Chcesz być współczesnym Kajfaszem?

 
Rozważanie rekolekcyjne na sobotę V Tygodnia Okresu Wielkiego Postu
 

Władza to potężny narkotyk i wiele osób zrobi wiele, by tylko ją utrzymać, nie dopuścić do niej innych – tak było i najprawdopodobniej zawsze będzie. Historia świata wypełniona jest przypadkami wzajemnego zwalczania się różnych sił na bardzo różnych poziomach. Często nie jest to jedynie walka o władzę nad jakimś państwem czy też narodem, ale także o różne profity, wpływy, ustalony przez kogoś porządek.

Problem ciągłej walki obecny jest niemal wszędzie – partie polityczne walczą między sobą, w partiach o dostęp do władzy walczą różne stronnictwa, w tych z kolei, o przywództwo i wpływy walczą także poszczególni członkowie. Walka trwa w najlepsze w gospodarce, zawodowych korporacjach i stowarzyszeniach, nawet w Kościele. Często dochodzi też do zamykania się danych środowisk, tworzenia hermetycznych enklaw, do których wcale nie jest łatwo przeniknąć. Mają swoje ustalone zasady, hierarchię i bardzo często jedną z cech dla nich wspólnych jest niezgoda na zmiany, wiara w konieczność obrony status quo.

Bywa też, że gdy ktoś „nowy”, żądny zmian jednak do nich jakoś przeniknie, to po pewnym czasie, gdy rozpoznane zostaną jego groźne w mniemaniu niektórych ambicje, robi się wszystko, by tylko się go pozbyć, zdyskredytować, osłabić potencjalne zagrożenie, nie bacząc, że taki osobnik wcale zagrożeniem być nie musi, a jego reformatorskie plany mogą mieć działanie zbawienne. Najgroźniejszy jest osobnik, który chęci władzy wcale nie wyraża, a chce jedynie działania dla dobra danej grupy. Ten altruista jest „z automatu” podejrzany przez osoby opętane narkotykiem władzy, jako człowiek, którego pragnienia nie są dla nich całkowicie zrozumiałe. Narkotyk zaślepia i bardzo często nie pozwala realnie patrzeć na świat, liczy się tylko tu i teraz, chwilowa przyjemność, zadowolenie i własne ego. Gdy już wejdziemy w świat walki o jakąkolwiek władzę, naprawdę musimy uważać, by sama walka i posiadanie jakiejś władzy, czy wpływów nie przesłoniły nam prawdziwego sensu, którym zawsze powinno być jednak – działanie dla dobra wspólnego.

Jak wiele osób uległo takiemu opętaniu, Polacy wiedzą doskonale. Najgorsze jest jednak, że bywa i tak, iż dobro wspólne nierzadko jest traktowane bardzo instrumentalnie i służy także usprawiedliwieniu czynieniu zła. Nie chodzi mi wcale o machiaweliczne i niechrześcijańskie – „cel uświęca środki”. Przekonane o własnej nieomylności osoby często bardzo swoiście podchodzą do tego, co jest dobre, a co złe dla wspólnoty i same dają sobie prawo decydowania za innych, zapominając także, że liczy się też dobro każdej jednostki, jaka by ona nie była oraz że nie zawsze mogą mieć rację. O czynieniu zła w imieniu innych już nawet nie wspomnę… W świecie roi się od współczesnych Kajfaszy, którzy zrobią wiele, by tylko utrzymać swoja pozycję.

W dzisiejszej Ewangelii (J11, 45-57) Jan nawiązuje właśnie do historii skazania Jezusa na śmierć przez Kajfasza, do uzasadnienia, jakie Kajfasz podał, gdy stwierdził, że należy Jezusa pojmać. Jezus Chrystus miał umrzeć dla dobra narodu (co zresztą nie do końca było prawdą i wydanie Go na śmierć było podyktowane w znacznej mierze obroną ówczesnego stanu rzeczy oraz wpływów, była to decyzja polityczna). Opowiada też o tym Joseph Ratzinger, który wskazuje w rozmowie z Peterem Seewaldem, że ten arcykapłan był odpowiedzialny za wiarę Izraela i w Jezusie widział tylko kogoś, kto naruszył jej fundamenty i nie należy go pochopnie potępiać. Zwraca on też jednak uwagę na jego zaślepienie, które spowodowało, że mimo wielu znaków uwierzył, nie dostrzegł tajemnicy i zamknął swą wiarę w formułach („Bóg i świat. Z kardynałem Josephem Ratzingerem rozmawia Peter Seewald”).

Tym samym Ratzinger przypomina nam także, że łatwo jest stracić wzrok, łatwo nie zauważyć tego, co istotne i naprawdę dobre dla innych, dla nas wszystkich. Warto o tym pamiętać i strzec się przed szaleństwem władzy dla władzy, pędem ku sławie i zaszczytom tylko dla nich samych, strzec się przekonania o własnej nieomylności. Tak łatwo stracić to, co cenne i prawdziwie ważne dla dobra ogółu – nie liczymy się tylko MY, nasze opinie, wpływy. Nie zawsze trzeba walczyć z tym, co nowe, niezrozumiałe, tak łatwo czynić zło… Ewangelia jest ponadczasowa i każdy może w niej odnaleźć wskazówki mówiące, jak lepiej żyć. Warto o tym pamiętać i starać się według zawartych w niej wskazówek podążać. Łatwiej wtedy uniknąć zła i także mniejszą mamy szansę na to, by zostać współczesnym Kajfaszem. A wielu z nas często jest już od tego oddalonych tylko o krok …

kajfasz.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2011

 

Komentarze

  1. martusia

     Jeżeli jesteśmy szczerzy

     Jeżeli jesteśmy szczerzy wobec Boga i wobec siebie, to Pismo Święte jest w stanie osądzić nasze postępowanie i być wskazówką do działania.Wiele razy poczułam, iż jakieś zdanie, które słyszałam już wiele razy, teraz jest skierowane tylko do mnie. Myślę, że tak działa Duch Święty w naszym życiu. Musimy jednak chcieć iść za Jego głosem. No i tu się zaczynają schody 🙂

     
    Odpowiedz
  2. MichalPiatek

    @martusia

    To prawda Martusiu. Te schody są czasami dla niektórych bardzo trudne do sforsowania. Ale przecież człowiek powinien brać pod uwagę, że nie zawsze wszystko musi przychodzić mu bez żadnego wysiłku.

    Życie to też praca – nad sobą, nad światem, który nas otacza… Trzeba chcieć i szukać mocy, siły, a czasami i pomocy…

    Pozdrawiam.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code