Ciało/Boga. Meta-fizyka przez dualność

Mordują ciało: rozszarpują, wcześniej wiążą i gwałcą. Wychudzone, pokaleczone ciało już niemal ginie gdyby nie to że pod powierzchnią zakrzepłych strupów jeszcze pulsuje krew. Widok oprawców przyprawia o mdłości – plują, kopią, niszczą z wstrętnym poczuciem zadowolenia. Jeszcze chwila i wszystkie te hasła o człowieczeństwie odejdą do piekła zabobonów, nawet zwierzęta mają odruchy empatii. Mordują ciało: raczej niewielka ofiara złożona na ołtarzu nieskończoności, cierpienie za zyskanie życia wiecznego.

Wieczność jest zrozumiała tylko z perspektywy skończoności. Wieczność z punktu widzenia wieczności pozbawiona jest sensu. Dopiero przebywanie w czasie, brak ciągłości, przeradza się w tęsknotę za tym co nie ma końca – zapętlenie w tym samym gdy życie ucieka nam z rąk. Nawet Bóg w końcu zmuszony zostaje do zmienienia swojej pozycji z aczasowego Absolutu na rzecz zostania galilejskim wieśniakiem. Nie z samo-ofiarowania lecz dla możliwości zaistnienia: przebywając w niekończącym się teraz, przeczy sobie w egzystencjalnej iluzji, żyje w ateizmie spełnionym. Wieńczy moment zejścia aktem samobójczym – śmierć pozwala odzyskać wieczność. Przez śmierć usprawiedliwia własne istnienie. Boskość sprawdza się wtedy przez jej negację.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code