- dlatego, że Go kochali

     

     
    Odpowiedz
  13. modem1990

    Nie nie. Owszem Bóg to

    Nie nie. Owszem Bóg to pierwsza rzecz lecz Bóg posługuje się ludźmi dlatego są potrzebni i nieoceniona jest ich pomoc, obecność itd.  Także tu też się zgadzam. Ja nie wykluczam roli drugiego człowieka!

    Lekarz też działa Boża mocą jeśli dobrze leczy farmakologicznie, dobiera dobre leki itd, dba o pacjenta, to też służba Bogu i człowiekowi!

    Tylko stawiam wyżej od człowieka Boga.

    Za stwierdzenie odnośnie Pani podejścia do Boga najmocniej przepraszam, jeśli taka jest prawda jak pani twierdzi.

    Nie powinniśmy iść do chorego i gadać słowa wstań, raduj się itd, to nie tak, chodzi o opowiedzenie dobrej nowiny, że można z tego cierpienia uczynić swoją siłę. Proszę pamiętać, że modlitwa o uzdrowienie musi zostać przyjęta przez chorego.

    Nie powinniśmy teoretyzować to też jasne.

    No właśnie rozumienie drugiego, no nie do końca, bo nie zrozumiemy cierpienia drugiego czlowieka, nie dowiemy się co on przeżywa bo nawet słowa jego odnośnie swojego stanu nie odzwierciedlają stanu faktycznego… Ale co nie oznacza, że nie możemy z takimi osobami rozmawiać i przebywać, wręcz odwrotnie my musimy być z takimi ludźmi słowe, obecnością i czynem.

    Nie zrozumiemy co przez to cierpienie Bóg chce powiedzieć temu cierpiącemu. Nie wiemy…,

    dlatego nie wchodzę w cudze cierpienia bo nie mam prawa, mogę jedynie towarzyszyć i pomóc zrozumieć, doprowadzić do Boga, nie siłą lecz spokojem i świadectwem swojego życia.

    I towarzyszę, moja wspólnota Przemienienie zajmuje się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie i umyslowo, jutro jadę do szpitala(na swoje co miesięczne zabiegi) jestem wśród chorych rozmawiam z nimi, modlę się, czasem tylko jestem.

     

    Myślę, że teraz jest sprawa jaśniejsza?

    A sam tekst nie dotyczył ludzi, którzy cierpią psychicznie, czy prawdziwie fizycznie ale raczej do tych, kórzy narzekają na swój los. Którzy owszem mają ograniczenia, ja też mam(np są problemy bym został tym kim chce być) lecz mimo choroby i przeszkód np mam coś jakiś swój talent, umiem pisać no to piszę tutaj, ludziom się podoba, głoszę Chwałę Pana i w tym się realizuję i to daje mi statysfakcję i to miałem na myśli pisząc tekst.

    Choroba nie może zamknąć drogi do szczęścia!

    "Chcę ubrudzić ręce by wybudować szczęście" Luxtorpeda – Hymn

     

     
    Odpowiedz
  14. krok-w-chmurach

    @Wojtek.
    Cierpienie. Coś

    @Wojtek.

    Cierpienie. Coś mnie zaczęło do tego zagadnienia przyciągać…Ale przestałam się zgadzać z tytułem Twojego posta. Cierpienie nie jest po to, by je pokonać. Ono jest po to , by je przeżyć. Przeżyć w swój sposób. A więc każdy ma inną drogę życia z cierpieniem. Czy to oznacza pokonanie go? Życie pełne satysfakcji mimo ograniczeń jest zwycięstwem. Jednak, cierpienie nie znika. Czy w tym wypadku można powiedzieć, że cierpienie zostało pokonane. Moim zdaniem – tak. A przecież ono nie zaistniało po to, by je pokonać. Ono przyszło, żeby dotkniętego nim czegoś nauczyć i żeby pokazać ludziom niecierpiącym, jak ważne, cenne i ulotne są chilwe szczęścia.

    I jeszcze inna sprawa, życie z cierpieniem, gdy mamy świadomość, że coś strasznie boli i że cierpienie pozbawia nas radości oraz możliwości realizacji marzeń. Co wtedy oznacza pokonanie cierpienia? Być może jest to wlaśnie przyjęcie bólu i ograniczeń, smakowanie cierpienia, bez delektowania się nim, połączenie duchowe z innymi cierpiącymi? Parafrazując: cierpiący wszystkich narodów łączcie się?

    Życie z cierpieniem, bez chęci pokonania go nie musi być czymś złym. Nie musi również oznaczać, że Bóg jest dla kogoś mniej ważny. Jezus chciał dla nas szczęścia, ale szczęście nie zawsze jest roześmiane.

    I chyba dojrzałam do przeczytania tekstu Małgorzaty, od tego się przecież wszystko zaczęło 😉

     
    Odpowiedz
  15. Halina

    @ Wojtek

    No właśnie rozumienie drugiego, no nie do końca, bo nie zrozumiemy cierpienia drugiego czlowieka, nie dowiemy się co on przeżywa bo nawet słowa jego odnośnie swojego stanu nie odzwierciedlają stanu faktycznego… Ale co nie oznacza, że nie możemy z takimi osobami rozmawiać i przebywać, wręcz odwrotnie my musimy być z takimi ludźmi słowe, obecnością i czynem.

    Tak, to prawda. Pomagać drugiemu w sytuacji cierpienia, to wspólnie szukać mądrego smutku i pogody ducha. Im bardziej uświadamiamy sobie , że inni są naszymi braćmi i siostrami, że są wręcz bliżnimi, tym bardziej cierpimy. Empatia-poszerza " bramy cierpienia". Przeżywając je z innymi możemy jedynie próbować zmiejszać jego natężenie i sprowadzić do właściwych ram. Czasem sytuacja boli, a cały świat wali się na głowę, ale i wówczas przychodzi Prawda, która leczy. Opisał to pięknie C.S Lewis w swojej książeczce "Smutek"

    Świetny ten Hymn-proszę tak trzymać! Ja już chyba nie mam tyle energii:)

    Dziękuję za ciekawą dyskusje i pozdrawiam.

    http://www.youtube.com/watch?v=NrIL-0AtDY4&feature=fvwrel

     
    Odpowiedz
  16. modem1990

    @Inka Bestry

    Ooo dobre! Przezyć cierpienie! Też pasuje :).

    Nie chodzi przecież o to by robić coś wbrew naturze, swoim siłom fizycznym, ja np nie będę piłkarzem (choć kiedyś chciałem), jestem chory tak, ok ale nie zamykam się na świat i życie tylko dlatego, że nie będę sportowcem mogę przecież robić wiele innych rzeczy np pisać na Tezeuszu! I o to mi chodzi! By mimo cierpienia szukać swojego powołania, misji pasji, która nie koniecznie musi być taka jak my chcemy… I przez to rozumiem pokonanie cierpienia robienie czegoś mimo ograniczeń, a nie wbrew nim! Nie chodzi o puste parcie pod prąd!

    Tylko o to by żyć, bo świat ma wiele miejsc gdzie są potrzebni ludzie znający cierpienie i gdzie modogą "żyć" na maxa i o to chodzi!

    Pozdrawiam.

    P.S. Miłość, jeśli chodzi o ludzi to zawsze gdzieś będzie ból,zawsze, Jezusa też bolało mimo to oddał za mnie i za wszyskich życie!

     
    Odpowiedz
  17. krok-w-chmurach

    @Wojtek, w pokonywaniu

    @Wojtek, w pokonywaniu cierpienia rzeczywiscie istotne jest to, co napisałeś: "Nie chodzi przecież o to by robić coś wbrew naturze,". Ale jest jeszcze coś, żeby nie odwracać się od cierpienia, udawać, że to nas nie dotyczy. Warto wejść w nie tak, jakby będąc wysoko w górach wchodziło się w chmurę. I zgodzić się że wszystko w tej mgle i wygląda inaczej, i naprawdę jest inne.

    Pozdrawiam 🙂

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code